W II klasie podstawówki zorganizowaliśmy Mikołajki. Miałem mądrą Panią wychowawczynię, która wiedząc, że rodziny dzieci w klasie mają różne statusy majątkowe, powiedziała, żeby prezenty były symboliczne i nawet mogą być ręcznie wykonane. Więc luzik, postanowiłem się nie wyłamywać z zabawy.
Wylosowałem koleżankę, raczej z zamożniejszej rodziny. Z pomocą mojej ukochanej wolontariuszki, zrobiłem ślicznego łabędzia z papieru. Początkowo było mi trochę głupio za taki prezent, ale w miarę jak wkładaliśmy w to pracę, byłem coraz bardziej dumny. Zwłaszcza, że dokleiliśmy do ogona prawdziwe piórka, a wszystkie opiekunki domu dziecka, którym nie omieszkałem się pochwalić, kiwały z podziwem głowami i przekonywały, że na pewno mój prezent się spodoba.
Zapakowałem łabędzia w kartonik, żeby go nie uszkodzić i zadowolony zabrałem do szkoły.
Tylko okazało się, że niewiele osób dostosowało się do rady Pani. A dokładnie-tylko ja. Większość prezentów to były pistolety na kulki, porcelanowe figurki i skarbonki (ja dostałem kubeczek ze swoim imieniem, ogromnie się ucieszyłem).
A moja papierowa duma? Już na przerwie wylądowała w koszu na śmieci. Myślałem, że łabędź się uszkodził dlatego został wywalony. Ale nie.
Najokropniejsze nastąpiło dzień później.
Siedzieliśmy na przerwie w sali, Pani sprawdzała zeszyty. I nagle wpada baba z pretensjami, że z jakiej racji ona wydała ileś tam (10 chyba) złotych na prezent, a córka wróciła z niczym, bo dostała tylko jakieś "PAPIEROWE G...!"
Boże, do tej pory pamiętam, jak mnie paliło w środku ze wstydu jak to usłyszałem. Byłem pewien, że wszyscy wiedzą i na mnie patrzą. Pani zabrała matkę z sali, żeby nie robiła awantury przy nas, a później zrobiła nam pogadankę na typu "prezenty nie są najważniejsze".
Co do koleżanki i jej matki... cóż, niech żałują, bo łabędzia (którego oczywiście w koszu nie zostawiłem), mam do dzisiaj i prezentuje się on na telewizorze na pewno lepiej niż jakiś chiński bibelot.
szkoła
O wiele bardziej wolałabym dostać własnoręcznie wykonanego łabędzia niż jakiś kupiony, gotowy prezent. Miałabym świadomość, że ktoś się dla mnie postarał - poświęcił swój czas, energię, zaangażowanie itp., a nie zgarnął pierwsze lepsze u chińczyka, z "Wszystko po ... złotych" albo przekazał własny, niechciany prezent dalej (gdyż na tym, przynajmniej w przypadku prezentów, które ja otrzymywałam, się pomysłowość klasowych darczyńców zwykle kończyła). Ogólnie uważam, że prezenty na klasowe obdarowywanie powinny być wykonywane własnoręcznie i, co moim zdanie jest bardzo istotne, być pokazywane wychowawczyni gdzieś tydzień przed zasadniczym oddaniem - to po to, by wyeliminować sytuację, w której osoba jakaś osoba wylosuje kogoś, kogo wyjątkowo nie lubi i postanowi się na tej osobie, przez "odpowiedni" (obraźliwy, poniżający) prezent zemścić :/ I najlepiej, gdyby czas na przejrzenie prezentów znalazł się też bezpośrednio przed ich rozdaniem :/ A nauczycielka zawsze dysponowała jakimiś zapasowymi (w razie jakichś głupich akcji).
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2012 o 2:41
A ja nie - nie ważne czy prezent kupiony czy samemu zrobiony, ważne żeby był udany :)
OdpowiedzAle fakt faktem, jeśli ręcznie zrobiony to i udany.
OdpowiedzWiesz z tym sprawdzaniem to ok, ale z wykonaniem samodzielnie prezentu już się nie zgodzę. Niektórzy nie posiadają talentu artystycznego wcale a do takich prezentów jest od potrzebny. Rozumiem, że chodzi tu o włożoną pracę i tak dalej, ale wolałabym dostać coś kupnego, ale bardzo pomysłowego niż ktoś by się męczył pół dnia, a wyglądałoby to jak wyjęte z kosza na śmieci. Sama doceniam starannie wykonany własnoręcznie prezent i cenie sobie je przeważnie bardziej niż te kupne, ale powiem szczerze dla mnie w prezentach ważniejsza jest pomysłowość.
