Historia z działu piekielni naciągacze. Gdyby nie to, że świadkiem sytuacji był mój mąż, to myślałabym że mi się przyśniło.
Dzień przed świętami zapukała do naszych drzwi siwa, starsza i miło wyglądająca kobieta. Poprosiła o jakąś pomoc, bo niedawno zmarł jej mąż i wydała wszystko na godny pochówek i nawet nie ma co jeść w święta.
Wyglądała normalnie, schludnie, nieco przypominała mi starszą panią, którą kiedyś odwiedzałam w ramach wolontariatu, więc postanowiłam że pomogę. Zapytałam się czy mieszka daleko, odpowiedziała że osiedle obok.
Poprosiłam żeby chwilę poczekała, zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni. Zapakowałam po trochu świeżo zrobionych krokietów, pierogów, schabu i innych przysmaków. Do tego domowy kompot w słoiku i parę czekolad. Wszystko włożyłam w ładną świąteczną torebkę i dodałam jeszcze sweter przeznaczony dla teściowej podobnych rozmiarów.
Co ważne torba nie była specjalnie duża ani ciężka, wiedziałam że starsza pani dużo nie uniesie.
Z uśmiechem otworzyłam drzwi i wręczyłam pani torbę. Wzięła ją zszokowana. Ja głupia myślałam, że tak ją wzruszyła moja dobroć.
Powiedziałam, że jak by potrzebowała pomocy, to mogę czasem zrobić jej jakieś zakupy, pomóc coś posprzątać, kupić leki.
Gdy się już otrząsnęła, odsunęła się parę kroków i z całej siły walnęła torebką o podłogę klatki schodowej.
- Miałaś mi dać forsę SUKO! Nie mam zamiaru tego nosić!
I uciekła.
ciesz się że nie rozsmarowała tego na twoich drzwiach...
OdpowiedzPrawda jest taka, że człowiek zazwyczaj wstydzi się swojej biedy i nie będzie żebrać. Raz przyszedł do mnie chłopak z listem (jakieś 14 lat, brudne ciuchy) przeczytał go. Było tam o schorowanej matce itd itp. Dałem mu troche jedzenia i mleko. Podziękował. 2 godziny później wychodze z psem- patrze żarcie w śmietniku.(Nosz ku*wa mać!)
OdpowiedzA do mnie kiedyś przyszedł w środku zimy jakiś facet w średnim wieku, wyglądał na - nie ubliżając - przygłupiego, i prosił, żebym mu powiedziała jak się dostać do schroniska dla bezdomnych (na peryferiach miasta, a mieszkałam w samym centrum), bo pojechał starać się o pracę i się zgubił. Żal mi się go zrobiło, zrobiłam mu kanapki i gorącą herbatę. Z wdzięczności po rękach mnie chciał całować. A dlaczego to piszę? Bo ostatnio sporo się tu pojawia takich historii, a ja chcę przypomnieć, że czasem człowiek, który wygląda na potrzebującego, naprawdę jest potrzebujący.
OdpowiedzTylko że w Twoim przypadku faktycznie na pierwszy rzut oka było widać, że człowiek jest potrzebujący. Między innymi dlatego nie ufam "żebrakom", którzy bezpośrednio proszą o pieniądze, bądź też po prostu proszą o "jakąkolwiek pomoc" licząc na to, że wpadnie im trochę grosza.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lutego 2012 o 2:43
Nadtlenek nie raz pod np. tesco widziałam żebrzącego człowieka, który wyrzucał ofiarowane mu kanapki do kosza na śmieci po odejściu ofiarodawcy. Nie wiem co kieruje tymi ludźmi.
OdpowiedzTak jak ta stara kobitka z Twojej historii powiedziała. O kase chodzi. Myślą, że coś im się skapnie - a tu skucha, forsy ni ma.
OdpowiedzNo ale... darmowe żarcie! Wiadomo, kasa lepsza, ale jak ktoś ci da jedzenie, to potem mniejszy wydatek będzie. Więc jeszcze raz - po co oni wyrzucają to jedzenie?
Odpowiedzniejeden student by nie pogardził darmowym jedzeniem...
OdpowiedzTigotrios, a ty też jesz wszystko, co znajdziesz. Wyrzuca, bo je lepsze. On nie żebrze z biedy!
