Od kilku lat pracuje jako kierowca w hurtowni spożywczej. Z charakteru pracy wynika konieczność wjeżdżania samochodem dostawczym (wielkości Lublina) w najróżniejsze zakamarki miasta, wszędzie tam, gdzie klienci zapragnęli kiedyś założyć sobie sklep spożywczy.
Zdarzenie miało miejsce rok temu, w listopadzie w mieście T. O sklepie do którego jechałem, słyszałem wcześniej opowieści o jakimś kretynie w żółtym Seacie, który dla żartu zastawiał nim wyjazd naszym czy innym dostawcom i czekał na reakcje, najczęściej jednak uciekał po wezwaniu Policji czy Straży Miejskiej.
Tego dnia pojechałem swoją ulubioną Kia - ze względu m.in. na doskonały skręt kół i małe gabaryty. Zgodnie z ostrzeżeniem, zostałem po 3 minutach zastawiony z tyłu żółtym Seatem, kierowca - młody chłopaczek siedział w aucie i kiwał się w rytm techno, słyszalnego chyba w całym powiecie.
Podszedłem, "zapukałem" w dach prawie i zaproponowałem by odjechał, bo nie mam czasu na żarty. W odpowiedzi usłyszałem "taaa" i tyle. Po 30 sek. "zapukałem" w szybę, bo byłem już nieco poirytowany. Znowu padło "taaa" w odpowiedzi na propozycje, że jeśli nie odjedzie po dobroci to go odholuje osobiście.
Koleś nie przewidział że zostawiłem sobie 1,5 metra do ściany sklepu by wyjechać i ze mam w aucie 3 metry stalowej linki holowniczej, z czasów gdy Kia miała walnięty rozrusznik i inaczej nie odpalała.
Podczepiłem więc linkę do Kia, a potem do jego haka z tyłu, symulując sznurowanie buta. Koleś nie zauważył co mu szykuję. Jak zacząłem wyjeżdżać zza Seata koleś odpalał silnik by mi zajechać - biedny nie zdążył. Przestałem go holować, kiedy po około 10 metrach staliśmy na trawniku. Odczepiłem linkę i puszczając sobie mimo uszu kolesia krzyki, że mnie zniszczy, bo tata w Policji ,a matka to w UM, wyjechałem z trawnika na swoich bliźniakach, a koleżka został, bo się nieco zakopał...
Tu historia mogła by się zakończyć. Ale jednak kierowca Seata postanowił się odgryźć.
Kiedy na drugim końcu miasta, jakieś 6 km od miejsca akcji z holowaniem, zaparkowałem wzdłuż sklepu, znajdującego się na blokowisku i zacząłem nosić towar, zobaczyłem Seata jak parkuje się przodem do mojego tyłu, zostawiając max. 20 cm odstępu, a z przodu miałem znak drogowy. Koleżka nie zgasił silnika i z satysfakcją w oku czekał na moje reakcje. Idąc po fakturę i pieniądze do pracownicy sklepu, zagadnąłem ją tak z marszu, czy na tak odludnym osiedlu maja monitoring, itp. Usłyszałem, że nie, bo spółdzielnia mieszkaniowa biedna, a i właściciel sklepu skąpi na kamery i w efekcie co chwila giną rowery Klientów, wózki sklepowe, itd.
Bogaty w tę wiedzę wsiadłem do Kia, włączyłem przycisk halogenów tylnych - który po włączeniu robił jakieś fiku-miku w instalacji i wygaszał wszystkie światła z tyłu auta, odpaliłem silnik, wrzuciłem wsteczny i cudownie przygrzmociłem w Seata przód.
Po czym wysiadłem i poszedłem zobaczyć jak oberwał Seat koleżki a jak Kia. Zgodnie z moimi obliczeniami w Kia stłukły się tylko klosze lamp schowane w stalowej belce, która nieźle pokiereszowała Seatowi przedni pas. Koleżka wypadł z Seata chwile po tym, bo mu chyba drzwi przyblokowało, zaczął wymachiwać jakiś przedmiotem i drzeć się, że mnie zaje ... . Śmiem wątpić by mu się to udało, bo mając 193 wzrostu i wagę 140 kg plus pamiętając parę rzeczy z woja, po prostu złamałbym mu rękę. Zamknąłem się w kabinie i zadzwoniłem na Policje.
Policjanci po info, że zostałem uderzony w tył auta, koleś wymachuje nożem i mi grozi, a ja obawiam się, że to napad, bo mam przy sobie sporą sumkę za faktury od Klientów, byli na miejscu za 2 minuty i na dzień dobry rzucili kolesia na ziemię.
Na nic się zdały jego opowieści, że to ja cofałem i to moja wina, ponieważ parkowałem na uliczce wzdłuż sklepu, na której odbywa się normalny ruch i wyszło, że koleś nie zachował bezpiecznego odstępu, itd. Kolesia więc zabrali na komendę, Straż zasypała płyny, które wyciekły z Seata, Kia dostała nowiutkie lampy z serwisu, a w tym mieście na T nikt już nie zastawia dostawców dla zabawy - wiem, bo często tam bywam.
sklepy
Pierwsza historia rewelacja, przy drugiej się zastanawiam, czy gdyby facet poszedł do sądu to przy ekspertyzach nie wyszłoby, że to jednak Ty cofałeś?
