Jestem instruktorką nauki jazdy. Robię to już kilka ładnych lat i naprawdę kocham swoją pracę, ale czasami zdarzają się nieprzyjemne sytuacje. Ostatnio jednak, życie prywatne zmusiło mnie do zmiany miejsca zamieszkania, a więc też miejsca w którym uczę.
W pewien bardzo słoneczny i upalny dzień, jak na złość zepsuła się klimatyzacja i żeby móc jakoś oddychać, uchyliłam okna. Zwykle bardzo ciężko jest mnie wyprowadzić z równowagi i naprawdę rzadko krzyczę (nie tylko w pracy), ale tym razem dostawałam wręcz białej gorączki. Dlaczego? Na L-ce z tyłu jest wielki, oczojarzący napis „Zachowaj odstęp!”, jednak panowie w czarnym VW Passacie mieli to po prostu gdzieś. Przez dłuższy odcinek drogi, dosłownie siedzieli mi na zderzaku, przy zatrzymaniu pojazdu przed stopem na podjeździe zatrzymali się centymetry (dosłownie) od nas, tak, że ledwo udało się ruszyć kursantce bez poważniejszych szkód, chociaż i tak była potrzebna moja ingerencja. Apogeum miało dopiero nadejść.
Skrzyżowanie z sygnalizacją, trzy pasy, my na środkowym. Patrzę w lusterko, a panowie z Passata zmieniają pas, co bardzo mnie ucieszyło. Jak się okazało nie na długo. Zrobiło się troszkę miejsca, panowie po naszej lewej zatrzymują samochodzik tak, że lusterka praktycznie się stykają, uśmiechając się zadziornie w moim kierunku i w tym momencie miałam ochotę wyjść i łopatologicznie wytłumaczyć kierowcy co oznacza zwrot „Bezpieczny odstęp”, tym bardziej, że jadę z wielką literą L na dachu. Ograniczyłam się jednak tylko do potoku słów, jednak wolę ich bezpośrednio nie przytaczać, bo byłoby to jedno wielkie ‘piii’. Delikatnie mówiąc wspomniałam o tym, jakim trzeba być idiotą, żeby tak jeździć, że w L-ce siedzi niedoświadczony kierowca, który, mimo ingerencji instruktora, potrafi czasami robić niespotykane i trudne do przewidzenia rzeczy.
Nagle miny panów zrobiły się poważne, w tym samym czasie zmieniło się światło i dosłownie w ostatniej chwili zorientowałam się, że to nieoznaczony wóz policyjny. Cóż, w tym tygodniu stawiono mnie do kontroli ‘tylko’ cztery razy i to nie tylko L-ką.
Widać panom policjantom się nudzi.
OdpowiedzNo nie wiem blair. Na mój gust to chęć przyszpanowania. Po prostu panowie niebiescy pewnie do teraz jeździli jakimś zdezelowanym polonezem, dostali VW Passata, fajną brykę, rzuciło się im to na ambicję, żeby wszyscy się dowiedzieli i zaczęli się wozić. A za taki ciągłe kontrole oskarżyłbym ich o stalking. Bo nie dość, że zwyczajni debile, to jeszcze wykorzystują stanowisko, żeby się bawić...
OdpowiedzPadłam gdy przeczytałam koniec :D
OdpowiedzCiekawe ile jeszcze razy Cię zatrzymają:) Pewnie to taki nietypowy sposób na podryw był, a Ty się nie poznałaś:)
OdpowiedzMoze to,że byłas na środkowym....Mnie też uczyła jeżdzić kobieta i tlukła mi do głowy,że L-ki powinny jezdzić prawym pasem. No chyba,że akurat prawy był tylko do skrętu.
OdpowiedzPo Lki powinny jeździć prawym. L jeździ zgodnie z przepisami - wolniej od większości, prawy pas jest dla tych jeżdżących z dozwoloną prędkością, a ten lewy dla szybszych, to tak nieoficjalnie. Jeżeli na egzaminie L jeździ lewym pasem to często nie zdaje za utrudnianie ruchu.
OdpowiedzWszystkie auta powinny poruszać się prawym pasem. Przeczytaj całą historię a potem się wymądrzaj wiedzą drogową. Panowie cały czas siedzieli im na dupie. Sama powiedziałaś. Pas z prawej strony mógł być do prawo skrętu, a kursantka mogła jechać środkowym pasem szykując się do zawracania w pierwszym możliwym miejscu.
OdpowiedzJest obowiązek jazdy przy prawej krawędzi jezdni, można to łatwo uargumentować faktem, że lewy pas służy do wyprzedzania. Ale tak jak ktoś zauważył, mogło to być skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną lub wyznaczonymi pasami ruchu.
