Kiedyś już wspominałem, że nie lubię czegoś takiego jak przedstawianie się począwszy od "magister". Ja ten, niezbyt zaszczytny w dzisiejszych czasach, tytuł posiadam, ale generalnie nie wywlekam go na światło dzienne jeśli nie trzeba.
Tak wyszło, że kolega uprosił mnie, abym pomógł mu zorganizować wycieczkę (dyrektor gimnazjum uparł się, że puści dzieci pod warunkiem, że będzie dodatkowy medyk, taki ich, co będzie trzymał się na ogonku wycieczki). Niechętnie, ale zgodziłem się. Do dnia wycieczki nie spotkałem także nauczycieli wyznaczonych przez szkołę. I właśnie w ten dzień poznałem Kasię, nauczycielkę polskiego...
Na początku nic właściwie nie zdradziło tego ile wstydu się najem przez tę kobietę podczas kolejnych trzech dni wyjazdu.
Pojechaliśmy. Ulokowano nas w jakimś "wypasionym" (czyli o niezbyt lotnych standardach - cięcia budżetowe ;)) pensjonacie. Z jakiegoś dziwnego powodu na miejscu dowiedziałem się, że pokój mam z Kasią, co na szczęście udało mi się odkręcić, bo ona non stop trajkotała jak najęta. Poszliśmy spać.
Pierwszy dzień.
Schodzimy na śniadanie. Wielkogłowi, czyli opiekunowie i ja, przy jednym stoliku, dzieciaki porozrzucane w całej stołówce. Dopiero dziś przyszło nam poznać szefową tego lokalu, ponieważ kiedy my przyjechaliśmy w nocy jej już nie było. Przyszła do nas upewnić się, że dopilnujemy dzieciaki i nie będą robić dziwnych rzeczy (z czego gimnazjaliści przecież słyną). Nie wyglądała na uczoną, raczej na taką typową wiejską kobiecinę.
[S]zefowa - Pan, panie Piotrze, jest medykiem? Może ja zaprowadzę pana do pokoju naszej pielęgniarki? Będzie mógł pan z niego korzystać. (fajna rzecz, pierwszy raz się z tym spotkałem, że w pensjonacie był taki jakby pokój zawierający graty do pierwszej pomocy).
[K]asia - Panie MAGISTRZE! Pan Piotr jest magister i rada bym była gdybyś mogła odpowiednio go tytułować.
Przez chwilę zabrakło mi języka, aby wygłosić coś równie wzniosłego, więc wypaliłem tylko "zamknij się!" co zostało odebrane niezbyt ciepło.
Ja - Nie trzeba do mnie zwracać się w ten sposób. Jestem Piotr i tyle wystarczy.
K - Jakie wystarczy!? Ludzie chyba powinni szanować nasze lata spędzone na studiach!
J - Wiesz Kasiu, dla mnie te kilka lat to nie były tortury, więc nikt mi tego w żaden sposób wynagradzać nie musi.
K - Uderzając pięścią w stół - Panie MAGISTRZE! Powinien pan zachowywać się odpowiednio do pana TYTUŁU! - zwróciła się do miłej, starszej pani - Wiochmenka!
Odeszła od stolika.
Dzień drugi.
Wybraliśmy się do jakiegoś super muzeum. Na miejscu zamówiony przewodnik postanowił zaznajomić się z opiekunami.
P - Jestem Wiktor Irecki, będę państwa przewodnikiem. Skoro mamy razem spędzić najbliższy czas, może zapoznajmy się dla wygody.
Według mnie świetny pomysł. Wolę kiedy ktoś do mnie mówi Piotrze lub panie Piotrze niż panie w bluzce z Katatonią i bojówkach... Niestety nie zdążyłem pochwalić genialnego pomysłu, bo ubiegła mnie Kaśka.
K - Dobrze więc, ja jestem pani magister Kasia, to pan magister Piotr, to pan magister Wojtek i pani magister Zosia.
Przewodnik chyba poczuł się dziwnie. My zresztą także... Po raz kolejny szybko wyprostowałem wyciągając rękę do przewodnika i zaproponowałem żeby po prostu mówił mi Piotr. Stwierdził, że na Piotr się nie da bo nie może po imieniu, ale na panie Piotrze chętnie przystanie. Kasie musiał "tytułować odpowiednio" do końca wycieczki w muzeum i okolicach.
Dzień trzeci - ostatni.
Przez zupełny przypadek dowiedziałem się, że nasza wiejska szefowa pensjonatu, jest doktorem na uczelni (dlatego też nie cały czas spędzała w pensjonacie) i uczy takich odpowiednich do tytułowania magistrów jak Kasia. ;) Zdradziła mi to pielęgniarka, która tam pracowała, a z którą siedziałem w tym specjalnym pokoiku dla niej. Wyszło to, bo narzekałem na wybryki Kasi i opowiedziałem historię z pierwszego dnia.
Namówiłem tę panią żeby podczas żegnania się z nami nie omieszkała wspomnieć o swoim tytule.
Kasia, do przyjazdu do domu (a kilka godzin jechaliśmy) nie odezwała się prawie słowem, po tym jak ta "wiochmenka" odpowiednio się przedstawiła, gdy Kasia po raz kolejny zwróciła się do niej po imieniu.
Nie wiem, może ja byłem bardziej piekielny? W każdym razie, nie sądzicie, że to po prostu głupie?
