Przygoda z "fachowcem" nauczyła mnie tego, aby nigdy nie brać ludzi, którzy mimo tego, iż zawód płytkarza jest wzięty, zawsze mają wolne terminy. Ten pan najwidoczniej uznał, iż z kładzeniem płytek każdy idiota sobie poradzi i postanowił spróbować sam. Na nieszczęście spieszyło się nam z remontem [świeżo po ślubie, co będziemy rodzicom na głowie siedzieć], więc wzięliśmy co było. Jakby nie patrzeć, polecała nam go zaufana osoba...
Pan Mieciu fachura wyczyniał najróżniejsze triki, które przyprawiały nas o utratę owłosienia. Wypiszę parę rzeczy, które najbardziej utkwiły mi w pamięci:
- Mieciu posiadał torbę z krzyżykami. Na pierwszy rzut oka - ok. Niestety okazało się, iż owe krzyżyki to zbieranina różnych wzorów i rozmiarów, a pan wyciągał sobie takie, jakie mu akurat pod rękę podeszły.
- Posiadał również poziomicę. Nawet ze trzy i nawet ich używał! Szkoda tylko, że nigdy zgodnie z jej przeznaczeniem, a li jedynie do podpierania płytek.
- Zdziwił się, gdy został opierniczony przez teścia za wrzucanie gruzu za wannę. Jak to, przecież wannę i tak się zabuduje i nie będzie widać! Nie był pocieszony, gdy kazano mu to wszystko wyciągać i wynosić...
- A propos wanny - chcieliśmy zabudowaną z małym wycięciem na stopy - takim prostokątnym wgłębieniem. Pan Mieciu upierał się, że to już niemodne, i że teraz robi się po skosie. Mimo naszych protestów zrobił po swojemu - chyba zrobienie tego otworka, o który prosiliśmy, przekraczało jego zdolności.
- Maszyna do cięcia płytek była całkiem dobra i ostra, niestety kompletnie rozregulowana i ostrze jeździło jak chciało, tnąc płytkę w piękne ząbki. Nie, nie podoba nam się taki dekor.
- Kleju walił tyle, ile mu się akurat spodobało. Gdy przychodziliśmy po jego godzinach pracy, część płytek odpadała od ściany lub po prostu odstawała, bo kleju było zbyt grubo. Zrywaliśmy to, a on robił od nowa.
- Popisał ołówkiem jasne płytki tak, że przez 4 lata tego nie zmyłam. Próbowałam octem, acetonem, rozpuszczalnikiem, mydłem... Nie schodzi.
- Rurę odpływową do toalety wyciął w regipsie za wysoko, przez co musimy mieć kibelek na podwyższeniu o grubości płyty chodnikowej. Źle się siedzi.
- Płytki miały trzy wzory: drobne kwiatki, większe kwiatki i jednolite w białe paski. O ile kwiatki udało nam się wytłumaczyć, tak paski w niektórych miejscach poukładał tak, jak mu akurat kształt płytki pasował. A co tam wzorki jakieś...
- W fugach na podłodze są dziury. I wyłażą z nich jakieś kamyczki...
- Ważna rzecz, na jaką uczulił go teść, to kabel od prądu idący w podłodze. Zabronił mu wiercić w tym miejscu. Jednak pewnego razu teść odbiera telefon, a tam Mieciu: "Słuchaj, prądu nie ma...". Potrzeba komentarza?
- Innym razem kuł w podłodze w rogu tak, że wywalił dziurę do dużego pokoju. Wielkości mniej więcej dwóch piłek tenisowych. Dobrze chociaż, że sam załatał.
- Nie muszę chyba wspominać, że na koniec roboty odkryliśmy butelki po wódce poupychane w wiadrach z gruzem...
- Robota w łazience 2x2 m zajęła mu 3 tygodnie, a smród po nim czuliśmy jeszcze jakieś 2 miesiące.
Tak, zapłacono mu. Nie my płaciliśmy za tego akurat pana, a że był to jakiś bliski znajomy członka rodziny... Teraz mamy nauczkę do końca życia - choćbyśmy mieli czekać rok na termin dobrego fachowca, WARTO poczekać.
taki_fachowiec_jeden
Nie ogarniam - facet partolił robotę 3 tygodnie zamiast wylecieć na pysk drugiego dnia? Ponadto stwierdzenie "z kładzeniem płytek każdy idiota sobie poradzi" jest tylko trochę przesadzone. Idiota musi być dobrze wyuczony. Natomiast średnio rozgarnięty człowiek poradzi sobie z powodzeniem. Polecam. Satysfakcja z własnoręcznie położonych płytek - bezcenna.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 czerwca 2012 o 15:29
Niestety jest dokładnie tak, jak mówisz. Partolił sobie w najlepsze, a wszyscy patrzyli. Teraz jak o tym pomyślę, to się zastanawiam, dlaczego...
