Jak spora rzesza rodziców tak i ja z racji ukończenia przez latorośl zaszczytnego wieku lat 5, rozpoczynam swoją ponowną przygodę z systemem edukacji w naszym cudownym kraju, tym razem w roli rodzica dziecka w wieku szkolnym.
Przeboje pt. znalezienia miejsca w zerówce (od tego roku dla pięciolatków obowiązkowa) pomijam, ale parę kwiatków z wczorajszego spotkania myślę, że do tego szanownego portalu pasuje.
Kwiatek nr 1.
Zgodnie z rozporządzeniem MEN dotyczącym zasad funkcjonowania oddziałów zerowych w szkołach podstawowych, czas pracy zerówki pokrywa się z czasem pracy świetlicy szkolnej, czyli od godziny 7 do godziny 17. W moim mieście, aby nakłonić rodziców do posyłania dzieci do zerówek w szkołach rada miasta uchwaliła, że czas bezpłatnego pobytu dziecka w oddziale wynosi 8 godzin, a nie 5 jak w przedszkolach. Pięknie, prawda? Niestety wcale nie tak pięknie. Godziny bezpłatnej opieki ustala bowiem dyrektor szkoły (np. od 7 do 15) podstawa programowa zaś (czyli czas kiedy dziecko ma obowiązek być w zerówce) jest realizowana w godzinach 9-14. Jeżeli więc dziecko będzie przyprowadzane do zerówki na godzinę 9, a odbierane o godzinie 16, rodzic ponosi koszty pobytu dziecka za czas od 15 do 16 mimo iż dziecko przebywa w oddziale krócej niż gwarantowane bezpłatne 8 godzin.
Kwiatek nr 2.
Zostałem, wspólnie z rodzicami innych dzieci poinformowany o konieczności zakupu szafki metalowej do szatni dla swojej pociechy - koszt 130 zł. Cały dowcip polega na tym, że szafka będzie własnością szkoły, a nie rodzica. Gdybym na przykład zdecydował się na przeprowadzkę do innego miasta i za pół roku zabrał dziecko do innej placówki, to nie dość, że nie dostanę zakupionej przeze mnie szafki, to również w/w 130 zł szkoła mi nie zwróci.
Bezpłatna edukacja...
oddział przedszkolny
Nic nowego... bezpłatna edukacja oznacza jedynie tyle, że za samo przekazywanie dzieciom wiedzy nie trzeba płacić. Niestety, NIC innego szkoła bezpłatnie dzieciom nie zapewnia.
OdpowiedzNie ma czegoś takiego jak "bezpłatna" edukacja (czy cokolwiek innego). Jest tylko publiczna czyli gorzej zarządzana i bez możliwości wyboru programu nauczania z "podstawą programową" określaną przez osoby absolutnie niekompetentne do układania takowej. Dopóki szkoły będą opłacane w formie obecnej nic się w tej kwestii nie zmieni.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 września 2012 o 17:42
Na cholerę zerówka, jak literek uczą w przedszkolu? W dodatku redukują podstawę programową w gimnazjach i liceach. Ja się pytam: gdzie tu sens?
OdpowiedzW Polsce nie było i nie ma "bezpłatnej" edukacji. Za edukację swoich dzieci płacimy w podatkach. Złudzenie, że edukacja jest "bezpłatna" bierze się stąd, że nie idziesz do szkoły i nie płacisz bezpośrednio czesnego.
OdpowiedzNie kupiłeś chyba tej szafki?
OdpowiedzNie kupiłem i kupować nie mam zamiaru. Chyba, że pan dyrektor wyda mi zaświadczenie o przekazaniu darowizny na rzecz szkoły, którą to będę mógł odliczyć od podatku.
Odpowiedz@reinevan: Witki mi opadły ja to przeczytałam. Jawna bezczelność ze strony dyrekcji. Takie coś można zgłosić do Uwagi czy nawet gazety.
OdpowiedzNie wspominając o ''dobrowolnej'' wpłacie na komitet rodzicielki. Nie wpłacisz - nie dostajesz świadectwa, wychowawca/wychowawczyni patrzy na Ciebie wilkiem. Niestety, realia polskich szkół.