Odpowiedzpopieram! kupione bedziewie nigdy nie przebije dobrze wykonanej rzeczy;) ja uwielbiam sama robic rozne prezenty ;) najczesciej przygotowuje kartki na rozne okazje urodziny/swieta itp:)
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 lipca 2012 o 23:58
odezwij sie do mnie na meila opowiem Ci moja historie która jest totalnym przeciwienstwem mysle ze podniesie Cie na duchu lesiakmm@gmail.com
Odpowiedz@TegesMejones podpisuje się rękami i nogami pod Twoje pierwsze zdanie. Prezenty kupowane komuś losowemu z klasy, nie oszukujmy się, są jedynie dla odbębnienia- bo nie ma pewności, że trafimy na osobą którą lubimy i czy wiemy co dana osoba chciałaby dostać. Wydajemy XXzł na jakiś kicz i mamy z głowy... a prezenty ręczne są miłe:) @Dorci, myślę, że nie Jacobs nie zabrałby się za łabędzia gdyby nie miał zdolności artystycznych. Wspominał, że pomagała mu koleżanka(wolontariuszka) więc może jednak z wykonaniem tego prezentu starannie nie było problemu;)
OdpowiedzMi dorzucono pampersa. Na szczęście pustego.
OdpowiedzJeśli to taki łabądek o jakim ja myślę, to jest śliczny :D I nie masz się co dziwić, rozpuszczona dziewucha z dobrego domku. Nie mam nic do bogatszych, ale do rozpuszczonych już tak :) Swoją drogą nigdy nie miałam za wiele kasy, i rysowałam znajomym portrety, pisałam wiersze :D Wszystkim się bardzo podobało, i do dzisiaj się sprawdza. Ale no, ja mam wokół siebie ludzi którzy mają w głowie coś więcej niż kilka zielonych. Takimi nie warto się przejmować :D
OdpowiedzJa mam podobnie. Przyzwyczaiłem się, że nic nie dostaję i jakoś z tym żyję ;-) Dopiero od pewnego czasu zacząłem dostawać prezenty albo kasiorę na imieniny. Nie lubie dostawać pieniędzy, wolę tańszy prezent. Pieniądze mogę przecież sam zarobić, a prezent dany od serca ma ogromną wartość.
OdpowiedzJa wolę prezent, bo potem jest problem z rodzicami na co kasa wydana ;/.
OdpowiedzW ogólniaku wylosowałam dziewczynę, która zbierała porcelanowe lalki. Dwa tygodnie szycia, obrabiania i haftowania, ale udało mi się skończyć na czas sukienkę (kasy poszło jakieś trzy razy tyle, ile miało pójść, robocizny nie liczę, ale qrwica mnie trafiała pod koniec). Komentarz zaraz pod odpakowaniu: "phi... takie same są w sklepach, tylko oryginalne, od projektanta". No szlag człowieka tafia na miejscu.
OdpowiedzDlatego jestem przeciwny takim akcjom klasowym. Bo zamiast tworzyć więzi to pogłębia różnice. Choć ja sam zawsze byłem zadowolony z prezentu, a i mnie trafiały się osoby mądrzejsze i jeśli im się to nie podobało to nie kręciły nosem (raz wylosowałem swoją wychowawczynię).
Odpowiedz@Xyre - nasza wychowawczyni zawsze odmawiała udziału w zabawie. A mnie się RAZ zdarzyło żebym była zadowolona. Bo wylosowała mnie najlepsza przyjaciółka i wiedząc, że pomimo doskonałej znajomości w gust literacki nie trafi (nikt nie trafia - nawet mój chłopak, nawet mama) kupiła mi aniołka do kolekcji. A tak? Od 4 klasy podstawówki nieudane książki. Bo każdy uważa, że jak lubię czytać to jak każda nastolatka - zmierzchy i inne takie. Stosik pokreślonych na czerwono książek o wampirach mam imponujący, muszę przyznać. (A jak już się trafi ktoś kto wie, że romansów nienawidzę to albo kupi coś co mam albo coś przy czego czytaniu mam tylko "matko, jak można tak skrzywdzić ten gatunek?!". Zaczęłam już uprzedzać, że książek nie chcę. Chcę jakąś figurkę albo coś ręcznie zrobionego. Ale nie, gdzieżby. Lepiej wiedzą, że książka najlepsza. A potem stoją i się kurzą, bo obdarowywana dostaje mdłości po pierwszym rozdziale.)
