Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Spotkałam się kilka dni temu z kumplem, z którym kiedyś pracowałam w…

Spotkałam się kilka dni temu z kumplem, z którym kiedyś pracowałam w stadninie. Zadumaliśmy się nad wyjątkowo paskudną historią – kumpel zaczął temat mówiąc, że prześladuje go to od kilku lat. Mnie też. Do końca życia chyba będzie, bo moja skala na ludzką podłość i głupotę (mieszanka gorsza od napalmu i wiatru) się kończy...

Stadnina była na bardzo wysokim poziomie, sportowa, trenująca głownie konie, nie ludzi. Kumpel trenował skoczki, ja ujeżdżeniowce. Nasz Szef, cudownie sympatyczny Holender (stadnina w północnych Niemczech), oprócz rasowych koni do treningu, przywodził też czasem znajdy. Był wśród nich osiołek (ocalony przed sprzedaniem na salami, po tym jak znudził się dziewczynce, dla której w niewiadomym celu został kupiony), emerytowane konie i kontuzjowane dożywotnio skoczki.

Żyły sobie u nas o łaskawym chlebie, spędzając czas na skubaniu trawy i grzaniu się w słońcu, każdy z nas dokładał po godzinach łapkę do opieki nad nimi. Mój Szefu (wybaczcie wielką literę, ale ja o nim nawet dzisiaj myślę wielką literą, gość był z tych jeden na milion) był świetnym człowiekiem, traktował je na równi z końmi, które trenował, a które to sprzedawał za wystarczająco dużo, żeby móc utrzymać też ferajnę znajdek. O jednym znajdku właśnie będzie.

Fluke [tak go nazwaliśmy, bo rodowodowe imię miał brzydkie i długaśne] – czyli „fart” – trafił do nas z dwoma złamanymi podczas źle prowadzonego treningu nogami, ledwo zaleczonymi, ledwo stał. Obraz nędzy i rozpaczy, bo 4letni koń holsztyński, w pełni sił i chęci do życia przez ludzki, durny błąd, stał się niepotrzebnym właścicielom ciężarem. Ale Szefu nie dał go sprzedać na włoskie kiełbasy - kupił, przywiózł, zapłacił dużo ojro kilku weterynarzom, w końcu, kiedy koń doszedł do siebie i lekarze orzekli, że może spacerować bez bólu i cieszyć się słonkiem, dołączył do majdanu na wybiegu. Wtedy zaczęły nam pękać serducha – codziennie, kiedy trenowaliśmy konie, Fluke podchodził do płotu, patrzył za ujeżdżanymi zwierzakami, rżał sobie cicho, nie chciał wracać potem do boksu. Nudził się i tęsknił za pracą, zdarzają się takie konie.

Po konsultacji w wetami, zaczęliśmy go wieczorami rozchadzać – powolutku, delikatnie, na lonży, bez siodła, ot, żeby miał kontakt z człowiekiem, żeby nam nie wyliniał z nudów i smutku. O dziwo, po kilku miesiącach był w naprawdę niezłej formie i można było spróbować na niego wsiąść. Zaczęłam na nim jeździć na wieczorno-nocne tuptania po lesie i koń, przywieziony do nas ledwie żywy, odżył w sposób wręcz magiczny. Ale wiadomo było, że ten leniwy stęp to wszystko, co będzie mógł robić do końca życia. Nie narzekał, wręcz nie mógł się tych spacerków doczekać. Miodzio jak do tej pory, a mój Szefu powinien raczej trafić na Anielskich. Ale...

Pewnego dnia Fluke został przyuważony przez jednego z naszych stałych, zaufanych klientów. Koń był, po dojściu do zdrowia, cudownie piękny – holsztyny to bardzo ładna rasa. Klient wyraził podziw i poznał jego historię. Po jakimś czasie zaproponował, że mógłby go wziąć do siebie. Szefu się wahał, ale widział, że w pełni sezonu roboty mieliśmy po łokcie, ja pracowałam po nockach, ledwie widziałam na oczy, kumpel jeździł z zawodów na zawody, a nikomu mniej wykwalifikowanemu nie można się było naszą znajdą zajmować, bo wymagał wyjątkowej uwagi.

Pojechał do klienta, oblukał stajnię, widać go przekonała, bo Fluke pożegnał się z nami i pojechał do nowego domu. Sprzedawane było ponad 70% koni, z którymi pracowaliśmy, więc powinniśmy być otrzaskani, ale to było ciężkie pożegnanie, bo sami osobiście przywróciliśmy zwierzaka do życia. Ale w wierze, że jego dobro jest ważniejsze od naszych sentymentów, pożegnaliśmy sierścia, który odtąd miał mieć tylko dwóch towarzyszy [dla kontuzjowanych koni to zawsze lepsze niż stadninowy tłok], syna właściciela [lat 26], który by tylko nimi się zajmował, zamiast nas zarobionych i ledwie żywych, świetne warunki, wielkie pastwisko...

Dwa razy byłam u Fluke’a – to była część umowy adopcyjnej, którą podpisali jego nowi właściciele. Dwa razy był Szefu osobiście. Wszystko było ok, naprawdę ok. Raz jeden stwierdziłam, że ten cały syn właściciela jest jakiś dziwny, ale nic konkretnego to nie było. Koń zadbany, stajnia piękna i czysta, karma przednia, no pełnia szczęścia. Jakieś pół roku po adopcji nie mogłam się dodzwonić do właścicieli. Szefa nie było przez następny miesiąc, więc zastępując go, miałam urwanie głowy. Jeszcze dwa razy próbowałam się z nimi skontaktować, ale więcej nie dałam rady. Do dzisiaj żałuję, że nie cisnęłam wtedy.

W końcu trzy miesiące po ostatniej wizycie i całkowitym braku kontaktu, wybrała się cała ekipa, znaczy ja i kumpel pod dowództwem Szefa. Właściciela nie było, jak się dowiedzieliśmy od dziewczyny, która nam otworzyła, od ponad czerech miesięcy. Włączył nam się tryb awaryjny. Łamiąc prawo i zasady dobrego wychowania, władowałam się samoobsługowo do stajni, zostawiając panom czekanie i rozmowę z synkiem właścicieli.

