Właśnie wróciłam z urlopu. I nasuwa mi się jeden wniosek: Cham ze wsi wyjdzie, ale wieś z chama - nigdy.
Nadmorska miejscowość. Idziemy z Lubym na obiad do dość obleganej knajpki. Zawsze świeże, pyszne jedzenie. Usiedliśmy i popijając piwko - czekamy. W tym momencie wchodzi Piekielny, na pierwszy rzut oka: Pan około 40-tki, łysawy z mięśniem piwnym wielkości brzucha ciążowego w 9 miesiącu, skarpetki podciągnięte pod same kolana, sandały, krótkie spodenki i brak koszulki... Za panem wchodzi synek, na oko 14-16 lat oraz żona targająca koc, ręczniki i wielka torbę. Rozsiadają się przy stoliku sąsiadującym z naszym.
W sekundę zapomniałam o ich istnieniu, delektując się złotym napojem z sokiem malinowym:) Mój błogostan przerywa wrzask Piekielnego, że co to za restauracja, że on musi tyle czekać, że skandal, itp.
Podchodzi do niego Pani zza baru:
- Czy jakoś mogę panu pomóc?
- Ile mam czekać aż ktoś do mnie podejdzie? Chcę złożyć zamówienie!
- Ale u nas zamówienie składa się przy barze. Zapraszam więc państwa do baru.
- Cooo? Ja przyjechałem na wakacje i chcę być obsłużony.
- Oczywiście będzie pan obsłużony, ale ja nie mogę przyjąć zamówienia przy stoliku, ponieważ nie mam tu kasy fiskalnej, aby nabić paragon, aby wiedział pan jaki ma numerek zamówienia. Zapraszam do baru.
Podszedł do baru, złożył zamówienie cały czas marudząc.
Ale to nie był koniec.
Przemiła, młodziutka kelnerka zawołała: Numerek 9 proszę... i tak z 5 razy.
A debil siedzi i nawet nie raczy ręki podnieść, że to o niego chodzi.
W końcu pani z baru pokazała jej delikwenta. Kelnerka podeszła, podała jakieś 2 dania z frytkami.
A ten jak nie ryknie:
- A sztućce?! Może też mam sobie sam przynieść laluniu?
- Tak. Sztućce są tam - powiedziała wskazując palcem.
Szturchnął żonę, a ona w sekundę je przyniosła.
Wraz z synkiem pałaszowali aż im się uszy trzęsły, a żonka została powiadomiona przez męża, że jej nic nie zamówił i że ona przecież ma kanapki w torbie.
Synkowi upadł nóż. Więc kopnął go do tatusia i kopali nim sobie pod stołem. Mama poczerwieniała ze wstydu.
Barmanka podeszła i poprosiła o podniesienie noża, jednak została wyśmiana.
Kobieta schyliła się aby go podnieść, to PRZYTRZYMAŁ GO BUTEM! Kobieta bez słowa wróciła za bar. Podeszłam ja, podniosłam nóż i położyłam obok talerza synka. W sekundę nóż wylądował w moim talerzu, a ja zostałam głupią suką. Luby wymienił porozumiewawcze spojrzenie z postawnym mężczyzną ze stolika po naszej lewej i Piekielnego wynieśli (dosłownie). Szarpał się okropnie, ale nie miał szans, ponieważ dołączył jeszcze jeden chłopak sporych rozmiarów.
Żona rozpłakała się i pobiegła za wynoszonym mężem. Ale mało im było, bo synek cisnął talerzem o podłogę... Żona wzięła go za koszulkę i wyprowadziła. Barmanka podbiegła i do ręki wcisnęła jej pieniądze, za obiad który panowie prawie zjedli i powiedziała, że mają się więcej tu nie pokazywać, bo ich nikt tu więcej nie obsłuży.
Do teraz jak o tym myślę, nerwy mną targają.
chamstwo nie zna granic...
Zabrakło tylko "kierowca bił brawo".
OdpowiedzFFS... na wyjście do ludzi to powinny jakies przepustki obowiązywać, wydawane przez psychologa...
OdpowiedzFFS?
OdpowiedzRudaMaupa, całkowicie się z tobą zgadzam, żyjemy w czasach w których na otyłego nie można powiedzieć otyły, a na murzyna murzyn.
Odpowiedz@Fuu akronim od "For fuck's sake"
Odpowiedz@krokodyl: dziękuję za objaśnienie ;-)
OdpowiedzJestem ze wsi i jakoś się tak nie zachowuję.
OdpowiedzSerdecznie Ci gratuluję w takim razie i biję brawo stopami. Wieś to stan umysłu, a nie zamieszkania. "Cham ze wsi wyjdzie , ale wieś z chama - nigdy" - nie znasz tego powiedzenia? A tak swoją drogą to ja najbardziej współczuje żonie tego buraka.
OdpowiedzZgadzam się,że "wieś to stan umysłu". Taki "wieśniak" może się nawet w , mieście urodzić i całe życie tam przeżyć- i być burakiem. To taki tytuł "honorowy". A żonie ciężko współczuć- wiedziała co bierze...
