Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dziś o skutkach grzebania w receptach i skur... znaczy, nieprzyzwoitości niektórych aptek.…

Dziś o skutkach grzebania w receptach i skur... znaczy, nieprzyzwoitości niektórych aptek.

Jak pewnie wiecie, w razie błędu na recepcie aptekarz ma prawo go poprawić (np. literówki w nazwisku, adresie, brak peselu itd ). Jeśli taki błąd przegapi, NFZ nie odda mu pieniędzy za wydany lek. W tej chwili, każdy się boi iść pacjentowi na rękę, bo kary są duże i za naprawdę idiotyczne rzeczy (np. wpisanie "ul. Jana Pawła II" zamiast "ul. papieża Jana Pawła II", albo "PCK" zamiast "Polskiego Czerwonego Krzyża"). Stąd coraz więcej kombinowania jak wydać lek na 100%, czyli tak, żeby Fundusz w ogóle nie kontrolował recepty.

Regularnie kupuję leki dla babci. Potrzebna kolejna porcja, więc piszemy receptę, sprawdzamy cenę i procenty (a minister obiecał, że już nie będzie trzeba...), zabieramy kwitki i idziemy do apteki.
Recepta wręczona, wpisana do komputera, lek wydany. Pani życzy sobie 130 zł. Zaczęłam płacić, ale moja podświadomość popiskuje, że coś dużo wyszło.
J: O, spore koszty tym razem.
A: No wie pani, leki zdrożały, nowa lista refundacyjna...
J: Hmm... Ale wie pani, ja sprawdzałam te leki przed wyjściem, nie rzuciła mi się w oczy jakaś duża różnica cen.
A: Ależ skąd, proszę spojrzeć (tu pokazuje ceny leków z kolumny 100%).
J: Ale to są ceny nierefundowanych leków.
A: No a pani ma napisane nierefundowane.
J: ???
A: No tak, musi pani mieć pretensje do lekarki, która to pisała...
J: Po pierwsze, to ja to pisałam. Po drugie, proszę w takim razie pokazać ten błąd. Po trzecie, ma pani możliwość go poprawić, a nawet jak pani nie chce, to chyba warto uprzedzić pacjenta, że sprzedaje mu pani droższe leki, a nie upierać się, że tak ma być.
A: No... em... Ale...
J: Gdzie jest ten błąd?
A: No tu nazwisko jest trochę nieczytelne... To jest A czy O?...

Ręce opadają. Już pomijam, że jeśli było nieczytelne, to recepta w ogóle nie powinna być wydana (bo niby komu, skoro nie można jednoznacznie odczytać nazwiska?), ale fakt, że najpierw się kasuje na 100%, a później liczy na to, że się nikt nie połapie jest chamstwem dużego formatu. Ba, nawet jak się połapie, to robienie z klienta idioty "bo teraz to tyle kosztuje".

Zaczynam rozumieć nienawiść pacjentów do "służby zdrowia".

apteczne piekiełko

by Traszka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
7 9

Piekielny jest już sam pomysł, żeby KARAĆ kogokolwiek za życzliwość i chęć pomocy innym. A potem jojczenie w mediach, że znieczulica, że to, że tamto...

Odpowiedz
avatar lukaszsz
6 10

przecież to jest zwyczajne szczucie pacjentów przeciw lekarzom i aptekarzom...

Odpowiedz
avatar pirlipatka
4 8

Strasznie wredne babsko. Łatwo tak się szasta czyimiś pieniędzmi, w końcu co to za różnica, czy zapłaci się 70 czy 100%.

Odpowiedz
avatar Melisa
5 9

Aptekarka powinna poinformować, że coś jej w tej recepcie nie pasuje. Nie wiem jak ty, ale ja wolałabym drugi raz się do lekarza przejść i zapłacić mniej za lek refundowany.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
6 10

piekielny to jest NFZ a kontrolerzy to hybrydy urzędnika skarbowego, milicjanta, pań z dziekanatu i kontrolerów sanepidu, którzy kosmicznymi karami szczują aptekarzy na pacjentów W imię "oszczędności" zostawia za sobą spaloną ziemię.

Odpowiedz
avatar Radziol
-1 3

Mam stałe leki. Do lekarza chodzę "po to co zawsze". Ale recepta musi być. Ostatnio nazwa miała coś za dużo literek (ze dwie), więc poszło za 100% (te kilka złotych nie było dla mnie warte latania na następny dzień po nową receptę). I moje pytanie: na ch*uj te recepty?!

Odpowiedz
avatar Melisa
1 1

Też mnie to ciekawi. Mam stałe leki na alergie i lekką astmę. Można by rzec, że alergia mi może przejść z czasem, ale przed wydaniem recepty i tak mnie nikt nie bada! Mam zapisane raz i potem tylko wypisują mi recepty. Choć najlepszy bajer jest z CetAlerginem (z Alertecem też). Mianowicie, pani nie sprzeda mi leku bo ma tylko opakowania na receptę (20 sztuk), natomiast bez recepty są po 10 sztuk i ona ich akurat nie ma na składzie. Nie chodzi tu o ceny, ani ilość jaką można sprzedać jednorazowo, bo mogłabym spokojnie kupić 2x10 sztuk Gdyby było - przeważnie akurat nie ma). Ale 20 nawet liczonych w cenie 2x10 nie dostanę bo takie są zasady... chore... U nas apteki są dwie (małe miasto) i dogadali się z miejscowymi lekarzami. Jak coś jest nie halo to po prostu lekarz im potem poprawia receptę.

Odpowiedz
avatar virus
0 2

I za co chorować w tym kraju? Kurczaki, milionerem trzeba być. Pół biedy jeśli leki nie są jeszcze takie drogie, a różnica między refundowanymi, a nierefundowanymi wynosi kilka(naście) złotych... Niestety dla nie których te - naście złotych może powodować niewykupienie leku.

Odpowiedz
avatar Jewzenice
-2 6

NFZ dysponuje państwowymi pieniędzmi, czyli tak naszymi, z naszych składek. Skoro ktoś był w stanie skończyć studia medyczne i specjalizację, to pojęcie systemu poprawnego wystawiania recept nie powinno go przerastać, również sztuka wyraźnego pisania. Wiem, że nie do końca o tym jest ta historia, a zastanówcie się, czy chcielibyście, żeby ktoś szastał Waszymi pieniędzmi i nie kontrował tego dobrze? Już można minusować.

Odpowiedz
avatar marcinx7
-3 3

W przypadku braku PESEL farmaceuta nic nie moze zrobic. Moze poprawic gdy jest bledny, ale musi byc wpisany. Traszka, przydaloby się znac rozporzadzenia jesli informujesz publicznie. Wprowadzajac w blad dzialasz na szkode innych.

Odpowiedz
Udostępnij