Wygrałam rower miejski. Pełnia szczęścia, radość i meksykańska fala. Spełniło się moje marzenie.
Po pierwszej fali radości przyszedł czas na rozsądek. Myślę sobie, 'kurcze rower o wartości mojej trzykrotnej pensji, trzeba coś zrobić bo jak ukradną, będzie żal'. Naoglądał się człowiek filmików jak to rowery z klatek schodowych kradną w 6 minut i teraz trzęsie portami.
Zapadła decyzja - idziemy do ubezpieczalni, ubezpieczyć od kradzieży. O ja naiwna, miałam marzenie. Pani w ubezpieczeniach odprawiła mnie z tekstem "Pani chyba zwariowała. Rower ubezpieczać. Chyba się Pani Holandia przyśniła, w Polsce jesteśmy tu się rowerów nie ubezpiecza."
Wtem genialna idea wpadła do głowy, otworzyła się któraś szuflada w pamięci. Trzeba podjechać moim powozem na komisariat, w końcu chłopaki chwalą się wielką akcją znakowania rowerów - „Nie daj szansy złodziejowi”. Ok! Nie daję, jadę.
Dzień 1.
Ja: - Dzień dobry, ja bym chciała oznakować rower.
Mundurowy: - Yyy, aha, a może Pani przyjechać jutro po 14, bo to dzielnicowy znakuje, a teraz go nie ma.
J: - Dobrze, dziękuję to ja jutro podjadę.
Dzień 2.
Ja: - Dzień dobry, ja bym chciała oznakować rower.
Mundurowy: - A to znowu Pani, kolegi jeszcze nie ma, proszę chwilę poczekać.
Po godzinie zjawia się dzielnicowy.
Dzielnicowy: - Bry, co Pani chciała? (słownictwo oryginalne).
Ja: - Dzień dobry, ja bym chciała oznakować rower.
D: - No dobra, dowód da.
Dzielnicowy wziął mój dowód, pooglądał go z każdej strony, z szuflady wyciągnął marker z tuszem, który świeci w UV i wyszedł ze mną na parking przed komisariat i rzecze.
D: - To dzie piszemy pesela? A wie, że to nigdzie rejestrowane nie jest? He, he, he.
J: - Ale jak to?
D: - No bo to tylko taka głośna akcja Policji jest, z tym znakowaniem rowerów. Nooo, a jak gdzieś jakiś rower znajdujemy to i tak po numerze ramy się sprawdza jak ktoś zgłosił kradzież, przecież nikt z latarką nie będzie biegał i sprawdzał pesela, bo każdy może sobie pesela napisać, a zresztą to ten marker się zetrze po jednym umyciu roweru.
J: - Rozumiem, to ja chyba podziękuję, w domu mam taki długopis to sama sobie napiszę...
Teraz zapytacie gdzie piekielność, a no tu, że nic nas nie chroni przed złodziejem, a kasa idzie na głośne akcje reklamowe, z których i tak jest wielkie G. A rower? Garażuje w mieszaniu i jeździ tylko do babci. A i tak nie ma pewności czy nikt mnie nie napadnie i go nie zabierze na ulicy...
rowerownia
Państwu ufać nie można, lepiej sobie radzić samemu. Nadajnik wewnątrz ramy?
OdpowiedzNa takie cuda nie wpadłam, ja tak po kobiecemu chciałam... normalnie... jak widać tak się nie dało.
OdpowiedzGps to dobry pomysł ale nie wiem czy metalowa rama nie będzie skutecznie tłumić sygnał nadajnika...
Odpowiedz@erystr Może by tak, że rama będzie anteną.
Odpowiedz@Cysioland - chyba antena od gpsa nie może być tylko kawałkiem metalu. Antena telewizja (naziemnej) może ale gps łączy się z satelitą...
