Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Za górami, za lasami, a dokładniej 3 lata temu w Korbielowie postanowiłam…

Za górami, za lasami, a dokładniej 3 lata temu w Korbielowie postanowiłam się wraz z lubym ponapawać się białym szaleństwem. I udało się, aczkolwiek nie w tej odmianie o jaką mi chodziło - zamiast śniegu miałam przyjemność obcowania z NFZ.

Do rzeczy: ja - deska, mój facet-narty. Zaraz po świętach, koniec grudnia, śniegu nie za dużo, za to lodu - a owszem. Ale da się jeździć, nie ma tego co się lubi, to się korzysta z tego co jest. Drugi zjazd i mój chłopak zaliczył porządną, lodową glebę efektem której była zmiana położenia jego barku. Decyzja: GOPR.

Akt pierwszy: dzwonię. Z komórki, w Korbielowie, połączyło mnie z alarmowym GOPRu najpierw w Rabce, potem chyba w Zawoi, a potem jeszcze gdzieś, zanim dotarłam do właściwej stacji.
Ok, mówię o co chodzi, widzę po chłopaku, że nie jest dobrze, a raczej nie ma obniżonego progu odporności na ból. Pan już jedzie. Luby zielono-fioletowy, ledwo siedzi/leży na ławce, nic nie mówi. Ok, jest Pan Goprowiec (PG).

Okazało się, że nic przeciwbólowego dać nie może (ok, rozumiem), usztywnił ramię folią spożywczą na kawałku tektury z napisem GOPR. PG był sam. Na nartach. Pytam o skuter GOPRu - nie mają, nosze na płozach - też nie. Ale PG mówi, że "może nam załatwić ZA DARMO zjazd kolejką krzesełkowa na dół... Super, swoją drogą ciekawe co by było gdyby był tam orczyk, a nie krzesło? No nic, PG z moim, ja sama z deską, nartami i kijkami (to akurat wyglądało nieco komicznie).

Akt drugi: Luby wygląda gorzej niż źle, zwija się i zaciska zęby. Do szpitala. Karetka? PG mówi, ze może wezwać, ale będą z 2-3 godziny. Super po raz drugi. My we dwójkę, ja nie miałam prawa jazdy jeszcze. PG okazał się natomiast pod tym względem nie piekielnym, lecz wspaniałym, zszedł ze mną do auta (około 1 km) w swoich butach narciarskich, wsiadł, założył buty mojego faceta i podwiózł auto pod sam wyciąg. Chwała mu za to!

Akt trzeci: jedziemy autem do szpitala. Prowadzi (a jakże!) mój luby, jedną ręką i coraz bledszy, ale wyjścia nie ma. Pije wodę mineralną. Dojechaliśmy po 50 min. Izba przyjęć, czy tam SOR (nie wiem, nie odróżniam). Kolejka na jakieś 10 osób, prawie wszyscy owinięci cudowną folią z napisami GOPR - złamane nogi, ręce, itp. Czekać i się nie wychylać Pani Pielęgniarka (PP) każe. Ok.
Wpada babka z rozciętą głową. PP każe jej tez czekać. Babce leje się krew po twarzy, prowizoryczny opatrunek jaki trzyma przy czole, cały czerwony. Puka do pokoju pielęgniarek, PP daje jej wacik 2x2 cm i mówi, żeby nie była taka nerwowa.

Akt czwarty: po 1,5 godzinie czekania wchodzi mój, a w zasadzie wpełza. Wychodzi za 5 min ze skierowaniem na rentgen i idziemy w kierunku drzwi, które pokazała PP (i zniknęli tam wszyscy połamani z kolejki przed nami). Za drzwiami korytarz, następne drzwi - na zewnątrz. Budynek z rentgenem jakieś 50 m dalej. Idziemy. Po drodze mijamy tych wszystkich połamanych, chodzą na zewnątrz w obie strony, wózek inwalidzki jeden - na nim chłopiec może 8 lat z nogą w folii GOPR, reszta złamanych nóg kuca/skacze/pełźnie podpartych przez znajomych lub rodzinę, ewentualnie, jak ktoś wylądował tu sam, to na ramionach tych, co są ofoliowani GOPRem tylko na ręce. Paranoja:)

Akt piąty: w kolejce do rentgena czekamy tylko 40 min, bo nas Pan Pielęgniarz wziął jakoś szybciej, widząc, że mój facet zaraz padnie. Przed pokojem rentgenowskim z 30 osób. 2 krzesła. Około 8 złamanych nóg, których właściciele trzymają się na tych, co ich podpierali w drodze między budynkami. Ale nic to, paranoja trwa...

