Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tym razem dla odmiany nie będzie zabawnie, a piekielne będzie wszystko, od…

Tym razem dla odmiany nie będzie zabawnie, a piekielne będzie wszystko, od organów ścigania, przez pracowników społecznych do władzy sądowniczej. Chciałem się też odnieść do dyskusji pod jedną z moich poprzednich historii, że nadzór państwa nad wychowaniem dzieci to rzecz absolutnie karygodna. Ok, a co jeśli nad rodzinami zastępczymi też nie ma nadzoru? Będzie długo i konkluzja nie będzie wesoła, ale tak to już jest w życiu, wybaczcie.

Oddział chirurgii dziecięcej, przyjeżdża 3 letnie dziecko, całe posiniaczone, wielki krwiak na głowie, bo podobno spadło z łóżeczka piętrowego, jak stwierdził opiekun - ′ojciec′ z rodziny zastępczej. Krótkie oględziny pokazały, że obrażeń było trochę więcej niż te spowodowane przez jakikolwiek kontakt z podłogą, poza tym siniaki były i świeże i stare. Zawiadomiono policję. Dziecku na szybko zrobiono badania, czaszka pęknięta w kilku miejscach, w mózgu kilka krwiaków śródmózgowych i podoponowych. Niedługo po przyjęciu dziecko straciło przytomność, przekazano je na oiom, gdzie w 4 dobie umarło. Sprawa trafiła do sądu w miejscowości, z której pochodziła rodzina zastępcza dziewczynki. Nie było to zbyt wielkie miasto, więc podejrzewam, że prokurator znał się z biegłym, biegły z sędzią... Biegły stwierdził, że przyczyną zgonu był upadek z łóżka piętrowego. Lekarze z oddziału złożyli odwołanie, zwłaszcza, że pani ordynator oddziału była w tym czasie orzecznikiem sądowym i bodaj jedynym związanym z chirurgią dziecięcą w kraju. Sprawę umorzono, okazuje się, że opinia biegłego podlega ocenie tylko przez sąd, a nie przez orzecznika, a sędzia nie widział problemu z taką oceną sytuacji.

Mija rok. Na oddział trafia siostra bliźniaczka poprzedniej dziewczynki. Okazuje się, że dzień przed przyjęciem na oddział została przekazana do innej rodziny zastępczej, a tam matka w czasie kąpieli zauważyła, że dziecko ma zniekształcone ramię i ciało całe w siniakach. Bardzo rozsądnie pojechała więc do szpitala na chirurgię dziecięcą. Dziecko obfotografowane, wysłane na rentgena - na rentgenie stare złamania, źle zrośnięte, obu ramion i przedramion (po sprawdzeniu okazało się, że ani u lekarza rodzinnego ani u chirurga z tymi złamaniami nigdy nie byli), ślady na kościach spowodowane częstym szarpaniem... Ponadto dziewczynka wpadała w panikę, jak miała gdzieś jechać na badanie, bo bała się, że wraca do domu.

Znowu wezwano policję, sprawę w sądzie wznowiono. Rodzice zastępczy tłumaczyli, że dziecko połamało kości, bo ma osteoporozę (badania wykluczyły), jest posiniaczone, bo ma skazę krwotoczną (badania wykluczyły), potem przyjęli wersję, że ojcu wypadła z rąk przy noszeniu... Ale w końcu został skazany na 25 lat, a żona na 4 za ukrywanie tego wszystkiego. Oczywiście wiadomo, że nie będą tyle siedzieć, ale powiedzmy, że się udało.

Tylko dlaczego dwójka dzieci musiała zostać skatowana, żeby ktokolwiek zainteresował się losem dzieci w tej, pożal się Boże, rodzinie? Bo zwróćcie uwagę - kiedy jedno z dzieci zginęło, nikt się nie zainteresował jak się ma drugie dziecko. Poza tym czemu nikt się tym najzwyczajniej w świecie nie zainteresował wcześniej? Rodziny zastępcze dostają od państwa grube pieniądze za każde dziecko będące pod ich opieką, czemu nie sprawdza się jak taka opieka wygląda?

No i tradycyjna wisienka na torcie, czyli jak wiele mogą zdziałać znajomości w tym kraju. Już przy sytuacji z pierwszą dziewczynką poinformowane zostały o sprawie media, ale szybciutko wszystko zostało zamiecione pod dywan. Niedługo potem okazało się, że to byli znajomi wysokiego rangą lokalnego polityka. Bez komentarza w tej kwestii.

I można by powiedzieć, że to przecież pojedyncze przypadki w skali kraju, ale uważam, że każda śmierć dziecka jest zła i niepotrzebna. TYM BARDZIEJ, kiedy dzieje się to w rodzinie zastępczej, która powinna być pod szczególnym nadzorem.

