Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak wiadomo, każdy pracodawca chce zaoszczędzić jak może. Często gęsto - z…

Jak wiadomo, każdy pracodawca chce zaoszczędzić jak może. Często gęsto - z tego powodu zatrudnia studenta na umowy śmieciowe. Wiadomo - nie trzeba odprowadzać składek za studenta poniżej 26 roku życia. Ludzie bardzo często nieświadomie podpisują takie śmieciowe umowy (a i nawet świadomie - bo praca bardzo potrzebna i godzą się na wszystko), które spełniają przesłanki umowy o pracę.

Pewnego razu pracowałam w takiej firmie. Jeszcze nie znałam się dobrze na prawie. Podpisałam umowę zlecenie.
Do jednych z moich obowiązków należało po pracy zajechać na pocztę z przesyłkami i wysłanie ich. Dostawałam na to pieniądze od asystentki szefa (malutka firma). Tyle, że prawie zawsze pieniędzy było za mało na wysłanie wszystkich przesyłek. Problemów nie robiłam, dokładałam ze swoich, a rano następnego dnia rozliczałam się z asystentką szefa.

Szefowa widząc, że sytuacja notorycznie się powtarza, oznajmiła mi, że jak nie starczy pieniędzy na wszystkie przesyłki, to mam nie dokładać z własnej kieszeni, tylko resztę przesyłek wysłać następnego dnia jak dostanę pieniążki od asystentki.

Jak kazano - tak zrobiłam. W związku z powyższym nie wysłałam danego dnia bardzo ważnej przesyłki i poszła ona następnego dnia... Szefowa jak dowiedziała się o tym, że ważna przesyłka nie wyszła - kazała mi zabrać swoje rzeczy i nie wracać. Czyli krótko mówiąc zostałam wyrzucona z firmy na zbity pysk za to, że prawidłowo wykonywałam swoje obowiązki.

Do domu wparowałam wściekła i postanowiłam, że tego tak nie zostawię. Zaczęłam studiować treść swojej umowy, kodeks pracy i rozporządzenia. W godzinę oświeciło mnie, że moja umowa zlecenie, tak na prawdę nią nie jest. Spełniała wszystkie przesłanki umowy o pracę. Stwierdziłam, że umowa śmieciowa jest beznadziejna - ani składek ani nic... Tylko zaliczka na podatek. A potem mogę sobie w brodę pluć w wieku podeszłym, że miesiąca mi do emerytury zabrakło...
W związku z tym poszłam do sądu, żeby uznano mi tą robotę jako umowę o pracę.

Bezdyskusyjnie wygrałam. Pracodawca został obciążony karą i musiał uregulować jeszcze składki i tym podobne. Zostałam zwolniona w Walentynki, a umowę miałam do końca lutego. Na umowie była podana stawka godzinowa netto. Pracodawca również był zmuszony mi zapłacić za pracę do końca lutego. Takie małe zadośćuczynienie, które opiewało na kwotę 1000 zł netto. Mnie to bardzo ucieszyło, bo żadne pieniądze piechotą nie chodzą.

Nie warto świadomego pracownika robić w balona

by Carrotka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Zik
29 31

Umowy zlecenie spełniające wymogi umów o pracę są traktowane przez PIP i sądy pracy jako te drugie. Czyli na korzyść pracownika.

Odpowiedz
avatar videomanka
-4 10

czyli jak ktos zakonczy prace na umowe zlecenie, to moze isc do sadu, zeby ja zmienili?

Odpowiedz
avatar Carrotka
15 17

Tak. Jeśli umowa zlecenie spełnia przesłanki stosunku pracy.

Odpowiedz
avatar Trooper
5 11

@videomanka, żeby iść do sądu po zakończeniu pracy na umowę zlecenie(można nawet w jej trakcie, ale wiążę się to na 95% ze zwolnieniem z pracy ;) ) musi ona spełniać kryteria umowy o pracę czyli np. wymuszać pracę w ilości 160 godzin miesięcznie + nadgodziny. Wielu pracodawców stosuje takie przekręty żeby zaoszczędzić na pracowniku.

