Słowem wstępu, by wyjaśnić menażerię - rodzice moi są niespełnionymi w zawodzie zootechnikami, więc pasję swoją przerzucili na hodowlę zwierząt w domu - mama lubiła wszystko co puchate (zapełniając każdy wolny kąt w domu kotami, małymi psami, czy dowolnymi gryzoniami), a ojciec - co groźne (psy (większych rozmiarów), wszelkiej maści gady (co się poniekąd pokrywało z zamiłowaniem mamy do gryzoni, choć raczej nie w stylu, który jej odpowiadał)).
Paręnaście lat temu ojciec mój, kierując się właściwą dla siebie złośliwością kupił mej mamie na urodziny... ptasznika. Złośliwość objawiała się w tym, że ma rodzicielka ma potworną arachnofobię (od czasu tego prezentu boi się już tylko pająków słusznych rozmiarów, więc kuracja mimo wszystko choć trochę pomogła).
Pająk został nazwany Fidelcią i zamieszkał z nami jakiś czas. Gdy dorósł do sporych rozmiarów, mama zaczęła się coraz głośniej dopominać o usunięcie z domu tego "potwora". Tata w końcu się poddał, znalazł i dogadał się z innym hodowcą. Jednakże dzień przed oddaniem Fidelci zajrzał jeszcze na chwilę do terrarium i... przeżył spore zaskoczenie. Dwa ogromne pająki. Zaczął kombinować - "jakim cudem?" Nagle jednak zauważył, że o ile jeden pająk się rusza, o tyle drugi wygląda cokolwiek martwo. Szturchnął więc go raz i drugi.
Co się okazało? Fidelcia na pożegnanie zrzuciła idealną wylinkę. Ojciec wyjął ją z terrarium, przyjrzał się jej... po czym przyszedł mu do głowy iście szatański pomysł.
Wiedział, że drugiej takiej szansy już mieć nie będzie. Trzeba było działać szybko.
Znalazł taśmę klejącą i poleciał do pokoju swoich śpiących już dzieci.
Chyba już się domyślacie, co wymyślił?
Teraz żeby nie było - ja miałam wtedy jakieś 9-10 lat, a mój brat jest ode mnie o 2 lata młodszy. Piszę to, żebyście zrozumieli, że panika, jaka zaraz wybuchnie jest w pełni uzasadniona.
Wieczorem przyjechała do nas babcia. Zajrzała do naszego pokoju, chcąc choć popatrzeć chwilę na śpiące wnuki... i prawie zeszła na zawał, widząc przyklejonego do ściany "pająka", siedzącego tuż nad moją głową.
Tata nie uwzględnił w swoim planie babci (i jej późniejszej furii). Oberwało mu się okrutnie. Do dziś żałuje, że dowcip mu nie wyszedł.
Wesoła rodzinka
Twój tata to niezły jajcarz :DDD
Odpowiedzhaha, pozdrów tate ode mnie :) Świetny numer.
OdpowiedzMój chłopak zrobił ostatnio tak swojej mamie, z tą różnicą, że wylinkę położył jej na ramieniu, gdy rodzicielka oglądała telewizję.
OdpowiedzZ ojca niezły jajcarz, ale chyba bym mu nie darowała tej akcji i byłby co najmniej jeden trup :P Dobrze, że mój ojciec nie wpadł na pomysł by tak leczyć moją arachnofobię.
OdpowiedzRaz w życiu spędziłam noc w miekszaniu, gdzie był pająk . Co 15 minut budziłam właściciela tego okropieństwa, żeby sprawdził, czy on nadal jest w swoim terrarium i czy aby na pewno nie wyszedł . Nie wiem, może byłam piekielna, ale ktoś kto zna moje histeryczno-bezdechowe reakcje na nawet najmniejsze pajączki mógł mi po prostu powiedzieć . A co do historii, gdyby ktoś zrobił mi coś takiego to albo byłabym trupem, albo on wylądowałby na pogotowiu .
OdpowiedzRozwiodłabym się z takim człowiekiem, który wie, ze mam arachnofobię a kupiłby pająka i jeszcze wylinkę przykleił nad dzieckiem.
OdpowiedzPopieram.