Puls mi skoczył pod sufit, jak zobaczyłam co się w malutkiej, pięknej nie tak dawno stajni działo – syf, smród wręcz materialny bytem, brud, malaria, no istna masakra. Dwa pozostałe konie miały zapadnięte boki, zaropiałe chrapy i oczy, były wręcz oblepione brudem. Ale zmroziło mnie, kiedy trzeci boks zobaczyłam pusty. Podbiegłam i zajrzałam do środka. Fluke tam leżał, a przynajmniej to, co z niego zostało. Miał otwarte złamanie kontuzjowanej nogi, wyglądał jak koński szkielet obciągnięty starym pergaminem. I był bardzo stanowczo nieżywy. Muchy i mnóstwo innego robactwa były po prostu wszędzie. Do końca życia nie zapomnę tego widoku, czasami mi się śni.

Nie pamiętam, co dokładnie było dalej, bo ponoć wyleciałam ze stajni i rzuciłam się z łapami na synka właścicieli, z którym szef rozmawiał. Wiem, że rozwaliłam mu z pięści łuk brwiowy, co spowodowało sporo paniki, bo cholerstwo krwawi jak diabli. Ale pamiętam też, że kiedy policja, która dość szybko została wezwana, się zjawiła, to nikt specjalnie się mnie o to nie czepiał. A już na pewno nie ci, którzy weszli do stajni. Ponieważ poszkodowany nie próbował nic z tym robić na drodze prawnej, nie oberwało mi się za napaść. Niestety jemu, za to, co zobaczyłam w stajni, też nie. Bo brak dowodów, bo zwierzak mógł być chory, bo to, bo tamto... Zabrano mu dwa pozostałe konie, klaczka, która była źrebna i straciła ciążę, bo została prawie zagłodzona, padła tydzień później. Trzeci koń doszedł do zdrowia pod opieką nowej adopcyjnej rodziny. Wracaliśmy bez jednego słowa, mimo że mieliśmy ponad 3h jazdy. Ja potem pół nocy ryczałam kuzynowi, który był pierwszą bliską mi osobą, jaka się nawinęła, w rękaw. Nie mógł uwierzyć, w to, co mówiłam. Też bym nie mogła.

Jakiś czas późnej zjawił się człowiek, który wziął Fluke’a. Szefu zamknął się z nim w biurze na kilka godzin. Potem facet przyszedł do nas, najwidoczniej przepraszać, ale ledwie mógł z siebie głos wydobyć. Odjechał, a my dowiedzieliśmy się w końcu, co się stało. Synek, porwany myślą, że na u siebie rodowodowego konia do skoków, ze świetnymi korzeniami, olał wszystko, co dotyczyło utrzymania zwierzaka w dobrym zdrowiu. Po wyjeździe [służbowym] ojca, zaczął trenować na koniu skoki. Jak pisałam, Fluke był bardzo chętny do pracy, więc skakał. Całe trzy razy. Kość w przedniej nodze połamała się jak zapałka, kiedy trzeci raz na niej wylądował. Ponoć koń został za pomocą razów batem zmotywowany do wstania i dokuśtykania do boksu. Jestem w stanie w to uwierzyć, bo widziałam, co potrafi zrobić spanikowane i ogłuszone bólem zwierzę w pierwszym szoku po urazie. Ale do Fluke’a, naszej uratowanej, wychuchanej znajdki, nikt nie zawołał weta. Nikt nawet nie przyszedł. Leżał w boksie, cierpiąc niesamowicie, aż umarł. I potem też leżał. Do stajni nikt nie wchodził, mimo, że były tam jeszcze dwa konie. Aż do momentu, kiedy ja tam wparowałam, o wiele, wiele za późno...

Nie dowiedzieliśmy się, jak ojciec wyciągnął ze śmiecia, który to zrobił, całą historię. Szef planował wnieść sam sprawę do sądu na podstawie umowy adopcyjnej, ale nie zdążył, miał spotkanie z pijanym polskim kierowcą jadącym pod prąd przez autostradę. Pijanemu nic się nie stało. Szefa zbierali z kilkuset metrów. Nie podaję narodowości złośliwie, po prostu Polacy wyjątkowo często siadają za kółkiem po alkoholu.

I tak wróciło to do mnie, z całą mocą, kiedy spotkałam się właśnie z tym kumplem, który razem ze mną zajmował się znajdem i pojechał wtedy dowiedzieć się, co się z nim stało. Mam wrażenie, że od tego czasu jeszcze mocniej nie lubię ludzi jako ogółu. To chyba najpiekielniejsza rzecz, jaką tu napiszę. Staram się o tym zwykle nie pamiętać, ale wraca.

stadnina

by Dark
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Gold
45 47

Wielką głupotą jest to, że doprowadził do ponownego złamania u konia. Ale jak nazwać to, że zostawił cierpiące zwierzę bez żadnej pomocy? Brak mi słów....

Odpowiedz
avatar beoska
21 25

Mnie zatkalo. Poruszająca historia. Kto ją w ogole minusuje?! Za mało tu komuś piekielności?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 17

a ja się rozpłakałam... Bo widzisz, ludzie to w wieeelu (ale nie wszystkich, na szczęście) przypadkach banda skur.wysynów, a zwierzęta mnie osobiście nie zawiodły nigdy. Owszem ,zdarzyło się, że mnie zaatakowały, ale który kot by nie podrapał/ugryzł właściciela, który próbuje mu na siłę podać antybiotyk? Płaczą razem ze mną, kiedy jestem chora czuwaj,ą przy moim łóżku... Mają o wiele więcej empatii od ludzi, są bardziej uczuciowe niż ludzie...

Odpowiedz
avatar NiebieskiSweter
6 6

Minusują 'detektywi' dopatrujący się fejka w każdej historii, którzy nie wiem po co tu wchodzą [równie dobrze mogę wejść na Brokacika i jechać wszystkich, tylko po co?]. Ewentualnie ludzie nienasyceni w czytaniu/oglądaniu cierpiących ludzi i zwierząt.

Odpowiedz
avatar Goszka
32 34

to straszne, co napisałaś. Bardzo mi przykro. Bardzo mi smutno. Bardzo.

Odpowiedz
avatar Izura
51 51

Powinni mu połamać ręce i nogi i wrzucić do jakiegoś wychodka aż zdechnie. Zatłukłabym, to coś powinno cierpieć 2 razy tyle co koń.

Odpowiedz
avatar Macondo
20 20

no to napisała że próbowała i ją odciągnęli...też bym próbował gnoja połamać...

Odpowiedz
avatar SiewcaSierot
30 32

Pierwszy raz uroniłam łezkę na piekielnych ;-;.

Odpowiedz
avatar Beata_lepard
11 11

Nic dodać nic ująć. Brak słów na komentarz...

