Pojechałem kiedyś z grupą znajomych na 2 tygodnie do domku w górach. Miły wypoczynek, sielanka... dopóki nie trzeba czegoś ugotować. Jeden ze znajomych był wegetarianinem. Czegośmy się nie nasłuchali!
- Nie napiję się piwa, na którym w składzie nie jest wyszczególniony chmiel, bo to znaczy że w ramach oszczędności browary dodają do piwa byczej żółci (nie dodają, akurat browarnictwo to moja branża).
- Nie będzie jadł tańszych czipsów niż Lays, bo tańsze, w ramach oszczędności, są smażone na smalcu (o.0).
- Nie będzie jadł sosu z torebki, bo dodają do nich suszony tłuszcz wołowy. Studiujemy dokładnie skład surowcowy - jest tłuszcz roślinny, ani słowa o tłuszczach zwierzęcych. Komentarz kolegi - "Oni na pewno kłamią".
- Poprosił nas o przyniesienie ze sklepu jakiejś wegetariańskiej przekąski na deser. Kupiliśmy jogurty. Wydarł się na nas, że jest w nich żelatyna (fakt, była w składzie, nie zwróciliśmy uwagi bo nie wiedzieliśmy co znaczy E441). Zamiast zrozumieć, że się pomyliliśmy, strzelił strasznego focha, że na siłę chcemy zrobić mu na złość.
- Nie będzie jadł żółtego sera, bo go robią na podpuszczce z krowich żołądków. Tak, wiem, podpuszczkę w serowarstwie się używa, ale syntetyczną - z krów by tyle nie uzyskali, zresztą po co płacić za oczyszczanie naturalnej...
- Cały czas zarzeka się, że nie ma zamiaru nikogo do wegetarianizmu przymuszać, ale jak kładliśmy kiełbaski na grilla, to cały czas mruczał pod nosem (choć dość donośnie) coś o mordercach, brutalach, ludziach bez serca.
Zastanawia mnie tylko, jak taki fanatyczny obrońca zwierząt może z zaciętą satysfakcją rozsmarowywać na ścianie komary, krzycząc "A masz je*any skur*w*synu!".
ciekawe poglądy kolegi Wege
historia zacna, ale ostatni akapit mnie rozwalił
OdpowiedzNie. Nie jest "zacna". Rozumiem, że niektórzy wegetarianie są aż zbytnio przewrażliwieni, ale w większości mają rację co do składu produktów. Więc drodzy trupożercy nie wypowiadajcie się na tematy na które nie macie pojęcia.
OdpowiedzZe słowa "trupożercy" tolerancja wylewa się strumieniem szerokim jak amazonka u ujścia. ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2011 o 19:45
metalowa - odkopuluj się od moich preferencji kulinarnych. A skoro tak lubisz sie pienic, to idz walczyc z Biedroniem pod sejmem. Warty Pac palaca...
OdpowiedzOstatni akapit rządzi.
OdpowiedzNie jem mięsa ale nie czuje potrzeby zmieniania nawyków żywieniowych całego świata- 1. uważam że jeśli sama nie życzę sobie patrzenia w talerz to inni też mogą nie tryskać entuzjazmem na takie zachowanie 2. mam w domu zwierzęta mięsożerne i nie daje im kukurydzy i soi- co gorsza surowe mięsko dostają! Powinno się wszystkie kotki, pieski, tchórzofretki itd potopić, nie? 3. mój facet je mięso i sama mu schabowe robiłam. Nie umarłam od tego. 4. "Trupożercy" zionie tolerancją żywieniową o którą zapewne sama się upominasz, nie?
