Nie cierpię ludzi z gatunku "ja jestem kimś!".
Generalnie staram się być miły nawet dla piekielnych pacjentów. Mus to mus... Choć czasem ciężko się powstrzymać, zwłaszcza jak się ma kiepski humor czy ma się po prostu zły dzień.
Wezwanie do jakiegoś kolesia, jakieś tam popierdółki. W każdym razie nic takiego, żadne gwizdki nie były niezbędne, toteż sunęliśmy sobie przez miasto według przepisów (mimo, że to była noc to sporo samochodów na drogach). Było ciemno, zimno i lał deszcz (wiecie, zawsze narzekałem, że w horrorach jak coś się dzieje, to zawsze musi padać deszcz lub wręcz musi być burza, później zacząłem pracować w pogotowiu... :)).
Dobra, wiem, zajęło nam to z 15 minut, ale przecież nam też życie miłe i kiedy nie trzeba, wolelibyśmy nie ryzykować parkowania pod bramą św. Piotra. No tak, tak, imiennik, ale jakoś nie spieszy mi się go poznać osobiście.
Wczłapaliśmy się do pacjenta, ten leży rozłożony na fotelu... I trajkota w kółko.
P - No, jak byłem studentem, to zawsze dla zwały wzywaliśmy pogotowie albo straż, nigdy nie mogli nas namierzyć, a teraz musiałem sam do siebie wzywać, he he he. Dobrze, że nikt teraz nie wpadł na taką zabawę, bo bym do jutra czekał, he he he.
Kolega telepatycznie wysłał mi wiadomość brzmiącą mniej więcej - niech się koleś zamknie albo wbije mu w dupę taką igłę, że mu gardłem wyjdzie. Ja wszystko zbywałem bardzo rzeczowym "mhm".
W końcu.
P - Bo ja jestem magistrem! Wiecie, magistrem!
Zanim się zorientowałem zdążyłem wypowiedzieć:
- E, ja to tam tylko po podstawówce.
Miałem wrażenie, że jego mina symbolizuje ból, przerażenie i szukanie drogi ucieczki.
Skarga poszła. Szef się trochę zdziwił, bo było w niej coś o niedoedukowanych pracownikach zatrudnianych po znajomości...?
Praca praca
Bo ja też jestem magistrem! Wiesz magistrem! I jeszcze mam inż, i sobie bez pytania pozwolę kliknąć na "mocne". Kurka jak ja nie znoszę takich buraczusiów.
OdpowiedzNajlepsze są takie buraczki po wyższej szkole gotowania na gazie, robienia wszystkiego i rządzenia każdym. Tacy absolwenci szkół najwyższych ;-) Młodzi wykształceni z wielkich miast. Szczerze mówiąc, olewam to. Ja jestem inżynierem, znam swoją wartość i żaden tytuł nie robi na mnie wrażenia, a na pewno nie mgr.
OdpowiedzApropos wyskoczenia z czymś nieprzemyślanym. Mój znajomy brał dyżury na dyspozytorni. Pewnej pięknej nocy zaspany odebrał telefon z wezwaniem. Po dłuższej wymianie zdań: Wzywający: Pan jest pijany! Kolega: Tak, a co? Skarga poszła :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 września 2012 o 4:28
haha co za "magister" .W pracy mam kolego,który też jest"magistrem" i przez to,że on jest tym wielkim człowiekiem chce mieć pierwszeństwo we wszystkim.Cały czas chodzi i opowiada jak to pięknie być kimś a nie takim czymś jak my. Są ludzie i parapety :)
Odpowiedz@triss - widizałem wda lata temu autonomicznego robota, który potrafił malować to co ON "zechciał". niestety nie mogę go znaleźć. Na pocieszenie wrzucam to: http://www.youtube.com/watch?v=7QFPdr_g_-k
Odpowiedz@Triss - ja to w pełni rozumiem - piszę, rysuję. Ale równie dobrze czuję się przy nauce biologii, chemii, matematyki czy jakiejś innej fizyki. :) I kiedyś tacy humaniści byli uznawani za tych 'prawdziwych'. Teraz większość np. mojej klasy czy roku - słyszy matma i reaguje alergicznie. A to nie o to chodzi.
Odpowiedz@ Triss. Lepiej zapewne nigdy nie namaluje, bo to już kwestia gustu.A o gustach się nie dyskutuje. Z resztą patrząc od strony historyka sztuki taki robot Z DEFINICJI nie namaluje lepiej. Bo definicję opracowano na podstawie m.in. właśnie tych mistrzów. I teraz robot kopiujący idealnie pociągnięcia mistrzów będzie tylko kopiarką, a tworząc albo użyje tych samych zasad i będzie równie dobry, albo użyje innych i będzie gorszy, bo będą odstępstwa jego zasad od zasad wielkich twórców. A co do uważania się za kogoś: ja nie uważam się za dobrego technika pomimo tego, że potrafię sobie w dwa wieczory stworzyć zegarek, albo naprawić komputer, telewizor czy samochód.
Odpowiedz@smokk: Gdzie mieszkasz, przyjadę do Ciebie w sytuacji zagrożenia wyginięciem z powodu koronalnego wyrzutu energii przez Słońce. BTW. Czemu podałeś trójpolówkę, skoro wiesz, ze to kiepska metoda uprawy ?
Odpowiedzodnośnie waszej debaty dotyczącej baku prądu to elektryczność i podstawowe maszyny powróciły by po tygodniu, duża część urządzeń jest ekranowana odpowiednio i zabezpieczona przed impulsem elektromagnetycznym do którego to się sprowadza zbudowanie prostych prądnic zajmuje chwile a naprawa agregatu potraktowanego nawet bardzo potężnym impulsem to nie problem, paliwo i prąd jest. By doprowadzić do klęski przy której będzie trzeba polować i zaczynać od zera musiała by zostać całkowicie zniszczona cała infrastruktura, gotowe elementy i części już wyprodukowane itd, a gdyby coś takiego się stało to zapewne nikt na całym świecie by nie przeżył albo pozostała by garstka ludzi która i tak miała by marne szanse na odtworzenie całej populacji i przeżycie.
OdpowiedzNo Verbena... nieźle nieźle... prawie 20000 znaków nie licząc spacji. Szkoda tylko, że widzisz w komentarzach głównie ataki na swoją osobę - a nie te argumenty, które piszemy. A mianowicie, ogólny wysyp absolwentów szkół wyższych powodujący umniejszenie wagi "papierka" jako takiego, a po drugie z resztą ważniejsze: niedopasowanie ilości absolwentów poszczególnych kierunków do rzeczywistych potrzeb rynku. Ale jeżeli stwierdzenie "humanistów jest za dużo" odbierasz jako "humaniści są niepotrzebni i trzeba ich zniszczyć" to już nie jest moja wina.
OdpowiedzTia, magistrem ochrony środowiska, czy polonistyki, filozofii, albo innego tego typu kierunku... Wielce Szanowny Pan Magister po Wydziale Gier i Zabaw... a wiedzy i pożytku żadnego :D
OdpowiedzEj, irytuje mnie to generalizowanie "pol. Sama polonistką zostać nie zamierzam, ale jest wielu dobrych polonistów z madżistrem przecież... Równie dobrze jakiś mygyry po politechnice może mi kiedyś żarełko w kfc podawać, nie? Wszystko i tak zależy od tego, jak wiele się umie, a nie jaki ma się kierunek ukończony. No ludzie!
OdpowiedzEj, irytuje mnie to generalizowanie "pol. Sama polonistką zostać nie zamierzam, ale jest wielu dobrych polonistów z madżistrem przecież... Równie dobrze jakiś mygyry po politechnice może mi kiedyś żarełko w kfc podawać, nie? Wszystko i tak zależy od tego, jak wiele się umie, a nie jaki ma się kierunek ukończony. No ludzie!
Odpowiedz#1 Na "Ej" to się krowy gna. #2 Widać że żadna z Ciebie "polonistka" #3 Dobrych magistrów polonistyki? To ma być żart? A co taki osobnik może robić po takich studiach oprócz trzepania idiotycznych wierszyków z których później dzieciaki będą męczone w szkole i męczenia dzieciaków w szkole idiotycznymi wierszykami, które napisali mu podobni? #4 Ludzie po kierunkach technicznych dzielą się na dwie kategorie tych, którzy przyszli się uczyć, zmieniać świat i po studiach faktycznie to robią (jakieś 40%) i tych którzy przyszli po papierek. Ci ostatni po studiach zderzają się z brutalna rzeczywistością, gdzie papierek można sobie w d wsadzić, bo wiedza jest najważniejsza i nie o tym iloma zgłoskami był pisany Pan Tadeusz, a tym jak zbudować nowe lepsze maszyny, mechanizmy, oprogramowanie etc. Coś co faktycznie zmienia ludzkie życie, światopogląd etc.
Odpowiedz#3 - no właśnie w szkole są potrzebni, żeby ludzie umieli pisać "po polskiemu" i może kiedyś będziemy tu historie bez błędów czytać :) to tak pół żartem :) A oprócz tego po studiach (tak zwanych humanistycznych) można pracować w branży dziennikarskiej, być recenzentem, krytykiem literackim, tłumaczem (nawet przysięgłym), pracować w bibliotece, nanosić korekty tekstów, dawać korepetycje tym mniej zdolnym osobnikom... Specjaliści są potrzebni w każdej dziedzinie.
OdpowiedzWiesz, Shadow, z Twojej wypowiedzi wynika, że zamykasz się w swoim świecie trybików, systemów, maszyn itp itd. Nie lubię takich ludzi. Serio. I widzę, że chociaż młodsza jestem, to mądrzejsza... Potrzebna jest różnorodność.. Gdyby wszyscy byli tacy jak Ty to byłoby trochę ciężko na świecie. A teraz mnie hejtuj, proszę bardzo, nie zamierzam dłużej ciągnąć "dyskusji" z człowiekiem zamkniętym na jeden obszar działalności ludzkiej. I z góry przepraszam, ale piszę z komórki i dubluje mi komentarze.
OdpowiedzWiesz, Shadow, z Twojej wypowiedzi wynika, że zamykasz się w swoim świecie trybików, systemów, maszyn itp itd. Nie lubię takich ludzi. Serio. I widzę, że chociaż młodsza jestem, to mądrzejsza... Potrzebna jest różnorodność.. Gdyby wszyscy byli tacy jak Ty to byłoby trochę ciężko na świecie. A teraz mnie hejtuj, proszę bardzo, nie zamierzam dłużej ciągnąć "dyskusji" z człowiekiem zamkniętym na jeden obszar działalności ludzkiej. I z góry przepraszam, ale piszę z komórki i dubluje mi komentarze.
