Historia opowiedziana mi przez moją byłą, która pracowała swego czasu w sklepie zoologicznym.
No więc do sklepu przyszła klientka. Oznajmiła, że sprawiła sobie małego kociaka i potrzebuje wyprawki.
Jak się okazało, wcześniej nie miała do czynienia z kotami, jednak zależało jej na dobru zwierzaka. Wyprawka z podstawowej przerodziła się w full-wypas gdyż klientka chciała jeszcze to, tamto, a to może się przyda aby kotek miał dobrze. Dziewczyna cieszyła się, że futrzaste stworzonko będzie miało dobrze (a i przy okazji utarg będzie dobry, choć to drugorzędne wobec dobra kota). Wspomogła fachowymi radami, jako że sama należy do kotofilii.
Mija dzień-dwa...
Do sklepu wpada ta sama klientka z nosidełkiem (z wyprawki) wraz z zawartością w ręce i lekkim przerażeniem w oczach.
- Bo wie Pani, od paru dni coś się kotu dzieje z gardłem, może chory, jakąś chrypkę ma? Ma Pani jakieś lekarstwo na to? Kot jakoś tak charczy jak oddycha. O proszę zobaczyć, właśnie teraz.
Dziewczyna rzuciła okiem na prześliczne puchate maleństwo i korzystając z fachowej wiedzy (studia weterynaryjne) i praktyki ze zwierzętami szybko mogła postawić odpowiednią diagnozę:
- Proszę Pani, ten kot mruczy.
sklep zoologiczny
Szczerze się uśmiałam. Zwłaszcza że spodziewałam się kolejnej smutnej historii o katowanych kotach, a tu taka pozytywna niespodzianka.
Odpowiedzhahahaha ;D
OdpowiedzSuper historia! I przede wszystkim pozytywna, chociaż to piekielni ;-) Ale szczerze, wolę taką Panią Właścicielkę, która tak bardzo się przejmuje losem kotka, niż tych piekielnych, którzy zabijają niewinne futrzaki. Plus :-)
Odpowiedznieźle się uśmiałem przy tym :D fajna musiała być mina zadowolonego kota :)
Odpowiedzmina właścicielki też ;P
OdpowiedzO rany ;) sama mam w domu od niedawna dwa koty i jednego Italianca, który też tego nie wiedział ;) A mogłam dodać swoją historyjkę jak pewnego wieczoru zrobił oczy jak 5 zł: A co ten kot robi?
OdpowiedzJa stary kociarz, turlałem się ze śmiechu po podłodze, kiedy moja rodzinka narobiła paniki, że kociak dostał konwulsji i chyba za chwilę straci kolejne z 7 żyć. Okazalło się, że kocina miała czkawkę AUTENTYCZNE.
OdpowiedzOj, pozytywne zaskoczenie na koniec! Lepsza taka nadgorliwa w opiece pani (mam nadzieję, że entuzjazm i wrażliwość na punkcie kota nie minie po roku czy dłużej) niż osoba, która porzuci czy utopi kociaka albo innego zwierzaka, żeby nie wydawać kasy na leczenie.
Odpowiedzkońcówka boska po prostu :):)
OdpowiedzTo jest urocze, nie piekielne :D
Odpowiedzale trzyma w napięciu do końca :)
OdpowiedzStrona o piekielnych, nie idiotach. Nie zawsze to idzie w parze. Niestety, ale pomimo jakze zabawanej puenty, mozesz sobie drogi autorze te historie wsadzic.
OdpowiedzPrzynajmniej się ta pani zajmuje zwierzakiem, może jakoś inaczej ten kot mruczy niż inne? :D
Odpowiedzheh, mój pyrkał, nie mruczał, więc może ten też był taki dziwoląg? :P historyjka urocza :D
OdpowiedzMoże słuchałaś złego końca kota, skoro prykał? :)
OdpowiedzŻeby mój tak mruczał lub "pyrkał". Ale nie, on musi być wtedy cichutki (czuć tylko lekkie wibracje krtani, kiedy się jej dotknie), żeby móc od szóstej rano drzeć się jak opętany, bo chce jeść. A co gdybym ja tak przyszła do weterynarza, mówiąc, że kot mi wydaje dziwne dźwięki, jak: "Mghhrrrou!"? :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2012 o 2:31
Hmm, Lunnayenne, bo kot powinien 24 na dobę mieć miskę pełną, to psom się jedzenie wydziela...
OdpowiedzKota też mozna spaść, żadne zwierzę nie powinno mieć non stop pełnej michy jeśli samo sobie nie dawkuje odpowiednio jedzenia - mój pies ma w misce pełno non stop bo je tylko jak jest głodny, nie wylizuje miski do czysta, potrafi nie mieć nawet ochoty na mięso.
