Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czasy szkolne, wycieczka. Ognisko. Zabawa, szaleństwo i przemycanie alkoholu w butelkach po…

Czasy szkolne, wycieczka. Ognisko. Zabawa, szaleństwo i przemycanie alkoholu w butelkach po "Kubusiu".
Nie wiem jaki był powód zostawienia trzydziestki szesnastoletnich dzieciaków, wiem jednak że nasi opiekunowie (wychowawczyni i nauczyciel wf′u) zmyli się w tajemniczy sposób, przykazując nam byśmy najpóźniej o 23 byli w łóżkach.

Towarzystwo jest coraz bardziej podchmielone, ja z jedną z trzeźwiejszych koleżanek odprowadzamy poległych do łóżek, by sprawa się nie "rypła", jako że wychowawczyni już w autokarze powiedziała nam "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego", co w wolnym tłumaczeniu oznacza mniej więcej: "niech tylko jeden wyjdzie przed szereg, a cała reszta ma prze*ebane".

Pech trafił - o ironio! - na najtrzeźwiejszego chłopaka z całej męskiej części klasy. Upadł na potłuczoną butelkę od soku, a że z bólu się obrócił, obrażeń było więcej. Rozwalony łuk brwiowy, skroń, policzek, ucho, parę zadrapań na czole i głowie, które było trudno znaleźć, jako że miał dość bujne "afro".

Wyłamałam się - powiedziałam że trzeba iść do wychowawczyni, bo nie wygląda to za dobrze. Te nietrzeźwe przysięgły mi, że jeśli będą kłopoty z mojego "histeryzowania", to osobiście mnie ukatrupią. Dodały że maja wszystko gdzieś, że idą spać.
No ale nic. Chwytam kolegę i pukamy do domku zajmowanego przez nauczycieli. Pukamy, pukamy... W końcu drzwi się otwierają, a moją twarz jakże miło otula woń alkoholu, z ust wychowawczyni owiniętej prześcieradłem. Za nią pan od zajęć wychowania fizycznego, tylko w dresowych spodniach, w nie lepszym stanie. Zostaliśmy zjechani od góry do dołu, że jeszcze nie śpimy, postraszeni tym że osobiście pójdzie do mojej matki i rodziców kolegi, żeby opowiedzieć jak karygodnie zachowywaliśmy się na wycieczce.

No to hajda do domku mojego i moich koleżanek, które śpią jak zabite. Robimy z jego twarzą co możemy - pęseta, polewanie jej alkoholem i wyciąganie tych drobin szkła z twarzy - tak, wiem, głupota. Miało się szesnaście lat, to się nie myślało za dużo.
Kolega się rozpłakał, zagryzał materac kiedy próbowałam to wszystko ogarnąć, a ja czułam się okropnie, bo sprawiałam mu jeszcze większy ból, ale każde najmniejsze poruszenie mięśniem twarzy sprawiało że szkło docierało coraz dalej.

Wszystko zaczęło coraz bardziej krwawić, skończyły się chusteczki i papier toaletowy, krew była tamowana moją piżamą. Na nic.
Postanowienie - zrzutka. Na taksówkę. Do najbliższego szpitala. Sam przyjazd taryfy na to za przeproszeniem zadupie, trwał ponad pół godziny i już wiedziałam że ze szpitala, wracać będziemy pieszo, o ile taksówkarz nie wypierdzieli nas po drodze, bo pieniędzy za dużo nie mieliśmy.

Pytanie - czy kolega pojedzie sam, czy nie. Za cholerę nie chciał. Ubłagał mnie, żebym dotrzymała mu towarzystwa, zwłaszcza jeśli będzie musiał pieszo wracać.
Taksówkarz ulitował się i podarował nam te parę złotych, których nam zabrakło.
W szpitalu założyli koledze łącznie 19 bądź 21 szwów, teraz już niestety nie pamiętam.

Naczekaliśmy się, to fakt. Na korytarzu łaskawie podali nam coś do tamowania krwi, więc moją piżamę mogliśmy od razu wywalić. Do tego ponad dwugodzinny powrót, bo zdążyliśmy się przez to wszystko zgubić.

Przy domkach byliśmy po szóstej rano. Na bok zostaliśmy zabrani przez wychowawczynię, która wysyczała że jeśli odważymy się powiedzieć komukolwiek co się działo na owej wycieczce, możemy pożegnać się z czerwonymi paskami na koniec. To był cios, ostatnia klasa, pracowaliśmy na to cały bity rok, tak więc zaprzepaścić tego nie mogliśmy. Zgodziliśmy się więc na wersje ze szkłem, z tą różnicą że w tej wersji to wychowawczyni bohatersko pojechała z kolegą do szpitala, niemal jak na filmach akcji, z pościgiem i wybuchami po drodze, całkowicie trzeźwa, jak i drugi opiekun.

