Dawno nic nie pisałem, więc czas nadrobić zaległości i wrzucić kolejną opowieść z ciężkiego życia ślubnego fotopstryka.
Co jakiś czas fotograf, który ma już jakąś tam markę i przez lata pracy dorobił się „nazwiska” dostaje oferty od „młodych chętnych”, którzy chcieliby się dołączyć na jeden czy dwa śluby i popstrykać fotki, żeby się czegoś nauczyć i mieć co zaprezentować jako portfolio na stronie. Wprawdzie to hodowanie konkurencji na własnej piersi, ale raz na jakiś czas, jak widzę że młody jest kumaty i będą z niego ludzie, to się zgadzam i pozwalam mu pokręcić się po kościele czy sali weselnej. Oczywiście musi być grzeczny, nie pakować mi się przed obiektyw i być jeszcze bardziej niewidzialnym niż ja jestem.
Pewnego razu kuzyn poprosił mnie, żebym jakiegoś jego kumpla właśnie w ten sposób poratował i wziął go ze sobą do kościoła. Spytałem oczywiście Młoda Parę czy nie mają nic przeciw, nie mieli, więc młody [M] dostał namiary kiedy i gdzie ma się pojawić.
Dzień przed, godzina 23 – telefon:
[M]: Cześć, bo jutro jest ten ślub, a my się nawet nie spotkaliśmy, więc rozumiem, że sprzęt dasz mi jutro?
[Ja]: Jaki znów sprzęt?
[M]: No żebym miał czym zdjęcia robić.
[Ja]: Ja nikomu żadnego sprzętu nie obiecywałem. Pracujesz na tym co masz.
[M]: No weź stary, ja już kumplom powiedziałem, że będę pstrykał takim profi sprzęcichem.
[Ja]: Mało mnie obchodzi co komu powiedziałeś. Widzimy się jutro. Dobranoc.
Dawno mnie nikt tak nie zaskoczył. Czułem, że to niestety nie koniec zabawy z tym gostkiem.
Następnego dnia ślub w samo południe. Młodzieńca nie ma. Trudno, może faktycznie nie ma żadnego aparatu i nie przyjdzie. Ceremonia się zaczęła, trwa kazanie, czyli najlepsza pora na spokojne zrobienie portretów Młodych, rodziców, panoramy kościoła, itd. Nagle z hukiem otwierają się drzwi kościoła i wpada moja zguba.
[M]: Sorry za spóźnienie, ale zaspałem! – Na cały głos powiedział jak tylko mnie zobaczył.
Goście zaczęli się odwracać i nerwowo kręcić. Kazałem mu zamknąć mordę i spokojnie coś tam popstrykać nie zwracając na siebie uwagi.
Przyszedł czas na przysięgę, podchodzę więc do przodu, on za mną. Przykładam aparat do oka i widzę ciemną plamę, patrzę drugim okiem, a to plecy tego pajaca. Małe szturchnięcie i na szczęście się usunął, ale nerwy miałem już na wyczerpaniu. W najważniejszych momentach walił serią jak z karabinu, wszystko z lampą. W kadr pchał się tak, że musiałem sztuczki czynić, żeby go na zdjęciach nie mieć. W myślach kląłem kuzyna i powtarzałem sobie, że nigdy więcej nikogo z sobą nie wezmę.
Tydzień po ślubie zgłosił się do mnie z obrobionymi zdjęciami, żebym je ocenił. Nie podobały mi się, ale powiedziałem co może na przyszłość poprawić. Zacząłem go spławiać, bo byłem umówiony, a on do mnie z tekstem:
[M]: Nawet tak źle mi się z tobą nie pracowało, więc policzę ci jak rodzinie. 500 zł się należy.
Takiego karpika chyba nigdy w życiu nie widział.
[M]: No wiesz, skoro daję ci moje zdjęcia i pozwalam je wykorzystać, to chyba normalne, że nie za darmo.
Po minie i spojrzeniu chyba sam się zorientował, że przegiął. Zdążył się zwinąć, zanim wyleciałby za drzwi ze śladem buta na tyłku.
Później dowiedziałem się jeszcze, że po ślubie w trakcie składania życzeń, mówił gościom, że jest moim asystentem i rozdawał swoje wizytówki twierdząc, że to moje...
Musisz mieć niezłą cierpliwość skoro nie wywaliłeś go na zbity pysk zaraz po ceremoni ślubnej w kościele lub nawet w trakcie!
OdpowiedzKontakt z klientami, często nie mniej piekielnymi niż on, już mnie trochę zahartował. Poza tym nie chcę przy klientach robić awantur. Czasem lepiej zacisnąć zęby i wytrzymać do końca, ale zostawić po sobie dobre wrażenie.
OdpowiedzWitaj po przerwie :P
OdpowiedzAaaa więcej ! Uwielbiam historie związane z tym tematem : >
OdpowiedzSzkoda, że spaprał młodym uroczystość... Podziwiam Twoje opanowanie.
OdpowiedzNormalnie wyjęty żywcem z filmu komediowego :D
OdpowiedzCo za pajac... Uroczy jak wrzód na d.