Gdzie wtedy były te wszystkie urzędasy?

wymiar sprawiedliwości

by Coin
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Pytajnik
9 9

Nie oceniajac historii, tylko jedno pytanie - "Ale w końcu został skazany na 25 lat, a żona na 4 za ukrywanie tego wszystkiego.". Czy byly jakiekolwiek dowody ze to ojciec wiecej sie nad dzieciakami znecal a matka byla tylko swiadkiem? Bo jesli nie to tak duza roznica w karze jest co najmniej dziwna.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2012 o 20:31

avatar Coin
21 21

nie wiem, nie brałem udziału w rozprawie ani nie jestem prawnikiem. rozsądek podpowiada, że jakieś powody musieli mieć, ale w sumie mało jest rozsądnych rzeczy w tej historii.

Odpowiedz
avatar kiniaas007
13 29

ale spróbuj dać małego klapsa za wsadzanie paluszków do kontaktu po setnym - nie wolno...

Odpowiedz
avatar notaras
15 31

Ale klaps nie jest po to, aby dziecko karać, ale żeby kiedy dziecku przyjdzie wspaniały pomysł włożyć palce do kontaktu to przypomni sobie, że po tym pupa boli. Małe dzieci nie potrafią przewidywać konsekwencji swoich działań, bo po prostu nie mają jeszcze odpowiednio wykształconego umysłu.

Odpowiedz
avatar kiniaas007
13 21

merrik, małe dziecko nie myśli o tym co robi, świat poznaje organoleptycznie. nie zrozumie, że jeśli wsadzi paluszka do kontaktu, to prąd go kopnie lub nawet zabije - tym bardziej wsadzi - żeby sprawdzić czy mama/tata/ciocia/wujek/sąsiadka miały racje. a jak skojarzy, ze jak bedzie chciec tam wsadzic palca, dostanie po pupie ostrzegawczego - wiecej nie wsadzi - po co się narażać??

Odpowiedz
avatar Mitsuy
4 10

Cóż, moim zdaniem 'klaps' nie jest dobrą metodą wychowawczą. Otóż.. Przyjaciółka mojej koleżanki, ma znajomą, która ma córkę, która ma.. kilka lat. (wybaczcie, nie pamiętam już ile, a nie chcę skłamać, chyba coś około 4) I nigdy, ANI RAZU nie dostała klapsa. Córeczka 'udana' sprytna, milutka. Ani razu nie podniosła ręki na swoich rodziców, jest grzeczna. Da się bez klapsa? Da się! W sklepie również aniołek. Chyba każdy z was widział niesfornego dzieciaczka w sklepie, bijącego, plującego na swego rodzica? "Bo ja cem to i tamto i już!!" A rodzice tej dziewczynki poprzez rozmowę tłumaczą, co można, a czego nie i nie musi dochodzić do rękoczynów. Czy to takie trudne? Ale niektórzy wolą, by później dzieci się ich bały i oddawały tym samym? "No bo jak mamusia i tatuś tak robią, to ja teź!" A przecież można obejść się bez kar cielesnych.

Odpowiedz
avatar fiefiurka
6 10

hmm zawsze wydawało mi się, że dzieci różnią się od siebie i nie każde wychowasz tak samo jednakowymi metodami... :) tyle się mówi o indywidualnym podejściu do dziecka... dzieci też mają swoje charakterki, jeden nigdy klapsa nie dostanie, bo nigdy na niego nie zasłuży - drugi, niestety, może być bardziej niesforny ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2012 o 0:23

avatar konto usunięte
-2 12

na szczęście od nowelizacji ustawy o przemocy w rodzinie z 2010 roku bicie jest karalne w naszym kraju :) klaps też jest biciem - gdyby ktoś był na tyle głupi, żeby nie wiedzieć. Trzeba być totalnym idiotą i ignorantem żeby uważać, że nadzór państwa nad wychowaniem jest niepotrzebny. Nie wszyscy ludzie nadają się do tego, aby mieć dzieci. Dzieci są krzywdzone przez niektórych "rodziców", zmuszane do palenia papierosów, picia, seksu, bite, zaniedbywane. Dziecko doznające w domu klapsów może być aspołeczne np w szkole, albo znęcać się nad innymi uczniami. Wtedy ktoś z zewnątrz powinien się tym zainteresować i wymierzyć rodzicom odpowiednią karę. To jasne i oczywiste. Ale cóż... może ludzie myślący, że "problemy rodzinne załatwia się w rodzinie" myślą jak zwierzątka - na zasadzie selekcji naturalnej - jak dziecko nie przetrwa bicia, to może to i dobrze, bo widocznie było za słabe ;) Bo nie wiem, co innego może kierować ludźmi uważającymi, że dozór państwa nad wychowaniem jest niepotrzebny. Bicie każdego człowieka jest złe i nieprawidłowe i zawsze ma na niego zły wpływ. Pani w sklepie nie damy klapsa, jak nas wku**wi. Dlaczego? bo może nas zaskarżyć, oddać nam. Nie ma innych powodów. Więc czemu bijemy dziecko? Bo jesteśmy SŁABI i BEZSILNI. Ile razy mamy ochotę z niemocy przywalić takiej pani z dziekanatu - nie robimy tego, bo tak się po prostu nie robi - jest to złe. Tak samo w przypadku dziecka.