Odpowiedz
avatar Korowiowa
6 6

Ja także, niejedną:(

Odpowiedz
avatar edyciurek
17 17

Łzy roniłam pod historią Micha o 4-letniej dziewczynce. Ale ta historia także ściska serce. Konie to wspaniałe i mądre zwierzęta.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

edyciurek - mam dokładnie to samo.... Jeszcze mi łzy lecą. Znęcanie się nad bezbronnymi - dziećmi i zwierzętami to najgorsze sk*rwysyństwo :/

Odpowiedz
avatar ByTheWay
16 18

Zniszczyłabym. Rozerwała na kawałki, cokolwiek. To straszne...

Odpowiedz
avatar 7medeis
13 17

Zabić to mało. Przepraszam - kocham konie i ładuje ciężką (jak na studenta) kasę żeby zdechlaki ratować i nóż mi się w kieszeni otwiera jak o takich młotach słyszę.

Odpowiedz
avatar aaiaa
15 15

Zadziwiające i w pewien sposób dobre jest to jak wiele osób po prostu nie potrafiło po przeczytaniu tego napisać czegokolwiek w komentarzach. Po Prostu brak mi słów, jak mozna być tak okrutnym. Po takich historiach mam ochotę siąść i płakać nad tymi wszystkimi poszkodowanymi, ale tez nad tym jacy sa niektórzy ludzie. To jest po prostu straszne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
29 29

Szkoda konia i szkoda Szefa. Smutno mi się zrobiło po przeczytaniu.

Odpowiedz
avatar KingOfTheWiadro
11 23

Ręce mi się trzęsą, idę zapalić...

Odpowiedz
avatar Djurex
14 16

Nie ogarniam poziomu skur*ysyństwa jakim "popisał" się ten gość...Smutna prawda jest taka,że w naszych stajniach wiele koni,niekoniecznie ze wspaniałym rodowodem,jest zaharowywana aż do wyczerpania zdrowia,a później wysyłana w jedną stronę. O kulawych,naszprycowanych lekami na zawodach regionalnych nie wspomnę...

Odpowiedz
avatar jyyli
21 23

A jeszcze ludzi protestujących przeciwko złemu traktowaniu koni nazywa się "pedałami" (do tej pory nie odkryłam, co ma jedno do drugiego) i obrzuca kamieniami. Zbrodnie dokonywane na zwierzętach są niestety bardzo często akceptowane :(

Odpowiedz
avatar 7medeis
8 14

hmmm...To jak nic wychodzi, że jestem pedałem - wolę facetów. Będę z tym żyć i dalej uskuteczniać mój homoseksualny proceder:]

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 kwietnia 2012 o 23:23

avatar konto usunięte
17 19

To ja jestem lesbijką (lesbijkiem?), bo wolę kobiety ;) Teraz "pedał" to takie słowo-klucz, podobnie jak "żyd", "komuch" itp. A za takie zostawienie zwierzęcia, by umierało w męczarniach powinni co najmniej kastrować bez znieczulenia.

Odpowiedz
avatar marcintaz123
16 18

Mimo że zwykle staram się powstrzymywać,to teraz nie mogę.Syna tego gościa i pijanego kierowcę najlepiej do komory gazowej wrzucić.

Odpowiedz
avatar Face15372
6 12

Odebrało mi mowę...

Odpowiedz
avatar MalaMii
13 19

Mimo iz czytuje Piekielnych od kilku miesiecy, dopiero Twoja historia sklonila mnie do napisania komentarza.Nie moge powstrzymac łez. Tak bardzo mi przykro. I zle mi ze takie "osobniki" chodza po ziemi.Niech go pieklo pochlonie.

Odpowiedz
avatar Naa
10 12

Straszne. Biedny Fluke. Brak mi słów. Co za szkoda, że choć s.......nowi czegoś nie złamałaś...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 kwietnia 2012 o 0:07

avatar Dark
27 29

Niestety nie wiem, czy śmiecia spotkała jakaś kara poza moją szybką akcją na miejscu. Podejrzewam jednak, że ojciec, w gruncie rzeczy porządny człowiek, utrudnił mu mocno życie. Mam taką wielką nadzieję. Po wypadku Szefa wróciłam na stałe do Polski, więc nie wiem nic więcej oprócz tego, co napisałam. Za ciężar gatunkowy historii przepraszam - egoistycznie pomogłam sobie samym jej spisaniem, bo czasem wydaje mi się, że poziom bestialstwa w tym człowieku aż wręcz abstrakcyjny i nie jestem w stanie nawet spróbować zrozumieć... Djurex - niestety, mimo chęci czy nawet chęci i środków, nie da się pomóc wszystkim zwierzakom, a jest tak jak piszesz. Za zachodzie trochę lepiej, ale też, jak widać, bajki nie ma. Wolę myśleć o zmienianiu świata dla jednego psa/konia/kota/koszatniczki dając im opiekę, niż zadręczać się świadomością, że chorego świata zmienić się dla wszystkich nie da. Może to takie psychiczne tchórzostwo, ale niestety, nie da się ulżyć każdemu cierpiącemu zwierzakowi... Co sprawia, że "koroną stworzenia" szybciej okrzyknę niezniszczalnego karalucha niż żałosnego człowieka. Jako gatunek jesteśmy często paskudni. [eh, tak się we mnie zakotłowało, że literówka na literówce]

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 kwietnia 2012 o 23:07

avatar chimera20
0 14

pierwszy raz zapłakałam czytając piekielnych człowiek to bestia a nie istota stworzona przez boga

Odpowiedz
avatar ago12
8 10

Nie wiem, co zrobiłabym, gdybym dopadła go w swoje ręce, pewnie to, co ty. Nie mogę nawet czytać o tym, że ktoś się znęca nad zwierzętami, nie mówiąc już o tym, że doprowadza je do strasznej śmierci w męczarniach. Nie rozumiem tego. Mam dwa koty, które są dla mnie jak dzieci - zabiłabym, gdyby ktoś im coś zrobił.

Odpowiedz
avatar monikaanna
5 5

o kur... nie jestem w stanie inaczej tego skomentować...

Odpowiedz
avatar Djurex
12 14

Dark - dlatego zamiast chodzić z transparentami wolę np. na zawodach widząc kulejącego/źle traktowanego konia zgłosić to chociażby do sędziego. Sympatii zawodników mi to nie przynosi,ale pozwala mieć nadzieję,że taki już chorym koniem na zawody nie pojedzie - chociażby ze względu na to,że miałaby się przyczepić taka jak ja i narobić "siary".

