Moja znajoma jest mamą chłopca - Krzysia. Kiedy młody miał 2 latka często jeździł do babci na wieś. Babcia ta jest teściową znajomej i posiada za domem piękny zadbany cieszący się powodzeniem sad.
Po kilku tygodniach rodzice zauważyli niechęć syna przed wyjazdem do babci. Chłopiec zapierał się, ale w końcu ulegał.
Niestety było z nim coraz gorzej... Aż w końcu po kilku miesiącach znajoma, dzięki uprzejmości sąsiadek teściowej (ah te małe miasteczka...) dowiedziała się że:
- Krzyś nie chciał jeść babcinych jabłek.
- babunia skarży się sąsiadkom, jakiego to ma wnuka niedorozwoja i to wszystko geny synowej;
- przed sklepem babcia biła chłopca, bo nie chciał zjeść jabłka (nie, to nie były klapsy)
- po jakimś czasie kiedy babunia skumała że dwulatek ma trudności z gryzieniem, robiła mu dżemy, musy i inne papki z jabłek, wpychając mu je do buzi na siłę. Chłopiec się opierał, kończyło się płaczem i laniem. Krzyś miał też odruch wymiotny, za co dostawał kolejne lanie.
- Bez wiedzy rodziców babcia z Krzysiem pojechała do pierwszego większego miasta do lekarza internisty, a gdy ten nic nie pomógł, do pediatry, a na koniec do psychologa. Została odprawiona z kwitkiem.
Kiedy znajoma dowiedziała się tych rewelacji, zabrała syna do domu i pod groźbą rozwodu zabroniła mężowi wizyt Krzysia u babci.
Bo kolejnych tygodniach, kiedy Krzyś podrósł, wyszło na jaw, dlaczego nie chciał jeść.
Nie, nie ma uczulenia. Krzyś NIE LUBI JABŁEK.
Dziś jest siedmiolatkiem uwielbiającym wszelkie cytrusy oraz gruszki i brzoskwinie. Jabłek nadal nie lubi. Tak jak groszku i szpinaku. Babci też.
Teściowa znajomej od tego czasu nie widziała wnuka i wcale nie chce. Jak powiada: synowa karmi Krzysia jakąś chemią w tym mieście i przez to mały jest upośledzony. Bo kto to widział jabłek nie jeść??
babunia
Przecież jabłka to jak chleb i sól, wręcz atrybuty Polski :) Jak można nie jeść jabłek... Piekielna babcia.
OdpowiedzNie lubię jabłek, wręcz nie znoszę.
OdpowiedzMożliwe jest to, że po prostu "znielubiał" jabłka poprzez postawę babci.
OdpowiedzA mozliwe, że po prostu nie lubił. Ja np. nigdy nie lubiłem mleka, babcie na szczęście miałem normalne i nikt mnie nigdy do jego picia nie zmuszał.
OdpowiedzJa na przykład nigdy nie przepadam za kartoflami pod każdą postacią. Nie ma nic dziwnego w nie lubieniu czegoś.
OdpowiedzJak byłem młodszy też nie lubiłem, ale na szczęście nikt mnie nie zmuszał (poza "a może jednak spróbujesz"?). A teraz całkiem chętnie je jem. A mały będzie miał pewnie uraz na resztę życia z tym związany.
OdpowiedzZnowu teściowa... Co one w sobie mają, że są takie popier.. :-/
OdpowiedzŻryć ma a nie grymasić. Dzieci w Afryce z głodu umierają, a ten wybrzydza. Kiedyś za niejedzenie dostawało się pasem i chodziło do wieczora na głodnego, ale teraz się "bezstresowo wychowuje" i skacze koło gówniarza: syneczku, to może ci to, może ci tamto... Nic dziwnego, że mordę krzywi jak tylko nie ma nutelli ;/
OdpowiedzProszę powiedz, że Ty tak na żarty... Głód w Afryce głodem w Afryce, ale ja sobie nie przypominam, żeby mnie pasem zlano za to że czegoś nie lubię. A nie lubię dużo rzeczy np.: jabłek czy ryby. I nie jem do teraz i żyję.
OdpowiedzNo to współczuję dzieciństwa. Ja nie lubię pomidorów i pozwalano mi ich nie jeść. Ani nie byłem wychowany bezstresowo, ani nade mną nikt nie skakał. A za nutellą też nie przepadam, bo smakuje chemią. Wiesz, to, że Ciebie ktoś tłukł bez powodu bo nie ma żadnych zdolności wychowawczych nie znaczy, że to norma, i tak powinno się wychowywać wszystkie dzieci.