Odpowiedz
avatar katem
6 10

każde dziecko jest inne - to truizm. Jednego wychowasz bez klapsa a drugiego się nie da ! Moja córka nie dostała ani jednego klapsa, a synek oberwał tego klapsa parę razy (możecie donieść na mnie za znęcaniem się nad dzieckiem ! - choć to już raczej uległo przedawnieniu), bo inne argumenty nie trafiały. Mój syn jest teraz dorosłym człowiekiem i żadnej traumy z dzieciństwa nie wyniósł - mam z nim doskonały kontakt, żalu do mnie o te klapsy nie ma, nawet ich nie pamięta (chociaż ja pamiętam), więc nie przesadzajcie z tym rozszerzaniem pojęcia klapsa na bicie(rozumiane odruchowo jako maltretowanie) i nie nadajcie mu przesadnego znaczenia, bo nie klaps ma zły wpływ na człowieka, tylko bicie, dotkliwe i niesprawiedliwe.

Odpowiedz
avatar fiefiurka
1 9

@efyra chodzi o to, że do każdego dziecka trzeba mieć odpowiednie podejście - jedno dostanie kilka klapsów, a za 5 minut nie będzie tego pamiętało, bo pójdzie broić dalej :) drugie dostanie klapsa i potem będzie przeżywało to przez długi czas. Normalny - powtarzam, normalny, nie patologiczny - rodzic wie dobrze, czego potrzeba jego dziecku, zna je lepiej, niż Ty czy ja ;) ja od mamy "oberwałam" tylko raz, i dobrze wiedziałam, za co - nie mam do niej o to żalu, traumy też nie mam, nie miałam potrzeby bić innych dzieci - jeśli dzieciak dostaje klapsa a potem się wyżywa za to na innych dzieciach, to znaczy, że już wcześniej było z nim coś nie tak, a klaps to tylko taki "pretekst", coś, co wyzwoliło swojego rodzaju lawinę złych zachowań - a czasem w głowie dziecka funkcjonuje jako usprawiedliwienie swoich czynów (coś jak "tatuś dał mi klapsa, mimo to ja i tak wiem wszystko najlepiej bo jestem rozpuszczonym gówniarzem, ale pójdę odreagować swoją porażkę na mniejszym koledze") uważam, że karanie, jak i nagradzanie powinno być stosowane w granicach rozsądku ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 9

cóż, mam nadzieję, że Wasze dzieci też Wam będą dawać klapsy jak będziecie starzy i nierozumni, bo "inne argumenty nie będą trafiały" ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2012 o 15:07

avatar huudaa
14 24

Sprawa była jakiś czas temu w "Sprawie dla reportera" czy jakimś tam innym programie tego typu....Nie mniej jednak w tym popieprzonym kraju tak jest. daj dziecku małego klapsa to cię zlinczują zaś to, że dziecko jest katowane tego nikt nie widzi, bo boi się w jakikolwiek sposób zareagować.

Odpowiedz
avatar Eloe
11 13

Nie tylko Polska. Poczytaj, co się dzieje w rodzinach zastępczych w USA, tam dopiero patologia.

Odpowiedz
avatar Zielak
1 7

A u nas przepraszam nie? Czy możesz wyżej opisaną sytuacje nazwać normalną?

Odpowiedz
avatar Eloe
2 2

Czy ja piszę, że u nas nie? Z mojej wypowiedzi wynika tylko, że takie rzeczy zdarzają się na całym świecie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
28 28

Znam jedną rodzinę zastępczą i w tej akurat wszystko jest w najlepszym porządku. Jednak sami opowiadają, że w innych niekoniecznie bywa tak różowo. A z innej beczki: z jednej strony takie akcje, a z drugiej takie jak nagłaśniana jakiś czas temu, gdy zabrano samotnemu ojcu dzieci, bo nie miał środków na ich wychowanie, i oddano je do rodziny zastępczej, której za wychowywanie zapłacono... Sensie? Logiko? Gdzie jesteście? Na chorobowym od 50 lat?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 stycznia 2012 o 2:01

avatar konto usunięte
5 5

Tam, gdzie się ze mną współpracuje. </br> Pozdrawiam, Logika

Odpowiedz
avatar Bastet
10 10

Przepisy odpowiednie są, i jak im się przyjrzeć to są całkiem w porządku. Ale większość instytucji ma je w tyłku. I tak samo byłoby z kolejnymi przepisami.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
8 8

To jest coś, czego nie potrafię zrozumieć. Rodziny latami czekają na zgodę na adopcję i często z różnych powodów jej nie dostają, a tymczasem zgodę na opiekę nad dzieckiem dostają takie kreatury, bo ludźmi nie można ich nazwać. Wsadzić ich do pierdla na 25 lat i wytatuować na ciele zarzuty, za które siedzą. Kara śmierci byłaby dla nich wybawieniem.

