Swego czasu prowadziłem działalność gospodarczą, kokosów nie przynosiła, ale jakoś żyć się dało.
Pewnego dnia telefon z Stowarzyszenia Rodzin wielodzietnych - to taki twór biorący kasę od kogo się tylko da.
Ktoś uważa, że źle napisałem?
No to jedziemy dalej - przez telefon dowiaduję się, że chcieliby ode mnie parę złotych na biedne rodziny wielodzietne (swoja drogą szkoda, że dalej się rozmnażają, zamiast myśleć o przyszłości swoich dzieci...).
No dobra, z reguły staram się (starałem) pomagać, więc mówię kwotę 50zł, na co dostaję nieprzyjemna odpowiedź:
- Nie wiem czy szef takie pieniądze przyjmie, bo to za mało...
Nosz k@rwa! Nie, to nie.
To nie było stowarzyszenie w jakimś wielkim mieście tylko gminie.
Czy zna ktoś kogokolwiek kto dostałby od takiej instytucji jakieś pieniądze? Nie mówię tu o fundacjach poważnych typu polsatowskiego czy TVN, ale od takich stowarzyszeń?
OdpowiedzNigdy nie rozumiałem ludzi którzy mimo tego że mają jedno dziecko i wiedzą, że już jest im ciężko, decydują się na kolejne... Nie wiem co takimi ludzmi kieruje...
OdpowiedzOni najczęściej się nie decydują, tylko mnożą się jak bydło.
OdpowiedzBo antykoncepcja to przeca grzech...
OdpowiedzTak się dzieje głównie na wsiach, tam często jest inne podejście do antykoncepcji i dzieci. Teraz robotę wielkich wiejskich rodzin zastąpiły maszyny rolnicze, tradycja wielodzietności jednak została. Kolejny spory odsetek rodzin wielodzietnych to tak zwana patologia. Pijany człowiek ani o prezerwatywach ani o regularnym braniu tabletek raczej nie myśli.
Odpowiedz@dzien_ziemniaka. No niestety tak to u nas wygląda. A potem w Tv leci Uwaga czy inna Interwencja i wielki płacz jakie to podłe i ciężkie życie ma w tym kraju rodzina 6-7 osobowa żyjąca na wsi.
Odpowiedz@krzychozord która na dodatek nie ma co jeść co dopiero płacić czegokolwiek. Przecież to nie są odosobnione przypadki. Widzi się to co jest w TV a ile tego jest naprawde ? x100 razy wiecej ?
Odpowiedz@Isen - to jest tak: "brak pracy, brak >>prospektyw
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 lipca 2012 o 14:13
Jeśli już marzy im się radosna i liczna rodzina, to niech robią wszystko żeby to utrzymać. Samodzielnie. Nie mam dzieci, ale nigdy nie zdecyduję się urodzić więcej niż będę w stanie wykarmić.
OdpowiedzTrzeba było im zaproponować paczkę prezerwatyw.
OdpowiedzTo stowarzyszenie katolickie , więc prezerwatywa to... wróg! ;)
OdpowiedzKalendarzyk w takim razie :)
Odpowiedzzakaz rozmnażania powinni dla takich wprowadzać. nie to, że nie mam serca, ale takie coś to zwyczajny debilizm. i jeszcze im 'za mało'. bez obrazy, ale na paczkę gumek jak napisał Fomalhaut to chyba mogliby sobie pozwolić trochę wcześniej. a tak po 11 dzieci i narzekają, że nie mają co jeść.
OdpowiedzDałem plusa historii bo piekielna. Natomiast (wiecznie jest jakieś "ale" bądź "natomiast"). Sprawa wcale nie jest taka oczywista i jednoznaczna. Naprawdę tzw "socjal" jest wielopłaszczyznowy. Z jednej strony są nadużycia, dodatz drugiej, ciekaw jestem kto nigdy w życiu z socjalu nie korzystał - wszelkiego rodzaju dopłaty do biletów, stypendia, ba! same studia, dofinansowanie wczasów, kolonii, lekarstwa refundowane. Można wymieniać mnóstwo i długo. Z kolejnej, przy wszystkich aferach, marnotrawieniu kasy publicznej, chyba wielodzietność jest jednym z najszczytniejszych sposobów wydawania pieniędzy socjalnych. Ponieważ (z jeszcze innej strony), przy ubezpieczeniach "pokoleniowych" ....
Odpowiedzale co innego to, a co innego jak jakiś debil co go nie stać, robi sobie kolejne dzieci. oni ledwo te dzieciaki potrafią wykarmić, a uważam że powinno sie mieć tyle dzieci, żeby było stać na coś więcej oprócz tego żeby nie chodziły głodne. nie mówie o wielkim rozpieszczaniu, ale o rzeczach któe nie są niezbędne do życia, ale rozwijają dziecko, przydają się lub po prostu dostarczają rozrywki - jakieś hobby np.
Odpowiedz"...nie wiem czy szef takie pieniądze przyjmie, bo to za mało..." Wszystko jasne, gdyby to rzeczywiście było dla osób w trudnej sytuacji, to każda kwota by się liczyła. A co do rodzin wielodzietnych - znam tylko jedną, gdzie jest pięcioro CHCIANYCH dzieci, rodzice to wspaniali, wykształceni ludzie, którzy pracują, ale poświęcają dzieciom czas, nie żebrzą o pomoc, dają sobie radę. Ale to jest wyjątek. Reszta znanych mi rodzin wielodzietnych to wylęgarnie patologii: zamiast wykształcenia, pracy, godnego życia, jedynym "dobrem" są dzieci - źródełko pomocy finansowej i parawan do zasłaniania się przed jakąkolwiek pracą. Najgorsze, że przy obecnej niby-polityce prorodzinnej te dzieci zaraz będą mieć kolejne, własne, świetnie wyszkolone jak wegetować na koszt państwa. I nikt mi nie wmówi, że zarobią choćby złotówkę na przyszłe emerytury.