Z biegiem czasu jak się na to patrzy - co by było, gdyby stało się coś poważniejszego, niż rozwalona twarz? jakie mogłyby być tego konsekwencje? Wtedy nie wystarczyłoby zaszantażować dwójki dzieciaków, przerażonych utratą czegoś na co - nie ukrywajmy - zapie*dalali.

A kolegę spotkałam niedawno - blizny zostały do dzisiaj, prawdę mówiąc - naprawdę go szpecą, ale jak sam wesoło mówi, są swego rodzaju pamiątką, jako że przez to że całą kasę wydaliśmy na taksówkę, nie mógł sobie kupić badziewnej łódeczki czy delfinka z nazwą tej miejscowości.

szkolnie.

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar nieznosna
2 18

Dziwie się w szpitalu nie robili wam problemów znając naszą służbę zdrowia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 21

Lekarz naprawdę był w porządku, tylko pielęgniarki robiły problemy że krew kapie na ziemię i że więcej opatrunków dać nie mogą "bo nie". zależy chyba na kogo sie trafia. mi u lekarza problemow nigdy nie robili, mojej drugiej połowie notorycznie - ot, pech :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 5

Call, powiedz mi, czy to Kołobrzeg? A ja leję na pasek, jeszcze go nie miałam, ale mieć zamierzam w liceum (tak, tak, tak, nie śmiejcie się. Od przedszkola powtarzam, że pasek to dopiero w liceum, bo wcześniej na nic mi się nie przyda, a tak, to chociaż na studia będzie i się "nie wypalę"). Pewnie wycieczka trzydniowa. Pamiętam jak my, kończąc 2. semestr 2. klasy jęczeliśmy o wycieczkę dwudniową. Pani- w 3. klasie. Od razu dymu narobiłam- jak to, w trzeciej? Ale przecież są testy, i do tego jakiś bal ma być pod koniec, naprawdę pani myśli, że dziewczyny przyjdą w jednej sukience na WSZYSTKO? Taa, zostałam uciszona, nikt mnie nie słuchał. W trzeciej klasie nikt nie miał na nic pieniędzy. Dziewczyny w każdy dzień testów (prawie każde, te z gorszymi wynikami co dzień inny strój- niby mam nie generalizować, ale w tym przypadku się nie da) były w innym stroju. I co? Nawet na jednodniową nie pojechaliśmy. Jedna, nadgorliwa, co nic zaproponować nie umiała wszystko wybrzydzała i poszła za nią cała klasa. I nie pojechaliśmy, bo drogo. Mieliśmy pojechać, wszystko załatwione- zgoda, rodziców o kwocie poinformowano na zebraniu, kasa jest, zgoda na jutro drukowana... Czy aby na pewno wszystko jest? Nie, nie ma miejsca.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2012 o 21:50

avatar mijanou
1 5

Przyznam, że jestem przerażona niefrasobliwością tej wychowawczyni. Bo w przypadku takiego zdarzenia sama powinna natychmiast zawiadomić szkołę o wypadku. Niezawiadomienie grozi powaznymi konsekwencjami. Że już nie wspomnę o spożywaniu alkoholu w pracy. Bo ta pani i ten pan byli tam w PRACY i winni sprawować opiekę nad uczniami.

Odpowiedz
avatar Jorn
6 30

A najważniejsze w tym wszystkim czerwone paski były...

Odpowiedz
avatar shea_
34 40

Też to sobie właśnie pomyślałam. Ale kurczę, w sumie, jakby nie patrzeć właśnie to się ciągle dzieciakom wmawia.<br> Nieważne co się dzieję, ucz się! <br> Jesteś zmęczony, chory? Trudno, na naukę zawsze znajdzie się czas!<br> Nie było Cię tydzień w szkole? Trudno, nie obchodzi mnie, że nie wiesz co się dzieję, mogłeś się nauczyć.<br><br> Prawda jest taka, że nieważne zdrowie, rodzina, przyjaciele, jakiekolwiek życie pozaszkolne - dzieciak powinien siedzieć i zakuwać, bo przecież inaczej nie znajdzie pracy i "skończy jak te wszystkie kasjerki i panowie, co to rowy kopią".