Wycieczka z Kasia ;)
Im mniej ktoś ma faktycznie w głowie tym bardziej przywiązuje się do tytułów :)
OdpowiedzCiekawa teoria, warta zapamiętania
OdpowiedzPopieram. Święta prawda. (chociaż niektóre konowały teoretycznie coś w głowie mają a zachowują się tak samo)
OdpowiedzMam podejrzenie, że Kasia ma kompleksy. Ot, nie wiem skąd, wzięło mnie takie przeczucie...
OdpowiedzWg mnie magister magistrowi nie równy. Na różnych studiach jest różny poziom nauczania. A wogóle co to za różnica czy kto jest magistrem doktorem etc. W sytuacji kiedy ktoś opiekuje się grupą gimnazjalistów nie ma znaczenia czy jest magistrem, doktorem czy profesorem.
OdpowiedzKilka lat temu miałam nauczycielkę, która powiedziała mądrze, że niektórzy ludzie swój tytuł kazaliby sobie nawet na grobie zaznaczyć. ;)
Odpowiedz@Onyx: Spotkałem się już z czymś takim będąc na cmentarzu. "Tytuły" były mniej więcej takir "lekarz X". "nauczyciel Y", czy "dyrektor Z"
OdpowiedzKiedyś słyszałam, że napisane na wizytówce mgr wygląda jakby ktoś pisał "nie jestem analfabetą" mgr nie jest tytułem naukowym, o ile się nie mylę :) Następnym razem powiedz pani Kasi, że nie musi ogłaszać światu, że nie jest analfabetką. Ewentualnie poproś o wgląd do dyplomu, w którym zapewne figuruje jakieś naciągnięte 3 :)
Odpowiedzpewnie ma to naciągnięte 3, musiała z trudem ukończyć studia skoro tak jest przywiązana do swojego magistra ;)
OdpowiedzPrzychodzi facet na rozmowę kwalifikacyjna. -Rozumiem że jest pan magistrem. -Nie. -To co znaczy skrót mgr. przed imieniem? -Jak to co? Magazynier :-D
OdpowiedzMagister to tytuł zawodowy, ale do zdobycia tytułu konieczne jest napisanie samodzielnej pracy naukowej (naukowo-badawczej).
Odpowiedz@Dzimi - wreszcie ktoś to prawidłowo nazwał! Tytuł magistra i wszystkie niższe to są tytuły ZAWODOWE. Doktor (z habilitacją, czy też bez) oraz profesor to są tytuły NAUKOWE, a profesor zwyczajny czy nadzwyczajny to są tylko STANOWISKA (podobnie jak np.: starszy wykładowca czy adiunkt).
Odpowiedzdr i dr hab. to stopnie naukowe, tytuł naukowy jest jeden - profesor
OdpowiedzStudent: Panie profesorze! Wykładowca: Nie jestem profesorem. Nie jestem nawet doktorem. Jestem magistrem. A tak w ogóle mówcie mi Tomek. Autentyk z mojej uczelni :) Imię jedynie wymyślone, bo mam krótka pamięć do nich :p
OdpowiedzAutentyk z mojej, gdy byłam na drugim roku: siedzimy sobie w uczelnianej kawiarni małą grupką, kilka różnych roczników. Przychodzi chłopak w okularach, wita się z dwoma kolegami, zostaje przez nich przedstawiony jako "Piotrek, weteran tego wydziału" i tak rozmawiamy sobie luźno przez prawie godzinę, dopóki Piotr stwierdził, że musi lecieć na zajęcia, bo rzutnik sam się nie przyniesie. Kilka minut później dowiedziałam się, że to był dr A., z którym będę miała zajęcia w następnym semestrze. :P
OdpowiedzNie studia, a liceum, gdzie był u nas głupi zwyczaj zwracania się per pani profesor. Kobitka od matmy (na marginesie jedna z najlepszych nauczycielek jakie spotkałam w życiu i to zarówno jeśli chodzi o tłumaczenie materiału jak i ogólne podejście do ucznia) po pytaniu kogoś z klasy "Pani profesor czy..." przerwała, że ona ma tylko magistra i zwrot "proszę pani" wystarczy. A 90% nauczycieli potrafiło ucznia poprawić, żeby zwracać się pan/pani profesor, w tym jedna panienka, która chyba nawet 10 lat od nas starsza nie była.
OdpowiedzJeden z doktorów prowadzących laboratoria z fizyki, gdy widział "inż." przy swoim nazwisku na sprawozdaniu, powtarzał "a to co, może jeszcze mi absolwenta przedszkola nr 3 wpiszecie?" :)
OdpowiedzTo tak samo jak z wpisywaniem w dokumenty, czy wstawianiem na pieczatke skrotu lic.
Odpowiedz"Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny."
OdpowiedzZwłaszcza że dzisiaj magistrów jak mrówków. Co jeden to magister obierania kartofli po Wyższej Szkole Rzeczy Zbędnych. Dla mnie takie rzucanie się tytułami poza sytuacjami oficjalnymi po prostu bawi.
