Historia z piątku, prozą pisana. Dzisiaj dopiero jestem w stanie pisać. A traktować będzie o bezdennej głupocie ludzkiej. Mieszkam w Szkocji, ale ta historia mogłaby się wydarzyć w każdym państwie, w którym są autobusy miejskie.
Stoję na przystanku. Po drugiej stronie ulicy, na przeciwległym przystanku stoi "mamusia" dziecka około trzyletniego. Dziecko, jak to dziecko, biega. Ale nie biega po przystanku, tylko wkoło, biegnąc także po zatoczce, przy której parkuje autobus. Mamusia się maluje (no bo położenie maskary w deszczu musi być priorytetem). Podjeżdża autobusu w takim momencie, że kierowca wyhamowuje dosłownie pół metra przed dzieckiem. Kierowca nie wytrzymuje, wyskakuje z szoferki i wrzeszczy na babiszona (który nie przerwał malowania i nadal dzielnie dzierży lusterko w ręce). Co robi kobieta?
"Nie wrzeszcz na mnie, bo mnie stresujesz i ja złożę na ciebie skargę".
Na szczęście ludzie na przystanku zareagowali odpowiednio. Nie wiem co było dalej, bo przyjechał mój autobus.
komunikacja_miejska
No tak no bo stres to przecież cichy morderca 21wieku.. Jeszcze że stresu włożyła by sobie szczoteczke od masakry do oka i zrobiła sobie krzywdę.. Musi być koniec świata, skoro łarzą po świecie takie matki naprawdę ..
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 listopada 2012 o 16:48
Co jak co, ale w tej sytuacji bardziej kierowca by miał problemy, niż "matka"...
OdpowiedzTo okropna trauma! Na pewno jesteś już w stanie o tym pisać? Może poczekaj jeszcze kilka dni?
Odpowiedztak. dla mnie trauma. mało co nie zginęło dziecko w wieku mniej więcej mojego dziecka. różni ludzie mają różne progi, u mnie ten próg został przekroczony.
OdpowiedzPrzepraszam, naprawdę muszę. Zdania z dużej litery... Jeszcze raz, przepraszam.
Odpowiedzbezstresowe wychowywanie dzieci, i najlepiej powiedzieć nie rzucaj sie bo pójdzie skarga i robotę stracisz...
Odpowiedz"Na szczęście ludzie na przystanku zareagowali odpowiednio." Czyli jak? Wepchnęli ją pod autobus?
OdpowiedzAutobus przecież już stał w miejscu. Wyobrażam sobie, że grubość tapety zainstalowanej na "mamusi" skutecznie uniemożliwiłaby dosłowne wepchnięcie jej pod autobus.
OdpowiedzTak, ja wiem, że ludzie na tym portalu mają czasem problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Wiem, że autobus stał w miejscu. Ale to była ironia. Bo najbardziej mnie interesuje, JAK zachowali się Ci ludzie, skoro według autorki zachowali się odpowiednio. Mnie tylko jedno do głowy przyszło… A jak już się chcemy czepiać, to przecież był to przystanek autobusowy, zaraz jechałby następny autobus, tak?
OdpowiedzNajgorsze że gdyby złożyła skargę, to firma autobusowa by ją przepraszała na kolanach i jeszcze pewnie wysłała bilet wieloprzejazdowy w ramach przeprosin. Mam znajomego kierowcę i krew już go zalewa, że firma nigdy nie stanie w jego obronie, dla nich pasażer ma zawsze rację nawet jak jest agresywnym furiatem, albo zwykłym idiotą.
Odpowiedz"Na szczęście ludzie na przystanku zareagowali odpowiednio." Wyjęli siekiery i porąbali dziecko na kawałki?
OdpowiedzMhm, jak przyszło co do czego, zareagowali... To dziwne, bo w innej, ale zbliżonej sytuacji ludzie na przystanki udawali, że nie widzą jak mamusia pomiata swoją córką, a sypały się faki. Dziewczynka cicha, grzeczna. Mamusia normalnie ubrana, nawet nie nastolatka. Tłumek "nie widział". I tez Szkocja. To nawet nie efekt bezstresowego wychowania. To efekt tego, że w UK istnieje dobra opieka socjalna dla dzietnych. Do tego dołóżmy fakt, ze nastolatce z dzieckiem przysługuje mieszkanie socjalne. To częsta przyczyna ciąż (poza niechcianymi wpadkami po pijanemu, ewentualnie nikłą wiedzą nt. antykoncepcji), wiele dziewczyn zachodzi w ciążę tylko z tego powodu. Można się spodziewać, jak będą traktować własne dziecko.
OdpowiedzChciałam zwrócić tylko uwagę, że nie zawsze wiek matki determinuje jej zachowanie wobec dziecka. Znam dziewczynę, która urodziła pierwsze dziecko wieku 16 lat, drugie po roku. I jest wspaniałą matką. A zdarza się, że kobieta, która jest starsza więc powinna być dojrzała i bardziej ustabilizowana emocjonalnie zachowuje się gorzej od nastoletniej matki.
Odpowiedz