Odpowiedz
avatar autobus
8 10

Niestety tak jest.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
27 31

Znając rzeczywistość to i tak zostanie. Natomiast nie mogę wytrzymać, że tym pseudo-wychowawcom uszło to na sucho. najpierw się nawalili jak świnie, możliwe, że się pier*&^&li w tym swoim pokoiku, to jeszcze NIEEEEE NO TO JEST CHORE! A gdyby tak powiedzieć, jaka to była wesoła wycieczka? Donieść nie tylko dyrekcji, ale i do kuratorium, żeby na 100% wylecieli ze szkoły (bo znając życie, to u dyra mieli wizerunek ciężko pracujących przez lata i zasłużonych dla szkoły pedagogów...). Wtedy te jej niby groźby mogłaby sobie wsadzić głęboko! Albo inaczej: donieść o wszystkim po zakończeniu roku szkolnego, bo dobra- zaprzepaścić cały rok nauki to faktycznie trochę zły pomysł (wredny i mściwy nauczyciel to koszmar...). Po prostu iść całą klasą do dyrekcji i opowiedzieć o całym zajściu, razem z groźbami. Co do polskiego szkolnictwa- już kilka pokaźnych rozmiarowo komentarzy na ten temat napisałem, więc nie będę tego przepisywać, bo zaraz mnie posądzą o plagiat ('bo jest taki sam!'), albo spamowanie ('już to raz napisałeś!'). Ale radzę je znaleźć i przeczytać, bo warto!

Odpowiedz
avatar katem
-4 14

@shea_ - a Ty pewnie uważasz, że najważniejsza to właśnie cała reszta a nie nauka - " bo przecież i taki nic ci nie pomoże, gdy nie masz znajomości" - podstawowa wymówka leniów i nieudaczników. A potem przychodzi życie dorosłe i jedno z drugim znaleźć się nie umie, bo do tej pory wszystko było ważniejsze nić nauka. A ja się dzieciakom z historii nie dziwię, że im na tych paskach zależało. Jakkolwiek wychowawców należałoby ze szkoły wyrzucić, bo tak nieodpowiedzialni ludzie nie powinni pracować jako nauczyciele.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 17

Katem - a wg Ciebie to czerwone paski są najważniejsze? Cały ten wyścig szczurów. Aby jeszcze więcej zajęć pozalekcyjnych miały dzieci, aby jeszcze mniej czasu w domu spędzały i nie przeszkadzały rodzicom. Aby nie zadawały niewygodnych pytań, aby nie męczyły rodziców. A później mamy u dzieci próby samobójcze, depresje. Bo nie wytrzymują presji. Bo stale muszą być na wysokich obrotach. Żeby nie było - zawsze uważałam, że nauka w życiu jest bardzo ważna. Ale mądra nauka. A nie to co teraz się wyprawia. Mądrość życiowa, doświadczenie przychodzi z czasem. Można mieć czerwony pasem, średnią 6.0 - ale być życiowo niezaradnym w późniejszym wieku.

Odpowiedz
avatar nisza
1 7

Moze nie najwazniejsze, ale zwroccie uwage, ze to byla ostatnia klasa - sadzac po wieku bohaterow, gimnazjum. Nie wiem, jak jes teraz, ale autorka pisala, ze stare czasy, sadze wiec, ze wtedy oceny sie liczyly na punkty rekrutacyjne do szkoly sredniej. Nic wiec dziwnego, ze dzieci w stresie nie patrzyly na to tak, jak Wy teraz, siedzacy sobie wygodnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 24

