Biologia na mojej uczelni jest kierunkiem bardzo interdyscyplinarnym. Coś dla siebie znajdą zarówno prawie-humanistyczni antropolodzy, bziki od ochrony ginących ptaszków i robali jak również ludzie o zacięciu fizycznym czy też informatycznym. Istnieją nieobowiązkowe kursy specjalistyczne, niemniej jednak ogólne kursy z każdej dziedziny są obowiązkowe dla wszystkich.
Termodynamika, informatyka... jak ma to zdać ktoś, kto pragnie jedynie łapać motyle? Bez pytań z zeszłych lat się p prostu nie da. (Od razu wyjaśniam - to nie było tak, że egzamin za każdym razem był identyczny. Po prostu na podstawie pytań z kilku lat udało się skompilować pulę kilkudziesięciu, czasami kilkuset najbardziej prawdopodobnych, więc i tak nauczenie się na taki egzamin wymagało sporo pracy i nie można było być pewnym, że do kilkunastu starych pytań prowadzący nie dorzuci kilku nowych).
Przez dłuższy czas jakoś to szło, my skończyliśmy drugi rok jako ostatni ze szczęśliwych roczników. Jakiś student kolejnego obszedł prowadzących najbardziej miażdżące kursy i z naiwną minką pytał, czy egzaminy w tym roku będą takie, jak wcześniej, jednocześnie pokazując kartki z opracowanymi pytaniami. Tamci prowadzący dotarli do naszych. Zaczął się pogrom tamtego rocznika oraz starszych.
Termodynamikę zdało dosłownie kilka osób z 250. Po obniżeniu progu zaliczenia na życzenie dziekana do poprawki podchodziła wciąż ponad połowa roku.
Na innym egzaminie z pytaniami wielokrotnego wyboru i ujemnymi punktami można było zdobyć od maksymalnie 100 punktów. Zaliczenie miało być od zera, w końcu było od -20. Nawet po interwencji dziekana i dodatkowym - trzecim - terminie kurs powtarzało 30% studentów.
Nieco lepiej było na innych kursach. Fakt, 20% zdawalności w pierwszym terminie to w porównaniu z niecałym procentem to całkiem niezły wynik.
Podobno ten człowiek "za uczciwość" za każdym razem dostawał kilka dodatkowych punktów. Nie wiem, może faktycznie zyskał na donosicielstwie, a może tylko zrobił to z czystej głupoty.
studentowo
Zawsze znajdzie się taka menda co pójdzie pod prąd. Temu się akurat udało, ale w większości przypadków miałby przesrane u wykładowców za donosicielstwo.
OdpowiedzJak ktoś chce łapać motyle, to może niech po prostu to robi. Studia nie są obowiązkowe!
Odpowiedz"łapanie motyli" to przenośnia (i przykład). Chodzi o lepidopterologię...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2012 o 8:55
He He.. u mnie też taka jedna była na roku. a żeby ją, tfu, te motyle pożarły.. Za każdym razem, kilka dni przed egzaminem,było pytanie do prowadzącego "Plose Pana, a pytania to będą takie, jak w zeszłym roku??".. i wszyscy łup głową o blat. Zabić taką to żadna kara...
OdpowiedzNa zajęciach z zoologii leśnej znalazł się taki koleś co poszedł ze starym kolokwium zaliczeniowym do wykładowcy i spytał czy TO będzie na koniec do zaliczenia. Jeśli ktoś twierdzi, że nie można zrobić pogromu z zoologii to obalam ten mit - jak najbardziej można i to z przytupem :P
OdpowiedzCóż to za kierunek studiów jeśli mogę spytać?
Odpowiedzbiologia, napisane jest;p
Odpowiedzautofacepalm :D
Odpowiedzja bym jednak zakładała głupotę
Odpowiedz„Termodynamika, informatyka... jak ma to zdać ktoś, kto pragnie jedynie łapać motyle?”. Normalnie. Tak samo jak student ekonomii zdawał filozofię, podstawy prawa, czy tę informatykę właśnie. „Bez pytań z zeszłych lat się po prostu nie da.” Da się. Tylko trzeba coś mieć między uszami.
OdpowiedzTo zapraszam studenta ekonomii na biologię.
OdpowiedzJa skończyłam Ochronę Środowiska.. też miałam filozofię, marketing itp. Dla umysłu 'chemiczno-biologicznego' są to trudne przedmioty... uwierz.
OdpowiedzJestem polihistorem, z przedmiotami egzotycznymi na moim kierunku nie miałem póki co problemów. Dużo bardziej irytujący był fakt, że widocznie ktoś na górze uznał, że farmaceutom można dać gorszego prowadzącego, bo po co lepszy? W związku z tym musiałem uczyć się np. filozofii od nowa, zgodnie z widzimisię prowadzącego - Tatarkiewicz się w grobie przewraca.
