Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dziwni są ludzie. U mnie w mieście co roku w wakacje organizuje…

Dziwni są ludzie. U mnie w mieście co roku w wakacje organizuje się coś w rodzaju kina na świeżym powietrzu. Pod daszkiem instalują ekran i co wieczór wyświetlane są filmy, od filmów klasy Z, po naprawdę niezłe, warte uwagi. Cała akcja jest darmowa toteż przyciąga sporo ludzi. 4 może 5 lat temu wybrałem się na coś takiego zachęcony przez kolegów. Film był głęboko średni, ale atmosfera spodobała mi się bo mimo, że w całym parku osobników różnej płci i w różnym wieku było sporo więcej niż w przeciętnej sali kinowej, to nie było żadnych zakłóceń.
Wybrałem się na to jeszcze kilka razy, bo pomyślałem, że to niezłe miejsce na randkę. ;)

Ale tylko jeden taki wypad zapadł mi głęboko w pamięć. Ogólnie zdarzały się tam mniejsze wypadeczki, a to jakiś chłopiec spadł z drzewa, a to ktoś oblał się wrzącą kawą i takie tam. Drobnostki.
Ale podczas jednego wypadu, w samym środku filmu, dialogi przejętych aktorów przerwał potężny ryk:

- Czy jest tutaj LEKARZ!? Lekarz! Żona zemdlała!

Lekarzem co prawda nie jestem, ale skoczyłem odruchowo w kierunku wołania. Faktycznie, widzę leży babka jak decha między ciasno ustawionymi ławkami. Przepycham ludzi, którym z miejsca akcja na żywo wydawała się ciekawsza niż ta na ekranie i podchodzę do leżącej kobiety.

- Pan jest lekarzem?
- Ratownikiem...
- Chciałem lekarza! - Facet odepchnął mnie i wpadłem pomiędzy kolejne ławki. - Lekarza, a nie jakiegoś ratownika!
- Mogę pomóc zanim przyjedzie pogotowie!
- Żona w ciąży jest! Lekarza! LEKARZA!

Niestety, wśród jakiś 80 ludzi wokół nikt nie zaszczycił pana dyplomem z wydziału lekarskiego tutejszej uczelni, który by go zadowolił. Prawdę mówiąc oprócz mnie i jeszcze jednego chłopaczka nikt nawet nie przyznał, że ma coś wspólnego z medycyną (a widziałem przynajmniej dwie osoby, które kojarzyłem z takim zawodem - wiecie, sporo się jeździ po szpitalach...).

Piekielny w ostateczności nie zgodził się, aby ktoś pomógł żonie i czekał na karetkę. A żonka leżała nieprzytomna (na szczęście udało mi się dostrzec, że oddycha bo szczerze mówiąc trochę mnie to martwiło - nawyk) przez jakieś 7 minut (obok jest pogotowie, dosłownie ulicę dalej).

Myślałem, że facet szału dostanie jak zobaczył, że do parku podjechała karetka i wysiadło z niej dwóch ratowników, z którymi zresztą przywitałem się przyjaźnie. :)

by zaszczurzony
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Gold
50 52

Podziwiam tego Pana. Ryzykuje życiem swojej żony i dziecka, bo badać może tylko lekarz. Jak można być tak ograniczonym?

Odpowiedz
avatar CComando
12 12

@Ela1959 Ironia, kochana, I R O N I A...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 18

A jak przedstawił się chłopaczek, z ciekawości zapytam? :)

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
24 26

Student ratownictwa na 3 roku ;) o ile dobrze zrozumiałem.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
16 18

Niestety nie mam pojęcia co się z tą kobietą stało... Jak ją zabierali nie było z nią źle, ale nie pojechałem z nimi przecież.

Odpowiedz
avatar Elewator
16 16

Ten facet chyba nie myślał. Rozumiem, przy takim wydarzeniu mógł wpaść w panikę i palnąć jakąś głupotę... no ale, żeby zabraniać udzielenia pomocy? Zresztą w takiej sytuacji wydaje mi się, że lekarz nie pomógłby szczególnie lepiej niż ratownik...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Przyznaję ci rację. Ja to bym do tej żony wołałbym nawet emeryta który w przedszkolu uczył się pierwszej pomocy gdyby nie to, że sam się uczyłem w zeszłym roku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
39 39

Faktycznie taki np. lekarz dermatolog zdziałałby więcej niż ratownik :P

Odpowiedz
avatar HardCandy
30 32

Albo okulista! Ale poważnie, każdy lekarz posiadać musi pewne podstawy. Tylko ratownik codziennie spotyka się z podobnymi przypadkami a taki okulista czy dermatolog to cholera wie kiedy ostatnio widział omdlenie.