kattebush masz rację. W obecnych czasach dzieciaki są tak wychowywane, żeby w przyszłości dało się nimi manipulować w jak największym stopniu, żeby stały się posłusznymi robotami bez uczuć. Ja rozumiem czerwony pasek- jest to niejako wyznacznik prestiżu, podkreślenie, że przekroczyło się pewien próg "wiedzy" itd (sam skończyłem technikum ze średnią 5,2!), ale obecnie nasze kochane ministerstwo ciemnoty dąży do tego, żeby (tak jak napisałaś) przygotować sobie ludzi do bycia posłusznymi wołami roboczymi. Siedzenie po 10 godzin dziennie w szkole (tak, tak- możecie mi zarzucić, że przesadzam, ale po zsumowaniu tyle tego łącznie jest), bo jak chcesz dobrze zdać maturę, to musisz się zapisywać na X dodatkowych zajęć. Dodatkowych tylko z nazwy, bo sprawdza się na nich obecność i podlicza frekwencję... Ja miałem to szczęście, że miałem pamięć prawie doskonałą- wystarczyło mi to, co zobaczyłem i usłyszałem na lekcjach (Nie uczyłem się nawet w domu. Nawet do sprawdzianów) i już to mi zostawało, więc "dodatkowe lekcje" mi odpadły, z czego niektórzy nauczyciele nie byli zadowoleni. Ponadto dowalanie coraz to większej liczby zadań, dziwnych projektów i tym podobnych wynalazków. I tak z każdego przedmiotu. I każdy belfer argumentuje to 1 hasłem: "przecież ty się uczysz tylko na mój przedmiot!"- to jest akurat autentyczny tekst mojej matematyczki. Niejako wtłaczanie w nas pewnych określonych zachowań- masz być bezwzględnie posłuszny, bo pójdziesz na dywanik do dyrektora; masz nie zadawać niewygodnych pytań, bo dostaniesz uwagę do dziennika i rodzice na zebraniu sobie posłuchają (raz zadałem na historii pytanie- kto wg pani[do nauczycielki] był większym skur*&*^nem: Kościół, który przy pomocy swoich ludzi z inkwizycji w średniowieczu wymordował całą opozycję, przejął monopol na wiarę i robił wypady na Bliski Wschód, czy taki statystyczny Ahmed, który bronił Świętego Miasta w czasie wypraw krzyżowych? "Do dyrektora!"); masz się ciągle uczyć- najlepiej wyrabiając 36 godzin na dobę! To nic, że zwyczajnie nie dasz rady, albo chciałbyś zająć się swoim hobby, albo też najnormalniej w świecie mieć 5 minut nudy- masz zapier...niczać bez dyskusji. Kolejna rzecz- masa niepotrzebnego szmelcu zapychającego plan lekcji. Jakieś wychowania do życia w rodzinie, które w 99% wyglądają tak, że nauczyciel nie mający pojęcia, jak ugryźć temat puszcza kasetę z "szokującymi wszystkich" wyznaniami 20-letnich matek(fakt- w dzisiejszych czasach byłby to może szok dla 10-latka, ale nie kogoś, kto ma już ponad 20...), albo uzależnieniami (fajki, alko, jakiś crack no i oczywiście GRYYYY!!). Religia, za którą pewnie zaraz polecą gromy, ale prawda jest taka, że lekcje religii/etyki w szkołach to pomysł przewyższający głupotą najbardziej skretyniałych uczniów gimnazjum. Obowiązkowe lekcje muzyki i plastyki w gimnazjach. Ja rozumiem, gdyby były to zajęcia dla chcących rozwijać swoje pasje, ale OBOWIĄZKOWE?! Nie każdy umie grać na fujarce/rysować/śpiewać. I co wtedy? Wg nauczycielki jesteś po prostu leniwym gówniarzem. To że nie masz zwyczajnie talentu, już się w ogóle nie liczy! Mamy spędzać jak najmniej czasu z rodziną, wyzbyć się wszelkich uczuć, zapomnieć o jakichkolwiek więzach rodzinnych, które nas definiują(no bo przecież to, że jest się czyimś synem, ojcem, kuzynem, wnukiem... to nic innego jak więzi, dzięki którym jesteśmy określoną jednostką w rodzinie!, więzi są chwilowym stanem świadomości istnienia, relacjami między członkami grupy nazywającej się rodziną). Niszcząc te więzi tworzymy robota- maszynę bez uczuć, posłuszną, zaprogramowaną, żeby zapier*&lać do śmierci na tych darmozjadów z rządu, którzy śmieją ci się prosto w twarz... Nauka jest w życiu ważna, ale nie może być stawiana bezwzględnie przed wszystkim innym. Bo ciągle tylko będziemy słyszeć "a XY był lepszy w tym i tym. O i tu miałeś gorszą ocenę od NN", "nic nie umiesz- będziesz rowy kopać", "weź się w końcu do nauki idioto", "4 nie jest dobrą oceną! postaraj się bardziej!!". Prędz

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 17

Prędzej czy później ta presja odbije się na nas. Stres się skumuluje i wtedy będzie już za późno na dobre rady cioci Kloci, wtedy nawet psycholog ci nie pomoże. Stres potrafi zabić człowiek, sprawić, że popełnimy samobójstwo, bądź sfrustrowani kogoś zabijemy. Ale tego w szkole też ci nie powiedzą. Bo to niewygodny temat. Bo wg ministerialnych osłów prowadzi do degenaracji młodzieży i jej rozleniwiena.

Odpowiedz
avatar Swidrygajlow
11 15

mongol13, dobrze mówisz, polać mu! Tak od siebie dodam: Jestem córką nauczycielki, więc presja jest tym większa, gdy patrzy się na świadectwa. Sami wiecie jak to jest, 'XY ma średnią 4,5 a Zet 5,0... A ty co?'. Powiem szczerze (zapewne sami mnie zrozumiecie, a przynajmniej w większości), że w gimnazjum już sobie odpuściłam, dobrze wiedziałam, że orłem nie będę, a nie zamierzałam marnować czasu na bycie najlepszym - nie mam aż tak dobrej pamięci, ani samozaparcia do kucia godzinami na blachę, by po paru latach wszystkiego zapomnieć. Wiedza wyniesiona stamtąd, tak jak z liceum, jest w większości książkowa - szkoła nauczyła mnie niewielu rzeczy. A czego mnie nauczyła? Tego, żeby nie odstawać od szeregu i nie być zbyt inteligentnym. Tylko tyle. Szkoda.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 14