Odpowiedz@metalowa minus za "trupożercy". Trochę więcej szacunku proszę
Odpowiedznie martwcie się, metalowa ma po prostu kompleksy. A poza tym oni szanowali jego nawyki żywieniowe i to on był po prostu hamem
Odpowiedz@ptaszyca: Muszę Cię zmartwić, ale szympansy jedzą mięso, potrafią nawet aktywnie polować. ;)
OdpowiedzAle przyznasz że nie są typowymi drapieżnikami. Polują chyba bardziej na owady, rzadziej na małe kręgowce. Zasadniczo chyba są owocożerne z lekkim odchyłem w stronę wszystkożernych, w razie konieczności uzupełnienia różnych niedoborów - to chyba taki małpi odpowiednik jedzenia tylko ryb i owoców morza z "mięsnych" produktów :)
OdpowiedzNie przyznam. Potrafią upolować również grubego zwierza - przy pomocy prymitywnych narzędzi. Zresztą - o co my się, do Diabła, spieramy?! Ludzie polują i jedzą mięsko praktycznie od zawsze, więc oczywiście SĄ drapieżnikami. Brak kłów, czy odpowiedniej szybkości tego OCZYWIŚCIE nie zmienia - ludzie wypracowali inne techniki polowania niż np. koty, oparte na inteligencji i wytwarzanych narzędziach, zamiast na szybkości, zwinności, sile i ostrych zębach. Nie uważam przeto, żeby ludzkie metody były mniej "drapieżne" od np. tych kocich. Poza tym, technicznie rzecz biorąc, też jesteś trupożercą. Właściwie to każdy jest. ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 grudnia 2011 o 9:25
Żaden z niego wegetarianin. Prędzej wego-terrorysta, który głosi jacy to wegetarianie uciskani są i trzeba ich uwolnić. Przez takich czasami boje się mięsa kupować, jeszcze coś mi się stanie. Co mnie to obchodzi czego ktoś nie je? Nikogo nie mam zamiaru zmuszać do jedzenia tego co ja i tego samego oczekuje od innych.
Odpowiedztiaa... mieszkałem kiedyś z wegetarianinem, ale z prawdziwego zdarzenia. Nie jadł mięsa bo po prostu było dla niego obrzydliwe. Po prostu brzydził się, biedak. Jego szczytem czepialstwa w tym temacie było westchnięcie "ja nie rozumiem, jak ty możesz tyle mięsa wcinać" i prośba o uprzedzenie, kiedy będę gotował coś mięsnego, bo go mdli od zapachu i sobie wtedy jakoś tak dzień zorganizuje. Efekt? ja gotowalem wiekszą ilość raz na parę dni i wszyscy byli zadowoleni. Od tego czasu mam skalę porównawczą.
OdpowiedzFelixCastor: coś musi być na rzeczy. Ja nie jem mięsa od ok 11 lat. Ale podobnie jak Twój współlokator, zwyczajnie go nie lubię - jak za dziećmi się zwykle biega z łyżką i jarzynami ("za mamusię, za tatusia...") to za mną trzeba było tak z kotletem. A z innych powodów, np. lubię wszystkie kuraki i dla mnie zjedzenie kury, czy przepiórki to tak, jak dla innej osoby np. zjedzenie psa, kota albo świnki morskiej.
Odpowiedz@ptaszyca: Mi też kiedyś nie smakowało mięso. Jakiekolwiek próby przemycania szynki "pod serkiem" na kanapkach, podejmowane przez rodziców martwiących się o swoje dziecko kończyły się wymiotami. Jak wszedłem w okres dojrzewania to schabowy stał się moim najlepszym przyjacielem, i tak zostało do dziś :)
Odpowiedzno to ja chyba w prostej linii od szympansa pochodzę. Albo od królika :P
OdpowiedzOstatni akapit miażdży :)
OdpowiedzO Jezu, dawno się tak nie uśmiałam :D
OdpowiedzPowinny być specjalne sklepy dla wegetarian.
OdpowiedzSą... Chyba? Kiedyś niedaleko mnie był jeden, ale go zamknęli, ale może gdzieś jeszcze się uchowały?
OdpowiedzOczywiście, że są, tylko w nich jest odpowiednio drożej.
Odpowiedz@duRin90: nie zgadzam się, sos sojowy kupuję zawsze w sklepach wegetariańskich lub wegańskich, jest tańszy niż w zwykłych delikatesach :P
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 listopada 2011 o 16:03
No to sos sojowy jest wyjątkiem potwierdzającym regułę :)
OdpowiedzU mnie w każdym sklepie jest po po prostu wydzielona półka/regał/dział z jedzeniem wege, gdzie teoretycznie wszystko jest "bezpieczne" dla wegetarian. Ale i tak odruchowo czytam skład. Dla pewności.
OdpowiedzWegeterrorysta, ot co.