Odpowiedz
avatar Dark
13 13

No i cześć Ci za to i chwała. Ja nigdy na imprezy poniżej *** nie jeździłam, a w Polsce bywałam tylko na sopockim CSI, więc nie wiem, jak to wygląda, ale na pewno wiesz co mówisz. Z resztą niestety, nie dziwi mnie to - jest jakieś parcie na szkło w tych zapadłych, zapyziałych stajenkach, żeby zabiedzone konie na zawodach pokazywać. Ot, bagienko... Tym lepiej, że chociaż kilka koni zawdzięcza Ci trochę wytchnienia.

Odpowiedz
avatar Dark
18 18

Właśnie przed chwilą poprawiłam wszystkie literówki. Co ciekawe w następnym zdaniu było normalnie - telepało mną jak pisałam, tyle mam na usprawiedliwienie tego idiotycznego błędu.

Odpowiedz
avatar arkudaki
3 7

jedrekp To może już nie powinieneś czytać? Jedna(lub nawet kilka) literówek. Matko Boska!!!Straszne rzeczy. A tekst mądry, wzruszający i błyskotliwie napisany. Tego nie jesteś w stanie docenić? MINUS

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 maja 2012 o 23:19

avatar piesekpreriowy
9 13

:| toz przeciez mogl nosic dzieciaki i sie cieszyc zyciem. Ten idiota mialby z teo zysk, jesli naprawde inny argument nie trafi. Jakim trzeba byc bezmyslnym kretynem...i co za obrzydliwe tchorzostwo, ze zostawil tego konia. Ze nie wspomne, ze jest to zupelnie nielogiczne. Czemu tamte 2 nagle opuscil? Do odstrzalu takich przy jebow i juz.

Odpowiedz
avatar Dark
12 12

Znaczy no, nie mógł. Wozić dzieci czy zarabiać. Nie został wzięty dla kasy przez ojca - sportowe konie nie nadają się do popularnego w Polsce [nie zauważyłam tego nigdzie indziej] sadzania cosia na grzebiecie i prowadzania w kółko. W ogóle koń trenowany do sportu nie nadaje się dla osób niejeżdżących sportowo. Nie czepiam się tego, co napisałeś, po prostu boi mnie, że funkcjonuje taki obraz, że konia można zajeździć na śmierć, nawet po kontuzji, nawet na emeryturze. Ty pisałeś to w dobrej intencji, właściciele zmaltretowanych koni już intencje mają inne, niestety.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
-1 7

Nie wiem jak jest ze sportowymi, ale osobiscie znam stare konisko, ktore raczej nie narzeka na dzieciaki. Zreszta mniejsza o to...juz nawet niech sprzeda go do rzezni i za pieniadze kupi wodke. I dla niego i dla konia lepiej. To co zrobil jest tak irracjonalne, glupie, okrutne i bezsensowne, ze sie w pale nie miesci. A ja wcale nie myslalem o zajezdzeniu ba smierc tylko o 2-letnich szkrabach na festynie od czasu do czasu. Nie wiem jak ta kontuzja, ale generalnie nie sadze zeby to koniowi przeszkadzalo. Wrecz przeciwnie (przynajmniej te niesportowe). Choc oczywiscie ekspertem nie jestem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 kwietnia 2012 o 2:01

avatar Dark
4 4

ja z kolei w ogóle nie rozumiem idei "szkraba na festynie", kompletnie nie pojmuję gdzie w tym sens. a dla większości koni do udręka [stoją cały dzień w słońcu, dotyka ich mnóstwo obcych ludzi, kiepsko z porządnym rozchodzeniem, nie karmi się konia za bardzo, żeby przypadkiem na festynie nie strzelił nieestetycznej kupki... najgorzej mają kuce, bo są zwyczajnie słabsze]. dla konia takie coś to stres, a nie żadna rekreacja. wiem, co mówię, trenowałam konie zawodowo. to raz. dwa. świat koni sportowych to inna bajka. nie ma żadnych festynów, pozwalania dotykania konia przez osoby trzecie [więc konie nie są do tego przyzwyczajone], w ogóle większość ludzi na zachodzie wyśmiałaby taki pomysł. tam nikomu to do głowy nie przyszło - facet miał swoje 3 konie na własny użytek, wielki ogrodzony teren i to zupełnie co innego, niż konik w oborze, wożony, żeby zarobił 150zł przez cały dzień dreptania w kółko... poza tym napisałam, że nie czepiam się Ciebie, tylko ludzi, którzy takie rzeczy uskuteczniają.

Odpowiedz
avatar Tecza
1 1

Dark - zgadzam się z Tobą w zupełności (mam do czynienia z końmi przez całe życie, wiem o czym mówisz). Konie sportowe to inna bajka.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
1 5

Ja sie na koniach nie znam i nie moge stwierdzic czy jest tak jak mowisz - choc pewnie tak jest. Niewazne. Chodzilo mi tylko o to, ze to co zrobil jest zupelnie nieracjonalne. I tyle. Pozwolil zdechnac koniowi, ktorego od biedy mozna sprzedac do rzezni czy wlasnie na festyn. Zupelnie abstrachujac od tego czy to dobre dla konia. Po prostu pomijam fakt, ze to zywe zwierze, ze ma uczucia etc. Po prostu zmarnowal pieniadze i tego w ogole nie rozumien. Poziomu okrucienstwa rowniez. Aha, wciaz man wrazenie, ze sa konie ktore takie festyny nawet lubia. Oczywiscie w granicach rozsadku.

Odpowiedz
avatar Dark
3 5

@piesekpreriowy przepraszam, ale ujmę to dosadnie: jak ktoś nie zna się na koniach, to nie potrafi powiedzieć, co się koniowi podoba, a co nie. z psami kotami i cała resztą tak samo. jak sam piszesz, że się nie znasz, to proszę Cię, nie powtarzaj w kółko, że koniki na festynach są zadowolone. one cierpią i się stresują. bo nie lubią tłumu obcych, bo są zmęczona, bo robią coś, czego same z siebie by nigdy nie robiły [znaczy drepczą stępem w kółko cały dzień w uprzęży]. powtarzam jeszcze raz - to jest chory pomysł prowadzący tylko i wyłącznie do tego, żeby zbić na zwierzaku kasę kosztem jego dotkliwego dyskomfortu. co do braku rozsądku syna właściciela, to chyba nie pojmujesz mechanizmu działania. on popsuł zwierzaka, wobec czego zamknął stajnię i udawał, że problem nie istnieje. jak dziecko, co chowa pod łóżko resztki rozbitej szklanki. tu nie było mowy o kalkulacji czy by się nie opłacało go sprzedać [z resztą, jeszcze raz: koń sportowy to nie jest prosta sprawa do sprzedania, są papiery, bonitacje, księgi i przepisy. Niemcy to trochę inny świat pod tym względem, z resztą, nie bez powodu słyną z osiągnięć w jeździectwie i hodowli dwóch champiońskich ras. to nie nasze polskie bagienko, gdzie konia się opycha sąsiadowi za dwa koła i flachę. dlatego podkreślałam w historii co to za rodzaj stadniny, nie dla szpanu, jak się pewnie niektórym wydaje.] proszę, skończy temat tych koszmarnych festynów i bajek, że koniki są tam zadowolone...

