Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historyjka o barku sałatkowym przypomniała mi szwedzki stół. Otóż jakiś czas temu…

Historyjka o barku sałatkowym przypomniała mi szwedzki stół.

Otóż jakiś czas temu moja przyjaciółka była na bardzo ważnym zjeździe, sami naukowcy z najwyższej półki. Hotel czterogwiazdkowy, eleganckie śniadanie podano w formie szwedzkiego stołu. Był to ostatni posiłek, kiedy zastosowano szwedzki stół, bo naukowcy byli tak wygłodzeni, że w ciągu kilku minut zniknęło z niego dosłownie wszystko, dla następnej grupy gości zostały puste półmiski (cud że i one nie zostały pożarte).

Moja przyjaciółka była zbulwersowana: jak tak można, kwiat polskiej nauki, a właściciele hotelu, w obawie przed bankructwem, musieli każdemu wydzielić jego porcję i podstawić pod nos. Nikt nie chodził głodny, ale skończyło się obżarstwo.

Pomyślałam sobie, że dziewczyna pewnie trochę przesadza, wydawało mi się niemożliwe, żeby kulturalni ludzie żarli tak bez opamiętania. I myślałam tak do chwili, kiedy też zostałam zaproszona na wyjazdową konferencję.

Hotel był wprawdzie zaledwie trzygwiazdkowy, ale za to pełen przedstawicieli kultury, wiele twarzy znanych z telewizji. Pierwsze wspólne śniadanie - oczywiście szwedzki stół. Dla mnie nieco za wcześnie, ograniczyłam się do kawy i kanapki z twarożkiem, mogłam więc poobserwować współbiesiadników.

Rozmaitość potraw była duża, niektórzy najwyraźniej postanowili spróbować wszystkiego. Mleczna zupa, jajecznica, parówki, jajka na miękko, duży wybór wędlin, serów, jakichś twarożków i past do chleba. No i oczywiście pomidory, ogórki rzodkiewka, papryka. Każdy, kto zdołałby zeżreć choć po odrobinie wszystkiego, musiałby to odchorować.

Było parę osób, które wolały delektować się poranną kawą, reszta żarła w iście olimpijskim tempie. Rekordy biła pewna pani w mocno zaawansowanym wieku, która nakładała sobie solidne porcje wszystkiego. Nie tak, żeby spróbować, ale jak chłopu do kosy. Oczywiście nie dała rady zjeść wszystkiego, większość pozostała rozmazana na talerzykach. Sama nie zjadła, ale zadbała o to, żeby nikt tego nie ruszył. Za darmo, więc jej się należało.

by Lewanna
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar eshter
5 15

Nieladnie komus w talerz zagladac... ;)

Odpowiedz
avatar Lewanna
17 23

Niestety, tak to wyglądało - oni nie jedli, oni żarli jak maszyny :)

Odpowiedz
avatar teracotta
18 24

Heh, chyba na każdej konferencji tak jest. Jak brałam udział w pewnej gali (jako laureatka), to przezornie zjadłam obiad przed imprezą. Dobrze zrobiłam, bo do bufetu dojść się nie dało, ale za to zdążyliśmy (z partnerem) przed resztą, zanim się rzucili na "wódopój" :) Podoba mi się przepis jak ma wejść (a może już wszedł) w europejskich hotelach. Otóż nawet jeśli ktoś ma wykupione all inclusive, to płaci za to, co zostanie na talerzu. Bo fakt jest taki, że turyści w amoku pakują na talerze ilości, których nie są w stanie zjeść, a potem to wszystko trafia na śmietnik. Jestem bardzo ZA.

Odpowiedz
avatar ivan667pl
0 4

genialne rozwiązanie! jak widzę co się dzieje w hotelach na śniadaniach to szok, tak jak w tej historii już zostało opisane

Odpowiedz
avatar pk45
4 4

W jakiejś restauracji (gdzieś czytałem ale nie pamiętam szczegółów) jest tak, że jeśli nie zostawisz nic na talerzu (nie mówimy oczywiście o dekoracji) to płacisz o 20% mniejszy rachunek. A danie które zostawisz, jest pakowane obowiązkowo na wynos ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

Wiecie, pracownicy naukowi mają już ten odruch - skoro jedzenie jest, to trza korzystać, bo dwa tygodnie od wypłaty w lodówce będzie pusto ;) A na serio, obleśne to i tyle. Rozumiem, gdy ktoś nakłada sobie w ciul np. sałatki z rzodkiewek, bo uwielbia pasjami, więc zje wszystko. Ale tak żreć dla żarcia i bez umiaru jest po prostu... ech.