Odpowiedz
avatar Bastet
7 7

Bo często to jest rodzina dziecka - ma pierwszeństwo jako rodzina zastępcza. Czyli babcia, która nie pije bo po latach chlania nie może już, bierze w rodzinę zastępczą dziecko córki - alkoholiczki. I znowu jest za co pić, i zabawa trwa dalej.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 stycznia 2012 o 18:56

avatar pasjonatpl
0 0

Tego tym bardziej nie rozumiem. Ta sama rodzina, która wiedziała, co się dzieje z dzieckiem i nic nie robiła. Chyba, że chodzi o kogoś mieszkającego w innym mieście, zwłaszcza gdzieś daleko i nie utrzymującego stałych kontaktów z rodzicami dziecka. Wtedy mogą nie wiedzieć, jak się sprawy mają.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

nie jest aż tak trudno zostać rodziną zastępczą. Ale w rodzinei zastępczej dziecko nie jest Twoje - w każdej chwili może zostać zabrane do naturalnych rodziców/innych opiekunów, cioci, itd, i nie masz nic do gadania. Inna sprawa z adopcją -0 adoptowane dziecko jest Twoje w takim samym stopniu jak to, które urodzisz. Nigdy nie ma możliwości zwrotu dziecka ;) (chyba że w przypadku ciężkim, jakby np próbowało Cię zabić, bardzo katowało itd). No i kiedy zgłosi się po nie matka biologiczna po 10 latach (jak jakimś cudem Cię znajdzie) to nie ma nic do gadania i nie ma absolutnie żadnych praw do dziecka, można policję wzywać ;)

Odpowiedz
avatar Zywel
7 7

Gdzie byli urzędasy ? Tam gdzie zwykle. Czuwali przy czajniku i filiżance kawy.

Odpowiedz
avatar Bastet
4 4

Urzędasów jeszcze trzeba powiadomić. A tu to nieraz różnie wygląda.

Odpowiedz
avatar mejoza
8 8

Teraz coś dla pocieszenia. Jak już będę miała dom i możliwości, to mam zamiar założyć zawodową rodzinę zastępczą o charakterze pogotowia opiekuńczego. I mam zamiar dbać o te dzieci. Nie ukrywam, że chodzi mi tu także o pieniądze które za to dostanę. Od razu jednak muszę coś sprostować. Zawsze marzyłam żeby mieć dużą rodzinę i zajmować się tylko i wyłącznie domem i dziećmi. Jednak w naszym kraju jeśli tylko jeden rodzic pracuje to taka rodzina będzie żyć na skraju nędzy, a w takiej rodzinie którą chcę założyć jest nie tylko normalna pensja ale też prawo do urlopu (studiuję pedagogikę- więc wiem) Będę mieć mniej własnych dzieci niż planowałam ale za to będę się opiekować innymi i im pomagać, a przy okazji spełnię swoje marzenie. I na pewno żadnemu z nich nie stanie się krzywda.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 stycznia 2012 o 20:37

avatar konto usunięte
4 4

tylko jeszcze uodpornić się psychicznie na częste rozstania z tymi dziećmi i już można działać ;) powodzenia w spełnianiu Twoich marzeń życzę

Odpowiedz
avatar mejoza
4 4

Właśnie efyra to będzie najgorsze ale dam radę :D

Odpowiedz
avatar lawyered
1 9

Autorze... Organy ścigania, wymiar sprawiedliwości... wszyscy działali zgodnie z literą prawa. Sąd wiąże opinia biegłego. Jeśli strona (np. oskarżyciel posiłkowy) zapragnie wyrazić swoje zdanie, zawsze może próbować podważać opinię biegłego. Jeśli więc opinia mówiła wprost "przyczyna: upadek z łóżka", to nie ma dowodów, które zezwalałyby na skazanie kogokolwiek. Jak słusznie stwierdziłeś drogi autorze, nie jesteś prawnikiem, ciężko więc Tobie odnosić się do tego jak bardzo prawnicy mają związane prawem ręce. To nie USA gdzie proces częściowo opiera się na common law, które jest kształtowane na zasadzie "sprawiedliwego" wyroku wydanego przez sąd/ ławę przysięgłych (w zależności od przedmiotu sprawy). W Polsce obowiązuje prawo, zgodnie z którym żeby kogoś skazać, trzeba przedstawić niezbite dowody winy, bowiem wyrok poszlakowy ostać się nie może. Ja spytam inaczej. Skoro orzecznik tak bardzo przejmował się sprawą, czemu nie sprawdził, czy jest w tym domu inne dziecko? Czemu nie zawiadomił opieki społecznej w celu przeprowadzenia kontroli? No i 25 lat mimo wszystko ciężko mi zrozumieć, zważywszy na to, że to druga najcięższa kara w Polsce i wyjdzie pewnie najwcześniej po 15 latach a to szmat czasu.

