Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jako uczeń gimnazjum, by zbytnio nie obciążać rodziców chciałem kupić książki używane,…

Jako uczeń gimnazjum, by zbytnio nie obciążać rodziców chciałem kupić książki używane, od kolegów. Ze zdziwienie patrzę, że do wielu przedmiotów jest to niemożliwe. Dlaczego?
Otóż książki muszą być edycjami "Wydanie 2012", co uniemożliwia kupno od drugiej ręki. Niestety ktoś zauważył, że sprzedaż co roku nowych książek jest świetnym sposobem na zarobienie pieniędzy.

Drugą rzeczą jest to, że książki są bardzo drogie, nie mówiąc już o językowych, których cena może spowodować palpitacje serca. Do czego to doszło, że rodziny muszą brać kredyt, by zapewnić dzieciom książki? Nauczycielka z naszej rodziny ucząca w szkole na wsi widziała problem i dlatego zabroniła dzieciom kupować książek, tylko skserowała im je. Na następnym dzień została wezwana na dywanik.

Trzecia sprawa jest dla mnie najbardziej irytująca. Jakim prawem w szkole jesteśmy bezustannie bombardowani naukami o ekologii? Z ciekawości zajrzeliśmy z rodziną do kupionych książek. Kiedy zobaczyliśmy w podręcznikach do V klasy podstawówki i II klasy gimnazjum wycinanki, nie mówiąc już o tym, ze połowa treści to obrazki parsknęliśmy śmiechem.

Niestety człowiek jest jedyną istotą, która zetnie drzewo, przerobi je na papier i napisze na nim "Ratujcie drzewa"...

by Tycha
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Lapis
2 30

A co ma ekologia do wycinanek? Ekologia to nauka zajmująca się badaniem powiązań między organizmami nawzajem (sieć troficzna) i środowiskiem ich zycia (wpływ odchodów kaczek na stan zbiornika wodnego). Generalnie to rozumiem o co chodzi, ale ekobełkot jest delikatnie mówiąc irytujący dla osób mających pojęcie o temacie, a przerabianie drzew na ulotki to niewielka szkoda dla lasów - drewno jest surowcem strategicznym i tyle ile leśniczy ma wyciąć tyle wytnie, ale nie więcej. To co możnaby zrobić to spozytkować to drewno jakoś lepiej, np na meble albo opał. Za to torebki foliowe, wyrzucanie baterii, akumulatorów, lodówek gdzie popadnie, no to juz jest faktyczna szkoda.

Odpowiedz
avatar Tycha
16 28

Dlatego szkoła to jedna wielka propaganda. Sam nie wierzę w gadki ekoterrorystów. :)

Odpowiedz
avatar Lapis
13 17

To nie chodzi o to żeby całkiem olewać ochronę przyrody czy swojego własnego środowiska - foliówki, baterie, kwaśne deszcze - to jest szkoda, czasem większa dla człowieka niż przyrody, ale mało kto to widzi. Kwaśne deszcze padają na powierzchni całego kraju - niszcząc nie parki narodowe, ale lasy gospodarcze - spowalniają przyrost masy drewna, powodując korozję samochodów, dachów, niszczenie murów - ale wszyscy krzyczą że tragedia bo jakiś las w rezerwacie obumarł - obecnie wiadomo że te lasy i tak cyklicznie zamierają więc szkoda dla przyrody żadna, raczej dla ludzkiego oka bo górskie krajobrazy się spsuły.

