Moja historia będzie przestrogą, a zarazem opisem sytuacji, która przydarzyła się mojej Mamie.
Pewnego popołudnia dzwoni telefon stacjonarny. Rzadko z niego korzystamy więc już wiadomo, że to albo telemarketerzy, albo jacyś znajomi, którzy nie mają naszych numerów komórkowych. Telefon odebrała moja [Ma]ma. W słuchawce można było usłyszeć głos jakiegoś [M]ężczyzny.
[M] Dzień dobry, nazywam się XXX YYY i dzwonię do pani w pewnej sprawie.
[Ma] Tak, słucham?
[M] Niedługo zostanie wydana nowa DARMOWA książka telefoniczna i dzwonię do pani w sprawie dopisania pani numeru do tejże książki. Książki będzie roznosiła osoba legitymująca się żółtym identyfikatorem i bardzo proszę nie dawać jej żadnych pieniędzy.
W tym momencie moja mama przypomniała sobie, że w starszych wersjach jakichkolwiek książek telefonicznych nie było jej nazwiska, numeru, tylko numer i nazwisko jej męża - mojego ojca. No ale rozmowa skończyła się na tym, że moja rodzicielka się na wszystko zgodziła.
Mija miesiąc, może półtora. Na komórkę dzwoni jakiś facet, który jest rzekomo kurierem. Dzwoni po to, żeby umówić się na odebranie owej książki telefonicznej. Umówieni na 15:30.
Mija ta właśnie godzina, gdy spokój po całym dniu w szkole/pracy przerywa dźwięk dzwonka do domu. Drzwi otworzył mój [O]jciec i wywiązał się taki dialog:
[K]urier: Dzień dobry, przyniosłem do odbioru książkę telefoniczną dla pani B**** - tu imię mojej mamy.
[O]: (przegląda wręczoną książkę)
[K]: Książka oczywiście jest PŁATNA, 28 zł (!!!)
[O]: Ale jak to... Osoba, która do nas dzwoniła poinformowała nas, że książka jest bezpłatna.
[K]: Niemożliwe, pierwszy raz spotykam się z taka sytuacją (taa, na pewno), że ktoś nie jest poinformowany o koszcie naszego produktu.
[O]: Proszę chwilę poczekać.
Tato poszedł porozmawiać z mamą, ta potwierdziła, że wszystko miało być darmowe etc. etc.
No to ojciec za kartkę, ołówek i spisuje dane kontaktowe do "księgarni", która jak się okazuje, rzekomo mieści się w Radomiu, a nasza miejscowość leży w województwie dolnośląskim i jest oddalona od Radomia o prawie 450 km. Po spisaniu wszystkich potrzebnych rzeczy toczy się dalsza dyskusja:
[O]: Niestety, ale nie przyjmę tej książki. Ale jeszcze poproszę pana o jakąś legitymację, identyfikator
[K]: Prosz... (I wyciąga jakiś żółty, zalaminowany skrawek papieru)
[O]: (Ogląda owy "dokument" oddaje go wraz z książką) Więc tak jak mówiłem, książki nie przyjmę.
[K]: W takim razie muszę poinformować pana, o karze w wysokości 100 zł, która zostanie na pana nałożona przez wydawnictwo.
[O]: Dobrze, zadzwonię do pana przełożonych i wyjaśnię całą sytuację, a teraz żegnam (i w tym miejscu walnięcie drzwi).
Zaraz po całym zdarzeniu wpisałem w wyszukiwarkę nazwę firmy i jej dane i co wyskoczyło? Proszę bardzo:
http://www.panoramaradomska.pl/x.php/1,869/Telefoniczni-naciagacze.html
Tak więc kończąc moją pierwszą historię tutaj, chciałbym wszystkich ostrzec przed księgarnią Delta z Radomia, która jak widać próbuje jak tylko może zedrzeć pieniądze z ludzi.
call_center
Nie wiem jak mieliby na Twoją mamę nałożyć tą karę. Jeśli rozmowy były nagrywane, to wszystko do udowodnienia. Jeśli nie były, to jak udowodni, że Twoja mama zamawiała tą książkę? Pewnie chodzi raczej o przestraszenie, że lepiej zapłacić 28 zł za książkę niż 100 zł kary.
OdpowiedzPo to się rozmowy nagrywa, żeby wszystkie ewentualne umowy były do odtworzenia - jeśli nie są, to umowy nie ma i już. Swoją drogą, do zawarcia nie wystarczy "nooo, mooożeee", potrzebne jest wyraźnie nagrane potwierdzenie po przedstawieniu warunków umowy. Ja bym Pana Kuriera poinformował, że w tym domu za pukanie do drzwi z próbą wyłudzenia jest 1000 złotych kary.
OdpowiedzRozmowy być może są i nagrywane, ale nikt nie mówił, że będą udostępniane. Ja w bardzo podobnej sytuacji - już prawie pod koniec rozmowy - powiedziałem: "A przepraszam, bo Ja zapomniałem Panią uprzedzić o tym, że Ja również - oczywiście dla naszego wspólnego dobra - nagrywam tą rozmowę. Proszę więc o wyraźne podanie jeszcze raz: danych firmy (adres i numer telefonu kontaktowego), Pani nazwiska i stopnia oraz powtórzenie warunków DARMOWEJ promocji" i co usłyszałem "tu, tu, tu, tu, tu, tu, tu ...".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 kwietnia 2012 o 11:22
Nie musisz mieć dostępu do tego, co nagrywa CC - ale roszczenia muszą być na jakiejś podstawie, a jeśli nie ma nagrania to nie ma umowy, a jest wyłudzenie.
OdpowiedzHm, jezeli jest nagranie, w ktorym mowi sie o darmowej ksiazce to tym bardziej nie mieliby jak nalozyc kary... Zgadzam sie z netsatan- to raczej po to, zeby sobie czlowiek pomyslal, ze lepiej zaplacic 28 zl, niz 100. Oj, pomyslowi ludzie...
OdpowiedzNie ma w języku polskim takiego słowa jak "owy".
OdpowiedzOj, a od kiedy to? :)
OdpowiedzOd zawsze, jest owa, owe, owi, owo. A forma męska to "ów", nie owy :)
OdpowiedzHah, do nas też dzwonili - ale nikt nie był książką zainteresowany, bo od paru lat nie udostępniamy numeru domowego.
OdpowiedzJa na szczęście nie miałam takich sytuacji, ale i tak nauczyłam się już sprawdzać w Internecie wszystkie firmy, z którymi mam kontakt. Pożyteczna rzecz :)
OdpowiedzSytuacja trochę przypomina mi tego pobieraczka, czy jak mu tam było. Moja żona była bardzo przestraszona... dopiero teraz, a minął rok z kawałkiem, uśmiecha się tylko nieznacznie do tego wspomnienia. Bandy oszustów.
Odpowiedz