Historia Kruczowłosej o kocie Armagedonie, przypomniała mi jak swego czasu musiałam pojechać MPKiem z moją kotką.
Kotka owa, dzięki dziwnemu poczuciu humoru mojej mamy, ma bardzo... charakterystyczne imię.
Przyszedł taki dzień, że było trzeba władować upartego kota do torby i gdzieś pojechać. Pech chciał, iż musiałam wybrać się komunikacją miejska w momencie, gdy cały mpk był załadowany słuchaczkami radia z Torunia. Grzecznie i potulnie usiadłam naprzeciw miło wyglądającej pani. W chwili, gdy tylko posadziłam torbę na kolanach, rozległo się przeciągłe miauczenie, więc chcąc, nie chcąc, musiałam otworzyć torbę. Kot od razu wychylił łeb, a wyznawczynie, które siedziały w miarę blisko, zaczęły rozpływać się nad wdziękami dumnej przedstawicielki persów. I nagle stało się to, czego tak bardzo się obawiałam od kiedy Rodzicielka powiedziała, jak mamy do kotki wołać.
- Oh, a jak koteczek się wabi?
Gorączkowe myślenie, jak wyjść z opresji cało. Nic nie wymyśliłam, a głupio było mi zwlekać z odpowiedzią, więc powiedziałam zgodnie z prawdą:
- Moher.
Spojrzenie większości pań zapamiętam do końca życia... A ich lament o tym, jaka to ja jestem bezczelna i ogólnie "fee" jeszcze dłużej.
komunikacja_miejska
Chcąc nie chcąc mam kota. "Rodzice okupu nie chcieli zapłacić to tak został" jak to w "Chłopaki nie płaczą" mówiono. No ale na początku wszyscy do niego Spadaj wołali, żeby sobie poszedł. No ale że kot uparty to i został nam Spadajek ;)
OdpowiedzMoher - Imię genialne . pozdrowienia dla rodzicielki za wene twórczą.
OdpowiedzAleż się uśmiałam ;-) Chciałabym widzieć miny tych radiosłuchaczek :-))) I Twoją również ;-)
OdpowiedzA jak rozpoznałaś, że to były słuchaczki RM? No i oczywiście ponieważ gimbusy znają tylko jedno znaczenie słowa "moher" to wszystkim innym się ono wyłącznie tak samo kojarzy...
OdpowiedzJestem gimbusem. Moher, wełna z której wykonywane są np. berety. A że starsze panie często noszą tą część ubioru, tak się przyjęło. Nie rozumiem tej mody na używanie słowa "gimbus" przez niezwykle poważnych i statycznych użytkowników z wyższego przedziału wiekowego. Jak dla mnie takie osoby są większymi trollami niż przeciętny gimnazjalista na forum.
OdpowiedzWięc myślę, że autorka mogła wyjaśnić paniom, że chodzi o materiał.
Odpowiedz* w komentarzu zrobiłam pomyłkę - powinno być "statecznych".
OdpowiedzJak czytam piekielnych, to swoją powinienem nazwać Lilith albo Astaroth:) Zwłaszcza że jest czarna, bez jednego białego włoska
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 sierpnia 2012 o 15:56
Boruta albo Lucyfera ;)
Odpowiedzja mam czarnego kota Behemota :D diablisko z niego, jak imię wskazuje, uważaj jak nazywasz futrzaka, żeby sobie nie wykrakać :D
OdpowiedzSzczerze powiem, że zdziwiona jestem, bo z tego, co się nasłuchałam, kotki nierasowe nigdy nie są jednolitej maści. A zawsze marzyłam o czarnej <3 Właśnie, te imiona to mordęga czasami. Mam też drugą kotkę, która wabi się Gryzelda. Gryzie wszystko... :D No a Moher wabi się tak przez futro :)
OdpowiedzJa znalazłam całkowicie czarną kotkę, w 100% nie jest rasowa.
Odpowiedzja mam w domu całkowicie czarną kotkę rasy bliżej nieznanej( możliwe ze jakieś połączenie leniwca z kotem kosmicznym tj. UCO), kocica nieco zbyt "przyjacielska". Dzięki niej pojawiło się u mnie w domu powiedzenie "kot ci mordę lizał" :P
OdpowiedzWłaśnie dlatego mam "zapasowe" (bardziej oficjalne) imię dla kota :) Dla obcych ludzi i u weterynarza w bazie jest Silver, a prywatnie Gówniarz ^_^
OdpowiedzMoje koty mają tak kompromitujące imiona, że aż wstyd komuś przedstawiać :) Kocik jeszcze ujdzie, Pipciuś jest tylko podgłupiaste, ale wyrabiając Czarnuchowi paszport u weterynarza-murzyna wolałam podać imię Mruczek :D
OdpowiedzJa mam nie lepiej. Posiadam Czarnucha oraz... Murzyna! Nie, podczas nadawania imion nie myślałam o podtekstach rasistowskich... Po prostu koty były czarne i jakoś tak wyszło :P
OdpowiedzJa miałam psa Makumbę :)
OdpowiedzNa szczęście imię mojej Kotlecinki było co najwyżej powodem do śmiechu :P
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 sierpnia 2012 o 18:23
Fajne imię, widać mamy podobne poczucie humoru. Jakbym miał jakieś zwierzę, to nazwałbym je Obiad.