Odpowiedz
avatar Coin
7 7

15 lat to szmat czasu, ale zasłużony za śmierć dziecka i skatowanie drugiego. CUDZEGO dziecka, które bierze się pod swoją opiekę i na wychowanie. kłóciłbym się z tym, czy to taka nieadekwatnie wysoka kara. poinformowana była policja, w głowie mi się nie mieści, że nikt nie wpadł na to, żeby zobaczyć, czy nie ma tam innych dzieci w tym domu, przecież jakaś tego typu ewidencja musi istnieć, prawda? opieka społeczna ponoć była, tylko z tego co wiem opieka społeczna nie rozbiera dzieci do naga i nie sprawdza czy nie mają siniaków pod ubraniami, a może się mylę? z całym szacunkiem, twoje argumenty w żaden sposób nie umniejszają piekielności tej sytuacji, wręcz przeciwnie.

Odpowiedz
avatar lawyered
1 1

Ja z żadnej strony nie staram się bronić patologicznej rodziny zastępczej. Wiem jednak, że opieka jest sprawowana i nie jest winą wymiaru sprawiedliwości (tj. sądu), że ma w ręku dowody świadczące o niewinności. Jeśli kontrole, które są dokonywane nic nie wykazały, to na jakiej podstawie można kogoś skazać? Chcę tylko pokazać, że w państwie prawa nie można nikogo skazać na podstawie domysłów i słów "bo on tak zrobił", jeśli są dowody, które świadczą inaczej.

Odpowiedz
avatar ThomasVeil
0 2

Sąd wiąże opinia biegłego? No, paradnie, następny zżynał całe studia, w dodatku od głupszych od siebie, albo wyrzyna się z po dwóch i pół roku studiów chcąc zabłysnąć na forum "prawniczym nickiem", w dodatku podcierając się sofizmatem erudycji o common law (jakby to był argument prawnej doniosłości w tej sprawie). Opinia biegłego podlega swobodnej ocenie dowodów Art. 7. kpk "Organy postępowania kształtują swe przekonanie na podstawie wszystkich przeprowadzonych dowodów, ocenianych SWOBODNIE z uwzględnieniem zasad prawidłowego rozumowania oraz wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego." No toż trzeba mieć naprawdę elementarne braki wykształcenia i to w tak PODSTAWOWYM PRZEDMIOCIE JAK KPK, żeby nie wiedzieć że to obejmuje też dowód z biegłego. Sąd może powoływać dalsze powody z biegłego, strony, podmioty na prawach stron mogą przedstawiać własne opinie z biegłego i wszystko podlega swobodnej ocenie dowodów. Czy sąd działał zgodnie z prawem? Z ogromnym żalem i wstydem muszę przyznać - tak, naruszenia prawa procesowego nie popełniono, swobodna ocena dowodów leży w sferze niezawisłości sędziego, to on zdecyduje, kiedy dowód z biegłego jest wystarczajacy, ale jezus maria, opowiadać bzdety o tym, że sędzia karny jest związany czymkolwiek poza art 8 KPK kiedy to są PODSTAWY PODSTAW! (średnio rozgarnięty student 1. roku to wie), szkoda gadać. Problem tutaj nakreślony, istotny i ważki leży w tym, że sąd/prokurator nie dopatrzył się/nie był zainteresowany dalszym przeprowadzaniem dowodów i zasłaniając się SODem jednocześnie sprzeniewierzył się jego roli (swobodna ocena dowodów nie jest sędziom od tego, żeby mogli w jej ramach uznać, że białe jest czarne i umarzać wszystko co nie za przeproszeniem nie spieprza na drzewo). Smutną rzeczywistością naszych sądów jest niestety czasami zła organizacja pracy i to, że niektórym się po prostu "nie chce robić". Bardzo smutna sprawa, jest mi z tego powodu osobiście naprawdę wstyd, bo wszyscy/wasi rodzice płacicie na wydziały prawa, a później z nich wypadają takie niedouki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2012 o 11:46

