Jestem inspektorką w dużym hotelu popularnej sieci w Stanach. Zaczęłam tam pracować jako pokojówka ładnych parę lat temu i z tamtego okresu wywodzi się poniższa historyjka.
Każdy pokój sprzątałam codziennie. Do moich obowiązków należało wyszorowanie łazienki i kuchni, wyniesienie śmieci, zostawienie świeżych ręczników, szamponików, itp, zmiana pościeli, starcie kurzy, umycie okna i odkurzenie. W miarę możliwości oczywiście, bo nie mogłam dotykać osobistych rzeczy gości, ale generalnie pokój miał wyglądać schludnie. Bardzo ciężka praca, więc zawsze cieszyłam się kiedy goście wywieszali na drzwiach ′Nie Przeszkadzać′ albo chcieli tylko wymienić ręczniki na świeże - mniej roboty dla mnie.
Pewnego razu miałam taki właśnie pokój. Bity tydzień pobytu, codziennie wywieszka. Na początku myślałam, że to jakaś parka może przyjechała na romantyczne wakacje albo jakiś biznesmen, któremu 4 ręczniki wystarczą na cały pobyt i który nie ′produkuje′ zbyt dużo śmieci. W ciągu pierwszych 4 dni ani razu nie widziałam, żeby do pokoju ktoś wchodził ani z niego wychodził.
Piątego dnia z pokoju wychynęła młoda kobieta, żeby zabrać gazetę leżącą pod drzwiami. Byłam na drugim końcu korytarza ale szybko podtuptałam bliżej. Kobieta zobaczyła mnie i najwyraźniej chciała czmychnąć z powrotem, więc, jeszcze ze znacznej odległości przywitałam się i zapytałam czy będzie potrzebowała serwis albo chociaż świeże ręczniki.
Nie. Nie będzie.
To może chociaż zabiorę śmieci?
Nie, nie trzeba.
Nie to nie.
Kiedy zamknęła drzwi, z pokoju doleciał odorek niemytego ciała. No cóż, myślę, wakacje od higieny?
Kiedy stawiłam się w pracy rano w ostatni dzień ich pobytu, pokój był już pusty. No i dobrze, myślę sobie, mam co robić zanim się inni goście pobudzą.
Przeciągnęłam po czytniku kartą magnetyczną, otworzyłam drzwi i... natychmiast zatrzasnęłam je z powrotem. Smród jaki buchnął ze środka był po prostu niewyobrażalny. Pobiegłam po menedżera i razem jeszcze raz otworzyliśmy pokój. Na wdechu, kurs prosto do drzwi balkonowych i otworzyliśmy je na oścież. W pokoju śmierdziało jak w zapuszczonej oborze, a i wizualnie była masakra. Burdel na kółkach. Obydwa łóżka zasikane, rozkładana kanapa również - świeże i zaschnięte plamy. Wszędzie pełno pustych opakowań po jedzeniu i resztek jedzenia wdeptanych w dywan i rozsmarowanych po ścianach i meblach. Na szybie balkonowej pełno odcisków małych rączek wybabranych, zgadłam, po części czekoladą, a po części sosem z pizzy.
Kuchnia była obrazem nędzy i rozpaczy, w zlewie góra brudnych garów (to nic, że w każdej kuchni jest zmywarka), z gnijącymi resztkami jedzenia wszędzie od podłogi po wszystkie blaty.
Ale najgorsza była łazienka - główne źródło fetoru. Spodziewałam się, zanim jeszcze do niej weszłam, że toaleta będzie zapchana. Miałam rację. Czego nie przewidziałam, to obecność wywracającej nos na drugą stronę Annapurny zbudowanej z tygodniowego zapasu zużytych jednorazowych pieluszek dziecięcych. W wannie!