OdpowiedzShadow85, a nie zapomniałeś jeszcze pojeździć po studentach pedagogiki? Bo przecież pedagogika to takie nic, gówno w papierku, ludzie na to idą, bo się gdzie indziej nie dostali, prawda? Tylko szkoda, że ludzie, którzy taki pogląd wyrażają, zapominają już, kto ich literek i cyferek w szkole uczył, o innych wiadomościach nie wspomnę, a już nauczyciele w przedszkolu, to tylko się bawią z dziećmi i płacą im za nic, prawda? Jak mnie denerwują takie teksty, że po jakimś kierunku, z reguły humanistycznym, produkowani są sami niepotrzebni magistrzy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 9:10
No to po kolei: @Crow dziennikarz, masz na myśli człowieka, który w sposób subiektywny przekazuje wiadomości tak jak mu wygodnie? Zdecydowanie wolę przekaz jak w BBC, suche fakty, do tego nie trzeba być dziennikarzem. Recenzent, czego? Filmów? Książek? Czy prac naukowych? Recenzenci filmów i książek to zazwyczaj banda zakompleksionych gburów, którzy nie dostali się do szkoły filmowej/aktorskiej, a teraz się mszczą. Nie warto nawet tych recenzji czytać, bo można odrzucić naprawdę dobry film/ksiażkę, do recenzji pracy naukowej trzeba mieć wiedzę w danym temacie, sama umiejętność ładnego pisania na nic się nie zda. Tłumaczem? Jeszcze z 5-10 lat i będzie to zawód wymarły, bo zastąpią go tłumacze automatyczni, nie wierzysz? Uwierz. Pracownik biblioteki? A biblioteki to jeszcze istnieją? W dobie gdy wszystkie książki przenosi się do postaci cyfrowej? Gdzie dostępne są w sieci i nie trzeba na nic czekać, tylko od razu masz informację jaka jest potrzebna? Może od razu wróćmy do czasów średniowiecza.... @Nenek o IQ się nie będę spierał. Nie wiem zupełnie dlaczego wywnioskowałaś, że jestem jakimś zamkniętym w sobie bucem, w dodatku z brakami inteligencji. Dzięki takim jak ja, możesz sobie teraz siedzieć w domku i klepać na jakiejś stronki dziwaczne komentarze... ot fakty. Tak każdy jest potrzebny, ale nie w takich proporcjach jak obecnie jest to na rynku. System naprodukował magistrów humanistów, których pracę można najczęściej zastąpić odpowiednim programem komputerowym, a brakuje umysłów ścisłych. No ale "każden jeden" chciałby teraz być artystą... i tak do pożygu z tymi nieprzystosowanymi do życia jednostkami. @Ollie ciekawe, że chcesz mi wkładać w usta takie wypowiedzi. Nic o pedagogice i nauce wczesnoszkolnej nie mówiłem. Ktoś musi kształcić młode umysły, ale czy aż tylu jest do tego ludzi potrzebnych?
OdpowiedzPozwolę sobie w odpowiedzi na tę dyskusję zacytować Kogoś: List w sprawie polonistów Polonista to nie zawód, lecz hobby, Polonistą być - nie życzę nikomu. Polonista po godzinach nie dorobi, Choćby zabrał robotę do domu. Polonista nie wędruje po mieszkaniach, Nie odzywa się wchodząc ze dworu: - Bardzo ładnie rozbieram zdania, Czy jest jakieś stare zdanie do rozbioru? Choćby szukał, racji i pretekstów I tak zawsze pozostanie na uboczu - Mniej się ceni analizę tekstu Od banalnej analizy moczu... (...) Polonista, niepoprawny romantyk, Nie największym się cieszy mirem, Ale ja mu - laury i akanty, Ale ja mu - kadzidło i mirrę! Ale ja go całuję w ramię, Ale ja go podziwiam i cenię, A ty przed nim na kolana, chamie, Cały w złocie i volkswagenie! Bo jeżeli jesteś i ja jestem, To dlatego, że stojący na warcie Polonista znużonym gestem Kartki książek wertował uparcie Za kajzera i za Hitlera, I za cara, i za innych carów paru, I dlatego właśnie nie umiera Coś ważnego, co nazywa się Naród. Więc zamieszczam na końcu listu Ja, satyryk, błazen i ladaco, Zdanie proste: - Kocham polonistów! Rozwinięcie zdania: - ... bo jest za co! (Andrzej Waligórski)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 10:07
@Shadow85 Uważasz, że kierunki nietechniczne są niepotrzebne? Dobre sobie. Wyobraź sobie taką sytuację: Następuje silny koronalny wyrzut masy w kierunku Ziemi. Spora część elektroniki idzie do piachu. Zatrzymują się pociągi, samoloty spadają, sprzęt medyczny się pali, brak prądu w gniazdkach. No i dziwnym trafem ci wszyscy wielce ważni informatycy, programiści, inżynierowie idą na bezrobocie. Za to wiedza tych niepotrzebnych archeologów, historyków nagle okazuje się niezwykle potrzebna. Na żadnych studiach technicznych nie uczą jak zbudować dymarkę, jak wyglądała trójpolówka, jak z krzemienia wykonać ostrza, nawet takiej bzdury jak ważyć piwo bez prądu. No ale dalej powtarzaj, że studia humanistyczne to kierunek dla idiotów. Masz do tego prawo.
OdpowiedzKurcze, aż konto musiałam założyć... @Shadow 1) to, że ludzie przestali zdawać test Turinga nie znaczy, że maszyny zaczęły. Twoja wiara w potęgę komputerów jest co najmniej dziwna... 2) Do tego, żeby maszyna była w stanie sensownie przetłumaczyć tekst, biorąc pod uwagę wszystkie konteksty gramatyczne, semantyczne, potoczne oraz idiomy potrzebne by było zaawansowane SI, bo tego prosty algorytm zwyczajnie nie załatwi. Jak nie wierzysz, to spróbuj przetłumaczyć cokolwiek z na przykład koreańskiego na angielski tłumaczem google - miłego zgadywania o co chodzi... 3) Nie wiem, czy to powód do chwały, że ktoś nie wie o istnieniu bibliotek. 4) Jak Cię czytam, to normalnie mam czasem nadzieję, że te przewidywania o burzy słonecznej co nam wyłączy elektryczność się sprawdzą. Fakt, sama będę płakać z tego powodu, ale technofile sobie przypomną, że istnieje życie poza maszynami... Przy odrobinie szczęścia, może nawet przypomną sobie jak porozumiewać się z innymi ludźmi...
Odpowiedz@smokk bo pęknę ze śmiechu :D Chłopie na jakim Ty świecie żyjesz? Myślisz że historyk wie w jaki sposób stworzyć żelazo? Brąz? Pewnie większość uważa brąz za pierwiastek :D Uważasz, że historyk będzie wiedział jak uprawiać ziemię? Albo archeolog? Rozwieje Twoje wątpliwości każdy inżynier, który nie olewał nauki wyrzucony na bezludnej wyspie sobie poradzi. Zbuduje sobie prowizoryczne ostrze, zrobi sobie schron, zdobędzie jedzenie. Humaniście pozostanie napisać list, umieścić go w butelce, położyć się na piasku i umrzeć... Myślisz, że jedyne co informatycy potrafią to zabawy z komputerami? I bez prądu jesteśmy do niczego? :D Dobre sobie... zapominasz, że choćby programiści to ludzie nastawieni na rozwiązywanie problemów, nie tylko tych w programach komputerowych. Potrafimy wiele rzeczy, mało to, usprawniamy wszystkie aspekty naszego życia. Od tego są umysły ścisłe, aby wymyślać różne rzeczy i rozwiązania i to oni przeżyją. Humaniści są jedynie tylko po to potrzebni aby umilać czas ścisłowcom.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 10:26
@Shadow85 Mógłby się spierać ale po co? Masz tu link http://www.keap.umk.pl/index.html. Pierwszy z brzegu. Wierz mi na wielu uczelniach przy kierunkach historycznych działają takie koła.
Odpowiedz@Shadow85, wyobraź sobie, że biblioteki istnieją, ba mają się nawet dobrze, bo jest wielu ludzi, którzy przekładają papierową książkę nad odpersonalizowany tekst e-booka czy audiobooka, z którym obcowanie nie daje praktycznie żadnej radości. Shadow85 może wycofamy język polski już ze szkół podstawowych, przecież on nie jest potrzebny, można się porozumiewać uniwersalnym językiem matematyki, po co jakikolwiek inny. I popieram Nenek, jesteś bucem, takim zwykłym politechnicznym bucem, któremu wydaje się, że jest lepszy od wszystkich innych. I nie każda książka panie informatyku dostępna jest w sieci.
Odpowiedz@yannika 1) Ludzie już go nie zdają, maszyny jeszcze... ale jest bliziutko. Ciekawe czy zwykły kowalski zorientowałby się że rozmawia z botem :) 2) Moja droga istnieje coś takiego jak Patern Recognition. Jest to część nauk informatycznych dzięki którym, można np wychwycić twarz terrorysty na lotnisku nagrywając milion ludzi kamerą przemysłową. Znam profesora, który stosując tą technologię na podstawie dźwięku wydawanego przez reaktor jądrowy potrafił określić czy reaktor jest sprawny, a jeśli nie to która część się zepsuła. Już dziś jest stosowania do wstępnej weryfikacji zdjęć mammograficznych i z powodzeniem wykrywa nowotwór. Widzisz wszystko w dwóch wymiarach, maksymalnie w 3. Ta technologia działa w milionach wymiarów. Jeśli pójdzie tak dalej za 5 do 10 lat, jak już wspomniałem, tłumacze staną się rasą wymarłą. 3) Zła interpretacja mojego zdania. Trudno, wytłumaczę. Po co mam spędzać czas w bibliotece, czekać na książkę, która jest mi potrzebna na już, a wypożyczył ją ktoś inny? W dodatku, muszę ją przeczytać całą żeby wyciągnąć ziarenko, które jest mi potrzebne. Tradycyjne biblioteki powinny i są zastępowane przez zbiory cyfrowe. Gdzie istnieje nieskończenie wiele kopii tego samego tekstu, jest on dostępny w każdej części świata i istnieje możliwość wyszukiwania w jego treści. Człowiek wertujący książki papierowe, zwany głośno bibliotekarzem, staje się zbędny. 4) Jak myślisz kto przeżyje taką katastrofę? Polonista? Historyk? Czy człowiek o umyśle i zdolnościach technicznych, dla którego rozwiązywanie problemów to życie codzienne.
Odpowiedz@Shadow85 Proszę oświeć mnie Wielki Panie Techniku jak poradziłbyś sobie w sytuacji opisanej przeze mnie? Załóżmy, że jest zima, wszystkie sklepy zostały ograbione z towaru. No a jeść i ubrać się trzeba. Umiesz zbudować łuk z kawałka drewna oraz ścięgien i jelit zwierzęcych? Wyprawić skórę zdartą z wilka? Ja po tej archeologii, kierunku dla debili, jestem w stanie to zrobić.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 10:46
Bot przeważnie polegnie na błędzie gramatycznym, wyrazach rzadko używanych czy też na celowych literówkach. An pryzklad tgeo tpyu. I stąd przechodzimy prościutko do: Pattern recognition wykłada się w przypadku znaczeń nie wprost, a więc idiomów, przysłów, metafor i tym podobnych rzeczy. Jak również slangu. Jest świetnym narzędziem analitycznym, ale żywego języka tym nie potraktujesz. Polecam lekturę "Paradyzji" Zajdla, świetny przykład na to, jak ludzie kiwali tego typu systemy przy pomocy języka improwizowanego. Bibliotekarze są potrzebni. Choćby z tej prostej przyczyny, że jak Ci padnie cała sieć energetyczna (choćby z racji burzy elektromagnetycznej, vide "burze słoneczne") to, cytując jeden serial "all ones and zeros turn into plain zeros" i tyle miałeś z zasobów cyfrowych. Zostaje analog i człowiek, który umie się w tym poruszać. Wiesz, zabawna sprawa, większość znanych mi survivalowców ma "korzenie" humanistyczne. Pasjonaci historii i tym podobne. Większość znanych mi "wielkich ścisłowców po politechnikach" z kolei musić użyć google, żeby dojść do tego, jak ugotować jajko na twardo. Oczywiście wyjątki są po obu stronach, ale nie ma sensu fetyszyzować maszyn. I tak dodatkowo - nie wiem, czy do Ciebie dotarło, ale cywilizacja cyfrowa jest owszem świetna, ale wściekle krucha. Wiec nie ma sensu odrzucać czegoś, co jest "przestarzałe", bo to nas może jeszcze w zadek ugryźć. Co zresztą w niektórych aspektach już się dzieje - na przykład jeśli chodzi o wykwalifikowanych rzemieślników.