OdpowiedzNie dostaje się świadectwa? Pierwsze słyszę. Moja mama jest w RR więc mam wgląd do wpłat na komitet. Połowa klasy nie płaci, jakoś nie przypominam sobie żeby nie wydawali świadectw. Wychowawczyni też problemów nie robi o.O
OdpowiedzTo tylko takie straszenie :) U nas też tak zawsze grozili, a większa część klasy to miała w poważaniu.
Odpowiedzu nas też zawsze straszą, nie wspomnę jak pani zajmująca się finansowymi sprawami w sekretariacie szkolnym nakrzyczała na mnie w czerwcu za to że nie wpłaciłam ani grosza... już pomijając, że mój ojciec jest roztrzepanym człowiekiem i zapomniał kompletnie, to co ja, biedna, mogę z tym zrobić? wysram jej za przeproszeniem te pieniążki? jestem na utrzymaniu rodziców przecie...
Odpowiedz@MalaMaudie: Nie mogą nie wydać świadectwa. Mi grozili i co? Wystarczyło zaproponować telefon do Kuratorium i w razie problemów przy wydawaniu poinformować, że zostaną zawiadomione odpowiednie służby.
OdpowiedzNasza kochana Polska : ) Bezpłatnej edukacji nie ma i nie będzie. Nie chcę Cie martwić ale to dopiero zerówka jeszcze przed Tobą będą większe wydatki. Dzisiaj kupowałem książki dla syna do szkoły średniej,kiedy kasjer w księgarni powiedział cenę książek to nogi się pode mną ugięły. Zalety nowej podstawy programowej.Kiedyś dzieciaki przekazywały sobie podręczniki z roku na rok i nie było problemu,a teraz jest...
OdpowiedzMam 2 siostrzenice (jedna w 5 druga w 6 klasie) więc generalnie miałem świadomość jak to wszystko wygląda, nie o to więc chodzi. Problem w tym, że po pierwsze jeżeli miasto gwarantuje mi 8 godzin bezpłatnych w zerówce to uważam, że ja decyduję jak dla mnie najwygodniej te 8 godzin z całego czasu pracy zerówki wykorzystać, a nie dyrektor szkoły. Po drugie uważam i o ile wiem tak stanowią przepisy to szkoła ma zapewnić uczniom bezpieczne miejsce do przechowywania takich rzeczy jak kurtka czy buty.
OdpowiedzDolicz do tego stołówkę, wycieczki, komitet rodzicielski, prezenty na dzień nauczyciela (a spróbuj nie dać!), koniec/początek roku, obowiązkowe pomoce szkolne (po kiego dziecku 3 komplety kredek?) - strach się bać.
OdpowiedzNie rozumiem: miewałam lekcje od 7 do 16 i nie korzystałam z obiadów, a zwykłych kanapek z domu. Nie jeździłam na wycieczki bo nie miałam pieniędzy, na komitet nie dałam bo też nie miałam, a nauczyciel jeden jedyny dostał prezent, gdy urodziło mu się dziecko. Na koniec i początek roku w pierwszej klasie i koniec w trzeciej robiłam kwiatki z bibuły czy origami - przy odrobinie wysiłku wychodziły piękne i stały u wychowawcy całkiem długo. Nie pamiętam też, bym musiała kupować kredki/papier/plastelinę, bo zwyczajnie je miałam w domu. Zwłaszcza trzy komplety - dzieci je jadly na lekcjach czy jak? O.o
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 23:18
Dobra, to już lekka przesada, żeby liczyć wycieczki jako koszty edukacji, przecież to ma być przyjemność :) zresztą nieobowiązkowa. Prezenty też nie są konieczne. Uważam, że nauczycielom nie należą się żadne dodatkowe bajery, bo za pracę dostają pensję. I gdy chodziłam do szkoły nie składałam się na prezenty, chociaż zawsze przy tej okazji kłóciłam się z mamcią :) A kredek normalnie dzieci mają tyle w domu, że 3 komplety się spokojnie z tego uzbiera. Ja przynajmniej lubiłam kredki i zawsze się walały po domu. Więc luz i bez przesady. Wiem, że edukacja kosztuje. Byłam pierwszym rocznikiem reformy, podręczniki zmieniały się czasem po kilka razy w trakcie roku, ale to zrozumiałe, że lepiej zacisnąć pasa i wykształcić dzieciaka. Sądząc po niektórych wpisach, niektórzy rodzice chyba woleliby darmowy analfabetyzm ^^ A teraz i tak wiele rzeczy do szkoły jest tańszych niż kiedyś. W sezonie w marketach można złapać wiele tanich szkolnych przyborów. Pamiętam, jak kiedyś za zeszyty w twardej oprawie w porywach płaciłam po 7 zeta, teraz spokojnie i bez wysiłku można upolować takie za 2 i mniej.