OdpowiedzOprócz wege-terrorystów, miałem styczność z inną frakcją. Mianowicie byli to miłośnicy gryzoni, którzy patrzyli na mnie jakbym im rodziców pozabijał, tylko temu że swojemu wężowi podaję żywe myszki a on je zabija. Najśmieszniejsze było to, że potępianie mojego barbarzyństwa, nie przeszkadzało im w konsumpcji mięsa. Bo przecież ich móżdżki nie wyłapywały, że na szyneczkę zabija się świnki.
OdpowiedzWidzisz, to jest indywidualna sprawa: dla nich to jest coś, co się hoduje jako zwierzątka domowe, a nie żarcie dla węża. Do pewnego stopnia nawet ich rozumiem. Z ciekawości, jak ważne jest to, żeby wężom, pająkom i innym takim podawać ŻYWE zwierzęta? Bo słyszałam że niektórzy np. starają się w wylęgarniach o już uśmiercone (najczęściej zagazowane) pisklaki, które i tak by nie przeżyły - i takie coś serwują swoim wężom. Jest tego sporo, lepiej jak wąż skorzysta niż żeby miało się wyrzucić. Bo zawsze to jakieś rozwiązanie dla ludzi o bardziej "humanitarnych" odchyłach...
OdpowiedzNo wlasnie chyba nie jest konieczne by podawac zywe zwierzeta, gdyz w UK zabronione jest zywienie nieusmierconymi kregowcami i jakos hodowcy trzymaja miesozerne pupilki, ktore dobrze sie maja. Jako posiadaczka szurow, naleze do owych milosnikow gryzoni i owszem, uwazam, ze podawanie zywych myszek, czy innych kregowcow swojemu zwierzaczkowi to owszem, barbarzynstwo (odkad dowiedzialam sie, ze w UK to zabronione, a wszelakie weze i pajaki maja sie dobrze). Oczywiscie jestem otwarta na wszelkie argumenty, jako, ze swej wiedzy nie poparlam zadnymi faktami, a jedynie istnieniem ustawy.
OdpowiedzZ jednej strony masz rację. Ale idąc tym tokiem myślenia to czepianie się człowieka który robi smalec z psa nie powinno mieć miejsca.
OdpowiedzCo kraj to obyczaj, jeden hoduje myszy, drugi robi z nich wino w Chinach.
OdpowiedzNiech nic nie je i zdechnie, jednego idioty mniej. Poza tym roślinki też żyją i mają uczucia, kury cierpią przy składaniu jaj, a krówki przy dojeniu :(
OdpowiedzMuszę sprostować: kur nie boli znoszenie jajka. To dla nich normalna czynność fizjologiczna, jak dla nas zrobienie kupy. Ale sztuczne skracanie doby żeby się niosły częściej rzeczywiście jest nie halo. A trzymanie po 5 w ciasnej klatce, tym bardziej.
Odpowiedzjak wyżej, dla kur znoszenie jajek nie jest cierpieniem, ludzie rezygnują z jedzenia ich tylko ze względu na potworny sposób w jaki są przetrzymywane i traktowane
Odpowiedza krow nie boli dojenie - wrecz przeciwnie, trzeba je doic, bo inaczej moze stac im sie krzywda (nie pamietam co dokladnie).
OdpowiedzPełne wymiona są dla krowy bólem, tak jak dla nas przepełniony pęcherz moczowy...
OdpowiedzJeśli chodzi o lays'y - nie wiem. sosy tak samo.. ale ludzie stosują różne metody, siostra wracajac ze studiów mówiła, że w czasie zimy pomidory podlewane są moczem jakiegoś zwierzęcia (chyba konia)
Odpowiedza pieczarki są hodowane na końskim łajnie... (co akurat jest prawdą :D )
Odpowiedzno właśnie, więc nigdy nie wiadomo co jest absurdem a co prawdą :D
OdpowiedzO matko, a dawniej (w sumie teraz tez) pola nawozono gnojowka, bylo zdrowo i wszyscy jedli, starczylo tylko porzadnie umyc jarzyny... Wiec akurat tego bym nie przezywala.