OdpowiedzOpcja edytuj mi nie działa, ale muszę sprostować. Jeszcze raz byłam zadowolona, w podstawówce. Koleżanka zrobiła piękne kwiaty z papieru. Do tej pory zdążyły pożółknąć i się zniszczyć, ale były o wiele lepszym prezentem od nietrafionych książek. Bo od serca i z włożonym wysiłkiem.
OdpowiedzDlatego mi nikt książek nie kupował. Ogólnie wiadomo było, że jak się nie może znaleźć książki, to przychodzi się do mnie, czeka kilka minut, aż ja ktos znajdzie i wpisze do zeszytu. Dostawałam zazwyczaj coś prostego, nie raz niezbyt ciekawego. Ale kilka prezentów było udanych. Któregoś roku prezent musieliśmy zrobić samodzielnie. Koleżanka poprosiła mnie o pomoc w znalezieniu ciekawych cytatów, które będzie mogła umieścić w zeszycie, który ma zamiar podarować. W kilka osób jej pomogliśmy. Kiedy zobaczyłam swój prezent, uśmiech miałam od ucha do ucha. Tak, to był ten zeszyt, ładnie obłożony satyną, z wypisanymi cytatami w różnych językach. I paczka ciastek (koleżanka świetnie piecze). Ja wtedy przygotowałam choineczkę z bibułki i patyków. Roboty na kilka tygodni, bo musiałam odpowiednio złożyć kilkaset kawałków bibuły, ale prezent zdobił "królestwo" koleżanki aż przypadkiem spadł i się popsuł (delikatna konstrukcja).
Odpowiedz@nimikina: Znam ten ból. Ale ja z kolei dostaję 100stronicowe książeczki, które kurzą się w piwnicy bo po prostu nie czytam już takich i koniec. Nie udało mi się przekonać NIKOGO, że po powieściach Dana Browna i podobnych autorów raczej nie zadowoli mnie kolejna książeczka o nastolatce, która ma problemy z chłopakiem. A, że moją rodzinę widuję 2/3 razy na rok... I weź tu potem patrz na szczere uśmiechy dziadków i wujostwa, dostając kolejne małostkowe romansidło. Następnym razem proszę o skarpetki. I basta. DOROŚLI! NIE DAJCIE SIĘ POZOROM!
Odpowiedzok, ale dla mnie jest pewna nieścisłość w tym co piszesz. Napisałeś, że wychowawczyni powiedziała, że prezenty mają być symboliczne i że MOGĄ (--> ale nie muszą) być wykonane własnoręcznie. Wiesz, skoro symbolicznie i tę symbolikę wyceniono na te około 10 zł, to inni mieli prawo KUPIĆ coś za tę kwotę, nawet breloczek czy kubek byleby ta kwota nie została przekroczona. moim zdaniem Twój komentarz, że o tym, że niewiele osób się dostosowało do RADY wychowawcy jest po prostu zbędny - RADA ma to do siebie, że nie trzeba się do niej stosować a poza tym, skoro te prezenty MOGĄ a MAJĄ być wykonane własnoręcznie, to dla mnie ta opinia jest zbędna. Szkoda, że Twoja praca nie została doceniona, niestety ludzie często nie umieją docenić czyjegoś wysiłku...
OdpowiedzPrzeczytaj jeszcze raz, a może zrozumiesz, że nie o to w historii chodziło.
Odpowiedz@Jorn, czytałam kilkakrotnie, wiem o co chodziło, ja po prostu zwracam uwagę na nieścisłości jak zaznaczyłam w komentarzu. Być może dla Ciebie nie jest to znaczące, ok masz prawo, ale ja tak samo mam prawo do skomentowania tego, co mi nie gra w wypowiedzi. Pozdrawiam!
OdpowiedzTo tak jakby powiedzieć że stwierdzenie "ale dzisiaj ładna pogoda" jest zbędne, ponieważ każdy przecież widzi jaka jest pogoda. Nikt nie powiedział że jest to najważniejsze w historii.
OdpowiedzNajlepszy prezent to prezent oryginalny. Na Święta dostałam od koleżanki ze studiów aniołka z masy solnej, taka niby moja podobizna. Z byłą współlokatorką miałyśmy umowę na Mikołajki, że kupujemy sobie prezent za 5 złotych, uwierzcie, poziom trudności znalezienia czegokolwiek w tej kwocie jest bardziej niż wysoki :))
OdpowiedzWrzuć zdjęcie, pochwal się.