Odpowiedz
avatar NiebieskiSweter
5 5

My mieliśmy od ekologii od pierwszej klasy... Po prostu takim dzieciom łatwiej wszystko wchodzi do głowy. Teraz mieliśmy w 1. gimnazjum budowę komórek i organizmów wszelkich, roślin też, teraz będzie ciało człowieka. Na szczęście. || Natomiast jeszcze większa głupota to kazać kupować książki i ich nie używać. Na informatyce w klasach 4-6 tak było.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 września 2012 o 18:09

avatar Zuzopedia
6 8

@NiebieskiSweter widzę, że koleżanka po fachu ;) Albo trzy książki do języka formatu A4, zadrukowane śmierdzącym tuszem, których używa się góra 2 i to od wielkiego dzwonu. To jest po prostu paranoja. Mamy dodatkowo w szkole projekt europejski(i w takich momentach przeklinam UE) "U4Energy" - przykręcanie termostatów, wietrzenie sal itd. Ale śmieci po lasach jak leżą i starszą to wszystkim nagle za daleko, to nie ich rejon, nie ma jak i kiedy tego zrobić. Kuu...rza stopa.

Odpowiedz
avatar krukowata
2 2

@NiebieskiSweter - Masz całkowitą rację :) Ja jak dziś pamiętam koniec 6 klasy, kiedy sprzedawałam podręcznik do informatyki... jeszcze zafoliowany :D Od tamtej pory prawie zawsze czekam na usłyszenie osobiście od nauczyciela, jakie podręczniki mamy kupić. Nauczyciele natomiast dają nam (klasie) ok. tydzień na kupno, my zamawiamy całą klasą i już. Sprawa załatwiona ;)

Odpowiedz
avatar DrKumpelek
17 17

To jest właśnie szkolny biznes. Żeby jeszcze robili to tak, aby nauczyciele mieli do podjęcia decyzję, czy kupić nowsze, czy starsze wydanie. Problem jest taki, że nauczycielom dają rysunek do powieszenia w klasie warty 20 zł, a na wydrukowanych książkach zarobią 20(zysk)*30(ilosc uczniów w klasie)*4(ilosc klas)=2400 zł. A co zrobili w nowszym wydaniu? Dodali dwa rysunki, poprawili trzy zdania i wydrukowali z pieczątką "NOWA WERSJA zgodnie z nową podstawą programową".

Odpowiedz
avatar kochanicadziedzica
14 18

Tyle że to nie jest wina wydawnictwa, ale zmieniającej się co chwila podstawy programowej. Im też nie jest na rękę, że w ministerstwie wymyślili jakąś kosmetyczną poprawkę- trzeba poprawiony podręcznik drukować jeszcze raz z nowym numerem dopuszczenia przez MEN, podczas gdy w magazynie zalega poprzednia wersja prawie nieróżniąca się od obecnej. Nie mniej- nikt Ci nie broni, abyś kupił dziecku podręcznik z ubiegłego roku i ewentualnie skserował te dwa nowe super potrzebne rysunki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 17:28

avatar Tarija
17 23

Mój brat kończy gimnazjum. W ostatniej klasie nauczycielka chemii i fizyki cichaczem zeskanowała podręczniki i rozdała na CD, z przykazaniem że jak chce to może sobie wydrukować, tylko musi być w kolorze bo inaczej będzie nieczytelne. Z kolei nauczycielka historii miała korzystać z wersji poprawionej o dwa obrazki i trzy zdania, więc to olała, a brakujące strony dokserowała.

Odpowiedz
avatar Nika1a
22 22

Kurcze jak chodziłam do gimnazjum czy liceum nigdy nie miałam oporów by kupić książki z drugiej ręki. Tylko że moja mama nie miała oporów wydrzeć się na nauczyciela jak wspomniał, że mam obowiązek kupić nowe książki z wydania bieżącego roku.

Odpowiedz
avatar Zwariowanaaa
5 5

Sama coś wiem o tych cenach książek, bo kiedy zobaczyłam ile płace za książke do j. włoskiego to aż mi coś w żołądku podskoczyło. Nie mniej jednak, my nie mieliśmy w tym roku żadnych problemów i książki mogliśmy spokojnie kupić używane. Nie mniej jednak zastanawia mnie co ma ekologia do wycinanek?

Odpowiedz
avatar Tycha
1 1

Ma to do tego, ze po co dodają tam wycinanki, których przynajmniej w mojej szkole nikt nie używa.