OdpowiedzBzdura, wg mnie powinien mieć stały dostęp do suchej karmy i świeżej wody, a mokrą karmę czy mięsko mieć wydzielaną. Przynajmniej u mnie tak jest i żyją, są zdrowe i energiczne :)
OdpowiedzDokładnie tak, jak pisze teqkilla. Poza tym stały dostęp do karmy wcale nie musi równać się otyłości kota - wystarczy go przyzwyczaić do odpowiedniego wydzielania sobie jedzenia - dać mu określoną ilość karmy na dobę i bardzo szybko sam się zorientuje, że jak zje wszystko za szybko, to zostanie z pustą michą, a jak nie zje, to będzie z zadowoleniem podchodził do miski przez cały dzień i chrupał ;)
OdpowiedzMam 3 koty, w miskach jedzenie przeważnie jest cały czas (suche, bo jedna ma uczulenie, więc reszta ferajny też "cierpi" ;)). Czasem zdarzy się, że zjedzą wszystko, a ja nie zauważę, to po najmłodszej od razu widać, że czegoś chce. Mam wrażenie, że głód dopada ją w sekundę, a wtedy przychodzi, tuli się, chodzi za człowiekiem tak długo, aż się jej nie nakarmi :D No to oczywiście idę im nasypać do misek, a ta łajza, cała szczęśliwa, skubnie 3 ziarenka i najedzona :D A pisków zawsze co niemiara...
OdpowiedzNie no padłam:) Finał mnie rozwalił:) Gdzie się trzeba wychowywać by nie wiedzieć że kot mruczy jak BMW:)
Odpowiedznie każdy kot mruczy(niektóre tylko wibrują),a klientka w ogóle nigdy nie miała z kotami do czynienia.Na moich kolanach właśnie mruczy sobie taki jeden szczęśliwy kot ;).
Odpowiedzinne z kolei wyrabiają normę za te 'wibrujące' i nie mruczą, a gruchają, dosyć głośno ;)
OdpowiedzMłode koty czasami dziwnie mruczą, zbyt głośno/trzeszcząc/świszcząc na wydechu albo jeszcze nie umieją dobrze albo inaczej rezonują w małym ciele. ale i tak nie da się tego pomylić z niczym innym
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2012 o 8:36
Każdy kot mruczy inaczej. Mój grucha jak gołąb:)
OdpowiedzA mój terkocze jak traktor... Też można się zdziwić, więc tej pani - zwłaszcza nowicjuszce - się nie dziwię :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2012 o 11:20
Każdy z moich jedenastu inaczej mruczy. Jedna kotka to traktor dosłownie (piętro wyżej ją słychać), a inna z kolei mruczy bezgłośnie, tylko wibruje :)
OdpowiedzAż normalnie się tak ciepło uśmiechałam, jak czytałam o waszych kotach :) Jeden kot mojej cioci był dla mnie taki wyjątkowy, że wystarczyło się z nim zaprzyjaźnić, że gdy tylko się go dotknęło pod bródką (lub za uszkiem), to mruczał tak długo i intensywnie, że żal było zabrać rękę :) Niestety, nie dogadywał się zbytnio z drugim kotem cioci, więc znalazła lepszy dom na wsi...
Odpowiedzkot mojej ciotki, miauczy tak jakby to dziecko gaworzyło :-)
OdpowiedzTo i ja dodam od siebie, ze moje Moherzysko mruczy jak wiertarka. Glosno i takim "ghrrrrrrrrr" :D
OdpowiedzTeż mam w domu takiego mruczka, o jakim napisała Sunflower, ale nawet nie trzeba go dotykać - jak tylko podchodzę, to koncert się już zaczyna :D
OdpowiedzKot od kuzyna, gdy się go głaszcze to przechyla się w stronę ręki. Jak tylko zaczniesz delikatnie odsuwać dłoń, on przechyla się za nią coraz mocniej. Czasem zdarza mu się nie utrzymać równowagi ;-) I tylko wibruje. Moje dwa mruczą cichutko ;-)
OdpowiedzMyślę że to kwestia tego kiedy się człowiek z kotem zetknie - wtedy się dowiaduje o nawet oczywistych dla innych rzeczach. Ja już w dzieciństwie jeździłam do babci-kociary, więc naturalnie pewnego dnia przyleciałam z wieścią że 'kotek jest chory, bo tak dziwnie charczy, gdy się go głaska' (normalnie mruczał, zadziwił mnie tylko tym że wydaje taki odgłos). Rodzina do dziś się ze mnie śmieje :) Plusik, aż miło przeczytać taką historię z happy endem.
OdpowiedzHahahahaha dostałam ataku takiego śmiechu że nie pamiętam podobnego :D Plus, plus i to ogromny :3
OdpowiedzPrawdę mówiąc, spodziewałem się smutnego końca, a tu proszę aż oplułem monitor :P
OdpowiedzNatychmiast zabrać jej tego kota! Inaczej zagłaszcze go na śmierć!
OdpowiedzI oby takich troskliwych, naprawdę troskliwych "piekielnych" było więcej. Ale tym mruczeniem to mnie po prostu zastrzeliłeś, @glan. Znowu zaczynając o kotach; mnie kocica kiedyś, lata temu jak baaardzo mała byłam potraktowała jak swoje małe - położyła się przy mnie jak szalik i mamę moją troszkę nastraszyła. A teraz mi siedzi na karku młode pokolenie Whiskasożerców w futrze o nazwie Saphira i mi mruczy jakby dostało michę mleka, żeberka wędzone i rybkę.