OdpowiedzTaki małych rozmiarów nadajnik to już profesjonalny sprzęt, który kosztuje kilka tysięcy złotych. A i jeszcze trzeba mu jakieś zasilanie zapewnić ;p
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2012 o 14:41
@moonfairy - "po kobiecemu chciałaś" i dlatego nie pomyślałaś o nadajniku? Co ma jedno z drugim wspólnego?!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2012 o 16:28
Piszą o tym, że niby to skomplikowane i drogie a wcale tak nie jest. Są nadajniki w obroży dla psów, więc może jak jakaś firma wyniucha interes, to po prostu rozszerzy działalność także na rowery...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2012 o 18:08
Sprzedać rower, kupić tańszy miejski, a resztę wydać na inne przyjemności :D
OdpowiedzNiegłupie
OdpowiedzSmutne, że w Polsce nie można mieć nic fajniejszego, bo wiadomo, że zaraz ukradną a policja palcem w bucie nie ruszy żeby temu zapobiec albo żeby tę rzecz odnaleźć.
OdpowiedzSprzedać rower, kupić dwa...
Odpowiedzpesel? ja jak byłam na policji oznakować mój nowy rower to dzielnicowy napisał takim samym markerem jakiś numer [i to nie pesel] łamany [/] na jakieś jeszcze cyferki, a dodatkowo do jakiegoś grubego zeszytu w kolejności wpisał moje dane, jak rower wygląda i znaki szczególne [kolor, napis, marka, rodzaj]
OdpowiedzParę lat temu, kiedy znakowałem swój rower, to numer był wybijany na ramie.
OdpowiedzLata temu, jak jeszcze w podstawówce byłam i była akcja znakowania rowerów, to też mi numer na ramie wybili. Nie był to mój pesel tylko jakiś tam ichni numerek, który razem z moimi danymi spisali. Poza tym dostałam taką wielką, kolorową naklejkę "Mienie oznakowane">
OdpowiedzU mnie podobnie, tyle, że numer był wypisany markerem UV. Dostałam też zaświadczenie, które przydało mi się jakiś rok później, gdy mój rower został ukradziony - i cudem odzyskany :)
OdpowiedzCo do ubezpieczenia. W Polsce są ubezpieczenia na rower od kradzieży i innych nieszczęść :)
OdpowiedzTak - ale tylko od kradzieży z rozbojem (tzn. jedziesz, złodziej Cię napada i kradnie rower). Nie od kradzieży roweru pozostawionego, nawet przypiętego - chyba że z mieszkania, to wtedy ubezpieczenie mieszkania obejmuje... ale może się mylę.
Odpowiedzmieszkam za zachodnią granicą... jadę sobie któregoś dnia rowerem, przepisowo jak przepisy nakazują i natrafiam na patrol policji, który zajechał mi drogę, przedstawił się jak przepisy nakazują i zapytują, czy to mój rower... ja na to, że jak najbardziej... zatem czy pojazd jest zarejestrowany? Ja na to, że nie, nie wiadomo mi nic o obowiązku rejestrowania rowerów, ale mam gdzieś w domu rachunek, zatem jak mnie podwiozą na drugi koniec miasta i zaczekają pod chawirą, to pokażę... oni na to, że obowiązkowe nie jest, ale większość obywateli prowadzi takową praktykę, zatem muszą sprawdzić, więc to jest GIANT, więc numer ramy będzie pod spodem, proszę odwrócić rower... podyktował przez radio numer do centrali, powiedzieli mu, że nie kradziony, a przynajmniej nie zarejestrowany, więc pozwolono mi kontynuować przejażdżkę, zachęcając jednocześnie do zarejestrowania roweru... tak to wyględa u sąsiadów zza Odry
Odpowiedzkilka kilometrów dalej w zachodniopomorskim już niestety tak nie mamy.
OdpowiedzU nas w Belgii też policja znakuje rowery (tylko chyba nie pisakiem, ale grawerują numer w metalu). Można sobie na komisariat pójść i oznakują. Ale nie w dowolnym momencie. Są wyznaczone na to trzy godziny w roku (w moim mieście, gdzie indziej bywa, że jest to dwa, albo trzy razy po dwie godziny). W dodatku daty i godziny podane w internecie nie są zgodne z faktami. W efekcie mój rower zmienił posiadacza nieoznakowany.
Odpowiedz@Jorn Ja tez mieszkam w Belgii , w moim miescie mozesz grawerowac rower w kazdy poniedzialek , a mnie sie udalo trafic na milego pana i we wtorek ;) w innych dzielnicach grawerka jest przynajmniej raz w miesiacu .
