Prowadzę działalność garmażeryjną, na przeciwko otworzono małą kawiarenkę.
Pewnego dnia przybiegła do nas kelnerka z pytaniem czy nie mamy świeżej mięty, bo potrzebuje do lemoniady, a im się właśnie skończyła.
Poratowałam ją. Z czasem stało się to notoryczne - co klient zamawiający lemoniadę, to kelnerka do nas po listek mięty.
Któregoś dnia wybierałam się po dostawę i spotkałam właścicielkę lokalu.
Ja: Jadę właśnie po towar, może kupić pani miętę, bo chyba macie z tym problem.
Właścicielka: A co ci do tego?!
J: Asia (kelnerka) ciągle przybiega do nas, a doniczka to ok. 3zł, więc chciałam pomóc.
W: No właśnie, 3zł, więc żal ci czasem ten listek mięty?
J: A żal pani 3zł na doniczkę?
W: Zawsze to koszt, my tego aż tyle nie potrzebujemy.
Nie to nie.
Popołudniu przybiega do nas tradycyjnie Asia po listek mięty.
Powiedziałam jej, że nic z tego, bo oferowałam dziś jej szefowej, że zakupię ją dla nich i zostałam niemiło potraktowana i nie zamierzam się z nimi już naszą miętą dzielić.
Po kliku minutach przybiega jaśnie wielmożna szefowa.
W: Żal ci listka mięty?
J: Tobie było żal 3 zł na zakup.
W: Nie lubię marnotrawstwa, nam cała doniczka nie jest potrzebna, daj mi tej mięty, bo klient chce lemoniadę z miętą.
J: A kup sobie!
W: Kutwa!
J: Ja?????
W: Ty! Ty! Chciwcu!
Odwróciła się i poszła. Wyprowadziła mnie z równowagi na wiele godzin.
mistrzyni oszczędności
"Twoja strata jest moim zyskiem", przyzwyczaiłaś bydło to masz.
OdpowiedzNiektórzy ludzie mają tak pokręcone umysły, że nie ma szans za nimi trafić. Byłem z wizytą u swojej siostry. (nie dla przyjemności bynajmniej - lecz z musu) W czasie, gdy rozmawiałem ze swoją rodzoną siostrą, mój 3-letni synek zerwał z drzewa orzech włoski. Drzewo było obsypane orzechami, lecz ponieważ to był koniec maja - owoce były mocno niedojrzałe. Wrzask jaki się podniósł - słyszany był dwie ulice dalej. Złodzieja chowasz ! Łapę po mój dorobek wyciągasz! Darła się moja siostra. Dla świętego spokoju zapłaciłem jej za ten orzeszek 5 zł. I teraz najważniejsze. Po kilku chwilach wyszedł szwagier z siekierą i zrąbał piękne drzewo. A, bo będą złodzieje - tacy jak twój syn przychodzić, wytłumaczyła mi moja siostra.
OdpowiedzAnonima walnac, ze bez pozwolenia drzewo scinaja, a co bedziesz sentymenty chowac ;]
Odpowiedzowocowe wolno ścinać bez pozwolenia...
OdpowiedzDussiołek- owszem, ale z wyłączeniem orzecha włoskiego. :)
OdpowiedzSkoro 3-latek sięgnął do gałęzi orzecha włoskiego, to musiało to być młode drzewko, prawie na pewno <10 lat.
OdpowiedzToomex, najniższa gałąź mojego 18letniego orzechowca kończy się maksymalnie pół metra nad ziemią. :) Z resztą ten gatunek zaczyna owocować zwykle między 12 a 15 rokiem (szczepione szybciej). Nasz dopiero od 4 lat ma owoce, w tym roku pierwszy raz w dużej ilości.
OdpowiedzMam chyba 7 czy 8 orzechów włoskich, w tym młode, które zaczęły owocować poniżej 10 lat. No ale pewnie kwestia indywidualna. No i debilizmem jest wymaganie pozwolenia na wycięcie własnego drzewa...
OdpowiedzDebilizm debilizmem, ale jaka piękna okazja, by wbić szpilę suczysku :)
OdpowiedzNie mówiłem o tym konkretnym przypadku, ale ogólnie, o urzędnikach.
OdpowiedzEch Kasiulecc brakuje tych Twoich opowieści z garmażerki - a tak miło je wspominam ;) Nic nie piszesz o wspaniałych pracownikach i cudownych klientach ;)
OdpowiedzMam zakaz :) Chociaż mnie korci, mam nogę w gipsie na 6 tygodni jestem uziemiona i się nudzę , bo tylko papierkologia mi została.