OdpowiedzJorn, oczywiście, że nie jem wszystkiego co znajdę, ale ludzie raczej dają żebrzącym rzeczy jadalne i dobre (chyba że są złośliwi). Ale nie żywię się tylko i wyłącznie wykwintnymi daniami z najwyższej jakości produktów, na śniadanie czy kolację jem zwykłe kanapki, ze zwykłego chleba, ze zwykłą wędliną. I gdybym już upadł tak, żeby żebrać (nie ważne z jakiego powodu), to nie ubyłoby mnie od zjedzenia ofiarowanej kanapki zamiast własnej. A wręcz zjadłbym ją z chęcią, bo sam bym sobie pewnie wiele lepszej nie zrobił, a tak zaoszczędzę czas i trochę zasobów. O rzeczach takich jak te w historii już nie wspominając, przecież to całkiem dobre żarcie, a zapasu na tydzień albo i dwa. Ile kasy w kieszeni zostanie!
OdpowiedzMój tata miał świetny patent na 'żebrzących chłopaczków'. Pomijając to, że jak zapukali, to proponowaliśmy TYLKO żywność - żadnej kasy. Zwykle dawaliśmy jakieś czekoladowe płatki (czasami można było potem porozwalane kuleczki spotkać na dworze....). Ale często tata po prostu pytał się - jak się nazywa, gdzie mieszka. Jako że pracuje w administracji państwowej, jeżeli byłoby naprawdę źle, pewnie poleciłby jakiś ośrodek, pomoc... ale po takich pytaniach chłopaki wymiękali i uciekali :D
OdpowiedzJuż 5684386789009876543233456478 było historii tego typu w milionie różnych miejsc, a ludzie nadal dają z siebie robić debili.
OdpowiedzPoradzisz coś na to, że człowiek chce pomóc?
OdpowiedzA jak trafi się ktoś, kto naprawdę potrzebuje pomocy? Jak to rozpoznasz, geniuszu?
OdpowiedzJak chcecie pomagać, to dajcie na jakiś Caritas czy "Brata Alberta". Od pomagania "biednym schorowanym" jest tysiąc instytucji, utrzymywanych za podatki (MOPS, GOPS, sROPS), są noclegownie, są jadłodajnie. Tylko jest jeden problem: tam trzeba być trzeźwym, a pokrzywdzony naród przecież nie odmówi sobie "setki" na polepszenie humoru. Nadtlenek, wet88: Wasz argument, że ci ludzie potrzebują pomocy, jest nietrafiony, opiera się na błędnych założeniach, że komuś czegoś brakuje. Im jedyne czego brakuje to forsy na gorzałę, a nie jedzenia czy ubrań, bo to można dostać od ręki z pomocy charytatywnej. Wy nie chcecie "pomóc", wy chcecie wyciszyć swoje sumienia, bo wydaje się wam, że jak macie pracę i zarabiacie, to jesteście winni urojonej biedy tych patologicznych osobników. Chcecie im dawać to dawajcie, ale bądźcie świadomi, że im nie potrzeba pomocy materialnej tylko najczęściej odwyku.
OdpowiedzDroga Szklanko, ja nie mam sumienia. A tak poważnie, jak bym chciał cokolwiek wyciszać to bym rzeczywiście dawał pieniądze ludziom, gdy mnie o to proszą. Co prawda czasem daje, ale jak ktoś mi mówi, że zabrakło mu 20 gr do piwa. Ostatnio mnie na stacji zaczepiła starsza kobieta(2gi raz ta sama w przeciągu tygodnia-może dwóch) i pyta, czy mam jakieś drobne pieniądze, bo ona zbiera. Odpowiedziałem, że mam takie samo hobby. Wiem, że ludzie, którzy żebrzą na ulicy mają z tego niezłą kasę. Wystarczy policzyć. W lublinie pod zamkiem czatuje na światłach pewien dziadek, który niedołężnie podchodzi do samochodów z jakąś kartką(jak odjeżdżają wraca normalnie). Zauważyłem, jak przejeżdżam, że zwykle ktoś mu da jakąś monetę, lub banknot. Załóżmy, że podczas każdej zmiany świateł zarabia 5 zł. Jeśli w ciągu godziny będziemy mieli przykładowo 20 zmian (chyba coś koło tego jest), to daje nam to 100zł na godzinę x 8godzin "pracy"=800zł na dzień. Nie twierdzę, że każdy taki osobnik jest potrzebujący, lecz jak ktoś ewidentnie chce jedzenie, a nie kasę to chyba nie po to, by się upić, no chyba, że z chleba robi sobie bimber. Może nie wszyscy wiedzą, że mogą się gdzieś zgłosić po pomoc. Myślę, że warto się nad tym zastanowić i nie wrzucać wszystkich do jednego wora. P.S. Nie mam pracy. Nie zarabiam. Jestem studentem.
