Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Robiłam w życiu duuużo rzeczy. Najmilej wspominam czasy, kiedy byłam przewodnikiem i…

Robiłam w życiu duuużo rzeczy. Najmilej wspominam czasy, kiedy byłam przewodnikiem i z tego okresu pochodzi ta właśnie historia.

Tytułem wstępu – przewodnikiem byłam i będę (bo bardzo chcę do tego wrócić) naprawdę dobrym. Kochałam tę pracę, szefowie mnie doceniali. Nie zostałam zwolniona, odeszłam, ponieważ przestało mi się to opłacać... Po zmianie pewnych przepisów, nawet na chleb bym nie zarobiła, a co dopiero mówić o papierosach na przykład.

Dnia pewnego, w muzeum X trafiła mi się grupa dzieci z ośrodka szkolno-opiekuńczego. Kto zetknął się kiedykolwiek z taką młodzieżą wie, że łatwo z nimi nie jest. Ale jeśli jest się twardym i jednocześnie nie traktuje ich jak zło konieczne, tylko jak pełnowartościowych ludzi, można się z nimi dogadać. Piekielni okazali się, w gruncie rzeczy nie oni, a ich wychowawczyni.

Zaczynam oprowadzanie od wytłumaczenia zasad. ZAWSZE. Nie mogę w końcu mieć do nikogo pretensji za to, że nie stosuje się do czegoś, jeśli nie został o tym poinformowany. Wytłumaczyłam im więc, czego nie toleruję, dzieciaki kiwają głowami, ewidentnie przyjmują do wiadomości, wychowawczyni patrzy z byka. Po przejściu przez kilka eksponatów, moich opowiadaniach, śmiechach i wtrąceniach dzieciaków (nie jestem przewodnikiem przynudzającym, ani nie pozwalającym sobie na żarciki z grupą), dwóch chłopców o coś się pokłóciło. Poszło na ostro, najpierw kilka szybkich k*rw, potem rękoczyny. Niewiele myśląc, złapałam jednego wyrostka jedną, drugiego drugą ręką za kołnierze (6 klasa podstawówki, więc nie miałam problemów, szczególnie, że do słabiutkich kobiet nie należę), potrząsnęłam, opierniczyłam, ale dość łagodnie, stwierdzając, że są nieznośni, ja takich wybryków tolerować nie będę, więc jeśli się nie podoba, to tam są drzwi.

I w tym momencie (no fajnie, że dopiero teraz) wkroczyła Piekielna wychowawczyni. Kopara mi opadła jak, zamiast podziękowań że chłopcy nie powybijali sobie zębów, podczas, gdy ona stała z rozdziawioną buzią, usłyszałam że obrażam dzieci, oni są z patologicznych rodzin, nie wolno im mówić takich rzeczy, bo się zestresują. Na mój komentarz, że to, iż ktoś pochodzi z rodziny patologicznej, nie zwalnia go z odpowiedzialności za swoje czyny, a ona jako wychowawca powinna tym bardziej dawać im dobry przykład i do takich sytuacji w ogóle nie dopuszczać, kazała mi się (przy wychowankach), odpier*olić od wychowywania i opieki nad tymi dziećmi. Ona wie najlepiej, ona sobie sama poradzi, a ja głupia gówniara jestem. I poleciała na skargę do mojego szefa (nota bene, zostawiając mnie z nimi samą...). Skargą się nie przejęłam, wiedziałam, że szef mnie ukrzywdzić nie pozwoli. Nie zmienia to faktu, że zemstę miałam gotową.

Wystawa znajdowała się na 3 piętrach, wcale nie jedno pod drugim. 2 -10 -1, taka była kolejność. Na 10 wjeżdżało się windą, jak również na 1sze zjeżdżało. Ja, przyzwyczajona już do tego, po każdym piętrze przeliczałam grupę. Tym razem też to robiłam, ale tak, żeby nikt o tym nie wiedział (po kilku latach pracy ma się w tym wprawę). Doskonale wiedziałam, że na 10te piętro nie wjechały dwie osoby, na 1sze nie zjechała jedna. W sumie brakowało więc trzech. Wychowawczyni całą wystawę była tak zajęta rozmowa przez telefon z koleżanką, że nawet tego nie zauważyła. Nadmienię jeszcze, że byliśmy ostatnią grupą, potem wystawę zamykano.

Żegnałam się z dzieciakami, w tym czasie wychowawczyni, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi, przeliczyła dzieciarnię. Widzę, że blednie, liczy jeszcze raz... Hmmmm, a to pech, zgubiła troje wychowanków. Jakaż była moja rozkosz, kiedy na jej żądanie (nie prośbę, o nie) o pomoc w ich znalezieniu, mogłam spokojnie odpowiedzieć:
- O ile dobrze pamiętam, kazała mi się pani nie wtrącać w wychowanie dzieci, więc w tym momencie, po zakończeniu oprowadzania, moja rola się kończy. Życzę pani miłego dnia i do widzenia. - Po czym odeszłam.