Po wstępnej eksploracji, wyszliśmy z menedżerem zostawiając otwarty balkon. Szef zawołał posiłki i razem zrobiliśmy zdjęcia całego bajzlu, wynieśliśmy wszystkie śmieci, załadowaliśmy zmywarkę, kolega przepchał toaletę i sprzątnęliśmy jak się dało.
Pokój był wyjęty z obiegu przez kolejny tydzień. Wszystkie powierzchnie trzeba było wyszorować kilka razy, wyprać dywan, umyć tapety, zdezynfekować. Kanapa i materace z obu łóżek były do wymiany - kompletnie przesiąknięte moczem.
To był jeden z najgorszych pokoi jakie widziałam, a widziałam wiele. A wystarczyłoby dać mi posprzątać nawet co drugi dzień czy chociażby codziennie wystawić kosze na śmieci na korytarz, jeśli już koniecznie nie chcieli mnie wpuścić. Po co męczyć siebie i dzieci w totalnym syfie i smrodzie przez tydzień?
Z tego co wiem szefostwo skontaktowało się z Piekielnymi gośćmi i obciążyło ich kosztami nadprogramowego sprzątania. Nie wiem jakiego rzędu była to kwota ale mam nadzieję, że już więcej takiego numeru nie wykręcili.
Apetyt odzyskałam w miarę dopiero na drugi dzień późnym popołudniem.
zagranica
Masakra. Aż się włos na glowie jeży. Żeby nie wyjść na hipokrytkę sama tu muszę przyznać, że nie jestem pedantką i w moim mieszkaniu nie zawsze wszystko błyszczy, zwykle rzeczy, których często używam nie trafiają z powrotem na swoje miejsce, tylko gdzie akurat mi pasuje, ale nawet ja nie wyobrażałabym sobie takiego syfu. Kiedyś była współlokatorka zostawiła w zlewie resztki jedzenia na ponad tydzień i capiło w całym domu, to wolę nawet nie myśleć co to było gdy trafiłaś na takie combo. :/ Obrzydlistwo. No dobra, może jeszcze rozumiem, że kobieta z porządkiem się minęła w drzwiach obrotowych, ale dla mnie głupotą byłoby w takiej sytuacji będąc w hotelu nie skorzystać z tego, że ktoś może zrobić to za nią.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 kwietnia 2012 o 1:00
Tak jak mówisz, Sig, po to tam byłyśmy, żeby im posprzątać, przecież nie ma za to dodatkowej opłaty. Moje mieszkanie tez nie laboratorium:)Potem od recepcjonistek się dowiedziałam, że to było małżeństwo z dwójką małych dzieci. Podobno jak sie wyprowadzali wczesnym rankiem to dziewczyny z recepcji biedne tez musiały wstrzymac oddech jak wychodzili. W końcu te nieszczęsne pieluchy trzymali w wannie więc raczej żadne z nich nie brało kąpieli ani prysznica przez tydzień:/ Strach pomysleć jak ich dom wygląda...
OdpowiedzJuż sobie wyobrażam odwiedziny w domu takich znajomych ;)
OdpowiedzDla takich ludzi powinna być specjalna tablica "Tych klientów nie obsługujemy".
Odpowiedzrodem z PRL-u,a [po za tym informacja do innych hoteli tej sieci, oraz do tych po sąsiedzku,żeby "bydła" nie wpuszczali...
Odpowiedzpowinien być jakiś przepis, że obsługa hotelu ma prawo zrobić przegląd pokoju gościa, celem sprawdzenia czystości, jeśli ten długo unika sprzątaczek.
OdpowiedzNiby czemu? Swego czasu także przez długo nie wpuszczałam obsługi do pokoju w hotelu a jakoś chlewu tam nie zrobiłam.
Odpowiedzno ty nie miałabyś sie czego obawiać, a celem byłoby wyłapanie tych co syf robią. tak to trudno zrozumieć?.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 kwietnia 2012 o 14:53
Nie zrozumiałeś. Nie wpuszczałam nie dlatego, że obawiałam sie oceny porządku (akurat był) lecz w tamtym okresie obsługa w pokoju była mi bardzo nie na rękę przez moje samopoczucie i nie tylko. Jakby hotel nie chciał tego uszanować to zwyczajnie zmienilabym go na innego, gdzie miałabym spokój.
