Sytuacja zdarzyła się naprawdę. Nikt nie zginął, ale to przypadek...
Jakiś czas temu postanowiłem kupić szafę. Nie samochód, nie mieszkanie, zwykłą szafę do garderoby - tak szumnie nazywamy przedpokój - żeby było gdzie parkować kilogramy ciuchów, które dotychczas upychałem z rozbiegu do rozpadającego się produktu szafopodobnego - zresztą kupionego w znanym sklepie...
Po obejściu kilku sklepów, w tym oferujących szafy rozsuwane w cenie samochodu na chodzie i po opłatach, wszedłem do salonu krakowskiej firmy. Patrzę i widzę: stoi. Szafa. Drzwi rozsuwane, wymiar idealny, cena przystępna. Czyli? Do ataku!
Panienka za ladą zamówienie przyjęła, wpłaciłem kasę, zaznaczyłem, że chcę montaż i wniesienie, niekoniecznie w tej kolejności. Coś zamamrotała, że oni zasadniczo nie montują, ale... przyjęła zlecenie.
Dodam, że w tym czasie wyekspediowałem rodzinę do teściów, celem uzyskania swobody na kwadracie i wyremontowania tego i owego.
Ponieważ spodziewany powrót miał mieć miejsce za 2 tygodnie, zaś wymarzony mebel miał dotrzeć za 3-4 dni, wywaliłem górę rzeczy ze starej szafy i radośnie oddałem ją w ręce meneli celem wyniesienia w pi..u ... no w siną dal.
I tu zaczyna się piekielnie zabawna część opowieści:
Po 5 dniach dzwonię do firmy z delikatnym zapytaniem gdzie moja szafa. Hiobowa wieść: producentowi... SPALIŁA SIĘ FABRYKA!!!
Ostatni egzemplarz szafy jest w magazynie i wyślą go do mnie jutro, ale muszę trochę dłużej poczekać. To czekam...
Po 3 dniach znowu telefon.
I co? Moja szafa została przez pomyłkę wysłana do Tczewa, do gościa, który zamawiał dawno po mnie i został powiadomiony, że trzeba będzie poczekać aż producent uruchomi linię... A teraz dostał prezent w postaci mojej szafy...
Dostałem szału, po awanturze panienka odesłała mnie do dyrektora regionalnego, który poza powtarzaniem, że jest im przykro, potrafił wydukać tylko, że nic się nie da zrobić. A rodzina coraz bliżej, ciuchy zalegają środek chaty jak w sąsiednim państwie na literę R... a ja się czuję jak jego mieszkaniec spod dworca...
Telefon do dyrektora w Krakowie odbyłem na zasadzie farta - pani sekretarka połączyła mnie chyba przez pomyłkę. Jak usłyszał w czym rzecz przeprosił i obiecał, że załatwi sprawę. Za godzinę zadzwonił i powiedział, że znalazł szafę w magazynie na południu i już ją wysyła i w ramach przeprosin jego ludzie zmontują mi gratis.
Następnego dnia szafa dotarła, ale panowie oznajmili, że montują we własnym prywatnym czasie, więc o gratisie nie ma mowy. Nie mam co liczyć na fakturę, bo to ich prywatny czas, a jak mi się nie podoba to niech mi dyrektor montuje, oni wychodzą.
Próbowałem się dogadać na płatny montaż, ale panowie się obrazili, wyszli i nie wrócili...
Kolejny telefon do dyrektora, panowie wrócili w ciągu pół godziny, złożyli grzecznie szafę, a potem przestali tam pracować.
Podsumowując: czekałem na ten mebelek trzy tygodnie, straciłem kupę czasu, nerwów i twarz przed rodziną, która kiepsko przyjęła konieczność wyciągania odzienia z malowniczej kupy na środku pokoju... Polecam każdemu.
Elbląg
heh, fajny masz styl pisania :)
OdpowiedzCzyżby moje ukochane BRW na Warszawskiej..? Uprzejmość panów mi przypomina moje z nimi boje :)
OdpowiedzPisze na końcu "Elbląg".
Odpowiedz@Olsea: Jest napisane.
Odpowiedz"Nikt nie zginął, ale to przypadek..." taki początek a Ty wyskakujesz z szafą? mogła chociaż komuś na głowę spaść...
OdpowiedzNo przepraszam... teraz mi wstyd... postaram się żeby w kolejnych opowieściach trup słął się gęsto :)
OdpowiedzNo pięknie, ja właśnie czekam na szafę i łóżko, a Ty mi tu takimi opowieściami z moich okolic straszysz :)
OdpowiedzJedno mnie zastanawia: "pani sekretarka połączyła mnie chyba przez pomyłkę", a potem "kolejny telefon do dyrektora". Dwa razy Cię pomyłkowo przełączyła do dyrektora, czy jednak całkiem nieomyłkowo miałeś do niego bezpośredni numer?
