Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Stare dzieje, z 10-15 lat temu, Warszawa, ul Modlińska, wylotówka z miasta,…

Stare dzieje, z 10-15 lat temu, Warszawa, ul Modlińska, wylotówka z miasta, komis samochodowy. Mam wolną chwilę, więc spacerkiem zwiedzam jeden z nich, adresu już nie pamiętam, zresztą komis nie istnieje...

W oko wpada mi ładne volvo 850 ciemnozielony metalic (to pamiętam jak dziś), oglądam, oglądam i cały bok naprawiany, dach pofalowany, zderzaki od innego modelu (po lifcie) no i jeszcze jakieś tam pierdołki mi nie pasowały, do tego szyby z różnych roczników, generalnie auto powypadkowe, mocno rozbite było i co najgorsze naprawione byle jak. Za to cena przykładowo 49900 przy rynkowej 40-42 tyś bo volvo „ABSOLUTNIE BEZWYPADKOWE” „maxymalny full wypas” i felgi ameliniowe, idealny stan no i inne tego typu bzdury.

No nic, przecież nie muszę go kupować, idę dalej, oglądam kolejne kwiatki, spadam. Wychodząc widzę jakieś zamieszanie przy oglądanym volvo, trzech gości rozmawia językiem migowym, pokazują na samochód. Podszedłem zobaczyć czy chcą kupić ten samochód i niby oglądam jakiś, co stoi obok. Za chwilę przychodzi właściciel komisu i zaczyna "bajer": Super bryka, pierwszy właściciel, oczywiście powtarza wszystkie bzdury z karteczki zza szyby, a jeden z klientów tłumaczy reszcie. Samochód podoba się panom (nowy lakier, cały wypolerowany), środek ok., targują się, komis nic nie opuści, jak się nie podoba to wynocha, on nie ma czasu na targi, biorą albo nie biorą on nie ma czasu (super obsługa!!!). Wielu klientów o ten samochód pytało, jeden pojechał po pieniądze (akurat). No oni się decydują, tylko jeszcze maska w górę i odpalamy silnik. Silnik ok., dyskretnie zaglądam do środka, a tam pięknie pogięte podłużnice, nawet nie chciało się blacharzowi ich prostować (nie zawsze się da) lub wymienić, masakra, dziwne, że budę jako tako udało im się spasować. Patrzę na klientów, zachwyceni!!! Silnik pracuje równiutko, czyli prawdziwa okazja im się trafiła.

Klient mówi, że chce zobaczyć dowód rejestracyjny i jeżeli numery się zgadzają, zabierają auto. Właściciel komisu idzie po dokumenty, a ja w tym czasie pokazuję facetowi krzywe podłużnice, byle jak spasowane błotniki, fale na dachu, szyby, tłumaczę, że samochód miał robiony przód, bok i dach. Widzę, że facet się nie zna kompletnie. Tłumaczę mu, że najlepiej będzie dla niego jakby poszukał innego samochodu. Facet chyba w lekkim szoku, że "jakiś dzieciak" trochę się zna, podziękował, popatrzył, stwierdził, że samochodu nie kupuje. Zbierają się i wychodzimy razem.
Właściciel komisu leci za nami, macha dowodem rejestracyjnym, oczywiście pada pytanie dlaczego się rozmyślili, a ci idioci pokazują na mnie i mówią, że ten tutaj pokazał im co było w samochodzie naprawiane i oni nie są zainteresowani zakupem. Ten z komisu leci do mnie z rękami i krzyczy:
- Ty taki owaki siaki i ogóle i w szczególe jak cię dorwę to ci ... tak, że cię rodzona matka nie pozna, będziesz mi klientów odstraszał. (wiązanka była dłuższa, ale jakoś nie zapamiętałem wszystkiego :)

Nie czekałem, zwiałem. Zdziwieni panowie zostali, samochodu chyba nie kupili.

Jakiś czas później w którejś gazecie była opisana afera jak ten komis z Modlińskiej zniknął, samochody zginęły, a nieoficjalnym właścicielem była grupa z Mokotowa czy z Żoliborza, a część samochodów pochodziła z kradzieży, co się okazało jak wezwali klientów komisu na przesłuchania.