OdpowiedzTy uczysz ludziów na techników farmaceutycznych, no nie? Kiedy byłam przez parę miesięcy w takiej szkole nauczyciele kazali do siebie mówić 'pani magister', do Ciebie też tak mają mówić, czy normalnie 'proszę pana'? Czysta ciekawość, bo u nas tego pilnowali pierońsko.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2012 o 18:17
Do mnie mówią po imieniu... Bo połowa grupy to ludzie starsi ode mnie ;) na początku mówili per pan, a później po prostu Piotr. W każdym razie w tej zaprzyjaźnionej grupie, ta druga co mi numery robi mówi do mnie per pan. Ale żaden tam magister... Nie to żeby wołali do mnie Piotruś czy Piotrek, ale Piotr. tak po prostu.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2012 o 18:03
Ale fajnie... Ja byłam zdaje się najmłodsza w historii szkoły (zaraz po maturze, ale byłam o rok młodsza od wszystkich w klasie), więc nie było mowy o żadnych imionach, ale kiedy przez zapomnienie powiedziałam 'proszę pani' wywoływałam focha i reprymendę pod tytułem 'jak należy się zwracać do pani MAGISTER'. Pani od anatomii była co prawda najfajniejsza ;) Ale reszta zrzędziła o to strasznie.
Odpowiedzzaszczurzony> Przyznam sie ze nie wiedzialem ze masz na imie Piotr, jakos mi to umknelo, ale skoro juz wiem to wkleje ci pewien dowcip, wlasnie ze zwrotem "Panie Piotrze", mam nadzieje ze tobie i rescie piekielnych sie spodoba. Jadę autobusem, nie jest za luźno, ale miejsce siedzące mam. Trzeba podać bilet do skasowania. Obok stoi mężczyzna. Jak się do niego zwrócić - "Ty", czy "Pan"? Autobus jest ekspresowy. Jeśli mężczyzna nie wysiadł na poprzednim przystanku znaczy, że jedzie do mojej dzielnicy. Jedzie z kwiatami - znaczy do kobiety. Kwiaty wiezie piękne, znaczy to, że i kobieta jest piękna. W naszej dzielnicy są dwie piękne kobiety - moja żona i moja kochanka. Do mojej kochanki facet jechać nie może, bo ja do niej jadę. Znaczy, że jedzie do mojej żony. Moja żona ma dwóch kochanków - Waldemara i Piotra. Waldemar jest teraz w delegacji... - Panie Piotrze, mógłby mi pan skasować bilet?
OdpowiedzByłaś w letniej szkole Karola Strasburgera, że takie suchary?
Odpowiedzheinz> Doprawdy zabawne stwierdzenie od osoby o nicku producenta ketchupu... I BYLES a nie bylas, czy naprawde jest tak ciezko rozszyfrowac znaczek znajdujacy sie obok nicka?
OdpowiedzWybacz sugerowałem się nickiem. Co ma mój nick do tego, że Twój dowcip to suchar?
Odpowiedzheinz> Polej ketchupem, latwiej ci wejdzie. Sugerowanie sie nickiem to jedno, brak zrozumienia ogolnoswiatowego symbolu to drugie, ale niech bedzie, ta sprawe wybaczam.
OdpowiedzWłaścicielka pensjonatu musiała mieć niezły ubaw z magister Kasi :)
Odpowiedzmgr = magazynier :)
Odpowiedzoj, zaszczurzony. Ratownik jesteś, a nie poznałeś, ze pani cierpi na Tytulitis Chronicum :>
OdpowiedzW tagach oznaczyłeś "Wycieczka z Kasią", muszę Cię poprawić... powinno być "Wycieczka z Panią Magister Kasią"!
OdpowiedzStudiuję na uczelni, która może się pochwalić niezłymi tradycjami i renomą (i niedługo będę magistrem ;)), ale tutaj każdy wie, że savoir-vivre pozwala używać do przestawiania się tytułów naukowych od doktora wzwyż. Poza tym nawet na renomowanej uczelni tytuł magistra znaczy tylko tyle, że człowiek wysiedział 5 lat, przyswoił jakąś tam wiedzę i umiejętności, ale np. ja (chociaż ciężko pracowałam całe studia i nad pracą magisterską), nie czuję się ani trochę naukowcem, ekspertem w jakiejś dziedzinie, któremu przysługuje tytuł, szacunek, cześć i chwała. Wiem, że nie dosięgam do pięt ludziom, którzy rzeczywiście coś na polu nauki osiągnęli. Następnym razem trzeba zapytać panią Kasię, jakie są jej osiągnięcia. No bo skoro tak się nimi pyszni, to pewnie popełniła jakieś badania albo chociaż artykulik wydany w jakichś zeszytach naukowych? ;) P. S. Niedługo ludzie będą się przedstawiać "Pan licencjat Adam Nowak" :p Myśmy tak w żartach tylko sobie mówili po obronie.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2012 o 18:23
Jestem Magister. Dla przyjaciół Maggi. Pozdrawiam
OdpowiedzTutaj nie ma nic do śmiacia - na mojej uczelni panie z dziekanatu miały plakietki z nazwiskami, gdzie było jak byk napisane: lic. A. Nowak...
OdpowiedzMój kumpel miał sąsiadkę, która na drzwiach swojego mieszkania umieściła tabliczkę: 'Mgr Anna Piekielna- teatrolog' Dodam, że to było jej mieszkanie prywatne, a nie siedziba np. firmy.
Odpowiedz@LinaGreen: to ja znalem lic. Olimpie :-) Chcialem sie jej przedstawic jako mat. Motomoto (w koncu mialo sie mature w kieszeni), ale mnie powstrzymali :-)
OdpowiedzMoże ma tam jednak prywatny gabinet teatrologiczny.
