Miałem w swoim życiu taki okres, gdzie rozchorowałem się do tego stopnia, że wszystkie starsze kobiety w mojej rodzinie już mnie opłakiwały. Ostra gorączka, majaczenie, wędrówki do toalety przez balkon i tego typu sprawy. No i dochodziło do tego automatyczne przyczepianie się do sufitu na magiczne słowo: "lekarz".
Jednej nocy, kiedy normalni ludzie śpią, a koty zwiedzają mieszkanie, obudziły mnie krzyki sąsiadów z dołu. Kłócą się - to już prawie zwyczaj. Z tym, że robili to na tyle głośno, że szlag mnie trafił i przekleństwa wyrywały się z ust. Wyleciałem więc z łóżka i krokiem zombie zleciałem ze schodów. Zadudniłem do drzwi, wyjaśniłem, że nieładnie z ich stron umarlaki do życia powracać, przy pomocy zaklęcia "urwa, urwa, uj, uj", przeprosili z wielkim zdziwieniem na twarzy, a ja zawróciłem do mojego leża i tam urwał mi się film.
Rano budzę się, a tu matka siedzi i wręcz ryczy ze śmiechu. Patrzę na nią zaspany, jeszcze trochę chory i taki bardziej zombie.
- Wiesz, co wczoraj zrobiłeś? - zapytała. Po kolei wymieniłem jej, co robiłem od czasu pobudki i ile razy przewróciłem się jak kotlet w łóżku.
- Do sąsiadów poleciałeś, uciszyć ich! - wybuchła śmiechem. Ja dalej nie rozumiem, zaczynam odpływać w jakiś majakach i robi mi się wesoło, a tu znowu matula huknie:
- Przychodzi sąsiad z dołu, przeprasza, że hałasowali w nocy i poprosił, aby ci jakąś piżamę kupić, ty wariacie, ty!
Oprzytomniałem i pytam o szczegóły. I co wyszło?
Z racji gorączki pozbyłem się wszystkich ubrań. W takim właśnie stroju wyleciałem do sąsiadów, a żeby tego było mało, zgarnąłem ze sobą kota, który akurat się nawinął po drodze. Do tego wszystkiego moje psisko ruszyło za mną, no bo zauważyła, że coś się szykuje, sprytna bestia. Cóż - to wyjaśniło zdziwioną minę sąsiadów: no bo jak często zdarza się wam, że ledwie żywy, nagi chłopak prawi kazania o zaklęciach i umarłych, i uprasza zarazem o ciszę, trzymając zdezorientowanego kota na rękach, z psem siedzącym u boku?
Sąsiedzi
Mogłeś zejść do nich po wyzdrowieniu, przeprosić i powiedzieć, że Ci przeszkodzili w kolacji, a wtedy robisz się nieco nerwowy, czy coś. Wymowne "miau" od strony kota pewnie co nieco by im wytłumaczyło :D
OdpowiedzHmm i dorzuć, że pies też niezadowolony, bo liczył na resztki? ;)
OdpowiedzO jejciu, ta historia zasługuje na wielki +! Poprawiłeś mi humor autorze, ojj i to jak! :D
OdpowiedzPopłakałam się ze śmiechu :D:D:D
OdpowiedzJa też, przy ostatnim akapicie :P
OdpowiedzCzemu tak mało głosów?? Wyobraziłam sobie tą scenkę, i prawie spadłam z krzesła ze śmiechu :DDD
OdpowiedzZaraza z tą moją nadpobudliwą wyobraźnią :P Wyobraziłam to sobie i nie mogę przestać się śmiać :D Chciałeś ich kotem poszczuć? :P
OdpowiedzPrzyznam się bez bicia, że nie wiem. Po prostu kot był po drodze i musiałem go podnieść. Jak mam gorączkę, potrafię wepchnąć łeb do lodówki i leżeć tak, do póki ktoś mnie nie uświadomi, co robię. ;)
Odpowiedz@PorcelainMefisto: U mnie w lodówce tak śmierdzi, że 5 sekund bym tam nie wytrzymał.
Odpowiedz@Cysioland to ją umyj to przestanie śmierdzieć.
OdpowiedzMam w oczach łzy najszczerszej radości dzięki Tobie! Wiele, wiele bym dała żeby to zobaczyć:D
OdpowiedzJezu! A ja miałam już kłaść się spać. Teraz ze śmiechu nie usnę! Człowieku! Cożeś ty narobił! :):):)
OdpowiedzDezorientacja kota...Zupełnie jak u Monty Pythona widok musiał być przeboski :]
OdpowiedzWielki plus. świetnie piszesz, nie trzeba się bardzo wysilać żeby scena stanęła przed oczami :) Mi stanęła- kot zwisa z drżącej ręki rozglądając się ciekawie, błędny wzrok człowieka z przekonaniem wypowiadającego swe racje i rozradowany pies. Piękne.
OdpowiedzMiło mi to słyszeć. Czuję się podbudowany na duchu, jako okazjonalny pisarz. :)
OdpowiedzI sąsiad był tylko zdziwiony? :D Ja chyba bym zaczęła wrzeszczeć :D
OdpowiedzMoże nawet byli świadomi, że ktoś przyjdzie ich upomnieć, ale chyba nie spodziewali się takiej formy i stąd to zdziwienie. ;) Nie wiem.
