Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Hellraiser pożalił się na lekarzy rodzinnych, których, delikatnie mówiąc, nie lubi i…

Hellraiser pożalił się na lekarzy rodzinnych, których, delikatnie mówiąc, nie lubi i nie szanuje.

Wywołało to u mnie serię wspomnień, częścią z nich postaram się w miarę skrótowo podzielić.

1. Pacjent 50-letni, przywieziony przeze mnie karetką do SORu z zawałem serca. Jeszcze w karetce dostał ode mnie morfinę, żeby tak nie cierpiał. Po kilku godzinach znów jesteśmy w tym samym szpitalu, przy okazji pytam o tego mojego zawałowca. "Wypisany" oświadcza lekarz SORu. Dlaczego? Ano, drodzy państwo, bo nie miał bólu w klatce... Czy doktor przeczytał kartę pozostawioną przeze mnie? Nie. Czy spytał pacjenta o leki? Nie. Spytał czy boli. Nie bolało, więc wpisał w karcie, że dolegliwości minęły i posłał gościa do domu. Na szczęście sytuację udało się odkręcić...

2. W przychodni nagabuje mnie pacjent ze świeżo zagipsowaną nogą. Chce zwolnienie z pracy. Tłumaczę grzecznie, że zwolnienie pisze tylko ten lekarz, który leczy, a jego złamanie było leczone na SOR. Nie dociera. W szpitalu powiedzieli, że rodzinny wypisze, to rodzinny ma wypisać i basta. Dopiero jak powiedziałam, że dobrze, ale muszę zdjąć ten gips, bo nie mam ani RTG, ani badania i nie wiem czy noga naprawdę złamana, pacjent odpuścił... W sumie nie jego wina, tylko lekarza ze szpitala, któremu się nie chciało i wolał pogonić pacjenta do przychodni.

3. Pacjent, który nie pozwolił się dotknąć w przychodni, bo ma problem z... penisem. I nie pozwoli jakiejś babie, w dodatku w byle przychodni macać go po częściach intymnych. Wykazałam się współczuciem na własną zgubę. Wysłałam do szpitala. Dwie godziny później zadzwonił do mnie z awanturą urolog, że nie badam pacjentów przed skierowaniem. Pacjent oczywiście słowem nie pisnął, że się nie zgodził... Doktor chyba mi nie uwierzył, o przeprosinach nie wspomnę.

4. Pacjentka, który mi opowiedziała jedną wersję, odpowiednią do szybkiego skierowania do szpitala, a na izbie przyjęć drugą - bo tam chciała być już dokładnie zdiagnozowana. Okazało się, że wymioty krwią i utrata przytomności z rana nie miały miejsca... Za to miały bóle brzucha, które pani chciała sobie szybko wyleczyć. Chociaż i tu kolega miał pretensje, że tak skierowałam, bo to na pewno JA wymyśliłam.

5. Na SOR przyjęłam staruszkę z ciężką hipoglikemią, rozpoznaną jako alkoholiczkę skierowaną na oddział psychiatrii (bohaterkę jednej z poprzednich historii). Obsadzie karetki nie chciało się zmierzyć jej cukru.

6. Na koniec przyznaję się - wysłałam kiedyś pacjenta na SOR do "zrobienia badań". Młody, na moje oko z nowotworem. Kolejki wszędzie takie, że prędzej go obejrzy św Piotr niż specjalista. Poradziłam co ma powiedzieć, jakie objawy podać. Ponoć przy przyjęciu też sarkali, że głupia baba przysłała. Do momentu, kiedy jednak nie zrobili tych badań i trybie ekspresowym nie położyli go na stół. Wrócił trzy tygodnie później, już po operacji. Z kwiatami. Jakoś mi nie wstyd.

Do czego zmierzam? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Gdy pracowałam tylko na SORze, uważałam, że w karetkach jeżdżą debile, którzy nie potrafią nic sami zrobić i przywożą do szpitala pierdołki, a rodzinni to głupie sekretarki. Gdy zaczęłam jeździć w karetce i pracować w poradni, nagle mi się punkt widzenia zmienił...

Czego i Hellraiserowi życzę :)

nikt nam nie wmówi że białe jest białe!

by Traszka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Chaos
34 36

wiesz,co? Ja myślę, że po obu stronach znajdą się skończeni idioci i wspaniali lekarze i oboje macie uzasadnione powody by być cięci. Zresztą w temacie lekarzy - w POZ można trafić i na matołów i na fachowców (pozdrawiam mojego rodzinnego). Tak samo na pogotowiu. Jak przypomnę sobie młotka, który zamaszystym gestem wziął moją zwichniętą rękę by założyć w nią wkłucie albo "stolarza" ze szpitala na Zaspie który innym razem rzeczoną rękę mi nastawiał i porównam ich z ortopedą ze szpitala w Wejherowie, który zrobił to prawie bezboleśnie, to rozumiem was oboje.