Odpowiedz@smokk szanowny Panie, karabiny, pistolety nie są elektroniką. Nie zostaną spalone przez wyrzut słoneczny. Spokojnie będzie można ich użyć... o ile będzie do czego strzelać :) Może nie potrafię stworzyć takiej broni... btw, skąd skóra i jelita do produkcji takiej broni? Wyprujesz kolegę? Ale zamiast zabaw z łukami, wolę poszukać siarki, nawozu do roślin i węgla drzewnego. Całość mieszam w odpowiednich proporcjach szczelnie zamykam i wrzucam na środek jeziora, za chwilę na jego powierzchni pływają smaczne rybki, tylko wyciągać i jeść. Przejrzałem link jaki podałeś, bawicie się w konstrukcje rodem ze średniowiecza. A tu nie chodzi o to, żeby się cofnąć do tamtych czasów, ale, żeby przeżyć i odbudować obecną cywilizację.
OdpowiedzNenek: Oczywiście może absolwent politechniki pracować w budzie z kebabem. Ale akurat uczelnie techniczne kształcą tak, że pracę znaleźć stosunkowo łatwo jeżeli się dobrze umie swój zawód. Albo i nie szukać tylko firmę prowadzić i tyle. A np. po europeistyce gdzie się zatrudni? W telewizji śniadaniowej ? Niestety jest wielu ludzi biorących się za studia tylko dla papierka - i właśnie kierunki typu europeistyka, politologia, kulturoznawstwo... Nie zastanawiając się nawet, czy ten upragniony "papier" zdobyty w taki sposób cokolwiek im pomoże...
Odpowiedz@Smokk: A czemu koniecznie z jelita? Przecież za rogiem stoi rower z fajną linką stalową. Tego właśnie uczę się na studiach technicznych. Rozwiązywania problemów. Nie biernego odtwarzania tego, co już wiem, ale twórczego znalezienia rozwiązania. Może nie tak widowiskowo jak McGyver, ale nie będę czekał z założonymi rękami jeżeli nie znajdę jelita. Generalizowanie w stylu "wszystkie techniczne - cacy, wszystkie humanistyczne - be" jest dziecinne, ale częściej zdarzają się zwyczajnie niepotrzebne kierunki niestety w tych humanistycznych. I stąd ta opinia. Z resztą stworzona głównie przez małe, prywatne uczelnie nastawione na przepchnięcie ludzi przez studia tylko po to, żeby zarobić (bo dobre uczenie kosztuje, więc zmniejsza zyski rektora).
OdpowiedzMoże lekko niepowiązane, ale tak mi przyszło do głowy - nie wiem jak Wy, ale ja w przypadku załamania się cywilizacji spadam jak najdalej od miasta. Dlaczego? Bo jak padnie infrastruktura, szczególnie sanitarna, to epidemia jest kwestią czasu...
Odpowiedz@Shadow85 Ile broni palnej jest obecnie na terenie Polski? Ile amunicji? W porównaniu do liczby mieszkańców niewiele. Jakby nie był Europa to nie Stany. Łatwiej jest zrobić łuk i strzały. Skąd wziąłbyś siarkę czy nawozy? Współcześnie do ich produkcji potrzebny jest prąd. A prądu nie ma. Magazyny też mogą być już puste. To raz. Dwa. Skąd zapalnik do takiego granatu? Skąd jelita czy ścięgna? A mało to bezpańskich psów się szlaja? Tak, wiem to brutalne ale przeżyć jakoś trzeba. Żeby coś odbudować najpierw trzeba przeżyć chwile tuż po katastrofie. PS. W sytuacji jaką opisałem o wiele lepiej jest chodzić w wyprawionej skórze wilka niż w nowoczesnych puchowych kurtkach. Może i ogranicza ruchy oraz izoluje gorzej ale za to wspaniale chroni przed ciosami pazurów czy cięciem nożem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 11:13
Ludzie dajcie spokój, nie przetłumaczycie wielmożnemu panu informatykowi, że kierunki humanistyczne również są potrzebne, może nie z taką ilością magistrów, ale jednak. On widzi tylko maszyny, liczby i programy i to wszystko. Shadow85 zacznij może palić książki i sabotować programy komputerowe bibliotek, przecież one są zbędne, to relikty przeszłości, o której należy jak najszybciej zapomnieć. Shadow, nie wiem ile wiesz o programie studiów na wydziale historii czy archeologii ale uwierz, że można się wiele dowiedzieć. Maszyny zaczynają zwalniać z myślenia, co skutkuje "produkcją" ludzi, którzy nie potrafią samodzielnie myśleć, liczyć "na piechotę" czy poprawnie pisać i czytać. Możesz się opluć ciągiem matematycznym ale nie zmienisz faktu, że humaniści też są potrzebni. Może jeszcze mi powiesz, że program komputerowy potrafiłby malować lepsze obrazy niż Michał Anioł, Rafael czy Leonardo Da Vinci?
OdpowiedzŚmiem przypomnieć, że niegdyś humanistą była osoba wykształcona wszechstronnie, znająca kilka języków, mająca wiedzę zarówno ścisłą, jak i tę 'humanistyczną. Niestety, dziś ten tytuł nadają sobie ludzie myślący 'nie umiem liczyć, jestem nogą z chemii - więc jestem humanistą'. A to dziwne, bo ja [humanistyczne studia, profil w LO] zawsze byłam i polonistyczna i matematyczna. Wniosek? Obecnie humanista stał się 'chómanistą'
Odpowiedz@smokk no i widzisz tym się różnimy. Ty odtwarzasz to co już wiesz, ja improwizuję. Jak już ktoś powiedział, stalowa linka będzie lepsza od ścięgien, a kawałek odpowiedniej blachy lepszy od kawałka patyka. Zamiast łuku, można zrobić prowizoryczna kuszę i też będzie dobrze. Będę w konkretnej sytuacji, z konkretnymi zasobami, coś zawsze wymyślę. Skąd siarka? Choćby łepki zapałek, przy torach też pełno jej leży. Nawóz? Nie koniecznie musi być nawóz, saletra potasowa znajduje się w wielu produktach codziennego użytku. Nie będzie siarki, użyję cukru pudru, pyłu węglowego, cokolwiek będzie pod ręką :) Poradzę sobie. @TrissMerigold z jednym się zgodzę. Przez to jak dzisiaj zaawansowane są maszyny ludzie idiocieją... coraz trudniej stworzyć odpowiedni interfejs użytkownika, aby był on zrozumiały dla przeciętnego Kowalskiego. Ludzie nie potrafią już liczyć w pamięci, a co tu mówić o zaawansowanych obliczeniach, czy przejście na inny system niż dziesiętny... na szczęście nie wszyscy.
Odpowiedz@Laboleth ja się uważam za humanistkę bo o wiele lepiej czuję się wśród książek, obrazów czy muzyki poważnej niż wśród liczb. Z łatwością napiszę opowiadanie, ale liczenie całek będzie dla mnie katorgą. @mariuz, a czy malował lepiej od mistrzów renesansu? Moje pytanie nie brzmiało "czy potrafiłby malować" ale "czy malowałby lepiej".
Odpowiedz@Shadow85 i mariuz Drewniane łęczysko i stalowa linka? Nieee... O wiele gorsze parametry niż w przypadku pary drewno + jelita. @Shadow85 Jak naostrzysz ten kawałek blachy? Siłą umysłu? Piaskiem? O wiele lepszy jest krzemień. Łatwiej go ukształtować jednocześnie jest dość twardy. Kusza na polowanie? Zbyt mała szybkostrzelność jak na polowanie. No i z czego ją zrobisz? W swoich argumentach ciągle podkreślasz, że coś znajdziesz z zasobów z przed katastrofy. A co zrobisz jak nie będziesz miał dostępu do nich? Masz wiedzę o garbowaniu skór? Przygotowywaniu dratwy ze ścięgien? Produkcji narzędzi krzemiennych? @TrissMerigold Przypomniałaś mi cytat z "Diuny" a dokładniej z Bibli P-K "Nigdy nie uczynisz maszyny na obraz i podobieństwo człowieka".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 11:53
@smokk podałeś sytuację. Wyrzut koronalny. Cała elektronika się pali, prądu nie ma.... ale dalej jestem w mieście. Dalej mam do dyspozycji szczątki tego co pozostało. Czy rozpatrujemy teleportację wraz z podróżą w czasie bo się już pogubiłem w tych rozważaniach?
OdpowiedzPrawda leży chyba gdzieś pośrodku. Likwidacja bibliotek jest trochę przerażająca - nie wiem jak ty, Shadow, ale ja na przykład z ksiażek sięgam też po beletrystykę i siadając do, przykładowo, "Władcy Pierścieni" wcale moim celem nie jest naciśniescie CTRL+F i znalezienie konkretnego fragmentu. Takie coś jest przydatne, ale jednak nie powinniśmy zapominać o korzeniach, o analogu. Tak jak e-book nigdy nie dorówna dla mnie wydrukowanej, oprawionej książce, tak mp3 nigdy nie dorówna winylowi czy DLC pudełkowej wersji. Tłumacz komputerowy - fakt, pewnie za jakiś czas będą już naprawdę zaawansowane, ale chciałbym zobaczyć próbę przetłumaczenia "Dżabbersmoka" przez maszynę. Wyszłoby pewnie zabawnie :) Natomiast ze "studiami humanistycznymi" jak najbardziej Shadow'owi przyklasnę, bo być humanistą - to powinien być nie kierunek studiów, co obowiązek każdego cżłowieka. Nie każdy ma mózg ścisły, nie każdy nadaje się do zapamiętywania tysięcy regułek, wzorów, analitycznego myślenia - ale każdy moim zdaniem powinien w jakimś stopniu posiaść wiedzę o swojej kulturze, o historii, o filozofii... Nie aby to wykładać na uniwersytecie, ani broń szatanie na pewno nie żeby dostać papier magistra kulturoznawstwa, o nie. Kulturoznawcą powinien być każdy. Każdy powinien być socjologiem. I filozofem. To są po prostu sprawy tak zwanego człowieczeństwa i jeśli ktoś uważa że jest mu to niepotrzebne, to... jest tępy. Podsumowując - jest za dużo kierunków studiów które są niczym innym jak wymówką do kolejnych kilku lat imprezowania i opier*dalania się dla niektórych co bardziej leniwych osobników. Shadow jest chyba humanistą w większym stopniu niż się przedstawia.