avatar ThomasVeil
0 2

"Chcę tylko pokazać, że w państwie prawa nie można nikogo skazać na podstawie domysłów i słów "bo on tak zrobił", jeśli są dowody, które świadczą inaczej." te "bo on tak zrobił" to się "dowód ze świadka" nazywa a te domysły to przekładając na polskie "paradygmat życiowego doświadczenia i zasady logiki", podstawy wydania prawidłowego rozstrzygnięcia. Jak czytam dokumentację medyczną dziecka w której mi wykłada mądrzejszy ode mnie w kwestii medycyny jak krowie na rowie że są siniaki, obtłuczenia, otarcia stare i nowe, "czaszka pęknięta w kilku miejscach, w mózgu kilka krwiaków śródmózgowych i podoponowych" to jak jakieś tam strzępy zasad mam nie rżnę głupa, nawet jak mi psycholożyna wysmaruje w dowodzie z biegłego "łooo tam wasza wysokość, dzieciak cacy, taki tam trelemorele, z rowera spadł!" Dowód z biegłego to nie święta krowa pod tytułem "dokument urzędowy".

Odpowiedz
avatar lawyered
1 1

Ok ThomasVeil... To powiedz mi... W jakich przypadkach korzysta się z opinii biegłego? Z tego co jeszcze mi się gdzieś z kpk obija, to opinii biegłego zasięga sąd gdy wyjaśnieni istotnych kwestii dotyczących sprawy wymaga wiadomości specjalnych. Znaczy to mniej więcej tyle, że gdy sąd nie ma specjalistycznej wiedzy, która jest konieczna do oceny faktów (nie tylko faktów, żeby już być ścisłym do maksimum) to powołuje biegłego. Opinia biegłego nie wiąże więc sądu jak piszesz sama przez się. Jednak jako doświadczony prawnik, wiesz z pewnością jak wyglądają realia polskiego sądownictwa i absurdy procedury odwoławczej. Sąd karny musi w uzasadnieniu wyroku opisać dlaczego dał lub nie dał wiary konkretnemu dowodowi. Skoro zatem sam nie posiada wiedzy specjalistycznej a biegły, który tę wiedzę posiada stwierdza, że przyczyną zgonu był upadek z łóżka, sąd nie ma podstaw by uznać inną wersję zdarzeń bo ktoś, kto biegłym w sprawie nie jest twierdzi inaczej. Strona zawsze może zgłosić zastrzeżenia do opinii biegłego. Zakładam jednak, że tak nie było, bo sąd musiałby wziąć również to pod rozwagę. Skoro jednak dowodem była niepodważona przez strony opinia biegłego, to na jakiej podstawie sąd, który nie ma wiedzy specjalistycznej może nie dać wiary opinii biegłego i nie powołać innego biegłego. Skoro zatem sąd nie powołał innego biegłego to de facto jest na swój sposób związany opinią biegłego. Rozumiem, że mój skrót myślowy wywołał u Ciebie ogromy zamęt w umyśle i wielkie doświadczenie nie pozwoliło na pozostawienie skrótu nie wyjaśnionego. Sąd sam ocenia dowody, ale jego wyrok ocenia sąd odwoławczy, który niezależnie od meritum uchyli wyrok jeśli będzie źle uzasadniony. Uzasadnienie to, jak zapewne doskonale wiesz, nie tylko samo prawne wyjaśnienie dlaczego i jak sąd rozumował, ale również szczegółowe opracowanie całokształtu zgromadzonego materiału dowodowego. I choć masz rację, że sąd samodzielnie ocenia materiał dowodowy, to jednak sama idea dowodu z opinii biegłego zakłada, że sąd nie jest w stanie ocenić tego materiału na podstawie jedynie swojej wiedzy... bo jej nie posiada... Nie wiem czy to pojmujesz, bo do tego już jakaś prawdziwa praktyka i wystawienie nosa poza książki jest potrzebne :) pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar ThomasVeil
-1 1

no właśnie jeszcze może ci się gdzieś/jakoś/kiedyś to kpk "OBIJA" (idealne określenie sadząc po fragmentaryczności argumentacji i rzeczowych odniesień) a do dyskusji, akademickich czy nie przede wszystkim trzeba wiedzy a nie sofizmatów z drugiej ręki to 1 a 2 wyżej masz dokładnie wyłożoną właśnie PRAKTYCZNĄ stronę rozstrzygnięcia, co także wątpię, ze pojmujesz. Nigdzie nie napisałam, że sąd (wcale nie tożsame z, jak napisałeś "wymiar sprawiedliwości, kolejny błąd) ma wydawać rozstrzygniecie na podstawie informacji własnych przy stwierdzeniu potrzeby uzyskania informacji specjalnych ale ma ocenić całokształt dopuszczonych dowodów zgodnie z dyrektywami ich oceny (mam 4. raz pisać?) I co mi tu ironizujesz wysmarowałeś gniota, to nie kozacz sugestiami o posiadanym wątpliwym doświadczeniu tylko marsz do książek. Może tatuś załatwi ci zdanie egzaminów do końca studiów i nawet przepchnie cie na aplikacje (zresztą, biorą teraz wszystkich), ale jest stanowczo zbyt duża konkurencja żebyś guzik umiał bo ci OC na spłacanie szkód po takich gniotach nie starczy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2012 o 21:44

