Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Podzielę się z Wami doświadczeniami związanymi z moimi niedawnymi przeżyciami. Tak się…

Podzielę się z Wami doświadczeniami związanymi z moimi niedawnymi przeżyciami. Tak się złożyło, że po długich staraniach w końcu udało nam się z mężem „zaciążyć”. Niestety nie dane nam było długo cieszyć się moim stanem, bo początkiem 9tego tygodnia okazało się, że ciąża się nie rozwija. Z początkiem 10tego tygodnia (lekarz dał tydzień na upewnienie się w diagnozie), zostałam skierowana do szpitala na wywołanie poronienia.
Nie będę pisać o swoich emocjach, bo nie o to chodzi. Pewnie i tak się domyślacie, że było bardzo ciężko...
Kilka obserwacji ze szpitala:

IZBA PRZYJĘĆ:
Dwa razy odsyłano mnie z kwitkiem mimo skierowania, bo brak miejsc. No ok, rozumiem, ale tekstu: „A pani może jeszcze poczekać” – już nie bardzo. Super perspektywa siedzieć w domu i czekać na utratę ciąży. Pomijam fakt, że nie wolno takiego stanu przeciągać: obumarła ciąża może bardzo zaszkodzić kobiecie.

ODDZIAŁ:
Totalny chaos. Na jednej sali leżały: kobiety po cesarskim cięciu, kobiety z zagrożonymi ciążami, kobiety czekające na zabieg po poronieniu (jak ja). I nikt się nie zastanawiał, jak te ostatnie się czują patrząc na szczęśliwe mamy i ich maleństwa... Liczą się sztuki.
Położne. Niby miłe. Ale jakoś takie szorstkie. Bez skrupułów. „Zaczęła krwawić? Majtki pokazać!” – takie polecenie usłyszałam leżąc na sali wśród innych kobiet. I musiałam pokazywać swoje intymne sfery przy obcych. Rewelacja.

Po zabiegu przeżyłam załamanie, był przy mnie mój mąż. Trzymał mnie za rękę i dawał się wypłakać. Fakt, było to wieczorem. Na to wparowała starsza położna i dosłownie kazała mu się wynosić, bo „to nie czas na odwiedziny”. No tak, bo siedział ze mną i uskuteczniał pogaduszki o pogodzie...

LEKARZE:
Pół na pół. Ja trafiłam na przemiłą młodą lekarkę, która w bardzo delikatny sposób wszystko mi wytłumaczyła, powiedziała, co dalej, itp. Ale dziewczyna, z którą leżałam już nie miała takiego szczęścia – trafiła na lekarkę, która szafując medycznymi określeniami doprowadziła do tego, że dziewczyna była gotowa spakować się i jechać do domu. Natychmiast. Dopiero spokojne perswazje „współlokatorek” ją powstrzymały.

WYPIS:
Najgorszy moment. Traktowano nas jak kolejne liczby. „Zabieg był? Krwawi? Nie? To do domu!”. Nikt nie zaproponował psychologa, dalszego wsparcia, jakiegoś postępowania w przypadku kryzysu. Ot tak: kolejna baba po poronieniu. Następna proszę!
A wiecie, jak długie wystawiali zwolnienie lekarskie? 1 dzień (słownie: jeden dzień). Dla kobiety, która straciła dziecko – masakra, bo jak tu wrócić do pracy od razu po wyjściu ze szpitala z tą całą świadomością?? Ja wykłóciłam się o dodatkowy tydzień. Doszłam jakoś w tym czasie do siebie i byłam w stanie w miarę normalnie funkcjonować.

Sami oceńcie piekielność, sama nie wiem czego... Systemu? Ludzkiej/lekarskiej/pielęgniarskiej znieczulicy?

Szpital oddział ginekologiczno-położniczy

by Tumartini
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar nona
21 27

co do pokazywania sfer intymnych, to u nas w szpitalu to norma. Po porodzie co obchód trzeba pokazywać lekarzom na sali zakrwawione podpaski... bo muszą ocenić czy wydzielina jest prawidłowa. Rozumiem, że to dla naszego dobra ale można by to było przeprowadzać w dyskretniejszy sposób

Odpowiedz
avatar Bryanka
23 25

A najlepsze jest to, ze na wydzialach lekarskich i pielegniarskich wprowadzono zajecia z psychologii, gdzie ucza podejscia do pacjenta i rzeczywiscie coraz wiecej mlodych lekarzy i pielegniarek ma dobre podejscie do chorych, ale ci starszej daty...w wiekszosci szkoda gadac.