Odpowiedz@Shadow85 Dobra jesteś w mieście. Jest pół roku po katastrofie. Jakoś udało się ludziom przeżyć zimę kosztem wszystkich zapasów sklepowych i magazynowych. No i kosztem zwierząt domowych. No i co dalej? Skąd brać żarcie? Zostaje polowanie. No ale czym? Broń palna odpada. Chcesz polować kuszą. OK. Tylko z czego ją zrobisz? Jak już pisałem drewno na łęczysko i linka stalowa na cięciwę to zły pomysł. Polowanie za pomocą materiałów wybuchowych? Miłego skrobania mięsa ze ścian. Zostają wnyki. Mało humanitarne ale skuteczne. Zapomniałem o najważniejszym pytaniu. Na co będziesz polował w mieście?
Odpowiedz@smokk widzę, że nie odpuścisz. Na co będę polował? Na to samo co i ty z tym średniowiecznym łuczkiem. Kusza - parę sprężyn, coś do naciągania, zamek, krótki zaostrzony pręcik, może być ostrzony na kamieniu jak nie hartowany, gotowe. Szybkostrzelność? No sam powinieneś wiedzieć że już w średniowieczu, robiono podwójne kusze. Polowanie z materiałami wybuchowymi? Ależ nie musisz walnąć bombę taką żeby rozerwało mięcho na wszystkich pobliskich drzewach. Wystarczy mniejszy ładunek i kilka garści gwoździ, tudzież innego żelastwa w środku. Jak już mówiłem wszystko zależy od sytuacji w jakiej bym się znalazł i od materiałów jakie miałbym ze sobą. Skończmy już tą przepychankę bo na dłuższą metę nie udowodnisz mi że masz racje, ani ja Tobie że jej nie masz. Każdy sposób na przetrwanie jest dobry, o ile się przetrwa. Pamiętaj tylko, że w przyrodzie przetrwa SPRAWNIEJSZY zabójca.
Odpowiedz@Shadow85 Oczywiście masz rację, że przetrwa sprawniejszy drapieżnik. No i jakby nie patrzeć łuk jest bardziej niezawodny i szybszy od kuszy. PS. W tej dyskusji chciałem Ci pokazać, że wiedza historyczno - archeologiczna jest w stanie pomóc w obliczu kryzysu. Uważam, że udowodniłem tą tezę. No ale jeśli dalej uważasz, że studia na kierunkach nietechnicznych to strata czasu a ludzie na nie idący to idioci to masz takie prawo. W końcu istnieje wolność przekonań.
OdpowiedzChryste Panie, zlikwidować książki?? Paranoja! @Shadow85, do obrony miałam wszystkie książki z chomika, albo innych serwerów, i kilka stówek wydałam na wydruk, bo nienawidzę czytać na ekranie monitora/czytnika/tabletu. Są tacy ludzie, którzy nie wyobrażają sobie nie trzymać książki w dłoni, przewracać kartek i czuć zapachu książki. Pod tym względem technologia to dla mnie niewypał. @Oliwa, bycie HUMANISTĄ to obowiązek człowieka, to się zgodzę w tym sensie, że każdy powinien mieć jakąś wiedzę o kulturze, historii, filozofii. Jednak każda dziedzina się rozwija, i o tyle o ile podstawy z każdej z wyżej wymienionych powinno się znać, to raczej nie będę przyswajała jako HUMANISTA każdej regułki i materiału, których taki socjolog, filozof czy psycholog poznaje przez 3 czy nawet 5 lat studiów! I właśnie, co ma zrobić człowiek, który uwielbia pisać, czytać, ma talent plastyczny, lingwistyczny? Przecież nie będzie szedł na polibudę i wiązał przyszłości z automatyką i robotyką, bo ktoś uważa, że humanistyczne wykształcenie jest be. Jakby poszedł i potem pracował jako taki inżynier robotyki bez przekonania i zainteresowania, to z niego żaden pożytek. Ale niektórzy nie mogą tego zrozumieć i mamy potem takie poglądy jak ma @Shadow85, że studia humanistyczne produkują nikomu niepotrzebnych idiotów.
OdpowiedzJa się zgadzam z Shadow85: wiele kierunków humanistycznych jest niepotrzebnych. Co zrobi polonista w czasie katastrofy-schowa się pod książką? Dla mnie polski, historia to męczarnia, nie wiem po co mi znać tok myślenia poety, te wszystkie dziwaczne motywy. Wierszyk, jak wierszyk. Po co uczyć się odległej historii? Tego niech się uczą pasjonaci, przeciętny wykształcony człowiek powinien się orientować 'z grubsza', a znać historię XIX-XX wieku. Dobrze czuję się w ścisłych naukach: chemia, fizyka, matematyka. I zamierzam z tym związać swoją przyszłość. Biblioteki są potrzebne. Ja tam nie czytam dużo, ale znam ludzi, którzy kochają czytać i koniecznie na papierze. A wracając do katastrofy: polecam "Oko jelenia" Pilipiuka. Informatyk rzucony do XVI wieku. Co prawda autor z wykształcenia archeolog...
OdpowiedzKusza kontra łuk. Czy polowanie to podejście do nieruchomego zwierzaka i ubicie go jednym celnym strzałem, czy szycie z szybkością Legolasa do uciekającego obiadu? ;)
OdpowiedzJako potrójna magister w trzech jakże nieprzydatnych światu specjalnościach, chciałabym zadać po jednym prostym pytaniu wielce plującym na studia historyczne, filologiczne i kulturoznawcze: -do kogo pójdziecie, jak wam dziecko umrze i nie poradzicie sobie z bólem? Albo w pracy dopadnie wypalenie zawodowe? W cyborgi jeszcze się nie zmieniliście. Do jakże niepotrzebnego psychologa? Zapraszam do mojego brata, z wielką ludzką przyjemnością rozkwaszę wam nosy drzwiami. -do kogo pójdziecie, kiedy będziecie musieli wysłać oficjalne pismo, ułożone zgodnie z etykietą, żeby się nie zbłaźnić? Patrząc na kulturę waszego języka, widzę i przepowiadam, że albo będzie blamaż, albo szukanie filologa. A kiedy znikną jakże niepotrzebni poloniści, znikną też ludzie, którzy będą wam nadzorować treści wprowadzane w te jakże wychwalane pod niebiosa translatory i słowniki. -jestem przekonana, że osoby o zdolnościach językowych z wielką skutecznością będą pracować nad sposobami i rezultatami działań translatorów, kiedy znikną osoby aktualizujące wiedzę językoznawczą. ALE DOBRA NASZA! Jestem archeologiem, przestawię się na pracę z żywymi skamielinami cywilizacyjnymi! -do kogo pójdziecie, kiedy będziecie negocjować kontrakt biznesowy z jakimikolwiek przedstawicielami kultury wysokiego kontekstu, ot, choćby Chińczykami albo Japończykami? Zadziwiające, ile dobry kulturoznawca jest w stanie wziąć za doradztwo w takich sytuacjach. Więcej niż wart jest niejeden innowacyjny podzespół wyśniony gdzieś między burgerami. -a komu powierzycie swoje dzieci, bo nos mi mówi, że pedagogikę też oplujecie? Póki co, obecne standardy plasują was bardzo blisko dna listy najlepszych nauczycieli. -osobom rzucającym hasełkami "wiedza filozoficzna, kulturoznawcza to standard!" pragnę przypomnieć (bo czystą hipokryzją z ich strony byłoby rzucanie takimi truizmami, gdybym musiała im to dopiero uświadamiać), że ktoś dla nich tę wiedzę przez tysiąclecia przechowywał, gromadził, rozwijał, odczytywał i przemieniał w standard. Jestem pewna, że była to tajemnicza sekta informatyków, tylko się nie ujawnili i pozwolili, żeby cały splendor - jakże niezasłużenie! - spłynął na bibliotekarzy, filozofów, teologów, filologów i archeologów. O, cóż za skromność. Jestem pod wrażeniem. Pod dwoma wrażeniami, co się będę oszczędzać... Tak na przyszłość, jeżeli będziecie mieć dzieci (choć wolałabym, żeby dobry los uchronił przed tym świat, bo poglądy też mogą okazać się dziedziczne) i będziecie je posłać do szkoły, okażcie wierność swoim lekko rzucanym w pseudoanonimowym Internecie hasełkom i zadbajcie, żeby nie miały lekcji polskiego, języków obcych, plastyki, muzyki, wosu, historii i etyki. Po co macie marnować czas swoich pociech...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2012 o 0:36
Miałem już nic nie pisać... no ale. Szanowna Pani Werbeno. Odpowiadając na pierwszy zarzut, psycholog to ostatnia osoba z którą będę chciał rozmawiać i się jej zwierzać. A już na pewno nie po traumie jaka została przytoczona. Każdy inaczej radzi sobie ze swoimi emocjami. Jedni są na tyle silni żeby to przeżyć i żyć dalej, drudzy uciekają w religię, jeszcze inni w rozpacz. Każdy ma swój sposób i nie koniecznie musi być to porada gościa który przebimbał 5 lat i ciągle spogląda na zegarek potakując głową. Psychologia jako nauka raczkuje. Nie zapomnijmy faktów, że jeszcze do niedawno ludzi z depresją zamykano w szpitalach psychiatrycznych i leczono prądem :) Nie uważam się za analfabetę i radzę sobie z językiem polskim. To nie czasy średniowiecza, że pisać umiały tylko wybrane osoby. Spójrzmy na fakty. Ilu na rynku jest bezrobotnych filologów? To chyba o czymś świadczy prawda? Jeśli chodzi o translatory. Wypowiada się Pani na temat o którym kompletnie nie ma Pani pojęcia. Nie chodzi o to aby za każdym razem wprowadzać do programu nowe znaczenia wyrazów. Cały czas mówimy o postępie gdzie program na podstawie skończonej próby będzie w stanie znaleźć takie powiązania i takie wzory i schematy aby mógł bez dodatkowych ingerencji nauczyć się ich sam. Wywnioskować je. Poniżej przedstawiłem kilka technologii które na dzień dzisiejszy