Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Oddaję krew od wielu lat. Kilka razy w roku umawiamy się z…

Oddaję krew od wielu lat. Kilka razy w roku umawiamy się z przyjaciółmi i oddajemy krew "zespołowo". Osobiście nigdy nie biorę zwolnienia z pracy z tego powodu, dobieram sobie dni tak, abym miał ten dzień wolny. Rzadko też zostają mi jakieś słodkości, ponieważ są po drodze konfiskowane przez koleżanki, ja jedynie wypijam soczek.

Jednego dnia właśnie oddawaliśmy krew. Zrobiliśmy to z samego rana. Wiadomo, rano ludzie jacyś zaspani... Kolejek brak, oprócz nas tylko jeden gość. Po wstępnych badaniach maszerujemy na piętro do "pokoju krwiodawców". Tam czekamy aż z głośnika ktoś wywoła nasze nazwiska (z moim, nie wiadomo dlaczego, często mają problem :)). Cisza... Czekamy już 10 minut, nikogo nie ma... W końcu kolega interweniował, przecież nie mamy całego dnia.

Dwie ziewające pielęgniarki, które przerzucały krew (taką już w woreczkach oczywiście) z paczki do paczki kazały poczekać jeszcze dwie minutki, które oczywiście zamieniły się w kolejne 10 minut.

W końcu jest! Wchodzę. Po trzykrotnym zapytaniu mnie "z której ręki brano mi krew w laboratorium" nareszcie dostałem właściwe siedzisko. Po przygotowaniu mnie do odkrwienia, pielęgniarka oklepuje mi zgięcie, jednak coś jej nie pasuje i zaczyna uderzać coraz to mocniej. Spoglądam sobie na rękę, żyły wielkie jak banie, ręka czerwona od połowy ramienia po samą dłoń, a pani dalej klepie... Tak sobie pomyślałem, że za chwile wyskoczy mi wielka, fioletowa pamiątka i postanowiłem odblokować ją wykrztuszając drobne "auć...". Obudziła się. Wzięła igłę w rękę i... Nie trafiła. Oklepane, pulsujące z bólu zgięcie zalśniło kroplami krwi. Próba druga, zakończyła się ponowną porażką. Kolejne pięćdziesiąt prób także. Podirytowany, zabrałem jej igłę i sam się podłączyłem. Ziewając rzuciła "ooo, poradzi sobie pan" i poszła zupełnie nie zwracając uwagi na to, że z zadanych przez nią "ran kłutych" sączy się krew na wszystko wokół. No nic, sięgnąłem sobie bezczelnie po rękawiczki z szafki, trochę opatrunków i sam się sobą zająłem (Bogu dzięki, że potrafię ;)).

Po oddaniu 450ml nadszedł czas, aby mnie odłączono. Podchodzi ta sama pielęgniarka:

-Ależ z pana brudasek!
-Przepraszam!?
-No nabrudził pan, wszystko od krwi jest, jak żeś pan to zrobił?
-Pani mnie zakłuwała w ten sposób.
-Niemożliwe, niech pan zobaczy jak ślicznie zakułam! - krzyknęła pokazując wkłucie, które sam sobie zrobiłem.
-...
-Powinien pan to teraz sprzątnąć. - Dodała oglądając zniszczenia jakich dokonałem wokół stanowiska. - Ależ tu jatka! Jakby kogoś zamordowano!
-Bez przesady, sączyło się tylko trochę krwi.
-I wykorzystał pan mój przydział na rękawiczki.

Odwróciła się i poszła naskarżyć koleżance jaki jej się niewychowany typ trafił. Oczywiście mnie nie odłączyła. Rzuciłem tylko, że jak zaraz ktoś mnie nie odłączy, to sam to zrobię i przybiegła jakaś inna kobitka.

Na moje nieszczęście dowody zbrodni (tzn. oddania krwi) również rozdawała "moja" pielęgniarka i po tym jak wszyscy znajomi już dostali swoje kwitki, ja jeszcze czekałem (gdyby było to potrzebne do samych czekolad odpuściłbym, ale potrzebowałem tego do wpisu do książeczki).