OdpowiedzJeśli chodzi o ołówek, czy czym koleś tam mazał, proponuję zaopatrzyć się w "Szopa" z Atlasu. Tylko ostrożnie nie zostawiać na długo bo fugę między płytkami zeżre. Jak to nie doczyści to juz nie ma najmniejszych szans żeby cokolwiek doczyściło. http://www.atlas.com.pl/pl/oferta-produktow/katalog-produktow/impregnaty-i-rodki-czystoci/rodki-czyszczce/detail/68-rodki-czyszczce/flypage/2340-atlas-szop.html?sef=hcfp
OdpowiedzJa bym jeszcze zwykłą gumką do ścierania spróbowała.
OdpowiedzGumka była jednym z pierwszych narzędzi, za które chwyciłam :) Niestety nic z tego :/
OdpowiedzA próbowałaś chlebem?? świeży, zwykły biały chleb (dobrze jakby był w miare mało napompowany), bierzesz kromkę, pozbywasz się skórki, a resztę mocno zgniatasz w kulkę żeby było twarde, a potem używasz jak gumki do mazania. miałam podobny problem i u mnie podziałało :)
Odpowiedztez miałam takiego fachowca w poprzednim mieszkaniu - tak się zraziłam, że w naszym nowym domku sama położyłam płytki w całej łazience... wprawdzie bawiłam się z tym dwa miesiące, ale efekt jest o niebo lepszy...
OdpowiedzZuch dziewczynka!
OdpowiedzJakiemuś fachowcowi się to chyba nie spodobało, bo zarobiłaś minusa ;))) Ja tam Cie podziwiam :)
OdpowiedzPo ślubie rodziców i wprowadzeniu się do nowego lokum, tata sam położył kafelki w WC i łazience. ŻADNA kafelka nie spadła przez 20lat! Jedną mama niechcący głową rozbiła, ale tą trzeba było skuwać :D sama z siebie to żadna nie odleciała. Fakt, jest nierówno, bo tata jest stolarzem z zawodu, ale jak na pierwszy raz wyszło mu całkiem nieźle ;p
Odpowiedz@Olka3004 właśnie od stolarza wymaga się większej dokładności niż od kafelkarza. Ale i tak nie dużo większej. Ale fakt że inaczej się pracuje z drewnem, co wolę, niż z kafelkami i do wszystkiego trza nabrać wprawy i poznać pewne "triki"
OdpowiedzA ja kiedys widziałem, jak fachowiec uzywał poziomicy, niby poprawnie, ale... w libelli nie było płynu..
Odpowiedz@fireman nie koniecznie musiał używać tej poziomicy do poziomu czy pionu własnie. Mógł sprawdzać czy jest linia prosta, lub czy płaszczyzna się zgadza. Czyli używał uszkodzoną poziomicę jako "łatę", ale kto go tam wie ;)
OdpowiedzJuż po pierwszych poczynaniach takiego fachowca mówi mu się "dziękuje" i jak najszybciej odciska podeszwę buta na tyłku.Im prędzej tym lepiej,poprawek nikt nie lubi nie wspominając o dodakowych kosztach, nerwach itp.A spier..robota,o ile można to naprawić i jest coś jeszcze do uratowania to robota od nowa.
OdpowiedzMoże się czepiam i nie mam racji, ale czy próbowałaś zetrzeć ołówek gumką?
OdpowiedzJuż to pisałam w komentarzu - tak, gumka to było pierwsze za co złapałam.
OdpowiedzPrzypomniałaś mi tym tekstem mojego "fachowca"...też był dostępny od razu :( Tyle tylko, że u mnie wszystko na początku wyglądało cacy. Wady ujawniły się później :(
OdpowiedzJa jakoś mam wannę zabudowaną z wyciętym otworem na stopy. I nie wydaje mi się to staromodne. ;)
OdpowiedzMoże to słupie pytanie ale jak wygląda waściwie taka wanna??:D
OdpowiedzHehe. U nas też był jeden 'manulik' , co łazienkę miał robić. Naraził nas na koszty rzędu 2000 zł (regips, kleje..).. Cóż, brał sobie zaliczkę, żeby popić, przestał przychodzić... Ostatecznie ktoś inny nam zrobił łazienkę. A od pana fachowca mamy komplet elektronarzędzi. Nie odważył się już ich odebrać. ;)
Odpowiedz