P.S. Od dzieci, na koniec, dostałam brawa. Drugie od szefa i współpracowników, kiedy ochroniarze opowiedzieli im całą historię. Hmmm, może ja też byłam odrobinę piekielna. ;)

Warszawa

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar meg
18 20

A co z młodymi? (pytam raczej z troski o eksponaty...;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 19

Ochrona ich odprowadziła kilkanaście minut później. Nic nie popsuli, nie po to tam zostali...Zapalic sobie chcieli, jak się okazało.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

Fahren, kłaniam się w pas i dziękuję....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

Na kursie pilotów (przewodnikiem akurat nie jestem, ale myślę że zasady obowiązują podobne) tłukli nam do głów, że dotknięcia cudzego dzieciaka zawsze ktoś się przyczepi, nawet gdyby biegł wprost pod rozpędzony tramwaj. Opierniczyć nikt nam nie zabraniał, choć starałam się nie wyręczać opiekunek w tym przykrym obowiązku, od czegoś w końcu są. Twoja reakcja w 100% bezbłędna :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

Zasady podobne, ale nie do końca takie same. Nam, w sytuacji zagrożenia zdrowia, wolno dotknąc dzieciaka. Ja miałam dodatkowo o tyle luksusową sytuację, że wiedziałam, że szef i wszyscy pracownicy staną za mną murem. Dzieci bezpośrednio nie dotknęłam,(zadbałam o to, bo nigdy nic nie wiadomo),tylko ich ubrań, niecenzuralnych słów nie użyłam...Kobieta mogła się wypchac. A bezbłędna była reakcja szefa, ze świecą takiego szukac.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Nie no, zasadniczo w sytuacji zagrożenia życie ratować można a nawet trzeba ;) Tyle, że niemal na bank oburzony będzie dzieciak, zaraz po nim pani nauczycielka, a jak dobrze pójdzie to jeszcze rodzice mogą składać reklamacje. Szczęśliwie tego typu sytuacji nie miałam, ale ja z wycieczkami jeżdżę rzadko - podobnie jak ty imałam się już tak skrajnie różnych zajęć, że moje CV wzbudza wielkie zaciekawienie :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

To jakie było Twoje najdziwniejsze zajęcie?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Dla mnie najdziwniejsze było sprzątanie hotelu a zwłaszcza praca przy maglu. Nikt z moich znajomych nigdy magla nie widział na oczy, a co dopiero umieć się tym posłużyć :) Innych, facetów zwłaszcza, najbardziej ciekawi brafitting, bo to wciąż w Polsce mało popularna działka. Dorzućmy do tego jeszcze te wycieczki, drobne tłumaczenia i korekty + branżę IT w której teraz pracuję na stałe i wychodzi z tego całkiem niezły miszmasz. A ja jeszcze nawet studiów nie skończyłam, bo przez to wszystko strasznie mi się przeciągnęły ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Ja najdziwniejszą pracę miałam na wykopaliskach archeologicznych. Zaczęłam jako fizyczna, skończyłam jako techniczna, a trafiłam tam przypadkiem, bo akurat robiłam wycieczkę stopem po Polsce i w Rzeszowie kasa mi się skończyła... Gazeta, ogłoszenie, praca.....było świetnie. Teraz na słuchawkach siedzę....Historii z nich trochę jest. A może by tak powrzucac...?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Pewnie, wrzucaj śmiało :) Wykopaliska? Zazdroszczę strasznie, to było moje wielkie marzenie z dzieciństwa. Choć mam w rodzinie historyka po specjalizacji archeo i teraz już dobrze wiem, że to wcale nie wygląda jak na National Geographic :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

"Dla mnie najdziwniejsze było sprzątanie hotelu a zwłaszcza praca przy maglu. Nikt z moich znajomych nigdy magla nie widział na oczy, a co dopiero umieć się tym posłużyć :)" - a dla mnie samo określenie magiel i wyobrażenie tegoż kojarzy się od razu z makabrycznymi historiami o zmasakrowanych kończynach. Za dużo horrorów? ;)

Odpowiedz
avatar Kosiar
2 2

Jak można nie wiedzieć co to magiel?!? ;D Elektryczny czy parowy?