OdpowiedzWiesz - dlatego też, kiedy nam zdarzyło się spore nieszczęście, a zarówno gmina jak i parafia podarowała parę zł z własnych funduszy nie negowaliśmy tego i nie odmawialiśmy (mimo mojego osobistego sprzeciwu - jest ubezpieczenie, kasa będzie). Miałem rację - oj czego można się o sobie po takiej akcji dowiedzieć!!! Samochód kupili(stary na dziurach zawieszenie stracił, więc poszukałem innego , niedrogiego, wytrzymalszego), chałupę odwalili (znajomi pomogli, za co im dziękuję)a i sam nie siedziałem tylko zap...m, rozwiódł się z żoną bo mu od...(cóż - jakoś nadal jesteśmy razem z nowym potomkiem...). O so chozi? Ano bierz, bo i tak z ciebie zrobią ... (w sensie takiego i owakiego). Powtarzam - miałem rację. PS - dom stoi, dzieciaki zdrowe, fura nieco się psuje, ale mniej niż poprzednia - a zasuwamy raczej więcej niż wcześniej. Słowa krytyków mamy głęboko w d...
OdpowiedzWszystkiego dobrego troliku, olać krytyków, róbcie swoje i miejcie się świetnie :)
OdpowiedzA tacy ludzie dalej uważają, że najlepszą metodą antykoncepcyjną jest ciąża. I się więcej biednych dzieci rodzi w patologicznym środowisku. No ale prezerwatywy to zło, a papież do Afryki jeździ to rozpowiadać -.-
OdpowiedzCóż-jak im wspomnisz o takim bezeceństwie jak prezerwatywa, to cię u ksiundza zjedzą żywcem... ;).
OdpowiedzDo mojej matki kiedyś zadzwonili prosić o pomoc finansową dla lokalnej szkoły - minimalny próg darowizny - 200 zł.
OdpowiedzWszysto zależy od stosunku rodziców do dzieci. Ja wychowałam się w rodzinie wielodzietnej i znam kilka rodzin, w których jest pięcioro czy siedmioro dzieci. I to nie oznacza, że rodziny są patologicznej. Po prostu jest taki stereotyp: liczba dzieci większa niż troje = patologia. Niejednokrotnie musiałam tłumaczyć znajomym, że chociaż urodziłam się w takiej, a nie innej rodzinie, też jeżdżę na wakacje, mam pieniądze na własne potrzeby. Owszem, są okresy, kiedy trzeba zacisnąć pasa, ale to uczy życia. A do tego jeszcze jeden mały komentarz - jeśli rodziny wielodzietne są katolickie, to nie ma się co dziwić, że dzieci jest tyle. Świętość życia, mówi wam to coś? A jeżeli tego nie uznajecie ze swoich prywatnych powodów, to przecież nie problem, każdy może wierzyć w co chce. Jeden ma ochotę pracować, drugi marzy o dużej rodzinie. A z drugiej strony pomoc socjalina w Polsce to jakieś kpiny. W każdym cywilizowanym kraju Europy mienie dzieci po prostu się OPŁACA. Ale kiedy przeciętny Polak widzi, ile dostanie pomocy socjalnej, to lepiej inwestować w gumki. Więc, proszę, pamiętajcie RODZINA WIELODZIETNA NIE MUSI BYĆ PATOLOGICZNA.
OdpowiedzAle niestety w większości jest patologiczna. Zazwyczaj każdy zna z 20 patologii z więcej niż 4 dzieci, i może z jedną normalną rodzinę, gdzie dzieci jest 4 lub więcej. Jeżeli rodzice pracują, utrzymują dzieci sami z niewielką pomocą Państwa, wychowują je - to ok. Ale w większości dzieci w takich rodzinach są tylko po to, aby były zasiłki. Są zaniedbane, i raczej nigdy same na siebie zarabiać nie będą - tylko żyć z cudzej pracy i mnożyć kolejne patologie.
OdpowiedzZgadzam się z @Ulką, znamsporo rodzin, w których było wiele dzieci, które teraz są dorosłe i świetnie sobie radzą. A Państwo powinno własnie taką postawę promować, to najłatwiejszy sposób do uzdrowienia tego chorego systemu emerytalnego.
Odpowiedznie wszystkie rodziny wielodzietne są patologiczne. nie wszystkie wyciągają ręce po pomoc - są zaradne i ciężko pracują. ale jak widzę w tv prośbę o pomoc dla rodziców z dziesięciorgiem dzieci w wieku 0-10 lat to mnie krew zalewa. i nawet nie chodzi mi o to, że rodzice mają ręce do pracy, ale o to, że dzieci traktują jako wymowkę od niej. i opowiadają w telewizji jak to ciężko na wsi z taką gromadką dzieci, jak nie ma co jeść i w co się ubrać. i lament i płacz, bo tak ciężko. i jak widzę, że matka jest w kolejnej ciaży albo jak się ich redaktor pyta czy planują kolejne dzieci i słyszę w odpowiedzi "jak bóg da", to możecie mi wierzyć, że mam ochotę tych "rodziców" zastrzelić. bo tylko zwierzęta rozmnażają się, by podtrzymać gatunek. a co się z dziećmi stanie jakby rodzicom coś się stało? co ze szkołą, skoro nie ma pieniędzy na książki. jqkim trzeba być ograniczonym człowiekiem, by produkować (mówię to celowo) kolejne dzieci, by z nich żyć i nie pracować? jaką przyszłość są w stanie im zapewnić, skoro nie potrafią zadbać o siebie. nie jestem w stanie tego pojąć.
Odpowiedz