Mongol13 - lepiej tego nie ujęłabym. Kończyłam podstawówkę 8-klasową. Potem szkoła średnia, studia, drugie studia. Po drodze też podyplomówki. Bez zajęć dodatkowych, bez wyścigu szczurów. Za to z fantastycznymi kółkami zainteresowań. Trochę inne czasy - lata osiemdziesiąte i początek dziewięćdziesiątych. Dziękuję swoim Rodzicom, że nigdy nie usłyszałam od nich, że X ma lepsze oceny. Że powinnam uczyć się. Zawsze powtarzali, że człowiek uczy się dla samego siebie. Nie dla ocen. Nie dla rodziców. Nie dla nauczycieli. Inną kwestią jest, że mam umysł ścisły. Nauka nie sprawiała mi problemów. Uczyłam się bardzo dobrze. I doszłam w życiu do czegoś. I wobec swojego Syna stosujemy z Mężem te same zasady. Zdrowe zasady. Syn ma czas pokopać w piłkę z kolegami, pograć na komputerze, pojeździć na rolkach, rowerze, nartach. Chętnie chodzi na basen. Naszą wielką pasją są góry - praktycznie Tatry mamy wydeptane w całości. Poza tym dużo czytamy, oglądamy, zwiedzamy. W najprostszych rozmowach można przekazać dziecku najwyższe wartości, mądrość życiową. To, jak w tej chwili działa szkolnictwo - obrazuje najlepiej Ogólnopolskie Badanie Umiejętności Trzecioklasistów 2012. Zadanie z języka polskiego: "Wyobraź sobie, że Twoja szkoła zostanie wkrótce zamknięta, ponieważ jest za mało uczniów i jej utrzymanie dużo kosztuje. Dzieci będą przeniesione do innej, odległej szkoły. Napisz w liście do burmistrza, wójta lub prezydenta miasta, co o tym sądzisz." Czy można coś więcej komentować? ...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 10

Swidrygajlow- ja mam to szczęście w nieszczęściu, że rodzice nie mają nic wspólnego z profesją nauczyciela. Co nie zmienia faktu, że i tak często słyszę (częstotliwość rośnie przed taką maturą :P) "ty się nic nie uczysz", albo "a jaką ty masz średnią? pewnie 3,0!". I niestety nic im nie pomoże mówienie, że moją najgorszą oceną jest 4+, a średnią mam ponad 5. Że ja nie muszę siedzieć całą noc nad książkami, żeby się nauczyć na sprawdzian następnego dnia (jak to często robiła moja mama- sama mi to powiedziała!). Jak sama piszesz: szkoła tak naprawdę nie uczy zbyt wielu rzeczy, które by ci się przydały w normalnym, dorosłym życiu (ach to obliczanie delty...). Natomiast (to też stwierdziłaś) jeśli tylko okaże się, że masz jakiś ponadprzeciętny talent (ot, choćby masz łeb do matmy, nie musisz się uczyć), to szkoła zaraz coś z tym zrobi. To "coś" objawia się w postaci gówniarzerii, która będzie cię wykańczać psychicznie (oczywiście nic nie możesz zrobić, bo wg belfra oni są niewinni, to tylko wygłupy, ale jak nie daj Boże jednemu "wytłumaczysz" jak się sprawy mają ,to zaraz do dyrektora, psychologa i opieki społecznej..) i nauczycieli, którzy w większości przypadków nie mogą ścierpieć, jak któryś jest mądrzejszy od reszty klasy i tępią takie jednostki. Nie mówiąc już o przypadku, kiedy jest się takim geniuszem, że to wręcz nauczyciel powinien uczyć się od ucznia! Wtedy to kaplica. kattebush- kiedy byłem w podstawówce/początku gimnazjum rodzice nieraz mi powtarzali, że "NN ma lepsze oceny", albo "XX jest we wszystkim lepsza". Ciągle mi powtarzali takie głupoty, żebym się uczył najlepiej cały dzień. I najlepiej nie wychodził na podwórko do innych, bo nauka ważniejsza. A ja to zlewałem ciepłym moczem i dalej uczyłem się swoimi metodami. Po pewnym czasie (końcówka gimnazjum) wreszcie załapali, że ja się właściwie nie muszę uczyć, a oceny i mam najlepsze w klasie, jak nie w szkole! Potem tylko się dziwili, jak to jest możliwe. I nagle wg nich miałem właściwie cały dzień wolny (tyle, co zrobiłem zadanie) (nawiasem- przedtem też miałem, ale go nie uznawali, mówili, że "jeszcze zobaczę jak mieli rację"; ja rozumiem troska, ale to była przesada- trust me). mogłem robić co mi się podobało, cały dzień, bylebym miał zrobione zadanie (:P). Ale najlepsze czasy nadeszły w technikum, gdzie przez moją prawie doskonałą pamięć wcale się nie uczyłem, a niektórzy nauczyciele dostawali wręcz szczękościsku, że nie mogli mnie zagiąć na żadnym pytaniu. I tak: wcale się nie uczyłem, rodzice dalej nie dali sobie wytłumaczyć, jak to działa u mnie, a technikum informatyczne skończyłem z najlepszą średnią w szkole :D. Nauka jest ważna, bo w przyszłości bez niej daleko nie pociągniemy. Ale nie za wszelką cenę. Dlatego dostaję piany na usta, kiedy słyszę rodziców z przerostem ambicji, którzy właściwie zabierają dziecku całe jego dzieciństwo w imię chorych ambicji. Albo nauczyciela, który w jakikolwiek sposób próbuje zmusić ucznia do ciężkiego zapier****nia tylko dlatego, żeby udowodnić, że jest lepszy i ma rację.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

