Kierowniczka pewnego przyszpitalnego laboratorium analitycznego pewnej 30-tysięcznej mieściny miała aspiracje na karierę co najmniej wojewódzką, o ile nie ogólnoświatową. Do tego talent do przekonywania przełożonych. Na początku lat 90-tych zamówiła więc do owego laboratorium supermeganowoczesny analizator. Umowa leasingowa - firma analizator wstawiła w zamian za to, że laboratorium będzie kupować określoną ilość odczynników do owej maszyny przez 10 lat.
Analizator był tak wypasiony, że w zakresie wykonywanych badań mógł spokojnie obsłużyć połowę województwa, a nie niewielką mieścinę. Taka też ilość odczynników była do niego dostarczana. No ale w ramach propagandy sukcesu laboratorium, szpital i wszyscy zainteresowani wychwalali owe cudo pod niebiosa - że to jeden z dwóch takich w województwie, że chyba piąty w Polsce. Och ach.
O tym, że 90% przychodzących odczynników ląduje w koszu na śmieci, bo się przeterminowują głośno nie wolno było mówić.
Minęło 10 lat. Analizator przeszedł oficjalnie na własność szpitala. Postarzał się, aczkolwiek był sprawny - po konserwacji mógł jeszcze posłużyć, tym bardziej że przez te lata jego przerób nie przekraczał 10% założeń producenta. Ale pani kierowniczka przeforsowała podpisanie z firmą nowej umowy leasingowej na nowszy model robiący szerszy wachlarz badań. O przerobie takim, jak miał ten poprzedni. Stary analizator miał przejść serwis i służyć dalej w trochę innym zakresie.
No ale zanim przywieźli ten nowy, serwisant nieopatrznie rzucił przy pani kierowniczce uwagę, że w pomieszczeniu jest za mała wilgotność dla tej maszyny. Pani kierowniczka wzięła więc w piątek po południu nawilżacz powietrza, ustawiła w pomieszczeniu z machiną, pozamykała wszystkie okna i zamknęła przybytek na weekend (w weekendy przypadki nagłe obsługiwało laboratorium z miasta powiatowego).
W poniedziałek po ściankach analizatora płynęły wodospady. Pomimo długiego suszenia nie chciał się włączyć.
Zadania starego przejął nowy nabytek. Znów 90% odczynników lądowało w śmietniku. A stary stał sobie aż do przeprowadzki, gdy to dziwnym trafem się zgubił (kloc 2x2 metry, na metr wysoki).
Dziwicie się może, czemu pani kierowniczka nie dostała w międzyczasie siarczystego kopa w cztery litery za marnotrawienie pieniędzy? Jako córka i żona lekarzy była w ZOZie osobą, którą ze stanowiska zdjął dopiero taki wysoki, kościsty jegomość z kosą, ubierający się na czarno i jeżdżący na białym rumaku.
służba_zdrowia
Niech zgadnę, rumakowi na imię Pimpuś ;) A historia na +
OdpowiedzBa :)
OdpowiedzUrwał nać, podkradłeś mi komentarz... idź przelecieć jeża :P
OdpowiedzDaaaamn, wyprzedzili mnie.
OdpowiedzHm... ale Śmierć to "ona", nie "on". Tak samo Kostucha... Mam nawet dowód na to: http://popish.blox.pl/resource/foto_212_smierc_akt.jpg ;) I cytaty, jak pewien Mistrz dialogi prowadził: [...] Uźrzał człowieka nagiego, Przyrodzenia niewieściego, [...] Ze wszech stron skarada postawa - Wypięła żebra i kości, [...] Gdy leżał wznak jako wiła, Śmierć do niego przemowiła. [...] Czemu się tako barzo lękasz? Wrzekomoś zdrow, a wżdy stękasz! Pan Bog tę rzecz tako nosił, Iżeś go o to barzo prosił, Abych ci się ukazała, [...] Darma, mistrzu, twoja mowa, Tegom ci uczynić nie gotowa. [...]