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
-3 3

Okej. Ide glosic twoja prawde o festynach :D sora.

Odpowiedz
avatar KakarottoYo
3 11

Jot, jakaś łagodna się ostatnio zrobiłaś...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 11

Ta, wiem, wulgaryzacja języka, mea culpa, nic mi bardziej elokwentnego na myśl nie przyszło ;)

Odpowiedz
avatar lightman19
12 14

Połamać, przeczołgać, połamać, oczy wydłubać, jeszcze raz połamać, pozostawić tak przywiązanego bez wody i jedzenia. Tak, dla takiego cw*la byłbym iście piekielny.

Odpowiedz
avatar Hoshi
11 11

Druga historia na Piekielnych, która sprawiła, że przez kilka minut patrzyłam tępo w ścianę i nie potrafiłam zebrać myśli. Poziom okrucieństwa przekroczył wszelkie normy.... Chciałabym również myśleć, że tak dobry człowiek, jak Twój Szef, przeżył wypadek, ale wiem, iż tylko sama się oszukuję... Pozdrawiam serdecznie.

Odpowiedz
avatar Strzyga
13 19

Ja bym chciała wiedzieć, co za padalce uważają, że ta historia jest słaba...

Odpowiedz
avatar renfre
3 7

Ta historia była dla mnie zbyt mocna, nie mogę się otrząsnąć

Odpowiedz
avatar wonka0
2 10

Ja... Jak skończę płakac, coś napiszę

Odpowiedz
avatar KakarottoYo
8 10

Jakaż to tragedia kiedy to zwierze jest bardziej szlachetne od człeka, i to nie z pochodzenia. Bóg stowrzył człowieka, swe największe dzieło na własny obraz? Niektórzy ludzie tylko zużywają miesjce na tym świecie oraz nerwy ludzi którzy się z nimi spotkali. Niech Szef spoczywa w pokoju, jak i koń. A tych dwóch niech piekło pochłonie. Tam ich miejsce.

Odpowiedz
avatar renfre
-3 7

Dokładnie tak jak Wonka musiałam się wypłakać, a teraz mam prośbę aby przed takimi historiami napisać, że to drastyczne i o zwierzętach, to będę omijać. Nie wiem czy dzisiaj zasnę.

Odpowiedz
avatar Sunflower
0 2

Po prostu brak mi słów, nie mogę wymyślić nic sensownego na odpowiadający temu komentarz. Nic. Oczywiście, mogłabym napisać, że współczuję, jest mi przykro itp., ale po prostu odjęło mi mowę, serce mnie mrowi...

Odpowiedz
avatar kobieta_w_czerni
3 5

Od dawna nie było tu tak piekielnej i tak smutnej historii jak ta...

Odpowiedz
avatar Agness92
0 0

brak słów...

Odpowiedz
avatar korbalodz
6 8

Nie płaczę, nie zatkało mnie. Nie znam uczucia posiadania konia. Nie umiem jeździć konno. Nie potrafiłbym męczyć jakiekolwiek zwierzę. Nie znam się - uczę się. I dbam. Nasz piesek jest ukochany. Podjęliśmy dbać o niego. Tak samo by było z Koniem, kotem czy chomikiem. Chorym lub zdrowym, ale takie zachowanie? Też odbiera mi zdolność wysławiania się. Do uśpienia zamiast wartościowych chociaż chorych zwierząt.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 kwietnia 2012 o 23:02

avatar Blacklyy
3 3

Po przeczytaniu tego zabrakło mi słów ... Sama mam zwierzaka (może kot to nie to samo co koń, ale też żyje), i jeżeli ktokolwiek tyka moją Kicię, to mam ochotę mordować ... Tak samo powinno być z tym frajerem ...

Odpowiedz
avatar parampampam
3 5

Ryczałam nad tą opowieścią jak bóbr. Ludzi, którzy znęcają się nad zwierzętami powinno się publicznie piętnować - jako że najwyraźniej nie szanują niczego oprócz siebie, odebranie im dumy własnej byłoby dla nich najgorszą karą. Nie rozumiem, jak można było coś takiego zrobić, przecież zwierzęta i ich przywiązanie to najlepsze, co mogło się przydarzyć człowiekowi...

Odpowiedz
avatar WychowanaNaRapie
1 3

I chociaż to nie człowiek, to serce sie kraje :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

Ja też nie wiem, co powiedzieć... sama również się rozpłakałam nad tą historią i... nie wiem... zatkało mnie. Po pierwsze, chciałabym móc Cię, autorko, bardzo, bardzo mocno wyściskać za to, jakie masz wielkie serce. Powiedzieć Ci, że to nie Twoja wina, że nie mogłaś wiedzieć wszystkiego, sprawdzić wszystkiego, wszystkiemu zapobiec... że ludzie to w większości stado bezmózgich sk...synów, których należałoby odstrzelić - skorzystałby na tym świat i zarówno jego kudłaci mieszkańcy, jak i sensowni przedstawiciele naszego gatunku. Chciałabym powiedzieć Ci, że trzeba było rozwalić temu ch...owi głowę o beton jak arbuza, że szkoda, że tego nie zrobiłaś, że nie rozerwałaś go na kawałki, ale też, że właściwie dobrze, że rozbiłaś tylko łuk brwiowy, bo tak empatyczny i świetny człowiek jak Ty poszedłby do pierdla za takiego śmiecia, za takie bydlę pier...one. Nie wiem, nie umiem znaleźć słów, żeby skomentować tę historię. Ja też zawsze przedkładałam zwierzaki nad ludzi i za każdym razem przekonuję się, że są więcej warte niż homo (ponoć) sapiens. Mam tylko nadzieję, że dalej robisz to, co kochasz, że nie zrezygnowałaś z koni, że nie obwiniasz się o to wszystko. Serdecznie Cię pozdrawiam. I z powodu Szefa też bardzo przykro. Naprawdę, to była chyba najpiekielniejsza historia, jaką czytałam na tym portalu. Ech...