OdpowiedzŚmiem twierdzić że nie. A każdy dostawca Ci powie jak złośliwi dla zabawy potrafią być ludzie w osobówkach.
Odpowiedzto działa w dwie strony - dostawcy zazwyczaj parkują jak święte krowy zastawiając przejazd/wyjazd/5 miejsc parkingowych. Ja rozumiem że praca itp. ale jak się śpieszę to szczerze mówiąc g... mnie to obchodzi że on tylko na chwilkę i nie chce mu się stanąć normalnie...
OdpowiedzŚwietna historia! :D
OdpowiedzZałatwiony koncertowo, double combo! :D Gratuluję!
OdpowiedzNo a jak :). Tu zacytuję Peję : "Wiecie co z nim zrobić...tak kończą frajerzy" :P
OdpowiedzFantastycznie, mało kto wpadłby na taki pomysł i miał odwagę na jego realizację:) Ogromny plus dla Ciebie, a koleś z Seata to chyba jakieś problemy ze sobą musiał mieć
OdpowiedzPewnie mało kto jeździł pancerną KIĄ z linką holowniczą w bagażniku.
Odpowiedzno patrz Pan, i nawet Tatuś "w Policji a matka to w UM" mu nie pomogli...hehehe dobrze mu tak, debili trzeba tępić, ewolucja najwyraźniej gdzieś szwankuje....wieeeeeeeeeeeeeeeeelki plus!!!!
Odpowiedzja widząc takie wybryki natury zastanawiam się czy Darwin się nie pomylił...
OdpowiedzKiedyś dzieci rodziło się 5x tyle co dzisiaj, i tylko jedna trzecia dożywała dorosłości. Dzisiaj każdego niezdolnego do samodzielnego życia da się "uratować" - i tak ewolucja zmieniła się w loterię genów.
Odpowiedzplus za opanowanie :)
OdpowiedzJak się często jeździ to trzeba być opanowanym lub brać coś na uspokojenie ..
OdpowiedzNie chce psuc zabawy, ale opisanie tej historii na portalu takim jak Piekielni moze narobic Ci problemów, bo czysto teoretycznie koleś któremu wjechales w samochod moze użyc - teoretycznie - tej historii jako informacji, ze sie przyznales i narobic ci problemow. nie jestem prawnikiem, ale wydaje mi sie to calkiem mozliwe.
OdpowiedzPodoba mi się Twój tok myślenia. Ta historia mogła by zostać uznana za przyznanie się do spowodowania wypadku, składania fałszywych zeznań i wyłudzenia odszkodowania, ale nie ma zbyt dużej wartości jako dowód gdyż albowiem ponieważ każdy mógł ją napisać, a policji raczej nie będzie się chciało sprawdzać adresu IP. Ale to tylko teoretycznie.
Odpowiedznie ma szans, po prostu powie, że to zmyślił... Mało tu takich historii?
OdpowiedzWydaje mi się to całkiem niemożliwe - chociażby dlatego że zmieniłem model i kolor samochodu Piekielnego dla potrzeb tej historii. Jednak dziękuję za troskę. Pozdrawiam!
Odpowiedzto mnie uspokoiłeś :)
Odpowiedzświetna historia! Załatwiłeś go koncertowo!
Odpowiedznawet ciekawe
Odpowiedzmega! :D
Odpowiedztak kończą frajerzy :D
OdpowiedzGłupio zrobiłeś, że to tutaj opisałeś, jeszcze gorzej, ze teraz mówisz co pozmieniałeś... Może wtedy to miałeś sporo wyobraźni i fantazji, ale teraz to Ci jej zdecydowanie zabrakło. Jak się już robi takie rzeczy, to nie warto się tym chwalić w sieci ;].
Odpowiedzrównie dobrze mogę napisać, że wczoraj zabiłam młotkiem moją sąsiadkę. zdaje się, że w internecie ścigane są tylko przestępstwa internetowe i takie, do których internetu użyto, a pisać możesz o czym chcesz. dlatego między innymi może istnieć taka strona jak hyperreal, bo opisy używania narkotyków nie są dowodem na używanie narkotyków... itp.
Odpowiedzhistoria świetna, ale KIA się odmienia wsiadłem do "kogo" "czego" Kii czyt. kiji itd. nie żebym się czepiał tak tylko mówię.
OdpowiedzJesteś moim bohaterem! xD
OdpowiedzNaprawdę? Rozważam napisanie książki - bynajmniej nie ,,pamiętnika kierowcy '' - będziesz pierwszą czytelniczką ... Wzruszyłem się ...
OdpowiedzA ja drugą! :D Świetna historia!
OdpowiedzMniamuśne! :D
OdpowiedzTak, będę pierwszą czytelniczką- chcę książkę z autografem i specjalną dedykacją. :D
OdpowiedzBrawo! tępaków trzeba tępić! rozegrałeś to po mistrzowsku :p
OdpowiedzDziękuję, dziękuję, dziękuję !!! Czuje się zażenowany tą ilością pochwał :)
Odpowiedz