Historia sprzed trzech lat.
"Synu" podówczas funkcjonował jeszcze w wózku.
A miasto, wiadomo, dostosowane do potrzeb wózków dziecięcych i inwalidzkich po japońsku - "jako tako". A i to jest założenie optymistyczne.
Pewnego razu Ślubna zaplanowała, że się z młodym przemieści pociągiem. Wejście na dworzec wyglądało tak, że należało zejść po schodach do przejścia podziemnego, gdzie kupowało się bilet, a potem w górę na peron. Oba ciągi schodów dwuetapowe, po chyba piętnaście stopni każdy etap. Podjazdów brak. Wózek sam w sobie ponad 10 kg plus 10 kg dziecka w środku.
Przed zejściem pod ziemię siedział sobie młody alternatywny z gitarą, grając i śpiewając, aż miło. Przed sobą miał kartonik z rozbrajająco szczerym komunikatem: "Jestem zdrowy, zbieram na piwo".
Gdy Ślubna wraz z potomkiem zbliżyli się do schodów, samozwańczy trubadur zawołał pogodnie:
- Pani da 5 zł!
Ślubna chwilę zmagała się z tym zagadnieniem, po czym zaproponowała:
- Dam 10, ale pan mi pomoże wejść z wózkiem na peron.
- Co pani, zwariowała?! - żachnął się muzykant, wyraźnie zgorszony. Podniósł swe szlachetne podwozie, pozbierał manatki i zniesmaczony, odszedł.
W tym momencie do akcji włączył się obserwujący ten drobny epizod, pijący "sok z gumijagód" pan menelik, znany i dość lubiany, bo mimo przepicia zawsze do ludzi przyjemny:
- Amator i gbur - burknął niechętnie - pani da, kochaniutka, ja pani ten wózek zaniesę darmo...
Ślubna skorzystała, choć nieco brał ją strach, że trochę nieważki już menelik wysypie nam przychówek na podłoże.
Próbowała mu dać te 10 złotych, ale pan się obraził, komunikując to:
- Weź mnie dziecko nie denerwuj.
Od jakiegoś roku już go nie widać... Szkoda...
Jak się młodym robić nie chce
Menel, ale mimo wszystko gentleman... Szkoda, że często jest tak, że tacy ludzie zachowują kulturę, a innym jej brak
OdpowiedzBo to był prawdziwy honorowy menel
OdpowiedzMiałam bardzo podobną sytuację co autorka, tylko, że zmiast wózka z dzieckiem baaardzo pokaźna i ciężka torba. Zwykli ludzie patrzyli się na mnie dziwnie, a gdy prosiłam o pomoc - jakoś każdy się spieszył... na szczęście i mi znalazł się gentleman-menelik, który sam z siebie i za darmo zaproponował mi pomóc. I tak się zastanwiam skąd się to bierze, że zwykłemu człowiekowi jest ujmą komuś pomóc, a takiemu kloszardowi to wręcz sprawia radość i satysfakcję ? (Oczywiście i tu i tu są wyjątki, ale.. to one potwierdzają regułę, czyż nie ?).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2012 o 16:32
@SweetSorbet Podejrzewam, że działa to w taki sposób, że panowie kloszardzi w ten sposób udowadniają sobie (nawet podświadomie), że choć w taki drobny sposób mogą "przysłuzyć się społeczeństwu", jakkolwiek by to nie brzmiało
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2012 o 17:00
Normalnie wyglądający, a jednak cham, zapada nam w pamięć tak samo jak kulturalny żul - wszystko dlatego, że kierujemy się stereotypami. A tymczasem stopień kultury osobistej czy wiedzy nie zależy od stanu posiadania - w każdej kaście może się trafić zarówno dżentelmen jak i skończony burak.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2012 o 21:40
Wbrew pozorom menele często okazują się być sympatycznymi, uczynnymi ludźmi, tylko trzeba samemu być miłym i nie patrzeć na nich "z góry".
OdpowiedzTeż miałam przyjemność z menelami gentelmenami - o dziwo zawsze w sytuacjach kolejowych. Raz jak było niesamowicie ślisko, a ja z plecakiem spakowanym na 2 tyg ferii szłam do pociągu, to w trakcie wspinania się na górkę prowadzącą do peronu została mi ofiarowana pomocna dłoń. Pan menel dosłownie wciągnął mnie na ten peron. Drugi raz, panowie pijący pewien podejrzany płyn ze słoika przytrzymali mi drzwi do pociągu.
OdpowiedzChyba ktoś pana menelika zdenerwował i zmienił miejsce na takie gdzie nikt mu nie będzie wciskał kasy ;)
OdpowiedzFajna i słodka historyjka... Na Wspaniałych...
OdpowiedzW sumie również. Ale i na piekielnych też się nadaje ponieważ pierwszy "pan" to nie był za miły.
OdpowiedzNo i władze miasta, które tak "dbają" o to, by po mieście można się było wygodnie przemieszczać. Wózek dziecięcy da się jeszcze przenieść, ale niepełnosprawni mają, mówiąc krótko, przechlapane.
OdpowiedzNidaros - jeśli idzie o władze miasta to... Ja już o tym zwyczajnie nie myślę i traktuję jako normę tego kraju... Mieszkasz w Polsce = masz dziurawe drogi, niedobór ułatwień dla niepełnosprawnych i tak dalej... Nie jest to fajne, nie jest to dobre, ale tak jest i nikt z tym nic nie zrobi, prawdopodobnie tylko dlatego bo tak... Co do pierwszego gościa - miły to nie był, ale w tym kraju to też norma, a ostatecznie nic piekielnego to nie zrobił.
OdpowiedzHebi masz racje, tak samo traktuje ten kraj, fatalnie sie tu czuje i spadam stąd jak tylko będę mogła. panowie politycy robią wszystko żeby normalny człowiek nie był szczęśliwy
Odpowiedzsofcik, alez mozesz nawet dzisiaj - spadaj.
OdpowiedzMoje miasto też ma takiego Pana Żulika. Jest kulturalny, pomocny, zawsze miły i szarmancki, często prawi paniom komplementy. Bardzo dobry człowiek. Ktoś mu nawet założył fanpage na facebooku, jest 700 fanów ;)
OdpowiedzU mnie na wsi też jest kilkunastu żulików. Ci młodzi (około 30-stki) są różni, ale każdy starszy Pan Menelik jest spoko i można z nimi normalnie porozmawiać. A i to właśnie od nich usłyszałam najlepsze komplementy. :)
OdpowiedzWniosek: Nie oceniać po wyglądzie.<br> Kurczę; że mnie tam nie było. Bym pomogła wtargać całość i rozłożyłoby się po 10 kg. na "nosicielkę".
Odpowiedznie rozumiem... nie rozumiem jak mozna odmowic pomocy kobiecie z wozkiem. byc moze to ja jestem jakis j*bniety, ale jak widze kobiete z wozkiem na przystanku czy przy schodach to sam podchodze zapytac czy nie potrzebuje pomocy. wydaje mi sie to jak najbardziej ludzkim i naturalnym odruchem, najwidoczniej nie dla wszystkich...
Odpowiedz