OdpowiedzPisz, nikomu nie powiemy. ;)
OdpowiedzCzemu masz zakaz ktoś się dowiedział? To może zmień nick i nie podawaj miasta i Waszych imion. Nikomu nie powiemy ;)
OdpowiedzTak, klient przyszedł i powiedział ,że czytał na piekielnych moje historie , na szczęście fajny i normalny, został przekupiony sernikiem, żeby milczał :) Dostałam zakaz od wspólniczki opisywania naszych klientów, ale nie ma tygodnia ,żeby się jakiś dzikus nie trafił:) Mocno poszłyśmy w stronę cateringu i tam to się dopiero dzieje, książkę można byłoby napisać.
Odpowiedzto napisz, uzbiera się na wydanie ;)
Odpowiedzkasiulecc przekonaj wspólniczkę, Twoje historyjki mogą wyjść na dobre Waszemu biznesikowi! Ja też za nimi tęsknię. Z perspektywy klienta, który lubi garmażeryjne żarcie, muszę Ci powiedzieć, że gdybym wiedziała kto Wy i gdzie Wy, to z pewnością byłabym Waszą stałą klientką :))
OdpowiedzA - to tak sobie, ta Kawiarka wyobrażała solidarność i samopomoc między kupcami.
OdpowiedzA co to za kawiarnia?
Odpowiedzstara dobra zasada - nie pozyczaj!!! i glosno wszystkim o tym opowiadaj z podawaniem nazwy firmy - takie firmy nie maja prawa istnienia trzeba je wyeliminowac z rynku!!!
Odpowiedzno coz, ale z jednym miała racje - jesteś chciwcem.
OdpowiedzDwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i głupota ludzka. Co do tego pierwszego nie ma jednak pewności ;)
OdpowiedzJeśli chodzi o bezinteresowną pomoc czy to w rodzinie czy to wśród obcych to zawsze obowiązuje zasada: podaj palec a po niedługim czasie domagają się ręki. Ja pomogłam dzieciom z dalszej rodziny w angielskim. Raz, drugi...wierz, czy nie ale nawet "dziękuję" od ich matki nie usłyszałam. Za trzecim już nawet nie pytała, czy ja mam czas tylko : kiedy mają przyjść. Tłumaczyłam, że niestety, teraz już nie mam czasu ( zgodnie z prawdą) to się obraziła i teraz jestem public enemy 1. Kolejnym kwiatkiem jest żurek, któremu kilka razy dałam trochę kasy ( wiem, moja wina) bo naiwnie wierzyłam, że on nie ma co jeść ( żurek strasznie bełkoce więc byłam przekonana, że może jakiś opóźniony i roboty znaleźć nie może). Ostatnio lało jak z cebra, jadac na zaległy egzamin (jak zawsze na ostatnią chwilę) zatrzymałam się po fajki w pobliskim sklepie ( no co? nerwy to palę), nabyłam, biegiem dopadłam auta a kasy przy sobie poza kwotą wydaną na fajki nie miałam. Żurek mnie wypatrzył ( mam wrażenie, że on zawsze na mnie przy tym sklepie czatuje), leciiiiiiii , dopada w chwili gdy wsiadałam i bełkoce po swojemu. " Nie mam, przepraszam ale ja się naprawdę dziś bardzo spieszę" -mówię i zamykam drzwi samochodu. Odpalam bolida i nagle łup! Żurek po prostu kopnął mi w drzwi i poszedł sobie. Czyja wina? Moja wina. Bo tak przyzwyczaiłam zurka do pasozytowania na mnie, że odmowę pomocy ( czyli czegoś, do czego się przyzwyczaił a więc jego zdaniem miał do niej święte PRAWO a ja OBOWIĄZEK pomagania) uznał jako osobistą zniewagę. Kasiulcu- Twoja wina. Przyzwyczaiłaś di pasożytowania to Ci w swoisty sposób 'podziękowali" XDDDD
OdpowiedzZ samej nawet rozmowy z (W) widać że to wielce inteligentna osoba, super dobór słów. Powtarzanie w pytaniu słowa żal jest żałosne. Co do samej historii daj palec, a zabiorą cała rękę.
OdpowiedzAle menda! Ciekawe, gdybyś codziennie przychodziła do tej kawiarni np. posłodzić sobie herbatę jej cukrem, to czy by robiła wrzask o małą, skromną łyżeczkę cukru. Dobrze, że się tak skończyło, przynajmniej masz szansę na to, że nie pokaże Ci się już na oczy.
OdpowiedzZdarzają się prawdziwki... Znajomy znajomej kupił sobie dom na Mazurach, uradowany tym faktem zaprosił ich na parapetówkę. Moja znajoma zażądała od niego kluczy na jeden miesiąc wakacji. On sobie może wybrać który. Bez żadnej sugestii z jego strony czy zaproszenia..... - Nie ważne co sobie o mnie pomyśli, ważne żebym miała gdzie z rodzinką wypocząć. Skoro jest bogatym berlińczykiem należy go doić do śmierci. Kochaj bliźniego swego aż koszula spadnie z niego??? Raczej :) Miłego dnia.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2012 o 10:49