OdpowiedzCzekaj, to jedzenie tego, czego się nie lubi powoduje, że dzieci w Afryce przestają umierać z głodu? To aż się poświęcę i zacznę oliwki jeść...
OdpowiedzBo Ptaszyca pewnie zawsze i wszystko je, a gdyby jej wpychali cos, czego jednak przypadkiem nie lubi, to by jeszcze sie cieszyla i dziekowala...
OdpowiedzPodejście "kiedyś się lało"... Nie tylko w Afryce, ale w Ameryce Południowej, Indiach, Chinach, Meksyku... Co się wszyscy tak uczepili tej Afryki? I to już nie można czegoś nie lubić? Ja na przykład nie lubię niczego "normalnego": pierogów ruskich [i żadnych innych ale ostatecznie mogę zjeść], masła, kiełbasy białej, skóry z kurczaka, tłuszczu, jajecznicy, ziemniaków [uprzedzając: frytek też nie lubię], rosołu [zup w ogóle], gotowanej marchewki [samą tak] ale za to lubię ser pleśniowy, ryby i brokuły. Soki wszelkie jak najbardziej. Nikt mnie bije i do jedzenia brokułów nie zmusza. Czemu teraz sporo osób się uwzięło że "kiedyś było lepiej"?
OdpowiedzOkej. Mam lepszy pomysł, idealnie dopasowuję się do twojej inteligencji. Weźmy wszystkie rzeczy których nie lubimy, włóżmy je w kopertę i wyślijmy na adres "afryka, ale ci głodni", okej?
OdpowiedzBoże, gadasz jak moja babcia. Ona właśnie tekstami o laniu pasem usiłowała mnie nauczyć jedzenia "normalnego : kotlecik na smalcu, boczuś smażony a kartofelki koniecznie zasmażane i ze skwarkami. A dopóki talerz nie będzie sprzątnięty, nie mam prawa ruszyć się od stołu. Jak ona mieszkała na wsi, to tłuściutki boczek był rarytasem jedzonym od wielkiego dzwonu, a ja tu wybrzydzam i wolałabym sałatkę. Jakby mnie tak posłała bez kolacji spać, to bym się nauczyła cenić dobre jedzenie! No ale jak córka nieodpowiedzialna mnie żywi ciemnym pieczywem, makaronem, sokami owocowo-warzywnymi i jogurtami to skąd ja mam wiedzieć co jest zdrowe i smaczne?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2012 o 20:08
@ nighty: "No ale jak córka nieodpowiedzialna mnie żywi ciemnym pieczywem, makaronem, sokami owocowo-warzywnymi i jogurtami", no i niestety Twoja matka żywi Cię g... Ciemne pieczywo to w większości modyfikowana pszenica o szalonej zawartości glutenu (brrrr...), do tego BARDZO CZĘSTO jest zaciemniane karmelem, co czyni z smacznego chlebka największe g... (Może spróbuj czysto żytniego chleba z mąki razowej 2000?) Makarony tylko trochę lepsze - modyfikowana pszenica (Semolina to to samo) Jogurt, jak nie jest naturalny, bez dodatków, to jest dosładzany albo cukrem, albo jeszcze większym syfem, czyli syropem glukozowo-fruktozowym (straszne g...). Soki owocowo-warzywne są jeszcze najlepsze, ale niech zawierają więcej warzyw niż owoców, niech nie są robione z zagęstników i niech nie zawierają syropu glukozowo-fruktozowego. Mięso gotowane (czerwone) z lekkim dodatkiem soli, duża ilość roślin strączkowych, orzechy (nie za dużo), warzywa, dużo warzyw, ryby. Co do mleka - duża część populacji nie trawi laktozy (od kilku tysięcy lat, stąd uczulenie), ale przyjmuje mleko modyfikowane w postaci jogurtów itp., mleka koziego) Im bardziej na północ, tym odsetek społeczeństwa tolerującego laktozę wzrasta - związane jest to z obecnością genu odpowiedzialnego za trawienie laktozy u ludów północnych (są badania na ten temat). Laktozę, oprócz skandynawów i generalnie połowy Europy (tych północnych rejonów) trawią iektóre grupy etniczne w Afryce. Gen trawienia laktozy jest ewolucyjnie dość młodym mechanizmem (kilka tysięcy lat). Ostra forma nie trawienia laktozy przybiera formę uczulenia.