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2012 o 2:35
Mimo całego powabu Twego dowodu - tej wersji będę się trzymał: http://www.catskind.com/PG_Death_on_Binky.JPG
OdpowiedzPłeć Śmierci nie jest ogólnoświatowo ustalona - jej antropomorficzne wyobrażenie jest związane z rodzajem gramatycznym słowa 'śmierć' w danym języku (polecam książkę Jana Białostockiego pt. "Płeć śmierci"). W Polsce słowo 'śmierć' jest rodzaju żeńskiego, a tym samym Śmierć wyobrażana/opisywana jest jak kobieta. W krajach anglosaskich to słowo ma rodzaj męski więc i Śmierć ma w wyobrażeniach/opisach tę płeć. Ta historia nawiązuje zaś do kreacji Śmierci stworzonej przez angielskiego autora fantasy - Terrego Pratchetta w jego cyklu "Świat Dysku". Jako zaś że, zgodnie z tamtejszą tradycją, jest on płci męskiej, a w translacji nie jest rzeczą zwykłą zmieniać bohaterom płeć, stąd taki zapis. //sorry za wywód, ale właśnie postać Śmierci (u Pratchetta) jest tematem mojej pracy licencjackiej ;))
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2012 o 8:38
Teges prawdę prawi :) Po niemiecku jest "der Tod" - czyli "ten Śmierć" U nas: "szedł ze Śmiercią u boku" Tędy przeszła śmierć: zapiski z powstania warszawskiego - Bronisław Troński Śmierć przeszła obok - Borkowski Zenon Nie da się ukryć - w Polsce Śmierć to wredna baba ;)
Odpowiedzmówili kiedyś na niego po prostu Bill.Bill Brama.
OdpowiedzTegesMejones świetny masz temat pracy licencjackiej. Mimo, że ja już po studiach to zazdroszczę. No cóż... Najwyższy czas po raz kolejny zajrzeć do Świata Dysku :) Pozdrawiam
OdpowiedzŚmierć to jedna z moich ulubionych postaci u Mistrza. Zaraz za kpt. Marchewą i kom. Vimesem :)
Odpowiedz@Teges, też będę pisać licencjat z Pratchetta :D tytuł roboczy: "Intertekstualność Świata Dysku" ^_^
OdpowiedzOstatnie zdanie mocne ;))
Odpowiedz"Paczeć" na to nie mogę.
OdpowiedzRacja, popraw na "nieopatrznie", bo ktoś to opacznie zrozumie;-) A swoją drogą co to był za nawilżacz, że popłynęły wodospady? My częstyo włączamy nawilżacz na całą noc (całkiem solidna mgielka leci), a dookoła sucho.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2012 o 10:21
Poprawione. Możecie się śmiać, ale ja, stary chłop, pochłaniający książki w ilościach hurtowych do dnia dzisiejszego byłem przekonany, że to się tak pisze :) Całe życie się człowiek uczy :] Co to był za nawilżacz - nie wiem. Może jakiś przemysłowy przytargała. Ale relację o wodospadach (jak o całej historii) mam z wiarygodnego źródła.
Odpowiedz"Dziwicie się może, czemu pani kierowniczka nie dostała w międzyczasie siarczystego kopa w cztery litery za marnotrawienie pieniędzy?" - nigdy w życiu, przecież po to są stanowiska kierownicze. Jakby gdzieś kogoś zatrudniono jako kierownika i zaczął on MĄDRZE rozdysponowywać fundusze, najpewniej cała struktura wszechświata zostałaby naruszona i nastąpiłby Wielki Kolaps.
OdpowiedzSkłaniałabym się ku teorii, iż różnicowanie płci jako takie potrzebne jest w celu rozmnażania. W takim razie Śmierć płci (tudzież niezbędnych narządów) nie posiada, bo na co, po co i z kim? :)
OdpowiedzMoże coby się skumać z Zarazą lub Wojną, aby więcej cholerstwa wszelakiego się na Ziemi pojawiło. Wiadomo powszechnie, że Jeźdźcy w karty grają, ale co po partyjce pokera robią...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2012 o 12:52
Oj, mamy przecież relację z pierwszej, że tak powiem, ręki... Nasz rodak, Mistrz Polikarp ze Śmiercią rozmawiał, więc widział: "Uźrzał człowieka nagiego, Przyrodzenia niewieściego" ;)
OdpowiedzWszak wiedza to znana od wieków, odwiecznym autorytetem Kościoła podparta, że wszystko co złe na świecie od baby pochodzi i płeć niewieścią posiada, tfu! :)
OdpowiedzKazik to miał rację... Polska, mieszkam w Polsce.
OdpowiedzPaństwowa służba zdrowia. Radzę się przyzwyczaić...
Odpowiedz