Odpowiedzszklanko77 ,zaraz zaraz ja nie mówię ,że potrzebują pomocy tylko o najzwyczajniejszym ludzkim odruchu. Kasy nie dam, nigdy. Wole troche jedzenia dać. Po drugie nie kieruje mną poczucie winy. Przepraszam bardzo : moja wina ,że wylądował na ulicy z takiej czy innej przyczyny? Już lece po żyletki się zaszlachtać. Jeśli chodzi o gorzałe- to jestem w stanie rozpoznać czy człowiek , z którym mam doczynienia jest/ był alkoholikiem.Po prostu widać zniszczenia po chlaniu. Jeśli widze, że pijak to nie dam i już. Po za tym rodzice nauczyli mnie (jedna z nie wielu rzeczy), że jak człowiek potrzebuje pomocy ( na serio ) , to należy pomóc. Przykład: jeśli jestem w stanie zapewnić prace to robię to(szczerze to wolę tą opcję). Zamiast rzucać koło ratunkowe , uczę człowieka pływać. Przynajmniej się usamodzielni.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2012 o 23:45
no cóż nie wszyscy są tak beznadziejnie wypaleni, że stracili zupełnie wiarę w ludzi rozwielitko
OdpowiedzNie nazwałabym tego wiarą w ludzi. W ludzi się nie wierzy - wiadomo, że istnieją. To tylko chęć poprawy swojego samopoczucia. "Och jaki ja jestem dobry i wspaniałomyślny. Nie musicie dziękować, wystarczy, że będziecie mnie wielbić na kolanach." Tak, celowo przerysowuję. Nawet MOPSy robią akcje 'nic nie dawaj żebrakom', radzą że lepiej pokierować do najbliższej noclegowni/jadłodajni czy jak to się tam zwie. No ale pseudoaltruiści muszą kosztem cudzego zdrowia reperować swoją samoocenę. No bo jak inaczej nazwać bycie zadowolonym z siebie, kiedy się przyczynia do umocnienia kogoś w nałogu i/lub przekonaniu "mnie siem wszystko należy!"?
OdpowiedzWarszafko ludzie się coraz częściej sami proszą o BRAK zaufania i wiary w nich. Pomyśl zanim skrytykujesz, że może ktoś rozwielitkę tak bardzo skrzywdził, że przelał się kielich goryczy. I może nie dokładaj jeszcze krytyki.
OdpowiedzRozwielitka: nie przetłumaczysz, że takim dawaniem to tylko hodują tę patologię, zamiast im pomagać. Nie dociera do nich, że trzeba dać "wędkę" a nie "rybę", ryba jest prostsza, wyciszy sumienie i można wrócić do bezmózgiego oglądania 2384729847 odcinka ulubionego tasiemca z poczuciem spełnionego obywatelskiego obowiązku.
OdpowiedzAle swoją drogą, przypomniała mi się ostatnia historia. Szłam z chłopakiem, wieczorem, do domu ze spacerku po starówce. I pod ogólnospożywczym monopolowym zaczepia nas pan. Sobie myślę, kurcze, znowu naciągacz na fajki, piwo, wino marki wino. Nie. On chce coś do jedzenia. Chleb, mleko, coś do chleba. Żona chora. Nie mieliśmy drobnych, ale no... coś mi się zdawało, że normalny naciągacz by nie chciał chleba jako chleba, a jak już, to by szedł za nami i brał 'co najlepsze', więc idziemy do sklepu, płacimy kartą, mleko, pasztet, chleb, koniec. Wychodzimy - zonk, kolesia nie ma. Miły już wkurzony, ale przychodzi zza rogu. Bierze ten chlebek, dziękuje, jeszcze na pytanie Miłego o stan żony opowiada. Odchodzimy. Nie zawsze się trafiają jednak ludzie, którzy 'naciągają' na kasę. Ale to tylko wyjątki potwierdzające regułę.
OdpowiedzUkradłaś kiedyś samochód? Nie? No i to jest niezbity dowód na to, że wszyscy Polacy, to złodzieje samochodów. Jesteś tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę. Durne? No właśnie. Nie można udowodnić istnienia jakiegoś zjawiska czymś, co temu zaprzecza.