OdpowiedzJak tak dalej pojdzie to juz niedlugo na ulicach bedziemy slyszec Gimnazjalista Jan Kowalski. Podpisano: prof. zw. dr hab. inż. dhc. mult. MojaMalaAmi.* *Wszystkie ww tytuly uzyskalem w wyzszej szkole temperowania olowkow, kierunek - profejsonalne ostrzenie olowkow o twardosci od h5 w zwyz.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 17:31
Przepraszam za offa, nie moge edytowac. "W zwyz" napisane we wczesniejszym komentarzu jest po prostu literowka, wpadla mi spacja i najmocniej za to przepraszam, osoba z moimi tytulami nie powinna dopuscic sie tak karygodnego zaniedbania. :D:D:D:D
Odpowiedz@MojaMalaAmi - zapomniałeś dodać na początku ks. st. chor. szt. :)
OdpowiedzJustLuck> Wybacz, pomijam nic dla mnie nieznaczace tytuly :D
OdpowiedzNajciekawsze, że teoretycznie ktoś może dokładnie tak się podpisywać :) Jak mi się kiedyś będzie chciało to spróbuję utworzyć najdłuższy możliwy podpis (możliwy do uzyskania w oparciu o istniejące tytuły/stopnie/stanowiska) oraz może znaleźć najdłuższy istniejący (z żyjącym teraz lub kiedyś posiadaczem takowego).
OdpowiedzJa to nazywam kompleksem krótkiego tytułu ;) Niektóre osoby odwalają cyrki z tym mgr, ze człowiekowi się głupio robi. A takie tytułowanie się to jest relikt z czasów przedwojennych, gdy bycie magistrem to było coś co wymagało włożenia dużej pracy i środków, ale dawało prawie na 90% pracę. Natomiast w słusznie minionym okresie PRL wydęto to do granic absurdu, bo podczas gdyż przed wojną takie zwracanie się do siebie było czymś naturalnym, traktowanym jak kolejna forma grzecznościowa, to w PRL stało się to swoistym wymuszeniem, czyli czymś takim jak Kasia pokazała. Śmieszne jest, że młode osoby tak podkreślają swoje tytuły naukowe, zwłaszcza, że mgr to teraz coś zwyczajnego. W dzisiejszych czasach tytułów używa się tylko na uczelniach, w wywiadach i w bardzo oficjalnych sytuacjach.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2012 o 18:21
Ja bym tego nie zwalała na PRL, bo wtedy studiowało znacznie mniej osób niż teraz. Prawdziwy wysyp magistrów mamy dopiero w III RP, a ostatnio przybiera to znamiona pandemii.
Odpowiedz@archeoziele: A ja takie tutularstwo nałogowe jak najbardziej wiążę z PRL-em !!! Początek mojej "kariery" zawodowej wiąże się z pracą w państwowym zakładzie - takim typowo postkomunistycznym. W dodatku mój zakład został kadrowo "poskładany" z dwóch innych więc kilku "magistrów" znalazło się na jednej kupie (z przewagą kupy niestety). Żebyś słyszał te tytuły - oficjalnie dyrektorka i kierownicy mówili sobie per "pani/panie magistrze". Najsłabszym tytułem było "pani dyrektor" lub "pan kierownik". Ale najlepsze tytuły wyłaziły z nich wszystkich po kilku głębszych (w starych państwówkach piło się prawie oficjalnie i w dodatku do upadłego). Po pijaku wszyscy kierownicy i dyrektorka mówili sobie po imieniu czyli: ty ch...ju, pi...o lub kur..o. Od tego czasu zostało mi przyzwyczajenie żeby z takimi ch...jami na ty nie przechodzić :))
OdpowiedzPol biedy, ze kazala sobie "pani magister" mowic. W liceum mialam germaniste, ktory wstawial niedostateczne, gdy ktos sie do niego zwrocil "prosze pana" zamiast "panie profesorze"...
OdpowiedzMyśmy mieli taką polonistkę, z namaszczeniem wypisywała z tego powodu uwagi o braku szacunku dla nauczyciela. :D Kiedyś poirytowany kolega na kolejną reprymendę odpowiedział czymś w rodzaju "z tego co wiem, to jest pani tylko magistrem" i wylądował na dywaniku u dyrektor, która stwierdziła, że uczeń przecież nie powiedział nic obraźliwego. W rezultacie do końca szkoły większość klasy zwracała się do polonistki "pani magister" tylko po to, aby jej utrzeć nosa.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2012 o 19:16
Ja się mogę pochwalić że ani razu nie nazwałam nikogo w liceum "profesorem". Nawet tych co się domagali. Normalnie, na pan/pani. A swój tytuł, za przeproszeniem, naukowy podaję tylko gdy ktoś zapyta "to pani jest x-ologiem?" - "nie, magistrem x-ologii". W sensie że dyplom mam, ale w zawodzie wyuczonym nie przepracowałam ani pół godziny, więc nie ośmieliłabym się rzucać do jednego worka z tymi co ten średnio wdzięczny zawód wykonują.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2012 o 20:03
Nie widzę w tym nic wartego pochwalenia się...
OdpowiedzW kraju, w którym jak ktoś kamieniem rzuci to trafi trzech magistrów i psa, to takie zachowanie jest prześmieszne. No i swoja drogą - propsy za Katatonię, będę musiał sobie Viva Emptiness odkurzyć, bo dawno nie słuchałem jakoś.
OdpowiedzSwoją drogą, znalazłem prezent idealny dla Kasi: http://wilq.spreadshirt.pl/racerback-vest-ch-tam-magister-A6669262/customize/color/1
OdpowiedzOsz kurde! Muszę mieć taką koszulkę!
OdpowiedzDziwnym nie jest.