OdpowiedzA czy mocz jest non-wege? :)
OdpowiedzA odnośnie byczej żółci w piwie... zapewne jakiś półinteligent kiedyś zobaczył jak jest wlewany ekstrakt chmielowy ;)
OdpowiedzNiech nie oddycha- zabiera powietrze krowie. I niech jabłek nie tyka- koniki sobie chwalą. Marchewka- dla królików. Bidny będzie musiał ziemie szamać... Chociaż nie, dżdżownice! Czekamy na oficjalne harakiri ku chwale świata.
OdpowiedzZostał jeszcze żwir :)
OdpowiedzWięc ma co jeść:) O ile na żwirze nie zamieszka przypadkiem jakaś biedna, uczuciowa bakteria. Wtedy nie wolno już.
Odpowiedzdlaczego tyle w tobie jadu? to źle ze człowiek kocha zwierzęta i nie chce żeby cierpiały? nie mówię tu o zachowaniu bohatera, bo to jest czysty fanatyzm co nie podlega dyskusji, ale denerwuje mnie takie podejście. nikt ci w talerz nie zagląda więc nie czepiaj się innych
OdpowiedzŻwirek do kuwety dla kotka;)
OdpowiedzWiem, każdy, kto kogoś poprawia, jest "fanatykiem językowym". Ale i tak muszę to napisać - nie "harakiri" tylko seppuku. Nazwa harakiri jest wręcz wulgarna i traktowana jako przejaw niewiedzy oraz braku szacunku do adresata. A teraz czekam na falę minusów..
Odpowiedz@Deirenne Ja to szanuje, ja to rozumiem ALE GÓWNO MNIE TO OBCHODZI!!!!
Odpowiedz@Deirenne: termin "harakiri" w ogóle powstał, bo jakiś gaijin pomylił kolejność znaków (tj. w seppuku: najpierw znak na kiru, później na brzuch, a w harakiri na odwrót) i dorobił do tego jakieś swoje yomi :)
Odpowiedzptaszyca: I jest powtarzany przede wszystkim w amerykańskich filmach. Wiem, wiem ;]
OdpowiedzNo bo to Amerykanie okupujący Jp. po wojnie popieprzyli...
OdpowiedzJa bym flaczki zmontował dla reszty grupy. Toleruje jego jedzenie...niech on toleruje moje(taaaaaaaaak dziś miałem flaczki na obiad na rosole z kostki mięsnej i drobiowej na zwłokach kurczaka i wołowinie)
Odpowiedza po jakiego ch... go zabieraliscie ze soba?
OdpowiedzBo to był jego domek :)
OdpowiedzTomX, ja do mojego domku za cholerę nie wpuściłabym niczego, co żre truchło, więc i tak powinniście go po stopach lizać, że was tam zaprosił. czekam na minusy.
Odpowiedz@szarri: mam nadzieję, że już odpowiednio prześwietliłaś całą rodzinę i listonosza - ktoś może mieć krew na rękach!
OdpowiedzZa tego sku**syna to daję plusa :P
OdpowiedzŁo matko, co za aparat... Mam znajomego podobnego do gościa opisanego w historii - tylko że jeszcze bardziej. Jest to weganin - fair trade'owiec i to do kwadratu. Gdy ktoś np. je przy nim kanapkę z serem, facet potrafi rzucić tekstem "ojej, nie słyszę co mówisz, bo masz w ustach ŻOŁĄDEK MARTWEJ OWIECZKI!!!! *foch!*" A patrząc na to, co kupujesz/masz na sobie... itd., od razu nieproszony informuje który międzynarodowy koncern wyprodukował daną rzecz, z jakich szkodliwych materiałów i ile dzieci z krajów 3go świata masz na sumieniu kupując to. Oryginalny sposób dowartościowania się, nie ma co :/
Odpowiedz@ptaszyca tak, wiem, ironizowałam przecież cały czas. Jednak to nie powód, żeby nie jeść jajek, wystarczy dobrze wybierać.