OdpowiedzMixxer byłam zaręczona z kolesiem, który dopiero po 3 latach związku pokazał swoje buractwo. Dobrze się ukrywał, a odejść po tych 3 latach związku nie było łatwo...
Odpowiedznie nie znam. ja znam "człowiek ze wsi wyjdzie, ale wieś z człowieka nigdy" to wasze pierwszy raz w życiu słyszę. cham ze wsi wyjdzie i bd dalej chamem, wieś z chama nigdy i dalej jest chamem. w ogóle nie logiczne!
Odpowiedz@Bryanka raczej wieśniak to stan umysłu a wieś to jednak miejsce zamieszkania.
OdpowiedzSailor - ja się odnosiłam do powiedzenia, a w powiedzeniu zostało użyte słowo "wieś".
Odpowiedz@Bryanka ale to powiedzenie mówi o tym, że wieś to nie miejsce zamieszkania?
OdpowiedzOwszem, ale też do języka potocznego weszły takie sformułowania jak "Nie rób wiochy/wsi", czy "co za wieś" :]
OdpowiedzJa jednak nie lubię takich powiedzeń, mimo że rozumiem że chodzi o stan umysłu. Sam jestem co prawda z dużego miasta, ale wkurza mnie nawet w formie żartu tych ze wsi za gorszych czy z miasta za lepszych.
OdpowiedzUbiegł mnie właśnie Krzyssp, też uważam, że używanie takich sformułowań jakie podała Bryanka jest dość krzywdzące choć również jestem mieszczuchem i o ile wieśniaka mogę znieść to mówienie o wsi jako zacofanym stanie umysłu uważam za niestosowne.
OdpowiedzPodając to powiedzenie, nie chciałam nikogo obrazić. Jeśli tak się stało - najmocniej przepraszam. Nic nie mam do ludzi ze wsi - sama się tam wychowywałam.
OdpowiedzZe wsi jestem, a jakoś mnie to nie oburza... Czepiacie się jak rzepy psiego ogona. A potem przez takie podejście ani Murzynka Bambo się nie czyta, ani nie nazwiesz człowieka po imieniu, bo zawsze kogoś coś zaboli, grrr...
Odpowiedzkrzyssp, Sailor 100% racji. Mnie też się takie określenia nie podobają, no ale ci, którzy takich "powiedzeń" używają sami o sobie wystawiają świadectwo.
OdpowiedzLudziom na urlopie często odwala. Diabli wiedzą, czemu. Może zmiana klimatu? A może anonimowość w tłumie ludzi w obcym mieście pozwala wyrwać się na wolność zazwyczaj skrzętnie ukrytemu wewnętrznemu buractwu?
OdpowiedzPodobno naukowcy udowodnili, że na czas urlopu (oraz na tydzień/dwa przed i po nim) spada nam IQ o 20 punktów... Czytając takie historię odnoszę wrażenie, że tym razem odkryli prawdę.
OdpowiedzOde mnie to mały dostał by pasem (jeśli był by to mój syn) A ten gruby to niezły idiota
OdpowiedzMam wrażenie że to byli moi sąsiedzi...
OdpowiedzWiesz PepperMint historia w istocie piekielna,jednak dla mnie po częsci radosna.Dlaczego?Ano dlatego iż świadczy o tym że Polacy budzą się i chociaż powoli to zaczynają nie tylko dostrzegać ale i poprzez właśnie takie zachowania budować Demokrację.Oby takich więcej,im więcej bydła i paranoi usunie się z życia tym normalniej.
OdpowiedzWspółczuję tej kobiecie - jego żonie, na co dzień pewnie to ją upokarza. Z resztą w barze też ją poniżył.
OdpowiedzDokładnie, a ona chyba jest jest jedną z tych kobiet, które zniosą wszystko, byleby tylko nie zostać bez męża...
OdpowiedzMoi drodzy, spieracie się o to czy wieś to stan umysłu, czy miejsce zamieszkania.Sama teraz przebywam na wsi.Cisza, spokój, ptaszki za oknem śpiewają...ale ja nie o tym;) Nie zauważyliście, co zrobiła PepperMint.Dobrze, że NÓŻ wylądował "tylko" na twoim talerzu.Ilu z nas zdobyłoby się na coś takiego?Brawo za odwagę!
OdpowiedzA co ludzie mają do wsi? Nie rozumiem używania tego powiedzenia. Równie dobrze takich chamów spotyka się w miastach. I wiecie co? Szczerze mówiąc spotyka się ich częściej.
Odpowiedzcham ze wsi to bardziej stereotypowe i po prostu tak się przyjęło, acz nie ukrywam, że masz racje
Odpowiedztego synka jeszcze wynieść było
OdpowiedzNiech zgadnę!To działo się nad polskim morzem?
OdpowiedzTak nad polskim morzem...Konkretnie w Łebie.
Odpowiedz