Odpowiedz
avatar szwas
13 19

Trooper ma trochę racji ale nie całkiem. Znamiona umowy o pracę na umowie cywilno-prawnej dotyczą: - obowiązku osobistej pracy w miejscu i czasie wyznaczonym (niekoniecznie 160 godzin + nadgodziny - wystarczy np. 4 godziny dziennie od 8 rano w siedzibie firmy) - posiadania zakresu obowiązków oraz zwierzchności, której polecenia służbowe trzeba by było wykonywać. To tyle od strony przepisów Chciałbym jeszcze zaprotestować i to mocno przed jednoznaczną i pogardliwą oceną umów cywilno-prawnych. Dają one niesamowitą wręcz swobodę wykonywania pracy i zadbania o swój tzw. socjal na własną rękę. Typowe polskie podejście jest takie, że to co zarabiam to zarabiam, a reszta czyli np. opieka zdrowotna się należy i jest za darmo. Nie jest. Też kosztuje i też za nią ktoś płaci. Dokładniej - po części pracodawca, po części pracownik. Przy umowach cywilno-prawnych mamy więc sytuację, że pracodawca nie płaci składek. Natomiast nic nie zabiera pracownikowi możliwości opłacenia ubezpieczenia np. prywatnie. Znika jedynie obowiązkowość wyboru ZUSu. Dodatkowo fałszywy jest pogląd, że np. na umowę o pracę urlop jest za darmo. Również nie jest - płaci za niego pracodawca i praktycznie w 100% jest wkalkulowany w wysokość wynagrodzenia (przynajmniej w firmach prywatnych). W umowach cywilno-prawnych znów jest większa dowolność - urlopu może nie być wcale, a może być dużo dłuższy. Zależy od przedmiotu zlecenia/dzieła i warunków umowy. Wszystko więc sprowadza się do wysokości płacy oraz świadomości osób podpisujących umowę (tak jak alkohol - też dla ludzi, ale "pić to trza umić"). Na sam koniec - z tej historii nie wynika dla mnie jednoznacznie piekielność pracodawczyni. Niestety ale bardziej autorki. Na pewno nieświadomie podpisała umowę zlecenie. Nie wiem nic o kwocie umowy w stosunku do pensji, którą zarobiłaby na tzw. etacie. Pójście zaś do sądu pracy nie zawsze jest jednoznaczne moralnie. Równie często jak walkę o swoje prawa przeciw wyzyskowi przypomina foch obrażalskiego i "haka" na pracodawcę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 20:08

avatar Trooper
5 11

@szwas, opowiadasz bzdury. Jasne, że umowy cywilno-prawne dawałyby, jak to nazwałeś, ''niesamowitą wręcz swobodę'' wykonywania pracy, ale pod jednym warunkiem - uczciwej stawce. W Polsce praca na umowy cywilnoprawne opłaca się tylko celebrytom, a przeciętny człowiek zwyczajnie głoduje. Pracując za 6 czy nawet 10zł na godzinę trudno jest przeżyć z miesiąca na miesiąc, a ty jeszcze opowiadasz bajki o płaceniu sobie ubezpieczenia zdrowotnego ? Z choinki się urwałeś ? Nie mówiąc już o urlopie na który sobie w takich warunkach nie możesz pozwolić - bo jeśli weźmiesz sobie te 14 dni wolnego to jesteś stratny o pieniądze z tych 14 dni. Nie mówiąc już o godzinach, które musisz wyrobić żeby dojść do chociażby tej minimalnej krajowej - ok 185 godzin. Zdecydowana większość polskich pracodawców zatrudnia na umowy cywilno-prawne tylko z jednego powodu - by drastycznie oszczędzić na pracownikach. A z kolei pracownicy pracują na takich umowach tylko z jednego powodu - bo nie mają innej alternatywy. Tak więc przestań żyć w krainie fantasy, bo to co opisałeś to są zwyczajne bajeczki dla naiwnych. Jeśli ktoś potrafi wyżyć z umowy zlecenie bo np. lubi wyrabiać sobie 300 godzin miesięcznie to oczywiście jego prywatne prawo. Umowa o pracę, nawet w wymiarze najniższej krajowej chroni przynajmniej w dużej mierze przed wyzyskiem.

