Piekielność niejedno ma imię. Dla mnie piekielnym jest celowe robienie ze swojego dziecka życiowego kaleki i bycie z tego dumnym.
Moi rodzice (a kiedy z nimi mieszkałam to i ja) mają sąsiadkę - nazwijmy ją panią Elą. Pani Ela to kobieta do rany przyłóż, zawsze chętna do pomocy. Pani Ela ma także kochanego synka - nazwijmy go Bartusiem. Owy Bartuś ma 29 lat, w swojej rodzinie oraz sąsiedztwie funkcjonuje jako Bartuś, nie Bartek. Ojciec Bartusia zmarł już dawno temu, jednak wychowaniem syna na mężczyznę się nie interesował - wolał swoje zajęcia i wyjazdy.
Bartuś to zatem życiowa kaleka, wychowana tak przez kochającą go nad życie panią Elę. Oto kilka przykładów z codziennej egzystencji Bartusia:
- Umywalka w ich łazience jest mała, Bartuś boi się zarazków, więc ręce myje aż do łokci, rozlewając wodę po całej łazience. Powódź ochoczo sprząta pani Ela.
- Bartuś wszystko pierze, nawet nowe skarpetki z paczki. Co jak w paczce skarpetek tylko 10 sztuk, a mama uczyła, że nie można wstawiać pustej pralki? Bartuś dorzuci czyste ubrania, skarpetki przecież potrzebne na już.
- Pani Ela pracowała swojego czasu na dwa etaty a Bartuś lubi domowe jedzenie. Niestety nie umie go gotować. Co robiła pani Ela wracając do domu o 22-23? Podwijała rękawy i gniotła Bartusiowi kluseczki domowej roboty (Bartuś uwielbia domowy rosołek z gniecionymi kluseczkami).
- Bartuś lubi jak mama robi jedzenie z nowego przepisu. Przepisu należy się jednak trzymać niewolniczo aby Bartuś zjadł potem potrawę. Kiedyś pani Ela zrobiła pizzę. W przepisie kazali miseczką zrobić w mące dołek żeby wbić do niego jajka. Pani Ela przyznała się, że dołek zrobiła ręką. Bartuś pizzy nie zjadł (poważnie!!!).
- Bartuś nie lubi prac fizycznych. Ma za to samochód i bramę, co w zimę wiąże się z odśnieżaniem, aby móc z posesji wyjechać na ulicę. Dla Bartusia to za dużo. Bartuś wolał całą zimę zdejmować i zakładać przy wjazdach i wyjazdach bramę, zamiast odśnieżania wokół niej. Jednak Bartuś już nie woli - przy jednym taki zdejmowaniu wypadł mu dysk. Do końca zimy pani Eli w odśnieżaniu pomagał mój tata.
- Bartuś lubi czystość i skoszoną trawkę. Sprząta i kosi pani Ela, bo kurz jest brudny, a trawą można ubrudzić rączki i ciuszki.
- Pani Ela lubi pójść do koleżanki na ploteczki. Bartuś już opanował tą trudną sztukę ale zanim to zrobił, pani Ela musiała często ploteczki przerywać, żeby jak na skrzydłach pognać do domu i odgrzać Bartusiowi jedzonko. Po zaserwowaniu synkowi posiłku wracała na ploteczki.
- Bartuś nie ma dziewczyny i chyba nigdy nie miał. Pani Ela poruszyła kiedyś ten temat z moją babcią. Babcia zapytała się z przymrużeniem oka, co pani Ela ma zamiar z tym zrobić, przecież Bartuś zostanie starym kawalerem. Okazało się, że pani Ela i Bartuś już uradzili, że ja zostanę żoną Bartusia, a pani Ela nadal będzie z nami mieszkała. Od tamtej pory moja rodzina jakoś przychylniej patrzy na mojego faceta.
To tylko kilka przykładów. Na pierwszy rzut oka wydaje się, i nawet jest, to śmieszne ale jak się bliżej przyjrzeć, to jest to tak kaleka i dysfunkcyjna rodzina, że aż strach pomyśleć co się stanie, jak pani Ela nie będzie już mogła skakać wkoło Bartusia. Jak wszyscy znajomi powtarzają - największą zaletą Bartusia jest pani Ela.
sąsiad
uh, jak go wychowała, takiego go ma.