mają potencjał aby tego dokonać. Na całym świecie codziennie zawierane są umowy z różnymi kulturami. Im dokładnie tak samo jak i nam zależy na tych umowach, bo to są prawa biznesu. A w biznesie można wybaczyć pewne potknięcia kulturowe. Ceny usług kulturoznawców są takie a nie inne z tego względu, że są zatrudniani rzadko i w 80% przypadków ich usługi są zbyteczne. To również jest fakt. Jeśli chodzi o nauczycieli.... są to osoby potrzebne, jednak patrząc na to z drugiej strony kiedy słyszą jak kwalifikowana nauczycielka geografii twierdzi, że Kolumb był polakiem... zresztą już wcześniej wspomniałem, ze nie opluwam pedagogiki, ktoś musi dzieci uczyć, żeby miały możliwość w dorosłym życiu być kimś więcej niż zwykłym przygłupem. Tylko kolejny fakt, czy aby na pewno jest ich potrzeba, aż tak dużo? I czy muszą mieć aż takie przywileje? Co do stwierdzenia "filozoficzna, kulturoznawcza to standard" istnieją pewne podstawy, które każdy w jakiś sposób rozumie. Filozofia to nie tylko podniosłe mowy Platona, Arystotelesa, czy innych, ale także własne przemyślenia na temat otaczającego nas świata. Pamiętajmy, że z tej nauki wywodzi się choćby matematyka i wiele wiele innych nauk. Także można powiedzieć, że każdy ma jakieś odpowiednie podstawy tej wiedzy.Podobnie z kulturoznawstwem. Może nie wszyscy wiedzą, że w Afryce do tej pory obrzeza się małe dziewczynki. A później zaszywa, aby do ślubu zachowały dziewictwo i czystość. Może nie wszyscy nawet powinni o takich rzeczach wiedzieć. Ale znów podstawy jakieś każdy ma. Każdy wie że np żydowi nie wypada podać "świniny", chyba, że przygotowanej w specjalny sposób. Żyjemy w XXIw. Czy tego chcemy czy nie, postęp sprawia że automatyka, roboty, komputery, systemy informatyczne głęboko wdzierają sie we wszystkie aspekty naszego życia. Bibliotekarze odejdą do lamusa, podobnie jak zawód kowala (w rozumieniu, podkuwania oni, kucia lemieszy etc) czy dekarze. Nigdy nie mówiłem o tym że książki należy zniszczyć, a jedynie ulepszyć. Istnieją już czytniki z wyświetlaczami bez podświetlenia, z przyjaznym dla wzroku sposobem wyświetlania. Czytanie nie różni się niczym czytania strony w książce. Że nie pachnie farbą? A śpieszno mi do raka? Cholera wie co w tej farbie jest :) Jak wchodziły samochody, też ludzie się buntowali, ze co to tak, bez konia, bez frajdy z jazdy. Takie są fakty, taka jest rzeczywistość.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2012 o 11:00
Jak komuś brakuje zapachu książki w ebooku, to nie jest wielki problem. Ktoś zauważył nisze i chce zarobić ;) http://gadzetomania.pl/2009/06/08/zapach-ksiazki-w-sprayu
Odpowiedz@Shadow85 Spojrzałam, wykorzystałam bardzo zbędną wiedzę o językowej organizacji rzeczywistości, którą uzyskuje się w czasie studiów psychologicznych, wykorzystałam bardzo zbędną umiejętność analizy aksjolingwistycznej i zrozumiałam, kto do mnie pisze. Sięgnęłam do jeszcze zbędniejszej wiedzy o Everymanie i stworzyłam model. Oto Osoba. Osoba twierdząca, że nie jest analfabetą, choć nie potrafi użyć słowa „prefiks” nawet wtedy, kiedy jej się palcem pokaże różnicę między tym, czym jej się wydaje, że prefiks jest, a tym, czym on jest w rzeczywistości. O zrozumieniu różnicy między prefiksem, skrótem i oznaczeniem jednostki już nawet nie wspominając. Niemniej jednak, zgłębianie wiedzy gramatycznej jest wg osoby zbędne. Nie zapominajmy także, że geniusz osoby utożsamia psychologię i psychiatrię, ale cóż – postrzeganie rzeczywistości przez osobę jest jedynie słuszne, bo jej. Przecież nie mogę zarzucić, że zwyczajnie nie zna różnicy między tymi dwoma słowami i konceptami semantycznymi, które wyrażają. Osoba z wielką łatwością odmawiająca innym pojęcia o tym, tamtym i siamtym, choć ani szans na rozpoznanie go nie miała, ani się o to nie ubiegała. Jak już wielokrotnie zauważałam, jest tutaj bardzo dużo ludzi, którzy stereotypowo postrzeganymi umiejętnościami wieszczymi biją mnie na głowę, bo wiedzą o innych bardzo dużo rzeczy, choć źródeł tej wiedzy brak. Istnienie ludzi, tak kulturoznawców, jak i językoznawców, którzy wspomagają zespoły politechniczne w tworzeniu mechanizmów przekształcających naturalną kompetencję językową na kompetencję sztuczną osoba pomija. Przecież nie pasują do jej widzenia świata, ergo nie istnieją. Osoba najwyraźniej nie rozumiejąca, że ograniczenie korpusu językowego najpewniej nigdy nie pozwoli na stworzenie takiego mechanizmu przenoszącego kod tekstowy z L1 w L2, żeby nie wymagało to uzupełniania ludzkiego. Choćby z tego powodu, że związki między językiem naturalnym a kulturą są tak głębokie, że nie istnieje możliwość ich rozerwania, a wynikają z samej natury języka. To ludzie tworzą język, tak samo jak jego nowe wymiary semantyczne, pragmatyczne i formalne. Już w XIX wieku, na początku językoznawstwa było to wyraźnie widoczne. Ale nie moją rzeczą jest osobę oświecać, mam całkowicie zbędne wykształcenie humanistyczne, które uzyskałam leniąc się. Ciekawe, gdzie te lata obijania, bo ich nie pamiętam, ale to detal. Osoba, którą chciałabym zapytać, czy tak trudno zauważyć, że skoro psychologia raczkuje, to informatyka jest plemnikiem. I o to, ilu jest na rynku bezrobotnych filologów. Konkretnie, liczbę proszę, skoro osoba ją widzi! Osoba, która mogłaby też ustosunkować się do tego, że protoplaści inżynierów zakładali taki rozwój techniki, że już kilkadziesiąt lat temu mieliśmy mieć skolonizowany Księżyc. Pytam zatem, cóż się stało z tymi prognozami i jak na ich tle wyglądają podnoszone niczym głowa na pice potencjały? Moje horoskopy mają większą sprawdzalność. Osoba najwyraźniej znająca przypadki zawierania umów z kulturami. Jakem kulturoznawczyni nigdy o takim dziwie nie słyszałam. Słyszałam za to o przedstawicielach kultur i wpływie ich kulturowej tożsamości na sposób uprawiania biznesu, prowadzenia negocjacji i waloryzowanie korzyści miękkich, ale cóż, nie będę kłuć w oczy brakiem precyzji wypowiedzi i przaśnością prezentowanych poglądów. To niekulturalne. O tym, że niezwykle rzadkie są przypadki, w których wszystkim stronom umowy zależy „dokładnie tak samo”, bo podstawową przeszkodą jest choćby odmienny charakter spodziewanych korzyści i sytuacja stron, słyszałam nawet jako laik, ale możliwe, że to jakiś zupełnie obce, nieznane mi prawo biznesu. Osoba zapewne rozumiejąca także prawo, które sprawia, że usługi niepotrzebne są wyjątkowo drogie. Podziwiam głębię zrozumienia. Osoba zapewne wiedząca, ilu jest pedagogów i jakie to przywileje są „aż takie”. Niech mnie osoba oświeci, głupią, naiwną dziewczynę, niech poda ich liczbę i wytłumaczy, dlaczego przywileje są „aż takie”. Postrzeganie kulturoznawstwa, jakie
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2012 o 13:13
prezentuje osoba wprawia mnie w zachwyt. Najwyraźniej przez 5 lat studiów kulturoznawczych nie dotarła do mnie prawda o tym, czym powinna być moja dyscyplina naukowa. Głupia zajmowałam się psychologią kultury, skryptami aksjologicznymi, determinacją życia publicznego i migracjami schematów zachowawczych. Cóż za ból. Powinnam ograniczyć się do tego, że coś gdzieś jest i zastanawiać, czy powinnam o tym wiedzieć, czy nie. Muszę osobie podziękować. Jeżeli każdy ma „odpowiednie podstawy tej wiedzy”, w tym informatyki, której praźródła tkwią właśnie w filozofii, skoro z niej wywodzi się matematyka, to obwieszczam wszem i wobec, że wiedza informatyczna każdego na świecie jest odpowiednia, a stwierdzenie to opieram na przekonaniu o tym fakcie osoby. Zawieśmy także akademickie nauczanie matematyki i informatyki na kołku, opierając to na przedstawionym aksjomacie. Przecież każdy ma odpowiednie! podstawy tej wiedzy. I choć kłóci się to ze wszystkim, czego nauczyłam się od zerówki, to przecież nie będę dyskutować z majestatem. Rzeczywistość jest taka, że klapki na oczach siedzą bardzo mocno, przyklejone przeświadczeniem o potrzebie własnej osoby, a fakty zamieniają się w faktoidy, kiedy tylko to dla osoby jest wygodne, ale co z tego? Moje wykształcenie pozwala mi zrozumieć, dlaczego w ogóle piszę te słowa, rozłożyć moją motywację na czynniki pierwsze i każdy z nich nazwać w odwołaniu do mechanizmów działania umysłu. Osobie zapewne wystarczy „no ale” i też jest dobrze. Tak samo jak ból głowy można traktować paracetamolem i dekapitacją, w obu przypadkach głowa nie boli, tylko ten pierwszy sposób wydaje mi się bardziej elegancki. Czekam na odpowiedzi na moje pytania – wszystkie! Żadne z nich nie było retoryczne.