OdpowiedzJA mam wykupione ubezpieczenie na rower, tyle tylko ze mieszkam w Szwajcarii
OdpowiedzKarl w Niemczech, Jorn w Belgii, Ty w Szwajcarii, ja w Finlandii, a w Polsce ktoś jeszcze został? :)
OdpowiedzWidać z tego, że nie :P Pozdrawiam z Anglii xD
OdpowiedzViviDienne: owszem zostali, wszyscy ci którzy umieją sobie poradzić w kraju. Nie oceniam, ale dodam jeszcze, ze zostali też ci którzy nie mają aspiracji wyjeżdżać za granice, żeby potem "wyzywać" od polaczków i mieć się za króla. Nie mówię, ze to o was ale już mnie drażni to ciągłe szczycenie się, że mieszka sie za granica, jakby niezardność (nieznalezienie dostaecznmie dobrej pracy w kraju) była powodem do dumy. Nie wiem jakie sa powody waszego wyjazdu - moze inne, nie wnikam.Pozdrawiam
OdpowiedzSzczycenie się? gdzie? W którym miejscu? pokaż palcem proszę, bo inaczej wyjdzie na to, że odezwały się w Tobie kompleksy. Trzeba jak krowie na rowie tłumaczyć, że komentarz Vividienne był żartobliwy i nie miał na celu nikogo wyzywać, ani obrażać? :) I owszem, praca w Polsce np. w moim zawodzie wyuczonym jest, ALE niestety stawka jaką oferują nie wystarcza na rachunki. A wyzwiska i obrażanie to najczęściej słyszę od "znajomych" z kraju, którzy uważają, że Polacy na emigracji to nie wiadomo jakie paniska, zdrajcy narodu, itp.
Odpowiedzktoś tu nie wie dlaczego wyjechaliśmy... mogę mówić za siebie tylko, zawsze ciągnęło mnie do Niemiec, ie wiem dlaczego, wrodzona germanofilia mimo, że Polak z dziada pradziada, kawałek dziadka z Wehrmacht-u nie posiadam... W Polsce miałem fajną pracę, lubiłem ją, dawała mi mnóstwo satysfakcji, jednak szef był mendą... kiedyś to opisze jako osobną historię...
OdpowiedzUhuhu, wyczuwam straszny butthurt! Wyzwałam Cię od polaczków? Nie. Szczycę się, że nie mieszkam w Polsce? Nie. Za to ty już mi przywaliłaś od niezaradnych bufonów. A przy okazji przypomniałaś mi czemu tak kocham Finlandię - bo nie ma tu takiej wszechobecnej nienawiści i pogardy dla wszystkich od wszystkich.
OdpowiedzCzy ktos z was doczytał fragment "nie mówie, ze to o was" z mojej poprzedniej wypowiedzi?! Jest takie przysłowie... uderz w stół a nożyce się odezwą, znacie? Nigdzie nie pisałam, ze ktoś z was wyzywa od polaczków, ale pod niemal każdym tekstem na tej stronie ktoś pisze" u NAS w Angli/Szwecji/Niemczech itp to...." I poważnie, myślicie, że nie ma tu osób o których pisałam? To chyba nie czytacie za często komentarzy. Serio ja nie mam nic przeciwko emigrantom (mniejsza konkurencja tutaj), całkiem nie o to mi chodziło, ale przypuszczam, ze tłumaczenie nic tu nie da bo jesteście tak najeżeni, że nie ma to sensu, już samo to, ze czujecie, że musicie mi wytłumaczyć dlaczego wyjechaliście o czymś świadczy (patrz przysłowie wyżej). Ale spokojnie mnie to naprawdę nie obchodzi - o czym również pisałam w poprzednik komentarzu, ale z nerwów widzicie chyba tylko strzępki wypowiedzi :) Pozdrawiam - bez spiny. ViVidienne to wszystko o czym pisałam obrazuje Twoje ostatnie zdanie, tak tylko w Polsce jest nienawiść (chyba nie wiesz co to znaczy skoro uważasz, ze jakiś komenatrz w internecie jest wyrazem nienawiści) w tym samym komenatrzu pytasz czy szczycisz się, ze nie mieszkasz w Polsce, potem piszesz, ze kochasz Finlandie za to, ze tam jest inaczej niż w Polsce, bądź chociaz konsekwetna.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 września 2012 o 9:59