OdpowiedzNiestety tak się kończy wychowanie bez ojca. Brak odpowiedniego wzorca, ale i stanowczości matki.
OdpowiedzBzdury pleciesz. Wychowałam się bez ojca i co? Jestem zaradna, potrafię sama o siebie zadbać i nie potrzebuję mamy, aby mi obiad odgrzała. Masz rację w drugiej kwestii. Matka była zbyt pobłażliwa i dobra, tak więc wyszło to, co wyszło. Ale i tak szkoda mi faceta. Pomyślcie tylko, co z nim będzie, gdy jego matka nie będzie w stanie dalej się nim zajmować?
OdpowiedzJak to co?Selekcja naturalna.Umrze z głodu biedaczek... Casianna pozdrowienia dla ciebie i faceta(którego obecność Cię broni przed wciskaniem Ci Bartusia na siłę) ;)
OdpowiedzTak naprawdę, półsieroty są często bardziej zaradne niż osoby które miały oboje rodziców. Poprostu życie zaserwowało porządnego kopa w tyłek, to i wszystkiego się nauczyli.
Odpowiedz@MeanJ - po pierwsze nie jesteś chłopakiem, a to dla chłopaka brak ojca ma większe znaczenie (jako autorytetu). Po drugie podejście "mnie się nie przytrafiło znaczy, że tak nie jest", jest co najmniej naiwne. Wystarczy zainteresować się tematem i poczytać, by wiedzieć, że osoba bez ojca ma większe szanse na pewne braki niż osoba która ma pełną rodzinę. Większe szanse, nie oznacza że tak być musi, ot statystycznie tak się dzieje, Tobie się nie zdarzyło - gratuluję, ale wyznacznikiem jednak nie jesteś.
OdpowiedzJa się z tym nie zgadzam. Ja i mój brat wychowywaliśmy się z kiepskim wzorcem ojca. Przynajmniej przez pierwsze kilka lat. W wieku kiedy najbardziej go potrzebowaliśmy to go nie było. Obydwoje wyrośliśmy na zaradnych, odpowiedzialnych ludzi. Kompletne przeciwieństwo taty. Z tego co zauważyłam w swoim otoczeniu dzieciaki z jednym rodzicem są bardziej zaradne i mogę wymienić wiele przykładów takich "kalek" jak Bartuś pochodzących z pełnych rodzin.
OdpowiedzI jesteś kolejną osobą z postawą "jak mi się nie zdarzyło to nie prawda". Po co więc istnieją psychologowie, w ogóle po co istnieje nauka, przecież jak Wam się nie zdarza to wszelkie badania są nieprawdziwe, a ci wszyscy specjaliści tylko żerują na Waszą kasę. Wytłumaczę jak najprościej, bo po minusach widzę, że nadal brak zrozumienia. Brak ojca samo w sobie nie powoduje nic złego, ale zwiększa na to szanse. Tak samo jak osoba bita w dzieciństwie ma większą szansę, by bić swoje dzieci (przeniesienie agresji), to wszystko jest poparte badaniami, do których jest łatwy dostęp. No ale jak Tobie się nie zdarzyło to przecież są banialuki.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 maja 2012 o 13:37
@Face15372 - Więc chłopak bez ojca to kaleka, dziewczyna bez matki to kaleka? Otóż zaskoczę Cię. Jak miałam 6 lat zmarła mi matka, potrafię więcej niż niejeden chłopak, rączek pobrudzić się nie boję, jedzenia nie odgrzewam, tylko robię je sama. Więc nie najważniejsze jest tu posiadanie matki/ojca (zależnie od płci, jeśli wziąć pod uwagę Twoją tezę), tylko tak jak napisałeś wcześniej stanowczość drugiego rodzica. Tak naprawdę z taką kaleką jaką jest w tej chwili ten cały Bartuś, to tylko jak z dzieckiem, na zasadzie "Nie zjesz, to będziesz głodny". Gdyby mu w końcu robale do łóżka zaczęły wchodzić, to by posprzątał. Skręcałoby go z głodu - zrobiłby sobie jedzenie. Trawa urosła tak, że ledwo mógłby w niej chodzić - skosiłby. Innego rozwiązania nie widzę. Jednak z jego matką w tej chwili, to niestety, ale nie zadziała nic póki ona się nie zmieni.
