Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od zawsze chodziłam jako uczestnik do różnych świetlic socjoterapeutycznych (takie były pewnie…

Od zawsze chodziłam jako uczestnik do różnych świetlic socjoterapeutycznych (takie były pewnie tylko z nazwy ale to nic). Naturalne więc dla mnie było to, że z czasem zostałam wolontariuszką "pełnoetatową" w jednej z nich.

Spędzałam ponad 4 godziny dziennie, pomagając dzieciom w lekcjach, organizując wszelkie zabawy (plastyczne, muzyczne, ruchowe) i to była najpewniej jedyna rzecz, która pozwoliła mi na ominięcie etapu gimnazjalnego emo. Świetlicę zaczęłam traktować jak swój drugi dom. W czasie, kiedy tam "pracowałam" z 10 wolontariuszy pozostałam tylko ja, a dzieci jak było 20 tak zostało 20.
Problem pojawił się kiedy poszłam do liceum.
Kierowniczka wstąpiła w stan błogosławiony i z racji problemów z tym związanych zrezygnowała z tej posady.
Przez kilka miesięcy Organizacja (w moich kręgach Ulubiona, ale to materiał na inną historię) szukała kogoś na jej zastępstwo. Wymaganiem było kilka kursów, jakieś papierki pedagoga (można było iść na zaoczną pedagogię po rozpoczęciu pracy jako kierownik) no i dyspozycyjność włącznie z chęcią do pracy codziennie z gromadką dzieci, wypełnianie druczków, dzienniczka i takich tam za oczywiście mało satysfakcjonującą kwotę (czytaj na wpół-wolontariat). Jednym słowem robota dla zapaleńców.
Szukali, szukali... skarżyli się, że nie ma nikogo kompetentnego (oczywiście nie zauważyli dwóch studentek pedagogiki, które wysłałam do siedziby Organizacji).

W nowym roku szkolnym, kiedy dostałam się do liceum, przyszła nowa kierowniczka.
Pani Ewa.
Koszmar tych kilku miesięcy.
Wszystko pięknie, ładnie -> jest w końcu kierownik!

Z racji liceum (późno kończyłam lekcje) musiałam ograniczyć przychodzenie tam. Coś mnie tknęło, kiedy przyszłam w końcu po dwóch tygodniach a tam jakoś mniej moich dziecków siedzi przy lekcjach. Przy następnej wizycie jeszcze mniej, a miesiąc później już tylko garstka niedobitków.
Myślałam, że to wynik miłości do starej kierowniczki ("Pani odchodzi to my też!!"), albo zmiany pogody (dzieci nie mają przecież przymusu chodzenia do świetlicy, więc zwykle było ich mniej w ładne dni).
Myliłam się.
Okazało się, że Pani Ewa wprowadziła absurdalne nakazy i zakazy.

Dzieciom nie można rozmawiać przy posiłku. (wcześniej mogły sobie rozmawiać, byle nie przeszkadzały sobie nawzajem)
Do świetlicy można się zapisać, ale tylko na WSZYSTKIE dni tygodnia - jednym słowem przymus chodzenia od godziny do godziny.
Jeśli w łazience jest burdel - dzieci nie korzystają z łazienki. Za karę.
Wymieniać można by było w nieskończoność...

Osobiście stwierdziłam - Okej... nowy kierownik i nowe zasady... Przecież musi chociaż przez pierwszy okres pokazać kto tu rządzi i takie tam... - Trochę nie podobały mi się tego metody, ale jednak starałam się chodzić tam dalej.

W czasie ferii zimowych w świetlicy zawsze były organizowane półkolonie. A że ferie - to miałam wolne, więc w podskokach przyleciałam pierwszego dnia, kiedy zajęcia miały się odbywać.
Przybyłam na miejsce, żeby ujrzeć pustą salę i Panią Ewę zbierającą rzeczy. No cóż, okazało się, że się najzwyczajniej w świecie spóźniłam na zajęcia. Parsknęłabym tylko na to śmiechem, jakby nie odbyła się ta rozmowa.