Akt szósty: Ok, jest decyzja, bark wybity, nastawiamy. Pełna narkoza. My zdziwienie, no ale jak trzeba to trzeba. Zabieg zrobili, luby od razu zrobił się jakiś taki bardziej żywotny (z powodu zelżenia bólu, nie z powodu narkozy). Ok, po zabiegu, PP mówi- w gips! My, że nie, PP, że trzeba, my że nie, że przecież można inaczej, że bandaż, że kupimy potem taki "usztywniacz" na bark i będzie w nim chodził. PP, że no dobrze, na wasze życzenie, ale oni nie mają bandaży. Ja w szoku, w sumie po co w szpitalu bandaże, nie?

Akt siódmy- końcowy:
PP: - to Pani pójdzie, kupi ten bandaż, jak chcecie takie usztywnienie.
Ja: - Ok, a gdzie?
PP: (myśli, wyciąga kartkę i zaczyna coś na niej rysować) Pani pójdzie w bramy głównej w lewo do świateł, potem w prawo z 300 m, potem w lewo do ronda, na rondzie prosto, za bankiem w prawo i za jakieś 500 m będzie apteka całodobowa.
Ja: - ....?
Ale co miałam zrobić, polazłam... Pół godziny marszu o północy w obcym mieście przy -20′C to w sumie normalne, żeby zdobyć bandaż dla pacjenta szpitala...
Wróciłam, usztywnienie założone, ale mojego jeszcze boli.
Ja: - A czy lekarz może dać coś przeciwbólowego?
PP: - Nie mamy nic.
Ja: - A jakąś receptę na coś mocniejszego typu jakiś ketonal czy coś?
PP: - Ibuprom mu pani kupi...

P.S.: przyjechał po nas mój tata, bo to około 1,5 godziny jazdy od nas, ja nie pojadę a mój po narkozie tym bardziej. Tata jak podjechał pod ten szpital, zabrał nas i wyjeżdżając, zanim zdążyłam cokolwiek mu opowiedzieć, westchnął:
- Nie lubię tego szpitala, 20 lat temu mnie tu źle złożyli, a podobno do teraz nic się tu nie zmieniło...

Szpital w pewnym górskim mieście

by naturalnawodamineralna
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar cake
5 7

Określę to wszystko jednym słowem: pa-ra-no-ja!

Odpowiedz
avatar wings4rent
4 6

Czyżby miała Pani wątpliwą przyjemność z Żywiecką "Umieralnią"? :)

Odpowiedz
avatar marti
-1 1

Chciałabym to jakoś skomentować, ale zwyczajnie brak mi słów... .

Odpowiedz
avatar Forgotten
2 6

Powiem krótko - What-The-Fuck-Is-THIS?! Po prostu burdel na kółkach.

Odpowiedz
avatar lucy1980
9 9

Bo do szpitala przychodzi sie z WLASNYM zestawem niezbednym w pierwszej pomocy :D

Odpowiedz
avatar Qboos
0 2

Wiem że to nie wniesie nic istotnego, ale dwa razy napisałaś akt piąty. Ja jak się kiedyś połamałem, to dowiedziałem się że w szpitalu na oddziale chirurgii akurat nie mają chirurga. Mogłem poczekać na karetkę (ok godziny) lub pojechać taksówką. Dlatego, nie wiem właściwie dlaczego, brak bandaży czy leków przeciwbólowych w szpitalu jakoś mnie nie dziwi...