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
2 4

Czyli na Zaspie nic sie nie zmienilo od ponad 15 lat...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-5 39

Najgorzej to ma pacjent, jak z jednej i drugiej strony mu mówią, że tu to zwolnienia nie dostanie, a z połamaną nogą to nijak do roboty iść nie może. Takie spory między lekarzami powinny być załatwiane przez administracje ośrodków leczniczych, a nie przez bankrutowanie pacjenta - bo to prawie brzmi jak jakaś umowa z taksówkarzami, jak się posłucha, ile trzeba się najeździć w tę i nazad po głupi a niezbędny papierek. Co więcej - sama wysłałaś pacjenta na SOR bo "Kolejki wszędzie takie, że prędzej go obejrzy św Piotr niż specjalista." a masz czelność potępiać pacjentów, którzy sobie to załatwiają z dokładnie tego samego powodu... No sorry ale albo każdy ma prawo żyć i walczyć o życie jak mu się podoba, albo nie ma go nikt i zasady dotyczą wszystkich. Albo też rezerwujesz sobie przywileje boga, oceniając "ten musi wg zasad, ale dla tego zasady olejemy". Jeśli zasady są złe, to walcz z zasadami, masz większe szanse niż umierający pacjent.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2012 o 19:10

avatar Traszka
16 40

Nie roszczę sobie praw boga. Widzę po prostu różnicę między chorym z nowotworem, a chorym z bólem brzucha. Właśnie po to kończyłam studia - żeby widzieć tą różnicę.

Odpowiedz
avatar Traszka
13 29

blood, badania to ELEMENT tego, co daje informacje o pacjencie. Są namacalne, to prawda, dlatego pacjenci często patrzą w nie jak w obrazek. Ale bycie lekarzem to nie tylko czytanie cyferek z laboratorium. To też umiejętne zebranie wywiadu, zbadanie pacjenta. Na tej podstawie decyduję jaki "kod pilności" ktoś dostaje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 20

Jeden kończył żeby to widzieć, drugi, żeby doić plebs z kasy i żeby go po rękach całowali i "panie dochturze" mówili. Ot, życie

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 15

@blood... Przecież przy tych kolejkach, jakie są do specjalistów, szanse, że ktoś umierający uczciwie doczeka są delikatnie mówiąc marne. Nie ma co gdybać - stanął przed nią młody chłopak z całym życiem przed sobą i ona mu to życie pomogła uratować. A czy nie od tego są lekarze, by leczyć i ratować? I mówię to wszystko, mimo że nie popieram traktowania SOR jak przychodni i to ekspresowej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

blood - odpowiem Ci z własnego, aktualnego doświadczenia. W piątek podnosiłem spory ciężar (jakieś 40 kg) żeby położyć na szafie. Nic się nie stało. Nic, prócz tego, że następnego dnia nie mogę ręką obrócić. No nic, przypałętało się też przeziębienie, więc rejestruję się na poniedziałek do internisty. Wizyta: ostre przeziębienie, a na rękę lek przeciwzapalny/przeciwbólowy z poleceniem przyjścia jutro do kontroli. Wtorek - ręka dalej boli - skierowanie na USB i do ortopedy na CITO. Brak miejsc, ale dzięki zaangażowaniu lekarza (pozdrawiam dr. Kluka) i pani z recepcji udało się załatwić USG na ten sam dzień, fakt, że na 20, ale zawsze... Dzisiaj wizyta u ortopedy. Na szczęście to tylko uraz mięśnia przedramienia. Ale... gdyby to było coś poważniejszego, praktycznie od razu bym otrzymał pomoc i rehabilitację. Tylko... o jednym nie wspomniałem - to nie jest opłacane z NFZ... Ale tak właśnie powinno to wyglądać. Do NFZ płacimy zdrowotne (od średniej krajowej) ponad 300 zł. Zakłady pracy opłacają ubezpieczenie zdrowotne w kwotach od 40 do 150 zł. Różnica? Kolosalna. Do specjalisty czekasz maksymalnie 5 dni. Bez skierowania. To, co zrobiono z tzw państwową służbą zdrowia, to doprowadzenie do eksterminacji ludzi chorych i małoprzesiębiorczych.