Odpowiedzmoje futrzaki stałe imiona mają w książeczkach... A zwracamy się do nich różnie 1. Tygrys- rudziel,rudas, pieszczocha 2. Dżem- Dżem-Dżem, Dżemucha, Mucha, Muchozolek, Czarnucha 3. Liliput- Lilek, Lilo, Lilutek, Putek, Zaplutek
OdpowiedzCóż, moje zwierzęta oprócz tych "oficjalnych" mają też "domowe" określenia. Pies Raptor - Bestia, Koszatniczki Alfa i Sigma - Szczury, Potwory albo Małpy (Idiotki też się trafiają). Ale rekordzistą jest kot Loki: Paskuda, Gnój, Glut, Diabeł wcielony, Chaplin, Adolf czy Hitler (ma taki wąsik). Moher cudne imię dla kotka :)Choć sama za persami nie przepadam, moje futrzaki i tak bardzo linieją, a szczególnie długiej czy gęstej sierści nie mają.
OdpowiedzHehe, ja miałam kiedyś królika, miniaturkę i też nazwałam go Moher ;) szkoda że jakoś zaczął za bardzo przeszkadzać moim rodzicom (nie wiem czemu, zawsze miał czysto, nakarmiony, palcem go nie tykali) i z Moherka stał się Pasztetem :]
OdpowiedzNo to jak się wszyscy kotami chwala to ja też a co ;) Kocur to Rosario a kotka to Rosetka a nieoficjane oba nazywane są po prostu kici-kici, i na to imie reagują ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2012 o 23:17
Moje reagują na otwieraną lodówkę i krojenie czegoś na desce. Po co im imiona, na te dźwięki wszystkie 4 się materializują;)
OdpowiedzMoje mają to samo! No i reagują na otwieraną szufladę, bo kojarzy im się to ze smakołykami, które są w niej trzymane.
OdpowiedzMam od miesiąca malutką koteczkę, 4 miesięczną obecnie. Burą z rudymi przebłyskami, z oryginalnym imieniem Kicia, choć zdarza się Głupotka, Cholera, Kocie! (zwłaszcza jak włazi pod nogi). I tak nic nie materializuje jej jak dźwięk otwieranej lodówki (tam jest szyneczka!!), zdarza się, że już dźwięk zapalanego światła w kuchni już teleportuje kota ;D
OdpowiedzCzytając tę historię, przypomniała mi się ciotka mojej koleżanki, która nazwała swojego psa Ugryź. :D Miny listonoszy/ akwizytorów/ innych ludzi wkraczających na posesję ciotki, podczas gdy ta wołała swojego psa ponoć były bezcenne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 września 2012 o 14:14
W połowie tekstu spodziewałem się, że Rydzyk... A tu tylko "Moher". Ciekawe, czy taki z niego sierściuch ;-)
OdpowiedzHaha mój pies też się tak nazywa jak go wołam na spacerze to wszyscy emeryci zaczynają rozglądać się :>
Odpowiedzto mój kotek u lekarza spisane ma bardzo oryginalne imie "miau".. tak go na początku wszyscy wołali i tak zostalo.;)
OdpowiedzKolega koleżanki miał kota o imieniu Asfalt. Albo jako inna koleżanka kiedyś pytała o imię dla kota, to kolega wymyślił Lays, i mimo że kot inaczej się wabił i tak tak wołał. C:
OdpowiedzPrzez działalność o. Dyrektora powoli zaczynam się wstydzić, że mieszkam w Toruniu bo ludziom z innych miast tylko i wyłącznie z tym radiem się miasto kojarzy. A o Koperniku mało kto pamięta ;/
OdpowiedzDla mnie Toruń bardziej niż z panem Rydzykiem kojarzy mi się właśnie z Kopernikiem, piernikami, osłem, UMK i zabawami w Kotłowni :P
OdpowiedzPrzynajmniej z czegoś Toruń jest słynny :) Pierniki mało popularne, osioł tylko stoi, a Kotłownia w minionym wieku zeszła na psy (najpierw przez wpuszczanie licealistów, potem gimnazjalistów)...
OdpowiedzMój poprzedni kot miał oficjalnie Kocio, ale dla mnie zawsze był Buckiem. Jego brat był Drugi wobec braku pomysłów xD a teraz jest Kota. Nikt jej porządnego imienia nie wymyślił, no to jest Kotą. Moher musi być łaaadny :D
OdpowiedzSpróbujcie wyjaśnić oburzonym starszym paniom cokolwiek. I tak was przekrzyczą. Jak już Chikage zauważyla, chodzilo o wełnę. Oto zdjęcie Mohera: http://img850.imageshack.us/img850/6574/22226720287969308188180.jpg
OdpowiedzOjeej (banan na twarzy kociary) :) Ale w sumie ładny byłby z niego beret :P Jak dla mnie fajne i kreatywne imię.
OdpowiedzNie rozumiem jakim problemem bylo powiedzenie pierwszego, lepszego imienia? Az tak sie zestresowalas, ze nie potrafilas powiedziec "Kasia" czy "Basia"? Eeeee...
OdpowiedzSama nie wiem, zapewne przez zaspanie i jakąś taką wolną reakcję miałam.
OdpowiedzKiedyś mieliśmy kotkę o wdzięcznym imieniu "Guna". "Gunka". Na szczęście mało kto wiedział, że to zdrobnienie od "Biegunka". A historia wesoła i bardzo na plus.
Odpowiedz