Odpowiedz@Lina: rozumiem, że Twoim zdaniem przed reformą szkoły wypuszczały analfabetów? Bo większość rodziców narzeka właśnie na tę nieszczęsną reformę, która wielokrotnie podniosła koszty ponoszone przez rodziców na początku każdego roku. Zapewniam Cię, że ani w podstawach matematyki, ani biologii, ani jakiegokolwiek innego szkolnego przedmiotu nie dokonał się w ciągu ostatnich lat taki przełom, żeby konieczna była pełna wymiana podręczników. Przed reformą, gdy poszczególne wydania podręczników się różniły, nauczyciel mówił :w wydaniu IX strona 91, w wydaniu X - 112, a w wydaniu VIII w ogóle tego nie ma, proszę patrzyć do książki kolegi z ławki. Czemu teraz tak nie można?
OdpowiedzMogę wiedzieć, gdzie tak napisałam, Vividienne? Może przeczytaj uważnie, zamiast naskakiwać i odpowiadać nie na temat ^^'
Odpowiedz@Otaku: "Nie pamiętam też, bym musiała kupować kredki/papier/plastelinę, bo zwyczajnie je miałam w domu." - a w domu pojawiły się same. Tak magicznie? :D
Odpowiedz@Tiszka: Ja jakoś miałam całkiem tanie wycieczki.. a prezentów na dzień nauczyciela nie dawałam, a jeżeli już- robiliśmy laurki czy jakiś spektakl- w podstawówce. Jak byłam w gimnazjum i w liceum to tego nawet nie "obchodziliśmy", tak samo prezentów na koniec każdego roku, tylko w trzeciej klasie. Hm. da się wybrnąć. Tak samo- po co gigantyczny prezent dla zakonnicy/księdza z okazji komunii? To ich obowiązek, by przygotować do niej dzieci, ich misja, a nie nieodpłatna harówa, która musi być doceniona, bo w innym razie umierają z głodu... Moim zdaniem z tych wydatków da się wybrnąć, tylko ludzie tego nie robią, bo "a spróbuj nie dać", no i co? Nauczycielka nie przepuści dziecka do następnej klasy, bo rodzice jej nic nie kupili? Jakoś mi się nie wydaje.;) W szkołach jedynie brakuje mi kreatywności i tego, by zamiast narzekać, to coś robić. Ktoś ma działkę za miastem- wycieczka gotowa i to bardzo tania, a dzieci z podstawówki bardziej, niż szczęśliwe będą, że zamiast do szkoły pojadą na ognisko itp. Kreatywność zamiast narzekania :) Bo edukacja darmowa nigdy nie będzie, niestety... szczególnie kiedy każdy chce zarobić, bo niby z jakiego innego powodu podręczniki są "nieaktualne"? Tylko kwestia zarobków, niestety :/
OdpowiedzPłatna szafka skąd to znam ... a już wiem moja kochaniutka szkoła w zeszłym roku wprowadziła szafki typu amerykańskiego ( każdy kto oglądał filmy wie) koszt 120 zł jeśli nie płacisz nie przyjmujemy do grona uczniów fajnie nie ( nie oddajemy kosztów płacą tylko pierwsze klasy szlak byłam pierwszoklasistą )
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 17:20
To przepraszam skąd ta szkoła ma mieć szafki? Z nieba spadną? Mało kto w tej chwili dofinansuje szkołę. Poza tym to chyba nie taki wydatek: 120 złoty na trzy/sześć lat?
OdpowiedzOtaku może dla Ciebie 120 - 130 zł to grosze, ale są ludzie, dla których to na prawdę dużo to po pierwsze. Po drugie, nie dajmy się zwariować, trzeba coś z tym zrobić, bo jak tak dalej pójdzie, to za parę lat warunkiem przyjęcia dziecka do szkoły będzie zakupienie dla niego krzesła, ławki, tablicy do klasy, biurka dla nauczyciela i Bóg wie czego jeszcze.