Odpowiedz
avatar Mikaz
20 20

Ludzie nie doceniają ratowników. Przecież nie w każdej karetce jeździ lekarz.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2012 o 18:42

avatar zaszczurzony
35 37

W dzisiejszych czasach w prawie żadnej karetce nie jeździ lekarz :)

Odpowiedz
avatar Mikaz
15 15

Mam, może trochę głupie, pytanie. Jakie jest kryterium tego czy w karetce jedzie lekarz? Jest wysyłany do cięższych przypadków czy jakoś losowo?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2012 o 19:43

avatar zaszczurzony
16 16

Dyspozytornia decyzuje kiedy wysłać S (z lekarzem) a kiedy P (ratownicy).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

a czasem i los decyduje - eSka gdzieś na wygwizdowie na wyjeździe, w podstacji została tylko P, więc jedzie P. I trzeba ogarniac czasem wyjazd dla S - na cztery ręce i podstawowy zestaw leków ;)

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
12 12

Caron fakt, nie dopowiedziałem tego. Ale to prawda, czasem to po prostu brak wyjścia, ale ogólnie dyspo decydują (chyba, że nie mają wyjścia) ;).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

oo, to mi się jeszcze jedna opcja przypomniała, iście piekielna, ale u mnie się zdarzało - jak się dyspozytor boi, że lekarz będzie marudził, ze musi jechac. Bo czasami dla dyspozytorów karetka 'S' to świeta krowa była.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
5 5

U mnie się nie zdarza teraz bo my tylko P mamy ;) Ale nie przypominam sobie żeby za czasów pracy na S coś takiego miało miejsce, ale może, może. To jest możliwe

Odpowiedz
avatar CComando
3 3

P, S... czytałem komentarze, ale od czego te litery? Ni hu-hu nie kojarzy mi się z lekarzem. BTW, słyszałem kiedyś o 'R' - domyślam się, że Ratownicza?

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
6 6

R już nie ma. Są S (specjalistyczne z lekarzem) i P (podstawowe) T (transportowe) N (neonatologiczne - tylko w duzych miastach) i cos tak nie wiem ;)

Odpowiedz
avatar fog
-4 8

miales wypadek i dzwonisz po karetke... proś o ratownikow jesli chcesz przeżyc... ;]]]

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
14 16

W takich sytuacjach lepiej przedstawiaj się jako Lekarz Pogotowia. Całkiem spora ilość ludzi nie wie, co to ratowniki medyczny, w stresie mogą pomyśleć że np. wodny czy tatrzański.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
26 26

A wodny nie poradziłby sobie przy omdleniu?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 17

Ratownik - to brzmi dumnie, ale ja jeszcze pamiętam Łosię i Osię z jednej z Twoich poprzednich historii, które też się tak przedstawiały ;) Myślę, że facetowi chodziło o kogoś, kto rzeczywiście zna się na tej robocie, a nie tylko, dajmy na to, ukończył rok temu kurs pierwszej pomocy, albo i to nie, bo uprawnienia załatwił mu szwagier, a w każdym razie jeśli nawet coś wie o pierwszej pomocy, to tylko z teorii. Mówisz, że jesteś ratownikiem - to znaczy kim konkretnie i skad mam gwarancję, że nie spróbujesz przeprowadzić tracheotomii długopisem? Tak sobie mógł myśleć... Moim zdaniem, nie każdy, kto ma tytuł ratownika, rzeczywiście poradzi sobie w kryzysowej sytuacji. Medyczny to co innego. A może i jest tak, jak LTM87 mówi poniżej, a we mnie pokutuje tylko jakiś stereotyp? Nie wiem, alencoś mi mówi, że ten facet z historii kombinował podobnie.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
17 17

Jablko, ale... Powiedz jedno, żona w ciąży, lepszy ratownik wodny czy zostawić ją między ławkami? Facet nie pozwolił jej nawet ułożyć w pozycji bezpiecznej takiej zmodyfikowanej (dla ciężarnych właśnie) i tak jak walnęła o glebe tak została do przyjazdu karetki. Jedynie, że teoretycznie sama przyjęła w pół prawidłową pozycję (przy spadaniu) i lekko zakołysała się na lewy bok (kobiety ciężarne powinno się tak układać), więc dobre i to.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 września 2012 o 9:55

avatar PiekielnyDiablik
3 3

@zaszczurzony Tak, w praktyce poradzisz sobie, w mentalności sporej ilości ludzi - nie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 6

Zaszczurzony, próbuję jedynie powiedzieć, że gościu zwątpił w Twoje kwalifikacje. On szukał kogoś, kto się ZNA, a nie szpanuje tytułem ratownika, który kupił sobie na pchlim targu, tudzież wygrał w przedszkolu na zajęciach z pierwszej pomocy z panami strażakami. Miał Cię z jakiegoś szulera i tyle. Łosia i Osia też przecież były ratowniczkami... a ludzie lepiej by zrobili, gdyby nie pozwolili się im do nich zbliżać - prawda?