Odpowiedzna wsz. wypadek wolałam sprostować - wielu wege-idiotów powtarza te bzdury :)
Odpowiedz@ptaszyca, zacznę od końca. Dałoby się podawać wężowi martwe gryzonie. Wymagałoby to wprawdzie odgrzania "padliny" w ciepłej wodzie, by miała temperaturę żywego zwierzaka, ale nie w tym rzecz. Kupując "mrożonkę" ciężko o pewność czy została zabita, czy też zmarła w wyniku choroby. A w tym drugim przypadku, podanie takiej karmy wężowi byłoby ryzykowne. Po drugie, nie wiem co za różnica czy gryzonia udusi się w sklepie, czy wąż to zrobi osobiście? Co by nie mówić, robi to błyskawicznie i humanitarnie, nie zadając ofierze niepotrzebnych cierpień. A teraz przejdźmy do ludzi. Nie przeszkadza mi gdy to czym karmię węża krytykują wegetarianie. Śmieszy mnie to w wykonaniu osób jedzących mięso. Bo potępiają to, że wąż je jedyną dostępną mu karmę, a sami żerują na zwierzętach ubitych przez kogoś innego. Zwłaszcza, że oni mają wybór a gad nie.
Odpowiedzok, brzmi logicznie.
OdpowiedzHmm, ja w sumie tez sie zgadzam...po prostu slyszalam o ludziach ktorzy eksytuja sie faktem takiego "widowiska" i to uwazam za obrzydliwe! Niech sobie waz dziabnie co tam chce jak i ja dziabne sobie kurczaka, byleby to obylo sie bez cierpienia "zjadanego" i wynikalo z naturalnych zachowan (waz potrzebuje miesa gryzonia, ja potrzebuje bialka z drobiu)a nie z chorych fascynaji opiekuna owego weza!
Odpowiedzja lubię gryzonie, sama mam trzy sztuki, ale kurczę nie ma chyba o co się czepiać, że wąż zjada myszki. Przecież to naturalny łańcuch pokarmowy. Niech ci obrońcy zwierząt idą na pole i myszki ratują, bo na pewno tam węże je zabijają, ba, nie tylko węże, koty pewnie też i inne drapieżniki... ;/ Przeszkadzałoby mi to gdybym to widziała na własne oczy. Nie zniosłabym takiego widoku, bo kocham gryzonie za bardzo ;/ Ale dopoki tego nie widzę nie bede sie czepiać, bo każde stworzenie musi coś jeść przecież. Ludzie jedzą zwierzęta, więc czemu wężowi zabraniać jeść gryzonie? Swoja drogą nie potrafię zrozumieć wegetarian. Dla mnie dzień bez mięcha, to dzień stracony, tym bardziej, że mam anemię i nie mogę sobie pozwolić na rezygnowanie z tego, co jest dla mnie najbardziej korzystne... Zresztą co za rożnica, zwierzaki i tak beda zabijane, czy będę je jadła, czy nie... W naturze tez sie zabijaja i zjadają, więc co za roznica?
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 listopada 2011 o 21:31
Różnica jest taka, że w naturze drapieżnik zabija i zjada dokładnie tyle zwierząt ile mu potrzeba. A przemysł mięsny jednak zabija i produkuje dużo więcej niż człowiek byłby w stanie zjeść (i to często w mniej humanitarny sposób niż wspomniane drapieżniki - wszystko byle tylko zaoszczędzić na kosztach produkcji). Mam tu coś w rodzaju teorii spiskowej, ale bardziej zahaczającej o ogólne tendencje do produkowania i rozprowadzania nadmiaru żywności (i to jeszcze nie na tych rynkach, gdzie byłoby to konieczne), a co za tym idzie, zwiększone marnowanie jakiegokolwiek jedzenia.
Odpowiedztakatam: "co za rożnica, zwierzaki i tak beda zabijane, czy będę je jadła, czy nie" nie, mniejszy popyt = mniejsza podaż. co do reszty komentarza to bardzo mądrze mówisz :)
OdpowiedzJasne przestaną produkować mięso bo tam 100 osób go nie je.
OdpowiedzKtóreś z was zna górnika który żyje na kiełkach? Albo rolnika który nie ma w pełni zmechanizowanego gospodarstwa a listkami samymi się żywi? Jak się prowadzi siedzący tryb życia to może i taka bezmięsna dieta dobrze dobrana zdrowsza będzie. Ale jak się za przeproszeniem zapier**** od świtu do zmierzchu to na tym człowiek daleko nie zajedzie.