OdpowiedzPo pierwszym telefonie Dyrektor w ramach przeprosin dał mi swój komórkowy. Na moje szczęście.
OdpowiedzCzyli dyrektor i ogólnie firma w porządku, tylko pracownicy kiepscy.
OdpowiedzCzyżby mój ukochany Tczew?
OdpowiedzSkoro robotnicy twierdzili, że to ich prywatny czas, to najwyraźniej tak było. Tymczasem dyrektor postanowił dać Ci gratisa ich kosztem. Zadowolony? Ja tu widzę tylko historyjkę o źle zorganizowanej firmie (ale to już problem kierownictwa, nie robotników), brak szacunku dla cudzej pracy i cudzego czasu wolnego. Ale oczywiście wiadro pomyj ląduje na głowach pracowników, którzy po prostu nie pozwalają się wykorzystywać. Nie zdziwiłabym się, jakby sami się zwolnili po takiej akcji.
OdpowiedzZadowolony??? Po takim okresie oczekiwania i perypetiach?? Coś mi mówi,że właśnie dostałem komenta od podobnie pracującego "robotnika" rodem z głębokiego PRL'u... Drogie Śniadanie, jeżeli pracownik firmy przyjmuje zamówienie na dostawę z montażem, to najwyraźniej świadczą takie usługi. A jeżeli panowie monterzy odmawiają wystawienia faktury za płatną usługę, to po pierwsze łamią prawo, a po drugie pracują na czarno, co zapewne mocno ciekawi Urząd Skarbowy... A organizację firmy mam tak głęboko w drugiej stronie przewodu pokarmowego, że nawet kolonoskop tam nie dotrze...Zamawiam usługę, płacę za jej rzetelne wykonanie i reszta mnie nie interesuje. Logiczne?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 26 listopada 2011 o 13:43
Nie widzę tu wiadra pomyj na głowach pracowników. Najwyżej garnuszek :P Nie klienta sprawa jak działa(lub nie) komunikacja na linii szef<->pracownik.nBardzo mi się podoba styl pisania Autora.
Odpowiedzwiesz, może twarzy przed rodziną nie, bo w końcu sam tej fabryki nie podpaliłeś ale dyskomfort oczywisty. a w ogóle to jak czytałem i dobrnąłem do "spaliła im sie fabryka" zrobiłem oczy jak spodeczki od filiżanek, parsknąłem śmiechem i prawie spadłm z krzesła. wszyscy zamieszczający tu swoje historie powinni ostrzegać jakoś o takich kwiatkach. a gdybym coś jadł, to co? pewnie zaplułbym monitor. i oczywiście nikt by mi strat moralnych nie zrekompensował.
OdpowiedzJeśli ktoś Ci sygnalizuje, że jest już po pracy i nie zamierza Ci robić przysługi, bo dyrektor chciał być wielkoduszny jego kosztem, to co go obchodzi, że Ty chcesz mieć zmontowaną szafę "Teraz, zaraz, natychmiast!". Logiczne? Drogi Michu2606xyz, pomimo oczywistej prowokacji, nie będę rozwiewać wątpliwości odnośnie mojej profesji. Nikt, bez względu na zawód, nie musi się tłumaczyć ze swoich poglądów. Dla Ciebie mogę być nawet wąsatym Heniem tęskniącym za komuną. @AniaMP: Masz rację, może to i nie wiadro, ale od garnuszka się zaczyna ;p Owszem, to nie jest klienta sprawa, jak jest zorganizowana dana firma. Ale także pracownik nie powinien ponosić odpowiedzialności za kwestie organizacyjne, które nie od niego zależą. Dlatego zirytowała mnie wyczuwalna w tekście autora złośliwa satysfakcja z jaką opisuje konsekwencje poniesione przez ludzi najmniej odpowiedzialnych za zaistniały stan rzeczy.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 26 listopada 2011 o 16:24
Nie do końca najmniej odpowiedzialnych, bo jeżeli dyrektor firmy coś obiecuje, to nie widzę powodów, dla których jego pracownicy mieliby prawo te decyzje kwestionować... Poza tym, jak napisałem, zgodziłem się na płatny montaż, a panowie się obrazili definitywnie, wyszli i nie wrócili... A satsfakcję istotnie miałem, bo niezależnie od organizacji firmy panowie zachowali się jak typowi fachowcy z lat 80, sfochowani i przeświadczeni o tym, że są niezastąpieni... I właśnie wyprowadzenie ich z tego mniemania wywołało moją satysfakcję. Może i złośliwą
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2011 o 20:48