Odpowiedz
avatar Dark
2 2

dzięki Ci bardzo za ten komentarz :)

Odpowiedz
avatar Dash
0 0

Naprawdę łatwo wyobraziłam sobie ten widok...(eehh,te fanficki z MLP) i jestem w szoku,bo z tego co pisałaś Fluke był wspaniałym koniem.

Odpowiedz
avatar Immortalis
1 1

Popłakałam się...:( Ciężko wywołać u mnie płacz, ale kiedy to czytałam łzy same mi poleciały.Okrucieństwo. Takiego gnoja to tylko połamać i zamknąć w jakimś kiblu rodem z ,,Piły" - chociaż to zapewne i tak za mało. W głowie mam tyle określeń, a nie wiem co powiedzieć :(

Odpowiedz
avatar Clue
3 3

Jako człowiek życzę z całego serca, aby sku*wiel zginął marnie. Jako miłośniczka koni własnoręcznie bym mu w tym dopomogła.

Odpowiedz
avatar Mhroczniak
2 2

Przyznam się, że nie lubię koni - i to tylko przez moja głupotę(trzeba było nie podchodzić do rozdrażnionego ;)). Ale gdy słyszę, że jakiekolwiek zwierzę zostało ranne/zabite przez człowieka nóż mi się w kieszeni otwiera! Miałem pomysł - wszystkim mordercom zaserwować dokładnie to samo co zrobili ofiarom.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 kwietnia 2012 o 18:43

avatar konto usunięte
7 7

Hammurabi takich całkiem złych pomysłów nie miał...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Hammurabi takich całkiem złych pomysłów nie miał...

Odpowiedz
avatar Sugar678
-3 5

Niestety, ale "światek" jeździecki własśnie tak wygląda- każdy uważa, że wie wszystko najlepiej i absolutnie się nie przejmuje takimi informacjami jak to, że jakiś koń np. nie może czegoś robić. I większości też to w ogóle nie obchodzi- póki koń im jest potrzebny to dobrze, jak przestaje to mają to gdzieś. U mojej siostry w stajni (naprawdę dużo ludzi, ktorzy teoretycznie "znają się na tym"), koń padł z GŁODU, na oczach wszystkich. Ta agonia trwała tygodniami, ale NIKT nic nie zrobił. Bo właścicielka się nie interesowała. Ludzie mają g*wno zamiast mózgów.

Odpowiedz
avatar Djurex
7 7

To przepraszam bardzo,ale nikt nie mógł mu chociaż siana podrzucać? W pensjonatach żywienie jest w cenie,poza tym też mi miłośnicy zwierząt,którzy widząc że właścicielka olewa nie probowali jej przemówić do rozsądku albo chociaż pomóc zwierzakowi.

Odpowiedz
avatar Sugar678
-1 1

@Djurex- Problem z tym koniem był taki, że nie jadł nie dlatego, że nie miał, tylko dlatego, że nie chciał. Był chory (nie wiem co dokładnie, coś z oddychaniem) i nikt raczej nie mógł wezwać do niego weta, bo to jednak grubą kasę kosztuje. Chociaż sadzę, że nikogo to i tak zbytnio nie obchodziło. A właścicielka była również właścicielką ośrodka i trenerką, była tam codziennie, ale poprostu miała to gdzieś.

Odpowiedz
avatar Dark
5 5

"nikt raczej nie mógł wezwać do niego weta, bo to jednak grubą kasę kosztuje." no padłam. znaczy, nie z tego, co Ty piszesz, ale z tego, że są ludzie z takim podejściem. że NIKT się tam nie znalazł, żeby wpaść na to, że do chorego zwierzaka trzeba lekarza... ale kurde, jak się fura zepsuje to nie żałuje się na mechanika. eś. witki opadają.

Odpowiedz
avatar Sugar678
3 5

@Dark- mnie się to w ogóle w głowie nie mieści. Najlepsze jest to, że większość dziewuch, które tam trzymają konie uważa się za wielkie miłośniczki i sądzą, że pomagał. Ta "pomoc" polegała na wklejaniu zdjęć wychudzonego do granic możliwości, dogorywającego konia na facebooka. To jest taka typowo polska mentalność- niech ktoś pomoże, ale nie ja.

Odpowiedz
avatar ZombieZebra
2 2

Aż serce pęka, kiedy czyta się takie historie. Głupota i okrucieństwo ludzi nie mają żadnych, żadnych granic...

Odpowiedz
avatar palinka
6 6

W końcu założyłam konto... po bardzo długim czasie. Rejestracja nie bardzo była mi potrzebna, nie miałam potrzeby dodawać komentarzy. Ale dziś po przeczytaniu tej historii musiałam cos dodać od siebie ..właściwie nie za wiele bo cóż można napisac? Straszna historia nawet nie chce wyobrażać sobie widoku tego konia, teraz jak pisze łzy same ciskają mi się do oczu... a SZEF .... zawsze dobrzy ludzie umierają za wcześnie..... Nie czytam dalej żadnych historii ... nie dzis.... jest mi smutno.

Odpowiedz
avatar 7alexis7
3 5

Ja nie płaczę... ja po prostu kiedyś postaram się z całego serca jak juz bede na swoim, ratować "co" się da. kazdą znajdę, kazde biedne stworzonko, bo im nikt prawie nie chce pomoc. ja widzę w nich szansę i boję się wyzwania, ale takie historie mnie upewniają że trzeba sie postarac.

Odpowiedz
avatar Dark
1 5

to jest duże stwierdzenie, że "nikt prawie nie chce pomóc". mnóstwo ludzi pomaga, w różny sposób. Djurex, która tu pisała, żeby daleko nie szukać, wolontariusze w schroniskach, prowadzący fundacje i wszyscy, którzy chociaż tę dychę na owe fundacje wpłacają. i każdy, kto wziął do domu kociaka znalezionego półżywego, każdy, kto uratował bezpańskiego psa. ludzie są paskudni, ale nie fair jest mówienie, że prawie nikogo znajdy nie obchodzą. bo ujmujesz w ten sposób naprawdę wielu, wielu ludziom.

Odpowiedz
avatar jackiX3
0 2

poniekąd rozumiem ludzi którzy piszą komentarze typu "zrobiłabym mu to samo,niech zobaczy co koń czuł!" ale powiedzmy sobie szczerze,czy rzeczywiście by to coś dało?człowiek który czyni takie straszne i głupie rzeczy nie zrozumie co czuło zwierze jeśli zrobimy z nim to samo,tylko będzie się pieklił i zawodził nad SWOIM losem ; / wrażliwości trzeba nauczyć w dzieciństwie,im starszy ktoś jest tym bardziej zapatrzony w siebie,taka prawda ...