Odpowiedzprzy odpowiednim zestawieniu diety nie ma z tym problemu. ale po co, wygodniej zjeść kotleta
Odpowiedz@Ania1008 masz z tym jakieś doświadczenie czy teoretyzujesz? Bo po takich roślinach strączkowych gazy straszne mam a jak mnie gaz w jelita ciśnie to i wydajność w pracy spada.
Odpowiedznie mam doświadczenia bo nie jestem górnikiem i mi to nie potrzebne. poza tym ja (ani nikt, bo przecież nie mogę) nie bronie ci jeść mięsa jeśli potrzebujesz. tyle
OdpowiedzJa anie twierdzę, że mi zabraniasz ale skoro twierdzisz, że można tylko na łatwiznę ludzie biorą to pytam JAK.
Odpowiedznie tylko ale raczej większość ludzi ma mniej wymagający tryb życia (nie tak jak twój przykładowy górnik) i im dieta wege by nie zaszkodziła
Odpowiedza ja tam tylko powiem, że jak słyszę o takich wegeterrorystach, to aż mi się przypomina taki komiks http://www.bamkapow.com/bk_images/2009/03/02/captain-america-deadpool.jpg swoją drogą - nie mam nic do wegetarian, ale do wegeterrorystów, których kwestia została wyjasniona u góry - jak najbardziej
OdpowiedzHeh, "zabawny" kolega. Sama jestem wegetarianką, ale nikogo nigdy nie namawiałam na przejście na "wege". Co więcej, uważam że jedzenie mięsa jest naturalne dla ludzi. Ja sama niestety od dzieciństwa nie jadłam mięsa- jakoś nie uśmiechała mi się wizja jedzenia zwierzątka, które jeszcze niedawno żyło i biegało wesoło po trawce. :) I fakt, nie lubię dotykać mięsa, dla mnie to obrzydliwe, ale nie mam nic przeciwko ludziom którzy je jedzą w mojej obecności. Co więcej, kiedy mój brat był po operacji to nawet przełamałam się i robiłam mu kotleciki. ;] A co do komarów- hmm, ja ich nie zabijam, tylko odganiam. Moja rodzina uważa, że pod tym względem jestem nienormalna i chyba ma rację. ;P
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2011 o 15:06
A propos żółci w piwie - to akurat prawda: http://finanse.wp.pl/kat,104128,title,Wiesz-co-pijesz-Tak-ci-sie-tylko-wydaje,wid,12713656,wiadomosc.html?ticaid=1d572
OdpowiedzBzdury wierutne. Polecam lekturę http://kopyr.wordpress.com/2010/03/03/kopyr-pogromca-mitow/
Odpowiedz"Pracownicy browaru, nie pracujący bezpośrednio przy produkcji, lub Ci bez teoretycznego wykształcenia, mogli wysnuć taką teorię, że oto zamiast chmielu dodaje się do piwa zwierzęcej żółci i tą sensacją dzielili się ze swoimi znajomymi." Tak. Bo pracownicy Sanepidu się nie znają i są bez teoretycznego wykształcenia.
Odpowiedzhttp://www.ijhar-s.gov.pl/news/items/komunikat-ijhars.360.html - wyniki kontroli, o której pisało WP, przyznasz, że Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno Spożywczych, która te kontrole przeprowadzała, to wiarygodne źródło informacji. Ani słowa o żółci w piwie.
OdpowiedzNie cierpię wego-terrorystów. Rozumiem, że ktoś nie lubi mięsa, ale wyrzucać wszystkie produkty z żelatyną czy nawet leżące obok niej? :/
Odpowiedza dlaczego by nie? żelatyna pochodzi z martwych zwierząt. nie ma nic żałośniejszego, niż "wegetarianin" (najczęściej płci żeńskiej do 16 r.ż.) wpieprzający żelki.