Odpowiedz
avatar Vividienne
1 5

Gremlin, dla sprawiedliwości trzeba dodać, że prywatne ubezpieczenia nie obejmują zazwyczaj leczenia nowotworów i innych najbardziej kosztownych chorób, a i na leczenie szpitalne mają ograniczenie czasowe. Z drugiej strony jak czytam, że przeciętny czas oczekiwania na operację serca to 12 do 18 miesięcy to dochodzę do wniosku, że powszechne ubezpieczenie też jej nie obejmuje, bo część pacjentów po prostu tej operacji nie doczeka. Generalnie należałoby ten burdel natychmiast sprywatyzować, bo co by się później nie stało - gorzej już nie będzie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Vividienne - zgadza się. Ale skoro sieć prywatnych placówek może funkcjonować za 50 - 100 zł od pacjenta miesięcznie, to w skali kraju za 300 zł miesięcznie powinno być "cud, miód i orzeszki". Jednym zdaniem - ktoś gdzieś mocno marnuje nasze pieniądze.

Odpowiedz
avatar Vividienne
2 2

Ależ oczywiście. Powiem nawet więcej - Finlandia ma podobny poziom opodatkowania jak Polska (nie wnikam w szczegóły, ale summa summarum polska rodzina płaci nawet ciut wyższe podatki), a państwowa opieka medyczna u nich to JEST cud, miód i orzeszki.

Odpowiedz
avatar fak_dak
15 17

Traszka, ja mogę napisać, że jakieś 9 na 10 skierowań do Oddziału Psychiatrii jakie trafiają do mnie od lekarzy rodzinnych czy z pogotowia nie wymaga leczenia szpitalnego i po badaniu odsyłam tych pacjentów do domu z lekami. NIGDY jednak nie miałem o to pretensji bo wolę by lekarz, który nie zna się dobrze na psychiatrii a ma wątpliwości, wysłał niepotrzebnie niż zbagatelizował sprawę i przegapił ważną rzecz (psychozę czy zamiary samobójcze). Jeżeli chodzi o internę/chirurgię to działa to tak samo. Czasami w całodobówkach dyżurują młodzi koledzy lekarze, którzy dopiero nabierają doświadczenia i chyba lepiej by w razie wątpiwości, niejasnego obrazu odesłali pacjenta do SOR do mądrzejszych od siebie niż ryzykowali, że się pomylą. W SOR jest możliwość badań laboratoryjnych czy obrazowych, poza tym co dwie głowy to nie jedna.

Odpowiedz
avatar Vianna
1 3

Punkt 2 to zmora w mojej przychodni...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Wszędzie znajdą się idioci. Miałem taką rodzinną, że z czym nie przyszedłem, nawet z początkiem zapalenia płuc, to dawała Biseptol. Przepisałem się do innej, pani szybko przepisała Amoksiklav. Było już za późno i przez idiotkę od Biseptolu zastrzyki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 21

Czas uderzyć się w piersi. Zdarzało mi się nie wystawić pacjentowi zwolnienia z SOR. Co zaś się tyczy pozostałych punktów... Ad 1. Skąd pewność, że chory miał zawał? Wykonałaś w karetce 12-odprowadzeniowe EKG? Oznaczyłaś troponinę? Chociaż, ja bym się bał odesłać takiego chorego. Badania mówią, że tylko 70% ostrych zespołów wieńcowych daje się prawidłowo zdiagnozować... Ad 3. Mogłaś i powinnaś wpisać na skierowaniu, że pacjent nie wyraził zgody na badanie. Co zresztą powinno uniemożliwić skierowanie go gdziekolwiek... Bo skąd wiesz, na jaki oddział go wysłać? Problem z penisem może oznaczać równie dobrze obrzęk alergiczny, jak i niewydolność krążenia pod postacią obrzękową właśnie. Ad 4. Kłamstwa pacjentów to plaga. Nagminna i obrzydliwa. Tylko co powiedzieć o kłamstwach lekarzy, vide moja opowieść? Ad 5. Każdy z moich studentów wie, że nie zmierzenie glikemii, zwłaszcza u pacjenta z zaburzeniami świadomości, oznacza powolną kastrację, kiedy ich namierzę. Ad 6. Wysłałaś chłopaka do SOR - zdiagnozowali raka- chwała Ci za to. Ale jakoś nie piszesz, czy zrobiłaś mu chociaż podstawowe badania, np. morfologię, RTG klatki czy USG brzucha... Które są w zasięgu możliwości lekarza POZ. A które nie trwają dłużej niż 1 dzień... Potem można już stworzyć sobie wstępny obraz choroby i skierować pacjenta do stosownego oddziału. Co nie zmienia faktu, że badałaś każdego z pacjentów, jak również mojej do Ciebie sympatii. :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 18

P.S. Nie napisałem, że nie szanuję rodzinnych. Tylko nie przepadam. Za takimi, o jakich piszę.