Odpowiedzja nie zrozumiałem, ponizasz mnie. hotel powinien miec prawo wparować do pokoju i już. I kto nie bałagani to ok. a jak ktoś jest flejtuchem to wynocha.
OdpowiedzMoim zdaniem taka kontrola to dobry pomysł, pod warunkiem że nie byłaby zbyt inwazyjna, po prostu wejść, rozejrzeć się i wyjść. To by chyba nie przeszkadzało mieszkańcom a pozwoliłoby powstrzymać tego typu brudasów we w miarę wczesnym stadium przekształcania pokoju w oborę.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 kwietnia 2012 o 22:00
Gdzie niby Cię ponizylam? Moze jeszcze dokładnie przeszukujmy kazdego klienta w sklepie, bo moze coś ukradł? Nie przeginajmy. Meldujac sie w hotelu musisz pokazać dowód, jeśli nawet wyjedziesz bez pożegnania to można ścigać osobę, która wyrzadzila szkody. Nie raz i nie dwa spotkałam sie z przypadkami, gdy klient zdemolowal pokój, lecz po zapłacenia za szkody (zapewne ze spora nawiązką) rozstał sie z obsługa w miłej atmosferze. Owego czasu, gdy nie wpuszczałam nikogo z obsługi, czułam sie jak trup. Pod koniec pobytu nie tylko ściany złośliwie tańczyły mi przed oczami, podłoga także postawiła sobie za cel mnie przewrócić. Większość czasu spedzalam modląc sie o chwile snu w łóżku, najczęściej po pseudo spacerze, akurat w godzinach, gdy sprzątano pokoje. Z tego powodu ochoty na wizytę obcej osoby jakoś nie miałam... i na tłumaczenie sie o co chodzi, co to za dziwne leki i strzykawki. Dość mocno cenie sobie prywatność i tego oczekiwałam po hotelu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 kwietnia 2012 o 23:20
jakby ktoś wszedł do pokoju na 10 sekund to nic by ci sie nie stało. Już wolałbym taką wizytę, niż przebywanie w pokoju w którym ktoś wcześniej nasrał i rozdeptał.
OdpowiedzWłaśnie stałoby sie. Ty wolisz taka wizytę, ja delikatnie ujmując, nie byłabym zadowolona. Nie życzę sobie takich kontroli, to nie przedszkole. Nie mam zamiaru pózniej znosić pytań, nawet z dobrymi intencjami. Pokoje są sprzątanie, więc nawet jak ktoś tam nabaganil to nie powinno mieć to wpływu na Twój pobyt, żadnego. Jak jakimś cudem Twoje paranormalne zdolności poznaja historie pokoju to możesz go zmienić - ja wymienialam bo dostałam prysznic, a wole wannie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2012 o 12:23
Czyli jesteś kolejną przewrażliwioną babą ą/ę bułę przez bibułkę. Nie mam paranormalnych zdolności, ale wolałbym, mieć świadomość, że ktoś pilnuje porządku w hotelu i nie dostałem pokoju po jakimś syfiarzu. A jakby ktoś wszedł 10 sekund, rozejrzał sie i wyszedł, to nie problem, korona by ci z głowy nie spadła. Nie trzeba sie tłumaczyć jeśli wszystko jest ok, natomiast syfiarze byliby eliminowani. Poza tym byłbym bezpieczniejszy wiedząc, że ktoś sie mną zainteresuje jak nie będę wychodził długo z pokoju, mogę zasłabnąć czy cuś.