Odpowiedz
avatar Carrotka
-1 9

Szwas- a ja jestem przeciwniczką umów cywilnoprawnych. Nawet nie zdajesz sobie ile firm wykorzystuje je na siłę. Jak przy umowie o pracę jest wymagane minimum wynagrodzenia, tak przy umowie cywilnoprawnej jest pełna dowolność! Przez to wykorzystują ludzi za psi grosz, zapłata za wykonywane zadanie nie jest adekwatna w stosunku do włożenia w dane zadanie sił zleceniobiorcy... Uważam, że trzeba wprowadzić pewne zmiany i standardy, że by firmy nie wykorzystywały tego. Powinno być określone minimum... I to jasno...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 22:33

avatar konto usunięte
4 12

I wierzysz, że ustanowienie płacy minimalnej powoduje, że wszystkim żyje się lepiej? Małe firmy w razie podniesienia płacy minimalnej ponad tę, która wychodzi z równowagi na rynku pracy powoduje, że małe firmy zatrudniają oficjalnie w niepełnym wymiarze godzin lub całkowicie przechodzą w szarą strefę albo zwalniają część załogi zwiększając obciążenie pozostawionych. W wypadku dużych międzynarodowych firm skutek jest tylko odsunięty w czasie, bo co prawda nie ryzykują obchodzenia prawa, ale mogą za to przenieść zatrudnienie do kraju o lepszych warunkach. W dobie outsourceingu robi się to bardzo szybko. Nie jestem przedsiębiorcą tylko studentem zaczynającym karierę, ale mam podstawy wiedzy ekonomicznej wystarczające do tego, żeby wiedzieć, że za moją pracę zapłacą najwyżej tyle, ile jest ona warta, a nie tyle ile ktoś gdzieś ustanowi. Jak nie dostanę po studiach nigdzie roboty za tyle, ile chciałem, to znaczy, że to mnie nie wyszło i trzeba sobie zrobić prawo jazdy na tira, szukać innej roboty, wyjechać gdzieś albo coś takiego, a nie żądać od kogoś wymuszenia na pracodawcy żeby mi było dobrze, bo to jest po prostu nie wykonalne.

Odpowiedz
avatar Jorn
3 3

Bo w prawie polskim, podobnie jak w prawie każdego cywilizowanego kraju, obowiązuje zasada przewagi treści nad formą. W tym konkretnym przypadku oznacza to, że ważne jest to, co napisano w treści umowy, a nie jej nazwa i forma administracyjna. Jeżeli obowiązki wypisane były tak, jak to się robi w przypadku umów o pracę, to jest to umowa o pracę i nie ma znaczenia, że napisali w nagłówku „umowa zlecenie”. Dlatego musieli dopłacać te wszystkie składki, pewnie jeszcze z odsetkami.

