Empik.
Nie jestem zwolennikiem tej firmy i rzadko zaglądam do salonów, ale ostatnio, skuszony wyprzedażą starszych, w dużej mierze niedostępnych już w obiegu książek i komiksów, odwiedziłem "Empik outlet". Spora część przecenionych egzemplarzy, to rzeczy straszliwie już przez "czytaczy" przemielone, rozpadające się, z połamanymi grzbietami, naderwanymi okładkami i najróżniejszymi zniszczeniami. Jednak jeden z komiksów na półce przekroczył wszelkie granice.
Brakowało ponad połowy stron. Pomiędzy okładkami latały resztki kartek - wszystkie były oderwane od grzbietu. Pomijając już sens wystawiania na sprzedaż (za minimalną stawkę "outletu", czyli 9,99) oczywistego śmiecia, nadającego się wyłącznie na przemiał, interesujący był sposób, wymyślony przez któregoś z pracowników, by ewentualny nabywca nie dostrzegł od razu tych uchybień. Komiks został szczelnie zalaminowany, a okładka lekko przygięta, by ukryć rozdźwięk między jej rzeczywistą szerokością a grubością pliku stron, jakie pozostały. Na folii żadnej karteczki z ostrzeżeniem, że czegokolwiek brakuje. Może ktoś się nabierze. Glanc.
Podszedłem do jednej z pracownic.
- Przepraszam, ale tutaj brakuje ponad połowy stron. Mogłaby pani nakleić informację o tym, że wydanie jest zdekompletowane? (karteczki z taką informacją wisiały na niektórych wystawionych książkach)
Pracownica popatrzyła na mnie dziwnie, po czym przyjęła pozycję obronną.
- Ale ja tego nie wyceniam! To tak ktoś z magazynu wycenił, wie pan!
- No dobrze, ale nie o wycenę mi chodzi, tylko chyba uczciwiej byłoby dać taką informację, by ktoś się nie naciął, że kupuje nową, zafoliowaną sztukę, a w rzeczywistości nie ma połowy.
- Bo to tak musiał ktoś zapakować! (serio?)
- Po prostu chciałem prosić tylko o naklejenie takiej kartki, jak na innych wybrakowanych towarach, i już.
- A bo, wie pan, to przecież pierdółka taka tylko... za dziesięć złotych...
W tym momencie podeszła druga pracownica, podziękowała za radę i obiecała, że cofnie uszkodzony egzemplarz gdzie trzeba.
To było wczoraj.
Dzisiaj komiks wrócił na półkę. Bez żadnej naklejki.
Empik
No cóż - złodziejstwo i oszustwo, i to w wydaniu praktycznie "bezinteresownym" - bo ileż może wynosić prowizja dla sprzedawców za takie 10 zł ?
Odpowiedztaa, bo dziesięć złotych to taka pierdółka, która leży na ulicy...
OdpowiedzKilka razy znalazłem 10zł na ulicy...
Odpowiedza ja nie :(
OdpowiedzMoja najmłodsza siostra (14) to dopiero szczęściara, kilka razy znalazła piątaka, raz nawet 130 zł w ruloniku i trafiła 4 w totka (trójkę parę razy też) :D
OdpowiedzNie wiem, co to wnosi do dyskusji... ale mam i ja! Znalazłam raz dyszkę, a parę razy piątaka. Szkoda, że nie częściej :)
OdpowiedzProwizji dla sprzedawców w Empiku chyba nie ma, pensje są stałe (jest na sali ktoś z Empiku?), więc żadnego interesu pracownica w tym nie miała. No, poza jednym - o ile dobrze rozumiem jej zachowanie, bycie uczciwym w stosunku do klienta to narażenie się szefostwu, za co się w najlepszym wypadku z pracy wylatuje. Widocznie naklejenie informacji bez zgody tajemniczych "ludzi z magazynu", którzy "wyceniają" ściągnęłyby na nią plagi egipskie.
OdpowiedzPensja jest stała.
OdpowiedzPrzy tym, co dzieje się w niektórych empikach i tak się dziwię, że pracownicy mają odwagę rozmawiać z klientami. Koleżanka z grupy była empikarką, wytrzymała 2 lata, odeszła po wprowadzeniu obowiązkowych rewizji osobistych na początku i końcu każdej zmiany. I nie, nie było tak, że sprawdzała cię osoba tej samej płci.