Odpowiedz
avatar shgetsu
4 4

Je się bo oczy widzą, taka prawda.

Odpowiedz
avatar Gza
-3 9

To postałości po dawnych czasach, gdy nic w sklepach nie było. Nowe pokolenie już tak nie ma, ale starsi, w tym ja mamy odruch, że trzeba korzystać póki jest. W Egipcie w hotelu również rzuciałam się na jedzenie jakbym wieki nie jadała:) Ot taki odruch wyuczony za dzieciństwa.

Odpowiedz
avatar Jasper
5 9

Muszę Cie rozczarować. Młode pokolenie też tak ma. Sylwestra spędziłem z żoną w kinie na specjalnym seansie, zdecydowaną większość obecnych stanowiły osoby z przedziału wiekowego 18-25. W cenę biletu był wliczony kieliszek szampana. Myślisz, że nasi rodacy zadowolili się jednym kieliszkiem ? Brali po 2-3, rekordzista stał z boku i popijał z czterech (!) na raz, bo w tłoku mógł go ktoś potrącić i "darmowy" alkohol by się rozlał. Na szczęście do podajników z kawą i herbatą nie było tak wielu chętnych :) Historie ze szwedzkim stołem to chyba codzienność jeśli chodzi o wizyty Polaków. Miałem 2 ulubione hotele - jeden w centrum Londynu, drugi w małej mieścinie w Grecji. Oba zaczęły wydzielać posiłki na talerze po tym, gdy Polacy zjadali/rozrzucali wszystko, bo "przecież zapłacili i im się należy" !

Odpowiedz
avatar Ciasteczko
3 3

Dokładnie tak jak Jasper. Nie zgadzam się z tobą Gza. Jestem w Liceum, a kiedy byłam na obozie z moimi rówieśnikami, to oni potrafili na prawdę przesadzić. System był taki, że na każdy stół stawiano trzy wielkie miski z jedzeniem. W jednej było mięso, w drugiej ziemniaki, w trzeciej jakiś dodatek, który był na ogół ciepły. Siedziałam z pięcioma innymi osobami i byłam wręcz zażenowana, kiedy rzucali się na jedzenie. Raz się spóźniłam, bo musiałam coś zrobić przed obiadem. Przyszłam parę minut później, ale wszyscy siedzieli już na miejscach. Nie wiecie jak bardzo zażenowana byłam, jak zobaczyłam, że miska z dodatkami była już zupełnie pusta i musiałam iść po dokładkę, zanim jeszcze zasiadłam do jedzenia. Oczywiście jedna moja koleżanka miała talerz wypełniony tym rarytasem po brzegi, a kiedy odchodziliśmy od stołu, dużo tego zostało jej jeszcze, bo nie mogła już zjeść. Miski z budyniem, które były przydzielane na osobę, też brała po dwie często, mówiąc, że nikt nie zauważy. Czasami potrafiła zjeść trzy, kiedy swoją odstąpiłam. Mnie rodzice nauczyli tak, że na talerz nakładam sobie przyzwoitą porcję jedzenia, a kiedy ją zjem i jestem nadal głodna to dokładam.

Odpowiedz
avatar Ciasteczko
5 5

Tzn chciałam powiedzieć tak: To nie zależy od warstwy społecznej (jak sugeruje autorka), ani od narodowości(jak sugeruje większość), czy też od wieku (Jak sugeruje Gza). To zależy od wychowania. Jak ktoś jest cham, to nieważne czy jest polskim, 60-cio letnim ministrem, czy Amerykańską nastolatką z niższych sfer, to chamem pozostanie.