Odpowiedz
avatar szafa
-2 4

Ramius, to są żadne argumenty. Mówisz, że jeśli podniesiemy stawkę minimalną, to firmy przeniosą się na inny rynek - jeśli firma tak chce zaoszczędzić, że się przenosi za granicę, to zrobi to niezależnie od tego, jaką by się nie ustanowiło płacę minimalną, czy nawet jeśli jej nei będzie, bo zawsze znajdzie się taki inny kraj, w którym ktoś zrobi taniej, bo warunki życia będą tam tańsze czy desperacja większa (inna sprawa, że później będzie zonk, bo nagle okaże się, że jest za mało nabywców na nasz towar, nawet tani, bo jak wszędzie płacić się będzie szmaciane pieniądze za pracę, to ludzi będzie stać tylko na kupowanie żywności i płacenie rachunków). A argument o uciekaniu do szarej strefy - tu największym problemem jest wysokość podatków w Polsce, a nie wysokość samej pensji. To nie jest normalne, jeśli przy jednoosobowej działalności gospodarczej podatki miesięcznie wynoszą tyle, że dałoby się przez cały miesiąc za to utrzymać. Zresztą powiedzmy sobie szczerze - jak kogoś nie stać na zatrudnienie pracowników, to niech ich nei zatrudnia, tylko sam zapier*ala (że tak brzydko to określę), a nie oczekuje, że sobie za kilka stówek kupi niewolnika, bo jest wielki szef na firmie i musi mieć na nowego iphone'a czy inne wakacje w Grecji.

Odpowiedz
avatar artko7
1 5

Nie wiedziałem, że są jeszcze tacy którzy wierzą, że dostaną emeryturę z ZUSu :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 14

Nie rozumiem hejtowania umów cywilnoprawnych, szczególnie przez studentów, którzy mają i tak opłacony NFZ. Ja nie widzę absolutnie żadnych plusów umów o pracę i gdyby nie ten pieprzony obowiązek ubezpieczenia przedsiębiorców w ZUS (z którego i tak na 100% nie dostanę godziwej emerytury) i opłacania wysokich składek jako student najchętniej pracowałbym na zasadzie własnej działalności gospodarczej i wystawiania "pracodawcy" faktur VAT.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 17:37

avatar Carrotka
2 8

Nie każdy może sobie tak pozwolić, żeby firmie wystawiać faktury VAT. A hejtuję te umowy śmieciowe, bo szczerze... Gdyby nie one, to bym miała już rok przepracowany na umowie o pracę. A tak mam pół roku. Teraz z perspektywy młodego możesz machnąć na to ręką, ale krew Ciebie zaleje, jak firma upadnie a Ty zostaniesz bez roboty i emerytury bo zakichanego miesiąca wypracowanego Ci zabrakło, żeby dostać te ochłapy w postaci emerytury... Fajnie? Nie...

Odpowiedz
avatar Loras
5 11

@Ramius Widzę, że nie pracowałeś zbyt długo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 7

Racja, mnie jest zupełnie wszystko jedno ile będę miał przepracowanych lat według ZUS, ponieważ, jeśli moja emerytura będzie miała wynieść 30% ostatniej pensji, to i tak nie pozostanie mi nic oprócz pracowania do śmierci. Skupiam się zatem na zdobyciu zawodu, którego wykonywanie nie zależy od zdrowia fizycznego.

Odpowiedz
avatar Loras
4 10

Wiesz, tu nie chodzi tylko o ZUS. Pracownik na umowie o pracę ma wiele różnych praw, których w umowach o zlecenie/dzieło brakuje. Spróbuj na tym drugim dołączyć do związku zawodowego, albo powiedzieć, że jesteś w ciąży. ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 10

Z ciążą i urlopem macierzyńskim masz faktycznie racje, nie pomyślałem o tym, bo jakbym ja powiedział pracodawcy, że jestem w ciąży, mogłoby się to spotkać z dość gwałtowną reakcją. :D Związków zawodowych w obecnej postaci organicznie nienawidzę, jako dobijających polską gospodarkę i chroniących tylko swoich działaczy. Poza tym, póki jestem studentem (a jak się dostanę na doktoranckie, to jeszcze chwilę nim będę) i nie mam rodziny na utrzymaniu to umowy o pracę nie chcę i do niczego nie potrzebuję, a później mam nadzieję być już na swoim. Oczywiście jak ktoś mi zaproponuje korzystną umowę o pracę nie dając do wyboru korzystniejszej umowy cywilnoprawnej, to oczywiście wezmę, bo bronić się przed nią z drugiej strony też nie ma czemu.