OdpowiedzNie zawsze bycie sprawdzanym przez osobę tej samej płci może komuś odpowiadać. Gdyby mnie dwa razy dziennie macał facet to bym nie był zadowolony.
OdpowiedzBo widzisz, podejrzewam że pracownice nie mogą same takich rzeczy robić bo by burę od kierownika dostały. Za to druga była bardziej błyskotliwa, pewnie pracowała tam dłużej i schematowo zbyła Cię, żeby mieć Cię z głowy :)
OdpowiedzZapewne. Problem został w ten sposób rozwiązany na wieki wieków. Jeszcze najśmieszniejsze jest to, że komiks został wydany przez wydawnictwo, które jest jednym z oszukanych przez Empik (była głośna sprawa w zeszłym roku), więc wydawca nie przyjmuje już wymiędlonych, uszkodzonych egzemplarzy. Toteż trzeba znaleźć inny sposób, by się ich pozbyć za wszelką cenę, by w magazynie nie brakło miejsca.
OdpowiedzAle tak to już jest w Empiku.Można mówić doradcy o tych wszystkich rzeczach i on z chęcią przytaknie że racja itp tak jak ta 2. pracownica.Ale jakie to ma znaczenie skoro o wszystkim decyduje kierownictwo które ma gdzieś to z czym muszą sobie dawać pracownicy.Nie ich sprawa że ktoś musu świecić oczami przed klientem...
OdpowiedzDziwne. Kiedy zaglądam do empikowego outletu w Poznaniu na Palcu Wolności, to raczej nie widuję tam zniszczonych i zdekompletowanych egzemplarzy. Bardzo lubię to miejsce. Kupiłam tam parę dobrych słowników w świetnej cenie.
OdpowiedzPiekielność Empiku jest tu bezsporna, ale wiecie co, niszczenie książek w sklepie to jakiś kosmos dla mnie. Kurcze, w głowie mi się nie mieści, że można wziąć sobie do obejrzenia jakąś książkę w sklepie i powyrywać kartki..
OdpowiedzPewnie jakaś Matka Roku dała dwulatkowi "do zabawy" żeby się zajął, a ona sobie pobiega po sklepie albo coś poczyta.
Odpowiedz...dać pani kopertę z napisanym na niej "10zł" a w środku złotówka... :)
OdpowiedzJak byłam ostatnio kilka lat temu, to wydawało się że sensownych tam przyjmują do pracy.
OdpowiedzCzemu nie robisz rabanu?!
OdpowiedzKiedyś czytałam kryminał pożyczony z biblioteki. Czytam, czytam, coś mi się w fabule nie zgadza- jeszcze nie została popełniona zbrodnia, a tu już szukają sprawcy. W końcu w swoim geniuszu zorientowałam się, że brakowało 50 stron. Teraz zakupiłam Kindle'a i jednak trochu mi brakuje buszowania po księgarniach i bibliotekach...
OdpowiedzSłuchajcie, powiem wam prawdę świętą, bo pracowałem przez rok w Empiku. Nie czepiajcie się 'doradcy klienta', ponieważ Ci ludzie muszą wykonywać wszystko pod dyktando szefostwa, czyli kierowników i dyrektorów, czasami i w wyjątkowych okolicznościach szefów sekcji. No i faktycznie jest ten terror i prześladowania, także Ci sprzedawcy często wykonują strasznie okropną robotę, by tylko zachować marne 1300zł.
Odpowiedz@jogurt: naziści też tylko wykonywali rozkazy. mi empik jedno zamówienie zdjęć i kubka , na co byla promocja, rozbił na 3 osobne- pewnie,żeby " promocja" byla mniejsza. jak tylko to zauwazyłam, przed kliknieciem potwierdzenia zamowienia, wycofałam wszystko, łącznie z projektem kubka.... a oni, zaraz po moim natychmiastowym telefonie qwysłali mi malia... z potwierdzeniem zamowienia. Po kilku telefonach, kilkunastu mailach, w których usiłowali mnie skłonić do skorzystania z gorszej wersji " promocji" - promocji przy następnym zamowieniu, haha, nie ze mną takie numery, Brunner, w końcu przyznali mi promocje na łącznie dwa zamowienia z trzech, na ktore rozbili samowolnie moje jedno zamowienie... Ale ile nerwow mnie to kosztowało, i to tylko dlatego,że to oni popełnili błąd... Więc niestety, więcej nie skorzystam z takich usług.
Odpowiedz