RCKiK

by zaszczurzony
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar TomX
5 7

Czasem się zdarzą takie agentki, też kiedyś wychodziłem z centrum dziurawy jak sito -,- Mam tylko nadzieję, że nikt się nie wystraszy oddawania krwi po takim opisie :) U mnie na razie 4 z 5 donacji były szybkie, proste i przyjemne :)

Odpowiedz
avatar Melisa
0 4

Oj, ja mam mocne nerwy na szczęście, wiec może się nie wystraszę ;) Pierwszym co mam zamiar zrobić po uzyskaniu pełnoletności (jeszcze parę miesięcy) jest oddanie krwi, mam tylko nadzieję, że od razu na dzień dobry na tego typu panią nie trafię. Z drugiej strony współczuje komuś kto się mną zajmie (i sobie jeśli spartaczy). Jak to miałam kiedyś przy pobieraniu krwi: pani bierze prawą rękę, ogląda, szuka gdzie by się tu wkłuć (swoje odklepała, ale wielu opcji nie ma, tzn. są całe dwie, średnio widoczne i trochę dla niej niewygodne wiec chciała poszukać lepszej), prosi o lewą rękę (życzę powodzenia, tutaj to tylko pod lupą xD) i wraca jednak do prawej xD Ale koniec końców niewykonalne to zadanie nie było. Dorobiłam się co prawda siniaka, ale trochę na własne życzenie, choć nie da się przyciskać wacika lewą ręką przez dłużej niż 5 minut jak się człowiek śpieszy do szkoły (tak, naczekałam się 40 minut aż panie pielęgniarki skończyły plotkować i łaskawie się mną zajęto). A siniaka przeżyłam, co prawda o mało nie doprowadziłam koleżanki do omdlenia, gdy go nieopatrznie ujrzała (ale ona to i przy szczepieniu i na widok kropli krwi mdleje). Mam nadzieję, że przy krwiodawstwie trafie na kogoś kto sobie ze mną poradzi.

Odpowiedz
avatar theg
7 9

U mnie wszystkie pielęgniarki są bardzo w porządku, ale nie daj Boże jakby taka doszła... życia by ze mną nie miała. Może skarga by nie poszła, ale poczta pantoflowa potrafi zdziałać cuda.

Odpowiedz
avatar crach
16 16

Pytanie o trzeźwość zdrowo poprawia koncentację u białego personelu ( w sumie ciekawe dlaczego )

Odpowiedz
avatar Piotrek1
10 12

Widze można otwierać stacje samoobsługowe :D

Odpowiedz
avatar nyks
7 7

Złożyłabym skargę, można jeszcze zrozumieć problem z wkłuciem ale taka bezczelność to już przesada. Gratuluję opanowania :)

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
6 6

Wiesz, w pracy trafiają mi się tacy pacjenci, że stałem się dość opanowanym człowiekiem, aczkolwiek jak już komuś uda się mnie wyprowadzić z równowagi to nie ręczę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

Żal mi tylko tych, którzy nie mają Twojego przeszkolenia i nie byliby w stanie sami się "podłączyć". Sam też oddaję, ale na szczęście u mnie są miłe i fachowe kobiety. Szczere pozdro.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
3 3

Generalnie zawsze(!) trafiam na miłych ludzi. Bardzo, bardzo rzadko zdarza się trafić na kogoś podobnego jak w historii.

Odpowiedz
avatar marchewka
0 2

Ja zazwyczaj trafiam na osoby, które potrafią trafić w żyłę, co jest ich własnym szczęściem. Mówię tu np o pobieraniu krwi, bo jeśli chodzi o oddawanie, to w tamtym po raz kolejny zostałam wygoniona :) Nie chcą mojej krwi i koniec.