Odpowiedzogólnie wszystkich, nie tylko L-ki, obowiązuje jazda prawym pasem, zgaduje, że skrzyżowanie, które opisuje autorka miało trzy pasy - prawy dla skręcających w prawo, środkowy dla jadących na wprost i lewy dla skręcających w lewo lub jadących na wprost - w takim przypadku najbardziej prawidłowe dla osoby planującej jazdę na wprost jest zajęcie środkowego pasa czyli pierwszego od prawej, po którym na wprost można pojechać
OdpowiedzŻyczę, żeby się Panowie Mundurowi odpalantowali jak najszybciej.<br>
OdpowiedzMoże trzeba było nagle zahamować (w końcu L-ki robią różne dziwne rzeczy) to panowie by się nauczyli, że taka jazda niezbyt bezpieczna jest (w końcu przy uderzeniu w tył wina zwykle jest tego co walnął).
Odpowiedz*chyba, że tym, co walnął, jest policjant. Wtedy wina jest zawsze walniętego, nawet jeśli walniętym jest poruszające się niebezpiecznie drzewo.
OdpowiedzParę lat temu staranował mnie pan prokurator. I według policji była to moja wina(po roku sąd stwierdził, że jednak pana prokuratora który zwyczajnie złamał wszystkie przepisy drogowe, min jazda 120 na zabudowanym itp). Więcej niż pewne, że w takim wypadku to ty byłabyś winna.Cierpliwości życzę,bo będzie ci jej dużo potrzebnej.
OdpowiedzW teorii nie zwykle tylko zawsze jest wina tego co walnął(nie licząc zajechania drogi zwanego również nieustąpieniem pierwszeństwa), jak ja robiłem kurs to mi powiedzieli, że ze wszystkich czterech L-punciaków w ośrodku każdy dostaje w dupe przynajmniej raz w roku, zwykle na zielonej strzałce: P
Odpowiedzja bym pokazała kursantce co robi źle i dlaczego na światłach rusza w tył. co to, auto może zjechać 20cm, nawet na egzaminie!
OdpowiedzMlodzi policjanci? To mnie by to nie dziwilo, nawet starsi policjanci narzekaja, ze tym mlodym sie w glowach przewraca.
OdpowiedzCiekawe, czy jakby kursantce niechcący cofnęło się auto na skrzyżowaniu na wzniesieniu i uderzyło w zderzak panów policjantów, czy wypisali by sobie, durnie, mandat za nie zachowanie odpowiedniej prędkości? Bo, o ile się nie mylę to wina jest zawsze tego co jedzie z tyłu? To nie do pomyślenia, że ci, pożal się boże stróże prawa, bawią się jak banda gówniarzerii autem rodziców. Sama niedawno zrobiłam kurs na prawo jazdy i dlatego szczerzę współczuję kursantce, ponieważ wiem jakim stresem są pierwsze godziny jazd, kiedy to człowiek ledwo zaczął ogarniać zmiany biegów, a nadal czasami ze stresu zdarzy mu się pomylić gaz z hamulcem. Nic tak nie pomaga jak idiota w aucie za tobą, który trąbi, jadzie zderzak w zderzak albo pokazuje jaki z ciebie frajer, że jedziesz pustą drogą 50 na godzinę, kiedy on potrafi wyciągnąć setkę i popisowo cię wyprzedzić (co z tego że mamy podwójna ciągłą?!)
OdpowiedzNie zawsze wina jest tego, co jedzie z tyłu. Inna sprawa, że prawie niemożliwe do udowodnienia jest co innego ;).
Odpowiedznp. jedzie pojazd A droga z pierwszenstwem pojazd B ma ustapic a mimo to wymusza pierwszenstwo i pojazd A wjezdza w pojazd B to winny jest pojazd B pomimo ze pojazd A wjechal mu w d**e :)
OdpowiedzA ja bym opisał całą sytuację i wysłał do komendanta drogówki w województwie. Przesrane już masz, a tak to oni też coś załapią..
Odpowiedzpopieram, papier jest cierpliwy, pisz skargę bo nie zachowanie bezpiecznej odległości to też wykroczenie, pewnie im nic nie zrobią ale może chociaż przełożony zwróci im uwagę, żeby się zachowywali jak są na służbie, z drugiej strony dobrze mieć taką dupokrytkę w postaci skargi bo skoro się na Ciebie uwzięli to czort wie co jeszcze wymyślą
OdpowiedzCóż, psiarnia to psiarnia.
OdpowiedzA nie były to czasem okolice Rumi? Tu jeździ czarny pasek video.
OdpowiedzPolecam zakup i zainstalowanie rejestratorów drogi (jeden na przód i drugi na tył). Będziesz miała dowód w razie czego.
Odpowiedz