OdpowiedzWiesz, ile mnie w życiu zaczepiło ludzi, którzy chcieli na chlebek, a potem wybrzydzali? Albo 'kup pan chleb, bo mnie suszy'. Tak rzadko spotykam uczciwych żebrzących, że miałam prawo użyć tego sformułowania.
OdpowiedzNie, nie miałaś, bo to sformułowanie w ogóle jest bez sensu. To, że ktoś cię nie zmieszał z błotem nie dowodzi tego, że ktoś inny to zrobi. Na to, że możesz zostać 'zbłocona' wskazuje tylko i wyłącznie twoje doświadczenie z osobami 'błocącymi'. Mój wujek cię nie zbluzgał, więc on też potwierdza, że ludzie bluzgają?
OdpowiedzI właśnie to odróżnia żebraka od potrzebującego! Żebrak chce NA chlebek, a potrzebujący chce CHLEB.
OdpowiedzNie napisałam, że dałam coś śmierdzącemu pijakowi pod monopolowym, tylko pani która na prawdę wyglądała na potrzebującą. Nie mam w zwyczaju dofinansowywać picia, czy narkotyków, dlatego chciałam się podzielić jedzeniem, co jest zrozumiałe zwłaszcza przed świętami. A mój pech, że pani okazała się piekielna. Lepiej dowartościowywać się tym, że chcesz komuś pomóc niż wyśmiewać ludzi którzy chcą to robić. I nie mówię o pomocy w postaci paru złotych tylko czymś co nie przyczyni się do nałogu. Krokiety na pewno by nie zaszkodziły w "terapii"
Odpowiedz"Nie muszę wydawać kasy na jedzenie, to więcej mi na wódkę zostanie."
OdpowiedzMój dziadek miał taki patent jak przychodzili na żebry do niego do pracy, że proponował prace jednorazową- duży podjazd był, latem zamieść a zimną odśnieżyć. Ten, który chciał na winiacza nie ruszył a ten, który był głodny zgadzał się.
Odpowiedzz takim podejściem i wyciąganiem wniosków to już tylko do szpitala na leczenie psychozy maniakalnej. Idąc Twoim tokiem myślenia... dam jej numer/adres do pomocy państwowej/opieki społecznej/pck czy innego przybytku pomocy. Pójdzie, nakarmią ją, zapewnią dach nad głową DZIĘKI CZEMU nie będzie musiała opłacać mieszkania, jedzenia DZIĘKI CZEMU będzie miała za co chlać. Najlepiej W OGÓLE nie zwracajmy uwagi na biednych ludzi, bo a nuż posądzą nas o "dowartościowywanie się" pomaganiem im, lub wspomożemy ich w nałogu dając kanapkę. Pewnie niech umrą na zimnie, a my kłopot mamy z głowy. O to Ci chodzi? Spodobał mi się kiedyś komentarz na oburzenie pana, który był świadkiem jak młody człowiek daje kebaba i 5 zł pijaczkowi: "jak pije to niech chociaż nie na pusty żołądek"
OdpowiedzMoże ty lubisz być r*chana/y w d*pe bez wazeliny, ja nie. Zabierają mi w podatkach około 50% dochodu właśnie po to, żeby to robactwo się nie rozłaziło, tylko mają MOPSy, GOPSy, Caritas, 2 miliony innych instytucji państwowych i charytatywnych, a im ciągle źle. Chłopaczek od tego komentarza nie dość, że daje się r*chać, to jeszcze tyłeczek nadstawia i prosi o więcej. Żałosne, a nie godne naśladowania.
OdpowiedzNajgorzej jak widać ze chlejus i mówi per "szefie". Mnie to tak rozwala, ze sie powstrzymuje żeby nie dać :P może mam jakiś kompleks, ale to moim zdaniem mistrzowska zagrywka. Dobrze zrobione musi działać. "No przecież nie bułkę, szefie (;"
OdpowiedzJedną z najpiękniejszych cech ludzkich jest miłosierdzie.
OdpowiedzDofinansowanie samoniszczenia ludzi też?
OdpowiedzNajczęściej spotyka się takich naciągaczy, niestety... Ale tak jak MaruKito spotkałam pana który NAPRAWDĘ żebrał o jedzenie... Siedział zawsze pod spożywczym, który mijałam w drodze do pracy. Kiedy mu kupiłam chleb i trochę sera oraz jakiś sok, to az się popłakał z wdzięczności i zacząć wcinać... Potem codziennie robiłam sobie o kilka kanapek więcej i mu dawałam. Niestety sklep zlikwidowano, pan przeniósł się na żebry gdzie indziej, a ja nie pracuję już w okolicy- więc nie wiem co dalej się z nim stało.