Odpowiedz
avatar shgetsu
-1 3

Jak politycy jedzą, to dopiero chlew(jak mają jakiś zjazd, u nas na deptaku czasem jest i ciotka co tam pracuje mówiła)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 15

Chlew to jest jak lekarze jedzą... Matuś mi opowiadała jak na coroczną szpitalną wigilię zamówili catering, łososie, kawiory nie kawiory, burżuazja i żarli (bo jedzeniem tego nazwać nie można było) aż jeden z lekarzy wszystko zwrócił. I, tak, poszedł żreć dalej. Dopuścić świnie do koryta... A mojej mamie i innym dyżurującym pielęgniarkom szanowna pani doktor przyniosła nadkrojony kawałek bodajże jakiejś ryby i cała uśmiechnięta zaszczebiotała "Macie, żeby i prosty lud czegoś luksusowego doświadczył." Nie zalewam, jak matulę kocham. Więc wierzę, że ta historia jest prawdziwa.

Odpowiedz
avatar ardilla
5 7

Trzymisiu, trzeba to było jako historyjkę a nie jako komentarz publikować! Ja ze szwedzkim stołem (śniadaniowym) mam zawsze problem, bo łasuch na parówki i jajecznicę jestem :-D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Zwyczaje rodem ze starożytnego Rzymu...

Odpowiedz
avatar mitzeh
1 1

Slayerowa, dokładnie to miałam napisać ;) Pan doktor widać człek wszechstronny, zna się nie tylko na medycynie, ale też historii i kultywuje stare, dobre zwyczaje...

Odpowiedz
avatar Litterka
4 8

Ale mam nadzieję, że jeśli już dorwiesz się do jajek i parówek, to je zjadasz, a nie nakładasz kopę, 1/3 zjadasz i resztę zostawiasz? Ja za to mogę wrąbać praktycznie każdą ilość surówki, czekam aż sobie wszyscy nałożą (na mniejszych imprezach), albo... no cóż, taka słabość. Ale za to prawie w ogóle nie jadam ziemniaków wtedy. Z kolei mam koleżankę, która uwielbia jeść na mieście (ok. 140 kg wagi;)). Idziemy do pizzerii - ja po obiedzie biorę kawę i lody, albo kawę tylko. A ona: sałatka, pizza, kawa, lody... Wszystko ponapoczynane, a potem nie ma już siły jeść. Aha, każda płaci za siebie, więc podwójnie się dziwię - jak można tak marnować własne pieniądze?

Odpowiedz
avatar katem
5 7

Rzucanie się na darmowe jedzenie występuje chyba w każdej grupie społecznej/zawodowej. Bywałam swego czasu na bankietach w wyższych kręgach biznesowych - i biedni tam nie bywali, ale jedzenie ( i nie tylko) ze stołów znikało błyskawicznie - jakby ci ludzie głodzili się kilka dni przed tym. Widok żenujący.

Odpowiedz
avatar czaron
0 4

Ja osobiście zawsze wychodziłem z przekonania, ze jak dają, to nie po to żeby nie brać. Jak szwedzki stół jest stratny, to niech przestaną go wystawiać i tyle. Choć fakt, faktem, że pewnych norm zachowania przestrzegać trzeba.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Oczywiście że dają żeby brać, ale w jakichś rozsądnych ilościach, tyle ile można zjeść nie naruszając komfortu innych osób (mówię teraz o tym lekarzu z komentarza powyżej, lub o babciach które brały lody "na zapas"). W cywilizowanych krajach coś takiego raczej dobrze funkcjonuje. Ale nie tutaj. Za dużo naleciałości... Minie wiele lat zanim wypleni się takie myślenie, że jak dają to trzeba wziąć jak najwięcej. Zabraknie dla Ciebie? Jeżeli każdy zadałby sobie to pytanie byłoby znacznie przyjemniej (no i na pewno by dla nikogo jedzenia nie zabrakło). Aż wstyd mi trochę kiedy przypominam sobie, że będąc z ojcem na wczasach musieliśmy przychodzić rano jak najwcześniej do stołówki, bo jeżeli ktoś chciał spróbować ciepłego dania (codziennie było inne + szwedzki stół) powiedzmy 10 minut po otwarciu, raczej nie miał na co liczyć. A potem tylko pozostawiane po stołach talerze z ponakładaną wędliną i niezjedzoną jajecznicą... A ze stołu ludzie zabierali nawet przybrania. Co za kraj...