Najpierw piszesz, że "zostali, wszyscy ci którzy umieją sobie poradzić w kraju" - czyli, logicznie, WSZYSCY którzy wyjechali, nie umieją sobie poradzić w kraju, no niedojdy po prostu. A potem ci się wydaje, że dodasz "nie mówię że to o was" a my na komendę udamy, że deszcz pada. Wylewasz na emigrantów wiadro pomyj i dziwisz się, że się bronimy. A jak już się bronimy, to wyskakujesz z idiotycznym hasłem "uderz w stół". Na faktycznie, bo internetowe fora służą właśnie do tego, by obrażany czytał o sobie obelgi milcząc i rumieniąc się jak dziewica. A jak mi wskażesz gdzie napisałam, że tylko w Polsce jest nienawiść, to masz u mnie browara. Za to podtrzymuję, że przez rok życia w Finlandii nie spotkałam ani jednej osoby kipiącej frustracją tak jak Ty. I dlatego CIESZĘ się, że tu mieszkam. Nie SZCZYCĘ, bo i czym?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 września 2012 o 10:47
wdech- wydech. Jakbyś ani trochę nie czuła, ze dotyczy Cie to co piszę to nawet byś mi nie odpisała, po prostu zlała to i zajęła się swoim szczęśliwym życiem za granicą - i to Ci szczerze polecam, nie żal Ci nerwów bo teraz oburzasz się jak urażona małolata? Mnie to naprawdę nie obchodzi gdzie mieszkasz i dlaczego, napisałam swoje zdanie, padło akurat na wasze komenatrze, jak ma Ci ulżyć to proszę: jesteś mega zaradna i z pewnością wszyscy Cię kochają (no bo przecież w Finlandii nie ma nienawiści). WYLUZUJ. PS przejrzałam tylko 1 stronę Twoich komentarzy i było tam co najmniej kilka wzmianek na temat tego jaka Polska jest fuj, i tak masz prawo mieć swoje zdanie i spoko ja mam swoje i niech tak zostanie. ogłaszam koniec dyskusji z mojej strony.
OdpowiedzOd "wdech - wydech" to ja powinnam była zacząć swoją pierwszą odpowiedź, jak się tu zjawiłaś i zaczęłaś pluć jadem na wszystkie strony. Sama rozpętałaś ten shitstorm, więc teraz nie miej pretensji, że cię obryzgał. Moje "poczuwanie się" nie ma tu nic do rzeczy - jak piszesz o WSZYSTKICH emigrantach to mnie to dotyczy, kropka. I śmieszne są teksty o "oburzaniu się jak urażona małolata" w wykonaniu osoby, która swoją obecność w tym wątku zaczęła od... oburzania się, że ktoś śmie wspomnieć, że mieszka w obcym kraju :) No paradne. Masz do emigrantów pretensje, że Cię nazywają polactwem (swoją drogą ten zwrot słyszałam tylko w Polsce, nigdy wśród polonii), a sama chętnie nam przyklejasz nie mniej krzywdzące etykietki. A niech się ktoś śmie sprzeciwić, to w Twoim przekonaniu potwierdza to co mówisz. Gratuluję wymyślenia sobie doskonałego konstruktu myślowego, w którym nie ma możliwości, żebyś nie miała racji! Tylko, że prawdziwy świat tak nie działa.
OdpowiedzA dlaczego mamy nie pisać U NAS w Anglii/Niemczech/Finlandii? Przecież tam właśnie mieszkamy, a że Ty to odbierasz jako szczycenie się to już Twój problem. Poza tym wracając do niezaradności - niezaradnością nazywasz wyjazd do obcego kraju i poradzenie sobie w innej kulturze, z innym językiem? Gratuluję pomysłu. A to, że komuś w Polsce było źle, a zagranicą jest dobrze to takie karygodne jest? Aż taki ścisk pośladków powoduje, że ktoś pisze, że w Finlandii/Anglii/Niemczech jest mu dobrze? Wyjeżdżając do Anglii bałam się, że tutejsza polonia będzie taka jak Ty i Tobie podobni opisują - chamy, prostaki mający się za bogów. W większości to jest totalny stereotyp. Nie spotkałam żadnej takiej osoby tutaj, raczej przeciwnie. Ale przecież lepiej oczerniać Polonię niż samemu się przekonać co nie? Albo oceniać wszystkich na podstawie kilku buraków, którzy zdarzają się wszędzie. Tak łatwiej.