Odpowiedzreinevan, nie mówię czy te 120~ złoty to mało czy dużo - mówię tylko, że jednorazowy wydatek na trzy lub sześć lat można by jednak potraktować tak samo jak wydatki na książki albo lepszy plecak, czyli coś co ma pomóc dziecku w szkole. Zresztą, prosta zależność: w tej chwili dobry plecak, który uchroni dziecko od problemów z kręgosłupem kosztuje przynajmniej połowę tego, co chciano za szafki.
OdpowiedzNo to ja mam chyba szczęście (przynajmniej na razie), moja szkoła (która znajduje się na wsi gdzie mało kto ma pieniądze na cokolwiek) funduje większość rzeczy do szkoły, znaczy nigdy nikomu nie przyszło do głowy by kazać nam płacić za nowe sprzęty szkolne, a z roku na rok szkoła jest coraz bardziej odnawiana i remontowana, kawałek po kawałku. nawet w klasie 1 podstawówki były pełne wyprawki dla dzieci, których wychowywała tylko matka. Cóż nie wyobrażam sobie jak można kazać uczniom (a raczej ich rodzicom) płacić za część wyposażenia szkolnego, które przecież nie stanie się po zakończeniu edukacji własnością uczni! Absurd, totalny absurd...
OdpowiedzAle zawsze tak było, że rodzice pomagali wyposażyć szkołę. Mój tata w wakacje w "czynie społecznym" porządkował teren wokół przedszkola, a w podstawówce malował klasy (na farby była zrzutka). Może szafka to akurat przesada, ale trzeba pomyśleć, że to wygodniejsze rozwiązanie niż noszenie dzień w dzień wypakowanego plecaka. Poza tym będzie to służyć kolejnym uczniom. Już nie bądźmy takimi egoistami.
Odpowiedz@otaku, bardziej chodzi o to, dlaczego placic ma tylko pierwszy uzytkownik, a reszta ma miec taka szafke za darmo? moznaby wprowadzic inny system, chocby koszt podzielic przez cala liczbe uczniow
Odpowiedz@deminisia103: pogratulować zarządu gminy ! :-)
Odpowiedz@Otaku: No ale idąc tym tropem, za jakiś czas będzie trzeba kupić dziecku ławeczkę i krzesełko, bo przecież to tylko np 200 zł na kilka lat! To jest paranoja, bo jeżeli szafki są wymysłem szkoły, to szkoła powinna je najpierw kupić, a później proponować. Można na przykład alternatywnie zrobić szatnię LUB za minimalną dopłatą szafkę (na zasadzie obiadów- bezpłatna zupa, drugie danie i deser za niewielką dopłatą), żeby to się jakoś zwróciło- jeżeli już tak się bawimy w to, że szkoła jest bardzo biedna. Sądzę, że na to wiele osób by się zgodziło, gdyby miało wydawać np kilka złotych za szafkę np miesięcznie i kilkanaście zł za cały obiad. Chociaż i tak by to nie było darmowe, ale bardziej logiczne przy WPROWADZANIU czegoś takiego. Bo kiedy to już jest- szkołę stać, kasa wydana i zapomniana- to już płacenie za czyszczenie czy coś jest absurdalne. Tak jak w tej historii, żądanie pieniędzy za wyczyszczenie czy coś, jest już totalnie absurdalne. Chyba bym wzięła szafkę na plecy i zaniosła ją do domu, hahahah :D Tragedia, absurd, aż się wierzyć nie chce :/
OdpowiedzKonsekwentnie jest realizowany program "Matołami się lepiej rządzi". Może czas odsunąć świnie od marmurowego koryta i skierować na bardziej produktywny cel? Jak na razie, to głosowanie jest wyborem pomiędzy dżumą a cholerą. Trzeba wybrać zdrowie!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 23:24
Reinmarze z Bielawy, czy przypadkiem w tym roku nie było jeszcze tak, że rodzice pięciolatków mogli sami zadecydować, czy posłać dziecko do zerówki, czy do przedszkola? Moja siostrzenica ma pięć lat i właśnie dziś zaczęła ostatni rok w przedszkolu :)
OdpowiedzCo do godzin to akurat się z dyrekcja zgadzam. W moim miejscu pracy (przedszkole) mimo że jest czynne od 6 do 16 bezpłatne są tylko godziny od 8 30 do 13 30 ( czy jakoś w po dobie). Czemu ? A bo rodzice najbardziej upierdliwych dzieciaków przysyłali pociechy po 7 a odbierali po 15( Rano jedna nauczycielka, potem właściwa a na koniec jeszcze inna). Przy większej ilości nie dało się tego właściwie rozliczyć a rodzice się upierali że oni przyprowadzili później dziecko i im się należy. Rozumiem że dzieci są męczące ale żeby na siłę pchać je do przedszkola i żal było tych 5 zł za przedłużenie pobytu? Co do szafek to farsa. W liceum u mnie też się płaciło za szafki. Ale gdy były w stanie bardzo dobrym jak się je oddawało to chyba 90 % kasy się miało zwrot.