Odpowiedz
avatar Nekomata
0 2

Walczyłam z wszystkimi lękami, jakie tylko posiadałam. Pokonałam prawie wszystkie. Chcę oddawać krew, ale jak tylko czytam o samym dotykaniu przegubów jest mi niedobrze. Nie boję się krwi, po prostu źle się czuję gdy ktoś trzyma mnie za zażylone nadgarstki o.o Chciałam oddawać krew, ale zwyczajnie się boję ._. Jeszcze nie mam 18 lat, ale nie wiem czy mi się uda to przezwyciężyć do tego czasu... Pozdrawiam wszystkich Krwiodawców, jesteście wielcy :)

Odpowiedz
avatar blabla
2 2

Przecież krwi nie pobierają z nadgarstka...?

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
4 4

Właśnie, nie rozumiem za bardzo o co koleżance chodzi z tym nadgarstkiem? Na nadgarstku są bardzo cienkie żyły, nie nadają się na tak masowe pobieranie krwi. Generalnie nadgarstków się w ogóle nie dotyka, tylko ramie (mierzenie ciśnienia, założenie stazy), później zgięcie łokciowe (wkłucie laboratoryjne, później wkłucie w sali pobrań). Poza tym, spokojnie, zawsze można dogadać się z pielęgniarką żeby bardzo uważała na nadgarstki ;) Uwierz mi, w większości są tam porządni ludzie.

Odpowiedz
avatar Nekomata
1 1

Wiem, ale chciałam napisać, że dotykanie żył na nadgarstku mnie brzydzi, mogliście to tak odebrać, faktycznie, chaotycznie piszę...

Odpowiedz
avatar Szakal85
0 2

Ja chętnie bym krew oddawał ale po pierwszym razie lekarz odradził mi kolejnych. Po prostu mam coś takiego że po odłączeniu mnie dostałem odlotu. A że krew oddawałem w wojsku to jak doszedłem do siebie mieliśmy zbiórkę i chorążemu odleciałem na rozchodne. Dodatkowo kumpel nie wziął mnie poważnie jak mu mówiłem że odjeżdżam i przyłożyłem ostro głową o podłogę tak że chorąży nawiał do swojego pokoju a lekarz mało zawału nie dostał :P Tak że mam oficjalny zakaz oddawania krwi :P Ale książeczkę krwiodawcy mam :)

Odpowiedz
avatar Ania1008
4 4

"I wykorzystał pan mój przydział na rękawiczki." jedna para na jakiś okres czasu? czy krwi nie powinno się pobierać w jednorazówkach?

Odpowiedz
avatar Dekadencja
5 5

I niech trafi do takiej pindy ktoś, kto przyszedł pierwszy raz oddać krew- więcej nie wróci...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Ja też mam nieprzyjemne wspomnienia z pierwszej wizyty w krwiodawstwie. Pani od pobierania pierwszej próbki wyglądała jak rzeźniczka, a kiedy już udało mi się dostać na fotel właściwy i po kilku próbach się wkłuła, krew nie chciała lecieć. Pielęgniarka prychnęła, że strasznie wszyscy wydelikaceni i nic z tego nie będzie, a potem bez ceregieli wyrzuciła wszystko, co ze mnie naleciało do kosza. Przed następną wizytą kazano mi przekopać ogródek i solidnie się przemęczyć, żeby żyły wyszły. Jak się domyślacie mam mnóstwo wolnego czasu w sam raz na pielęgnowanie ogródka...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 grudnia 2011 o 18:38

avatar Martucha
1 1

Ja w 90% przypadków z pobrania krwii wychodzę podziurawiona. I to nie jedna, a dwie ręce. Często też straszę później siniakami na pół łapy :) A oklepywanie ręki, żeby znaleźć żyłę? Bzdura! Do końca życia zapamietam. Jedne z pierwszych zajęć na pielęgniarstwie, przed ćwiczeniami z pobierania krwii właśnie, nasza psorka nam to ładnie wytłumaczyła. Ps. Bardzo lubię Twoje historie.

Odpowiedz
Udostępnij