Odpowiedz
avatar Otaku
3 3

Zwariowanaaa - absurd ce książek językowych najlepiej obrazuje fakt, że moje książki do nauki japońskiego były tańsze niż podręczniki do nauki niemieckie. ;p

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

książki do nauki języków obcych do szkoły kosztują 50-120zł, zaś jakby się kupiło wydanie nie szkolne zapłaci się 15-25zł, a ma się więcej informacji :/

Odpowiedz
avatar capitor
11 11

U mnie w szkole też nigdy nie było problemów ze starymi książkami. Polonistka po prostu podawała strony zarówno według nowych jak i starych wydań. W zbiorze zadań do matematyki zmieniała się jedynie kolejność zadań - żaden problem je znaleźć; jak brakowało to przepisywało się do zeszytu. Z książkami do języków też nie było problemów - można było robić je w oddzielnym zeszycie albo ołówkiem. Nikt nigdy nie robił problemów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 16

Zbiory zadań z matematyki nasz nauczyciel uznawał i tak tylko radzieckie. Wyniki matur pokazały, że miał rację. ;)

Odpowiedz
avatar MistrzSeller
9 11

Prawda. W gimnazjum od fizyki musieliśmy mieć nowe wydanie, bo w starych nie było zadań pod tematem. Nauczycielka zamiast podyktować treść zadania, po prostu wymagała, by wszyscy mieli nowe podręczniki. Co do podręczników do angielskiego są ona faktycznie drogie, ale nic dziwnego jak są wydane jak jakieś albumy. Sporo ilustracji, papier bardzo dobrej jakości i to się odbija w cenie. Zwłaszcza, że podręcznika potem nie można odsprzedać, bo w podręczniku też się pisze i zaznacza. Potem taki podręcznik potrafi kosztować 60 złoty. Dużo lepiej jest z innymi językami. Do niemieckiego w liceum miałem podręczniko-ćwiczenie na 19 złoty. Inna kwestia to nauczyciele. w liceum mieliśmy drogie podręczniki, które miały być na dwa lata. Ale nauczyciel się zmienił. Nowa nauczycielka powiedziała, że tamte książki sa beznadziejne i nie będziemy z nich korzystać. A potem musieliśmy kupować nowe podręczniki. Też drogie. Od polskiego w drugiej klasie też musieliśmy mieć nowe, bo nauczycielka stwierdziła, że wszyscy mają mieć jedno wydanie, bo inaczej się nie da z nami pracować. Zresztą jak omawialiśmy lektury to też wszyscy musieli mieć to samo wydanie. Kiedyś do mnie pod koniec roku zaczęła gadać, że jak mogę kupować używane podręczniki. Często zresztą jest tak, że nauczyciele wymagają książek, z których potem nie wiele się korzysta. Na przykład w gimnazjum mieliśmy plastykę przez semestr i musieliśmy mieć podręcznik i ćwiczenia, z których mało korzystaliśmy.

Odpowiedz
avatar Izura
4 8

60? Moja genialna nauczycielka zażyczyła sobie książki za 80 + obowiązkowej pomocy (z której korzystamy kilka razy w roku) za 40. Nie odprzedam, bo co roku zmieniają się 3 obrazki i 2 teksty do czytania. Do takich rzeczy jak plastyka, informatyka czy muzyka nie kupowałam, nie było sensu, nauczycielka darła się 2 lekce a potem podręcznika nie używała, gadała na całkiem inne tematy.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
-1 3

60 zł? Ja za język angielski poziom B2 dałam rok temu koło stówy...

Odpowiedz
avatar VelmaKelly
10 12

@MistrzSeller - złotyCH, na bogów! ZłotY jest jeden.

Odpowiedz
avatar Crow
5 7

Też przez to przechodziłam, niestety. Dodatkowo nauczyciele już w 2 tygodniu września stawiali "buta" jak ktoś nie miał książki. I nie, jedna na ławce nie wystarczała.

Odpowiedz
avatar NiebieskiSweter
5 5

U nas jedna na ławkę starcza, chyba że jest "sala typu katedra" i siedzimy po 4 osoby.