Odpowiedz
avatar maborek
2 4

Jak pisałem w mojej (niezbyt ciekawej zresztą, jak ocenili inni) historii, mam świeże doświadczenia i lekarzami rodzinnymi (2) i z załogą karetki i z lekarzami z SOR (co najmniej 7). Myślę, że to wszystko chory system, który z jednej strony wymusza pośpiech (rodzinni), a z drugiej obijanie tyłka blachą (SOR). Jeśli chcecie, mam autopsyjne dowody na to. Na razie tylko: do SOR trafiłem (niestety) słusznie, choć bezpośredni powód - częstoskurcze serca okazał się nie do końca tym (bo spowodowała, a przynajmniej wzmocniła je zakrzepica, o której lekarka rodzinna nie wiedziała, bo nie dała mi o tym powiedzieć ... Z kolei w SOR nie dostałem diagnozy "zakrzepica" tylko zakrzep, bo widać było tylko zakrzep na łydce, a wyżej nikt się nie pofatygował sprawdzić (trzeba by spodnie zdejmować?)... W związku z tym zakrzepica rozwijała się do dziś swobodnie (doszła właśnie do pachwiny) ponieważ zgodnie z wypisem szpitalnym dostałem receptę na silne leki ale na 100%. Leki te zaocznie lekarka rodzinna zmieniła na słabsze, refundowane. Ja zaś spokojnie rozwijałem sobie chorobę jednocześnie walcząc z zapaleniem płuc zdiagnozowanym "nieoficjalne" (oficjalnie wpisano mi zapalenie oskrzeli - z zapaleniem płuc musieliby zatrzymać mnie w szpitalu, gdzie nie ma miejsc ...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2012 o 22:29

avatar g_3
3 5

Pod historią Hellraisera napisałam, że nie lubię rodzinnych, ale u Ciebie mogę dziś z czystym sumieniem napisać, że lekarzy z SOR-u też nie lubię - w niedzielę odesłali mojego chłopaka (trafił na SOR po mocnym uderzeniu w głowę) do domu, twierdząc, że brak możliwości poruszania kończynami to reakcja nerwicowa... Nad ranem po raz kolejny wzywaliśmy karetkę (przy komentarzu pani dyspozytorki "no ale wie pani, przecież to bez sensu ciągle jeździć na SOR i z powrotem), po czym okazało się, że ta "reakcja nerwicowa" to dyskopatia w odcinku szyjnym kręgosłupa i bez operacji nie ma nawet co marzyć o powrocie do poprzedniej sprawności...

Odpowiedz
avatar Muchusia
-1 5

SOR vs rodzinni, wojnę zacznijcie.

Odpowiedz
avatar Vividienne
8 10

Poczytać jak kulturalni, wykształceni ludzie się kłócą - rzekłabym, że dla niektórych może to mieć wymiar edukacyjny :)

Odpowiedz
avatar burza
3 3

czyli.... jak wylądowałam na SORze ostatnio, zrobiono mi tomografie i takie tam, a na koniec powiedzieli, że musze zgłosic sie do neurologa. Ja zapytałam czy dostane od nich skierowanie, usłyszałam - oczywiście że nie, musi pani iśc do rodzinnego i on wypisze. Tak to miało sie odbyć, czy SORowcy nawalili?

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
2 2

Burza - każdy lekarz może skierować Cię do każdego lekarza (również ten z SORu), ale prawdą jest, że zarówno SORowcom jak i większości specjalistów nie chce się bawić w takie głupoty jak papierki (skierowania, zwolnienia) i woli odesłać Cię do rodzinnego "bo on jest od papierków pisania" - spychologia i tyle. Muchusia - "wojna" POZ - specjalistyka jest niemal tak stara jak dyskusja nad wyższością świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy. Rozsądni lekarze (bez względu na punkt siedzenia) - podchodzą do tego tak jak Traszka. Nie generalizują i rozumieją, że "ta druga strona" też robi co może a czarne owce i wśród profesórów się trafiają.

Odpowiedz
avatar wolfik
0 0

@Nietoperzyca -i masz rację i nie masz racji :) Teoretycznie każdy lekarz może wystawić skierowanie, zwolnienie i receptę. W praktyce zależy to od umowy z NFZ (zwolnienia) a przede wszystkim ponieważ lekarze to nic więcej jak pracownicy szpitala/POZtu, zależy jakie są decyzje dyrekcji. Znam dobrze szpital, gdzie dyrektor wyraźnie ogłosił, że SOR nie wystawia zwolnień i koniec. Zwolnienia są wystawiane albo przez "rodzinnego" albo w poradni na kontroli (ortopedia,chirurgia). Z drugiej strony każdy pacjent któremu na wypisie SORowy pisze o konieczności konsultacji czy dalszych badaniach musi otrzymać skierowanie. Jak to mówią: co kraj to obyczaj :)

Odpowiedz
avatar TrissMerigold
4 4

No bez przesady może co? Może w twoich kontaktach z lekarzami trafia swój na swego, a jak to zinterpretujesz to twoja broszka.

Odpowiedz
Udostępnij