OdpowiedzCałe szczęście, że tylko Tatarkiewicz, a nie św. Tomasz!
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy .A ja zapraszam studenta biologii na elektronikę ;D gdzie również na przedmiotach na specjalizacji mam podstawy anatomii (aparatura medyczna) czy chemii (pomiary fizykochemiczne itp.).
OdpowiedzAbdulAbdul, na specjalizacji, jak sama nazwa wskazuje, człowiek się specjalizuje...
OdpowiedzAleż bardzo dobrze, niech ściągają, niech bawią się w źle pojętą solidarność plemienną, niech noszą koszulki "śmierć konfidentom". Im więcej takich półgłówków, tym większa szansa, że po pięćdziesiątce nie stracę pracy na rzecz młodego wilka, bo ten młody wilk będzie po prostu zbyt głupi i ograniczony, aby moją pracę wykonywać. Zaś autor opowieści, który najwyraźniej nie jest w stanie poradzić sobie intelektualnie z czymkolwiek wykraczającym poza jego wąską specjalizację, ma duże szanse zostać co najwyżej nauczycielem w gimnazjum. Ewentualnie, ponieważ umie kombinować, zostanie na uczelni i będzie prowadził mało innowacyjne badania (bo aby prowadzić innowacyjne, to jednak trzeba mieć coś między uszami...)
OdpowiedzPlanowałem coś napisać, ale Meerkat ujął (ujęła?) to lepiej niż bym chyba sam potrafił. Pogratulować tylko przyszłym "magistrom" co to kombinując jedynie potrafią egzamin zdać
OdpowiedzUwielbiam punkty "minusowe" :) Swego czasu u nas na jednym egzaminie mozna bylo miec najmniej -20pkt. Jednemu "zdolnemu" udalo sie przektoczyc ten prog. Mial -31! :) Na wynikach - na ktorych go nie bylo - psorek czytal jego odpowiedzi. Byly w stylu: "Ile jest 2+2? odp.: ZIELONY" :)
OdpowiedzKtóry to zdolny? Bo zakładam, że wśród studentów już życia nie ma.
OdpowiedzJak zaliczenie miało być od zera to chyba wystarczyło nie odpowiadać na żadne pytanie, bo wtedy nie miało sie ujemnych za złą odpowiedź:) Chyba, że to jakoś inaczej wygladało.
OdpowiedzMoże był to test na zasadzie: dobra odpowiedź +2, zła odpowiedź -2, brak odpowiedzi -1; różne pomysły mogą wykładowcom przyjść do głowy ;)
OdpowiedzTest wielokrotnego wyboru z odpowiedziami od a do j. Zaznaczenie nieprawidłowej: -1, niezaznaczenie prawidłowej: -1. Teoretycznie w 1 zadaniu z 1 prawidłową odpowiedzią maksymalnie (minimalnie?) można było zdobyć -10 punktów. Można też spodziewać się, że odpowiedzi będą w stylu a) abrakadabra, b) hokus-pokus i c) czary-mary. Tymczasem było coś w stylu a) Abra-Kadabra, b) abra ka dabra c) abra - kadabra. Kto miał cokolwiek do czynienia z chemią org. czy enzymologią wie, o czym mówię.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2012 o 14:21
Dlatego cieszę się, że studia już za mną i życzę powodzenia na egzaminach ;)
Odpowiedz"Podobno ten człowiek "za uczciwość" za każdym razem dostawał kilka dodatkowych punktów." A czy dostał odpowiednie "podziękowanie" za tę samą uczciwość od braci studentów?
OdpowiedzWystarczyło oddać pustą kartkę, żeby zaliczyć :D
OdpowiedzChyba nie: "Test wielokrotnego wyboru z odpowiedziami od a do j. Zaznaczenie nieprawidłowej: -1, niezaznaczenie prawidłowej: -1."
OdpowiedzJa zapytam tylko: po jaką cholerę biologom terma? Pzdr.
OdpowiedzTo jakaś dziwna uczelnia. Przecież zazwyczaj prowadzący się domyślają, że studenci mają pytania z zeszłych lat. Przynajmniej tak zwykle zakładamy. Tyle że u nas 'pogromów' robić nie wolno. A miałbym czasem ochotę, gdy widzę że student wyciąga telefon, robi zdjęcie, widzi że się na niego patrzę i jeszcze cieszy ryj. Mam ochotę udusić czasem.
OdpowiedzZ głupoty, uwierz mi. Widziałam tego typu akcje wiele razy - to zawsze z głupoty.
Odpowiedz