Odpowiedz
avatar Loras
1 5

Raczyłem pominąć patologię, chodziło mi raczej o małe, wewnątrzzakładowe związki (bo takie też są). Jeśli chcesz omijać ZUS, zostają Ci tylko umowy cywilno-prawne, które często są bardzo złośliwie skonstruowane, i ubezpieczenie prywatne, z którym też bywają niezłe jaja. A co do ciąży - no dobra, może nie DOSŁOWNIE Ty. ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 18:42

avatar konto usunięte
0 0

Omijanie ZUSu nie jest moim celem działania, tak dla sportu, bo jak Bóg da, że będę kiedyś miał 5 tysięcy na rękę, to mogę już tę składkę zapłacić, ale jak mam odprowadzać składkę od zarobionych na studiach siedmiu stówek za pół etatu, to to podwójnie nie ma sensu, bo mnie z tych groszy zostanie jeszcze mniej a nawet roczne składki od takiej kwoty w perspektywie przyszłej emerytury są bez znaczenia...

Odpowiedz
avatar szafa
-1 1

Zgadzam się z Tobą, że lepiej byłoby, gdyby każdy mógł sobie swobodnie decydować, czy chce czy nie płacić na swoją emeryturę (ja na przykład zakładam, że jej nie dożyję z moim zdrowiem) i gdzie się chce ubezpieczać zdrowotnie. Jest więc to duży plus umów cywilno-prawnych. Minusem natomiast jest fakt, że w przypadku wszelkiego rodzaju patologii (np. nie wypłacania pensji) trzeba się procesować prywatnie (a więc, jeśli się nie mylę, bulić wszelkie opłaty z własnej kieszeni), na co zazwyczaj nie stać ludzi na takich umowach. Kolejny minus to fakt, że możesz zostać nie tylko zwolniony w dowolnym momencie (np. jak zachorujesz) i zostajesz bez kasy (niestety mnóstwo umów jest na śmieszne pieniądze, z których sobie nie odłożysz niczego), ale nawet i pozwany przez drugą stronę na grube pieniądze za niezgodne z umową wykonanie dzieła/zlecenia, co dla niektórych firm jest niezłym sposobem na życie (a jak nie, to znów użeraj się z procesem).

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

bez urlopu i możliwosci zachorowania. gratulację... z jednym sie zgodzę- pownien być zniesiony monopol ZUSu i pracownik powinien móc wybrac, czy opłaca ZUS, czy smaodzielnie odkłada pieniądze, czy wydaje je, czy cokolwiek, podobnie z ubezpieczeniem zdrowotnym- czy przeznacza pieniądze na NFZ czy na jakakolwiek inną firmę

Odpowiedz
avatar maupa
1 1

@Carrotka > A hejtuję te umowy śmieciowe, bo szczerze... Gdyby nie > one, to bym miała już rok przepracowany na umowie o pracę. Skończone studia liczą Ci się do stażu pracy. Jak w czasie studiów pracujesz to liczy Ci się albo czas pracy, albo studia, zależy co jest bardziej korzystne dla Ciebie. Raczej będą to studia. Student, który skończył studia nic nie traci pracując na umowę zlecenie. Również ma ubezpieczenie zdrowotne - w pierwszej kolejności od rodziców, w drugiej od uczelni. Poza tym to zwróć uwagę na to, że jeżeli ktoś nie ma doświadczenia to bycie studentem i to, że można go zatrudnić bez płacenia składek, często jest jego jedyną zaletą dla pracodawcy. Dla takiej osoby to nie jest wybór pomiędzy umową zlecenie a umową o pracę tylko pomiędzy umową zlecenie a brakiem pracy. Potraktuj to jako szansę na doświadczenie, zwłaszcza jeżeli pracujesz w branży z którą wiążesz karierę.