OdpowiedzTylko nie dawaj im suchego Whiskasa.
OdpowiedzWłaśnie mają w misce, a co? Nie narzekają na te swoje kocie ciastka, a próbowały różnych różnistych.
Odpowiedzhttp://www.youtube.com/watch?v=kCDZNCOqG4o Serdecznie polecam! Może ten kot mruczał właśnie tak? ;)
OdpowiedzPopłakałam się ze śmiechu, jak oglądałam ten filmik :D Świetny kot;D
OdpowiedzSaphira wydaje podobne dźwięki jak dorwie jakieś mięcho z michy i się nim zajmie z dala od reszty kociej ferainy.
OdpowiedzHahahaha :D Szczerze to bałam się doczytać do końca, żeby się nie okazało, że jakaś zabawka mu utknęła czy coś innego się z nim złego dzieje. A tu taki finał! Na plus :)
OdpowiedzSzczera baba, widać przynajmniej że troszczy się o zwierzątko i stara się wyłapać nawet najmniejszy problem. To raczej dobrze.
OdpowiedzAhahaha. No i mnie kobitka rozwaliła. xD
OdpowiedzKurcze, tu się nie ma co śmiać! Jak moja kotka pierwszy raz przechodzila ruję to też pognalam do weterynarza bo kot umiera! XDDDDDD NO fakt, ale wtedy byłam dzieckiem.
OdpowiedzChryste, jak sobie przypomne jak moje kotki pierwszy raz mialy to diabelstwo. Ocieraly sie o wszystko i ledwo ktos dotknal tylka, to od razu ogon do gory. Masakra! ^^
OdpowiedzMoja kotka mruczy jak wiertarka, w dodatku prawie cały czas. Nie raz goście się już mnie pytali "A co jest z tym kotem?" (Inna sprawa, że ona jest dość specyficzna :D)
OdpowiedzMoja dosłownie się kladła na podłogę i wydzierała tak, że byłam święcie przekonana, że coś ją bardzo boli. No ale kotka niestety już odeszła i teraz mam 3 kocury, w tym dwa znajdki- jeden znaleziony był w środku zimy w kontenerze na śmieci i nie mruczy...nawet nie pozwala na dłuższe głaskanie niż kilka sekund. Za to dwa pozostałe traktorzą głośno i czesto.
OdpowiedzWreszcie jakiś pozytywny akcent! Na Wspaniałych, nie na Piekielnych! Jeden z moich kotów po wproszeniu się do mnie (bo nie powiem przygarnięciu) wydawał z siebie takie dziwne odgłosy, że nawet doświadczona pani weterynarz miała problem z diagnozą. A to było mruczenie, tylko kotek był ciut zmasakrowany i inaczej brzmiało.
OdpowiedzMój kot furkocze. Parę dni po tym jak go przywiozłam i jeszcze nie przywykłam zbytnio do posiadania takiego zwierzaka coś obudziło mnie w nocy. Tajemnicze dźwięki mnie przestraszyły,wyskoczyłam z łóżka i już przygotowywałam się do ataku na nieznaną kreaturę,gdy dotarło do mnie że to kotek sobie mruczy przez sen :D
OdpowiedzA to trzeba aż studia skończyć, żeby stwierdzić, że kot mruczy?
OdpowiedzOj, pani po prostu nie wiedziała :) Ale przynajmniej się troszczy o futrzaka :)
OdpowiedzAle nie skończyła STUDIÓW:)
OdpowiedzBardzo dziękuję za tę historię! Poprawiła mi humor!! PLUSIK
OdpowiedzMój czarny ma manię mruczenia w brodziku. Jak wiadomo kabina prysznicowa dobrze rezonuje i słychać go doskonale w całej łazience. Chyba mu to sprawia frajdę. Historia na plus uśmiałam się jak norka.
OdpowiedzMoją Kićkę wystarczy zawołać i już mruczy, jak traktor ;D Grrrrrgrrrrrgrrrrr ;) ale jak cudownie się zasypia z cudownym ciepłym futerkiem wtulonym w twój policzek i do tego tak cudownie kojąco mruczące ;D
OdpowiedzGdy sprowadziliśmy do domu kicię też przeżyliśmy szok. Kotki mruczą. Nasza imituje silnik. Czasami myślę że ukrywa w tym małym gardziołku motor :-)
OdpowiedzKoniecznie jej sprzedaj "instrukcję obsługi kota" lub inną dobrą pozycję książkową. Przemiła pani może przecież "dla jego dobra" dawać mu do picia wyłącznie mleko, a karmić surowym mięskiem...
OdpowiedzKarmienie surowym mieskiem nazywamy dieta BARF i bardzo duzo kociarzy ja stosuje z powodzeniem. Czasami jest to jedyne co kotu nie szkodzi.
Odpowiedzzrobiło mi dzień! <3
Odpowiedz