OdpowiedzNiestety czytanie ze zrozumieniem to Twoja pięta achillesowa. Tłumaczę A trzy razy, kilku osobom, a Ty czytasz B, łatwiej tego wyrazić się nie da. Następna osoba "ja mam inne doświadczenia...". Gratuluję i szkoda mojej energii na dalsze produkowanie się.
Odpowiedz@Face15372: Nie napisałam, że " mnie się nie zdarzyło, to nie prawda" tylko, że ja się z taką opinią nie zgadzam ponieważ w moim otoczeniu jest kompletnie odwrotnie. Brak rodzica jest ciężkie dla dziecka i na pewno zostawia jakiś ślad (np. podświadomie szuka się wzorca taty w rodzinach koleżanek) ale to czy ktoś jest życiową ofiarą to kwestia wychowania. W jednej rodzinie matka stłamsiła dziecko a ojciec w ogóle nie odzywał się w kwestii wychowania, a w innej przez utratę męża matka stała się nadopiekuńcza.
OdpowiedzKompletna bzdura. Może być obydwoje rodziców, jeżeli jednak będą nadopiekuńczy i będą wyręczać latorośle we wszystkim, to wyrosną z dzieci takie właśnie nieprzystosowane, pasożytnicze jednostki. A poza tym Face15372 - powołujesz się na jakieś badania, opinie psychologów... Przytocz autora, podaj źródło. Może być książka. Bo na razie to z twoich słów wychodzi na to, że jak syna wychowywała samotnie matka, to idąc twoim krokiem rozumowania ma on duże szanse na zostanie gejem, "bo nie miał odpowiednich wzorców"...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 czerwca 2012 o 16:52
Dobre wzorce prezentowane przez rodziców są potrzebne, ale tak naprawdę to nie jest wyznacznik wychowania i kształtowania charakteru. Sporo działa też bliższa i dalsza rodzina, z którą młody człowiek często przebywa, później szkoła, znajomi z podwórka, następnie przyjaciele. Mój ojciec kiedyś nie był dla mnie wzorem, wręcz przez kilka lat potrafiliśmy mijać się na schodach bez powiedzenia prostego cześć. Jak miałem 7 lat (początek podstawówki) powiedział mi jedno mądre zdanie, które stało się dla mnie mottem życiowym - uczysz się dla siebie, pracujesz dla siebie - jak coś sp#$%^&lisz to zrobisz krzywdę tylko i wyłącznie sobie - jeśli chcesz osiągnąć tyle co ja (czyli niewiele) to nie musisz nic robić. Po za tym i kilkoma(!) innymi drobnymi uwagami w ogóle mnie nie wychowywał. A może w zasadzie to właśnie był sposób na wychowanie... Teraz uważam, że jednak facetem ktoś musi w odpowiednim momencie życia porządnie potrząsnąć, inaczej na zawsze zostanie syneczkiem, za którego mamusia wszystko zrobi.
OdpowiedzFace15372 - nazywasz się Bartuś?;)
OdpowiedzZnam podobny przypadek, mówię do niego "tato".
Odpowiedzej, twój tatko nie aż taki zły- w końcu cię zrobił, nie? (chyba że nie on)
OdpowiedzZrobić to jedno, wychować - drugie:)
OdpowiedzZ każdym kolejnym myślnikiem moja szczęka lądowała coraz niżej i nie wiem czy szybko wróci na swoje miejsce... On na serio istnieje? Współczuję ewentualnej przyszłej żonie (wątpię, by istniała na nią w ogóle szansa) albo sąsiadom, którzy będą się musieli z Bartusiem użerać, gdy matki zabraknie... Bo to już chyba przypadek beznadziejny bez szans na usamodzielnienie...
OdpowiedzNajgorsze to jest to, że praktycznie w każdej rodzinie można dopatrzyć się takiego "Bartusia". Może tylko nie w tak skrajnej formie. W mojej też jest taki, sam sobie nawet kanapki nie zrobi o wypraniu czy wyprasowaniu ciucha nie wspominając. Najpierw mamusia koło niego skakała teraz żona. Spodziewają się potomka więc jestem bardzo ciekawa czy pozwoli mu to dojrzeć czy też jego żonie dojdzie tylko kolejne dziecko do opieki.