Ja - To dzisiaj nie miało być na 14?
Ewa - No nie, już skończyliśmy.
Ja - Aaaa... A bo ja mam teraz wolne, to o której bym mogła jutro przyjść?
Ewa - Ale dlaczego chcesz przyjść?
Mój zonk. Duży zonk.
Ja - No bo chciałabym z dziećmi popracować. Zawsze to robiłam jako wolontariusz tutaj.
Ewa - Przecież nie jesteś tutaj wolontariuszem. Ja twojej umowy nie mam.

Zrobiło mi się gorąco. Umowa wolontariacka jest podpisywana z pracodawcą tak dla unormowania tego, że zapieprzasz za darmo (potrzebna do ubezpieczenia) i w tej świetlicy podpisywałam ją... może raz? przed pierwszym rokiem pracy tam...?
Ja - To mogłabym to jakoś podpisać teraz?
Ewa - Dam ci ten druczek dopiero w momencie kiedy będziesz chodziła codziennie od 14 do 18 do świetlicy.
W głowie zaczęło mi coś trzaskać i szumieć.
Ja - No to co w takim momencie mam zrobić?
Ewa - To ja zapiszę sobie twój numer telefonu i jak będziemy mieć jakieś wyjście, to może (POWIEDZIAŁA MOŻE!!) po ciebie zadzwonimy.
Podyktowałam właściwie machinalnie swój numer. W głowie krążyło mi tylko to, że po 4 latach zapie*dalania, nie popracuję już ze swoimi dzieckami.

Ewa - To do widzenia.
Ja - Do widzenia.

Ledwo udało mi się wyjść za róg korytarza, puściły mi wszystkie hamulce i zaczęłam szlochać. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło coś takiego, żebym bez żadnego ostrzeżenia rozryczała się w miejscu publicznym.
Przypomniałam sobie, że ona z racji swojej pracy (w pogotowiu opiekuńczym!) przychodziła dopiero o 15 lub 16, a świetlicę otwierała gimnazjalistka! Jak bardzo to było niezgodne z prawem, dowiedziałam się kilka lat później.

Od tamtego czasu świetlica już nie wróciła do stanu dawnej świetności. Dowiadywałam się tylko o kolejnych nowych kierownikach, mniejszej liczbie dzieci, wizytach kuratorium.
Żaden wolontariusz młodzieżowy nie zdecydował się na pracę w tej świetlicy już nigdy więcej. Może to przez moją reklamę, ale w Gorzowie świetlicę Słoneczną młodzi ludzie omijają szerokim łukiem.

praca_z_dziećmi

by Serbia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar slawcio99
-2 10

Sądzę, że ty byś była dobrą kandydatką na dyrektorkę. Gdyby ode mnie zależało znalezienie kolejnej dyrektorki, a wiedziałbym jak pracujesz to nawet srałbym na te kursy pedagoga (i inne pierdoły papierkologiczne) i cię przyjął na to stanowisko z wielką chęcią.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 sierpnia 2012 o 11:44

avatar Serbia
14 16

Problem polegał na tym, że ja nie byłam wtedy nawet pełnoletnia...

Odpowiedz
avatar Michik
1 1

Ja czytając byłem wręcz przekonany, że autorka zostanie nową dyrektorką. Bardzo dobrze się zapowiadało :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 15

Pani Ewa, czyli kolejny świetny przykład na to, co się dzieje, jak się da jakieś kierownicze stanowisko debilowi z "kompleksem małego"... W skrócie- wszystko się idzie pier*ol... emm kochać w krzaki... A za historię idzie duuuży [+]!

Odpowiedz
avatar oklogokly
7 9

Od początku historii w głowie miałam pewną świetlicę w moim mieście. Na końcu okazało się, że właśnie o tą chodzi. Na Słonecznej swego czasu było dużo dzieciaków, teraz nie wiem, czy to w ogóle jeszcze działa...