Odpowiedzz któregokolwiek kraju byśmy nie pisali, to moim skromnym zdaniem sam fakt, że piszemy na Polskim portalu, świadczy o tym, że związku z krajem nie zerwaliśmy... kłótliwa strona naszej Polskiej natury wyszła ze wszystkich nas, zarówno tych w kraju, jak i tych na emigracji, a zaczęło się od tego, czy można rower ubezpieczyć od kradzieży, czy też nie... co do emigracji- nam tu też nie jest łatwo, to nie eldorado, pieniądze na drzewach nie rosną, trzeba się też napracować, żeby cokolwiek mieć, a za darmo nikt dać nie chce, niestety...
Odpowiedz@CytrynowaTrawa a gdzie ty tu widzisz szczycenie się? Ja widzę tylko w twoim komentarzu - 'wszyscy ci którzy umieją sobie poradzić w kraju'... Gratuluję tej niezwykłej umiejętności przeżycia za 1200 zł - bez ironii.
Odpowiedz@Karl słuszna uwaga. Ja nigdzie nie twierdze, ze macie Eldorado, naprawdę jestem bardzo daleka od takiego stwierdzenia. Ale z tym pisaniem na polskim portalu to dowaliłeś - no szczyt patriotyzmu ;) @Brayanka jak Twoim zdaniem mam sie sama przekonać? mam odwiedzić Polonię na całym świecie? ja się o tym przekonuję każdego dnia w internecie - tak ja wiem, ze to uogólnienie. Ja po prostu uważam, że można żyć w naszym kraju godnie i nie "od pierwszego do pierwszego" tylko trzeba chcieć i coś robić w tym kierunku. No nie wiem może niektórzy wyjechali bo zakochali się w kulturze innego kraju - mnie to naprawdę nie obchodzi, ja kocham Polskę i to dla mnie bardzo przykre ilu Polaków wybiera pójście na skróty - wyjechać. @Teqkilla, to żałosne i przykre skoro myślisz, że wszyscy w kraju pracują za 1200zł. Nie sądź ludzi po sobie, skoro nie dałaś rady znaleźć lepiej płatnej pracy to nie dziwię się, że wyjechałaś.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 września 2012 o 9:45
nigdy nie byłem patriotom, nie jestem i chyba nie będę... nie uważam że pisanie na Polskim portalu to objaw patriotyzmu, zwyczajne nie wyrzekanie się związków z krajem... życie zwyczajnie jednych zostawiło w kraju, innych wywiało za granicę... powodów dlaczego jest tyle co jednostek, każdy ma swoją historię, możemy roztrząsać i obrzucać się nawzajem błotem, dogadywać sobie wzajemnie, ale to niczego nie zmieni, każdy jest inny, jeśli jednym z nas żyje się lepiej za granicą, to dlaczego nie, jeśli komuś dobrze w kraju, to super... co do tego, czy się Polonia lubi, czy nie lubi za granicą, bo taki wątek był poruszony- ja zauważam, że w Niemczech czasem Polak Polakowi wilkiem, jeśli w grę wchodzą pieniądze... żeby jeszcze duże... (taka mała dygresja)
OdpowiedzNo skoro jedyny Twój kontakt z Polonią jest przez internet i to jest dla Ciebie jedyny wyznacznik opinii to ja nie mam więcej pytań. Odnoszę takie dziwne wrażenie, że nie utrzymujesz się sama, nie pracujesz tylko należysz do młodzieży uczącej się i to tej przed 20-tym rokiem życia. "Ja po prostu uważam, że można żyć w naszym kraju godnie i nie "od pierwszego do pierwszego" tylko trzeba chcieć i coś robić w tym kierunku." - czyli wg. Ciebie wszyscy, którzy wyjechali z kraju to matoły, którym się nie udało? Ciekawy argument. Mocno naiwny.
OdpowiedzNie, nie wyjechałam :) To żałosne i przykre, że są tacy naiwni ludzie...