Odpowiedz@Werbeno. Droga niedoceniona, "trój-magistrza" OSOBO. Nawiązując jakobym nie potrafił nazwać prefiksu to naszej wcześniejszej rozmowy: "Przedrostki układu SI[edytuj] Osobny artykuł: Przedrostek SI. Przyjęte oficjalnie na XI Generalnej Konferencji Miar w 1960 roku są nazwami (prefiksami) dla przeliczników dziesiętnych jednostek[2]. Poza kilogramem wszystkie jednostki podstawowe nie są spotęgowane i nie posiadają przedrostków." Oficjalna definicja prefiksów SI, również nazywa je prefiksami. Oznacza to ni mniej ni więcej, że istnieje specjalna tablica, którą można się posłużyć aby zmienić wartość jednostki poprzez dodanie do jej nazwy PREFIKSU. Przykład kilo-: kiloGRAMY, kiloWATY, kiloNEWTONY itd. Koniec tematu. Kolejny zarzut, że odmawiam zrozumienia pewnych rzeczy mimo i ż faktycznie nie wiem tego czy tamtego o danej rozmówczyni. Twierdzi Pani, że bez udziału człowieka program komputerowy nie będzie się w stanie "nauczyć", pewnych schematów wzorców etc. Tu zapewniam iż jest Pani w błędzie, gdyż język jako taki podlega pewnej semantyce, gramatyce, składni itd. Wszystko ma swój wzorzec, wszystko da się w efekcie przedstawić liczbami, nawet rozkład zdania można udowodnić teorią, napisać do tego definicję i stworzyć ogólne zasady, które następnie można zamienić na funkcję matematyczną. Teraz poprzez zastosowanie tej funkcji na określonym wyrazie w określonym zdaniu, można poprzez porównanie odległości od pierwotnie aproksymowanego wykresu, nauczyć, komputer budowania poprawnych składniowo i gramatycznie zdań w dowolnym języku. Jak Pani sądzi, jakim cudem powstały prawie doskonałe translatory na język Klingoński? Otóż należą się pewne wytłumaczenia, poprzez stosowanie analogii, pewnych reguł i zasad, wzorców udało się na podstawie kilkunastu zdań wypowiedzianych w jednym z kultowych seriali, stworzyć rzeczywisty translator, gdzie spora część wyrazów została wręcz wymyślona przez program. W ten sam sposób można opanować dowolny język. Nie należy patrzeć na technologię w ramach coś wklepiemy i to już tam będzie nie zmienne. Mówimy o technologi, gdzie automatycznie powstają nowe mechanizmy, nowe związki, powiązania, program po prostu się uczy. Jak człowiek, tylko lepiej. Rozwój informatyka, jako nauki ścisłej, mierzalnej, udowadnianej doświadczalnie, jest wręcz wykładniczy. Proszę tylko zauważyć jak wiele zmieniło się w przeciągu ostatnich 15 lat. Wtedy w Polsce nawet internetu nie było, a dziś? Efekt lawiny śnieżnej. A psychologia... proszę wybaczyć, nie ma materiału do porównania. Jak wielkie osiągnięcia zaszły w niej w przeciągu ostatnich 15 lat? Co do kolonizacji księżyca... uważa Pani, że nie jest to dziś możliwe? Zadam jedno pytanie. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Znajdująca się w przestrzeni kosmicznej od wielu lat. Wykonuje się sporadyczne loty na nią. Jest praktycznie samowystarczalna. Zarówno jeśli chodzi o gospodarkę odpadami, poprzez żywność, na generowaniu tlenu skończywszy. Czy nie dało by się tego przenieść do większej skali, tak aby można było skolonizować księżyc. Ależ oczywiście, że się da. Jako osoba inteligentna, powinna się Pani domyślić, dlaczego tego nie robią. http://www.pup.poznan.pl/zalacznik/id/1468 Pod tym adresem znajdzie Pani opracowanie PUP w Poznaniu na temat bezrobocia. Na stronie 22 odnajdujemy zdanie: "Od lat w Polsce kształci się zbyt dużo osób na kierunkach humanistycznych, co potwierdzają dane z ostatnich 13. lat zawarte w Raportach. Analizując strukturę pozyskiwanych ofert pracy można mówić o znacznym niedopasowaniu kierunków kształcenia do zapotrzebowania rynku pracy". Na stronie 30 znajduje się wykres gdzie możemy zaobserwować jak dużo jest bezrobotnych humanistów, a jak wiele jest ofert pracy dla nich. Stosunek jest porażający. Jeśli chodzi o przywileje pedagogów, miałem na myśli choćby taki wytwór jak urlop dla poratowania zdrowia. Takiego czegoś nawet górnicy nie mają :D Jeśli chodzi o pozostałe... może i nie widzę zastosowania kulturoznawstwa, może i nigdy nie potrzebowałem pomocy filo
Odpowiedzfilologa. Może i nie brałem udziału w w negocjacjach wielomilionowych kontraktów. Ale proszę powiedzieć jak wielki odsetek w porównaniu do pozostałych kontraktów takowe stanowią? Nieznaczny. Podsumowując, ok zawody humanistyczne są potrzebne ale nie w takich proporcjach jak to jest w chwili obecnej na rynku pracy. W większości przypadków, taki dyplom jest wart tyle co papier na którym został on wydrukowany. Najgorsze jest dla mnie wywyższanie się tymi papierkami i tytułami. "Ja mam trzy tytuły magistra, i dwa fakultety". I co z tego? Czy uważa Pani że ja tytuły magistra nie posiadam? Ależ posiadam, nawet tytuł inżyniera magistra w specjalizacji tworzenia systemów informatycznych. Ale dla mnie to nie wiele znaczy. A ważniejsze jest to jaką wiedzę posiadam i jak potrafią ją wykorzystać w życiu. To że potrafi i tworzę systemy, które codziennie są użytkowane przez setki użytkowników. Systemy wysokiego ryzyka, gdzie moja pomyłka może iść w setki tysięcy złotych strat. To, że sobie radzę i jestem chwalony za swoją pracę. To, że nie miałem problemu z jej znalezieniem tuż po otrzymaniu absolutorium. To, że jestem z niej dumny i zadowolony. To, że jestem potrzebny. Liczą się umiejętności, wiedza i umiejętność jej wykorzystania w praktyce. A to czy ktoś ma trzy czy trzydzieści tytułów naukowych... co za różnica.
OdpowiedzDobra, tym razem na poważnie, nie mam nastroju i siły na wymyślanie kolejnych złośliwostek. Po przeczytaniu twoich komentarzy nie potrafię powiedzieć, co konkretnie stoi ci ością w gardle. Prowadzenie studiów filologicznych, medioznawczych, historycznych, antropologicznych, społecznych? Wybieranie takich kierunków? Limity przyjęć? Małe zapotrzebowanie rynku pracy na „typowych” dziennikarzy, historyków, archeologów? Postawa ludzi, którzy zrobili dyplom i uważają to za swoje życiowe osiągnięcie? Naprawdę nie potrafię tego wyłowić, mam wrażenie, że zlałeś wszystkie sprawy w jeden wielki problem, że nie dostrzegasz granic między tym wszystkim, granic, które sprawiają, że trzeba mówić o odrębnych zjawiskach, powiązanych ze sobą, owszem, ale odrębnych, wreszcie – że nie potrafisz powiedzieć, co jest nie tak. Zacznijmy od prowadzenia studiów. Instytuty badawcze przy akademiach nauk i akademiach umiejętności nie zatrudnią tylu osób, żeby zajęcie znalazła cała kadra uniwersytetów – powód najbardziej prozaiczny. Powód bardziej misyjny – linia badań instytucji badawczych nie zawsze pokrywa się z linią badań uczelni, więc ludzie szukają zatrudnienia na uczelniach, gdzie są odpowiednie zakłady, zespoły, specjaliści. I tam spotykają się z obciążeniem dydaktycznym. Uczelnia jest instytucją naukowo-dydaktyczną. Można prowadzić badania bez prowadzenia dydaktyki, ale system finansowania jest taki, że ludzi trzeba uczyć, inaczej nie będzie pieniędzy nawet na papier i ołówki (swoją drogą, cudowne jest to, że to często cały sprzęt badawczy potrzebny filozofowi – najtańsza w rozwijaniu nauka na świecie). Aspekt finansowy jest pierwszy i główny, co jest patologią naszych czasów i rozwiązań, ale nie ja to zbudowałam i nie ja zburzę, więc mogę sobie co najwyżej w skrytości ducha ponarzekać i starać się kierować innym systemem wartości. Drugi aspekt to kwestia wymiany ludzkich zasobów. Nieśmiertelność nie jest dla ludzi, uczą nas tego wszystkie kultury. Takie kierunki, jak pedagogika, polonistyka, filologie przeróżne, archeologia itd. muszą być prowadzone z tego powodu, że wśród studentów wykładowcy muszą znaleźć i zachęcić do ukierunkowania się na pracę naukową swoich następców. Prawa, które sformułował Solla Price pozwalają przypuszczać, że ciągłość kształcenia i wzbogacania kadry naukowej jest niezbędna, ponieważ wystarczy przerwa jednego pokolenia, żeby dyscyplina nie mogła wejść w etap odrabiania strat. Bardzo często podkreślał to mój promotor – absolwent ma być zdatny do podjęcia pracy naukowej i zawodowej, w tej kolejności. Trzeci aspekt jest utylitarny: nawet jeżeli nie ma wielkiego zapotrzebowania na absolwentów niektórych kierunków, nie można powiedzieć, że nie ma go w ogóle, trudno też oczekiwać, że kształcenie w jakiejś dziedzinie skoncentruje się w jednym ośrodku w kraju. Takiego rozwiązania próbowali Litwini, wyszli na tym fatalnie. Dlatego, czy komuś się to podoba, czy nie nabory na psychologię i antropologię kulturową będą prowadzone, tak samo jak na muzealnictwo (choć nienawidziłam go jako bloku przedmiotów, widzę i rozumiem potrzebę prowadzenia edukacji w tym zakresie) i buddologię. Nad sensem tworzenia się specjalności można dyskutować, zastanawiać, czy to jeszcze efekt specjalizowania się gałęzi wiedzy o świecie, czy zwykłe idź na chciwość akademików, ale nawet jeżeli punkt ciężkości to ten drugi element, nie przemawia do mnie deprecjonowanie działań mających przekazywać wiedzę. Efekt ograniczania miejsc i możliwości wyboru widzimy w medycynie. Przeglądając limity rezydentur, dręczyło mnie pytanie, kto będzie leczyć ludzi, skoro na poszczególne specjalizacje często było 1-2 miejsca w Warszawie, a w mniejszych miastach miejsc nie było wcale. Przejdźmy do wybierania takich kierunków. Można je sprowadzić do kilku słów: potrzeba, łatwość, zainteresowania. Potrzebą kierują się ci, którzy chcą uzyskać kwalifikacje, potrzebują właśnie papierka. W tym momencie w Polsce nie trzeba być magistrem filologii danego języka, żeby móc przystą