avatar lawyered
1 1

Ale Cię coś boli. Coś nie poszło po drodze do zawodu?. Wracając do merytorycznej dyskusji, wymiar sprawiedliwości to sądy i trybunały (Konstytucja RP - polecam, fascynująca lektura). Co się tyczy oceny dowodów... nie wiem kim jesteś, ani skąd w Tobie tyle jadu, ale życzę spokojnych merytorycznych rozważań na przyszłość bo argumentacja ad personam sprawia, że przez chwilę nie traktuję Twoich wypowiedzi poważnie. Choćby miała największe merytoryczne kwalifikacje. To po prostu niskie. Na przyszłość. Doświadczenie w zawodzie (tak, skończyłam studia już jakiś czas temu) podpowiada, że każdy się myli. Doświadczenie podpowiada też, że zazwyczaj najgłośniej krzyczą Ci, którzy coś mają za uszami, radzę więc pić herbatki z melissą na uspokojenie, bo pieniaczy i krzykaczy po prostu nikt nie lubi. Radzę też usiąść spokojnie i zastanowić się nad sobą. PS znam praktykę orzeczniczą właśnie w zachodniopomorskim, stąd wiem, jak bardzo opinie potrafią wiązać ręce sądom. Poważnie życzę powodzenia i mniej stresów nad pierdołami poza salą. Życzę też mniej obrażania ludzi dookoła - merytoryczna dyskusja jest zawsze dobra, o ile jest merytoryczna. Dlatego ja już nie mam zamiaru spamować i wykłócać się o duperele.

Odpowiedz
avatar flechazo
4 4

Witaj, Aż założyłam konto, żeby to skomentować. Czy to nie jest mowa o Amelce i Patrycji z Zachodniopomorskiego? Znałam te dziewczynki.. Osobiście. Bywałam w domu dziecka i się nimi opiekowałam. Nic dodać, nic ująć, po prostu skarby. Ostatni raz widziałam je jak miały z 1,5 roczku, może 2 latka. To co się stało to istny horror, jak można coś takiego zrobić bezbronnemu dziecku?! To nie mieści mi się w głowie.

Odpowiedz
avatar wuzetkabetka1
3 3

to jest historia dziewczynek, które były w rodzinnym pogotowiu opiekuńczym (co do nazwy - może nie jest dokładna). W przytoczonym tekście nieprawdą jest, że "ojcu rodziny zastępczej" postawiono zarzuty i dostał wyrok. Pan ten był i jest wójtem jednej z sąsiednich gmin, placówkę prowadziła jego żona. Zgodnie z wiedzą z prasy lokalnej została skazana, otrzymala wyrok w zawieszeniu. Wyrok nie jest prawomocny, ponieważ trwa procedura apelacyjna. Matka biologiczna dziewczynek odzyskała pełne prawa do Patrycji, mieszkają razem. Matka wystąpiła w programie telewizyjnym opowiadając tragiczną historię rodziny. Kiedy mówimy o braku kontroli nad rodzinami zastępczymi i generalnie zastępczą opieką nad dziećmi, to znaczy, że PCPR nie działa.

Odpowiedz
avatar Coin
3 3

O tym, że biologiczna matka odzyskała prawa też wiem, i to bardzo dobrze, ponoć już zupełnie wyszła na prostą i odcięła się od toksycznego męża i jego towarzystwa. W kwestii wójta - z tego co mi wiadomo, to rodzina zastępcza była jego znajomymi, a nie, że to on personalnie. Jeżeli to przekłamanie, to przepraszam, historię znam głównie ze zdjęć, opowieści i wizyty Patrycji na kontroli niedawno :)

Odpowiedz
avatar artko7
1 1

Tak się własnie kończy wtrącanie państwa w rodzinę... Urzędnicy i takie kontrole nic nie dają, ludzie nie boją się urzędników tylko KAR. Bo jesli gdzies ma dojsć do tragedii to i tak dojdzie, dlatego prewencja nie jest dobrą metodą, jedynymi słusznymi metodami są kary, w dodatku BARDZO surowe! Bo wiadomo, że urzędnika można przekupić, jak zresztą widać w załączonej historii..

Odpowiedz
avatar Fred
0 0

Widzę historia z Gryfina.

