"Synu" rośnie.
Ubrania niestety nie. Może nawet złośliwie się kurczą? Jednak mimo tej wrednej przypadłości zachowują dość dobrą jakość (pewnie ze względu na to, że rosnący w zastraszającym tempie "żarłacz" nie zdąża ich zutylizować).
Co jakiś czas robimy więc "czystkę" i oddajemy dobrą jeszcze odzież tym osobom z otoczenia, które wyrażą chęć przejęcia ubrań.
Parę dni temu dzwonek do drzwi. Kobieta.
- Czy mógłby mi pan dać parę groszy? Mam małe dzieci, ja jestem przewlekle chora, nie starcza nam na jedzenie...
- Hmm, wie pani, nie mam gotówki. A w jakim wieku są dzieci? - Pytam.
- Dwa i trzy lata...
- To może chce pani dla nich jakieś ubrania? - Zapraszam ją do wewnątrz i demonstruję torbę pełną odłożonych ubrań. - Proszę sobie coś wybrać.
Kobieta, owszem, przejrzała rzeczy. Wzięła to, co jej się spodobało, podziękowała, wyszła.
Kiedy wyszedłem z psem, ubrania leżały rozwłóczone przy śmietniku.
Ludzie i ludziska
Widać tak bardzo nie była "potrzebująca".
OdpowiedzAlbo "malutkie dzieci" były fikcją na potrzeby marketingu...
Odpowiedzdlatego wolę pomagać zwierzętom. pieniędzy nie chcą, nie kłamią, a żarcie albo zjedzą albo nie wezmą w ogóle. nie wyląduje w śmietniku.
OdpowiedzJa bym nie wartościował, kto bardziej zasługuje na pomoc. I człowiek, i zwierzę mają rację bytu.
Odpowiedzświęta racja, ale przy pomocy zwierzętom jakby mniejszą frustrację mam... ;)
OdpowiedzA w tym coś jest...
OdpowiedzCo do pomocy dla zwierząt to się zgodzę ale najbardziej irytują mnie ekoterroryści co "każą" płacić na jakieś "himalajske misie" bo głodują i wyginą. Prawdopodobnie nigdy w życiu nie zobaczę tego misia ale płać pan. Odpowiadam tylko: Dzieci w afryce też głodują.http://www.youtube.com/watch?v=0mVm3Azt2eE&feature=plcp
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 czerwca 2012 o 6:48
@babubabu89 Głodujących dzieci w Afryce też prawdopodobnie nigdy nie zobaczysz na żywo, jeśli już mamy się czepiać szczegółów. Moim zdaniem jak się chce pomagać to nie robi się tego tylko po to, by "zobaczyć" efekt tego pomagania. Jak wpłacam miesięcznie kasę na WWF to bardzo się cieszę, że idzie to z jednej strony na "polskie" rysie i foki, a z drugiej na tygrysy bengalskie, których u nas raczej nie uświadczysz. I wcale mnie nie boli, że nie "zobaczę" tego tygrysa, którego rzekomo uratowały moje pieniądze. @ Nidaros i majoanna - to prawda, zwierzęta są z zasady wdzięczniejsze, ale na jednego człowieka, który zachowa się jak kobieta zz historii powyżej, przypada inny, który tylko marzy o podobnej pomocy. Grunt to się nie zniechęcać, aczkolwiek w dzisiejszych czasach jest to bardzo trudne...
OdpowiedzMimo wszystko wolę pomóc najpierw człowiekowi potem zwierzęciu. Kwestia priorytetów.
OdpowiedzProblem w tym, że stosunek potrzebujących do nierobów jest ok. 1/50. Ja w żadnym wypadku nie pomagam żebrakom. Nigdy, ale to nigdy nie dam pieniędzy, a najchętniej to bym pogonił. Jeśli osoba prosi o jedzenie to owszem, ale tylko zaproszę na posiłek. Jedzenia nie dam, bo bardzo prawdopodobne, że wyląduje w śmietniku. Pieskowi czy kotkowi zaś nigdy nie odmówię czegoś do skonsumowania.
OdpowiedzI miej tu człowieku miękkie serce i ulituj się nad potrzebującymi. Kilka razy zaliczysz taki "incydent" z "potrzebującymi inaczej" i twoją empatię do innych szlag trafia. A potem faktycznie trafisz na naprawdę potrzebującego i powiesz mu tylko "kolejny raz nie dam się nabrać". Tyle się teraz mówi o znieczulicy i tych sprawach, ale jakoś nikt nigdy nawet nie wspomina o przyczynach takiego stanu rzeczy. A jak już wspomni to wymieni tylko "standardową listę" (czyli postęp, brak wychowania, skrzywienie psychiki przez gryyyy i tego typu bzdury...), o zastanowieniu się nad prawdziwymi przyczynami nikt nie myśli. Bo po co. Bo za dużo roboty. I nikt za to nie zapłaci.