Odpowiedz
avatar mwanafunzi
0 8

hahaha dobre... chyba nie wiesz jak te zajęcia wyglądają. Przychodzi baba oburzona, że traci swój czas i wmawia przyszłym lekarzom wyższość psychologii nad medycyną (generalnie pacjentów można leczyć rozmową, siłą autosugestii itp. leki, lekarze, zabiegi, sprzęt medyczny to wszystko jest niepotrzebne). Zażenowani studenci w tym czasie rozmyślają co sobie zrobią na obiad albo uczą się na następne zajęcia. Pozdrawiam psychologów.

Odpowiedz
avatar Kajlin
9 13

Taaa ostanie badanie przed wypisem, wdrapujesz się na tą kozę(fotel), ordynator cie bada a pod ścianą 5 chłopa się przygląda, luzik co to dla kobiety.

Odpowiedz
avatar Wizardess
6 12

Współczuję przeżyć, wiem doskonale co przeżywasz. Należy Ci się urlop macierzyński 8 tygodni, nie tylko zwolnienie. Masz prawo również pochować swoje dziecko, niezależnie od czasu trwania ciąży. Potrzebujesz również profesjonalnego wsparcia... W szpitalu tego nie otrzymasz niestety... Wiem ciś o tym... Jeśli masz potrzebę porozmawiac albo masz jakieś pytania, napisz do mnie proszę- mój mail zgadywanka@wp.pl. Dużo sił...

Odpowiedz
avatar ukalltheway
-2 12

Urlop macierzyński? na co? bo tego akurat nie rozumiem pomimo bolesnych przeżyć. Najbardziej to by się przydała terapia u psychologa zaraz po zabiegu. Oraz zwolnienie lekarskie albo coś w ten deseń, żeby fizycznie doszła całkowicie do siebie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2012 o 0:32

avatar AlexPlayer
1 3

Moja przyjaciółka ostatnio przechodziła to samo. Właściwie to mogłaby być jej historia. Jak sobie w ten sposób pomyślę, łzy mi się cisną do oczu... Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 32

Współczuję bardzo. Ja po poronieniu w 5 miesiącu zostałam wypieprzona ze szpitala w szoku, moje dziecko (chwała walczącym o życie poczęte he he) zostało zutylizowane. Prośba do pana księdza o mszę za duszyczkę (nie jestem kościelna, ale jakoś mi wtedy zależało), została zbyta prychnięciem. Zutlizowane resztki nie są człowiekiem wszak. Dwa lata leczyłam się psychiatrycznie, kolejne dwa wychodziłam z psychotropów. Do dziś rzygam, gdy słyszę o ochronie życia poczętego. Mam nadzieję, że się pozbierałaś. P.S. Nie wspomnę już o szpitalnej karcie i wyrażenia: wyskrobki. Tak, wyskrobki to twoje dziecię, to, k......, tak chronione przez mocherzyska. Ponosi mnie, sorry.

Odpowiedz
avatar Tumartini
6 8

Teraz coś się chyba pozmieniało, bo podpisywałam papier, czy chcę czy nie chcę pochówku. Byłam w szoku, bo nigdy o tym nie myślałam, a tam wyskoczyli mi z takimi świstkami. Zbieram się cały czas, raz lepiej raz gorzej. Wiesz, jak jest...

Odpowiedz
avatar Kajlin
3 7

Tumartini rozum cię doskonale, 7 miesięcy temu straciłam moje Maleństwo, razem z jajnikiem. boli dalej i nie chce przestać....

Odpowiedz
avatar kokain
-2 4

Niestety, to jak traktuje się roniące kobiety jest koszmarne zwykle. Ale co do zwolnienia - po poronieniu przysługuje bodaj 12 tyg. urlopu macierzyńskiego, a po martwym urodzeniu regularne 22 tyg. Stąd pewnie tak krótki okres L4, choć moim zdaniem bardziej niż beznadziejny. Mi się udało wykłócić o 4 tygodnie, ale tak naprawdę też tylko przez to, że poszłam na dodatkową, prywatną wizytę. Ale o tym innym razem.

Odpowiedz
avatar Azej
3 7

Znieczulica znieczulicą, ale nawiążę do psychologii. Niewiele osób o tym wie, ale jest taki termin jak "dehumanizacja" - uważa się, że lekarz niezaangażowany emocjonalnie lepiej (w sensie bardziej profesjonalnie i dokładnie) wykona powierzone mu zadania. Dlatego raczej powinno się unikać zbyt emocjonalnych i nader empatycznych zachowań na płaszczyźnie lekarz-pacjent. I piszę to jako student, który miał do czynienia z psychologią. A nie jako lekarz. Oczywiście wszystko ma swoje racjonalne granice, bo zarówno myślenie jak i odrobina uprzejmości nikomu dotąd nie zaszkodziła. W opisanym przez Ciebie przypadku lekarze ewidentnie przesadzali, nie mniej jednak chciałem pokazać Wam - jak to się ładnie mówi - że każdy kij ma dwa końce. Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Jajo
5 9

Jako student psychologii powiem Ci, że osoby, które pracują w zawodach, gdzie kontakt z ludźmi jest wymagany, a które właśnie ulegają takiej dehumanizacji w stosunku do innych, to głównie osoby wypalone zawodowe, które powinny iść na urlop zdrowotny, ponieważ zazwyczaj nie wywiązują się ze swych obowiązków ;) A sama dehumanizacja powstała jako zjawisko negowania człowieczeństwa u grupy obcej (patrz: holokaust).