OdpowiedzPanie MAGISTRZE! Toż to nie wypada na takim portalu przesiadywać! :D Pani Kasia, musi być troszkę niedowartościowana w życiu prywatnym, skoro musi się dowartościowywać tytułami ;) Grunt, że udało się jej utrzeć nosa :)
OdpowiedzPani Kasia? PANI KASIA? PANI MAGISTER KASIA, OT CO! BÓJ SIĘ BOGA! (czekam na mongola13, który udowodni mi że Boga nie ma :D)
OdpowiedzOczywiście, że takie czepianie się tytułów jest idiotyczne. Chyba niektórzy ludzie są niedowartościowani, skoro tak postępują. Jak byłam na studiach to miałam przyjemność uczęszczać na wykłady kobiety, która zaraz po tym jak się przedstawiła powiedziała: "Jak pewnie z rozkładu zajęć wyczytaliście jestem magistrem, ale moi drodzy, magistrzy to w aptece, doktorzy w szpitalach, a profesorowie to we Lwowie wymarli. Proszę mnie nie tytułować. Wiem, że większość Waszych wykładowców tego wymaga, ale słoma im z butów wystaje co pewnie zauważyliście. Mówienie po tytule. Phi! Wieśniactwo!". Tym sposobem od początku do końca zwracaliśmy się do siebie nawzajem per pan/i. Atmosfera na wykładach była dużo przyjemniejsza niż tam gdzie trzeba było się spinać czy tytułu się nie pomyli.
OdpowiedzŻycie to nie wojsko, tutaj nie ma jednej liniowej hierarchii. Swoją droga dobrze jest znać tytuły rozmówcy jak i poinformować go o swoich. Dobrze wychowany człowiek potrafi okazać szacunek osobie postawionej wyżej i tej niżej, bez specjalnej ostentacji.
OdpowiedzTytuły i owszem, ale w relacji zawodowej. Reśli ta relacja jest luźno towarzyska to nie ma żadnego znaczenia czy ktoś jest profesorem czy tylko po podstawówce, jeśli zadowala nas poziom rozmowy. Znam ludzi po podstawówce dużo lepiej wykształconych i kulturalnych niż niejeden mgr. (kropka jesst na końcu zdania a nie po mgr ;))
Odpowiedzmoże i dobrze znać tytuły ale to zależy w jakiej sytuacji, w każdym razie nie wypada samemu się przedstawiać ze swoim tytułem
OdpowiedzJa niestety należę do pyskatych osób, co mi w czasach liceum nie wyszło na dobre. Miałam wychowawczynię, Hitlera w spódnicy, która uczyła matematyki. Kazała się nam zwracać do niej per "pani profesor" już na samym początku pierwszej klasy. Ja olałam to polecenie. O jakże był to mój błąd... Ale mniejsza o konsekwencjach tego. W każdym razie zwróciłam się do niej z pytaniem bez uprzednio nakazanego utytułowania. Poprawiła mnie "Nie proszę pani! Pani PROFESOR.". Odpowiedziałam "W takim razie proszę przynieść dyplom do szkoły, bo szczerze nie wierzę w pani tytuł naukowy. Albo musi być pani profesorką niskich lotów, że poprzestała pani na nauce młodzieży w liceum, które nawet w miejskim rankingu nie mieści się w pierwszej czwórce.". Ale sprawa tytułu naukowego ucichła i nie byliśmy poprawiani- ba, nawet już nikt nie raczył się odezwać "Pani profesor, [...]".
OdpowiedzTo ja mam problem podobnej natury co Autor. Ostatnio przez kilka miesiecy bylam w Krakowie na "badaniach terenowych". I o ile w Niemczech (tam pisze doktorat) jestem po imieniu o ile z moja promotor nie, to z szefem kolegium doktoranckiego (jakby nie bylo profesor) owszem, o tyle na UJ na dzien dobry "zabili" mnie namaszczonym "pani magister" tudziez "szanowna pani". Mam 25 lat, wygladam jak dzieciak, a tytulu magistra nie uwazam za jakies nie wiadomo jakie osiagniecie, wiec bylo mi cokolwiek niezrecznie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2012 o 20:13
Skoro byłaś podczas oficjalnej wizyty na uniwersytecie (a podejrzewam że badania miały właśnie oficjalny charakter)taka tytulatura nie jest niczym dziwnym ani niestosownym- ot, takie zasady.
OdpowiedzTylko, że właśnie w Niemczech tytułomania jest posunięta do granic absurdu (co nie znaczy, że nie wierzę, że Tobie się wyjątek od tej reguły trafił, ja też na takie trafiałem). Możesz z człowiekiem czterdzieści lat w jednym biurze przepracować, ale się obrazi, jeśli się do niego per „Herr Doktor” nie zwrócisz.
Odpowiedz@archeoziele - zasady zasadami, ale podniesione do granic absurdu moga peszyc. O ile pania magister podczas wizyt w tamtejszej katedrze analogicznej do mojej macierzystej bylam w stanie zdzierzyc, o tyle karta biblioteki uniwersyteckiej podpisana "mgr Erena" wprawiala mnie w lekkie zaklopotanie - tym bardziej, ze w Getyndze karty doktorantow nie roznia sie niczym od studenckich. @Jorn - ja wlasnie slyszalam, ze to Krakow z tytulomanii slynie. I po czesci sie sprawdzilo :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 sierpnia 2012 o 20:28
'Wy tak o tych magistrach, a przecież wiadomo nie od dziś, że najlepiej to ma inżynier' :) Tak przynajmniej zawsze się twierdziło na wsi i chyba twierdzić będzie się.