Odpowiedzprzystąpić do egzaminu na tłumacza przysięgłego, ale nie zawsze tak było i możliwe, że nie zawsze tak będzie. Konieczność manualnego przekładania tekstów z języka na język (choć sami translatorzy nazywają to transformacją jednego makro- i mikroujęcia rzeczywistości w drugie i dlatego jestem niezwykle sceptyczna wobec automatycznych, samouczących się tłumaczy, zbyt często takie przewidywania się nie sprawdzały) istnieje dzisiaj i będzie istnieć za rok, sposobów tłumaczenia, o których piszesz, nie ma, a nie można powiedzieć światu „stań i czekaj, może będzie”, bo gdybyśmy kilkadziesiąt lat temu tak zamarli w oczekiwaniu na zapowiadaną kolonizację innych planet… Zainteresowania. Z własnej perspektywy mogę powiedzieć jedno: na psychologię poszłam z mało delikatnej, jeszcze mniej wyrafinowanej, a bardzo skutecznej namowy rodziny, która była rozczarowana, że „to tylko psychologia, a nie psychiatria, bo przecież na medycynę też się dostałam”. Moje tłumaczenie, że wybieram najmniejsze zło, ponieważ wiem, że nie byłabym dobrym lekarzem, a w ten sposób nie stracę kontaktu z tym, co mnie rzeczywiście interesuje, zbyli milczeniem. Gdybym uległa presji i rodziny, i ówczesnych sondaży prawdopodobnie dzisiaj byłabym opisywana na piekielnych jako lekarka, której z ust spływa strużka jadu i która jednym spojrzeniem załatwia więcej zimna niż trzy godziny w kriokomorze. Z wyjaśnionych już przyczyn psychologię rzuciłam w diabły, mając świadomość tego, że wiedza psychologiczna wcale nie jest objawiana w trakcie wykładów (nawiasem mówiąc, tak jest z każdą wiedzą, ludzie potrafią mieć pojęcie o baaardzo wielu rzeczach). Wybrałam kierunek, który dotyczył interesujących mnie spraw, interesujących tak bardzo, że postanowiłam związać z nim swoje życie. Z biegiem czasu okazało się, że nie znajduję odpowiedzi na wszystkie moje pytania, a te, które już mam, nie są zadowalające, więc poszłam na kolejne studia i historia znów się powtórzyła. Wybrałam kierunki takie a nie inne z tego powodu, że dawały mi wiedzę przynoszącą zwyczajną radość, uczyły mnie mechanizmów, których potrzebę poznania odczuwałam bardzo intensywnie. Pozwoliły otoczyć się ludźmi, którzy moje zainteresowania dzielili, z którymi mogłam rozmawiać, wymieniać się uwagami, spierać i rozwijać. Zarówno ludzie, jak i wykładane treści nie tylko zaspokajały moją potrzebę poznania, ale też potęgowały ją, sprawiły, że zechciałam wchodzić w poszczególne tematy coraz głębiej. Uważam, że właśnie to powinno być podstawowe kryterium w wyborze studiów – identyfikacja z problemami, które zaprezentują, poczucie, że są dla człowieka istotne. Istotne także dlatego, że mogłam je powiązać z moją pracą. Pracą, którą znalazłam jeszcze przed studiami, a z której również jestem zadowolona i dumna, niezależnie od tego, jak niską estymą by się nie cieszyła, którą wykonują najlepiej jak potrafię i w której pozostałam przez tyle lat, ponieważ ludzie, którzy do mnie przychodzili najpierw przekonali mnie o tym, że jestem im potrzebna, a później to udowodnili, pokazując, że są zadowoleni z tego, co dla nich robię, potrzebują tego i liczą na mnie. Nie pracuję w wyuczonych zawodach, nie jest animatorką życia kulturalnego, nie zajmuję się badaniem osadnictwa wczesnosłowiańskiego, nie jestem muzealniczką. I bardzo dobrze, nie potrzebuję tego. Póki ktokolwiek będzie chciał studiować polonistykę i kulturoznawstwo dla własnych zainteresowań i potrzeb, póty będę protestować przeciwko nazywaniu tych kierunków bezwartościowymi i zbędnymi. Nie pogodzę się z odmawianiem ludziom prawa do samorealizacji tylko dlatego, że ktoś jest przeczulony na punkcie własnego miejsca w świecie. Niestety, ludzie coraz częściej nie mają zainteresowań. Nie potrafią powiedzieć, która część świata ich ciekawi, mają kłopot z zaprezentowaniem swojej wizji siebie. Wybierając swoją ścieżkę życiową, kierują się głównie strachem i lenistwem. Podążają za tłumem, a tłum nie bez powodu nazywa się bezmyślnym. Ludzie bez wyobraźni i ambicji myślą, że wszystkie pr
Odpowiedzproblemy rozwiążą się same, często też szukają kierunku jakiegokolwiek – nie mając określonych zainteresowań, nie będą wybierać czegoś, co każe im się wysilać. Naprzeciw temu wychodzi im bardzo, ale to bardzo skomercjalizowany rynek szkolnictwa prywatnego. Nie będę udawać, że studia kulturoznawcze, medioznawcze i filologiczne nie są uważane za najprostsze. Ale tylko uważane, one nie są proste – choć dzisiaj coraz częściej zastanawiam się, czy zamiast „nie są” powinnam może mówić „nie powinny”, bo owszem, można je prostymi, lekkimi i przyjemnymi uczynić. Ilość wiedzy i umiejętności, które trzeba przyswoić na każdym kierunku studiów jest porównywalna. To fakt, którego najczęściej się nie dostrzega, podnosząc stereotypowe okrzyki „ale ci kulturoznawcy są idiotami, nic nie robią na studiach”. Półprawda. Człowiek jest idiotą niezależnie od tego, co studiuje, lekarza-kretyna i informatyka, który nie potrafi porozmawiać nawet o pogodzie każdy zna, a przynajmniej zna kogoś, kto zna i niech się ta lawina toczy dalej. Wiedzy do opanowania jest mniej więcej tyle samo. Nieporównywalne jest tylko egzekwowanie jej przyswojenia. To problem, niestety, bardzo złożony i nie ma dobrej recepty na jego szybkie, bezbolesne i łatwe rozwiązanie. Studia, o których piszę, mają tę wątpliwą przewagę nad kierunkami medycznymi, technicznymi i przyrodniczymi, że są bardzo tanie w prowadzeniu. Z tego powodu prowadzi się je w coraz większej liczbie uczelni – i to determinują właśnie prawa rynku. Łatwiej opłacić wykład niż laboratorium, łatwiej zapłacić za ćwiczenia w grupie 25 osób niż pracownię, w której jest tylko 7 stanowisk. Pieniądze idą takie same za każdym studentem, nieważne, czy to przyszły astrofizyk, czy filozof, ale wydaje się je w zupełnie innym tempie. Dlatego małe szkoły publiczne (choć nie odmawiam im prawa do bycia dobrymi, wiem, że są szkoły i kierunki, które kształcą dobrze, wypuszczają dobrze wyszkolonych ludzi) i szkoły prywatne szybciej otworzą dziennikarstwo i przyjmą na nie 400 osób niż nanoinżynierię, gdzie będą mogli zapewnić kadrę i możliwości studiowania niecałej pięćdziesiątce. To mechanizm rynkowy, popyt generuje podaż. Ale bezwartościowość ludzi nie jest dla mnie żadnym dowodem na bezwartościowość kierunków i wykształcenia jako takiego, a właśnie w ten sposób to przedstawiasz. Swoją drogą, spojrzałam na limity przyjęć na fizykę i tam widzę to samo, fizyka medyczna ma zazwyczaj o co najmniej jedną trzecią mniej miejsc niż fizyka teoretyczna. Za ukształtowanie mentalne ludzi nie można winić tych, którzy tacy nie są. Z wyjaśnieniem natury tego zjawiska i zaproponowaniem naprawy mierzą się właśnie spece od społeczeństwa i kultury. Krystalizacja i bardzo bujny rozwój psychologii motywacji jest niezaprzeczalnym sukcesem tej nauki, który pozwala radzić sobie ze skutkami przeciążenia cywilizacyjnego. Zresztą… czy przypadkiem nie odbija ci się czkawką to, na co „ścisłowcy” sobie zapracowali? Nie zapominaj, że informatyki, fizyki i matematyki w szkołach też ktoś uczy i nie są to plastycy z podyplomówką, ktoś powinien zainteresowania naukami technicznymi, przyrodniczymi i ścisłymi w ludziach zaszczepiać, rozwijać i odpowiednio ukierunkować. Nauczyciele tych przedmiotów nie są wykluczeni z grona wychowawców w szkołach podstawowych i średnich. Jeżeli prawdą jest, że do szkół idą najgorsi informatycy, którzy nigdzie indziej nie znajdą pracy w zawodzie, to cóż, zdaje się, że informatycy jako grupa zawodowa podcinają gałąź, na której siedzą. Rynek pracy skomentuję tylko w kilku słowach – jest późno, a mi zostało zbyt mało sił, żebym mogła obdzielić nimi sprawy nawet najpilniejsze. Nie pochwalam kształtowania szkolnictwa wyższego pod kątem rynku pracy, który jest dla mnie tylko pustym hasłem, bo ani nie można go uchwycić w dającym się obronić mechanizmie badawczym, ani nie jest czymś, co może istnieć jako koncept jeden, konkretny, nawet przy przyjęciu wewnętrznego mechanizmu samopodziału. Są ludzie, którzy widzą siebie w konkretnym zawodzi
Odpowiedzzawodzie i dobrze, jeżeli będzie on związany z ich zainteresowaniami i studiami. Są ludzie, którzy tego nie robią lub nie potrafią. Obowiązkiem człowieka jest o swoją pracę zadbać, nie oczekiwać, że pojawi się sama, bo tak. Nawet to, że dzisiaj rozchwytuje się informatyków jest elementem większej układanki, kamieniem, który można osadzić w mozaice. Wiek temu rozchwytywane były francuskie guwernantki. Mozaika pokazuje, że choć zmieniają się mody, zmieniają się zawody rozchwytywane i zamierające, jedne się rodzą, inne przeżywają renesans, inne odchodzą na dobre, to człowiek się nie zmienia z dnia na dzień, a katalog jego potrzeb rośnie w tempie zastraszającym. Wróżki są na świecie tak samo długo, jak prostytutki i wcale nie zamierzamy spakować walizek, ba, mamy się coraz lepiej. Nie uważam, że kształci się zbyt wielu „humanistów”, jak napisano w przytoczonym przez ciebie raporcie, uważam, że to dobrze, iż ludzie mają możliwość edukowania się, nawet jeżeli przybiera to skalę masową. Jestem tylko głęboko rozczarowana postawą studentów i akademików, którzy po obu stronach chcą czegoś szybko, łatwo i możliwie przyjemnie. To właśnie, nie tylko stworzenie przekonania, ale i realizowanie go, że każdy może mieć dyplom niezależnie od tego, co sobą reprezentuje, ciągłe obniżanie poprzeczki zabija wartość wykształcenia, a nie to, że dana dyscyplina nauki zajmuje się tym czy tamtym. Szansę można dać każdemu, ale niech to będzie tylko szansa, a nie przekonanie, że wszystko przychodzi łatwo. Studia są dla mnie ciężką pracą intelektualną i cieszę się, że nie będę żyć w świecie, w którym ludzie rozprawią się z resztką mojej iluzji. A to, czy absolwent znajdzie pracę w zawodzie? Jeżeli nie potrafi przypatrywać się otaczającemu go światu i umieścić się w nim, jeżeli jedno, co robi, to przyjmuje postawę roszczeniową, to bardzo wątpię w „wysokość” jego wykształcenia. Zasugerowałeś, że szczycę się liczbą posiadanych dyplomów. Nie, nie szczycę, znam ludzi, którzy mają ich więcej i znam takich, którzy nie mają matury, a mimo to będę obu grupom się kłaniać do ziemi w geście szacunku do wiedzy i jej zrozumienia, które prezentują. Jestem jednak absolwentką kierunków – i jestem z tego dumna! – które mieszasz z błotem, reprezentantką magistrów, którym odmówiłeś prawa do stanięcia obok siebie jako równym. To po prostu przykre. Nazywając moje studia bezwartościowymi, przekreśliłeś wielką część mnie, mojej osoby i sposobu patrzenia na świat. Uzasadniłeś to „bo tak, bo przecież, bo należę do tych lepszych, bo ty nie jesteś potrzebna”. Moim zdaniem to zachowanie prymitywne i niesprawiedliwe. Nie przytaknęłam ci, że twoi są lepsi, jak więc możesz wymagać ode mnie, bym pogodziła się z narzuceniem mi takiej myśli? Na tym kończę, więcej głosu w tej sprawie nie zabiorę. Jestem już naprawdę zmęczona.
OdpowiedzJezu. Madżister? XD i, z łaski Twojej, półświęty Piotrze, zdążyłem* :P
OdpowiedzZwyczajnie pacjent był z czasów kiedy tytuł magistra coś znaczył, a nie był dorzucany gratisem do dyplomu uczelni.
Odpowiedz@yannika, wskaż mi miejsce w którym, jak widać, tu znienawidzony, Shadow napisał, że taki prosty algorytm jak dzisiaj, może przetłumaczyć koreański na angielski bezbłędnie. Nie napisał tak. Napisał z kolei że możliwe to będzie w przeciągu 5-10 lat. Polecam korepetycje u jakiegoś humanisty odnośnie czytania ze zrozumieniem. Możecie mnie już minusować, tak samo jak Shadowa, za próbę pokazania wam drugiej strony medalu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 10:54
Polecam skorzystanie z nich samemu.
Odpowiedz5-10 lat. To oczywiste że teraz to niemożliwe! Oczywiście że wiem że jakieś głupoty teraz translatory wypisują. Ale jak już zaznaczyłem, margines błędu będzie mniejszy za te 5-10 lat. Daj to sobie przyswoić!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 11:06
Margines błędu. Mniejszy. Nie "zastąpi żywych tłumaczy". EOT z mojej strony, póki nie dotrze co pisałam.
