Świeża historia prosto z pracy.
Pracuję jako host-kelner w jednej restauracji z polsko-rosyjską kartą. Ogólnie nigdy nie mieliśmy sytuacji, które by się nadawały do opisania na tym serwisie, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Około południa do knajpy przybyła dość nietypowa para i zazwyczaj staram się nie oceniać ludzi po okładce, ale widząc łysego dresika w ortalionie z czapką przyklejoną do tylnej części głowy i daszkiem precyzyjnie wskazującym do góry oraz dziewczynę w mini (w taką pogodę?), kozaczkach z lateksu i czarnymi przedłużanymi włosami - po prostu wiedziałem że coś się będzie działo.
- Dzień dobry, witamy w Nazwa_Restauracji, zapraszam do stolika - i wskazuję stolik.
W odpowiedzi usłyszałem tylko jego tępe, przygłupowate "no", a od niej podejrzany chichot.
Karty podałem, następnie zauważyłem że karty odkładają - znaczy wybrali - idę zebrać zamówienie. Dla niego Węgier, dla niej Eskalopki z borowikami. O dziwo żadnych podejrzanych ruchów. Może się myliłem?
Ruch w knajpie dość mały, więc danie zostało przyrządzone ekspresowo. Idę po wydanie, wszystko pięknie, ślicznie, zanoszę. Staję przed stolikiem, dyktuję nazwę dania dla panny, stawiam, dyktuję nazwę dania dla pana, stawia... i w tym momencie talerz z daniem dostał od spodu, co poskutkowało ubrudzeniem ubrania, podłogi, stolika i delikatnie miss plastik.
Koleś od razu się poderwał, twarz na odległość 5cm od mojej i wiązanka przekleństw i pytań o obicie twarzy w dość wulgarny sposób. Koleś widocznie z siebie dumny, patrzy na miss plastik, ona uradowana że ma takiego cool i odważnego faceta, a ja stoję w szoku i nie bardzo wiem co mam z tym fantem zrobić.
- No to teraz ziomuś lecisz, pędzisz, ma być nowy za 2 minuty urwa, bo jak nie to wiesz urwa, no...
Speszony, ale spoko, idę, oni uchachani, ucieszeni z siebie, w drzwiach wydawki, spotykam kucharza i tłumaczę sytuację.
- Pójdę z deliwentem pogadać.
Tutaj trzeba trochę powiedzieć o naszym kucharzu - koleś ma 1.95 wzrostu, waży ok 120 kg, ale nie z powodu nadwagi, a z powodu ogromu masy mięśniowej jaką posiada, łeb łysy bo wg niego wygodniej w kuchni tak. W porównaniu z kolesiem który przyszedł (na oko jakieś 60 kilo wagi przy 175cm) to dwa różne światy.
Wyglądam i przysłuchuję się rozmowie. Dresik biały jak ściana, głowa spuszczona w dół i potulnie słucha wykładu na temat poszanowania cudzej pracy, miejsca, innych osób, nie noszenia czapki w pedalski sposób i do tego w pomieszczeniu. Ogólnie miły dla ucha wykład przez dobre 10 minut, po czym Kucharz kazał przynieść mi zmiotkę, miotłę, papier, mop i detergent i elochłopaczek wszystko ładnie wysprzątał, po czym został obciążony za pranie stroju kelnera, zniszczenie talerza, jedzenie i grzecznie wyproszony z restauracji.
Gwoli ścisłości - Kucharz może sobie pozwolić na takie zachowanie i szef go za to nie gnoi. Pan M z tej opowieści, czyli nasz prawie 2-metrowy byk kucharz, jest właścicielem tej restauracji.
W-Wa adult
Popraw wagę kucharza.Nie słyszałam nigdy,by ktoś ważył 120 KILOMETRÓW.
OdpowiedzPoprawione, dzięki ;)
OdpowiedzKto to jest "host-kelner" ? To jakiś nowy rodzaj kelnera ? Na czym polega to "host ? *przepraszam że zadaje takie pytania, ale jestem naprawdę nieogarnięta w tej branży, a chcę zrozumieć o czym czytam* :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2012 o 21:08
Ogólnie przyjęte - host to taka osoba która wita gości u drzwi, pyta jaki chcą stolik, na ile osób, palą/nie palą, wybierają stolik i do niego prowadzą - zazwyczaj spotykane w większych restauracjach, ale najczęściej tą rolę odgrywa albo kelner, albo kierownik
OdpowiedzOgólnie przyjętą nazwą jest "maître".
OdpowiedzZ określeniem maitre na witacza się spotkałem. Z host spotykam się po raz pierwszy. Ale domyślić się można było, spoko - od hostessa ;) PS da się jakoś normalnie zrobić to fikuśnie i ?