Odpowiedz
avatar Malibu
3 3

Na szczęście w szkole zdarzyło mi się, ze musiałam maksymalnie 2-3 książki nowe kupować ( bo stare to nie to wydanie) ale zdarzały się do zakupienia ćwiczenia z których nie korzystaliśmy prawie w ogóle. Na studiach za to mniałam iście piekielną lektorkę od angielskiego.Po sprawdzeniu poziomu grupy zażyczyła sobie abyśmy kupili drogie podręczniki+ ćwiczenia. Ja i kilka osób kupiliśmy tylko ćwiczenia a ksiażki mieliśmy w wersji elektronicznej ( na co wyraziła zgodę). przez pierwszy semestr było ok, w drugim już zaczęła wydzierac się na nas, że używamy książek z laptopów, że to zwykła kradzież i takie tam.Po pierwszym roku w ćwiczeniach miałam uzupełnione 2 strony i wiecej ich nie użyliśmy. Na trzeci semest nauki trzeba było również kupić książkę z językiem specjalistycznym ( jakaś taka specjalnie dla mojego kierunku). Ksiażeczka mała , format coś poemiedzy A4 a A5 stron ledwie 50 a koszt 87zł. Niestety tej ksiązki nigdy nawet nie otworzyliśmy :( Przynosiła inną , kazała kserować i wrzeczała że nikt takiej nie kupił. Podsuowywując po dwóch latach nauki angilskiego : w ćwiczeniach wypełnione dwie strony, ksiązka nieuzupełniona nawet do płowy a ksiązka specjalistyczna nie tknięta w ogóle.

Odpowiedz
avatar wkurzona
2 2

Też mam ten problem i też nowe książki. Dlaczego ? Gdyż jesteśmy pokoleniem gdzie idzie się kompletnie nowym programem nauczania co się tyczy również książek ( późniejsze roczniki mogą kupić po nas wszystko ale my nie możemy )a zmiana najlepsza treśc się nie różni tylko rozmieszczenie w książce tak że w starych jest na str 3 a w nowych na 16 ki diabeł taka zmiana...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Bezsens. Dobrze, że u mnie wymagano nauczenia się tego co jest w książce, a nie posiadania książki i nikt nie wnikał czy wiedza pochodzi z kupionej, pożyczonej, skserowanej, czy zupełnie innej. Jak uczyłem się do matury, to i tak najlepsze okazały się podręczniki z lat 90. Takie sprzed ery ogłupiania społeczeństwa - mało zdjęć, dużo tekstu, czarno-białe i kiepski papier.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Teraz niby wymyślili, że przez 3 lata wydawnictwo nie może "udoskonalić" podręcznika, a nauczyciel zmienić. Ale to i tak za krótko. Co zrobisz, na okrągło wprowadzane są zmiany w podstawie programowej, to i podręczniki zmieniają.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

dawniej przez 15 lat rok w rok ktoś miał te same książki i nie było problemu, teraz 2-3 lata i już stara wersja trzeba zrobić aktualną, gdzie zmienione są dwa zdania i dwa obrazki o.O

Odpowiedz
avatar Agness92
3 3

Myśmy wycinanki robili na WOKu w III LO...

Odpowiedz
avatar pannamigotka
4 4

A mogę zapytać jakie są konsekwencje posiadania starego wydania? Ja prawie zawsze miałam używane książki, tak jak i większość klasy i nauczyciele nigdy nie robili z tego problemu, bo przeważnie te nowe wydania różnią się numerami stron czy paroma innymi zadaniami.

Odpowiedz
avatar MistrzSeller
5 5

Nauczyciele potrafią się bardzo tego czepiać, a w skrajnych przypadkach stawiać jedynki za brak podręcznika.

Odpowiedz
avatar tequila
-5 9

oj już bez przesady, rzadko który nauczyciel patrzy czy wydanie jest z tego roku czy z zeszłego..