OdpowiedzTeż trafiłam na prawdziwie głodnego żebrzącego. Pan prosił o obiad w pobliskim barze mlecznym i nie mógł się nadziękować za fasolkę po bretońsku. Jadł tak, że apetytu można było dostać od samego patrzenia na niego. A do wyżej opisanej pani - brak słów...
OdpowiedzA ja bym ją goniła i walnęłam bym ją czymś w jej głupi, zasrany łeb! Takich ludzi to tylko uśmiercić!
OdpowiedzA ja się dziwię, że dajecie żebrakom nawet jedzenie. W dużych miastach są jadłodalnie i ci ludzie mają gdzie zjeść ciepły posiłek, a żebrząc i prosząc o jedzenie mają nadzieję, że nie będzie się obdarowującemu chciało iść z nimi i da pieniądze.
OdpowiedzW małych nie ma jadłodalni, nie tylko Kraków, Warszawa i Łódź to ośrodki życia ludzi.
OdpowiedzDobrze, że przynajmniej nie straciłaś jedzenia :) Mnie niedawno zaczepiła Romka, chwyciła za rękaw, co od razu mi się nie spodobało, ale pomyślałam, że dam szansę. Mówi, że ona nie jest taka, siaka, jak inne, że brakuje 1,5zł na ciepłą herbatę dla dzieciaka, a ona mi w zamian powróży. Akurat wracałam z badań w dobrym humorze, zostały mi drobne po zakupach. Jeśli chodzi o kupienie jedzenia, herbaty zimą- w zależności od możliwości i potrzeb chętnie pomagam, więc pytam, gdzie dzieciak. Machnęła ręką: tam w kawiarni siedzi. I znowu marudzi, że 1,5 na herbatę brakuje. Powiedziałam, że dobrze (tej już zabłysły oczy), kupię herbatę, PÓJDĘ I KUPIĘ, ale gdzie. Ta jak sie nie wkurzyła, szarpnęła ponownie ręką przez rękaw, tylko że gwałtowniej, wypowiedziała magiczną formułkę "a idź ty pier**lona taka" i zanim się zorientowałam, odwróciła się nagabywać inne osoby :D:D:D:D:D:D:D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lutego 2012 o 22:43
dlatego do pomocy w praworzadnym kraju są powoływane specjalne INSTYTUCJE , ktore często przyjmują nie tylko gotówkę ale i konkretne rzeczy - chcesz pomogać - rob to z głową!!! i nigdy przypadkowym ludziom na ulicy! NIGDY!
Odpowiedzja tylko nie rozumiem czemu sie nie pytacie poprostu, czy chce jedzenie, czy pieniadze. bo po co pakowac bez sensu zarcie ktore potem trafi na smietnik. no i oczywiscie nigdy nie mozna dawac pieniedzy, chociaz przyznaje ze zdazylo mi sie pare razy dac ze 2 zlote albo zeby ktos sie odczepil, albo kiedy szczerze ktos mial napisane na kartoniku ze zbiera na piwo.
OdpowiedzSama miałam podobną sytuację, gdy pewna kobieta przyszła, dostała od sąsiadów całą reklamówkę chleba, jakieś wędliny itp. A ta nic nie mówiąc wyszła i zostawiła całą torbę na schodach... I weź tu ludziom pomagaj, jak nie potrafią docenić drobnych gestów...
OdpowiedzA ja tak sobie pomyślałam, że pani mogła być umysłowo niezrównoważona... Dla obdarowującego niewielka różnica, ale przynajmniej można pomyśleć, że to ne "zły człowiek":) Osobiście raczej daję, jeśli mnie ktoś prosi o jedzenie... mieszkam w akademiku w takim miejscu, że dość często to się zdarza. Pieniędzy nie daję nigdy. I muszę powiedzieć, że nigdy mi się nie zdarzyło, żeby ktoś nie przyjął np. kanapek albo zażądał zamiast tego pieniędzy. I - jako przykład tego, że znieczulica nie wszystkich jeszcze objęła - nie widziałam też, żeby któryś z zagadniętych przed akademikiem studentów odmówił wsparcia:)
Odpowiedz