W środku nocy moja kuzynka odebrała telefon od znajomego- jego siostra ma wysoką gorączkę, prawdopodobnie będącą reakcją na kleszcza pod pachą. Znajomy już telefonicznie wszystko ustalił- siostrę trza zawieźć do pobliskiego miasteczka na SOR, niestety nie posiadają samochodu. Kuzynka wysoce zdziwiona całą sytuacją, ale migusiem przeskoczyła z piżamy w strój bardziej wyjściowy, wsiadła w auto i ruszyła z odsieczą.
W szpitalu zajęto się pacjentką z marszu - po ściągnięciu bluzki okazało się, że pod pachą ma kobita istną katastrofę – nieżywy już kleszcz tkwi wczepiony w ciało (choć podobno ciałem trudno to było nazwać- raczej jedną wielką ropiejącą breją). Lekarz i pielęgniarka stracili w tym momencie panowanie i naskoczyli na kobitę, że jak mogła dopuścić do takiego stanu. Odpowiedź pacjentki zamieniła na chwilę lekarza i pielęgniarkę w dwa posągi:
- Przeszło tydzień temu poszłam z tym kleszczem do przychodni, bo sama nie potrafiłam go usunąć. Ale pani doktor w przychodni nawrzeszczała na mnie, że z kleszczem do niej przychodzę, bo z kleszczem to trzeba do weterynarza(!). No ale ja się wstydziłam do niego iść...
Pani doktor w przychodni mogła zwyczajnie bez robienia scen poprosić pielęgniarkę o usunięcie kleszcza. Finalnie wyszło drożej - trzeba było pachę pokroić, oczyścić, założyć sączek, podać serię antybiotyku + wypłacić kobitce L4 za kilkutygodniową niezdolność do pracy. Lekarz z SOR-u musiał być bardzo uparty i wściekły, bo pani doktor zniknęła z przychodni jak kamfora.
mała wieś na Śląsku
Ta siostra znajomego jest kompletnie nieodpowiedzialna! Gdyby poszła do weterynarza, na bank wszystko byłoby dobrze! Biedny kleszcz. [*]
OdpowiedzRozwalił mnie Twój komentarz :D A co do przychodni, bardzo dobrze, że lekarka zniknęła. Niektórzy lekarze myślą, że jak przeszli przez staż to już "byle" roboty wykonywać nie muszą.
OdpowiedzŚwięte słowa! Gdyby miała choć odrobinę rozumu poprosiłaby o wypisanie skierowania do lekarza specjalisty i już by się wstydem nie mogła tłumaczyć! I kleszcz by żył! (swoją drogą chciałabym zobaczyć skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu do weterynarza :) )
OdpowiedzA co kleszcz wymagał zaopatrzenia medycznego?? Trzeba było powiedzieć paniusi w przychodni, że była u weterynarza i powiedział, że z kleszczem ok, a resztą ma się zająć ona.
OdpowiedzZauważyliście pewną prawidłowość? Lekarze z SORu zazwyczaj mają "łby na karkach" i niejednokrotnie niskie (nie mówię, że niezasłużone) mniemanie o lekarzach z przychodni/poradni. Im więcej słyszę historii o tym, jak to dopiero na SORze człowiekiem się poprawnie zajęli, tym bardziej przestaję się dziwić starym babciom, które ze wszystkim co nie jest przejawem hipochondrii od razu na SOR chcą wbijać. Może to jednak nie bezczelność, tylko ciężko zdobyte doświadczenie...?
Odpowiedzczyli jakby dziewczyna wpadla pod samochod, to pani lekarka wyslalaby ja do mechanika?
OdpowiedzBędę musiała do niej pójść ze szmacianą lalką z "objawami grypy". W końcu to człowiek (to nic że szmaciany - powiedzmy stop dyskryminacji pluszaków przez NFZ!), więc powinna coś przepisać.
OdpowiedzJa sobie ości z gardła wyciągam kombinerkami, kleszcze kilka razy też usuwałam, ale rozumiem, że nie każdy jest taki kozak, nie każdy wie jak, niektórzy się boją, a dla pielęgniarki to przecież minuta roboty... I niektórzy się dziwią, że się boję do lekarzy chodzić, jak nigdy nie wiadomo na kogo się trafi i niektórzy potrafią z powodu przeziębienia zrobić półgodzinny wywiad na trzy pokolenia wstecz, mimo że tylko zwolnienia potrzebuję, a na kleszcza patrzą z obrzydzeniem i mówią, że migotanie przedsionków nie jest aż tak poważną sprawą, żeby do lekarza iść. Bo przeziębienie jest!
OdpowiedzCiekawe co by zrobiła pani dochtór jakby przyszedł do niej bezdomny, któremu się robaki w ranie zalęgły.
Odpowiedz@MsciwyFrustrat: Z tym to na cmentarz.
Odpowiedz