OdpowiedzJa kiedyś znajdywałem na półpiętrach albo pod blokiem produkty dawane miedzy innymi przeze mnie żebrzącym dzieciom. Kiedyś będąc na spacerze usłyszałem "odprawę" przed wejściem "na bloki" dawaną przez wyrośniętą dziewczynkę reszcie zbieraczy - pękło moje dobre serce. Nie dałem już nic więcej, od kilku lat.
OdpowiedzNie dość że to to wredne i wykorzystuje ludzkie uczucia, to jeszcze głupie. Gdyby faktycznie taka potrzebująca była, co to za problem w jakiś sposób ubranka sprzedać?
Odpowiedzpewnie dlatego ze to wymaga czasu, a jak wiadomo CZAS TO PIENIADZ, wiec tacy ludzie nie beda tracic swojego jakze cennego czasu poswiecanego na robienie w ch*ja ludzi z dobrym sercem. i wez tu ku*wa czlowieku okaz komus serce i staraj sie pomoc...
OdpowiedzGonić jak najdalej,częstokroć to zwykli wydrwigrosze,ale coraz częściej taka"pani/dziewczyna)to albo forpoczta złodziei,albo sama jest złodziejką.
OdpowiedzW takich historiach najbardziej denerwuje mnie fakt, że ci 'potrzebujący' biorą, a potem wyrzucają. Po co to całe marnotrawstwo? :/ Żeby kłamstwo się nie wydało? To dla mnie nie powód, żeby dobre ubrania wyrzucać na śmietnik, a jedzenie na ulicę...
OdpowiedzDlatego chyba lepiej je wystawić w jakimś ogłoszeniu za symboliczne 1zł. Żulowi będzie szkoda złotóweczki na zbędne ciuchy, a ktoś potrzebujący weźmie.
OdpowiedzMam podobną historię : w centrum miasta Lublin notorycznie chodzi facet i prosi o pieniądze "na jedzenie dla trójki dzieci". W którymś momencie zrobiło mi się go szkoda i poszłam do najbliższego spożywczego kupić jakieś bułki, ryż, zupki w proszku, tego typu rzeczy. W pierwszym momencie facet wyglądał na przeszczęśliwego, do momentu aż zobaczył co jest w torbie, wtedy mina mu mocno zrzedła. "No przecież powiedziałem że dziękuje!". Idzie za centrum handlowe, wraca już bez mojej siatki i "Proszę o pieniądze na jedzenie, mam trójkę dzieci"... Chociaż teraz to go chyba pogoniły bandy cyganów, rumunów i innych nacji co jeden gra na akordeonie a drugi podstawia pod nos puszkę...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 lipca 2012 o 14:39
Opiszę podobne zdarzenie. Siedzę w pracy, wchodzi babka z dzieckiem. No i jęczy jak to dziecko od rana głodne i "Pan wspomoże paroma groszami". Jako, że jestem wrażliwy na krzywdę dzieci, niewiele myśląc chwytam swoje drugie śniadanie, którego jeszcze nie ruszyłem (4 solidne kanapki) i wręczam kobiecie. Podziękowała, wyszła. Wychodząc z pracy znalazłem wszystkie moje kanapki w koszu na półpiętrze. Mogła baba chociaż wyrzucić w innym miejscu, a nie tak bezczelnie.
OdpowiedzPrzypomniało mi się znowu coś. Po naszym zakładzie pracy często łażą różni ankieterzy, handlarze no i naciągacze. No i parę razy zjawiły się dwie "pracownice fundacji", zbierające pieniądze na jakiegoś "ubogiego Pawełka" czy "niepełnosprawną Hanię". Oczywiście okazują przy tym jakieś wymięte zaświadczenia i wymemłane identyfikatory. Rozrzutny nie jestem, a panie jakoś mi podejrzanie wyglądały i pachniały, więc zawsze odsyłałem je z przysłowiowym "kwitkiem". Raz gdy wyszedłem już z pracy, zauważyłem jak siedzą na ławce obok "Świata Alkoholi", przeliczają jakieś drobniaki i jedna mówi do drugiej "Murwa kać, nie starczy na 0,75......".
Odpowiedz