OdpowiedzJak ja nie lubię, jak mi ktoś pod obiektyw wchodzi. Wprawdzie nie jestem żadnym profesjonalistą, ale irytuje mnie to, że na nagraniu z przysięgi mojej siostry co chwila przewija się facet z komórką.
OdpowiedzSkoro młodzi go nie brali, tylko jakiś kuzyn, trzeba było go prostować i to mocno, bo to na Twojej opinii jechał. Ale jest to kolejna historyjka do koszyka "z rodziną dobrze wychodzi się na zdjęciach":D Swoją drogą, praca tego typu dla znajomych / rodziny jest chyba najgorsza. Wolę filmować obcych, niż w/w :P
OdpowiedzPodziwiam, naprawdę, podziwiam twój spokój. Temat mi bliski więc tym bardziej rozumiem piekielność chłopaka. A tak swoją drogą, słyszałam właśnie, że podczas kazania nie powinno się robić zdjęć (chyba że pójść sobie niezauważonym na górę do organisty i stamtąd pstrykać), bo to ponoć poza samym ślubem dość ważna część mszy i fotograf nie powinien nikogo rozpraszać. Ja sama się nie znam na kościelnych zwyczajach, słyszałam to tylko od dwóch księży.
OdpowiedzNie w trakcie kazania, a w trakcie podniesienia :) a i to, zdaniem kurii częstochowskiej, jest dozwolone. Ale i tak co ksiądz to obyczaj.
OdpowiedzTu nie chodzi o względy liturgicznie, jak w przypadku przemienienia. W trakcie kazania nie powinno się chodzić po kościele i robić ujęcia, bo ludzie zamiast skupić się na myśli księdza w homilii, myślą o tym czy aby dobrze wypadną na ujęciu. Jest to bardzo częsty błąd - dla kamerzysty to idealny moment, by przelecieć się i zrobić przegląd gości? W sumie to obowiązuje całą uroczystość.
OdpowiedzMnie uczono, że nie fotografuje się w trakcie podniesienia. Często księża zakazują także filmowania kazania, ale to ze względu na "prawa autorskie". Trochę dziwne bo kto miałby kopiować kazanie, no ale niektórzy tak już mają. O zakazie robienia zdjęć nie słyszałem. Kazanie to idealny moment - dłuższa spokojna chwila, nikt co chwilę nie wstaje, nie śpiewa, można się skupić na zdjęciach nie tyle reportażowych, co właśnie portretach, całościowym planie kościoła itd. Środkiem kościoła też nie chodzę i nie pstrykam ludzi w ławkach, tylko przemykam pod ścianami i jestem niewidzialny ;)
Odpowiedzaplleblossom - tak tak, oczywiście, najlepiej w ogóle w kościele nic nie filmować, a potem oczekiwać, że film będzie zajebisty i będzie masa zróżnicowanych ujęć :) które same się zrobią niewidzialną kamerą z niewidzialnym operatorem :)
Odpowiedz@mav: oj tam, oj tam ;) ale prawda jest taka, że ksiądz może pozwolić robić zdjęcia tylko fotografom mającym zezwolenie na robienie zdjęć podczas liturgii - którzy są przeszkoleni i wiedzą co mają robić. Tak jak fotopstryk mówi: są niewidzialni i znają się na swojej robocie. Wtedy cała liturgia przebiega bez zakłóceń. Swego czasu proboszcz u mnie stosował taką politykę - tylko takich fotografów wpuszczał oraz ludzi od nas "z wewnątrz". Jakiś czas temu z tego zrezygnował, ale po ostatnich numerach na chrzcie chyba powróci... Osobiście: wolę mieć mniej zdjęć, ale dobrych i przemyślanych - a takich raczej się nie spodziewam po pajacu latającym po kościele bez przemyślenia wte i we wte jakby miał owsiki, trzaskającym miliard bezmyślnych zdjęć i zachowującym się jak gwiazda wieczoru na środku kościoła... Niestety na takiego trafiła moja koleżanka. Po wszystkim w sumie żałowała, że go zatrudnili, bo robił cyrk, a i tak byli z mężem bardziej zadowoleni ze zdjęć od znajomych - poukrywaliśmy się w parę osób po kątach i każdy robił z innego ujęcia. Sama Para Młoda i goście w trakcie ceremonii nawet nie wiedzieli, że robiliśmy zdjęcia. Da się? Da się ;)
Odpowiedz"Przykleiło się g*wno do okrętu i mówi: Płyniemy!"
OdpowiedzRzadko mi się to zdarza, ale dzięki Twojemu komentarzowi zapiałam jak jurny kogut przed domostwem!
OdpowiedzKońcówka i tak jest najbardziej... demotywująca?
OdpowiedzLudzka bezczelność dołącza powoli do głupoty (z anegdoty Einsteina). Szacunek za opanowanie. Pozdrawiam
Odpowiedzfajnych znajomych ma twoja rodzina!
OdpowiedzOj tam, oj tam. Przedsiębiorczy młodzieniec :) p.s. Witam kolegę po fachu :)
Odpowiedz