Odpowiedz
avatar Serbia
2 4

Działa... Jakby mogła nie działać świetlica modelowa w budynku Stowarzyszenia? Podobno jest nowy kierownik...podobno jakoś się trzyma to to... Ale jednak dzieci nadal jest bardzo mało

Odpowiedz
avatar Grimdar
-3 5

Niewłaściwa osoba na niewłaściwym stanowisku : / Szkoda że taka fajna organizacja, sprawiająca dzieciom frajdę rozpadła się. PS. Z dziećmi lub dzieciakami, nie dzieckami :)

Odpowiedz
avatar Serbia
10 12

Musisz obejrzeć "Rrrrr. Kiedy jaja miały kły" to zrozumiesz dlaczego "dzieckami" ;)

Odpowiedz
avatar sabath85
6 12

uwaga, będę słodził, czego zwykle nie robię: jestem pełen podziwu dla wszelkich wolontariuszy. ludzie mają chęć zapiendalać za nic, tylko satysfakcę własną a tych, którzy robią to dla dzieci to już w ogóle. może wzięło się to stąd, że ja w sobie nie znalazłbym takiej chęci. co prawda uważam dzieci za ósmy cud świata (acz swoimi się jeszcze nie obdarzyłem, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo), jednak po rodzicielce talentu pedagogicznego nie odziedziczyłem. no i tym bardziej mi szkoda, że niewłaściwi ludzie się tymi dzieciakami zajmują czy to w przedszkolu czy w podstawówce.

Odpowiedz
avatar Serbia
0 0

Dziękuję za słowa uznania :)

Odpowiedz
avatar bukimi
0 2

Mam nadzieję, że udało Ci się chociaż uzyskać papierek, że przepracowałaś tam te lata. Niby robiłaś to dla dzieci, ale taki wpis w CV wart zachodu...

Odpowiedz
avatar Serbia
0 0

Niestety nie udało mi się uzyskać nic...żadnego zaświadczenia...nawet głupiego dyplomu z podziękowaniem za pracę

Odpowiedz
avatar Blady214
2 2

Czytam historię i wydaje mi się dziwnie znajoma, jakbym ją już czytał, ale nie, na pewno jej nie czytałem... Dochodzę do końca, nazwa świetlicy, już wiem kto, rzut oka na nick i bingo :)

Odpowiedz
avatar Serbia
0 0

W sumie to nie jestem zaskoczona ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Ech. Sama chodziłam jako uczestniczka do takich świetlic i wiem, że to się nieraz trzyma tylko z powodu świetnych charakterów dyrektorów i prowadzących zajęcia. Nie wiem jak nazwać tę osobę. Taka świetlica to dla wielu dzieciaków z biednych i patologicznych rodzin drugi dom (a czasami nawet pierwszy). Jak ktoś się do czegoś nie nadaje, to niech przynajmniej nie marnuje życia innym.

Odpowiedz
avatar jadzka
3 5

Czytam twoją historię i czytam...a tu bach Słoneczna! Aż się zarejestrowałam, chodziłam tam jako studentka na wolontariat i trafiłam na moment kiedy zmieniła się dyrektorka (a to nie raz było), a pracownicy zaczęli odchodzić, dzieci też...wiadomo sesja przyszła, po sesji praktyki, stwierdziłam, że pójdę tam, a drzwi zamknięte, albo dzieciaki same, bo pani nie ma, a wolontariuszy/ tudzież praktykantów/ absolwentów pedagogiki z wykształceniem pocałować w d*pę, ale to przecież, wielka organizacja, tak dzieciom pomagają, że lepiej je zostawić samopas niż zaproponować pracę wykształconej kadrze, o umowach o wolontariat nie wspomnę...Ja jestem jedną z wielu studentek, które się tam przewinęły, ale chyba wiem kim jesteś, bo pamiętam jedną niepełnoletnią wolontariuszkę, która była tam od zawsze i wiem ile zrobiłaś dla tych dzieciaków i jak bardzo cię kochały...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2012 o 21:40

Udostępnij