Ale jakim trzeba być bezczelnym typem, żeby tak kłamać żeby tylko sprzedać "szrota", szczególnie niepełnosprawnym, którym i tak jest trudniej w życiu.

komis przy ul. Modlińskiej

by Garrett
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
9 9

Włącz TV, poczekaj te 15min na dowolny blok reklamowy i zobaczysz tuziny kłamstw i naciągnięć "żeby tylko sprzedać". A tak poza tym to wg mnie właściciel komisu i w ogóle każdy sprzedawca pojazdu powinien ponosic pełną odpowiedzialność karną i cywilną za zgodność jego stanu z tym, co opisano w umowie. I wymóg dokładnego opisu napraw i przeróbek jakich dokonano od nowości. Wówczas skończyłoby się takie naciąganie klientów. Paru komisiarzy poszłoby siedzieć za narażenie na utratę zdrowia i życia, reszta by się ogarnęła.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2012 o 13:49

avatar Palring
3 3

Większość umów kumpna-sprzedazy zawiera klauzulę, że "kupujący zapoznał się ze stanem samochodu". Nie wiem czy w związku z tym da się coś zrobić w przypadku wad ukrytych. Jeśli chodzi o historię, to chyba wszyscy sprzedawcy w komisach mają to samo. Jakiś czas temu oglądałem samochód dla brata. Widać z daleka, że przód był naprawiany i to dość niedbale. Sprzedawca zarzekał się, że nic nie było robione. Zachęcał do kupna, bo "na giełdzie stoją drożej, a u mnie tak tanio..". Nie wierzę żadnemu sprzedawcy z komisu! Ani jeden nie mówi prawdy.

Odpowiedz
avatar smokk
0 0

@bloodcarver Tylko już w Kodeksie Cywilnym i Ustawie o sprzedaży konsumenckiej są zawarte przepisy odnoszące się do niezgodności towaru z umową. A co do produktu potencjalnie niebezpiecznego. Odpowiedzialność karną ponosi producent przedmiotu czyli w przypadku samochodów powypadkowych warsztat, który taki samochód robił.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2012 o 14:19

avatar bloodcarver
1 1

@smokk - ale sprzedaż czlowiek-człowiek (a niestety komis to tylko miejsce gdzie samochód stoi, ewentualnie pośrednik, ale nie strona umowy kupna-sprzedaży!) nie podpada pod ustawę o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej. Z kolei w samej umowie kupna-sprzedaży nikt nie chce wpisywać, że bezwypadkowy i nigdy nie robiony, więc i niezgodność z umową na warunkach kodeksu cywilnego odpada. I w tym właśnie problem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2012 o 14:30

avatar konto usunięte
3 3

Byłoby tak, gdyby wprowadzić to co jest np. w Niemczech - książkę wozu, w której wpisywano by wszystkich właścicieli i naprawy, gdziekolwiek i kiedykolwiek dokonywane. A w razie czego - pudło za fałszowanie dokumentacji, gdyby się okazało, że coś było naprawione a adnotacji nie ma.

Odpowiedz
avatar Capitalny
1 1

@bloodcarver Jak ktoś nie chce wpisać w umowę mając w pełni zdecydowanego na zakup klienta, to znaczy że z autem na 100% coś jest nie halo. Więc po co dalej brnąć? Ja sprzedając auto napisałem, że kupujący w pełni akceptuje stan techniczny pojazdu i nie wnosi do niego zastrzeżeń - on nie czytając umowy ją podpisał. Ja byłem do przodu, ale jakby chciał się rozpisywać co jest/było nie tak, to byśmy siedzieli i wyszczególniali. Ale nie było potrzeby, bo autko było dalej na handel kupowane.

Odpowiedz
avatar BOReK
2 2

Z takim tłem działania komisu to się nie dziwię sprzedawcy. Dobrze, że nie dostałeś w czapkę i że nikomu nie przyszło do głowy Cię szukać. :D

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
0 0

Jak głusi słyszeli czy silnik równo pracuje?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

wyczuwali wibracje, jak Hatifnatowie.

Odpowiedz
avatar Garrett
2 2

Jeden z nich był słyszący :)

Odpowiedz
avatar mrreska
-1 3

wejdźcie sobie na jakiekolwiek forum dla głuchych to zobaczycie jak wielu z nich strasznie nienawidzi słyszacych. Tutaj zaznacze, nie kazdy, ale wielu owszem.

Odpowiedz
avatar Vividienne
0 2

A jaki to ma związek z historią?

Odpowiedz
avatar Wathgurth
0 0

Jest taki fajny blog, o tu: http://blog-skup-aut-bielsko.blogspot.no/ Jak ktoś chce poczytać ciekawe historyjki od strony handlarza to rekomenduję (jakoś słowo na "p" jest tu zakazane w komentarzach). Przynajmniej połowa nadawałaby się na piekielnych :D

Odpowiedz
avatar egow
0 0

polecam? jakie znów słowo na p?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 7 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 listopada 2012 o 22:16

avatar asmax123
0 0

Chyba nigdy w Sochaczewie nie byłeś;) Chłopaki kupują szrota, na polerkę automatyczną i czyszczenie za 400 zl, do tego nakładki na blotniki jak ruda bierze i sprzedają kilka tys drożej ;)

Odpowiedz
Udostępnij