Odpowiedz
avatar bukimi
-2 4

(...) wszystko super :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 marca 2012 o 14:37

avatar konto usunięte
4 4

polskich ogonków brakuje pryz c, bo zwyczajnie mi się coś przestawiło i ten polski znaczek nie działa.....Ale dziękuję za zwrócenie uwagi. Na przyszłośc będę się starac, żeby wizualnie tekst prezentował się lepiej.....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Zrobiłam właśnie opcję typowej blondi... Skopiowałam sobie "ć" z innego tekstu i jechałam na ctrl+v...Ale teraz już chyba wszystko cacy? :)

Odpowiedz
avatar Moth
3 3

A może shift + ctrl jak brak polskich znaków?

Odpowiedz
avatar mg1987
3 3

Problemy z ć, hmm... Czyżby Catalyst Control Center?

Odpowiedz
avatar mariuz
3 3

Nie zdążyłem napisać :] Tutaj przepis na naprawę: Start >>> Uruchom >>> wpisz services.msc i Enter, odnajdujemy ATI Hotkey Poller, właściwości, wyłącz i tryb uruchamiania ustawiamy Wyłączony.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

No to właśnie wywaliło mi stery od grafiki...Dzięki stary.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Nic innego, tylko to dziadostwo wlsnie.... Po probie skorzystania z rady mariuza nie mam sterow do grafiki, po skorzystaniu z rady mojego brata, nie mam na dodatek polskich znakow. Wcale (uparl sie, zeby zmienic mi wczesniej jezyk systemu z angielskiego na polski, gowno z tego wyszlo, zostalam bez niczego). YEAH

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Fahren, mam anglojęzyczną wersję Windy. System jest po angielsku. Chodziło o to, żeby to zmienić. Jak widać poradziłam sobie bez męskich rad, winda nadal angielska (co mi nie przeszkadza), ale ze sterami w końcu wygrałam, a i ć jakoś działa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Jeszcze jeden argument do zniesienia wreszcie "Karty Nauczyciela". Kiedy wreszcie "pedagodzy" przestaną zadzierać nosa wyżej niż własne czoło? Dziwnym trafem jak jeździło się na wycieczki to panie wychowawczynie dużo bardziej zainteresowane były obkupieniem się w sklepach wolnocłowych i perfumeriach niż powierzoną sobie grupą...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Tak si składa, że nauczycielką jest moja mama. Uczy w gimnazjum. Jeśli zabierze dzieci na wycieczkę jednodniową, to musi potem ten dzień odpracować za darmo (!!!) w sobotę. Tak, jakby na tej wycieczce nie pracowała. Ona jest odpowiedzialnym człowiekiem, pilnuje grupy, nie lata po sklepach. A okazuje się, że ministerstwo traktuje wycieczkę, na której ona musi mieć cały czas wszystkie zmysły włączone i oczy dookoła głowy, jak jej wakacje. Nie generalizuj, proszę. Pedagodzy też zdarzają się napraedę dobrzy, uczciwi i odpowiedzialni.

Odpowiedz
avatar tttt
7 7

Chciałbym coś dopisać - choć trudno w to uwierzyć, z faktami się nie sprzeczam... Tak a propos mam. Moja też jest nauczycielką. Któregoś dnia dostali bilety do kina, na jakiś wypasiony hit w trójwymiarze. Mama komunikuje dzieciom, że jutro nie mają lekcji z nią, tylko idą do kina. Co na to dzieci? "Łeee, my wolimy polski z panią!..." Praktycznie nie do wiary, prawda? Aha, dodam jeszcze, że Mamuśka została z 15 lat temu odznaczona Orderem Uśmiechu. Może to dlatego? :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 marca 2012 o 18:43

avatar konto usunięte
3 3

Moja mama rozwaliła mnie, kiedy jeszcze mieszkałyśmy razem, jak zobaczyłam przez okno, ze jakiś typowy zakapior niesie jej do domu torby z zakupami (wróciła wcześniej niż zapowiedziała, więc jeszcze po nią nie wyszłam). Wszedł, postawił torby na stole w kuchni, grzecznie powiedział "do widzenia" i wyszedł. Okazało się, że był to jeden z jej byłych uczniów, uważany za najgorszego łobuza w szkole. Moją mamę bardzo szanował, bo zamiast zrzucać na niego winę za wszystkie zniszczenia w szkole, jak robiła to większość nauczycieli, ona zawsze przeprowadzała najpierw "śledztwo". Była zwyczajnie sprawiedliwa....Wystarczyło.

Odpowiedz
avatar katarzyna
4 4

Haha! Też jestem przewodniczką i również pracuję głównie z grupami szkolnymi! Może nie spotkało mnie dużo iście piekielnych przygód, ale też mam co opowiadać. Pozdrawiam koleżankę! :)

Odpowiedz
Udostępnij