OdpowiedzKompletnie nie pojmuję stwierdzenia "jak można nie lubić...". Babcia narzeka na chemię, bo jej jabłka pewnie w pełni naturalne. Tak się złożyło, że pomimo iż od urodzenia jestem "miastowy", to skończyłem technikum o profilu rolniczym i doskonale wiem ile czego trzeba posypać i czym popryskać, żeby jabłuszko opłacało się sprzedać na skupie czy pochwalić się, jakie to wielkie sztuki rodzą jabłonki. Wyhodowanie w warunkach w pełni naturalnych jabłka, które waży prawie kilogram (a są sadownicy, którzy takie jabca prezentują na wystawach) jest zwyczajnie niemożliwe bez agrotechnicznych akrobacji. Te akrobacje to budowanie takich warunków, o których jabłoń rosnąca "tak o" może "pomarzyć". To świat bez szkodników i ze sztucznie użyźnianą glebą. A czy to jest zdrowe? Jeśli przyjmiemy, że nalepka z czaszką i piszczelami na zbiorniku opryskiwacza jest dla ozdoby, to tak - to jest zdrowe.
OdpowiedzMoi teściowie mają sad i mają tam jabłka bez chemii, faktycznie są małe i niezbyt ładne (choć smaczne). W historii nie ma nic na temat tego aby jabłka były pryskane. Ale jesli były to faktcyznie... "samo zdrowie".
OdpowiedzNo, co Wy?! Jabłka są zdrowe! Bo... No, bo są zdrowe. Wszyscy o tym wiedzą! Nawet pryskane jabłko jest sto razy lepsze od innego owocu, bo jest jabłkiem. No, co wy, ludzie, jak można tego nie wiedzieć... <irony mode off> W dzieciństwie jadłam jabłka na okrągło, smakowały mi, i był to jedyny owoc, do którego zawsze miałam dostęp - inne sezonowe/ drogie/ zwyczajnie trudniejsze do zdobycia... Skończyło się alergią, bo ile można. A biorąc pod uwagę, ile owoców w Polsce rośnie i dojrzewa, nie rozumiem, czemu ludzie właśnie na jabłka tak się upierają.
OdpowiedzStara prawda jest taka, że jabłko im "brzydsze" tym zdrowsze i smaczniejsze :-) Najlepsze jabłka jakie jadłam to z działkowej jabłonki u dziadków. Nie wyglądały wystawowo, ale za to zapach i smak... mmm, aż zgłodniałam :D
OdpowiedzBabcia koszmarna, chodzący dowód, że są ludzie, których nie powinno się dopuszczać do dzieci. Ale zastanawiam się, co z rodzicami. Wysyłali dziecko, odbierali, i nigdy nie było jakiegoś zagadnięcia "podobało ci się u babci?", "jak u babci, fajnie było?", "co robiłeś u babci?"?? Dwulatek już co nieco mówi, na pewno byłby w stanie dać znać, czemu nie chce wyjeżdżać, gdyby ktoś okazał zainteresowanie. A wygląda, jakby przekazywano go jak paczkę, nie interesując się, co czuje.
OdpowiedzMi się wydaje, że to "Nie lubienie jabłek" przez młodego to raczej wynik działań "kochanej babuni" - może on ma traumę, a jabłko jest punktem zapalnym ?
OdpowiedzDokładnie to samo mi przyszło do głowy. Jak byłam mała, babcia (bardzo kochana swoją drogą tylko przekonana, że zdrowe dziecko to okrągłe dziecko a ja raczej chudzielec byłam) wpychała we mnie na siłę wszelkie serki homogenizowane i do tej pory mam odruch wymiotny od samego ich zapachu. Nawet sernika na zimno z tym badziewiem nie zjem.
Odpowiedzhaha, miałam to wczoraj na wykładzie z psychologii. Młody skojarzył sobie jabłka z babcią, która go biła, i pewnie dlatego ich nie lubi aż do teraz. Ale może być i tak, że mu nie smakują :3
OdpowiedzRaczej jabłek po prostu nie lubił. Babcia dzieciakowi tylko utrwaliła "nielubienie" banalnym warunkowaniem. Choć mogła go nauczyć jedzenia jabłek. Tylko jakoś tak w polskiej "tradycji wychowawczej" nie uznaje się nagradzania, a jedynie karanie.
OdpowiedzNie ma się czym martwić może mu się odmieni. Ja w swojej młodości też nie brałem do ust jabłek, tylko gruszki, śliwki itp. itd. Po pewnym czasie coś mi się porobiło i teraz to chyba chcę odrobić zaległości bo tylko jabłka, jabłka i jabłka ;) Ale Babcia piekielna.