Odpowiedz
avatar Kiwi
3 3

Być może się mylę, ale wydaje mi się, że w tym wypadku powinno być tak, że lekarz nie angażuje się emocjonalnie, nie rozmyśla o tym, nad czym pracuje (nie myśli o każdym poronieniu, każdej śmierci pacjenta itp.), bo by nie wytrzymał psychicznie, ale naprawdę odrobina empatii nie zaszkodzi! Nie musi faktycznie współczuć pacjentom, ale poklepanie po ramieniu czy spokojne, miłe słowa nie wymagają wielkiego wysiłku! Lekarz się nie angażuje, ale jest lepiej postrzegany, a i pacjent czuje się nieco lepiej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

Nie angażować się emocjonalnie to jedno. Być zwykłym chamem - zupełnie co innego.

Odpowiedz
avatar mokatex
0 6

Przeczytałam to i jestem w szoku. Jaka znieczulica panuje wśród pracowników szpitala!? Rozumiem, że podobnych sytuacji mają oni "na pęczki" ale jednak odrobinę współczucia powinno się wykazać. Bardzo współczuję Ci Twojej sytuacji. Mam nadzieje, że wszystko jakoś się ułoży i dochowacie się pociechy. Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Gorn221
-2 8

Ludzkiej/lekarskiej/pielęgniarskiej znieczulicy? - Nie rozumiem dlaczego tam napisałaś ludzkiej. Takie coś to nie ludzie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2012 o 19:55

avatar NiebieskiSweter
-3 5

1. Przecież majtki/koszulki/podkoszulki/skarpetki jeżeli są zakrwawione czy w ogóle czymś wybrudzone, to przecież widać to od zewnątrz. Nie trzeba ich od razu ściągnąć. 2. Ja tam wolę podejście bezuczuciowe, ale miłym głosem. Usiądź, poczekaj, nie będzie bolało itd. a nie 'O Boże, biedne dziecko ma alergię na roztocza i nie można go odczulić do 18 roku życia!'. Emocjonalnego podejścia do obcych dzieci nienawidzę.

Odpowiedz
avatar Jajo
6 10

Ad 2. Wszystko zależy od szpitala. Mój szpital ma oficjalne godziny odwiedzin (15-17), ale na wszystkich oddziałach można przebywać ile się chce pod dwoma warunkami: 1 - nie przeszkadzać pacjentom (obojętnie czy to po zabiegach, czy nie: śpi, niech śpi, wynocha) 2 - wychodzić z sali na czas obchodu, konsultacji, ect. Ad3. Wątpię, czy chodziło tu o 10 minut ;) To zazwyczaj kwestia godzin i dni. Ad4. Każdy lekarz musi znać podstawy każdej specjalności. Także psychiatrii. I każdy lekarz wie, że istnieje coś takiego, jak choroby psychosomatyczne i samotopsychiczne. Każdy lekarz wiedzieć powinien, że aktualny paradygmat w naukach medycznych głosi, iż człowiek składa się z ciała i umysłu, które wzajemnie na siebie oddziałują. I nie bądź ignorantem, a tym bardziej nie wytykaj innym "wymądrzania się", ponieważ to hipokryzja (ależ ze mnie hipokryta...). Lekarze i pielęgniarki mają obowiązek nie szkodzić - zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jeśli lekarz nie czuje się kompetentny w zakresie pomocy psychologicznej ma obowiązek(!) odmówienia takiej pomocy oraz poinformowania, gdzie taką pomocy należy szukać (psycholog, psychiatra). Większość szpitali na zachodzie posiada psychologa na każdym oddziale. W naszych szpitalach zazwyczaj jest przynajmniej 1 psycholog na wszystkie oddziały (zazwyczaj stacjonuje na onkologii, co wydaje się dość zrozumiałe).