OdpowiedzTak, jestem przewrazliwiona na punkcie prywatności, zwłaszcza w momentach, gdy zle sie czuje. Nie mam najmniejszej ochoty by ktoś mnie wówczas widział bez mojego pozwolenia, nawet przez 10 sekund. Nie mam zamiaru doprowadzac sie do jakiegoś porządku na zawołanie, zbyt wiele mnie to kosztuje. Jestem dorosła, zniszczylam pokój - zapłacę, nie zniszczylam - ok. Dla mnie nie ma znaczenia, czy w pokoju był bałagan, czy ktoś umarł, czy miał zawał, liczy sie to, co jest teraz. W mieszkaniu, w którym teraz przebywam, przed remontem odbywały sie imprezy, sadze ze po nich bałagan był straszny. W mieszkaniu, do ktorego mam sie przeniesc za jakis czas brud wynalazl nie tylko ogien, lecz takze kolo i właśnie urządza igrzyska (z niczyjej winy). I co z tego? Sprzątanie sie, wyremontuje i będzie ładnie, czysto i pachnaco. Jeśli ktoś długo nie daje znaku życia, nawet nie odpowiada przez telefon - ok, interwencja wskazana. Lecz tylko wtedy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2012 o 14:11
Ta kobieta mogła mieć duży problem z depresją, lub czymś gorszym (np. schizofrenicy zwykle się nie myją i robią syf w domu), nie można od razu jej wrzucać do wora ze zwykłymi śmierdzielami. Nie wiemy jak wyglądała jej sytuacja osobista, może nieciekawie? Szczególnie,że było dziecko.
OdpowiedzJa rozumiem, jakby była sama i chora faktycznie, we własnym domu, ale przecież primo miała męża, który własny rozum chyba miał i skoro żona nie dawała rady to sam powinien się tym zająć. To, że żona miała jakieś problemy ze sobą nikogo nie tłumaczy w tej sytuacji, a powiedziałabym nawet, że właśnie wręcz odwrotnie, bo w tej sytuacji właśnie mąż powinien zadbać żonę i dzieci skoro ona nie była w stanie zrobić tego sama.
OdpowiedzNic o mężu w historii nie stoi :) Zrozumiałam,że była sama z dzieckiem.Autorka przecież napisała,ze nie wie kto tam mieszkał, czy jakaś para czy biznesmen. Oczywiście nie usprawiedliwiam jej (kobiety) ale czasem ludzie powinni próbować zrozumieć co się dzieje, a nie tylko z pogardą oceniać.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 kwietnia 2012 o 12:55
efca, autorka pisze w komentarzu pod historia ze dowiedziala sie od recepcjonistek ze to bylo malzenstwo z 2 malych dzieci :P
OdpowiedzCzy wierzysz, że depresja może doprowadzić pokój do opisanego wyżej stanu? W tydzień?
OdpowiedzPiekielność w najwyższym możliwym stopniu.
OdpowiedzHistorie ze zdemolowanymi pokojami zdarzaja się niestety dość często, niektórzy ludzie nie mają żadnych hamulców, zwłaszcza jak sobie popiją. Generalnie szanujemy życzenie prywatności gościa, jednak po kilku ekstremalnych przypadkach kiedy pokojówka informuje nas, że z pokoju dobiega 'zapaszek' lub podejrzane hałasy, menedżer dzwoni i prosi o pozwolenie 'sprawdzenia czy wszystko w porządku'.
OdpowiedzMasakra! dla tych co włąsnych dzieci nie mają: pieluchy zasikane nie mówiąc o grubszych sprawach śmierdzą tak że smieci wynosi sie 2 razy dziennie a latem częściej. Albo pakuje się pieluchy w kilka warstw worka żeby śmierdziały mniej.