Odpowiedzteż jestem ciekawa, jak wygląda taki łabędź :)
Odpowiedz;> Chyba Was rozczaruję. Dla mnie łabędź jest najwspanialszy na świecie, bo to była pierwsza rzecz, którą stworzyłem, mimo, że wybitnych zdolności manualnych nie miałem i nie mam. Wychwalam go raczej z powodu dumy twórcy. Jest ładny, ale jakieś zaawansowane origami to też nie jest. Ale ok, postaram się pożyczyć aparat. Jeśli ktoś ma dużą ochotę go zobaczyć, to proszę na PW ;)
OdpowiedzChyba o takiego łabędzia chodzi: https://www.google.pl/search?hl=pl&cp=4&gs_id=2m&xhr=t&q=%C5%82ab%C4%99d%C5%BA&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.r_qf.,cf.osb&biw=1024&bih=615&um=1&ie=UTF-8&tbm=isch&source=og&sa=N&tab=wi&ei=eY_9T8SPEI_BswbgjfnTDA#um=1&hl=pl&tbm=isch&q=%C5%82ab%C4%99d%C5%BA+origami&revid=181597305&sa=X&ei=e4_9T6TlG8XXsgaErOjqBQ&ved=0CEMQgxY&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.r_qf.,cf.osb&fp=45b780735ec40a33&biw=1024&bih=615
Odpowiedz@Jacobs Jestem dość późno, acz czy wciąż można ujrzeć?
Odpowiedzeh,symboliczny drobiazg...u mnie to miało wartość 30 zł,czy to w gimnazjum czy liceum.Niektórym nawet było szkoda czasu na zakup czegokolwiek,dwa razy nie dostałam nic.
OdpowiedzNowobogacka mamusia, a córka wychowana na jej podobieństwo. Naprawdę bogaci ludzie w naprawdę bogatych społeczeństwach cenią to, co nieseryjne i niepowtarzalne, więc płacą naprawdę duże pieniądze za rzeczy zrobione ręcznie. Nawet jeśli na takim przedmiocie widać drobne niedoskonałości, to tym lepiej, bo dowodzą, że rzecz nie jest robiona maszynowo, tylko jedyna i wyjątkowa. Wszelkie produkty seryjne, to już co najmniej klasa niżej.
Odpowiedzmamuśka tej dziewczyny to pewnie jedna z tych, które uważają, że dziecku na komunię obowiązkowo daje się laptopa a na osiemnastkę samochód. Uwielbiam ręcznie robione drobiazgi, mają duszę :)
OdpowiedzZgadzam się z jednym z wcześniejszych komentarzy, wychowawca powinien sprawdzić czy wszystko z przezentami w porządku. U mnie w gimnazjum parę lat temu co roku był jakiś bajzel, raz ktoś zapomniał prezentu z domu. Rok po tym przynieśliśmy prezenty wcześniej do magazynku (wychowawca plastyk)i ktoś z innej klasy wszystkie ukradł (na szczęście winowajca szybko znaleziony). Ostatnie i najperfidniejsze kiedy niezbyt lubiany nowy dzieciak, wylosowany przez jednego z klasowych byczków miał nie dostać prezentu, jednak ugiej przerwie z dziewczynamizna szczęście ktoś usłyszał jak się naśmiewają, i razem na długiej przerwie z dziewczynami zrobiłyśmy zrzutę,nie było tego dużo ale poszłyśmy poszukać czegoś po osiedlowych sklepikach, przyszłyśmy na wigilje troche spóźnione ale kolega jakiś drobiazg dostał, przy okazji jak odkryto, że wyszłyśmy na przerwie ze szkoły to mo dostałyśmy nagany od dyrektora i sporo obniżone zachowanie na koniec 4-ciej klasy (okazało sie, że to byczek uprzejmie doniósł) Po za tym zawsze byłam zwoleniczką recznie robionych prezentów. Kiedyś dla rodziny i przyjaciół robiłam figurki z masy solnej, głównie aniołki. Niektóre pomimo upływu czasu przetrwały do dzisiaj. Jednego dostrzegłam na półce u ciotki, chyba z dziesięć lat już ma;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2012 o 10:46
Pochwal się! Proszę ładnie o zdjęcie :D
OdpowiedzNajlepszą opcją na takie Mikołajki klasowe są słodkości. I tyle w temacie.
OdpowiedzDo pewnego wieku, a potem tylko dla panów. Dziewczyny z mojej byłej gimnazjalnej klasy żywiły się herbatą i warzywami. Chleb był już zbyt kaloryczny :S Za ciacho zapewne byłby foch.
OdpowiedzNie zgadzam się. Wszystko zależy od tego, komu kupujemy ten prezent. Do dziś pamiętam wyraz twarzy koleżanki w podstawówce, która została obdarowana wielką siatką słodyczy w ramach Wigilii klasowej. Niby pięknie, ale... Dziewczynka miała wtedy stwierdzoną cukrzycę, o czym wiedziała większość klasy (kupująca na pewno, mama kupującej już niekoniecznie...).