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2012 o 12:32

avatar mrreska
3 7

troche naiwna jesteś

Odpowiedz
avatar VelmaKelly
2 4

Ale jak już się okaże, że masz problem, bo np. nie to zadanie albo nie ta strona i się pogubisz na lekcji, to nie będzie wcale tak wesoło...

Odpowiedz
avatar tequila
4 4

VelmaKelly, u mnie w klasie często zdarzały się takie sytuacje i jakoś nikt nie robił z tego wielkich problemów.

Odpowiedz
avatar VelmaKelly
1 3

@tequila - no to się ciesz, u mnie był za takie coś pogrom na niektórych lekcjach. ;) Wszystko zależy od nauczyciela.

Odpowiedz
avatar perpetua
2 2

Ja też nie raz zrobiłam w domu z matmy nie to zadanie, o które chodziło nauczycielce, ale problemu nie robiła. Co się da, trzeba kupić używane i już.

Odpowiedz
avatar Amczek
6 6

Studia są wesołe, ledwie 4 książki (dwa zeszyty ćwiczeń i dwa podręczniki) do dwóch języków. Tyle że jeden komplet mnie kosztował 180 a drugi 160. Pamiętam zabawy, jak nie zarabiałam na siebie - komplet ksiażek potrafił kosztowac i 800zł (plus zeszyty) i zgadnijcie, czy nauczyciela obchodziło, że jestem z domu dziecka i mam tylko książki "z drugiej/trzeciej ręki" ;)

Odpowiedz
avatar anq
1 3

I jesteś pewien, że potrzebujesz wszystkich książek? Ja osobiście przez całe gimnazjum miałam tylko polski, chemię, angielski, historię, i naprawdę mi to wystarczało :) Teraz jestem w liceum, i też większość ksiązek powinnam mieć nową, ale mam tylko nową historię, polski i matematykę angielski. Może ja po prostu zdolna jestem, ale zawsze na 3-4 wystarczało mi to, co z lekcji, a jak robiłam notatkę, to same 4 :)

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
7 9

Człowiek jest jedyną istotą, która przerabia drzewo na papier, a także jedyną istotą, która pisze, więc ostatnie zdanie mocno nietrafione.

Odpowiedz
avatar Agnieszka2712
3 5

Ja mam córkę w 5 klasie, a syna w 4 i jedno po drugim nie może mieć książek, bo 4 klasa idzie nowy programem i książki mają być nowe. Chociaż mało się różnią, no ale siła wyższa niestety. Rodzicu, płacz i płać. Córce kupiłam używane, bo szkoda mi pieniędzy na nowe, które za rok wylądują w koszu.

Odpowiedz
avatar Tycha
1 1

Mieliśmy podobny problem. ;)

Odpowiedz
avatar Agnieszka2712
6 6

Mam trójkę dzieci i stać mnie na książki dla nich, nie lubię po prostu wyrzucać pieniędzy w błoto. Córce kupiłam książki używane, za zaoszczędzone pieniądze kupię jej dobre buty do szkoły.

Odpowiedz
avatar yadira
0 2

Dlatego.. nie kupuję książek ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Zawsze można pogadać się z nauczycielem i na daną lekcję robić ksero materiału z książki. ;] I wszystko w imię: 'Aby żyło nam się lepiej!'

Odpowiedz
avatar BadMonsterJoe
1 1

Co do cen książek z roku na rok jest coraz gorzej... ja 4 już rok uczę się hiszpańskiego i rok w rok musiałam wydawać ok. 180 zł na podr. i ćwiczenia. A że niemal każda klasa reprezentowała inny poziom, książki były często różnych wydawnictw i na różnych poziomach. I o ile kupno tych podr. mogłam jeszcze zrozumieć(obszerny zakres materiału w klarownej formie) to kupno niespełna 60 stronnej książki do historii angli za 80 zł to już moim zdaniem przesada... A dlaczego tak drogo? Bo naszych książek nie drukuje się w polsce... P.S.: Ekologia to nauka o ekosystemach, nie o ratowaniu drzew ;)