Odpowiedz@bloodcarver Wciskasz alt, przytrzymujesz i wklepujesz trzy cyferki, oznaczające kod ANSI danego znaku - w tym przypadku 140. Ot - î. ;)
OdpowiedzU mnie ta sztuczka z altem ni działa. Co tam, co tam, nie offtopujmy za bardzo ;) W każdym razie może i ten host to jakiś neologizm, może i nie, zrozumieć się da i o to chodzi.
OdpowiedzBloodcarver, lewy alt i numerki na numerycznej.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2012 o 2:30
Mnie było łatwiej, bo mam francuską klawiaturę:)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 listopada 2012 o 11:30
Popraw ten hihot,bo strasznie w oczy razi.
OdpowiedzBrawa dla szefa! Trzeba zacząć tępić tych wszystkich "elocwaniaków", niech sobie nie myślą, że będą się wozić po wszystkich i robić, co im do tego pustego łba przyjdzie. Swoją drogą- jeśli hipoteza, jakoby głupota była jednak dziedziczna jest prawdziwa, to jeśli ten "kozak" zrobi dziecko tej swojej "dziuni", to ja dziękuję. A jeśli dodatkowo wystąpi przy tym zjawisko synergii, to będzie po prostu zaje*iście! Nie dość, że tępy kozak (takie zachowanie zdecydowanie dyskwalifikuje go jako normalnego człowieka) i tak samo durna laska (no skoro takie rzeczy ją cieszą i nakręcają, to raczej normalna to ona też nie jest, nie?) = meega debil. I sam nie wiem, czy taką ofiarę losu żałować, czy tępić...
OdpowiedzTĘPIĆ !!!
OdpowiedzJa sie tylko zastanawiam - kto to minusowal?? Bo to piekielnosc w najczystszym wydaniu, chyba ze sie purysci jezykowi do ortografii/gramatyki przyczepili, zamiast oceniac zawartosc merytoryczna tekstu... Brawa dla kucharza/wlasciciela, dobrze ze potrafi usznowac pracownika!!
Odpowiedzmoże minusują ci, którzy są tacy sami jak elobohater tej opowieści :D
OdpowiedzAutentyczny szeroki uśmiech. :)
OdpowiedzZjadłabym u was chociażby ze względu na szefa ;)
OdpowiedzCzy szef ma żonę/partnerkę/kogokolwiek?;p
Odpowiedznie jest to przypadkiem restauracja w Gdańsku? btw. dobry szef za cos takiego nigdy nie zgnoi. Sam swego czasu, jak pracowalem jako kelner, mialem od szefa blogoslawienstwo: "Chaos, jak bedzie dym, to mnie wołaj, bo jeżeli ty kogos opie*doliłeś, to ja bym to zrobił o wiele wcześniej"
OdpowiedzTaki kucharz-szef to skarb! Znałem podobnego kucharza - stary recydywista. Jak był dym, to wystarczyło, że wszedł na salę i od razu spokój - ewentualnie eksmitował ekspresem za drzwi :D Znam też stację paliw, gdzie zatrudnili takiego "sporego" człowieka i postawili za kasą - nazwijmy go Leon. Gość wygląda, jak pancerna szafa - za kasą to musi siedzieć, bo inaczej nikt do niego nie podejdzie. Łapa, jak patelnia, w barach szeroki, koszula XXL ledwo się na nim dopina i to nie z powodu tuszy, a głos ma jak buchaj. W weekendowe nocki, jak podchmielone towarzystwo zaczyna syf robić - Leon wstaje zza kasy i donośnie chrząka i jest spokój :D Którejś nocy (Leon miał wolne) wpadło kilku gówniarzy i podprowadzili karton browarów z palety promocyjnej. Komentarz właściciela stacji "byłby Leon, to by nie ukradli" ;)
OdpowiedzSwoja droga, dresik probowal jakos wyjasnic swoje zachowanie? Intryguje mnie, co chcial osiagnac
OdpowiedzPodejrzewam, że: a) Zaimponować dziuni b) Nażreć się za darmo c) Oba powyższe
OdpowiedzWłaśnie zgadzam się ze Stacyjnikiem. Sam znam takich cwaniaczków, którzy żeby zaimponować dziewczynie, zrobiliby coś podobnego. A tak poza tym, to wg mnie nie ma NORMALNEJ dziewczyny, która spotyka się z kolesiem, który na ulicę wychodzi w dresie. Poprawcie mnie jeśli myślicie inaczej.
Odpowiedz@Jaco: Gust jak ch.j, kazdy ma swój (choc moze to niezbyt trafne, w odniesieniu do dziewczyn), ale znam kolesi, ktorzy chodza w dresach, a sa calkiem normalni a nawet inteligentni. Jak sie chcial nazrec za darmo, to po co to wywalal? Dobry material na doktorat z psychologii..
OdpowiedzPozazdrościć szefa. :)
Odpowiedz*delikwent i będzie OK:) A historia jak najbardziej piekielna.
Odpowiedzwszystko mi sie podoba w tej historii, poza: >>nie noszenia czapki w pedalski sposób<<
OdpowiedzPolać szefowi :D
Odpowiedz