OdpowiedzOd razu sobie moją babkę przypominam, co we mnie wmuszała zupę szczawiową, której nienawidziłam i nienawidzę do dziś. Raz jakoś zjadłam wśród odruchów wymiotnych, to mi, franca, dokładkę dolała:/
OdpowiedzTatuś mój ze wsi, chemią nie karmiony, a papryki nie ruszy, mąż na hasło "ryba" spieprza do piwnicy drewno rąbać i wraca dopiero na kolację, a dziecko przed każdym obiadem powtarza jak mantrę "Nie dawaj mi bjokuła, dobja?" -same niedorozwoje mi się w rodzinie trefiły ;-) A swoją drogą, ciekawe skąd w babciach każdego pokolenia ta konieczność przekarmiania?
OdpowiedzZmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 października 2012 o 15:13
Moja, skądinąd trzeźwo myśląca, w miarę rozsądna babcia podobno miała zwyczaj pchać w mojego starszego brata jedzenie niemal na siłę. Się potem z niego straszny niejadek zrobił i aż do niedawnego ożenku chudy był jak patyk.
OdpowiedzW normalnych warunkach można sobie pozwolić na "nielubienie" czegoś, ale są sytuacje kiedy ludzie zjedzą wszystko i nikt się nie będzie pytał czy ktoś coś lubi czy nie. W czasie Wielkiego Głodu na Ukrainie jedzono padłe zwierzęta, trawę, a często zdarzał się kanibalizm. W Auschwitz topole nigdy nie miały liści bo ludzie zjadali wszystkie pąki. A za takie jabłko to ludzie gotowi byli własną rodzinę wydać.
OdpowiedzI? Jak to się ma do opisanej sytuacji? Swoją drogą coś nie bardzo ci ludzie jeśli wydaliby rodzinę za jabłko... za tonę jabłek to może, ale za jedno? :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 października 2012 o 22:04
Mnie trochę dziwi, że jak piszesz, rodzice zauważyli, iż mały do babci nie chce jechać, zapiera się, a oni zamiast od razu starać się odkryć przyczynę (przecież to nie jest normalne, żeby mały aż tak nie chcial), to na siłę go jeszcze przez jakiś czas tam wysyłali, dopiero po KILKU MIESIĄCACH dochodząc do wniosku, że może warto by się było temu przyjrzeć?
OdpowiedzJestem podwójnie niedorozwinięta- po pierwsze mój tata ma sad i sezon jesienny to tylko jabłka, jabłka, jabłka i jeszcze więcej jabłek, przez co na samą myśl oblewam się zimnym potem. A po drugie- hmm, no cóż, jabłka wywołują u mnie efekt przeczyszczający... Może dlatego jestem najlepszym pracownikiem w sadzie? Od razu się wydaje, że coś podjadłam ;D
OdpowiedzMnie nikt nigdy do jabłek nie zmuszał, niemniej jednak dziadek miał sad właśnie z jabłoniami i jabłek było zawsze full. Mniej więcej 15 lat temu mi się przejadły i teraz jak zjem jedno jabłko na rok, to jest dużo :)
OdpowiedzWidzę tu moją babcię. Dla babuni rzeczy typu ciemne pieczywo, jogurt, sałatki, kanapki, płatki owsiane, bakalie etc. to nie jest żadne jedzenie i nic dziwnego że tak chorowicie wyglądam jak takie śmieci jem (mam 153 cm i 42 kilo - babcia twierdzi że gdyby rodzice o mnie dbali, to bym "wyglądała jak kobieta a tak to żaden mężczyzna mnie nie zechce"). Dobre jedzenie to : kartofelki ze skwarkami i zasmażaną kapustą, kotlecik na smalcu, tłusty rosołek, boczek smażony, bułeczki, chałki i placki drożdżowe grubo posmarowane masłem a do tego koniecznie herbata z kilkoma łyżkami cukru. I zwykle jak do niej jadę to najpierw są lamenty nad moim wyglądem a potem propozycje by zjeść "coś dobrego", z fochem przy odmowach (Musli? Musli nie ma żadnych wartości odżywczych - na śniadanie niezbędny jest tłuszcz i niezbędny jest cukier!).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2012 o 19:56
Rozumiem Krzysia też jabłek nie lubię! a żadnych przykrych przeżyć z jabłkami nie mam. No nie lubię!
OdpowiedzTeż nie lubię jabłek :> Współczuje ojcu dziecka.
Odpowiedz