Mój brat, Kamil, jest żołnierzem zawodowym – do jego obowiązków należy między innymi opieka nad świeżo przybyłym narybkiem wojskowym. Dostał brat lat temu kilka nową grupę, zabiera ją po iluś tam godzinach teorii na poligon, wszyscy mają broń z ostrą amunicją, strzelają. Kamil omal nie dostał ataku serca, kiedy zobaczył, jak jeden z szeregowych próbował strzelić, ale że coś mu się nie udało, zajrzał do środka i zaczął gmerać przy spuście...
Jak się potem tłumaczył?
"Bo się zacięło, to ja chciałem sprawdzić, czy nic tam nie wpadło..."
Ciekawość - pierwszy stopień do piekła :)
OdpowiedzCiekawość i głupota - pierwszy stopień do kłopotów.
OdpowiedzNie ciekawość, lecz ciekawstwo. Swoją drogą, nie byłoby to złe, gdyby natura wyeliminowała sama debilne jednostki.
OdpowiedzOj tam, oj tam, każdemu czasem coś może strzelić do głowy...
OdpowiedzEwentualnie w głowę...
OdpowiedzDobre :D Swoją drogą, gość był bliski zdobycia Nagrody Darwina; na swoje szczęście może liczyć najwyżej na nominację ;)
OdpowiedzCóż z własnego doświadczenia powiem że takie sytuacje zdarzają się bardzo często(pół biedy jak żołnierz celuje do siebie, gorzej jak do kogoś innego). Mój były dowódca w stopniu chorążego radził sobie tak: Chodził po strzelnicy z drewnianym kijem i jak ktoś zamierzał zrobić coś bardzo głupiego to walił po metalowych hełmach, aż echo szło:)
Odpowiedz"godzinach", nie "godzinah" :)
Odpowiedztak, racja, dziękuję - literówka, już poprawiłam:)
OdpowiedzNo, chłopak był jednym słowem "full metal jacket".
OdpowiedzMeh, selekcja naturalna.
OdpowiedzBył męskim odpowiednikiem blondynki z dowcipów? Trzeba zacząć opowiadać o blondynach :)
OdpowiedzJakby karabin wystrzelił to by się dowiedział czy coś wpadło :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 stycznia 2012 o 16:33
Chyba pochodził z postrzelonej ławicy^^
Odpowiedz