Odpowiedz
avatar MCR
3 3

Zaszczurzony, jak wygląda zmodyfikowana? normalną znam, ale zmodyfikowanej nie, a diabli wiedzą czy na jakąś nieprzytomną ciężarną nie trafię.

Odpowiedz
avatar LTM87
18 18

Dużo jeszcze czasu minie zanim naród pojmie, że współczesny ratownik to nie jest dawny "pan Henio sanitariusz", ale człowiek, który (jak nazwa zawodu wskazuje) RATUJE innych i ma w tym kierunku odpowiednie kwalifikacje. Kolega jest ratownikiem i już ze sto razy słyszał odmowy pomocy, bo szanowny pan życzy sobie DOKTORA, nie będzie się nim jakiś "sanitariusz" zajmował. Ludzie tłumaczą sobie "lekarz to jednak lekarz". Niech będzie nawet i ginekolog-położnik (tu akurat by się przydał) albo okulista. Na pewno uratuje lepiej niż kto? Ano ten, co ma ratowanie w nazwie zawodu. Tylko ciekawe ilu okulistów czy dermatologów ostatnio kogoś reanimowało czy wyciągało z rozbitego wraku? Nie chodzi o to, że nie umieją, bo fakt - lekarz to lekarz, podstawy zna bardzo dobrze. Tyle, że jego praktyka obejmuje inne zabawy, doraźnie ratuje kiedy musi. Ratownik ratuje codziennie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

Chyba pokolenie musi minąc. Pamiętam wyjazd do zasłabnięcia, które już przy nas zmieniło się w zatrzymanie krążenia. Byliśmy w trzy osoby, wszyscy musieliśmy wyglądac podejrzanie młodocianie, bo jedna ze starszych pań załamała ręce i zapłakała, ze trzeba eRkę wezwac koniecznie...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 16

Czyżby nikt z komentujących nie zauważył dodatkowej piekielności, że na "sali" obecni byli inni pracownicy służby zdrowia i nikt oprócz autorem i chłopakiem się nie przyznał. Strach mdleć na środku szpitala, a nuż się nie przyznają, że lekarze!

Odpowiedz
avatar voytaz
6 8

przecież już ktoś pisał, że to mógł być dermatolog albo okulista, który z takimi przypadkami miał do czynienia ostatnio pewnie na studiach

Odpowiedz
avatar HardCandy
4 8

Voytaz Może i miał do czynienia ostatnio na studiach ale co lekarz to lekarz. Mogli przynajmniej poprzeć obecnego ratownika medycznego. Zrobić cokolwiek. Ale widać wyszli z założenia że po pracy to po pracy...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 7

Zaszczurzony kojarzył kilku ludzi z zawodem lekarza - bardzo możliwe w takim razie, że ci ludzie kojarzyli także Zaszczurzonego z zawodem ratownika. Czy rzeczywiście byli w tym momencie potrzebni, skoro ratownik jest na miejscu, a szpital ulicę dalej? Co więcej zrobią, niż on, bez sprzętu, lekarstw? Weźcie też pod uwagę, że facet był po prostu piekielny, a piekielnym niechętnie się pomaga, jeśli się nie musi. Ci lekarze byli po godzinach - pomoc pomocą, ale na użeranie się z idiotą nikt nie ma nerwów o żadnej porze. Zwłaszcza, że jeden ochotnik już się do tego zadania zgłosił ;) Dodatkowo lekarze ci mogli być np. po piwku...

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
2 6

Jablko znów się z Tobą niezgadzam. Co by mogli zrobić więcej niż ja? Przede wszystkim mogliby PODEJŚĆ. A ja nie mogłem. Bo mnie odepchnięto. Facet był piekielny, ale co za to może kobieta z dzieciątkiem pod sercem?? Lekarz powinien takie rzeczy odróżniać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

Zaszczurzony: I właśnie dlatego lepiej dla reszty świata, że nie mam nic wspólnego z medycyną ;-) Cieszę się, że masz takie podejście do sprawy, ale ja, widząc profesjonalnego ratownika na miejscu i wiedząc, że jesteśmy w sąsiedztwie szpitala nie pchałabym się dobrowolnie do idioty, co to "bez kija nie podchodź". Ale to tylko takie teoretyczne dywagacje, może gdybym widziała wypadek, może wtedy rzeczywiście myślałabym tylko o tej leżącej kobiecie i o tym, jak jej pomóc. Bo w innych kategoriach się o tym myśli tak, a w innych, gdy siedzi wygodnie przed komputerem. Przy okazji, mam jeszcze jedno wyjaśnienie, dlaczego lekarze nie zadziałali. Nie zadziałali, bo ich było kilku i nastąpiło rozproszenie odpowiedzialności http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozproszenie_odpowiedzialno%C5%9Bci . Bardzo możliwe, że ci lekarze w tłumie też się rozpoznawali, patrzyli na siebie i myśleli: "ten nie podchodzi, tamten nie podchodzi, dlaczego ja mam podejść?". Może wystarczyło po prostu zwrócić się bezpośrednio do danego delikwenta? W takim wypadku nawet ja nie miałabym innego wyjścia, jak pomóc ;)