Odpowiedz@szarri spory musi być ten ogródek skoro Ci wystarcza jako główne źródło pożywienia. Do tego pewnie bez pestycydów, bo inaczej będziesz robaczki mordowała. A to oznacza, że musi być jeszcze większy bo będziesz 1/4 plonów w plecy. Chwasty też się same nie opielą. A jak złapie to jakiś grzyb to całkiem po jedzonku... A pryskać nie wolno bo wtedy te 2000 za jednym zamachem zabijesz! Źle trafiłaś: rolnikiem jestem więc wiem więcej o uprawie roślin więcej niż nawiedzona weganka. Co do jajek to się zgodzę: z wolnego wybiegu są znacznie lepsze.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 listopada 2011 o 10:17
uwaga uwaga: niniejszym jestem wegeterrorystką, jak się okazuje. wymieniłam deskę do krojenia po tym, jak teściowie przez tydzień opiekowali się naszymi zwierzakami, bo wiedziałam, że kroili na niej padlinę. nie zabijam komarów, co więcej, ostatnio trafiłam na meszkę pod prysznicem i ją wygoniłam, żeby się nie utopiła, przeniosłam też wczoraj biedronkę z chodnika na trawę. co więcej, każda osoba jedząca mięso jest dla mnie automatycznie skreślona towarzysko - dlatego podziwiam chłopaka z historii, że wpuścił do SWOJEGO domku takiego miłego, mądrego kolegę, który nie dość, że skorzystał z jego gościnności i wypoczywał na jego koszt (prąd i woda chociażby), to jeszcze obsmarował go na forum publicznym. naprawdę, żal.
OdpowiedzJesteś gorzej niż wegoterrorystką. I mnie nie musiałabyś skreślać towarzysko- sama trzymałabym się od Ciebie z daleka. Czytając co piszesz zastanawiam się, czy miałaś smutne dzieciństwo, czy taka się urodziłaś.
Odpowiedz@Dekadencja - ja się raczej zastanawiam czy nie jest po prostu trollem
Odpowiedzdlaczego miałabym być trollem? życie przeciętnej kury czy krowy jest dla mnie ważniejsze, niż przyjaźń z przeciętnym człowiekiem. połowa mojej rodziny to wegetarianie i od paru lat żyję w szczęśliwym związku również z wegetarianinem. w moim otoczeniu do niedawna (przeprowadzka) było naprawdę mnóstwo wege i dla mnie jest to stan zupełnie naturalny; za każdym razem, gdy kogoś poznaję i osoba ta wydaje się dość interesująca, dziwię się, gdy okazuje się, że ten ktoś je zwierzęta. z takim kimś mogę się podzielić notatkami czy pójść na piwo, ale nie rozumiem, po co miałabym się kumplować czy przyjaźnić z kimś, z kim dzieli mnie tak olbrzymia różnica światopoglądowa i kto ma głęboko to, co dla mnie jest bardzo ważne? różni ludzie mają różne poziomy wrażliwości, mój jest widocznie dość wysoko i jeśli dla kogoś jego życiowa wygoda jest ważniejsza, niż życie tzw. braci mniejszych, to dla mnie to nie jest materiał na przyjaciela - to chyba proste? to nie jest tak, że "ja tobie nie zaglądam do talerza, to ty mnie nie zaglądaj". JA żadnego stworzenia nie krzywdzę, TY - owszem. tu leży pies pogrzebany. nie zamierzam nikomu chrumkać nad schabowym, więc chyba to lepiej, że z góry ograniczam wszelkie takie kontakty - przynajmniej nikomu nie wjeżdżam na sumienie swoją agitacją. a dzieciństwo miałam wspaniałe, o to proszę się nie martwić. teraz zresztą również jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 listopada 2011 o 9:13
@szarri żałosna jesteś. Serio. Nawet nie wiesz ile zwierząt ginie podczas uprawy roślin. I nie chodzi tu o dziesiątki ale tysiące jak nie miliony bezkręgowców z hektara i dziesiątki/setki (zależy od miejsca) kręgowców. O ile ja jestem trupojadem porównywalnym z Kubą Rozpruwaczem (seryjny morderca) to ty to taki Hitler jesteś. Samemu rączki niby czyste, ale z Twojego powodu dochodzi do masowej zagłady istot żywych. Pomyśl czasem o tym zanim znowu zagłębisz się w otchłanie hipokryzji.