OdpowiedzKarl, sorry ale ilość błędów ortograficznych w Twojej wypowiedzi ni pozwala mi na nią nawet patrzeć. @Brayanka no masz bardzo mylne wrażenie, studia skończyłam kilka lat temu a i wtedy nie żerowałam na rodzicach. Tu dodam, ze pracy nie załatwił mi ojciec/ wujek ani szwagier Zenka. I proszę Twoje słowa o matołach to poważna nadinterpretacja. Zdanie które zacytowałaś nijak ma się do tego jak je zrozumiałaś, nie wspomniałam nic o matołach ani o tym, ze komuś się coś nie udało, ja pisałam o tym, ze jak ktoś chce to mu się uda, jak się nie udało to widocznie za mało się starał i nie wykorzystał wszystkich możliwości, nie napisałam, że wyjechał bo jest głupi. Jak ktoś jest głupi to i za granica niewiele osiągnie (no wiadomo są wyjątki...)
OdpowiedzZacytuję tutaj Karla skoro nie mogłaś nawet spojrzeć na jego wypowiedź (z AŻ jednym błędem, TRAGEDIA): "życie zwyczajnie jednych zostawiło w kraju, innych wywiało za granicę...", czyli jedni dostali lepszą pracę za granicą co wcale nie oznacza, że w PL za mało się starali. Skoro tak trudno to zrozumieć to możemy się tu produkować, a i tak efekt będzie jak grochem o ścianę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2012 o 17:33
@Brayanka w pierwszym zdaniu Karla są 3 błędy (a wliczając zaczynanie zdania od małej litery 4), nie skomentuję dalej.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2012 o 8:31
Nie wiem dlaczego Wy z nią w ogóle dyskutujecie. Widać, że kobieta ma jakies kompleksy i musi sobie ulżyć obrażając innych. Nie ma sensu dyskusja z nią. Pozdrawiam z Londynu :)
OdpowiedzJak już nie ma się czym szczycić, to zawsze pozostaje szeroko pojęta duma narodowa. Black Moon ma rację - nie wyjasnicie jej nic. Pozdrawiam z USA :P
OdpowiedzW sumie macie rację drogie panie. Mam tylko nadzieję, że pozostali w Polsce rodacy nie są tak zadufani. Południowe wybrzeże Anglii pozdrawia na pożegnanie :D
Odpowiedzdodam jeszcze tylko: na rynku ubezpieczeń też jest konkurencja ;) komuś na pewno opłaca sie ubezpieczac także rowery ;)
OdpowiedzWłaśnie byłam u kobiety, która ubezpiecza z różnych towarzystw. Z tego co wyczytałam w Internecie istnieje ubezpieczenie od kradzieży roweru z rozbojem (praktycznie ubezpieczenie rowerzysty nie roweru), czyli jak ktoś napadnie, pobije i zabierze rower oraz że w Polsce nie istnieje ubezpieczenie od kradzieży po za miejscem przechowywania tzn. spod sklepu itp. Możn ubezpieczyć mieszkanie/piwnice z wyposażeniem, wtedy rower jest wyposażeniem. Ale rower jako taki w Polsce jest nieubezpieczalny.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 września 2012 o 23:58
Hmmm... Kilka/naście lat temu, kiedy znakowałam rower, numer został na ramie wygrawerowany i zabezpieczony specjalną naklejką, a ja dostałam na to jakiś dokument.
OdpowiedzU mnie to samo a mieszkań w mieście ok 80 tys. numer pan policjant grawerowal w specjalnym okienku w naklejce na ramie i zapisał te dane oraz przekazal mi specjalny formularz gdzie widniały moje dane w razie kradzieży. Dodam jeszcze że parę lat po tym ktoś chciał ukraść mój rower ale z nieznanych przyczyn go zostawił po tym jak już go odpial i przestawił 2m dalej. Nie wiem czy zauważył naklejkę czy coś innego go sploszylo
OdpowiedzU mnie to samo a mieszkań w mieście ok 80 tys. numer pan policjant grawerowal w specjalnym okienku w naklejce na ramie i zapisał te dane oraz przekazal mi specjalny formularz gdzie widniały moje dane w razie kradzieży. Dodam jeszcze że parę lat po tym ktoś chciał ukraść mój rower ale z nieznanych przyczyn go zostawił po tym jak już go odpial i przestawił 2m dalej. Nie wiem czy zauważył naklejkę czy coś innego go sploszylo
OdpowiedzSą rowery i rowery. Nie wierzę, że nie dałoby rady ubezpieczyć roweru za jakieś 20 tys zł albo i więcej...