Odpowiedzistnieje, istnieje, niestety. i najwiekszy problem w tym, ze te myslniki to tylko ulamek przypadkow z zycia Bartusia (w razie potrzeby moge przedstawic wiecej takich kwiatkow). mi sie wydaje, ze jak matki zabraknie to Bartus bedzie mial bardzo marna egzystencje a jego pies jeszcze gorsza. ale pozyjemy, zobaczymy. moze zajdzie sie jakas desperatka i Bartusia przygarnie. bo niby kazda potwora... i tak dalej...
Odpowiedzprzyszła zona? przecie już wybrana ^^
OdpowiedzCoś mi się wydaje, że jak przyjdzie co do czego to Bartuś sam o siebie zdoła zadbać, a teraz, skoro mamusia skacze wokół niego na palcach "można ją wykorzystywać"...
OdpowiedzWedług mnie też wygląda na cwaniaczka, który lubi wykorzystywać matkę do brudnej roboty, a jak przyjdzie co do czego, to poradzi sobie, bo będzie musiał.
OdpowiedzPoradzi sobie, ale pewnie na początku z pewnymi problemami (w stylu "jak się otwiera drzwi od pralki) :)
OdpowiedzMega piekielne, ale jak sobie popatrzę na moje życie to miałbym tak samo. Za gówniarza nie mogłem podchodzić do kuchenki bo się coś gotuje, mama dawała mi ubrania i w tym musiałem iść do szkoły, a zwykłe czynności takie jak pościelenie łóżka były dla mnie frajdą bo nidgy tego nie robiłem, aż w końcu mama wyjechała za granicę i zostałem z siostrą :) 4lata minęły i umiem gotować, prać, z prasowaniem gorzej :P i tylko łózka mi się nie chce ścielić i o to się kłócę z mamą :)
OdpowiedzTo prawda. Ja też byłem podobnym przypadkiem, choć daleko mniej drastycznym. Mimo to postanowiłem studiować poza miastem rodzinnym, więc musiałem sobie sam radzić i bardzo szybko nauczyłem się przygotowywać sobie coś do zjedzenia, a następnie poszerzałem repertuar. Gdy zabraknie pani Eli, to Bartuś albo umrze z głodu, albo się nauczy, albo znajdzie sobie kogoś, kto się nim zaopiekuje. Stawiam, że się jednak nauczy. W końcu pralkę już umie obsługiwać, a i żarełko umie sobie podgrzać. No to sobie najwyżej będzie kupował gotowe żarcie do odgrzania.
Odpowiedz"Od tamtej pory moja rodzina jakoś przychylniej patrzy na mojego faceta." Ha ha, uśmiałam się. ;)
Odpowiedzbrzmi jakby Bartus mial natrectwa, tak swoja droga ;) a to ze mamusia nie pomaga to inna kwestia :P
Odpowiedzznam podobną historię, jednakże dziewczyna wychowała się z ojcem i matką, kiedy każdy z nas się bawił (czasy dzieciństwa) dziewczyna musiała być punktualnie na posiłki, herbatkę i nie było mowy żeby sie ubrudzić.. no jak można się ubrudzić w wieku 7-10 lat?! skandal! w dodatku nie było mowy też, żeby dziewczyna kurze wytarła, odkurzyła swój pokój, czy posprzątała na swoim biurku. efekty tego? Dziewczyna obecnie ma 20 lat, nie sprząta, gotować nie umie, nie wspominając o zrobieniu głupich kanapek. ("a po co, mama wróci to mi zrobi, ja się brudzić nie będę"), a zapytana "A Ty do pracy idziesz? szkołę skończyłaś, matura zdana, może czas najwyższy?" odpowiedziała "ja?! dla mnie nie ma pracy. Ja się przemęczać nie mogę!" chociaż ma chłopaka.. taki sam jak i ona. Od razu przypomina mi się pewna historia z jego udziałem, ale ten komentarz nie o tym jest..
Odpowiedz@drowning Dodawaj, dodawaj! :D
Odpowiedz"Ów Bartuś", błagam ów. Nie lubię się czepiać gramatyki ale to aż bije po oczach halogenem.
OdpowiedzPowinien ożenić się z Mandy, czy jak jej było, tą inteligentną amerykanką z którejś z poprzednich historii. Prawdopodobnie szybko by zmarli z jakiegoś durnego powodu.