Odpowiedza co zrobisz, jeśli jem to, co sama wyhoduję? tak nie jest, ale ręczę, że będzie w przyszłości. z pewnymi rzeczami nic nie zrobię, ale z innymi mogę i to robię. większość jedzonych przeze mnie warzyw pochodzi z prywatnego ogródka, a jajka jem od kur, które biegają sobie szczęśliwie na znanym mi podwórku. najprościej jest powiedzieć "rośliny też czują" i ugłaskać tym swoje sumienie, o ile ktoś takowe posiada (zazwyczaj nie). w postaci mięsa człowiek zjada około 2000 zwierząt w ciągu swojego życia (z tendencją wzrostową). czyli ja NIE ZJEM 2000 zwierząt. to mało?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 listopada 2011 o 9:57
Amber mówi, by walić fanatyków wszelkiego rodzaju. Amber nie je mięsa więc na wszystkich spotkaniach ze znajomymi sama sobie robi zakupy (i przy okazji reszcie) i sama sobie gotuje, dzięki czemu nie ma problemu. Amber czasem gotuje też dla reszty i nawet im ięso dorzuca jak chcą i żyje. Wystarczy, że sobie gotuje w osobnym garnku.
OdpowiedzHmm mimo, że się z tobą zgadzam to wypowiedziałem ci wojnę przecież. -.
OdpowiedzWiecie co mnie tu w komentarzach wk.urwia? " Niech nie je marchewki, bo... Niech nie je, nie oddycha, nie sra, bo..." Czyście poszaleli? Koleś jest fanatykiem i należy tego pana tempić, ale tak długo, jak my wegetarianie Was się nie czepiamy i robimy naszym mięsożernym lepszym połówkom schaboszczaki, roladki i inne pyszności oraz dajemy mięso naszym zwierzakom, to proszę o nie przyczepianie się do tego, że wolimy ze swoją świadomością i wrażliwością zjeść spaghetti z granulatem sojowym, jakkolwiek jajka na makaron były zabite... Weganizm, wegetarianizm i semiwegetarianizm jest kwestią indywidualnej wrażliwości, więc niech każdy robi co uważa w granicach legalności.
OdpowiedzWrażliwości? A myślałem, że to upodobania kulinarne tylko. Ale nie... do każdej rzeczy trzeba sobie ideologię dorobić... Wiem, że czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, ale jedzenie dla wegetarian nie jest wcale takie "humanitarne" i nie mam tu na myśli cierpiących roślinek i tego typu bredni. Ktoś nie je mięsa? Ok, rozumiem. Ktoś się brzydzi mięsem? Spoko, nie ma problemu. Sam na salceson patrzeć nie mogę więc przyjęcie o świadomości tego, że kogoś na widok szynki może na wymioty zbierać nie sprawia mi problemu. Ale wrażliwość?! Wolne żarty... Gdyby ludzie widzieli jak wygląda produkcja żywności na pierwszym etapie (uprawa) to Ci naprawdę wrażliwi z głodu by popadali. A wierz mi, że jeśli o produkcje żywności z każdym etapem jest coraz gorzej.
OdpowiedzToż ja właśnie o tym mówię. Wybacz, ale nie rozumiem Twojej wypowiedzi, na tym właśnie polega wrażliwość, która może być mniejsza lub większa, niektórzy mają w deupeie co skąd się bierze, inni nie mogą znieść tego, że można zabić krówkę po to, żeby ją zjeść jak i każde inne zwierze, a jeszcze inni mają współczucie tylko dla ssaków, bo ptak to nie jest 'ktoś' kogo można by było przytulić, więc jednak nie chodzi tu o upodobania kulinarne, tylko o wrażliwość.. Choć nie smakować też komuś może.
OdpowiedzA więc przy uprawie roślin giną dziesiątki gryzoni z hektara. Smacznego:)
OdpowiedzA u was Murzynów biją, ło! *zakasuje spódnicę, pokazuje dupsko niczym rasowa baba z Kleparza* :D
OdpowiedzAle co to ma do rzeczy?
OdpowiedzNo cóż umierają małe, śliczne, stworzonka zdolne aby kochać i na tyle inteligentne, żeby jedzenie łapkami do pyszczka wpychać. Coś mało wrażliwa jesteś skoro Cię to nie rusza. W sumie mi takiego przejechanego chomika polnego bardziej szkoda od świni.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2011 o 12:36
Komary to nie zwierzęta. To je**ne sku**syny.
Odpowiedz