Odpowiedz
avatar Coralin
3 3

Może i tak, ale najchętniej bym pokroiła powolutku kawałek po kawałku jego kończyny w drobną kosteczkę, a resztę gotowałabym na wolnym ogniu aż by umarł z bólu-by zobaczył jak to jest kogoś skrzywdzić z zimną krwią.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 kwietnia 2012 o 20:54

avatar Dark
5 5

no dałoby. stosując zasadę "zrobić mu, co sam zrobił", świat miałby o jednego ludzkiego śmiecia mniej. czyli dałoby, tak łopatologicznie myśląc. bo dla takich to raczej nie ma mowy o resocjalizacji. być debilem i złamać koniowi w ten sposób nogę, to jedno, pozwolić mu umrzeć i olać dwa inne zwierzaki - zupełnie coś innego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 kwietnia 2012 o 21:30

avatar inek
3 3

Dla swojej własnej egoistycznej satysfakcji połamałabym mu nogi i zostawiła w ciemnym boksie aż zdechnie.

Odpowiedz
avatar keirashara
2 2

Nic takiej głupoty i sku..synstwa nie tłumaczy. Ja nie rozumiem jak można zostawić zwierze i pozwolić mu zdychać. Złamania otwartego nie zauważył ? Konie jedzenia nie potrzebują ? Cóż, mam nadzieje, że spełni się zasada, że to co złe wraca do nas 2 razy. Konie to zwięrzęta, które kocham nad życie i spotkałam się z wieloma piekielnymi sytuacjami, ale ta bije wszystko na głowe.Zabić takiego to za mało.

Odpowiedz
avatar BialaSzczurzyca
0 0

Nie płaczę z byle powodu, ale przy tej historii nie mogłam nie płakać...

Odpowiedz
avatar Keriss
0 2

Łzy mi sie kręcą, ale nie mogę płakać, bo wtedy uaktywni mi się alergia na tydzień. Zabić to za mało. A jak zabić to w męczarniach. Niech zdycha facet. A tak polubiałam tego konika.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Przez tą historię nie mogę się teraz skupić. Cały czas widzę Fluke'a oczami wyobraźni jak stoi przy ogrodzeniu i patrzy na Was jak trenujecie konie.

Odpowiedz
avatar AniaMP
-1 5

Ja mimo wszystko napiszę pytanie dotyczące ostatniego zdania.<br> dlaczego uogólniasz i przyrównujesz wielu porządnych, a nierzadko nawet wspaniałych ludzi do mendy, która potrafi zamęczyć żywe stworzenie, albo mordercy, który wsiada za kółko po zażyciu %?<br> To jest nie fair wobec osób, które nikogo nie skrzywdziły, żyją uczciwie, pomagają gdzie i komu mogą, ....!

Odpowiedz
avatar Dark
1 5

z tego prostego powodu, że w moim subiektywnym odczuciu większość ludzi bez albo głupia albo zła albo małostkowa. zwierzęta ogólnie, porównując nas do większości gatunków ssaków i nie tylko, są o wiele lepszymi rezydentami tej planety. może akurat nie sztucznie wyhodowane konie, ale sierście ogólnie. co jest moją prywatną opinią i nikt się z nią zgadzać nie musi, niemniej jako, że ja tę historię pisałam, podsumowałam ją właśnie taką konkluzją.

Odpowiedz
avatar LittleShiloh
2 2

Wyjątkowo przykra historia. Jakoś czułam, że przy adopcji wyjdą jakieś kwiatki. Ale nie wpadłam na to, że skończy się taką tragedią. Ciężko uwierzyć, że ktoś mógł się tak zachować. Ja już nawet jestem w stanie pojąć bezmyślność- ot, chciał mieć konika wyścigowego i zrobił mu kuku... Ale, na litość boską, żeby nie udzielić pomocy konającemu z bólu i przerażenia zwierzęciu?- Na to nie mam słów

Odpowiedz
avatar Globus6
2 2

Nie wiem jak to jest jeździć na koniu( pierwszy raz w życiu spróbuję tego lata), ale wiem jak to jest zaprzyjaźnić się ze zwierzęciem. Kocham wszystkie zwierzęta i serce mi się kraje kiedy słucham takich historii. Po czymś taki określenie "zejść na psy" nabiera pozytywnego znaczenia.

Odpowiedz
avatar BlackLipstick
-1 1

nie obrażaj psów, proszę. Od niektórych nawet ślimak jest bardziej inteligentny...

Odpowiedz
avatar ZuodziejkaZapalniczek
1 1

Gdyby nie to że widziałam ludzkie okrucieństwo wiele razy, nie uwierzyłabym w to. Niesamowite że niewinne zwierzęta giną przez ludzką głupotę...

Odpowiedz
avatar BlackLipstick
2 4

Ja wiem jak to jest jeździć konno, kiedyś jeździłam. Teraz już mnie na to nie stać niestety, ale często odwiedzam stadninę aby mieć kontakt z końmi. Kocham te zwierzęta,nie tylko te z resztą. Szczerze mówiąc jestem wrażliwa TYLKO na krzywdę zwierząt, ludzie nie zasługują na przejmowanie się nimi. Ludzie kłamią kręcą udają, ogólnie są fałszywi, a zwierzęta nigdy. Jeżeli zwierze kocha to to okazuje a jeśli nie lubi to też to się odczuwa, nawet bardzo. NIENAWIDZĘ ludzi którzy krzywdzą zwierzęta.

Odpowiedz
avatar Tecza
5 5

ŻADNA historia zamieszczona do tej pory na Piekielnych, nie poruszyła mnie tak bardzo. Mieszanka wściekłości i smutku wypełniła mnie doszczętnie. Specjalnie założyłam konto by napisać ten komentarz. Jeżdżę konno niemalże całe moje życie i uważam konie za jedne z najwspanialszych zwierząt na świecie. Człowiekowi, który dopuścił się takiego bestialstwa, zadałabym tyle samo bólu, ile on zadał Flukowi i pozostałym koniom. Zabiłabym, nawet jeśli wsadziliby mnie potem za kraty. Wiedziałabym, że w słusznej sprawie - o jednego ludzkiego śmiecia byłoby na świecie mniej. Dark - nawet nie wiesz jak bardzo współczuję Ci przeżycia tak potwornej historii. Oczami wyobraźni widzę tego konia, leżącego tam, w potwornym stanie i chyba będzie mi się to wyobrażenie śnić po nocach... Ta historia rozdarła moje serce. Pozostaje mieć nadzieję, że już żadne zwierze nie będzie cierpieć w ten sposób, a tego gościa spotka w życiu adekwatna kara...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 26 kwietnia 2012 o 15:11

avatar Sobota
1 1

Proszę, powiedz, że to fake... :(

Odpowiedz
avatar Hildr
3 5

Wszystko co chciałam napisać już tu jest. Dodam od siebie tylko szczere życzenia. Zgiń w męczarniach sku***elu. Mój koń niewątpliwie zdziwi się, kiedy jutro przykleję się do niej i zacznę wyć na całe gardło. Poprzedni komentarz o tej samej treści przez przypadek mi się usunął.