Odpowiedz
avatar fak_dak
12 12

Ludzie nie nadążają za zmianami w systemie ochrony zdrowia. Dawniej struktura kompetencji wyglądała tak, że najpierw był lekarz (nieważne jaki) potem długo długo nic a potem pielęgniarka. Dzisiaj co raz więcej funkcji przejmuje personel medyczny nielekarski. Dążymy do standardów zachodnich, w których lekarz, specjalista danej dziedziny, robi tylko to czego nie potrafią zrobić inni. Ludzie muszą się przyzwyczaić, że w medycynie ratunkowej najbardziej kompetentni są ratownicy medyczni i lekarze specjaliści medycyny ratunkowej. Ja mam aktualny certyfikat Europejskiej Rady Resuscytacji z ALS ale w sytuacji reanimacji na pewno polegałbym na doświadczeniu ratowników medycznych bo oni robią to na co dzień a ja od wielkiego dzwonu. Z drugiej strony, znam ratowników, którzy czują się w karetce lekarzami i na przykład podważają lekarskie diagnozy. Miałem sytuację, w której wezwałem do domu pacjenta pogotowie bo oceniłem, że są wskazania do pilnej hospitalizacji bez zgody a ratownicy z karetki powiedzieli mi, że ich zadaniem ten pacjent nie jest chory psychicznie i odjechali. Skończyło się skargą do ich przełożonych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 września 2012 o 12:05

avatar zaszczurzony
3 3

Odjechali? My nie możemy odjechać póki ktoś nie podpisze, że rezygnuje...

Odpowiedz
avatar fak_dak
2 2

Nie znam szczegółów technicznych odmowy bo byłem zajęty tłumaczeniem podstaw psychiatrii jednemu z nich. Pacjent przy nich odmówił transportu ale to było oczywiste, że odmówi bo nie miał poczucia choroby. Dla tych ratowników odmowa przyjmowania płynów i jedzenia przez staruszka w stanie mieszanym w zejściu manii w CHAD przy wiedzy jak ciężkie depresje ma przy zmianie faz nie był powodem do przewiezienia go do szpitala wbrew jego woli. Facet był na 100% do przyjęcia bez zgody na psychiatrię. Mania dysforyczna to psychoza a odmowa przyjmowania płynów u staruszka to stan zagrożenia zdrowia i życia. Oni zaś powiedzieli, że nie wygląda na chorego psychicznie. Negocjowali z nim przewiezienie na internę z powodu odwodnienia a jak odmówił to odjechali.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Wszystko się może zdaRZyć... kiedy tak brak słownika... gdy czegoś bardzo pragniesz gdy bardzo chcesz ooooo ooooo

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
4 6

A gość, który "łowi topielców" nie potrafi zająć się omdleniem?? A jeśli miałaby RK-O lepiej żeby umarła niż żeby ktoś zrobił jej usta-usta??

Odpowiedz
avatar LTM87
5 7

@tora, gdyby autor dodał, że on "medyczny", gdyby nawet miał wypisane na czole, że nie górski, wodny czy górniczy, to znając życie Pan Piekielny i tak wołałby doktora. Być może jeszcze głośniej. Ludzie starszej daty przyzwyczaili się do tego, że w karetce jeździ lekarz, a cała ta załoga to tylko jacyś jego pomocnicy, którzy mogą co najwyżej znieść pacjenta do samochodu. Jak pisze fak_dak kiedyś tak właśnie było. Nie było ratowników, były pielęgniarki (pielęgniarze) albo sanitariusze. Z tym, że do zawodu sanitariusza nie potrzebne były żadne większe kwalifikacje. Wystarczyła skończona podstawówka i siła fizyczna. W teorii wymagano też odbycia szkolenia, jednak w PRL różnie z tym bywało (papier jest, szkolenia nie było). Ludziom wydaje się więc, że ratownik to jest taki dawny sanitariusz, ale że jeździ w pogotowiu RATUNKOWYM, to tak go tam sobie nazwali. Zresztą bywa, że i "lek. med." nie zadowala. Omdleniem, bólem głowy czy za przeproszeniem sraczką musi się zająć doktor nauk medycznych. Inaczej "a co on tam panie wie, niedouk jakiś".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 września 2012 o 15:20

Udostępnij