Jorn - teraz jak na to patrzę - sprawa mnie śmieszy, bo co to jest czerwony pasek? Ale wtedy to był szok. Koszmar wręcz. Jak to, mam stracić coś, na co harowałam? Korepetycje, zarywane noce... Wtedy było to dla mnie ważne, podejrzewam że gdybym cofnęła się do tego wydarzenia, pewnie wyśmiałabym babkę w twarz, ale młoda i głupia byłam.

Odpowiedz
avatar intruS
5 5

@mongol13 - stres może zabić... Hm... I szkoła... Zawsze uczyłam się dużo, choć nie zależało mi na ocenach 'aż tak'. Generalnie spełniałam wytyczne dla ucznia - 'ucz sie, a potem labora' ;) I jak na tym wyszłam? W 2. klasie liceum musiałam przyhamować. Od gimnazjum, dzięki szkole, cierpię na depresję, napady histeryczne, natręctwa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Ja też odstaję z szeregu «szaraków». Gdy pytam na lekcji matematyki lub polskiego o ciekawostki, automatycznie jestem gaszony gadką-szmatką o napiętej podstawie programowej, małej ilości godzin na zrealizowanie programu. Tyle że ja specyficznie odbiegam od «normy», gdyż ciekawostki i materiał pozaprogramowy (x razy trudniejszy od materiału lekcyjnego) zapamiętuję lepiej, niż to, co jest w podstawie programowej.

Odpowiedz
avatar lenka
4 4

Bardzo odpowiedzialni nauczyciele, naprawdę... :/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 15

A ja bym jednak tuż po zakończeniu roku o tym powiedziała. Bo fakt faktem, że pracować ten bity rok, żeby na koniec nauczyciel, ot tak, z zemsty, pozbawił wymarzonej oceny. Jednak po sprawie można już to zgłosić i wtedy można by obojgu pracy pozbawić. Najlepiej coś gorszego. Żeby sobie przypadkiem nie wyjechali i znaleźli ciepłą posadkę w innym mieście. No cóż. I tacy się zdarzają. Jedynie współczuć komu się nadarzają tacy nauczyciele. Nagle zrozumiałam jakie mi się trafiło szczęście. Przepraszam, trochę się rozpisałam :))

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

Nie mogłam nawet po zakończeniu roku - gimnazjum połączone z liceum do którego szłam. Mogłam trafić na tą samą nauczycielkę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 10

Nie jestem do końca przekonana Twoją wypowiedzią ;p jak jeździliśmy na obozy szkoleniowe, to prawie każdy nauczyciel, oboje kapitanowie, majorowie i chyba wszyscy chorąży byli napici. Może ze dwie, trzy osoby z kadry były trzeźwe. A było ich ponad 10. Za cały obóz odpowiadali przede wszystkim kapitanowie. A oni? Nawaleni jak Messerschmitty -.- Więc autorowi jestem w stanie w to uwierzyć.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2012 o 12:54

avatar konto usunięte
-3 7

I oczywiście nikt tego nie zgłosił nigdy? Takie ciche przyzwolenie... Dziwne, że szpital nie zareagował - a miał obowiązek, jeśli ten chłopak nie miał 18 roku życia ukończonego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 7

Zauważ, że mamy w Polsce coś takiego, że obowiązki są traktowane raczej jak SUGESTIA.

Odpowiedz
avatar Mephiles12
4 14

Szkoda mi was. Jak się najlepiej bawić ? Przemycać alkohol w Kubusiu.

Odpowiedz
avatar gateway
-1 7

Młoda nie byłaś? Zawsze tak było i zawsze tak będzie. (żeby nie było, jestem z tych, którzy nie pili i ratowali innym tyłki w kryzysowych sytuacjach)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

I to mnie najbardziej przeraża - że tak było, jest i będzie. Że niektórzy, żeby dobrze się bawili - muszą mieć alkohol.