Odpowiedznajlepiej ma mgr inż. - Może G.. Robić I Nieźle Żyć
Odpowiedza wspak: Żebyś Nie wiadomo Ile Robił Gówno Masz
OdpowiedzWkurza mnie takie gadanie. Samo posiadanie tytułu mgr nie sprawia, że człowiek jest więcej wart niż ktoś, kto tego tytułu nie posiada.
Odpowiedzi pani magister Kasia (swoją drogą to też niewybaczalne z jej strony, toć ona nie zdaje sobie sprawy, że "pani magister Kasia" brzmi dalece mniej poważnie i uczenie niż "pani magister Katarzyna"? podstawy, takie podstawy...) nie nakazała wybudowania sobie w tej miejscowości kapliczki tudzież ołtarzyka i nie przykazała ciemnemu ludowi z gminy składania na nim ofiar bezkrwawych i urządzania modłów zbiorowych do jej majestatu? pani magister musi zdecydowanie zaktualizować swoją wiedzę bo zdaje się, że wymyślanie nowych środków do czczenia swych uczonych person to swoisty sport wśród tych magistrów. a namnożyło się ich jak grzybów po deszczu.
OdpowiedzWłaśnie miałam pisać, że "pani magister Kasia" brzmi beznadziejnie. Dlaczego nie "pani magister Katarzyna Nowak", wraz z pokłonem, że udało jej się studia skończyć :)
OdpowiedzJest to kliniczny przykład tej słomy co z butów wyłazi :)
OdpowiedzZapomniałem dopisać, ale ja na tej wycieczce oczywiście od pierwszego momentu dostałem tabliczkę do przyczepienia na koszulę "mgr Piotr M. ratownik medyczny". Ale jakoś zgubiłem ją jeszcze przed dojazdem na miejsce... :)
OdpowiedzWiem, że to pytanie zupełnie nie w temacie, ale gdzie studiowałeś?:)
OdpowiedzSłyszałam historię o gościu, który wpadł do jakiejś dziury podczas pracy i darł się o pomoc. Ktoś go tam w końcu usłyszał i wołają do niego "Kto tam jest?", a z dołu dobiega "To ja! Magister inżynier Jan Kowalski!" ;)
OdpowiedzJa pie*dole... ale trzeba byc niedostukanym zeby w takim momencie sie dowartosciowywac jakims tytulem...
OdpowiedzWitam, mgr toskana z tej strony ;) ja o tych profesorach. W moim liceum KAŻDY nauczyciel wymagał tego całego PROFESOROWANIA. Kadra nauczycielska była dobra ( czasem nazbyt ambiwalentna tudzież wyniosła), dlatego raczej nikt nie cwaniakował i nie próbował tytułować nauczycieli inaczej. Ci z kolei nie robili afery jak ktoś powiedział Pan/Pani, więc wszystko w granicach rozsądku ( profesorowanie dla nauczycieli liceum wiąże się z czasami starożytnymi, gdzie każdy nauczyciel w liceum był profesorem...)
Odpowiedzi nie tylko ze starożytnością :) jeszcze w okresie 20lecia międzywojennego w polskich liceach zazwyczaj uczyli profesorowie wyższych uczelni (przynajmniej w tych 'lepszych'). I tak zostało do dziś. Pamiętam sytuację z mojego liceum, początek roku, pierwsza klasa, pierwsza lekcja polskiego - nauczycielce zabrakło kredy. Wyznaczyła dyżurnego z listy z tekstem: X, idź proszę do sekretariatu (tam była rozdzielnia kredy ;)) i powiedz, że PANI PROFESOR ANNA PIEKIELNA prosi o kredę ;)" Rozumiem, że np na uczelni (obecnie studiuję) używanie tytułów naukowych jest na miejscu - nawet zwykłych 'magistrów', ale że tak na co dzień...
OdpowiedzI jeszcze jedna sytauacja, tym razem z zajęć wych. fiz. na studiach :)naszą trenerką była PANI DOKTOR. Wiadomo, nikt po wuefiście doktoratu się raczej nie spodziewał, więc np w indeksie większość dziewczyn wpisało po prostu 'mgr X Y'. Te osoby nie otrzymały zaliczenia :) bo 'jak to tak można MNIE od magistrów wyzywać, ja doktorat mam!!!'
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 14:57
cóż za duma z nędznego magistra, ale obciach ;) a jakby miała jeszcze inżyniera :D cyrki totalne
OdpowiedzMiałam zajęcia z panią "profesor doktor habilitowany" - w indeksie i na karcie ocen wymagała pełnego tytułu, bez skrótów. A ja ktoś zapomniał jej dopisać "habilitowany" to sama dopisywała w indeksie i na karcie, tuż po zrobieniu delikwentowi stosownej awantury...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 14:19
wydawało mi się, że w przypadku dokumentów uczelni to chyba normalne..
OdpowiedzNie jest normalne. Miejsca w indeksie mało, czasem ledwo nazwisko się mieści jak długie, u nas zawsze wpisuje się skrótowo.
OdpowiedzSpecjalnie się zarejestrowałam żeby dać Ci plusa, zarówno za historię jak i koszulkę Katatonii :D Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzNo to musze ci powiedziec ze raczej chu*owo zaczynasz swoja kariere na piekielnych. Tu nikt nie oczekuje zeby komus w dupsko wlazic, nikt nie chce czytac jaka to ma swietna koszulke albo gdzie twoj wujek mieszka. Jak piszesz jakis komentarz to postaraj sie prosze zeby bylo w nim nieco wiecej sensu niz w makowce PANI MAGISTER KASI.
