Koleżanka pracuje w urzędzie. W tym samym urzędzie pracuje również relikt PRL-u – baba, która nade wszystko umiłowała sobie niezmąconą uciążliwymi interesantami pracę, co oznacza, że posyłanie petentów do diabła opanowała wręcz do perfekcji. Długie godziny spędzone na celebrowaniu kawy i przeglądaniu czasopism były niemalże jej znakiem firmowym, ale ostatnimi czasy jej bezczelność sięgnęła szczytu.
Cóż więc takiego robi? Ot, psikusy. Sprytne babsko bowiem, gdy tylko zabrzęczy telefon na Jej biurku, wita petentów słowami: „Kotłownia, słucham”. Po tych słowach, rzecz jasna, interesant natychmiast się rozłącza i dzwoni na drugi telefon, na biurko obok – do koleżanki...
No, geniusz! :)
Geniusz, nie ma co. :)
OdpowiedzJa spotkałem fajnych urzędników. Jak szedłem załatwiać sprawy urzędniczka złożyła mi życzenia na urodziny. A następnym razem była długa kolejka, zobaczyła mnie, zawołała do siebie i powiedziała szeptem "jak chce pan to szybko załatwić to zapraszam do pokoju 106, tylko niech pan nikomu nie mówi". A co ma się układy ;)
OdpowiedzKiepski zawsze szukał sposobu jakby tu zarobić a sie nie narobić, a tu proszę... wymyśliła :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 marca 2012 o 18:51
Raz dostałem z dziekanatu przykaz iść do pokoju piętro niżej po papierek. Na miejscu: -Dzień dobry -Nie ma jeszcze! -O_o Ale powiedziano mi że jest -Dobrze, nazwisko... // I było...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 marca 2012 o 19:32
Nie da się jej jakoś pozbyć...? NASZE podatki to jednak jej pensja...
OdpowiedzNo tak nie do końca.
OdpowiedzPani Halinka wyszła z neta w świat realny.
OdpowiedzRaczej odwrotnie. Pani Halinka powstała pod wpływem historii z biurwami w świecie rzeczywistym.
OdpowiedzJa bym na miejscu Twojej koleżanki uprzedziła o zagraniach tej pani i podpuściła kogoś żeby zadzwonił i udawał, że faktycznie chciał dodzwonić się do kotłowni i poprowadzić w tym temacie rozmowę. I tak kilka razy aż do znudzenia.
OdpowiedzTo zacznie się zgłaszać jako portiernia.
OdpowiedzA z portierami to nie można rozmawiać ?
OdpowiedzCoraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu że posada urzędnika to moje powołanie...
OdpowiedzSorki, ale widać jej koleżankom aż tak bardzo ta sytuacja nie przeszkadza, skoro nic z tym nie robią tylko pozwalają na takie zagrywki. U mnie w wydziale kobitka nie miałaby życia, szybciutko byśmy jej te PRL-owskie zwyczaje ze łba i d..py wybiły.
Odpowiedzcóż, może mieć mocne plecy. Inaczej raczej by długo nie pociągnęła...
OdpowiedzPo prostu ona zapewnia najwyższą jakość obsługi : http://www.pani-halinka.pl/comic/comic/102-0052/
OdpowiedzCo tam się stresować - jak połączy do Ciebie, przełączaj do niej. I tak do upadłego. Z uśmiechem na ustach.
OdpowiedzZaczynam w tym widzieć sposób na przeżycie niektórych dni w pracy ;)
OdpowiedzZwolnić.
OdpowiedzU mnie na rejestracji też taka jest :d a potem generalizowanie, że każdy urzędnik z miejsca jest "be" i wredny. Ale cóż... jak to kiedyś pacjent powiedział w/w koleżance "ma pani iście socjalistyczne podejście".
OdpowiedzKiedyś pracowałem z podobnego typu baranami. Ci akurat mieli zajmować się serwisem informatycznym. Większość spraw można było załatwić zdalnie. Nigdy nie rwali się do pracy, ale w pewnym momencie ich lenistwo i głupota przekroczyły wszelkie granice. Przykład: Instalacja MS Office w ich wykonaniu mogła trwać 3,4, a nawet 5 godzin. Oczywiście po zainstalowaniu (tak długo, jak to się da) oprogramowania, trzeba zrobić czyszczenie dysku, defragmentację itp. Każdy, kto choć raz miał do czynienia z Windowsem wie, jak dużo czasu na to potrzeba... chociaż są to czynności nie przynoszące praktycznie żadnych korzyści dla użytkownika. Tak sobie pracowali, obsługując dwóch, trzech użytkowników dziennie. Przez większość dnia spali. Całą pracę za nich musieli wykonywać innych, ponieważ zgłoszeń było znacznie więcej niż oni "mogli" obsłużyć".
OdpowiedzNagraj ją telefonem a potem z pominięciem drogi służbowej idź do naczelnika (czy jak on się tam nazywa) urzędu i pokaż nagranie.
Odpowiedzjak się czyta takie opowieści to aż strach do urzędu iść... :))) ale przed chwilą byłam i pani urzędnik była spoko. czyli coś się jednak uchowa w tym zawodzie.
OdpowiedzPowiedz koleżance niech odbiera ze słowami " Proszę jeszcze raz zadzwonić na poprzedni telefon koleżanka <tu nazwisko> sobie żarty robi z tą kotłownią" Jak babę ktoś opierniczy parę razy albo masowo jej wpłyną skargi do kierownika na które będzie musiał odpisywać to za swoje krzywdy jej odpłaci.
Odpowiedzdla takich ludzi nie powinno być miejsca w polskich urzędach. Najprościej iść do kierownika niech sam zadzwoni i sie przekona. Jak ma układy to i dalej interweniować.... paru takich i potem opinie że w urzędzie nie da sie nic załatwić!
Odpowiedza ciekawe, co się stanie jak zadzwoni do niej przełożony? - uwierzy w kotłownię?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 marca 2012 o 13:44
Skoro analfabetów nazywa się dyslektykami to ja proponuję nie nazywać tej pani leniwą tylko cierpiącą na prokrastynację. ;)
OdpowiedzKolega mundurowy odbierał słowami "Tajna siedziba Adolfa H."
OdpowiedzNo właśnie taka ropucha jest nie do ruszenia, bo brakuje jej dosłownie kilku miesięcy do emerytury, więc ma status świętej krowy. Zwłaszcza w budżetówce.
Odpowiedzpraca chroniona jak sama nazwa mówi chroni. Ale w razie rażącego naruszenia umowy też można ją trzasnąć. I wtedy nagle się okaże że przez te parę miesięcy będzie bidować i sama łazić do urzędu po chociaż jakieś grosze na życie to się dowie z drugiej strony jak to może być. Pomyślałem że w sumie mogłaby koleżanka zrobić tak jak to babsko ze dwa razy i też kogoś z tą kotłownią sprawdzić. Może by wywołało większą fale i jakby doszli do "Pani z kotłowni" to by się zrobiło ciekawie pod jej szanowną d...
Odpowiedz