Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak to zostałem podpalaczem. Mieszkam na skraju blokowiska, za którym rozciągają się…

Jak to zostałem podpalaczem.
Mieszkam na skraju blokowiska, za którym rozciągają się rozległe "pola" czy też raczej nieużytki zarastające wszelkim krzaczorem. Jako dzieciaki uwielbialiśmy się w tych krzakach bawić. Pewnego upalnego i suchego jak pieprz lata mały Tomek i jego kolega bawiąc się spotkali dwoje innych, nieznanych dzieci, robiących coś na ziemi po kryjomu. Zignorowaliśmy ich, schowaliśmy się do naszej kryjówki odległej od "intruzów" o jakieś 20 metrów. W pewnym momencie usłyszeliśmy krzyki, wspomniani chłopcy biegiem uciekli, a my patrząc w ich stronę zobaczyliśmy szybko rosnącą kulę ognia - łobuzy podpaliły wyschnięte zarośla. W te pędy polecieliśmy na pobliską budowę, złapaliśmy jakiegoś stróża i krzyczymy:

- Proszę Pana! Tam się krzaki palą! Niech Pan coś zrobi!
- Jak żeście podpalili to sami teraz gaście, gnojki!
- Nie my! My tylko zobaczyliśmy!
- Ja już znam takich smarkaczy, niech no z waszymi rodzicami pogadam...

Po czym koleś zaczął nas gonić. A ogień - na początku wcale nie ogromny - zaczął się coraz szybciej rozprzestrzeniać. My, zwinne dzieciaki, uciekliśmy do domu, rodzice wezwali straż pożarną. Ogień szybko wymknął się z pod kontroli, wkroczył na teren budowy i zniszczył sporo materiałów. Straż przyjechała, gdy wszystko samoczynnie zaczęło dogasać...

A wystarczyło wziąć gaśnicę i zdławić pożogę w zarodku, zamiast ganiać za dzieciakami, winnymi, czy nie.

by TomX
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar virus
4 4

No i poniekąd dostali "karę". Swoją drogą jakim cudem nie pomyśleli o sobie, swoich stratach?

Odpowiedz
avatar hanzig
4 4

Jacy oni? Tu jest tylko stróż, a jemu nic nie zrobią, bo ratowanie budowy przed pożarem raczej wykracza poza jego obowiązki. A ci którzy stracili, właściciele firmy budowlanej czy tam właściciele budowy nawet o tej sytuacji nie słyszeli, więc...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 marca 2012 o 16:09

avatar fireman
3 5

Zawsze porównuję rozprzestrzenianie się ognia do funkcji f(x)=x^2 w przedziale od <0;+∞), gdzie oś OX opisuje czas pożaru od zapłonu (w miejscu przecięcia się osi), a oś OY wielkość ognia. Na początku mała iskierka potem niewinnie coraz szybciej, aż mamy ogromny pożar, który ciężko opanować

Odpowiedz
avatar Zmijcia
-1 1

Brzmisz jak po politechnice :P

Odpowiedz
avatar dracon2002
0 2

@Fireman: A można prosić po Polsku? :)

Odpowiedz
avatar Marvin
5 5

Serio nie rozumiecie? Ludzie, funkcje macie chyba już w 3 gimnazjum, o ile mnie pamięc nie myli

Odpowiedz
avatar 100procentkarotenu
3 3

Ja nie miałem jeszcze funkcji ale daje wam na polski: Z małego niewiniątka wyrasta wielki krwiożerca.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Mały czas od zapłonu - mały ogień, z każdą sekundą ogień się rozprzestrzenia.

Odpowiedz
avatar chmis
5 5

Tłumaczę na polski: "Szybko gasić, bo ja 3,14ęrdolę"

Odpowiedz
avatar karakar
0 0

Też pamiętam sytuację, jak jakiś facet krzyczał na mnie za coś czego nie zrobiłem. Zimą stałem sobie koło schodów i widzę jak jakieś dzieciaki rzuciły śnieżkami w okno i zaczęły uciekać. Zaraz z okna wychylił się facet i mimo, że było widać tamtych uciekających to krzyczał na mnie spokojnie sobie stojącego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2012 o 1:15

avatar Palring
2 2

Chyba każdy ma taką historię z dzieciństwa. Niektórym ludziom wydaje się, że gdyby ktoś zrobi coś złego, to wystarczy nakrzyczeć na pierwszą-lepszą osobę i wszystko się naprawi...

Odpowiedz
avatar grisznik
5 5

Ja Ci, karakar, powiem czemu :P W drugiej klasie liceum zdjęliśmy z kumplem w kiblu drzwi z zawiasów do kabin (fajnie było jak kumpel z młodszej klasy wchodził, bujał się, pewny siebie, szarpie za drzwi, a te na niego :P). To była ogólnokształcąca szkoła muzyczna, całe 12 lat edukacji w jednym budynku, to i wszyscy się w miarę dobrze znają. Brat kolegi ćwiczył w ubikacji na puzonie, wchodzi sprzątaczka. Przechodzi przez pomieszczenie z umywalkami i idzie w stronę kabin, sięga do klamki ostatniej kabiny przy oknie. Kumpel patrzy za nią: - Niech Pani tego nie otwiera! - Czego? - Łup! (drzwi na nią) Poleciała oczywiście po woźną. A my sobie dalej siedzimy na ławeczce przy samym kiblu - no bo przecież to nie musieliśmy być my, to czemu mamy uciekać i się przesiadać, no skoro to NIE MY! Ale woźna i tak uznała, że to my (co prawda słusznie, ale nie wiem, czy to była intuicja czy szczęśliwy traf). 3 tygodnie po tym, jak już o tym zapomniałem, wezwał mnie do siebie wicedyrektor i jakieś tam wyciągnął konsekwencje. Podsumowując: Nie wiadomo kto jest sprawcą, bo może on uciec, a może stać dla niepoznaki ;)

Odpowiedz
avatar Mistress
-1 1

Tak, oczywiście, dzieciaki coś podpaliły i teraz przybiegły przyznać się do tego... Co za myślenie...

Odpowiedz
Udostępnij