OdpowiedzAnastazja - myślę, że żadna normalna dziewczyna nie pogniewałaby się za słodycze. O ile faktycznie nie miałaby cukrzycy/nadwagi/zaawansowanej próchnicy/czegoś w tym stylu. Najwyżej ma długo by jej starczyło...
OdpowiedzRany, nie mówię żeby ZAWSZE kupować. Po prostu są uniwersalne, i jak sam nie zje to np. z rodzeństwem się podzieli. A tak kurde kupi się jakąś figurkę, którą ktoś postawi na półkę i będzie się tam kurzyła przez X lat.
OdpowiedzNo proszę - jestem nienormalna, bo nie lubię słodyczy :)
OdpowiedzKto dostawał słodycze do domu prezentu nie doniósł. "Co? kolegów nie poczęstujesz?" - i wszystko się rozchodziło błyskawicznie, stado sępów się rzucało a obdarowany zostawał z niczym.
OdpowiedzKurde... Jakoś mnie tak wzruszenie ogarnęło na ten dom dziecka... No i ten prezent - tyle pracy, tyle serca i pewnie tyle żalu później. Pozdrowienia dla Ciebie i Łabędzia, trzymajcie się. Jesteście świetni :)
OdpowiedzMiałam własnie to samo napisac... :( Ps ok prezent mógł jej sie nie podobać, ale mogła go jakos dyskretnie wyrzucić, a to że jej matka przyszla i robila awanture o glupi prezent za 10 zl to juz naprawde gruba przesada... zreszta tacy bogaci to co jej za roznice robi i tak pewnie ma wszystko czego chce..
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2012 o 15:25
Dobrze, że chociaż nauczycielka zachowała się rozsądnie. Widzę, że wszyscy piszą jakim głupim pomysłem jest własnoręczne robienie prezentów. U mnie w liceum to się sprawdzało. Naprawdę wierzyć się nie chciało ile ludzie mają pomysłów: dżem własnej roboty w ozdobnym słoiczku, ciasteczka, pudełko na drobiazgi, składanka ulubionych hitów, witraże, ozdabiane ręcznie szklanki, poduszki, maskotki. Nikt nie był niezadowolony. Pieniądze jakie wydalibyśmy na prezenty zbieraliśmy do puszki i kupowaliśmy paczki dla domu małego dziecka :)
OdpowiedzZawsze uważałem takie akcje za głupotę. A już szczytem głupoty była próba zorganizowania takiego czegoś w I klasie LO. Jaki prezent można zrobić komuś, kogo zna się teoretycznie od jakichś trzech miesięcy, a w praktyce - właściwie w ogóle? Konsekwentnie już od gimnazjum odmawiam udziału w takich akcjach. Czasem ku wielkiemu oburzeniu reszty (tak właśnie było w LO). A potem... i tak wychodzi na moje.
OdpowiedzI oby Ci ten łabądek szczęście przyniósł! Howgh!
OdpowiedzJa zawsze, zaswsze dostawałam coś hipersupermega drogiego, bo mnie wylosowała taka panienka, co na pieniądzach śpi. Całą podstawówkę i gimnazjum. A ja losowałam genialnego przyjaciela, albo wymianiałam karteczki, bo mu się nawet spodobała maskota uszyta przeze mnie:3 <br> Ale takie coś, to już przegięcie. jej, papierowy łabądek, jakby to taki podobny do tego, który ktoś tam linkiem pokazał, to bym chyba za szkłem zamknęła, bo urocze są takowe... Kcemy zdjęcia:P
OdpowiedzOrigami jest świetne! A pustka w głowie jeszcze lepsza...
OdpowiedzJacobs, powiem ci, że u mnie w pracy takie łabędzie były swego czasu hitem. Koleżanka przynosiła do sprzedaży (robiły je dzieci niepełnosprawne albo z domu dziecka- nie pamiętam już) i wierz mi, że schodziły jak gorące bułeczki, a wcale nie były tanie ( za małego chyba 20zł). A gdy dzieci robiły stroiki na Wielkanoc to zapotrzebowanie było tak duże ( każdy brał również na prezent dla rodziny), że dzieci nie zdążyły ze wszystkimi zamówieniami przed świętami :D Więc możesz być pewien, że ta twoja "koleżanka" przegapiła po prostu najmodniejszy trend w sztuce dekoracji :D
OdpowiedzDobrze zrobiłeś, wyciągając go ze śmieci. Może podzielisz się zdjęciem, bo opis brzmi ciekawie? :)
Odpowiedz