Odpowiedz
avatar Carrotka
2 6

Oooo. W takim razie przepraszam- nie wiedziałam, że studia liczą mi się do stażu pracy :) To zmienia postać sytuacji. Akurat wtedy nie studiowałam...

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

tak carrotka, jesli chodzi o roczny wymiar urlopu, studia daja ci ekwiwalent 6 lat pracy, po 2 latach więc umowy o prace otrzymujesz prawo do 26 dni płatnego urlopu rocznie; ale stażu pracy jako takiego ci nie dają, czyli nie ma tak dobrze, że w przypadku wymaganych np. 30 lat przcy, ze studiami pracujesz 24... poprawcie mnie jesli się mylę

Odpowiedz
avatar Sewera
-1 1

Miałam podobną sytuację i bardzo się cieszę, że tobie sie udalo.

Odpowiedz
avatar birdgirl
0 4

z tego co mi wiadomo, od jakiegoś czasu (chyba jakieś 2 lata) umowa zlecenie wlicza się do normalnego stażu pracy. Jest od niej również odprowadzana składka na NFZ, więc można spokojnie iść do lekarza publicznie. Wiara w to, że kiedyś dostaniesz emeryturę wg mnie jest naiwnością. Lepiej te pieniądze, które byś oddawała na składki zainwestować i mieć na starość. Wiara w to, że jeśli zlikwiduje się umowy cywilno-prawne nagle wszyscy będą zatrudnieni na umowę o pracę jest czystą głupotą i naiwnością. Głównie ze względu na to, co nazywa się "klinem podatkowym". Tu już odsyłam do poczytania na ten temat lub obejrzenia http://www.youtube.com/watch?v=naeE8XcYZGQ&feature=player_embedded

Odpowiedz
avatar Carrotka
-1 1

Teraz to i strach zainwestować pieniądze gdziekolwiek, bo też możesz zostać z niczym. Przykładem jest Amber Gold... Chyba bezpieczniej zainwestować w sejf i tam odkładać środki ;) Taka skarpeta, tylko nieco bezpieczniejsza ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2012 o 20:38

avatar konto usunięte
0 0

Bo trzeba też myśleć, jak ktoś jest chciwy i głupi to płaci później od tego odpowiedni podatek. Ja się na inwestycjach nie znam, pieniądze odkładam na lokacie w dużym banku, zysk niewielki, ale zabezpieczony, jeśli bym miała inwestować w cokolwiek to na pewno sprawdziłabym wiarygodność instytucji której powierzam swojego grosza albo przynajmniej poradziła kogoś biegłego w tym temacie.

Odpowiedz
avatar Shido
-1 1

Według mnie umowy zlecenie/o dzieło itp. zostać powinny... ale jako umowy między firmami (nawet jednoosobowymi), a nie na linii firma - pracownik aka. zleceniobiorca. Co do braku obowiązku ubezpieczenia studenta do 25 roku życia. To prawda obowiązku nie ma, ale jeżeli student-zleceniobiorca zażąda ubezpieczenia ( składając odpowiedni formularz ) to zleceniodawca(pracodawca) ma obowiązek ubezpieczyć go ( i zapewne wręczyć od razu wypowiedzenie ).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 września 2012 o 9:30

avatar Lina
2 4

Umowy o dzieło i pokrewne dobre są w takich sytuacjach, kiedy rzeczywiście wykonujesz "dzieło" czy zlecenie – skrypt, grafikę, teksty, transkrypcje czy inne tego typu pierdółki. Robisz to sobie w dowolnym czasie i miejscu, kiedy masz na to ochotę. Z kolei, gdy musisz odsiedzieć określoną ilość godzin w określonym miejscu pod okiem szefa, wtedy wykonujesz normalną pracę, więc powinieneś być traktowany jak normalny etatowy pracownik, z właściwą umową, prawami i obowiązkami. Takie jest moje skromne zdanie.

Odpowiedz
Udostępnij