Odpowiedz
avatar Toguro
1 1

Obecnie jestem w ostatniej klasie gimnazjum. Nam w czerwcu mówili, że bez problemu możemy mieć książki używane, kserowane, czy cokolwiek. A teraz, we wrześniu stwierdzili, że to jednak niepraktyczne i przynajmniej do części przedmiotów mamy mieć nowe podręczniki. Podobno ze starymi książkami nie da się lekcji prowadzić. Prawda jest taka, że w nowych jest to samo tylko strony są pozmieniane... No i nie wiem jak w innych szkołach, ale w mojej specjalnie wpisują podręcznik do takiej informatyki na listę, człowiek kupuje tę książkę, a później mówią mu, że w sumie to to cudo potrzebne nie jest, tylko wpisali, żeby nikt nie mógł się przyczepić do czegośtam. </3

Odpowiedz
avatar november21
0 0

Szkola niestety ma obowiązek wpisania na stronie www czy wywieszenie przed szkołą listy podręczników. Dlatego lepiej poczekać do pierwszych zajęć i zakupić książki niż wydawać a później niekorzystać

Odpowiedz
avatar plytkozerca
8 8

Najlepiej to robi Nowa Era :D. Puszczą zamiast 3 podręczników (1 na klasę) 4 i w ten sposób nie można sprzedać podręcznika, bo będzie potrzebny na przyszły rok (w zależności od klasy ok. 3/4 podręcznika na rok wychodzi). Albo podręcznik do informatyki - wydany w 2009 czy 10, ale nie zmieniany od bodajże 98 roku. Dzięki temu mamy takie "kfiatki" jak wstęp do podręcznika: "Niektórzy z was z pewnością z przestrachem patrzą na te tajemnicze urządzenie, które wygląda jak komputer ustawiony koło maszyny do pisania"

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 września 2012 o 18:04

avatar Zuzopedia
1 1

Nowa Era i ichnia fizyka - 2 serie, obie 4 - częściowe, do obu pasuje zbiór zadań ciężki jak cholera, przynajmniej jedna z serii jest zrobiona beznadziejnie, do drugiej nie zaglądałam. No pogrzało ich, pogrzało i to zdrowo.

Odpowiedz
avatar tomslominski
0 0

Z używanymi książkami też problem. Pamiętam jak na historii było z 5 różnych edycji tej samej książki, i strony zupełnie się nie pokrywały.

Odpowiedz
avatar Patka1010
1 1

U mnie z matematyki było podobnie, dwie osoby w klasie miały nowszą wersję, gdzie było kilka innych obrazków, i większa czcionka w niektórych miejscach. Różnica była około 10 stron, gdzie te strony to była przemowy, spis treści i inne. Teraz pani od polskiego postanowiły, że wszyscy musza mieć nowe podręczniki, bo wcześniej ołówkiem pouzupełniane i czasem rogi pozaginane. Moja nauczycielka od fizyki jest równa, i książki które dostaje ZA DARMO od wydawnictwa, rozdaje uczniom, niestety najwięcej dostaje tylko 1 części, ale ile może tyle daje uczniom.

Odpowiedz
avatar Yukkariko
-1 1

Taka drobna rada - większość ćwiczeń można przecież sobie skserować (ćwiczenia od angielskiego: w sklepie 50zł, ksero 10zł!), a podręczniki, z których nie korzysta się na lekcji, tylko w domu, można kupić w jakimkolwiek wydaniu, wystarczy z.obaczyć, czy tematy są te same.

Odpowiedz
avatar aenigma89
0 0

Czy tylko w moim gimnazjum i liceum było tak mądrze, że cała szkoła korzystała z takich samych podręczników, a na początku każdego roku organizowano w jakiś jeden dzień giełdę, by można było sprzedać/kupić używane podręczniki? Jeśli komuś przeszkadzają używane książki, to tylko z bezmyślności - nawet z różniącymi się między sobą wydaniami można sobie poradzić... jak się chce.