OdpowiedzA ja się np. do godzin nie zgodzę. To chyba nie jest problem np. zrobić listę na dzień, kto o której dziecko przyprowadza i odbiera? Ja w liceum nie miałem żadnych szafek i nikt za to nie płacił
OdpowiedzZ tym bezpłatnym to chodzi tylko o sam fakt że uczęszczasz do szkoły. Ale trzeba kupić zeszyty, zeszyty ćwiczeń, coś do pisania, ołówek z gumką i plecak... Reszta opcjonalna, więc nie jest bezpłatnie.
OdpowiedzJestem rocznik 1996. Dzisiaj byłam w księgarni by odebrać (wciąż nie wszystkie) książki do I LO. Podręcznik do angielskiego - 90 zł, niemiecki - ponad 5 dych. W sumie ok. 850 zł. Tak, 2 komplety wciąż na mnie czekają... Wraz ze wszystkimi składkami w szkole. Dziękuję wraz z moimi rodzicami za miłe zakupy. PS. W starej szkole każdy uczeń obowiązkowo składał się na ławki i krzesła, nawet do sal, w których nie miał lekcji.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 września 2012 o 19:03
Nie dało się kupić używanych książek?
OdpowiedzNie można kupować używanych bo większość książek zmieniła swoją zawartość. Przynajmniej tak mówią. Podobnie było do gimnazjum - ciągle tylko nowe... Ktoś musi zarabiać w końcu na podręcznikach.
OdpowiedzCzyli co? Tylko wydania z danego roku? Paranoja... Jak chodziłam do szkoły, to większość podręczników kupowałam na alledrogo albo w antykwariatach. Ale to już jakiś czas temu ;)
Odpowiedz@newlexi: to jest jednak granda i skandal. Nas(bo to ja z pokolenia starszego) uczono na duuuużo tańszych podręcznikach i nie uczono gorzej - ośmieliłabym się nawet stwierdzić, że efektywność nauczania była zdecydowanie wyższa. Jak tu już Vividienne napisała - w nauce nie dokonują się tak zasadnicze zmiany, które uzasadniają zmienianie podręczników każdego roku. Ich permanentna zmiana spowodowana jest jedynie chciwością ludzką, która generuje wzrastające koszty dla "masy" nie mającej możliwości obrony.
OdpowiedzTak się wydaję że taka lista to nie problem. Ale zrobić taka dla prawie 200 dzieci to już jest trochę roboty. Godziny ustawione są tak też przez fakt że przed tą 14 dzieci które są dłużej mają obiad. Eliminuje to sytuacje że ktoś je a drugi nie bo rodzice nie mają kasy.
OdpowiedzU mnie w liceum też są szafki na wzór tych amerykańskich, na szczęście bezpłatne. Takie szafki to fajna sprawa, bo powiesisz sobie kurtkę, wstawisz buty i zostawisz np. książki, żeby do domu nie tachać. Dobrze jak takie szafki są, ale jeśli miałabym za nie płacić po 120-130 zł, których nikt mi nie zwróci (zwłaszcza, jeśli wymagaliby opłaty na początku roku, kiedy są przecież inne wydatki), to chyba nosiłabym bardzo dużą torbę/plecak i tam wszystko wrzucała :P
OdpowiedzI po co ci to dziecko?
OdpowiedzPoco to się nogi noco :-D
OdpowiedzSzafki jak mówi koleżanka Rafaela to naprawdę był dobry pomysł. Jakbym miał targać co 2 dzień niektóre lektury na Polski to tylko ze szkodą dla własnego kręgosłupa. A tak książnica mogła spokojnie czekać na wyciągnięcie:)
Odpowiedz