Odpowiedz
avatar Zgryzliwaxx
6 8

Katebush, jestem tego samego zdania, ale pomyśl, jak młodzi mają się bawić bez alkoholu, jeśli maja taki przykład z góry. Opiekunowie chleją jak świnie i wiadomo co robią w swoim pokoju zamiast pilnować dzieci, to dzieci widzą i kopiują(niech się nauczyciele dalej łudzą, że tego nie widać. Też byłam na wycieczkach w gimnazjum, nauczyciele trochę wypili w swoich pokojach po ciszy nocnej, ale nie do tego stopnia, żeby być pijanym, bo nadal nas pilnowali. Jakoś miałam to szczęście, że nie trafiłam na takich pseudo-pedagogów). Do więzienia z nimi, a nie żeby przykład dzieciakom dawali. Znając życie, przez to, że nikt nic nie zrobił, to oni nadal uczą w szkole.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2012 o 14:23

avatar konto usunięte
7 7

Przykład idzie z góry - ale od rodziców. To rodzice wychowują dzieci. Dobrze ukszłatowany przez rodziców kręgosłup moralny dziecka nie pozwoliłby na picie, nawet kiedy czynią to nauczyciele.

Odpowiedz
avatar MistrzSeller
-1 7

kattebush >>> Oprócz rodziców ważni są też rówieśnicy, obraz życia serwowany przez media itp. Dziecko myśli- "Nie można się dobrze bawić bez alkocholu", bo wszędzie widzi jak wszyscy dobrze sie bawią właśnie po alkoholu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

Ale to rodzice mają za zadanie dziecku wytłumaczyć co jest dobre, a co złe. Jeśli rodzice pozwalają na wychowywanie przez rówieśników, przez media - to czy później też będą szukać pomocy tam? Jeśli rodzice zamiast rozmawiać z dzieckiem - dają mu pieniążki, kolejne gadżety, pozwalają na spędzanie przed monitorem czy też telewizorem kolejny raz - to jaki dziecko będzie miało szacunek do rodziców, otoczenia w późniejszym etapie swojego życia?

Odpowiedz
avatar Astarte25
-2 16

Niektórzy tutaj to świętsi od papieża. Napić się nie można... Phi, wszystko jest dla ludzi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 12

Widzę, że dla Ciebie picie alkoholu przez dzieci jest czymś normalnym... Cóż... Powodzenia...

Odpowiedz
avatar Nefariel
5 7

Rany, dajcie spokój. Moje zdanie jest takie, że zalewanie się w trupa to przejaw debilizmu, ale gnojki to taki typ człowieka, którym pewien stopień debilizmu można wybaczyć...

Odpowiedz
avatar Gruba
2 4

Właśnie, ile lat ma się na koniec gimnazjum? 16? W tym wieku w Belgii można legalnie pić piwo. Większość znanych mi osób w tym wieku coś tam piła i wyrośli na porządnych ludzi. W ósmej klasie w Bieszczadach robiliśmy flaszkę samogonu na 6 osób i nic się nikomu złego nie stało. Do najbardziej żenujących sytuacji doprowadzały osoby, które pierwszy kieliszek wódki wypiły na 18. urodziny, a potem chciały nadrobić. To było z 15 lat temu, ale teraz jest chyba tak samo.

Odpowiedz
avatar AsiR
9 9

Nie wiem, czy to ja zawsze miałem niewyparzoną gębę czy naoglądałem się Ojca Chrzestnego ale zaszantażowałbym drugą stronę, że jeżeli nie pójdzie mi na rękę ze wszystkim to ma przes.rane. Jakoś nigdy nie ulegałem szantażowi :P

Odpowiedz
avatar MsciwyFrustrat
2 4

Byłem kiedyś na koloniach, na których wychowawczynią-kierowniczką była kobieta o usposobieniu obozowego kapo. Alkoholu szukali wszędzie, po każdym powrocie do hotelu. Innemu wychowawcy zasugerowałem żeby mi jeszcze do tyłka zajrzał bo może tam coś schowałem. Nadgorliwość wychowawców niestety nie powstrzymała jednego z wychowanków od złamania ręki podczas gry w piłkę.

Odpowiedz
avatar tajniak4
-2 8

Że co? Serio, daliście się zaszantażować tym że nie dostaniecie PASKA NA ŚWIADECTWIE? O jej, jej, ale straszne... czym wam jeszcze zagrozili, że nie dostaniecie pamiątkowego długopisu na koniec roku? Wiesz co, raczej nie popieram ulegania szantażowi, ale jeszcze można to zrozumieć, kiedy szantaż ma formę realnej, poważnej groźby, która godzi w coś o istotnej wartości. Ale uleganie groźbie która grozi w... pasek na świadectwie, jest po prostu żałosne. Taka jest moja opinia w tym temacie.