OdpowiedzJa tez popieram. Moje zdjęcie powinno widnieć przy haśle "Arachnofobia" w Wikipedii. :-)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2011 o 20:58
Ach ci wspaniali mężczyźni i ich wielkie pająki :)))
OdpowiedzZawsze twierdzę, że mężczyźni nigdy nie dorastają ;)
Odpowiedzcoś mi tu nie pasuje.. "Pająk został nazwany Fidelcią i zamieszkał z nami jakiś czas. Gdy dorósł do sporych rozmiarów [...]" I tata się nagle zdziwił na widok wylinki? Przecież pająk rośnie po zrzuceniu wylinki, więc jeśli dorósł do sporych rozmiarów to nie była jego pierwsza.
OdpowiedzNie, ale wylinka często schodzi częściami, w kawałkach. Jak z węży. Tamta wylinka była pierwszą zrzuconą idealnie ;]
Odpowiedzno właśnie - po moim tuptusiu zazwyczaj były niekształtne farfocle, natomiast większe pająki mojego chłopaka wychodziły po prostu z mniejszych pajączków, które wyglądały jak żywe. tylko martwe.
OdpowiedzPatrz, piekielni nawet uczą xD skończyłem podstawówke, gimnazjum i liceum a dopiero teraz sie dowiedziałem że pająki zrzucają wylinkę... że węże zrzucają skórę to wiedziałem ale że pająki to nie...
Odpowiedzwidocznie miałam szczęście (a raczej utrzymuję odpowiednią wilgotność w terrarium) bo u mnie wszystkie zrzucają idealne ;)
OdpowiedzPonieważ koniec historii znam głównie z opowieści taty, to prawdopodobnie oznacza, że po prostu mój rodziciel słabiej znał się na trzymaniu pająków, niż na gadach. W sumie szkoda, nieprzyjemnie jest mi myśleć, że Fidelcia się u nas męczyła :(
OdpowiedzJakoś w ogóle nie podoba mi się ten "dowcip". Po czymś takim dziecko może nabawić się arachnofobii takiej, że będzie potrzebowało długiej terapii by się wyleczyć. Już pomijając wątpliwy pomysł z prezentem urodzinowym.
OdpowiedzPonieważ, uwaga, jest to strona "PIEKIELNI". Ponadto chciałabym zauważyć, że gdy dziecko się wychowuje z takim rozrywkowym ojcem, to z czasem zaczyna się przyzwyczajać (ojciec zawiesił to nad moim łóżkiem, a nie brata, bo wiedział, że jestem mniej strachliwa i po pierwszym odruchu ucieczki zorientuję się że to po prostu jego kolejny dowcip).
OdpowiedzMęczyć się może nie męczyła skoro przeszła poprzednie wylinki bez pokrzywienia kończyn. Ja jednak należę do tych hodowców, co gdy widzą objawy zbliżającej się wylinki, to zwiększają wilgotność.
OdpowiedzW liceum wziąłem taką wylinkę od kumpla i używałem jej w celach obronnych- kiedy szedłem do szkoły zostawiałem ją na biurku przy kompie, żeby siostra z niego nie korzystała jak wrócę.
OdpowiedzOoooo, masz taką samą pokręconą rodzinkę jak ja :D
OdpowiedzPrzynajmniej człowiek ma ciekawe życie XD
Odpowiedzkiedyś też dostałam pająka na urodziny. niby nie mam arachnofobii, ale jak trochę podrósł, to jednak się go nieco bałam i karmienie bydlęcia spadło na moją mamę ;) dobrze, że ona kocha wszystkie zwierzaki. tak czy inaczej, tuptuś opuścił nasz dom po L6 i poszedł w lepsze ręce, które potrafiły się nim zająć :) zresztą wylinki też nie wzięłabym do ręki. kiedyś niechcący dotknęłam szyi ręką, na której były właśnie wyczesane włoski - z ręką nic mi się nie działo, ale szyja mnie piekła przez parę godzin, nic przyjemnego. nie wiem, czy na wylince pozostają te włoski, ale wolę nie sprawdzać.
OdpowiedzWiem, że ktoś z forum terrarium.com.pl chciał przekonać rodziców do pająka i włożył wylinkę do lodówki. Co dziwne udało się.
OdpowiedzJak to dowcip nie wyszedł? Chyba wyszedł aż za bardzo :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2011 o 11:47
no ja to bym zeszła na zawał :D
Odpowiedz