Odpowiedz
avatar websterkutno
1 1

Specjalnie założyłem konto, żeby skomentować powyższą historię. Jestem oburzony zachowaniem tych "ludzi", szkoda, że tak działa wymiar sprawiedliwości. Ale nie podoba mi się jeden fragment wypowiedzi autora tego tekstu. Mianowicie taki, że rodziny zastępcze otrzymują ogromne pieniądze na dzieci od Państwa. Szanowny autorze, zawodowe rodziny zastępcze do 1 stycznia 2012 roku otrzymywały miesięcznie 650zł na dziecko z budżetu odpowiedniego starostwa powiatowego. Od teraz po nowelizacji ustawy będą otrzymywać 1000zł. Proszę spróbować utrzymać dziecko za 650 zł miesięcznie. Nadmieniam, że przy corocznym festiwalu zakupu podręczników takie zawodowe rodziny zastępcze nie otrzymują żadnych dodatków finansowych. Krótko mówiąc we wrześniu jest zasada "masz 650 zł na dziecko, kup mu podręczniki, ćwiczenia, przybory, plecak, strój na w-f i utrzymaj dziecko za 650 zł" co było karygodnym. Dodatkowo trzeba pamiętać że rodzice otrzymywali kiedyś 1800zł netto miesięcznie (ta kwota nie została zmieniona). Co w tym takiego złego byście powiedzieli? Otóż tłumaczę. Te 1800zł miesięcznie otrzymuje tylko jeden rodzic, podczas gdy drugi nie dostaje żadnej pensji. Wydaje mi się, że to troszkę za mało te 1800zł wynagrodzenia dla kogoś kto "pracuje" z dziećmi 24 h na dobę bez urlopu wypoczynkowego. Tłumaczenie, że drugi rodzic może równie dobrze podjąć gdzieś zatrudnienie jest tłumaczeniem śmiesznym, ponieważ oboje rodzice muszą uczestniczyć przy wychowywaniu takich szkrabów. Sam jestem synem osób, które są zawodową rodziną zastępczą. Ojciec nie pracuje, matka dostaje 1800zł miesięcznie i po 650zł na dzieci. Wśród tych dzieci, jest trójka niepełnosprawnych w stopniu znacznym, którymi opiekować się należy przez 24 h na dobę. Nie chodzi mi o pieniądze, czy coś w tym stylu. Szkoda tylko że przez takich bandytów, którzy dzieci biją, psują opinię a opinia publiczna mówi że wszystkie rodziny zastępcze są tymi złymi. To troszkę boli, tym bardziej, że dobrzy ludzie, dający swe serce, przez państwo nie byli wcale zauważani, którym ciężko jest związać koniec z końcem i których uważa się za złych. Powtarzam, nie bronię tych ludzi, których opisał autor, bo jak dla mnie są bandytami i zwyrodnialcami, ale nie mówcie, że wszyscy zastępczy rodziciele tacy są. Oni wiążą ledwo koniec z końcem. Policzcie jeszcze raz. 650 zł miesięcznie na utrzymanie, na jedzenie, przybory do szkoły, na ciągłe składki na wycieczki, rady rodziców itp. wydatki szkolne. Nie mówię już o sytuacji, w której dziecko zachoruje. Wizyta prywatna u lekarza kosztuje 50 zł. A skąd na leki w takiej sytuacji?Pamiętajcie. Każdy kij ma dwa końce

Odpowiedz
avatar viola
0 0

Pomimo takich tragedii, rodzina zastępcza i tak jest najlepszym rozwiązaniem.

Odpowiedz
avatar SpiderPig
1 1

Niestety nadzór nad rodzinami zastępczymi ma tzw. DPDR (dział pomocy dziecku i rodzinie), który (przynajmniej we wszystkich ośrodkach pomocy społecznej z którymi miałem kontakt) ma status nieoficjalnej Syberii, czyli takiego do którego przesuwa nie pracowników zbyt nieudolnych do jakiejkolwiek innej pracy, ale których z rożnych względów nie można zwolnić. sam byłem świadkiem sytuacji w której odmówiono prawa do prowadzenia rodziny zastępczej małżeństwu, gdzie ona była pedagogiem a on prowadziła własną firmę i stwarzali świetne warunki rozwoju, a przyznano innemu małżeństwu, w którym istniał problem alkoholowy a jedno z ich dzieci było kilka lat wcześniej zabrane do rodziny zastępczej. z tego co słyszałem, przyczyna było to, że pani pedagog (pretendująca do RZ) miała inne poglądy na wychowanie dzieci niż pani z DPDRu i tamta uznała, że się wymądrza... eh... P.S. Przepraszam jeśli czyta to ktoś, kto sam jest pracownikiem w/w działu lub ma inne doświadczenia, ale moje są dokładnie takie.

Odpowiedz
avatar Lavreth
1 1

Informacje o takich ludziach powinny być podawane publicznie a oni sami wymienieni z imienia i nazwiska. Gdziekolwiek za kilka lat będą mieszkać, cała okolica powinna wiedzieć, co to za kreatury. Nie widzę tu absolutnie żadnego wytłumaczenia ani okoliczności łagodzących.

Odpowiedz
Udostępnij