Odpowiedz
avatar Kezia
0 4

Daj spokój, dla dzieciaków kończących gimnazjum czerwony pasek , oceny punkty to ważna sprawa. W końcu to decyduje o ich przyszłość,a z nauczycielem jak to mówią nie wygrasz

Odpowiedz
avatar Gruba
0 4

Tak, w wieku szkolnym dałabym. To znaczy, ja jestem człowiek skrwiel i znalazłabym pewnie sposób by zarówno mieć czerwony pasek, jak i załatwić nauczycielkę, ale wyniki w nauce były dla mnie zawsze bardzo ważne, w szkole i na studiach. Życie mi się tak ułożyło, że dzięki nim mam pracę, którą lubię i dochody które mnie satysfakcjonują.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 czerwca 2012 o 2:08

avatar tajniak4
0 4

@Kezia Widzę że jak ci wpoili w szkole, że to o czymkolwiek "decyduje" tak nadal w to wierzysz. No cóż. Sprowadzę cię na ziemię. Papierek nie decyduje to absolutnie o niczym.

Odpowiedz
avatar kick
1 3

Och, aż się zalogowałam... Jestem takim właśnie dzieciakiem kończącym gimnazjum- jutro jadę złożyć papiery do mojego wymarzonego liceum plastycznego. Co prawda paska nie mam, ale gdyby ktoś zagroził mi obniżeniem punktów rekrutacyjnych, to albo spokorniałabym, albo... cóż, nie potrafię wyobrazić sobie mojej reakcji. Do niektórych szkół TRZEBA mieć dobre oceny, pasek czy dużo rekrutacyjnych punktów. Inaczej marzeniami o nich można się podetrzeć. Inteligentna jednostka to zrozumie. Poświęci trochę czasu, aby zdobyć te idiotyczne szkolne trofea i będzie mogła zacząć spełniać się w czymś co kocha. Niestety chory system w Polsce działa tak, że niektórzy mogą mieć totalnie wylane na naukę i- co tu dużo ukrywać- spokojnie iść sobie do zawodówki, uzyskać zawód i krótko po zakończeniu szkoły mieć się z czego wyżywić. Jednak są osoby, które nie chcą być setną fryzjerką, mechanikiem czy piekarzem. Chcą rozwinąć swoją pasję i postarać się z niej wyżyć. Jednakże żeby dostać się do nietypowej szkoły trzeba mieć dobre oceny. Żeby mieć dobre oceny trzeba poświęcić czas- czas, który normalnie wykorzystalibyśmy do rozwijania pasji. Błędne koło.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lipca 2012 o 20:09

avatar Midasik11
-3 3

Miałam podobne zdarzenie. Nauczyciele pijani, grupka w szpitalu, wychowawczyni grozi że część nie zda część bez paska zostanie jak ich wydamy... Chyba to napisze :P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Będąc na obozie też mieliśmy podobna sytuację. Kolega wybił sobie rękę, zlecieli się wykładowcy i debatowali co robić (cały czas stojąc nad przestraszonym kolegą, który leżał na podłodze), bo tak jakoś wyszło, że każdy z nich był "tylko po jednym piwie". Całe szczęście, że przez swoje roztargnienie inny wykładowca przyjechał kilka dni za wcześnie i nie pił jeszcze nic. Dobrze, że nic poważniejszego się nie stało.

Odpowiedz
avatar anyanka
1 3

Będąc w szkole podstawowej jeździłam na wycieczki, nie pamiętam czy nauczyciele pili czy nie, ale pamiętam, że koleżanka rozpuściła plotkę, że nauczycielka chodziła pijana, choć taka nie była. Obecnie ja jestem nauczycielem i nigdy nikomu z nas nie przyszło do głowy aby choć wypić jedną lampkę, przecież jakby coś się stało to jest od razu "kryminał". Dla mnie picie na pokaz jest dziecinne.

Odpowiedz
avatar pwone
2 2

Dlaczego jechaliście taksówką zamiast wezwać karetkę?

Odpowiedz
avatar meggie
2 4

zalosne...jakim idiota trzeba byc zeby A) dac sie zastraszyc i nic z tym nie zrobic, B) nie wezwc karetki, C) wyciagac szkla samemu??? wiek tu nie ma znaczenia bo sama mam tyle samo i taka glupia nie jestem...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Czerwony pasek ważniejszy. Nie znasz się.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Szczerze to miałbym w dupie ten czerwony pasek i udupiłbym babsko jak by się tylko dało.

Odpowiedz
avatar bukimi
2 2

Sami bohaterzy dookoła, a pewnie czerwony pasek to najwyżej na tyłku mieli jak świadectwo pokazali.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

To nauczycielkę za przeproszeniem chyba po*ebało... Mogłąś postawić się ztym paskie, ale rozumiem jak Cię mogła postawić bez wyjścia... Tacy ludzie nigdy nie powinni uczyć

Odpowiedz
Udostępnij