OdpowiedzGenialna historia! Taka do pochichotania się :) Genialnie napisana! A sąsiedzi miny musieli mieć przepiękne - przychodzi człowiek z taką groźną obstawą i wyjawia swoje racje :P Szkoda, że zamiast kota nie zabrałeś aparatu. Zdjęcie byłoby świetnym dodatkiem do historii.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 marca 2012 o 22:06
AUTOR! AUTOR! Z radości oplułam monitor konsumowaną właśnie szarlotką. Można powiedzieć, że miotało Tobą jak szatan :D
Odpowiedzhahaha dobre! :)
OdpowiedzTakiego napadu śmiechu już dawno nie miałam, prawie spadłam z łóżka :) btw. To musi być na głównej.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 marca 2012 o 10:40
Władca zwierząt xD
OdpowiedzMoja wyobraźnia plus historie z piekielnych mnie kiedyś zabiją... Mam teraz w głowie obraz blokowej wersji rodem z ojca chrzestnego, gdzie rodzimy Witek Torbelon idzie do sąsiadów majestatycznym krokiem, staje w drzwiach z kotem pod pachą i ... nie tylko:-D Stary, rządzisz!:)
OdpowiedzTo jest mój kot i będę go ruchał tak często jak mi się podoba!
OdpowiedzŚwietny opis,normalnie płaczę ze śmiechu a całą scenę będę miała przed oczami,za każdym razem, gdy je zamknę:) A tak po za tym też nie kontroluję się jak mam gorączkę.Ostatnio jak się przebudziłam się w nocy z gorączką to obudziłam narzeczonego i zaczęłam mu opowiadać i pokazywać małe, kolorowe pieski, które widziałam skaczące po kołdrze:)
OdpowiedzMistrz! :)
OdpowiedzOooo matko ja chcę takiego sąsiada :DDD
Odpowiedzwielkie dzięki za poprawienie humoru :) to było niezłe
Odpowiedzja pitolę!... :D rządzisz, człowieku ;]
OdpowiedzSpłakałam się ze śmiechu! Dzięki za nawilżenie oczu ;)
OdpowiedzSuper zabawna historia;)
OdpowiedzMam nadzieję że kot czarny;) zastanawia mnie jeszcze, czy nie zauważyłes czegoś dziwnego jak brałes kota?:D mam na myśli, że przecież zwierz ma futro, a takie w kontakcie ze skórą (bardziej tą brzucha) daje takie inne (nie mówię że złe) uczucie;) no ale zrzucę to na gorączkę
Odpowiedz2 w nocy, siedzę na piekielnych i duszę się własną pięścią żeby śmiechem nie obudzić całego domu :D
OdpowiedzHistoria genialna :D. Ale powinieneś się cieszyć, że tylko zakup pidżamy zalecili, w końcu w ich drzwiach stanął nagi facet w towarzystwie kota i psa :P
OdpowiedzŚwietnie to opisałeś :)
OdpowiedzJesteś genialny, piszesz świetnie i normalnie prawie żałuję, że nie jesteś moim sąsiadem, mogłoby mi to dostarczyć niemałych przeżyć :D swoją drogą - jak dużą miałeś gorączkę, że do tego stopnia majaczyłeś i nie miałeś pojęcia co się dzieje?
OdpowiedzTo już wiem czemu listonosz tak na mnie dziwnie patrzy.
OdpowiedzNa co dokładniej byłeś chory?
OdpowiedzZa chwilę pierwsza w nocy, a ja siedzę i śmieję się jak głupia! :) Wielki plus za Twoją nieświadomą piekielność :D
OdpowiedzWłaściwie to nie wiem, co mi dolegało. Grunt, że przeszło, a dowiadywać się, co to było, nie mam już sił, bo usłyszałem już chyba wszystko, co możliwe (włącznie z moim prowadzeniem się i ciążą!), więc sobie darowałem. Wolę umrzeć szczęśliwy i nieświadomy, niż spać wiecznie w poczekalni. ;)
OdpowiedzPomijając fakt, że jako jedna z wielu czytających tę historię, również się popłakałam /ze śmiechu oczywiście/, chciałam napisać, że jest ona idealną odpowiedzią na, za każdym razem powtarzane, pytanie dlaczego podczas gorączki nie wychodzę z domu.. ;)
OdpowiedzŁzy mi ciekną ciurkiem.. nie mogę, no nie mogę... kocham Twój styl;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 maja 2012 o 12:59
Duszę się ze śmiechu. Nie mam słów... xD
OdpowiedzRzadko śmieję się do komputera, będąc sama w pokoju. Ale teraz to mnie zabiłeś. Nawet, gdy później czytałam to tacie, musiałam powtarzać niektóre zdania. Nie dość, że mówię niewyraźnie, to jeszcze moją wymowę psuły ataki śmiechu. Jeżeli ta historia nie jest kolejnym majakiem w gorączce, to na miejscu sąsiadów nie mogłabym już patrzeć na Ciebie bez śmiechu, a i zaczęłabym Cię czcić.
Odpowiedznagi chłopak z kotem na ręku i psem u boku prosi sąsiadów o ciszę-zaraz spadnę z krzesła :D
Odpowiedznie no ...........spoko historia
OdpowiedzMISTRZU
OdpowiedzPo raz kolejny czytam tę historię i nadal mnie śmieszy... Ale teraz mam nowe skojarzenie! Cholera, taki tam Woland z Behemothem, a pies... No, jakiś pomniejszy bies ze świty ;)
OdpowiedzTak mnie rozśmieszyłeś że pomyliłam mocne że słabym bo aż ryczę ze śmiechu
Odpowiedz