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
12 14

"Za górami, za lasami, a dokładniej 3 lata temu w Korbielowie postanowiłam się wraz z lubym ponapawać się białym szaleństwem."-przeczytałam i pomyślałam, że o kokainę chodzi...

Odpowiedz
avatar naturalnawodamineralna
3 5

za podwójny akt piąty przepraszam:) a "wings4rent" wygrywa w kategorii Zgaduj-Zgadula:)

Odpowiedz
avatar wings4rent
3 5

Cóż... mnie tam zabetonowali na 6 tygodni bez nastawiania (do tej pory chodzę na rehabilitację) i podali antybiotyk, którego nie toleruję- oczywiście, recepta wypisana po poinformowaniu szanownego Pana Doktora o ww fakcie. W każdym razie, TAM trafiają sadomasochiści, samobójcy i, niestety, nieświadomi przyjezdni :D

Odpowiedz
avatar auristel
6 6

Żywiec = nie jechać na narty, bo jak coś sobie zrobisz, to przechlapane na całej linii.

Odpowiedz
avatar Anella313
-1 1

a ja narzekałam po tym jak mi założyli gips tak że się zaczynał w miejscu pęknięcia kości, no cóż... ale do tego brak słów :(

Odpowiedz
avatar karolkotowicz
4 6

Historia niesamowita, sam nie wiedziałem czy się śmiać czy co. Z aktu na akt aż kipiało klimatem z filmów Barei, a te komentarze o braku bandaża w szpitalu bomba. Mimo to .... minus. Kurde jak po takiej historii można chamsko napisać. " Szpital w pewnym górskim mieście " Jak ludzi przed taką traumą przestrzegasz (bo chyba się nie chwalisz ciekawą historią?) to PODAJ DO CIĘŻKIEJ CHOLERY miejsce gdzie ta trauma was spotkała.... Żebym wiedział czego unikać za wszelką cenę.

Odpowiedz
avatar zeebee
-1 7

Ja tylko w kwestii powyższego fragmentu: "Do rzeczy: ja - deska, mój facet-narty." Może masz chociaż maleńką dwójeczkę?? Bo "na narciarza" to wszyscy dorośli wiedzą jak jest, ale to przeważnie występuje w filmach fabularyzowanych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 5

musisz tak ostentacyjnie się obnosić ze swoją orientacją?

Odpowiedz
avatar Deirenne
1 1

Ale gdzie tu masz obnoszenie się z orientacją? Od dziś mamy pisać "byłam/byłem z moim chłopakiem/moją dziewczyną w górach", bo inaczej jest to 'obnoszenie się'?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

wybacz, wrodzona złośliwość kazała mi to napisać. kilka dni temu czytałem ty historię, w której dziewczna RAZ wspomniała, że kupowała prezent dla swojej dziewczyny i 90% komentarzy miało treść analogiczną do mojego wyżej. może nie powinienem był tego pisać...

Odpowiedz
avatar maszkarsx
0 0

Za górami za lasami w pięknej górskiej miejscowości Żywiec, znajduje się "Piekielny Szpital".... dramat.

Odpowiedz
avatar naturalnawodamineralna
1 1

zeebee- dobre:) karolkotowicz- niestety funkcjonują w naszym kraju paragrafy na rzeczy takie jak pomówienie czy tam inna obraza majestatu, w oryginale wpisałam miasto i szpital, jednak parę mądrych znajomych głów mnie oświeciło, że niepotrzebnie narobię sobie problemów; zresztą domyślić się nie jest trudno...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2011 o 18:44

avatar wolek141
0 0

Kolejny "zadowolony" z usług naszego Żywieckiego szpitala... syf, brud, smród i wszystkie inne pozytywy w jednym miejscu... ale jeszcze 3 lata i będzie lepiej:) Pozdr.

Odpowiedz
avatar MartynkaKruszynka
2 2

Chciałam byc lekarzem jak dorosnę, ale dzięki Piekielnym przekonałam się, że wolę robic coś dobrego dla ludzi.

Odpowiedz
Udostępnij