Odpowiedz
avatar nighty
0 0

Znam to : na II roku studiów udało mi się kupić za 30zł używaną książkę do gramatyki języka angielskiego (oryginalna kosztuje ponad 100 a książka była wymagana na zajęciach). Niestety, okazało się że książka ma napis "Wydanie 3" a pani na zajęciach MUSIAŁA mieć "Wydanie czwarte" (różnica dwóch lat). Różnice? Różna numeracja zadań, w niektórych miejscach zmienione przykłady. Ale pani na zajęciach "nie będzie tracić czasu by sprawdzić jaki numer ma zadanie w mojej książce"...

Odpowiedz
avatar november21
0 0

Witam, Pracuje w wydawnictwie. Powiem tak: NAUCZYCIEL jest jedyną osobą która wybiera podręczniki do przedmiotu na danym poziomie (chyba że dyrektor jest czymś przekupiony to narzuca dane wydawnictwo.) Książki są drogie bo napisanie/wyprodukowanie ich jest drogie. Każdy się ceni, każdy chce zarobić. A druga sprawa - MEN i zmienianie podstawy programowej. Praktycznie co 3 lata. Więc nie dziwi mnie fakt ze nie mozna odkupić od starszych roczników... teraz jest w liceum i w klasach 4-6. Dla osób które mają problemy finansowe - proponuje zwyczajnie telefon do wydawnictwa i prośbę o otrzymanie podstawowych pomocy bezpłatnie. DOdatkowo są też tzw. wyprawki szkolne czyli dofinansowanie do zakupu podręczników. I jescze jedno, nauczyciel ZAWSZE dostaje swój komplet bezpłatnie ;)

Odpowiedz
avatar Invisse
0 0

Nie przesadzasz z tym zmienianiem podręczników co trzy lata? Ja używałam i używam książek i repetytoriów po 8 lat starszym bracie (pierwszy rocznik, który miał gimnazjum).

Odpowiedz
avatar november21
0 0

Może z lekka. Ale zmienianie podstawy jest ciężkie dla każdego, nauczyciela, ucznia i wydawnictwa.

Odpowiedz
avatar karrola
0 0

Jeju, jestem wdzięczna za moich nauczycieli, bo jak tylko to było możliwe to podawali co sobie dokserować z nowszych książek albo nawet sami to robili, bo szkoda, żebyśmy wydawali kasę niepotrzebnie na nowe książki, skoro to tylko jeden dodatkowy dział. Polonistka z liceum w ogóle nam nie kazała kupować książek, które wybrała dyrektorka, bo uważała je za "stek bzdur i napompowanych interpretacji". Dzięki jej lekcjom pamiętam więcej niż z innych przedmiotów z książkami.

Odpowiedz
avatar darkflame
1 1

Jestem pechowym rocznikiem 96, czyli królikiem doświadczalnym. Nie rozumiem na co mam kupować co roku nowe podręczniki(co roku są droższe, wydatek ok.600-700zł);/ Bo jestem wielce nowa podstawa programowa? Nauka się nie zmienia, nie w szkołach, nie na tym etapie, jedynie zasrane MEN i wydawnictwa chcą wyłudzić jak najwięcej kasy od rodziców uczniów, bo przecież pieniądze to na drzewie rosną...

Odpowiedz
avatar november21
-1 1

DZIECIAKUUUUUUUUU wydawnictwa muszą dostosować książki do podstawy programowej i każdy podręcznik musi zostać zaakceptowany przez men.......

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Mam kupiła mi nowy podręcznik. W szkole okazało się, że mam zły bo strony inne i zamiast 20 linijek tekstu jest 10. Potem kupiłem książkę używaną w opłakanym stanie, nie mogłem jej nawet do szkoły nosić bo by się rozpadła ale odrabiam z niej prace domową. I teraz kiedy przeczytałem tę historie i kilka komentarzy dziwi mnie to, że chyba jako jedyny mam problem z tym, że mam zbyt nową książkę.

Odpowiedz
Udostępnij