OdpowiedzŚwietny pomysł, tylko jak te dwie lebiegi pożenić?
Odpowiedzniestety Bartuś angielski umieć tyle co żeby w gra grać ;)
OdpowiedzA co będzie dalej? Proste. Kiedy pani Ela nie będzie mogła skakać koło gnoja parszywego, to gnój odda ją do domu opieki. Oczywiście nigdy do nie nawet nie zajrzy. A kiedy panią Elę poniosą archanieli przez tęczowy most - gnój parszywy zacznie z "rozpaczy" pić, przepije dom oraz wszystko co w nim się znajduje i skończy jako pan Żul - to jest wariant optymistyczny. Wariant pesymistyczny - znajdzie jakąś dziewczynę którą unieszczęśliwi swoją osobą. Bo wątpię, żeby znalazła się kobieta która będzie chciała wychowywać dorosłego faceta.
Odpowiedz@Ela1959 Trafiają się przypadki które mają w sobie jakieś dziwne skłonności i chęci do opiekowania się takimi przegranymi...
OdpowiedzOj, niestety znam to z własnego przykładu :( Gdy byłam mała, absolutnie wszystko robiła za mnie moja ciotka - wszystkie obowiązki domowe, słała mi łóżko, podtykała pod nos herbatkę... Bardzo trudno się od tego odzwyczaić, bo potem dziecko nie ma nawyków "robienia koło siebie". Ja się nauczyłam, bo nie miałam innego wyboru, ale życie musiało mi dać po dupie, bo jako dziecko zawsze "czekałam na służącą"...
OdpowiedzCóż, tak na moje psychologiczne oko, to Bartuś ma początki zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego.
Odpowiedza skąd taka dokładna znajomość zachowań Bartusia?? Wścibstwo? Wsadzanie nosa w nie swoje sprawy? Wsiowe plotkarstwo czy co?? i jeszcze szczyt cha.mstwa i buractwa opisywanie tego w necie
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 czerwca 2012 o 23:34
Ehhh... polecałbym w niczym jej nie pomagać. Niech się wyśpi jak sobie pościeliła.
OdpowiedzA mi się kobiety żal zrobiło...Zmarnowała sobie życie nie umiejąc go wychować.
Odpowiedz" - Bartuś wszystko pierze, nawet nowe skarpetki z paczki." Nie wiesz, kto je robił, ta osoba zostawiła na tkaninie swój martwy naskórek z bakteriami, nie wiesz kto je pakował, ta osoba także zostawiła swój martwy naskórek i bakterie, jeśli to ubrania typu bluzki, sukienki, spodnie - przecież inni mogli je przymierzać, nie zawsze świeżo po kąpieli, ciuch mógł spaść z wieszaka i już masz na nim po trochu wszystkiego co na podeszwie Twoich butów. Poza tym piorąc ubrania wypierasz resztki chemikaliów, przy pomocy których są tkaniny wytwarzane/ozdabiane/barwione. Dla własnego zdrowia jednak lepiej prać nawet nowe ubrania.
OdpowiedzTaak, najlepiej wszyscy zamknijmy się w szczelnych, sterylnych bańkach... Bo BAKTERIE.... A układ odpornościowy jest od tego, by się nudził, prawda?
OdpowiedzTen cytat: "Okazało się, że pani Ela i Bartuś już uradzili, że ja zostanę żoną Bartusia, a pani Ela nadal będzie z nami mieszkała. Od tamtej pory moja rodzina jakoś przychylniej patrzy na mojego faceta." Rozbawił mnie do łez:)
OdpowiedzJedno mnie ciekawi. Powiedz czy po tym jak dowiedzałaś się że zostałaś wybrana na żonę przez Bartusia zauważyłaś z jego strony jakieś zmienione zachowanie wobec ciebie? (przymilanie się, podryw - chociaż wątpie żeby taka sierota odważyła by się na to)
OdpowiedzNie powinno być kalecza zamiast kaleka ?
OdpowiedzTo straszne, ale troche mnie uspokoila ta historia, bo bylem przekonany, ze to ja jestem zyciowym kaleka przez nadopiekuncza mame :P I najpewniej bylbym, gdyby nie przejete po ojcu buntownicze geny, ktore kazaly mi szukac wrazen, przygod i zyciowych nauk na wlasna reke :P
Odpowiedz