Odpowiedz
avatar ardilla
3 7

Jakiś żarłok tu grasuje i minusuje wszystkim komentarze... ;-)

Odpowiedz
avatar ross13
7 7

Ja z kolei byłem świadkiem jak poseł do naszego "kochanego" sejmu przymilał się do organizatorów konferencji i ciągle pytał, czy może wziąć jeszcze jednego pączka. I tak po kilka razy, a pączusie pakował do reklamówki pod stołem i chował do teczki. Żałosne!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

To że żrą, to naprawdę pół biedy. Nie raz przy pilotowaniu wycieczek spotkałam się z sytuacją, że korzystając ze szwedzkiego stołu wesoła ferajna robiła sobie górę kanapek na drogę, "bo obiadokolacja będzie dopiero o 19 i jak to tak na głodniaka przez cały dzień?". Prosiłam, tłumaczyłam, wyjaśniałam, jak grochem o ścianę. I tylko ja jako pilot świeciłam potem oczami przed obsługą hotelu. Człowiek ze wsi wyjdzie, wieś z człowieka nigdy...

Odpowiedz
avatar mrsmadness
2 2

Ja zawsze na wszelkich wyjazdach narciarskich robię sobie drugie śniadanie na stok przy okazji śniadania i nie widzę w tym nic złego. Ale fakt faktem, robię sobie jedną kanapkę, a nie całą furę :)

Odpowiedz
avatar Raskolnikow
6 6

Wyłamię się to trochę z moim komentarzem. Przypomniał mi się wyjazd chóru Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu jakieś 2 lata temu. Cała impreza była finasowana przez uczelnie, my płaciliśmy chyba tylko za transport. Na śniadanie szwedzki stół. Dla każdego wystarczyło, nikt się nie obżerał i nie zachowywał niekulturalnie. Grupa składała się z osób 19-25 lat plus dyrygent i nauczycielka emisji głosu. Nie jest aż, tak źle. Owszem pewnie incydenty w/w się zdarzają, ale czytając komenatrze można by dojść do wniosku, że to norma i inaczej przy szwedzkim stole w naszym kraju się nie da.

Odpowiedz
avatar natalia
5 7

A ja się zastanawiam co to za hotel, że żarcia w nim brakuje? Byłam w różnych miejscach, różnych miejscach spałam, ale jeśli był hotel cztero- i więcej gwiazdkowy to nie zdarzyło się, aby przy posiłku typu szwedzki stół czegoś zabrakło. Wina leży pośrodku, bo oczywiście kultura ze strony gości również pożądana, ale w porządnym hotelu nie powinno czegoś brakować.

Odpowiedz
avatar margaret
1 1

No niestety, takie sytuacje bardzo często się zdarzają. Przypomniał mi się wakacyjny wyjazd,gdzie było podobnie. Miejsce: zagraniczny kurort, hotel chyba 3***, goście międzynarodowi - turyści, śniadanie w formie szwedzkiego stołu w cenie, więc wszyscy goście mieli to zagwarantowane. Jedzenie bardzo zróżnicowane: jajka na kilka sposobów, kiełbaski i parówki w różnych wersjach, mnóstwo owoców, słodkości, specjałów miejscowych itd. Niestety, wśród międzynarodowej społeczności wybijali się rodacy - absolutny brak umiaru, nie tylko przepełnione talerze ale nawet po kilka talerzy ustawionych na stole(!)i kilkakrotne dokładki. Mnóstwo jedzenia oczywiście się marnowało, zauważyłam też pod koniec pobytu że obsługa w drugiej części pory śniadania zaczęła wykładać jedzenie na mniejszej powierzchni stołu. Chyba to ślepa pogoń w myśl jak dają to trzeba brać...

Odpowiedz
avatar natalia
3 3

A ja wam powiem, że nie tylko Polacy tak robią. Kiedy jesteśmy za granicą zwracamy na rodaków największą uwagę i każda najmniejsza rzecz nas oburza, ale często nie potrafią się zachować i Rosjanie, i Niemcy, i Amerykanie - wystarczy tylko spojrzeć na wszystkich ludzi w hotelu, a nie tylko śledzić każdy ruch naszych i wstydzić się za najmniejsze kęsy pozostawione na talerzach.

Odpowiedz
avatar Wacikoto
0 0

Intensywne myślenie strasznie szybko sprawia uczucie głodu naprawdę. Nie dziwię się im.

Odpowiedz
Udostępnij