Jako że na święta do domu wracam dopiero w piątek, prezenty dla szanownej rodziny postanowiłam zakupić w mieście Kraka, w którym obecnie mieszkam. Wsiadłam więc w moją srebrną strzałę i dawaj do najbliższego centrum handlowego. Samochód zostawiłam na parkingu zewnętrznym i hyc do sklepów.
W pewnym momencie siat uzbierało mi się dość dużo, więc stwierdziłam, że zanim udam się po jedzenie, schowam prezenty w bagażniku, co by nie taszczyć całego majdanu po hali.
Idę więc przez parking i już z daleka widzę, że wokół mojego auta zrobiło się małe zamieszanie w postaci dwóch strażników miejskich i pewnej bardzo zestresowanej kobiety. W sekundę zrobiłam remanent w myślach: zarysowałam? Nie, parkowałam tyłem, prościej i mniej ryzykownie. Ktoś mnie zarysował? No chybaby wołali przez głośniki. Podchodzę więc na odległość kilku metrów i obserwuję.
Pani najwyraźniej miała wielki problem z otworzeniem samochodu. Nie działał pilot, nie działał kluczyk - no, słowem, kaplica. Pani prosi o pomoc, strażnicy mówią, że to nie ich działka i żeby zadzwoniła po ślusarza (!) lub kogoś, kto jest w stanie dowieźć jej zapasowe kluczyki.
Na dźwięk słowa ślusarz przeszły mnie ciarki, więc zrobiłam kilka kroków w stronę mego wehikułu, co zwróciło uwagę szacownych stróżów prawa. Jeden z nich spytał się, czy może w czymś pomóc, na co ja, z ironicznym uśmiechem, odpowiedziałam:
- Tak, czy może pan uprzejmie ustąpić mi miejsca?
Ku zdziwieniu całej trójki, przecisnęłam się na tył, wyjęłam kluczyki, a auto zapiszczało wesoło, mrugając światełkami.
Mogłabym napisać, ze miny całej trójki były bezcenne, gdyby nie to, że pani spaliła buraka i czmychnęła w mgnieniu oka jak sarenka do samochodu tej samej marki, tego samego koloru, który - jak się okazało - stał... trzy miejsca dalej.
Historia byłaby niezbyt śmieszna i bez znaczenia, gdyby nie pytanie, które jeden ze strażników zadał ni to do siebie, ni to do nas:
- Jak można pomylić rejestrację KR z DW?
Wieki temu jeździłem kaszlaczkiem koloru... hm... coś w kształcie pomarańczowego czy coś w tym rodzaju ;) Zima, śnieżek ładnie pada. Udałem się do ZG na zakupy. Parking płatny przed Centrum Biznesu (dawny jakiś dom partyjny czy cos podobnego). Zakupy zrobione, pora wracać do "auta". Odnajduję zaśnieżone autko, otwieram kluczykiem drzwi i... ktoś mi wnętrze auta podmienił :D Jak minął pierwszy szok to dokładniej się rozejrzałem. Moja limuzyna stała kilka miejsc dalej :D
OdpowiedzJa już na szczęście mam auto zaopatrzone w immobiliser, czy jak to tam się nazywa. Gdybym jednak nie miała, to jestem przekonana, że inne wnętrze nie przeszkodziłoby tej pani odjechać w siną dal. ;)
Odpowiedz"Nie działał pilot, nie działał kluczyk - no, słowem, kaplica" skoro pilot nie działał do twojego auta a auto pani stało 3 miejsca dalej to raczej otwierając pilotem słyszy się dźwięk otwierania się zamka centralnego.
OdpowiedzJako, że jeżdżę swoim autem od czterech lat, nie zaskoczyło mnie to. Nie wiem, jak to wygląda w najnowszych modelach, ale uwierz mi - w 12-letnim Lanosie tak to nie działa.
OdpowiedzJa mam w aucie dźwięk otwierania i zamykania pilotem wyłączony, na przykład.
OdpowiedzW większości aut to otwieranie kluczykiem można zrobić z dość dużej odległości :) U mnie przy otwieraniu nie ma żadnego pikania, ale słychać jak w drzwiach zamki się odryglowują :)
OdpowiedzNa ulicy w szumie aut, tramwajów i rozmów pieszych tego wcale nie musi być słychać.
OdpowiedzKiedyś miałem baterię w pilocie na wykończeniu. Musiałem wtedy nie tylko podchodzić bardzo blisko do samochodu, ale wręcz celować w odpowiednie miejsce, żeby czujnik odczytał sygnał. Dodatkowo w niektórych miejscach występują zakłócenia zmniejszające zasięg działania pilota.
OdpowiedzNiektóre modele mają/miały piloty na podczerwień a nie na fale radiowe. W przypadku mojego wozu praktycznie trzeba było skierować kluczyk przez szybę na lusterko wsteczne (które było odbiornikiem), żeby zadziałało.
OdpowiedzRexy, rześka historia i podobne zdarzają się co jakiś czas - czemu głównie kobietom? ;) Temat do przemyślenia. Rzecz inna: właśnie byłem cały w skowronkach i innych ćwierkających, że znalazł się ktoś, kto napisał CAŁĄ swoją opowieść bez jednego błędu, prócz banalnej literówki. Hurrra! Zaczęło się od tego, że NIE DAŁAŚ przecinka w zwrocie "jako że". Cud, miód i orzeszki, tam ma być bezprzecinkowo - takie cuś traktuje się jako całość i gra gitara. Ale dlaczemu w komentarzach?... Pozdrawiam z DW! :))
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 grudnia 2011 o 22:55
Dziękuję bardzo, zawsze staram się pisać poprawnie, gdyż wychodzę z założenia, ze takie historie łatwiej i przyjemniej się czyta. :) A co do komentarza... Cóż, czasem się zdarza. Mam nadzieję, że nie muszę sie z tego powodu zapadać pod ziemię. ;) Pozdrowienia od Wrocławianki z Krakowa!
OdpowiedzMoja osobista łajw z bratową mieli podobną akcję : a więc laski się wybrały do kina w 3M, a co tam! Film z lekka horrorowaty więc nieco strachu najedzone, a że humorki dopisywały idą na parking, wsiadają do białego auta i...kluczyk nie pasuje do stacyjki(auto było otwarte). Ogarnięcie sytuacji i konsternacja (może w bagażniku jest trup?-motyw przewodni oglądanego wcześniej filmu...). Potem ocena wnętrza auta i...bingo TO NIE JEST TA FURA! Do domu wróciły swoją - stał piętro niżej. Ale noc nieprzespana - "k...a może tam był trup, a my zostawiłyśmy odciski palców?" - polewka w rodzinie do dziś.
OdpowiedzBonarka,M1,Carrefour?:> czy jakiś mniejszy inny
OdpowiedzM1 ;)
OdpowiedzJeden z kilku powodów dla których - mając wybór, oczywiście (nie sądzę, by było mnie w przewidywalnej przyszłości stać na auto z salonu ;-)) - nie kupię srebrnego samochodu. Wychodzisz na parking i patrzysz: srebrny, srebrny, szary, srebrny, szary, szary, srebrny... Aż dziw, że więcej ludzi się nie myli ;-)
OdpowiedzCóż... mój tata kiedyś się zamyślił i próbował otworzyć auto w tym samym kolorze, ale innej marki :D (też pilotem, więc nic się zamkowi nie stało)
Odpowiedz