Odpowiedz
avatar Tumartini
2 4

Ad.2 w tym szpitalu wizyty są dozwolone do 21. Była 20.30. Ad. 3 Gdzie napisałam, że to było 10 minut?? To były 3 dni (pierwszego dnia czekałam 6 godzin i odesłali mnie do domu, drugiego 5 godzin i to samo, 3 dnia czekałam 5 godzin i mnie przyjęli). Ad. 4 Nie próbowałam być mądrzejsza. Wiem, jak się czułam i wiem, że nie byłam w stanie iść do pracy. Koniec i kropka. Nie nastawiłam się, że będę jedyna. Szczerze? miałam w nosie, ile będzie osób na oddziale. Bo w tamtej chwili liczyło się tylko to, co dzieje się ze mną. Taka egoistka ze mnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

Ad 4: i tu właśnie nasza służba zdrowia leży. Lekarz wie lepiej niż pacjent, jak ten się czuje? No wybacz, to moje ciało, czuję lepiej niż on, jeśli coś jest nie tak.

Odpowiedz
avatar 7alexis7
0 2

matko tyle razy słyszy się o takich rzeczach a jakos nigdy nie mogę się z tym oswoić... wyrazy współczucia...

Odpowiedz
avatar ukalltheway
-1 3

A co do sali, pragnę zauważyć, że może rzeczywiście mają problemy z miejscami i muszą pacjentki ''mieszać'' ? jak na oddziale nie ma odpowiedniej ilości przestrzeni to co mają zrobić? przecież nie wykopią części na korytarz, może nie mogli zrobić oddzielnych sal dla kobiet po porodzie, po cesarce, zagrożonych i na zabieg wywołania poronienia...więc to niekoniecznie piekielność lekarzy/zarządzających oddziałem... chociaż nikt nie mówi, że to dobre rozwiązane bo kobiety po straceniu dziecka/ciąży powinny mieć jakiś kameralny kącik i spokój.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Taak, nie prywatyzujmy służby zdrowia to tak będzie dalej. Komunistyczne podejście, jednostka jest śmieciem, a powinna być traktowana jak troche klient. Dlatego z reguły szpitalom na zachodzie które tak działają jak ten opisany (i większość w Polsce) grozi bankructwo. Zmieńmy system, zmienią się warunki, takie jest moje zdanie.

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
0 0

@FrankRijkaard19: wiesz, jak wyglądają superhiper prywatne palcówki szpitale połoznicze? dostaniesz jedzonko, p[rzycmione światełko, panie będą miłe i uprzejme, ale jak coś nagle stanie się z dzieckiem lub rodzącą, to w trymiga, na sygnale, zostaniesz odwieziona ... do państwowego szptala i bedziesz miała szczęście, jak na dyżurze będzie nie stazysta, ale profesor. Bo maja wiedzę i sprzęt. I ciesz się,że nie ma u nas prywatyzacji całej służby zdrowia, bo będzie jak w Ameryce - utniesz sobie palce przy pracy, to każą ci wybierać- przyszyć kciuk czy palec serdeczny, ponieważ.. ma pan(i) za male ubezpieczenie... A droższego nie wykupisz, bo cię na to stać nie będzie...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 sierpnia 2018 o 22:22

avatar myszkak
-1 3

Po poronieniu do 22 tygodnia przysługuje 8 tygodni macierzyńskiego i pracodawca nie ma prawa bez twojej zgody dopuścić Cię do pracy. Dla pewności w szpitalu powinnaś dostać akt zgonu dziecka albo zaświadczenie o martwym porodzie żeby mieć dokumenty dla pracodawcy. W szpitalu powinni cię także zapytać czy życzysz sobie pochówku i badań histopatologicznych dziecka. Przysługuje Ci z ZUSu zasiłek pogrzebowwy itp.

Odpowiedz
avatar ankahuliganka
2 4

Kochana,bardzo mi przykro z powodu Waszej straty,wiem co czujesz,ja w zeszlym roku poronilam 2 razy.Mieszkamy w Irlandi.Jak napisal/a myszkak w szpitalu pytali mnie czy maja pochowac i czy chce badan.Obydwa razy poronilam w 12 tyg,bol koszmarny.Od 8 tyg wiedzialam,ze ciaza sie nie rozwija ale co jakies 8 dni brali mnie na usg na wszelki wypadek czy moze sie jeszcze cos wykluje a po ostatnim badaniu kazali wrocic za tydz na wywolanie poronienia.nie doczekalam,zaczelo sie w domu ale wyladowalam w szpitalu bi krwawilam koszmarnie,mialam zabieg.lekarze byli bardzo delikatni i zapewniali,ze im przykro,czulam sie dobrze traktowana,nikt mi nie kazal nic wywalac na wierz,slyszalam to o szpitalach polskich.Poza tym,ze 'zaginely' moje ubrania i buty i bylam o golym tylku do 11 rano dnia nastepnego od 9 wieczor dnia poprzedniego to byl maly szczegol.morane,psychiczne i fizyczne wsparcie jednak bylo bez zarzutow

Odpowiedz
Udostępnij