Odpowiedz
avatar inek
3 3

Życzę mu z całego serca, żeby zdychał w najgorszych męczarniach.

Odpowiedz
avatar Aasha
1 1

Cholera... pierwszy raz się popłakałam na piekielnych... Brak słów...

Odpowiedz
avatar Dreamer113
2 4

Nie mam słów. Po prostu nie mam słów... Dlatego nienawidzę ludzi. I cieszę się, że trafiłam na normalną stajnię, w której również rekreanty są megaradosne - bo wiadomo, jak to zazwyczaj wygląda... A jeżeli ktoś uważa, że zwierzęta nie mają uczuć, to proszę bardzo, link. Dla mnie nie potrzeba nic więcej. http://www.photoblog.pl/ewaih/116621891/skaryszew-2012.html Dark, tak bardzo współczuję Ci takiego widoku... Na pewno zapadł w pamięć. Mam nadzieję, że mi nic takiego dane nie będzie. Mimo czasu i tak życzę Ci, żebyś się trzymała.

Odpowiedz
avatar nocker
3 3

Czy ten koleś widział w ogóle co zrobił? Ktoś go zaprowadził do tej stajni? Powinien tam siedzieć i na to patrzeć aż zrozumiałby co zrobił. Chyba, że nie byłoby to dla niego żadną karą :|

Odpowiedz
avatar CzarnaXD
1 1

Ja bym takiego to zabiła.

Odpowiedz
avatar krukowata
1 1

Matko Boska... zatłukłabym ich na śmierć :( JAK MOŻNA BYĆ TAK BEZMYŚLNYM?!

Odpowiedz
avatar Diablo
2 2

Nie wiem co myśleć... Z natury jestem osobą dość wrażliwą, dlatego przez dłuższą chwilkę musiałam się uspokoić, zanim zaczęłam pisać. Sama posiadam kochaną psinkę (niby nie koń, ale kocha się tak samo) i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Znam wiele przypadków osób zamożnych, które aby zaspokoić kaprys swojego dziecka kupują mu zwierzaka, którego po paru dniach wyrzucają. Naprawdę podziwiam Twoją silną wolę, że nie zatłukłaś gnoja... Swoją drogą znam bardzo podobną historię, którą prawdopodobnie opiszę. Przykro mi z powodu Twojego Szefa, który (jak przypuszczam) był wspaniałym człowiekiem. Niech On i Fluke spoczywają w spokoju.

Odpowiedz
avatar Diablo
0 0

Sorki za moją nieposkładany komentarz, ale jeszcze nie doszłam do siebie. Pewnie w nocy będę mieć koszmary.

Odpowiedz
avatar Pankrator
0 0

Tragedia po tragedii. Współczuję Wam, nie wspomiając o zwierzaku.

Odpowiedz
avatar Christinka
2 2

Combohistoria - śmierć konia o którego wszyscy tak dbali i cudownego człowieka. Jako koniara mało się nie poryczałam, chociaż łzy w oczach stoją. Ja się tylko pytam SKĄD SIĘ BIORĄ TAKIE BYDLAKI JAK TEN SKU***L??!! Zresztą nie tylko on, a także miliony innych! No skąd? Złamał nogę konia - potrafię zrozumieć, minimalnie ale jednak, a reszty kompletnie nie. Na to nie ma słów do opisania...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

Jełop zakłamany, fujara złamana, impotent zasrany z dziada pradziada! Ja bym takiemu wydupieńcowi JAJA ukręciła!!!

Odpowiedz
avatar floxanna
1 1

Brak mi słów… Tzn. może inaczej — mam ich bardzo dużo, ale nie bardzo nadają się do publikacji. Biedny zwierz :( I Wy też, że byliście uczestnikami takiej historii.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2012 o 20:14

avatar martus0331
1 1

Zabić... zabić, torturować, męczyć, znęcać się aby to to mogło poczuć jak koń cierpiał. A panowie piz***aci politycy nie zwiększają kar za morderstwa na niewinnych zwierzakach bo po co zwierzę nie czuje to tylko przedmiot ;// i oby wszyscy tacy zdechli w męczarniach !!!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Nie jestem jakimś maniakiem zwierząt ale za takie potraktowanie konia powinno się dostać tyle co za zabójstwo. Człowiek jest taki głupi ale tylko dlatego, że ma inteligencje której mógłby używać by pomagać zwierzętom. Człowiek to też zwierzę co z tego, że mądre ale też zwierze. Jest gatunek ptaków który zjada pasożyty z ran hipopotamów. Człowiek też powinien pomagać innym zwierzętom. A co do tego frajera amputować mu kończyny widelcem!!!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 września 2012 o 23:22

avatar vanbober
1 1

powiem ci tak: bardzo kocham wszystkie zwierzęta. konno jeżdże już jakiś czas. Oglądając filmiki o koniach, psach czy czym innym na rzeź rzadko płaczę, ale na tej historii zrobiło mi się strasznie smutno, i po prostu zaczęłam płakać. i wmawiaj dzieciom, że wyobraźnia jest dobra :c

Odpowiedz
avatar skrzypaczka_na_dachu
2 2

Mmiałam podobną historię. Mam stadnine. Kiedyś sprzedaliśmy dwa konie. Po pół roku pojechaliśmy do nowego właściciela. Klamerk ledwo stała na nogach. Była zaniedbana i wychudzona. Drugiego konia nigdzie nie widziałam. Otworzyłam jakiś boks i zobaczyłam leżącego Chrapusia. Ledwo żył. Rżał cichutko. Przytuliłam go. Oba konie prędko zabralismy do weta. Klamerke uratowalismy, ale dla Chrapcia już nic się niedalo zrobić. Został uśpiony żeby już się dłużej nie męczyć. poplakalam się. Pomodle się dziś za twojego szefa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Konie nie są moim hobby, tylko pasją. Nawet nie pasją, a miłością. A nawet więcej-całym moim życiem. Są bardziej ludzkie od ludzi. Czytając te historię straciłam wiarę w ludzi. Łzy lecą.

Odpowiedz
Udostępnij