OdpowiedzDobry u-lock. Przy czym mowiac dobry mam na mysli taki za kwote okolo 10% wartosci roweru. Im drozszy sprzet tym niestety bardziej kusi zlodziei wiec trzeba nieco wiecej wlozyc w zabezpieczenie. Jesli chodzi zrzucenie cie z roweru to prawdopodobienstwo jest stosunkowo male bo to nie kradziez tylko rozboj i kara jest na tyle wysoka ze dla roweru zazwyczaj nie oplaca sie ryzykowac. Skoro obok stoi taki sam przypiety supermarketowa linka za 10pln... A jesli nadal sie boisz to faktycznie sprzedac i kupic cos tanszego. Nie ma sensu sie stresowac. To ma byc przyjemnosc :-)
Odpowiedzewentualnie jeśli się boisz że Ci go ukradną podczas jazdy to proponuję kupić gaz pieprzowy. Zawsze działa :) No a zabezpieczenie to tak jak jfk napisał, im droższe tym lepsze, warto zainwestować. Powodzenia i miłej jazdy ;)
OdpowiedzDziwne. Myślałam, że można ubezpieczyć wszystko - a ubezpieczyciel sprawdza tylko, czy mu się to opłaca.
OdpowiedzJak masz kasę ubezpieczą ci nawet włosy pod pachami, a ubezpieczenie roweru , jest możliwe ale trzeba się naszukać
OdpowiedzJa parsknęłam śmiechem kiedy dowiedziałam się od mojej matki, że ubezpieczyła nasze psy ;)
Odpowiedzale ubezpieczany psów to zarąbista sprawa, mój jest ubezpieczony w ramach domu gdy pogryzie kogoś. Już raz się przydało jak przyszedł facet liczniki spisywać... Burak kopnął Borysa żeby go nie wąchał, a Borysek mu oddał zębami.
OdpowiedzA ja uważam ubezpieczenie psów za bardzo dobry pomysł. Jak zachoruje - ubezpieczyciel płaci za leczenie. Trzeba tylko dobrze umowę przeczytać, żeby nie było niespodzianek. Sama bym ubezpieczyła moją psinę, ale jest po operacji i nie da rady :).
OdpowiedzMoja koleżanka ma holendra, nie ma szczególnej wartości (kupiony używany), ale jest bardzo urodziwy i wygodny w użytkowaniu (holenderska myśl techniczna). Nie chciałaby się z nim rozstać, a raz już chyba chcieli go ukraść, bo zauważyła, że cos było majstrowane przy zapięciu. Zapięcie się nie dało i ze złości tylko zepsuli dzwonek. Ma po prostu porządne zabezpieczenie zrobione z grubego łańcucha. Nawiasem mówiąc oglądałam raz program, w którym zgarnęli gościa, ślusarza chwalącego się, że rozbraja wszystkie zamki i zabezpieczenia i testowali, które rowerowe są najlepsze. Wszelakie tańsze zrobione z takiej stalowej linki rozcinał bez trudu, z takim w kształcie grubego pałąka chwilę się siłował, ale rozciął, tylko łańcuch nie dał się przeciąć niczym z arsenału tego gościa. Oprócz tego trzeba zainwestować w dobry zamek. Jak jest zwykły płaski kluczyk, to byle wytrych i po sprawie. Są bardziej zaawansowane zamki, o ile pamiętam kluczyki mają jakieś okrągłe... I zawsze zapinamy przez środek ramy. Nie za koło i nie za pionową cześć ramy - wystarczy wtedy odkręcić siodełko lub kierownicę i zdjąć zabezpieczenie.
OdpowiedzZmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2012 o 14:14
Warto zainwestować w dobrego u-locka Kryptonite lub Abus i to raczej z wyższej półki. Takie przeciąć można tylko szlifierką kątową (jak masz dużo czasu, bo stal gruba i hartowana). Zamki montują teraz dobrej klasy - wytrychem nie otworzysz (zawsze się zastanawiałam czy są odporne na wykruszenie płynnym gazem lub rozwiercenie a jeśli nie to czy zniszczony zamek blokuje podkowę). Obie firmy robią też bardzo duże, grube łańcuchy do zabezpieczania motocykli. Byle łepek takiego roweru nie ukradnie, ale trzeba się liczyć niestety z wagą takiego zabezpieczenia. Warto też powymieniać wszystkie samozamykacze na imbusy lub specjalne systemy antywłamaniowe. Za dobre zabezpieczenie trzeba się liczyć z wydatkiem 300+ zeta
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2012 o 14:38
Ja 2 miesiące temu znakowałam swój rower ale w Straży Miejskiej w Łodzi. Pan mi na ramie wyrył grawerem numer identyfikacyjny (raczej się do zeszlifować nie da), dał 'Kartę Roweru' z tym numerem oraz przykleił naklejkę 'Rower Oznakowany - Straż Miejska'. Być może to i tak nie ochroni przed kradzieżą, ale lepsze to, niż jakiś marker ;/
OdpowiedzJedynym rozsądnym zabezpieczeniem roweru jest kupno solidnego zapięcia renomowanej firmy. Wszelkiego rodzaju oznaczenia i rejestrowanie rowerów jest bezsensowne, bo co zostało skradzione rzadko udaje się odzyskać. Ponadto każde grawerowane numery można łatwo usunąć lub sprawić by były nie do odczytania. http://www.rowery.org.pl/kradzieze.html Ciekawa strona na temat ochrony rowerów - prezentuje jedynie sensowne rozwiązania.
OdpowiedzMoim zdaniem ubezpieczenia dla takich rzeczy to całkiem dobry pomysł (tylko trzeba poszukać ubezpieczalni, która się tego podejmie). Nawet jak ten rower Ci ukradną, to możesz nawet z uśmiechem pomachać złodziejowi, bo i tak kasę dostaniesz...
OdpowiedzMój z kolei rower, także dosyć drogi, został zachipowany. Nie jest to żaden dżi-pies, a mały nadajniczek z informacją ukryty gdzieś tam w ramie. Z informacjami typu: Imię, Nazwisko, Jakiś numer identyfikacyjny. Może popytaj na okolicznych komendach o coś takiego? Fakt faktem, było to bardzo dawno, ale skoro wtedy się dało - da się i teraz, a nawet lepiej. Przynajmniej powinno.
OdpowiedzPrzesadzasz z tymi kradzieżami. Ja kupiłem i tak przeceniony rower za ok. średnią krajową, zostawiam często nieprzypięty pod sklepami, czy coś i jakoś jeszcze go mam. A robię tak już długo.
OdpowiedzPrzesadzam:> W Szczecinie w Lidlu gdy stałam z ankietą ukradli mi na pół wypitą małą wodę mineralną, więc myślisz, że nie ukradną roweru za 3800 gdy go nie przypnę... jakiś żart. Tu kradną wszystko jak leci... a wpierdziel można dostać za szczerbaty uśmiech.
OdpowiedzEhh, w Austrii też była taka akcja. Kilka lat temu w jakimś parku był początek akcji i na miejscu i od ręki wypalali laserem numer na ramie, dawali dokument stwierdzający, że to moja własność i do tego wprowadzali wszystkie dane do systemu.
OdpowiedzGdzie ty mieszkasz, że boisz się jechać rowerem przez miasto żeby nie zostać napadnięta? Bo w Polsce tak nie jest, a przynajmniej w większości nie.
Odpowiedzw Szczecinie... :]
OdpowiedzW ubiegłym roku kupiłam z mężem dosyć drogie rowery a z racji tego, że mieszkaliśmy wtedy w bloku również chcieliśmy rowery ubezpieczyć. Zadzwoniłam więc do PZU, zostałam umówiona z przedstawicielem i rowerki ubezpieczyłam właściwie od wszystkiego, od kradzieży zwykłej również. Koszt to ok. 150 pln za rok. Pozdrawiam
OdpowiedzTeż opowiadam się za sprzedażą. Po co mieć rower, którym boisz się jeździć? To już lepiej żeby ukradli :P Nie wiem, o jakiej kwocie mowa, ale skoro rzeczywiście taki drogi to myślę, że spokojnie znajdziesz coś, co nie będzie odbiegało komfortem jazdy.
Odpowiedz