OdpowiedzOd razu przypomina to sytuację ze studiów. Jak powszechnie wiadomo od jakiegoś czasu można robić doktorat wraz ze studiami I stopnia. Kolega [K], bardzo mądry chłopak, zauważony przez profesora, tym, że posiadał wiedzę wykraczającą nawet za magistrat, został namówiony na takie studia. Historia właściwa : Na drugim roku dostaliśmy ćwiczeniowca, który kończył studia magisterskie. Bardzo nieprzyjemny, dumny i chamski. W połowie semestru uprzykrzał nam życie przedmiotem, który nie dość, że trudny to i całkowicie nie przyjemny. Prawie magisterek okrzyknął wszech i wobec, że jest już magistrem, co oczywiście prawdą nie było, bo obrony jeszcze nie miał. Chamstwa nie było końca, ale gdy zaczął powiadać, że jeżeli w jednej tysięcznej będziemy umieć tyle co on, to zastanowi się, czy da nam tróję. Na zajęciach za użycie "Proszę Pana", albo w jakikolwiek sposób bezosobowej zawracania się do niego typu " Przepraszam, ale jak to zrobić" wyrzucał po prostu z zajęć. On jest PAN MAGISTER! i taki mamy obowiązek zwracania się do niego. Kolega widocznie się zapomniał, i pojechał po "per Pan" więc wkurzony wykładowca z zamiarem wyrzucenia do z zajeć tak o to rzecze: {Wykładowca]: Trochę szacunku, ja tutaj Pana nie trzymam siłą, a za zajęcia mi nie płacą. Podchodzi do kolegi z wielką złością na twarzy : JESTEM PAN MAGISTER, zapamiętaj to sobie, Ty jesteś po liceum, a i wątpię, żebyś nawet licencjat tutaj zrobił. Czym kolega oburzony: Witam, Jestem Maciek, pomimo, ze robię przewód doktorancki, którego podobnie jak Pan studia magisterskie nie skończył, nie kazałem zwracać się, do mojej osoby doktorze. Ale skoro Pan, PANIE MAGISTRZE wymaga takiej elokwencji, niech będzie. Nie życzę sobie, by Pan Magister zwracał się do mnie inaczej niż Doktor, dziękuje, zrobię sobie przerwę i wyjdę.
OdpowiedzAlez przepieknie pojechal PANU MAGISTROWI, a jeszcze bardziej mnie to cieszy ze to moj imiennik :D
OdpowiedzA, przy okazji przypomniał mi sie ten filmik: http://www.youtube.com/watch?v=gEGNAORd594 :))
Odpowiedzja chodzę do liceum gdzie do pani od fizyki nie można mówić 'proszę pani' czy 'pani profesor' tylko PANI DOKTOR, bo przecież nie po to robiła doktorat żeby się do niej zwracać jakaśtam pani profesor (jej słowa)
OdpowiedzDziwna kobiecina, doktor to niższy stopień naukowy od profesora.
Odpowiedzto jest właśnie w tym wszystkim najśmieszniejsze... no ale nic to, mimo że w szkole mamy jeszcze dwóch nauczycieli z doktoratem, ona jedna funkcjonuje jako PANI DOKTOR.
Odpowiedzpani magister Kasia wygląda mi na osobę z ogromnym kompleksem niższości..
OdpowiedzTa historia daje dowód na to, że ludziom po studiach odbija (niektórym). Mojej koleżance też odbiło po obronieniu licencjata. Poszła na rozmowę kwalifikacyjną (na której i ja byłam) i wypaliła: licencjatka Anna Piekielna. Kiedy nadeszła moja kolej rozmowy na osobności, rekruterka nie mogła jej przeprowadzić bo w końcu dała upust powstrzymywanemu śmiechowi.
Odpowiedzhahahahaha, na prawdę to zrobiła?
OdpowiedzW liceum zwracaliśmy się do nauczycieli per pan/pani profesor, ale nikt nie robił problemu, jeśli ktoś się zapomniał. Z kolei na studiach nasz pan prof. dr (re)habilitowany z matematyki był strasznie uczulony na to, jak się do niego zwracaliśmy. Potrafił pół wykładu nam o tym truć. Ale miał pecha, gdy odebrano mu tytuł prof. (był nadzwyczajnym), wtedy każdy pamiętał, żeby się zwracać per panie profesorze ]:>
OdpowiedzNie mogę zrozumieć dlaczego w licaum mówi się per profesor do zwykłych magistrów a czasem i studentów odbywających praktyki w nauczaniu. No ale ja jestem skrzywiony - w moim liceum z wszystkimi nauczycielami rozmawiało się na "ty" i nikomu to ujmy nie przynosiło, wręcz przeciwnie, byli lubiani przez uczniów. Idąt tropem magistrów tytułujmy: pani licencjat, pani matura, pani podstawówka, pani przedszkole, pani żłobek...
Odpowiedzmadżyster od siedmiu boleści, a pewnie ledwo co zdała. Nie lubię jak ktoś na siłę każe się tytułami zwracać, rozumiem na uczelni student do wykładowcy może zwracać się z tytułem na początku, ale kurcze tak w normalnej rozmowie debilizm totalny. Nigdy też w liceum nie zwracałam się do nauczycieli pani profesor/panie profesorze, bo żaden z moich nauczycieli takiego tytułu nie posiadał, ba niektórzy to nawet magistra nie mieli, tylko licencjat albo w trakcie studiów. Nie rozumiem też ludzi którzy w aptece do babki w białym kitlu za ladą zwracają się pani magister. A tak przy okazji to skoro ja mam dwa "magistry" zrobione, to może niech teraz się każdy do mnie zwraca, Pani magister magister albo może lepiej Pani podwójny magister:P
Odpowiedz"Profesor" w szkole średniej to jedno... Mnie osobiście irytuje w pewien sposób również zwracanie się do lek.med. i lek.wet. per "doktorze".