OdpowiedzKtóregoś dnia mój narzeczony postanowił sprawić sobie kolejne akwarium (dwa już stały w domu, takie hobby). Wyszukał w internecie, że ktoś pilnie potrzebuje pozbyć się takiego zbiornika za niewielką stosunkowo cenę. Niewiele myśląc, skontaktowaliśmy się z wystawiającym ogłoszenie i umówiliśmy się na odbiór następnego dnia. Podjechaliśmy pod wskazany adres, kamieniczka, osiem mieszkań. Zapukaliśmy do właściwego. Otworzył młody mężczyzna, jakieś 23 lata. Nas cofnęło. Od smrodu. Po podłodze w korytarzu walały się śmieci i zużyte pieluchy dziecięce. Przeszliśmy do "salonu", w którym tapeta do połowy była oddarta ze ścian, podłoga była ze starych, wypaczonych desek, a resztki dywany wystawały smętnie spod kanapy zasyfionej czymś niezidentyfikowanym. Pod nogami dwójka berbeci (cztery i dwa lata, na oko) plus jedno półroczne na kanapie. Okno zabite gwoździami. Miałam to nieszczęście, że przez uchylone drzwi zobaczyłam sypialnię. Pościel niezmieniona od wieków, a od łóżka aż po przeciwległą ścianę śmieci różnego rodzaju utworzyły równię pochyłą ze szczytem przy łóżku. Koszmar. A najgorsze jest to, że w tym całym harmiderze zapomnieliśmy zabrać pokrywę od akwarium. Trzeba było tam wrócić. Do dziś mój żołądek protestuje na wspomnienie tego, choć do "obrzydliwych" nie należę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 kwietnia 2012 o 23:29
Wydaje mi się, że to trochę inna historia. Rodzinka 2+2 demolująca hotelowy pokój, to nie to samo co dwudziestoparoletni facet, który jakimś cudem (wolę nie wiedzieć) wylądował w małym mieszkanku z trójką małych dzieci. Wydaje mi się, że gość po prostu nie dawał sobie rady przy takim obciążeniu obowiązkami, jakie stwarzają trzy berbecie, natomiast przygoda w hotelu to albo umyślne działanie albo sam już nie wiem co.
OdpowiedzOch, wybacz, nie doprecyzowałam: W mieszkaniu była też kobieta, żona/konkubina. Oprócz tego w odwiedziny do nich wpadła siostra kobiety z własnym przychówkiem. Co mnie zastanawia to fakt, że mieli całą dobę na choćby ogarnięcie tego burdelu, ale zwyczajnie im się nie chciało. Przy czym nie był to bałagan kilkudniowy. Co najmniej kilka tygodni, jeśli nie miesięcy składało się na doprowadzenie do tego stanu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 kwietnia 2012 o 22:58
@Bypek u mojej babci w bloku jest takie mieszkanie. Masakryczny syf. Bierze się stąd, że lokatorzy zbierają śmieci, przegrzebują co "cenniejsze" myją i sprzedają. Z tego żyją. Również mieli dzieci.
Odpowiedzok, skoro było tam kilka osób i nie wyglądało na to że nie są w stanie tego ogarnąć to nic ich nie usprawiedliwia
OdpowiedzMoja mama kiedyś była pokojówką w Anglii. Pamiętam jak kiedyś opowiadała, że jej znajoma sprzątała pokój po hindusie. W łazience na podłodze znalazła "kasztany" ... wzięła jednego w rękę .. to nie były kasztany..
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2012 o 19:35
mnie tylko zastanawia jedno. ubogim rodzinom można wybaczyć, że żyją w brudzie. bez urazy ale tak czasem bywa, że ludzie ci pogrążają się co raz bardziej i już nawet sprzątać im się nie chce. ale zastanawia to, że tych ludzi stać było na hotel, pewnie nie najtańszy, a zachowywali się jak bydło ;] boję się pomyśleć co oni mieli w domu.
OdpowiedzW Hiltonie pracowałaś? ;D
OdpowiedzNie, ale też popularna sieć. Niektórym ludziom sie wydaje, że jak płacą za pokój to wszystko im wolno, włącznie z ubliżaniem obsłudze, robieniem totalnego burdelu i kradzieżą wszystkiego, co nie jest przyśrubowane.
Odpowiedz