Odpowiedz@yannika jeśli program będzie w stanie przetłumaczyć 99% tekstów na dowolny język i dialekt. A jaka jest skuteczność ludzkich tłumaczy, możemy zaobserwować w spolszczonych tytułach filmów i seriali,a często i w samych dialogach :) Przy takiej dokładności można przyjąć, że translator jest co najmniej równy żywemu tłumaczowi. Wszystko zależy jedynie od wielkości próby jaką będzie miał algorytm do dyspozycji i od tego jak bardzo zaawansowane będą algorytmy adaptacyjne. Nie sęk w tym, żeby wykorzystać dokładnie to, a zmiksować ze sobą kilkanaście technologii, dołożyć coś nowego i może coś z tego będzie. Każdy język ma jakieś swoje zasady, każdy ma jakieś wzorce. Nawet slang. Literówki... da radę, trzeba tylko rozszerzyć funkcje porównującą z wyników tak/nie do logiki rozmytej. Może zastosować sieci neuronowe? Powolutku, pomalutku, wszystko da się osiągnąć.
OdpowiedzSieci neuronowe to pieśń przyszłości :) A moim skromnym zdaniem, jak osiągniemy program zdolny do czegoś takiego, to trzeba będzie bardzo poważnie rozważyć etyczną stronę powoływania do istnienia sztucznych inteligencji...
OdpowiedzYannika, nie wiem czy wiesz, ale sieci neuronowe już potrafią prowadzić samochody. Że już nie wspomnę o takich trywialnych (według niektórych) zadaniach jak rozpoznawanie pisma. Chcesz rozważać etyczną stronę powoływania sztucznych technologii? Bardzo dobry pomysł, chętnie przeczytam skrypt debaty. Naprawdę.
Odpowiedz@yannika dobra wiem, nabijasz się bo to dość stara technologia i wielu wykładowców twierdzi, że nie ma sensu jej stosowanie gdy mamy inne narzędzia... i ciężko nie przyznać im racji widząc jak radzi sobie choćby algorytm genetyczny :) Etyczność? Czy etycznym będzie program lekarz, bez fochów i ludzkich ułomności, który będzie w stanie zdiagnozować wszystkie znane ludzkości choroby i stosując najnowsze zdobycze technologii je wyleczyć? Czy etycznym będzie znalezienie lekarstw na raka, AIDS i wszystko co przyjdzie po nich w ułamkach sekundy? Czy etycznym będzie rozwiązanie problemu głodu i ubóstwa na świecie? Gdzie jest granica? Moim zdaniem, jej po prostu nie ma.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 11:47
Oczywiście, że się nabijam, bo przed paru laty sieci neuronowe miały umieć tańczyć kozaka z kobzą śpiewając piosenki ludowe. A i tak uważam, że program zdolny do tak zaawansowanych analiz językowo-znaczeniowych jest bardzo niebezpiecznie bliski sztucznej inteligencji, bijąc sporo "naturalnych" na głowę... Ładny offtop wyszedł swoją drogą.
Odpowiedz@Shadow: materiały poproszę bo mnie zaciekawiłeś :D Nie kieruję się (przynajmniej na razie) w stronę tego typu algorytmów w kształceniu, a podejrzewam, że działa w dość ciekawy sposób ;)
Odpowiedz@mariuz AG opiera się w dużej mierze na losowości. Jest dość mocno zakręcony, metody są zaczerpnięte z natury. Od mamy przypadki zapisane np binarnie, wybieramy te najlepsze, losujemy , krzyżujemy ze sobą, mutujemy cuda wianki produkujemy. Długo by opowiadać. Ale dość powiedzieć, że w ten sposób można znaleźć optymalny sposób zagospodarowania przestrzeni miejskiej, ułożyć optymalne pokrycie ścieżkami płytek elektroniki, dostosować optymalny kształt skrzydeł samolotu, czy karoserii samochodu. To tak pokrótce kilka przykładów. Wpisując w google hasło algorytmy genetyczne dowiesz się znacznie więcej.
OdpowiedzZ racji strasznie słabej przeglądarki w biurze (lepszej zainstalować nie mogę) niezbyt mogę edytować swoje komentarze, więc odpowiem w kolejnym. Oczywiście, wszystko pięknie ładnie, tylko co jeśli samouczący się program w pewnym momencie dojdzie do pytania "kim jestem?". Bo nie możesz zaprzeczyć, że programy o jakich mówimy - tłumacze, lekarze i tym podobne - muszą mieć zdolność do "nauki" (a tak sieci neuronowe jak i algorytmy genetyczne odpowiednio zaawansowane taką opcje mieć będą). A tak jeszcze wracając do głównego tematu - jak chyba sam widzisz, ja jestem gdzieś pomiędzy. Teoretycznie z wykształcenia humanistka, chociaż z mocnymi inklinacjami techniczno-ścisłymi. Jedno i drugie oparte na hobby i zainteresowaniach.
Odpowiedz@yannika, nie wchodź do Matrixa. Po co tworzyć maszyny samouczące się i zadawające sobie pytania "kim jestem?", skoro można stworzyć coś inteligentnego, ale z dostępem do bazy danych, uzupełnianej już przez ludzi. Prosty, a jakże bezpieczny sposób.
OdpowiedzWiesz co, ja po prostu zakładam, za starym prawem wszechświata, sformułowanym przez Murphy'ego, że jak coś się popsuć może, to się popsuje. Jak coś nam się może wymknąć spod kontroli, to się wymknie. Lepiej się zastanowić zawczasu, nawet jak to czcze gdybanie...
OdpowiedzNajwyżej pójdziemy w ślady Johna Connora :D
OdpowiedzWymordujmy ludzi. Z punktu widzenia techniki są zupełnie nieprzystosowani. Zostawmy same maszyny. Kto jest za mną? ;)
OdpowiedzSam sprawiasz wrażenie osoby mało przystosowanej. Wróć! Mało przygotowanej do tej dyskusji, bo zaczynasz trollować.
OdpowiedzWiesz, kiślu, nie odróżniasz chyba nabijania się z jakiegoś buca od trollowania.
OdpowiedzNenek - zabrakło argumentów że "bucujesz" ? Wrzucę link, który obrazuje pewna ciekawą zależność. Do zrozumienia nie są wymagane żadne studia: http://www.ilezadyplom.info/images/Wykres-13-1.gif
OdpowiedzNie, nie zabrakło. Po prostu buc jest bucem i nie widzę powodu, by mu cokolwiek argumentować. :)
Odpowiedzhttp://www.youtube.com/watch?v=q74dRDH3PPU&feature=related Program komputerowy, który potrafi malować (impresjonizm).
OdpowiedzLudzie, po co się kłócicie? Jest woda mineralna np. "czysta", gazowana i smakowa... Gdy ktoś lubi gazowaną, po co na siłę przekonywać go do czystej? Czy to oznacza, że woda gazowana nie powinna wtedy istnieć? Ech, prościej się nie da. Jak to się mówi: "racja jest jak dupa - każdy ma swoją". Czy to takie ważne w historii Zaszczurzonego (bo to przecież jego historia), że ktoś ma umysł ścisły lub humanistyczny? Ja tam niczego takiego nie widzę. To nie jest tak, że któryś rodzaj jest gorszy, tylko po prostu INNY. I dobrze :). No i plus za historię. Chciałabym widzieć twarz tego pana :x
OdpowiedzO to to! Jak już pisałem (prawie) wszystkie kierunki są potrzebne. Problem pojawił się przez prywatne uczelnie, które edukowały całe legiony europeistów i temu podobnych kierunków o niskim zapotrzebowaniu na pracowników. Ale nie tylko humaniści mają takie problemy. ZTCP na AGH jest kierunek kształcący kilkunastu absolwentów rocznie (jako jedyna w Polsce), a pracy w zawodzie i tak nie ma. Dziwi mnie w tym zestawieniu, które wrzuciłem tak niska pozycja biologii... Szczerze mówiąc myślałem, że absolwenci badają próbki w laboratoriach np. medycznych za całkiem przyzwoite pieniądze.. Czyżbym się mylił?
OdpowiedzDo badania próbek w laboratoriach to bardziej chemia niż biologia w tej chwili. Biochemia, jeśli się upierasz.
OdpowiedzNie upieram się, po prostu nie zastanawiałem się, co robi biolog ;) Tak samo jak nie wiem czym różni się absolwent logistyki od absolwenta transportu ;)
OdpowiedzMariuz, nazwą zapewne :P
OdpowiedzAle awantura:P @Gusiah, popieram całym sercem. Nie bez powodu jedni lepiej się czują w literaturze i językach, inni w mechanice, fizyce, matematyce etc. Jedni i drudzy są potrzebni. Nudno by było, gdybyśmy wszyscy byli tacy sami:)
Odpowiedza tak w ogóle to podział ścisłe/humanistyczne jest.. ułomny :P Tutaj w miarę sensowny podział: http://kierunkistudiow.pl/component/option,com_bookmarks/Itemid,204/mode,0/catid,6/search,*/ Ale i tak nie dowiedziałem czym się zajmuje biolog :(
OdpowiedzA ja nie mam wykształcenia średniego ;( jestem nikim! Idę się powiesić -.- Wcale nie wygrzewam tyłka w liceum, po znajomości! xD
Odpowiedzczy wszystkie historie zaszczurzonego automatycznie lądują na głównej? :P
Odpowiedztwój tekst "ja to tylko po podstawówce" przybrałabym w akcent i durny śmiech waldusia z kiepskich :D
Odpowiedzmógłby się chwalić, gdyby miał doktorat na koncie. :/ @zaszczurzony, to Twoje 'e, ja to tam tylko po podstawówce' było epickie. ;P
OdpowiedzZawsze myślałam, że każdy jest kimś? Można być Dobrym Człowiekiem, albo Durnym Chamem, albo jeszcze kimś innym. <br> Akurat magister to pierwszy stopień naukowy, który uprawnia do postawienia sobie paru literek przed nazwiskiem. Z tego co mówili na moich studiach tenże tytuł jest najmniej szanowany w kołach uczelnianych/naukowych.
OdpowiedzPrzyczepię się:P "Magister" to nie stopień naukowy, ale tytuł zawodowy:) Pierwszy stopień naukowy to "doktor". Ale z resztą wypowiedzi zgadzam się absolutnie :)
Odpowiedz"Magister" jest chyba jednak tytułem naukowym. Zawodowe to "licencjat" i "inżynier".
OdpowiedzPierwszy (jak rozumiem, chodzi o najniższy) i jednocześnie najrzadziej nadawany stopień naukowy w tym kraju to licencjat kanoniczny, zapożyczony z rzymskiego systemu stopni naukowych. Najczęściej nadawanym jako pierwszy stopniem naukowym jest doktor. Magister jest tytułem zawodowym. Niech ci, którzy go mają, sprawdzą sobie w dyplomach, co im napisali.
OdpowiedzOk, ok, mogę się mylić :)
OdpowiedzJa o stopniach wykształcenia napisałam to, co mi mówili na studiach :P :]
OdpowiedzPomysłowo gościa zgasiłeś :D
Odpowiedz