OdpowiedzA jak pacjenci mają się zwracać?
Odpowiedz"Panie lekarzu" - fajnie brzmi, co nie? :D
OdpowiedzPo prostu Pan/Pani. Przecież zazwyczaj w zwrocie do danej osoby nie używamy nazwy jej zawodu, ewentualnie tytułu naukowego albo nazwy stanowiska.
OdpowiedzZapewne pani magazynier Katarzyna jest niesamowitą nauczycielką z powołanie i odniesie w przyszłości spektakularne su.kcesy dydaktyczne ;D
OdpowiedzCiekawe, czy pani Kasia każe zwracać się tak do siebie w domu... 'Józek, wyrzucisz śmieci?' 'Dobrze, magister Kasiu' :'D
OdpowiedzZgadzam się jak najbardziej, podpisuję się rękami i nogami. Mierzi mnie to i na uczelniach, i w szkole średniej i w życiu. Z liceum każą się tytułować "profesorami" a słoma z butów wystaje. Jestem nauczycielem, młodym, fakt, ale jedno wiem, to jakimi jesteśmy ludźmi nie wiążę się z tytułem naukowym bo wszędzie są prostacy. Howgh!
Odpowiedzach! Pani mgr Kasia jest niedowartościowana:) cóż... tak na prawdę to żal mi jej! Ja o swoim tytule magistra zapominam, chyba że ktoś mi o tym przypomni:)
OdpowiedzTacy ludzie robią koło siebie strasznie duży niepotrzebny dystans. A może dla Kasi studia to była tortura..
OdpowiedzSorry za off topic ale plus za Katatonię ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 21:49
hehe, a może pani magistra Kasia ?
OdpowiedzWitam,chciała bym sie zapytac czy z nadcisnienieniem tetniczym bede mogla isc do szkoly policealnej na RM by zostac RM:)przepraszm ze pisze tu ale po protu jestem ciekawa a wiem ze Pan jest Rm:)
OdpowiedzW tym roku jest OSTATNI nabór na ratowników do policealnnych szkoł. I nie polecam, a jeśli MUSISZ lepiej się nie przyznawaj ;) Bo jak się przyznasz masz jak w banku, że Cię nie przyjmą. Poza tym nie polecam policealnej, szkoda czasu (policealna 2 lata - studia 3... a na studia dużo lepiej patrzą).
OdpowiedzKilka dni temu na imprezie poznałam gościa... Na moje "Cześć, jestem Klaudia" odpowiedział "Magister inżynier Jan Nowak", pewnie z podobnego gatunku jak Kasia z historii ;) W moim liceum zgodnie z tradycją do nauczycieli mówi się "sorze, sorko" w sumie jak tak sobie teraz myślę, to do żadnego nauczyciela nie zwracaliśmy się per pan ;)
OdpowiedzMój ojciec ,lat 83 ,do tej pory ,gdy wysyła pismo do jakiegoś urzędu pospisuje się mgr. Gdy mu wyjaśniłam ,ze nie powinien tego robić ,nakrzyczał na mnie i obraził się .
Odpowiedzdziękuje zaszczurzony;)mam jeszcze 4 lata;)ja poszlam dopiero do technikum a po tech. chciałam sie wybrac do szkoly jakiejs na RM;)
OdpowiedzTo za 4 lata tylko studia bo nie będzie już polcealnych z rat med.
Odpowiedzciekawa jestem jak by się przedstawiała mając licencjat. jestem pani licencjatka Kasia? albo w drugą stronę pani doktor habilitowany inżynier Kasia? z drugiej strony miałam kiedyś panią wykładowczynię która na pierwszym semestrze pierwszego roku zwracała się do nas per "panie inżynierze, pani inżynier". Prze- Sa- Dyzm
OdpowiedzKatatonia? To nie wiem, czy nie powinnam przypadkiem Pana Magistra przeprosić, za całkowicie niestosowne kopnięcie klanem/przyłożenie łokciem na koncercie. Kajam się. Dla mnie wywyższanie się z powodu papierka ukończenia wyższej uczelni jest żałosne i świadczy o niskim poziomie kultury osobistej i inteligencji. Pozwoliłam do siebie mówić per "pani magister" (i to żartobliwie) tylko przez jeden dzień po obronie - tak dla fanu.
OdpowiedzMoje dawne LO z tradycjami które kiedyś tam, dawno temu w 20-leciu miało profesorów, utarło sobie zwyczaj, że do nauczycieli mówi się "panie profesorze". Teraz pewnie już nie bo młodzież się burzy i najchętniej na "ty" by przeszli. Ale ja swojego czasu uwielbiałem biec za anglistą (spoko ziomek jakieś 8 lat starszy i do picia i do rozmowy) i krzyczeć "panie profesorze niech pan profesor poczeka na mnie mam bardzo poważne zagadnienie lingwistyczne"
OdpowiedzCholera, cos mnie ruszylo i bede kazal na siebie mowic Panie Mistrzu :p a pomyslec ze jeszcze kilka lat temu juz moglem byc nazywany Panem Czeladnikiem hehehe chyba oplulem monitor przy tej opowiesci, sorry :p
Odpowiedz